22. 01. 23 r. Warszawa.
Wracamy PKP. Wizja podróży, która ma trwać długich 7 godzin sprawia, że muszę się psychicznie do tego przygotować. Pociąg zaczyna od Świnoujścia, więc podejrzewamy, że w przedziale sami raczej nie będziemy. I rzeczywiście. Przy oknie siedzi mężczyzna, naprzeciw śpi kobieta, leży skulona na całym siedzeniu. Na naszym siedzeniu. Nie wiem, co robić. Wygląda na tak zmęczoną, że szkoda mi ją budzić. Mężczyzna lekko ją szturcha, to jej mąż, jak się okazało. Kobieta ospale zwalnia nam miejsca.
Tak więc siadamy i jedziemy. Nie odzywamy się. Ani oni, ani my. Po kilku godzinach słyszę między nimi zdawkowe rozmowy. Okazuje się, że jadą aż ze Sztokholmu. Mężczyzna dla zabicia czasu bawi się swoim telefonem, w coś gra. Nie wiem w co, ale każdy „gol” wynagradzany jest specyficznym i głośnym brzmieniem dzwonka. Po kilkunastu razach każdy następny jest wyjątkowo denerwujący. Piotr, który próbował zasnąć, nie wytrzymał w końcu. Dość ostro upomniał pana, by to ściszył. Upomniał zbyt obcesowo jak na mój gust, co sprawiło, że zapadła w przedziale naprawdę ciężka atmosfera.
Kobieta w moim wieku siedziała po przekątnej, pod oknem, nie zwracała na mnie większej uwagi, ja za to przeciwnie. Nie wiem dlaczego mój wzrok ciągle się kierował na nią. Biła od niej wielka dobroć i mądrość … i jakaś tajemnica … Przed 15.00 przymknęłam oczy, na chwilę odpłynęłam w modlitwie. Gdy otworzyłam, ponownie zerknęłam na nią i co widzę ? Teraz ona ma przymknięte oczy, a w ręku różaniec. Modliła się szepcząc. Nie zwracała uwagi na młodego chłopaka, który wsiadł w międzyczasie i siedział tuż obok. Nie zwracała uwagi na nikogo, tylko się modliła. Ten widok bardzo mnie wzruszył. Otworzyła oczy, spojrzała prosto na mnie … Ja spojrzałam na jej różaniec, spojrzałam na nią i pokazałam
Znowu się mocno wzruszyłam. Odwróciłam głowę w stronę korytarza, bo łzy mi się polały na policzku. Ona to samo, odwróciła głowę w stronę okna i też się wzruszyła ze łzami. Było jakieś bezsłowne porozumienie między nami. Coś tak głębokiego nas dotknęło, że obie byłyśmy we łzach. Nie mogłam się opanować. Maaakabra … Ta obca kobieta stała się w tym jednym momencie bardzo mi bliska. Kosmiczna nić porozumienia. Pół godziny później, gdy zdążyłam już ochłonąć, wychodząc nachyliła się do mnie ….
- Bardzo dziękuję za ten piękny gest.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć, kiwnęłam tylko głową, oczywiście wzruszona.
Po kilkunastu minutach wyszliśmy oboje na korytarz, aby porozmawiać. Piotr, który wychodził na korytarz kilka razy już wcześniej, czegoś się dowiedział. Para małżeńska z naszego przedziału była częścią większej grupy, która wracała ze Sztokholmu. Miała miejscówki akurat w naszym przedziale, reszta grupy w przedziałach obok. Tamci mieli otwarte drzwi, głośno rozmawiali i siłą rzeczy Piotr co nie co się nasłuchał. Co się okazało …. Pani od różańca niedawno straciła syna. Był chory i przez rok walczył o przeżycie, nie udało się go uratować, a miał zaledwie 23 lata. Ona sama leczyła się u psychiatry także przez rok. Gdy tylko Piotr mi o tym powiedział …., ja znowu w bek … Baaaardzo się wzruszyłam … To była ta tajemnica ukryta w jej oczach.
Rozmawiamy już w domu …
- Ten gest z kciukiem …, to było spontaniczne. Tak chciałam jej pokazać, że robi super …
- To było jej potrzebne – Piotr.
- Dla ciebie też – …. do mnie.
- Ja nie chciałem tego faceta tak ostro potraktować … – Piotr się tłumaczy.
- Czemu to na mnie ciągle wypada ? I znowu będę ten zły …
- Ciągle trzeba cię uczyć – mam pretensje, nie musiał tak ostro.
- I on też musi się uczyć.
- No właśnie … W ogóle nie zwracał uwagi, że miał tak głośno ustawiony telefon, przeszkadzał innym.
- Czy ty byś grała tak głośno ?
- Nie …. – ponieważ przede wszystkim myślę o innych.
- Co się stało, że się tak wzruszyłam ? – nie mogę zrozumieć mojej reakcji.
- Spotkałaś cierpiącą bratnią duszę.
- Taaak … Przez ułamek sekundy zobaczyłam w jej oczach miłość do Boga, wiesz ?
- …. Czas się uspokoić.
- Wróci wiosna, wrócą ptaki, znów zakwitną pąki róż, lecz młodzieńcze lata nie powrócą nigdy już.
- To była niespodzianka.
-Mam dla ciebie niespodziankę – do Piotra. Już dostałem. -Nie myl z prezentem. https://rozmowyzniebem.pl/wp/2023/06/10/uzbroj-sie-w-cierpliwosc/
- I jak wolisz jeździć ?
- Autem.
- W trójkę lepiej.
- …….. – uśmiecham się. W pociągu nie ma szans na rozmowę, choć przeżycia czasami są przeogromne.
- Masz zachować te łzy na inne czasy.
- Jakie ? – pytam od razu, aby pogadać choć troszkę.
- Radości, a nie smutku.
- Choć nie były to łzy smutku, a wzruszenia.
- ……… – znowu się wzruszyłam, dawno nie byłam tak zmęczona ze wzruszenia.
- Jak podróż ?
- Zaskakująca.
- To dobra odpowiedź, czyli Ojcu znowu się udało …
- Jeśli można powiedzieć udało.
- Zauważ, że jechaliśmy już 6 godzin i stało się to na ostatnią właściwie chwilę. Tak działa Ojciec, na ostatnie chwile – zamyśliłam się.
- Ojcze, a jak oceniasz ten dzień ? – pytam.
- Meczący z dobrym akcentem.
- … Ten facet mnie wkurzył, w ogóle nie zwracał uwagi na pozostałych ! – Piotr się tłumaczy dalej.
- Gotowało się w tobie, ty byś tego nie zrobił.
- Właśnie !