Już niedługo.

14. 10. 21 r. Warszawa.

Do Szczecina wyjeżdżamy o 5 rano. Jest ciemno, oczy mi się kleją z niewyspania, trudno pisać, więc włączam nagrywanie. Na wszelki wypadek.

  • Mając tą wiedzę poteoretyzujmy.
  • Co byś zrobiła mając 17 lat i mając tą wiedzę ?… jaką mamy dzisiaj.
  • Przywitałabym Piotrusia z otwartymi ramionami – … a nie jak to było faktycznie.
  • I to jest mądra odpowiedź.

Uśmiecham się … Gdyby tylko człowiek wiedział … Czy nasze życie wyglądałoby inaczej ? Hmm … Wątpię.


Nasza rozmowa schodzi na temat Audi. Kiedy gruchnęła wieść, że jest do sprzedania, zgłosiło się sporo ludzi, a dzisiaj kompletna cisza. Auto stoi niesprzedane, bo raptem nikt go nie chce. Odsłon w internecie jest kilka tysięcy, a telefonów zero. Jak zaczarowane …

  • To może mam jeździć ? – Piotr już sam nie wie.
  • Nie po to dałem ci marsz żałobny.
  • Niech sobie stoi do właściwego momentu.
  • Już niedługo.
  • Ono by się nie psuło, gdyby nie musiałoby się psuć.
  • ……. – Piotr wzruszył ramionami, że się poddaje.
  • Dobra, jeszcze raz. Skąd wiesz, że jesteśmy już w samochodzie ? – pytam go o Pietę.
  • Bo mam bardzo trudną sytuację w firmie. To jest ten moment, kiedy jestem blisko krawężnika i mogę spaść.
Leżę na chodniku na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Niedaleko TVN. Jestem prawie nagi, mam na sobie tylko coś, co przykrywa mi co trzeba. A tak, to jestem nagi. Ty siedzisz też na chodniku, a ja leżę tak, że trzymasz moją głowę na nogach, cały czas mnie gładzisz po głowie, uspakajasz jakby. Byłem bardzo zmęczony, nie miałem siły na nic. Ale nagle wstajemy i idziemy do naszego audi, które stało też na tym samym chodniku. Samochód nie stał na ulicy, ale chodniku. Stał bardzo blisko wysokiego krawężnika. Wsiedliśmy i powoli ruszyliśmy. Musiałem bardzo uważać, aby nie spaść z tego krawężnika. Ledwo mi się udało odjechać. Powoli jechaliśmy po chodniku, nie wiem dokąd. I tyle … Nie wiem co to znaczy. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2021/12/27/w-swieto-maryjne-to-sie-stanie/ 
  • Piotr, ty masz cały czas ciężką sytuację w firmie – mówię przytomnie.
  • Ale nie aż tak trudną jak teraz. Takiej jeszcze nie miałem.
  • Chyba się mylisz.
  • Strasznie nie wierzy twoja kobieta w ciebie.
  • Wierzę.
  • Gdybyś wierzyła, to byś nie oponowała.
  • Od trzech lat słyszę, że mamy bardzo ciężką sytuację.
  • A teraz mamy naprawdę. Jakoś zrobię, że nie spadnę. Bardzo powoli przyglądałem się, czy spadnę.
  • Długo to trwało ?
  • Nie. Tak jakby było pokazane, że wyjeżdżam z tego miejsca lezącego.
  • Leżałeś na tym chodniku, taki zmaltretowany i wstałeś. Ale przecież w naszym życiu nic się nie zmieniło, abyś wstał. Rozumiesz o co mi chodzi ? Nie było czegoś takiego co byś wstał w tej wizji.
  • Wstałem niespodziewanie i wsiadłem do auta.
  • Wskaż mi jakiś moment w naszym życiu, który by to spowodowało.
  • Nie wiem.
  • No właśnie.
  • Bardziej intuicyjne ci odpowiadam na to.
  • Dlatego mam wątpliwości. Nic takiego się nie stało, żebyś wstał.
  • Możesz mieć racje. Mówię ci to intuicyjnie.
  • Rozumiem, rozumiem … Wiesz jak to z tymi wizjami jest. Homiel, mam rację ?
  • …….. – cisza
  • Wczoraj tak żałowałam, że nie nagrywam, a Ojciec mówił takie ważne rzeczy.
  • Powiedz, kiedy nie mówię ważnych ?
  • No właśnie, to jest dylemat, bo co ja mam robić ?
  • Faktycznie masz dylemat.
  • ……… – poczułam nutkę ironii.
  • Czuję zapach tęsknoty.
  • ???!!! Jak ty to czujesz ? – zaciekawił mnie.
  • Czuję z domu, pracy …
  • ??? Aaaa…. A mógłbyś się dopytać, bo czułam kwiaty …
  • Czułaś fiolki.
  • A skąd wiesz ?
  • Fiołki słyszę.
  • A co to ? Nie wolno się dosiąść ? Pisałaś, że rezerwacja ?
  • ……. – roześmiałam się szczęśliwa, że mi się nie przewidziało.
  • W przeciwieństwie do twojego męża Ja inne zapachy wydzielam.
  • … Wiesz jakie to było mocne ?!!! Nie czułeś ?!!! – dziwię się, bo niemożliwe, by nie było czuć.
  • Wiesz jakie to było mocne ?!!! Jakbym byłam w tubie pełnej zapachu !
  • Następnym razem będę się awizować, czy mogę się dosiąść.
  • …Ale to był o niesamowite ! Intensywne ! Kurka wodna … ! Ale to jest … – zabrakło mi słów.
  • Wooow … Wiesz co… Takie rzeczy namacalne, takie jak to „Oluś”…. No przecież … Niesamowite. Fiołki, ja nie wiem jak pachną fiołki.
  • Fiołki alpejskie.
  • Tak ??? Hmmm … Coś niesamowitego …
  • Jeśli ty czujesz tęsknotę, to czujesz przyszłość twoich ludzi.
  • Tak.
  • A jak to jest …. ?
  • Nagrywasz to ? Co ze mnie robisz cwaniaczku ! Ktoś mi zwrócił uwagę delikatnie, że zadajesz pytania jak w szkole.
  • Aaaaa … Nie gramy w tej samej drużynie – śmieję się żaląc się do Homiela.
  • Dalej nagrywa !
  • Ale ty jesteś Homiel.
  • Lojalność !

