Patrz im w oczy, twarz i serce.

06. 10. 17 r. Warszawa. (część I).

Wczoraj zaczęło nam wylewać z rury łazienkowej, więc zamówiliśmy ekipę do przepychania rur. Przyjechali panowie z Grójca, rozwalili prysznic i uciekli. Jakbym uczestniczyła w reality show „Usterka”. Widząc niegdyś białą łazienkę, która stała się raptem czarna nie mogłam przestać się śmiać. Powinnam być wściekła, ale dziękowałam za ten problem Bogu, bo Piotr znalazł w ten sposób ujście na swoje stresy. Musiał zająć się łazienką, a miał nieprzespaną noc z powodu odwiedzin gacka. Próbował go odruchowo kopnąć w tyłek (brzmi to absurdalnie ), ale strącając lampę stojącą obok na stoliku narobił przy tym takiego rabanu, że pewnie obudził wszystkich sąsiadów. W tej głuchej ciszy hałas musiał być niebotyczny. Mnie to nie zaskoczyło, ponieważ obudziłam się znacznie wcześniej czując wyraźnie czyjąś obecność, kogoś bardzo dużego. Do tego usłyszałam dziwne pomruki, szepty. Nastawiłam uszy, aby rozumieć lepiej, ale słowa w dziwnym języku nie dały szansy na ich zrozumienie. Wiedziałam, że ten ktoś w pokoju ewidentnie jest, a kiedy zaczęłam już wątpić hałas u Piotra tylko mnie w tym utwierdził. Mnie się udało zasnąć, ale on już był na baczność do samego rana.

Dzisiaj z racji pojawienia się ekipy fachowców przyszedł do domu znacznie wcześniej i był naprawdę w kiepskim stanie. Wtulił głowę w ramiona i zaczął prawie płakać. Powiedział, że ma naciski na głowę z samobójstwem, że atakuje swoich ludzi, że chodzi wściekły i generalnie nie panuje nad sobą.

Dziękowałam za tą awarię łazienkową, bo głowę skierował na inny problem. Jedna ekipa wyszła, przyszła następna godzinę później. Ci, to chociaż się starali, ale niczego nie naprawili. Jest gorzej niż było. Siedliśmy wieczorem na kanapie i razem zaczęliśmy się śmiać. Wiedziałam, że Piotr powinien tym razem spać jak zabity, ale dla pewności w duchu poprosiłam Ojca, by mu ściągnął z barków chociaż część tego ciężaru.

Dzisiaj rano wstał rześki i radosny, wyszedł do kościoła „jak nowy”. Spotkaliśmy się 2 godziny później na kawie i z przyjemnością obserwowałam go jak idzie uśmiechnięty.

  • Ale się czuję! Jakbym stracił pół tony z tony ciężarów!
  • ??? – czyżby Bóg Ojciec wysłuchał mojej prośby? To byłoby zbyt piękne…
  • …….. – Piotr siedział naprzeciwko i zaczął w pewnym momencie pocierać mocno czoło.
  • Jestem nienormalny… Rozmawiam z tobą i widzę twój mózg. Dwie twoje półkule połączone w środku, za dużo widzę naraz….
  • …….. – ciągle pociera czoło
  • A teraz Homiel pokazał mi ludzi. Uciął ich w połowie, pokazał mi, że mam patrzyć na ludzi od splotu słonecznego wzwyż, reszta jest nieistotna.
  • No jasne! Ciągle oceniasz ludzi po wyglądzie – śmieję się.

  • Reszta cię nie interesuje. Wszyscy mają to samo po to, żeby żyć.
  • Patrz im w oczy, twarz i serce.
  • Hm… To ciekawe…. – przyznałam Mu rację. Nie od razu zrozumiałam intencję Homiela. Fizjologia człowieka jest wszędzie taka sama, różni nas dusza, rozum i serce. W gruncie rzeczy, niezależnie od rasy, koloru, miejsca urodzenia wszyscy na tej planecie jesteśmy tacy sami.
  • Homiel ciągle mnie uczy… Mój nauczyciel – Piotr się zamyślił.
  • Szkoda, że Mój nauczyciel mi nie pokazuje gdzie robię błędy podczas pisania – westchnęłam.
  • Twoja intuicja to My. Twój Nauczyciel cię koryguje.

Znowu musiałam przyznać rację. Podczas pisania, a zdarzyło się to już wielokrotnie, miałam uczucie, że ktoś mi dyktuje co mam pisać. Mało tego, nawet na drugi dzień widzę przed oczami te obszary tekstu, w których zrobiłam błąd. I dlatego nigdy tego nie lekceważę takich znaków.

