14. 08. 24 r. W drodze do Warszawy.
Wyjątkowo wyjeżdżamy w sobotę, nie w niedzielę. W radio informacja, że na południu Polski powódź.
- Ojcze, to był dobry weekend.
- Dla kogo ?
- … Dla rodziny – mówię nieco zaskoczona, ale po chwili już nie jestem, gdy słyszę, że ludzie na południu Polski tracą dobytki.
- …. Porozmawiamy ?
- Będzie trudno, najadłem się tiramisu.
- …….. – śmiech. Piotr zjadł 3 porcje naraz, ponoć było dobre.
- Niestety byłem w nim w tym momencie, bo chciałem skosztować, a teraz boli Mnie brzuch.
- To szkoda – śmieję się głośno.
- Nie żałuję, dawno nie jadłem takich pyszności na Ziemi.
- On wie, co to znaczy jak w nim jestem. Czuje to …
- … ??? …
- To prawda, inaczej się wtedy czuję.
- To ciekawe, a jak się czujesz ? Co znaczy inaczej ? Potrafisz to opisać ?
- Hmm … Patrzę na ludzi bez oceniania, bez jakichkolwiek ocen, tylko patrzę…, tylko patrzę – zamyślił się.
Coś mi to przypomina. Klosz ! Minęło tyle lat, a pamiętam do dzisiaj …
Kończąc swoje myśli poczułam dziwną rzecz. Kątem oka zauważyłam przezroczystą powłokę, która powoli się na mnie zsuwała, aż w końcu znalazłam się w jej całkowitym wnętrzu. Obserwowałam Piotra jak na kogoś zupełnie obcego będąc za tą przezroczystą przesłoną, jak w kloszu. Zadziwiające odczucie… Poczułam się tak, jak musi się czuć Homiel, kiedy nas obserwuje… http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/06/03/zakazany-owoc/
- Ojciec mówi, że dzisiaj mieliśmy wyjechać, nie jutro …
- Nic się nie dzieje bez powodu na wyjazd. Od początku było tak ustalone.
- Warunki pogodowe i konsekwencje z nimi.
- Czy poczułaś zew do Warszawy ? Oczekuję mądrej odpowiedzi od ciebie.
- … Nie ulega wątpliwości, że w Warszawie jakoś mi bliżej do Ciebie Ojcze.
- Dlatego jedziecie dzisiaj.
- ….. A miały być warunki pogodowe … – przypominam sobie.
- Za dużo pamiętasz.
- Wszystkie odpowiedzi są prawidłowe.
- Widziałaś takie testy kiedyś ?
- … ??? … Zdarzają się, ale nie często – przyznaję po chwili zastanowienia.
Naszą radosną rozmowę przerywają kolejne wiadomości o powodzi.
- Płynie Wisła po polskiej krainie …
- Dopóki płynie, Polska nie zginie. Zapamiętaj !
- … ??? !!! …. Brzmi jak proroctwo …
- To nie koniec, druga część później.
Piotr zwalnia mimo, że na autostradzie znacznie mniej samochodów niż zwykle.
- Wczoraj się naoglądałem o wypadkach, będę jeździł wolniej …
- Trudno ci uwierzyć, ale Ja go kocham, wiesz Ola ?
- Wiem …. – uśmiecham się szeroko.
- Byłaś w Częstochowie ?
- … A to ważne było ? – spoważniałam.
- Dla ciebie chyba ważne, czy nie ? Bo się pogubiłem …
Czyli to nie przewidzenie, że „widziałam się” z Maryją … Ojciec potwierdza jeszcze raz, ponieważ wciąż nie byłam pewna.
Rozglądam się dookoła … Z prawej strony autostrady dostrzegam kawałek tęczy …. , po jakimś czasie kawałek tęczy widzę z lewej strony … Nagle …
- Ojcze ! Niesamowite !
- Wszędzie Ojca widzisz, fajne to jest .. Przynajmniej ty – … widzisz.
Nad autostradą pojawiła się w pełnej krasie, wyglądała przepięknie, wielka, kolorowa i trwała długo, majestatycznie. Stanęła nam na drodze, wjechaliśmy w nią …
- Brama.
Przypomniałam sobie o wizji napisanej w pewnym mailu, czytam ją Piotrowi na głos.
- Ojcze, a trawa, co ona tutaj oznacza ?
- A owieczki co jedzą ?
- … ??? … Trawę …
- Zbiory dla nich …
- Wow … Czyli jednak ta wizja jest prorocza … Owieczki, czyli ludzie – pomyślałam.
Rozmyślam o Boskich Rękach i reakcji ludzi na ich widok … Rozmyślam, że to kurcze niemożliwe tak dosłownie, no nie da rady tak dosłownie …
- Jak Ojcze weźmiesz Piotra, to nie wiem ….
- Jakoś sobie dam rade. Niech cię nie boli twoja rozczochrana.
- Przez bramę wjechałaś ?
- Hmm …., tak. Aaa …. To dlatego mieliśmy jechać dzisiaj … – doszło do mnie po chwili.
Dojechaliśmy do domu i pierwsze, co zauważyłam, to przemoczony sufit. Deszcz podczas naszej nieobecności musiał być bardzo intensywny. Piotr podchodzi do mnie, potrząsa ramionami, zbliża głowę do mojej głowy i mówi zmienionym głosem …
- Zmiany, zmiany !
- … Ale kiedy ?
- Zanim sufit spadnie ci na głowę.