6 przemyśleń nt. „Już niedługo.”

  1. … Lojalność !
    No i dalszy ciąg patosu, niejako kontynuacja zdarzeń po rewelacjach łamiących skostniałość Pisma Świętego ST
    które poniekąd podważyłem jak i tym Aniele co zawracał i tak też sobie żartobliwie myślę, że trzy Anioły Taty na
    kupie, to widać jest już za dużo, co wcale (te moje przemyślenie) nie wytrąciło niczego z obranego kierunku i pędu, bo wątek poszedł sobie jeszcze dalej. Pytałem czy mam to napisać, bo niechętnie w takie wynalazki wchodzę, ale tak, mam napisać.
    To po kolei.
    No bo jak wyglądają te moje upewnienia okazywane mi przez Tatę. No tak jak już wiele razy to bywało.
    Tato mówi do mnie zdarzeniami, słowami, słowami innych ludzi, anomaliami które nie mają prawa mieć miejsca, po przez przyrodę, ale też czasem wygląda to inaczej, po prostu posługuje się mną. Niby ze mnie to wszystko wychodzi i ja tak to odczuwam, ale potem dostrzegam wielką głębię zdarzeń stanowiących zintegrowaną całość i zastanawiam się, jak to wszystko mogło się tak właśnie poukładać.
    Ale to już jest ta wyższa matematyka Taty.
    Do rzeczy.
    Kończę spacer i pytam, Tato, czy na pewno o tym napisać, bo to takie dwuznaczne było …