  • Pan Bóg moim pasterzem – Piotr.
  • A ty Moim owczarkiem, pilnujesz tu owiec.
  • Jasny gwint… – pomyślałam – To z Ojcem rozmawiamy. 
  • Zobaczyłem białego psa, który nagania owce na zieloną trawkę…
  • Hmm … Bo tak właśnie jest, naprowadzasz ludzi na Niebo.

Dostałam ciekawy mail o Izy.

Zapytałam syna jaki Jest Pan Bóg, to wtedy rozłożył ręce i z uśmiechem potwierdził, że fajny. Zapytałam jak Pan Bóg wyglądał i powiedział mi że tak jak na Obrazie Jezusa Miłosiernego, który posiadamy; „ale on nie był na Obrazie, ale był prawdziwy”. Tak mu się śniło. Zadałam mu pytanie czy Pan Bóg coś mówił i czy coś robił, ale nie chciał nic więcej powiedzieć. Potem na oknie  stanął na parapecie i chuchnął tak, że mały kawałek szyby zaparował i wtedy zrobił znak X, zupełnie tak jak na zdjęciach, które mi Pani wcześniej wysłała. W pierwszej chwili chciałam go przyprowadzić do porządku, że nie piszemy na oknie, ale jak to zobaczyłam od razu zamilkłam!


Kupiłam dzisiaj „Egzorcystę”, by dokładnie przeczytać o Lutrze. Zwróciłam uwagę na to;

  • Jeśli to ja faktycznie, to wcale mnie to nie dziwi, też tak bym zrobił – Piotr zaczął się śmiać.
  • To wcale nie jest śmieszne. Przypomina to historię Henryka VIII, który, dla za przeproszeniem „dupy”, rozwalił kościół katolicki w Anglii. Watykan nie chciał się zgodzić na rozwód, więc stworzył nowy Kościół i mamy teraz co mamy – ściągam Piotra na ziemię, bo cieszył się lekko za bardzo.
  • Homiel, czy protestantyzm….
  • To grzech... słyszę… grzech.
  • jest zły? Dlaczego? – dokończyłam zdanie.
  • Przeczytaj ich tezy. Znajdziesz tam pełno przyzwoleń obrobionych przez diabła.
  • Wow… W protestantyzmie kobieta może prowadzić msze… to złe?
  • Gospodarz jest jeden. Kobieta dana jest do pomocy.
  • No to się babom to nie spodoba…  – robię wielkie oczy i już widzę wrzask tych, co będą kiedyś ewentualnie to czytać.
  • A czy małżeństwo księży jest złe?
  • Oddać cesarzowi co cesarskie, Bogu co Boskie.
  • Jeżeli te 10% jest Boga, niech będzie Boskie.
  • Nie można być na 100 % Boga – … i być w małżeństwie. Jak się ma rodzinę, to i inne życie.
  • Czy Chrystus miał dzieci?
  • Nie wierz w to. Będą wszystko mówić, by swoje prawa wprowadzać.
  • Ale miał żonę, ukochaną?
  • Ukochana, a żona to dwie różne sprawy.
  • Na to wszystko Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus przychodzi w chwale.
  • Wow… – wykład stulecia… To zdecydowanie słowa samego Ojca.


Dopisane 08. 06. 2018 r.