    Zmachałem się po 6.5 kilometra deptania a usiąść nie ma jak za bardzo, bo śniegiem sypnęło i ławki mokre są, niektóre tylko podczas spaceru nadawały się do delikatnego klapnięcia, a tam gdzie wtedy byłem, mokrucha była w przeciwieństwie do posucha. No to sobie tylko przystanąłem.
    Stoję chwilkę, dycham, a obok mnie głową w dół przysiadł sobie taki ptaszek kowalik, coś tam podziobał, poskakał sobie i w ogóle się mnie nie bał, a był na drzewie które było oddalone z metr ode mnie, co raczej, taka odwaga dziko żyjącego ptaka w naturze się nie zdarza.
    No to wiedziałem że czas na mój ruch.
    Mówię w myśli, Tato, jeżeli mam to zamieścić na blogu to odpowiedz mi ale tak definitywnie…, i niech ten ptaszek co zaśpiewa … i ptaszek nie przejmując się bliskością ze mną, zaczął pięknie ćwierkać.
    No więc w taki sposób klamka zapadła i opisuję co się podziało.
    Byłem na porannej mszy 1 kwietnia, dużo „luda” się zeszło, dzieci dużo, organista przyszedł, jakaś pani w pięknym profesjonalnym wokalu śpiewała prowadząc część śpiewaną mszy, fajnie tam mi wtedy było.
    Zwykle, jak jest dużo ludzi to czuję się taki rozpraszany a wtedy tam było zacnie, tak właśnie jak lubię.
    Miałem łączność z Chrystusem, bo czuję to takim wewnętrznym spokojem, pogodą ducha, satysfakcją.
    Tę bliskość można porównać do sytuacji, kiedy czujemy miłość bliskiej Nam osoby do Nas, jak na przykład mąż czuje „fluidy” kochającej go żony, tworzy się wtedy taka przyjemna relacja w byciu przy ukochanej osobie.
    No i tak wtedy tam było.
    I co takiego tam się wydarzyło.
    Podczas mszy, przed samą komunią, kiedy wszyscy już klęczą i są skupieni a kapłan mówi: Oto Baranek Boży który gładzi grzechy świata, błogosławieni którzy zostali wezwani na jego ucztę …
    W tej właśnie podniosłej chwili, gdzie Każdy z Nas, ma coś do powiedzenia, Niebianom, Mamie czy Tacie w Niebie, w tej właśnie ciszy, otworzyły się nagle, samoistnie, energicznie i całkowicie na oścież, drzwiczki z konfesjonału opodal którego klęczałem, tam też zawsze, o ile jest wolne, mam swoje ulubione miejsce.
    Na ostatniej ławce z tyłu w kościele.
    Tylko paru ludzi to widziało, Ci którzy znajdowali się obok mnie, jak i oczywiście kapłani, celebrujący tę mszę.
    Wyglądało to tak, jakby Ktoś …, wyszedł szybko z konfesjonału zapominając zamknąć drzwiczki i udał się śpiesznie, wprost do ołtarza …,
    A drzwiczki otwarte i straszą bezładem,
    Tak niespodziewane to było, że nie namyślając się, energicznie wstałem z klęczek, zamknąłem delikatnie ten konfesjonał i wróciłem z powrotem zagłębiając się w sobie.
    Tak też teraz sobie myślę, czyżby kolejne uwierzytelnienia mnie wobec kapłanów Świętej Rodziny, bo kilka już takich anomalii przerobiłem w kościele związanych z moją osobą. No, po coś to komuś zostało okazane.
    Myślę że kamfboża na śląsku przybierze niedługo na sile … bo Tata się widać rozkręca.
    … dziwne komunie święte, drugi Anioł, trzeci, jednak rezygnujący ze swojej obecności, ptaszek, konfesjonał a
    wcześniej wiele innych, ale dotyczących tylko wyłącznie mnie.
    Powiem tyle, coś na pewno się szykuje i cieszmy się Wszyscy z tego, bo ja, jak i Każdy z Nas tutaj obecnych na blogu, tych aktywnych i tych biernych, mamy do wypełnienia jakąś swoją, indywidualną rolę, w tym spektaklu Taty.