  • Ukochana, a żona to dwie różne sprawysiłą rzeczy powinnam na chwilę wrócić do kwestii Marii Magdaleny. Co do tej pory o Magdalenie Homiel mówił; 
-Oglądając film spytałam Homiela oczywiście o Marię Magdalenę. Kim ona faktycznie była dla Chrystusa? Tyle narosło wokół niej sprzecznych informacji… 
-Najbliższa Mu osoba. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/08/15/maria-magdalena/ 
-Czy to prawda, że Maria Magdalena wyemigrowała po śmierci Jezusa? 
-A to się rozpędzasz. Co robisz w wielkim żalu?…….. – zaskoczył mnie, bo zrozumiałam, że w żalu, czyli po śmierci kogoś bliskiego. Musiałam się głębiej zastanowić. Co zrobiłabym na jej miejscu w tamtym czasie i w tamtych warunkach. Albo pozostaję albo odchodzę… To co ona zrobiła?
-Nie wyjechała, nie została.……. !!!???
-Nie wyjechała, nie została… co to znaczy?
-Odeszła. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/05/19/pan-bog-na-ciebie-juz-czeka/
-Czyż tak wielu jest to znaczy, że mają racje? Tak wielu się myli. 
-Homiel, oglądałam film dokumentalny o zmartwychwstaniu i pokazano, że do grobu przyszli dwaj apostołowie. To w końcu jak było, dwaj apostołowie, czy Magdalena? 
-Pomyśl… Kto idzie za swoim ukochanym?
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/06/23/nie-martwcie-sie-ja-tez-zwatpilem-a-ojciec-jest-przepiekny/ 
Pisałam na blogu Marii Magdalenie, zgłębiłam temat, tak jak kazał wcześniej mi Homiel. Miałam jednak ciągle wielkie wątpliwości. 
-Była żoną Jezusa, czy nie? 
-Była tą, z którą żył. 
-Ale czy była żoną? 
-Poślubiona, ale nie w takim sensie jak rozumiesz. 
-Dlaczego? 
-Był synem człowieczym. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/05/12/jam-jest-ten-ktory-jestem/
-Był człowiekiem, ale przede wszystkim synem Ojca. Chciał być jeszcze bardziej ludzki, nie chciał się niczym wyróżniać od zwykłego człowieka, a z drugiej strony czynił cuda. Chciał być jak wszyscy inni, ale chciał by poszli za Nim. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/08/20/czy-chrystus-byl-celibatariuszem/ 
-A czy uznaje Marię Magdalenę? Ale odpowiedział…. Może Homielowi chodziło o to, że zrobiono z niej nawróconą ladacznicę, którą w istocie nie była? Nie była też apostołem, jak powiedział Homiel, a jednak towarzyszyła Chrystusowi w najważniejszych momentach w życiu. Spytałam dlaczego Jezus miał ją przy sobie; 
-Był synem człowieczym. 
Co sugeruje Homiel? Jako człowiek czyż nie mógł mieć przy sobie kobiety, którą… kochał? Z dalszych rozmów wynikało, że miała Ona duży wpływ na jego decyzję. I wtedy nabrałam pewnych podejrzeń, czy Ona również czasami nie pochodziła z Góry… 
-Była z ogrodu Ojca. 
Oczy mi się otworzyły z wrażenia, bo w pewnym momencie coś zrozumiałam. Bóg Ojciec wysyła Swojego Syna na wielką misję, do zrealizowania wielkiego planu i otacza go wybranymi ludźmi, którzy mają Mu w tym pomóc. Nie zdziwiłabym się, gdyby każdy z apostołów i każdy, kto przyczynił się do chwały Boga (choćby nawet wskrzeszony Łazarz) pochodził z „ogrodu Ojca”. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/08/17/metatron/
-Kim była Maria Magdalena? 
-Jedna ze zbawionych dusz. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/06/20/anioly-nawet-nie-zdajesz-sobie-sprawy-jak-blisko-sa-natury-ludzkiej/ 

Jak widać wielokrotnie pytałam o Maryję Magdalenę. Nigdy nie padło jednoznacznie stwierdzenie, że była żoną Chrystusa w takim sensie, jak rozumiemy to obecnie. Czyli z zawartym małżeństwem przed kapłanem i ewentualnie podpisanym formalnym dokumentem. Była tą, z którą żył. Poślubiona, ale nie w takim sensie jak rozumiesz. Co to więc znaczy? 

Po pierwsze; powiedzmy sobie szczerze, gdyby faktycznie Jezus był żonaty w takim sensie jak to rozumiemy dzisiaj, na pewno apostołowie o tym by wspomnieli. Przecież dla ówczesnego Hebrajczyka nie było to żadne tabu. Zawierano śluby w bardzo młodym wieku i rzadkością byli ci, którzy żonaci nie byli.

Po drugie; za czasów Jezusa i wcześniej zawieranie ślubów było dość skomplikowanie; Zawieranie małżeństwa było rozłożone w czasie i miało dwa etapy: kidduszin oraz nissuin. Kontrakt małżeński, zwany kidduszin, był pierwszym i z pozycji prawa najważniejszym elementem ceremonii małżeńskiej. Obejmował pertraktacje z rodzicami co do moharu (wynagrodzenia czy darów dla rodziny wybranki), oraz piękną ceremonię pod ślubnym baldachimem (tzw. chuppą). Samo wesele trwało nawet do dwóch tygodni. https://depot.ceon.pl/bitstream/handle/123456789/3144/Malzenstwo_i_zaslubiny_w_Biblii_Marcin_Majewski.pdf?sequence=1