    p.s. zawsze, absolutnie zawsze na anomalie które wydarzają się w Naszym życiu jest przyziemna alternatywa takiej interpretacji, ale też i w ogóle, wszystko co nas w życiu spotyka możemy dowolnie sobie wytłumaczyć byle tylko Nam to pasuje, bo wtedy nie ma sprzeczności w wewnętrznym potencjalnym konflikcie Naszej logiki.
    Nasz interpretator świata który Wszyscy mamy w mózgu wszystko Nam wytłumaczy po swojemu, dzieje się tak ponieważ inaczej, po prostu zwariowalibyśmy.
    Wracając do meritum sprawy, to ten konfesjonał pod wpływem drgań w kościele mógł się sam otworzyć, w prawdzie nie zrobił tego od kilku ładnych lat, ale wtedy właśnie tak mógł się zachować. Powiem tutaj więcej, jak przywykniemy już do takich sytuacji i nie będą robić już one na nas większego
    wrażenia, zaczną się takie rzeczy, że wywalą cały ten Nasz poukładany świat do góry nogami i dopiero wtedy
    będziemy ready, na niemożliwe w Naszym życiu.
    Piszę to, bazując na własnym doświadczaniu tej rzeczywistości. To się w takim normalnym baniaku, bez gimnastyki zdarzeń nie zmieści, baniak musi być elastyczny, naciągnięty i otwarty na miłość Taty jak i zogniskowany na miłości do Taty.
    Wtedy własnie taki baniak jest gotowy na niemożliwe.
    Wtedy też niech muzyka gra, niech się dzieje i niech przez cały ten czas, ten proces eskaluje … bo jest to wielka frajda.
    Po strachu, bojaźni, szarpaniu się ze sobą i po oderwaniu się od okupanta władającym tym matriksem (noc duszy i czasem kontynuacja tego w depresji), wreszcie wolność.
    WOLNOŚĆ dzieci Taty, wszystkich JEGO kochających GO dzieci.
    Oraz radość z dobrze wypełnianej misji.
    … HONOR, MOC I CHWAŁA !

    1. „Kiedy samotny wędrowiec przebiega odległy kraj, jest mu niekiedy przykro, że nigdzie nie widzi przyjaznego spojrzenia, że przebywa drogę jak gdyby pośród umarłych. Ja jestem tym Wędrowcem, kiedy żadna myśl o Mnie nie przenika waszych dusz, kiedy wasze dusze są zamknięte i bez życia. Jednak wzywam was przez wydarzenia, okoliczności. Mówi się wtedy: ‚To przypadek’. Któż powie: ‚To On'”.”
      „On i ja” G.Bossis

      Może to sam Jezus wyszedł z konfesjonału na ołtarz by jednocześnie Siebie rozdawać i być rozdawanym..
      To ten „tajemny kod” zrozumiały tylko dla tych dwojga: Jego i niepowtarzalnej jakby jedynej na świecie duszy.

      „A Ja co rano zmieniam moje krajobrazy, by odnowić wasze serca. Czy masz tak zręcznego dostawcę, który do tego stopnia starałby się ci przypodobać? Czy masz kogoś, kto by kształtował chmury tak, jak lubisz? Masz inżyniera, który sprawia, że wezbrany nurt rzeki podpływa aż pod twój taras? Jaki to kupiec umieścił ptaki na twoich drzewach? I tyle motyli dokoła twych kwiatów? A dziś rano, czy to fabryka tiulu rozpostarła wstęgę z mgły, która jak gaza podzieliła wyspę na dwa piętra? Jaka to ręka z takim wdziękiem odrywa pożółkłe liście twoich lip, podczas gdy długie rzędy truskawek dają ci obietnicę przyszłego zbioru. Otwórz szeroko oczy i spójrz na Miłość. To Ona przechodzi”.” „On i ja” G.Bossis 04.10.1948

      „Fiołki słyszę.
      A co to ? Nie wolno się dosiąść ? Pisałaś, że rezerwacja ?”