Jeśli faktycznie Jezus byłby formalnie żonaty, czy to możliwe, że żaden z apostołów o tym by nie wspomniał? Jezus poznał Magdalenę już jako nauczyciel. Czy naprawdę żaden z apostołów nie wspomniałby o ślubie, weselu, które było sporym wydarzeniem w społeczności hebrajskiej w tamtym rejonie i w tamtym czasie? Jan napisał o weselu w Kanie, a nie wspomniałby o weselu Jezusa? Słowa Ewangelii według świętego Jana; W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów…. Wydaje się to po prostu niemożliwe.

Po trzecie; w relacji z ukrzyżowania Chrystusa padają z ust Jezusa ważne słowa;

Niewiasto, oto twój syn; oto twoja matka; Jezus, zobaczywszy matkę i ucznia, którego miłował, mówi do matki: „Niewiasto, oto twój syn”. Potem mówi uczniowi: „Oto twoja matka”. I od tej chwili uczeń wziął ją do siebie. Jezus powierza swoją matkę w opiekę ucznia, którego miłował (tradycyjnie Jan Ewangelista). Kościół katolicki interpretuje te słowa w znaczeniu, że Jezus był jedynakiem, albowiem gdyby Maria miała dzieci, nie potrzebowałaby opieki od kogoś „z zewnątrz’. Protestanci odrzucają tę interpretację, gdyż uważają, że bracia Jezusa nie wierzyli, że jest on Mesjaszem.

Przy ukrzyżowaniu Jezusa była także i Magdalena. Gdyby faktycznie była Jego formalną żoną dlaczego powierzył opiece tylko Swoją mamę? Tym bardziej, że los wdów w tamtym okresie był godny pożałowania?

Opowiadania ewangelijne dowodzą wrażli­wości Jezusa na ciężki los wdów: przywrócił do życia „jedynego syna” wdowy z Nain (Łk 7,11-17); oznajmił uczniom, że dwa miedziane pieniążki ofiarowane przez ubogą wdowę mają większą wartość niż bogate datki, które bogacze wrzucali do skarbony świątyni; dał w ten sposób do zrozumienia, że część majętności czy bogactwa pochodzi z objadania „do­mów wdów” (Mk 12,38-44). We wczesnym Kościele wdowy były otoczone opieką i podejmowano kroki w celu zapew­nienia równego rozdziału żywności (Dz 6,1-6). Autor 1Tm kładł nacisk na sprawiedliwe i sku­teczne dysponowanie ograniczonymi fundu­szami, tak by można było przyjść z pomocą „tym, które rzeczywiście są wdowami”, czyli znajdującym się w ubóstwie i prawdziwie samotnym (1Tm 5,3-16). Rodziny miały zatem obowiązek troszczenia się o swoich członków, w tym o wdowy (5,3-4.16); określono także zasady wyboru wdów, które mogły być wciągane „do spisu” (5,9-15). Wzmianka o wciąganiu do spisu zakłada, że istniał stan wdów, które poświęcały się modlitwie wstawienniczej i świadczeniu specjalnych posług na rzecz Kościoła. Pisarze z II w., Ignacy Antiocheński (Smyr. 13,1) oraz Polikarp (Phil. 4,3), potwierdzają, że taki stan lub posługa istniały w ich czasach. Ten stan wdów połączył się następnie ze stanem diakonis.(za: EB) https://biblia.wiara.pl/slownik/67ea4.Slownik-biblijny/slowo/WDOWA

Wniosek? Ukochana, a żona to dwie różne sprawy.

 

Nie oglądaj się do tyłu. Zostaw to.

04. 10. 17 r. Warszawa.

Rozmawialiśmy o Izabeli. Jej sytuacja wydaje się tak skomplikowana, że czujemy się bezradni. Piotr poprzez egzorcyzmy próbuje jej pomóc, ale czy faktycznie to jej pomaga?