      To jeden z zapachów Ojca.. O mój Boże.. a ja jako dziecko uwielbiałam fiołki, to były moje ulubione kwiaty, wywoływały we mnie jakąś dziwną, niezrozumiałą tęsknotę.

      „Osmogeneza to zdolność wydzielania przyjemnego zapachu przez śmiertelnego człowieka. Dar ten, jak wszystkie charyzmaty, pochodzi od Ducha Świętego. To definicja powierzchowna, bowiem naprawdę osmogeneza obejmuje również władzę nad zapachem.
      Najbardziej znanym i spektakularnym przykładem osmogenezy są fiołki i zapach Ojca Pio.
      https://nezdeluxe.pl/2013/04/osmogeneza-zapachowy-dar-ducha-swietego.html

      1. Osmogeneza to zdolność wydzielania przyjemnego zapachu przez śmiertelnego człowieka. Dar ten, jak wszystkie charyzmaty, pochodzi od Ducha Świętego. To definicja powierzchowna, bowiem naprawdę osmogeneza obejmuje również władzę nad zapachem.

        To bardzo ciekawe zjawisko też pod względem technicznym. Jak to możliwe, że w tłumie jest wyczuwalny zapach tylko przez jedną osobę ?
        A poza tym przypominam sobie także sytuacje, gdy przed pojawieniem się gacka czuliśmy wyraźnie zapach siarki, stęchłego jajka.
        I pytanie w takim razie, czy ten zapach to też od Ducha Świętego ? Czy Duch ŚW. dopuszcza do tego gacka, czy to gacek ma taką możliwość …

        1. „przed pojawieniem się gacka czuliśmy wyraźnie zapach siarki, stęchłego jajka.
          I pytanie w takim razie, czy ten zapach to też od Ducha Świętego ? Czy Duch ŚW. dopuszcza do tego gacka, czy to gacek ma taką możliwość …”

          Po spowiedzi generalnej ksiądz mi pożyczył relikwie Ojca Pio. Postawiłam go w salonie. W sobotę do męża przyszedł kolega na wódkę, więc kazał mi wynieść Ojca Pio. Zawsze w sobotę dokładnie sprzątam cały dom, łącznie z myciem podłóg. Wieczorem po sprzątaniu wyniosłam relikwie do sypialni i postawiłam na toaletce. Od tego momentu zaczęło tam śmierdzieć. To był smród starej, brudnej szmaty. Tak jakbym podłogę umyła taką starą zleżałą, zatęchłą szmatą ale śmierdziało tylko w sypialni. I wszyscy w domu to czuli jak wchodzili do tego pokoju. Nie mogłam znaleźć przyczyny tego smrodu, aż w końcu zorientowałam się, że może Ojciec Pio chce mi przez to coś powiedzieć. W szufladzie w toaletce trzymałam stare listy od przyjaciółki z liceum ( słuchała m.in. M.Manson, ogólnie ten styl ), która pisała w nich do mnie pod pseudonimem Lucy Fear..
          Wywaliłam wszystkie te listy i przestało śmierdzieć.
          W tym wypadku O.Pio dokończył moje oczyszczanie.
          Dodam, że O.Pio dużo wcześniej oczyścił mnie z astrologii, gdy trafiłam na jego horoskop..i też wywaliłam dzięki niemu wszystkie książki na ten temat.

Możliwość komentowania jest wyłączona.