  • A może my jej szkodzimy? – zaczął mieć wątpliwości.
  • Nawet tak nie myśl. Nie po to Pan Bóg przysłał ją do ciebie.
  • Bóg ją wybrał… to jest coś! – zamyślam się nad planem Ojca.
  • Szkoda, że nie możesz znać wszystkiego.
  • Są kwiaty, o których się nie mówi, a których zapach jest tak mocny.
  • Nieznane dla ludzi, ale znane dla Kogoś innego, ciche.
  • Kiedyś będzie ci to dane wiedzieć, nie będziesz mogła w to uwierzyć i będziesz bardzo mocno płakać i to cię uśpi…
  • …….. – ciarki mnie przeszły. Nie myślę jeszcze o swojej śmierci, ale może czas zacząć?
  • Zobaczyłem jak ręka cię wyciąga z tego świata…
  • No pięknie… Czyli dowiem się na koniec – poczułam się dość nieswojo.
  • …….
  • Ważne, że z nią jest lepiej. Kiedy się modlę tworzę nad nią tubę. Wymieniam wszystkie osoby, które chronię po imieniu. Izę biorę na koniec, a powinienem na początek.
  • Ważne, że to robisz. Kolejność nie ma znaczenia. Ważne, że ją z imienia wymieniasz.

Imię, które jest jak znamię, pieczęć, wizytówka i w Niebie znaczy coś więcej, ponieważ określa zakres uprawnień, obowiązków, odpowiedzialności. Z doświadczeń egzorcystów wynika jasno, że tylko poznanie imienia demona / diabła, czyli poznanie przeciwnika sprawia, że dane egzorcyzmy są udane, czy też nie. To tak jakby opadła kurtyna i wszystko stało się jasne. Wróg już nie jest nieznany, ale staje się konkretny. Już nie walczymy na oślep, ale uderzamy bardzo celnie. Ta sama zasada dotyczy także ludzi, których chcemy uzdrawiać i ochraniać. Ta sama zasada dotyczy także modlitwy. Dlaczego? Bo wszystko jest energią. Kiedy wysyłamy strumień energii ona musi być skierowana do konkretnego celu, a nie rozproszona gdzieś tam w nicość. Nie ma więc sensu modlić się do „wszystkich świętych” i walczyć z „wszystkimi diabłami”. Daremny trud.

  • To wszystko co się dzieje… jest nienormalne – Piotr rozbrajająco szczerze.
  • I z Ojcem się nie dyskutuje, tylko wykonuje.
  • ……. – spojrzałam na niego z politowaniem, bo nie dyskutuje się tylko z jednym, tym z dołu.
  • Oj, Mały… a On tak lubi z tobą rozmawiać.
  • … ! – no właśnie, dawno to zauważyłam. Teraz też przecież rozmawiamy z Ojcem!
  • Niedługo wszystkie twoje wątpliwości, jakie miałeś zostaną rozwiane.

Wróciłam do domu, włączam komputer… i widzę to…

Oparłam się z wrażenia o krzesło. „Luter i kościół, grzech podziału chrześcijan” i to w miesięczniku „Egzorcysta”, który czytam „zawodowo”. Patrzę i patrzę na to… Przypadek? Przecież o tym wczoraj rozmawialiśmy! Czekam niecierpliwie na powrót Piotra i kiedy tylko wchodzi w drzwi domu zaciągam go na siłę przed komputer.

  • Widzisz to?!
  • ……. – spojrzał z zaciekawieniem, ale na krótko. Kompletnie nie zrobiło to na nim wrażenia.
  • Homiel, czy to znak z tą okładką? – pytam więc konkretnie.
  • Wierzę w potęgę twojej intuicji i nie ma przypadków w twoim przypadku.
  • …….. – ręce mi opadły, bo już zaczęłam coś podejrzewać.

Piotr zajął się swoimi sprawami, a ja Lutrem. Im dłużej, tym więcej miałam podejrzeń. W mojej głowie świtało pewne pytanie, ale bałam się je po prostu zadać. W końcu nie wytrzymałam…

  • Homiel, czy Piotr może być Lutrem? – spytałam wprost.
  • Nie może, a był. Zresztą Marcinem.
  • ???!!! Jesus Christi !!!…  – wyrwało mi się.

Oboje dosłownie zamarliśmy. Piotr zaczął się śmiać nerwowo.

  • Co za bzdury!
  • I tak dochodzimy do prawdy.
  • Wszystkie kurtyny są ściągane.

Piotr siedział zastygnięty, a ponieważ niewiele o Lutrze wiedział, zaczęłam mu czytać na głos o nim z  https://pl.wikipedia.org/wiki/Marcin_Luter

  • Marcin Luter, niemiecki reformator religijny, teolog i inicjator reformacji, mnich augustiański, doktor teologii, współtwórca luteranizmu.. Zakonnik?! Byłeś zakonnikiem! – i przypomniałam sobie słowa AIDY.
Pani mąż był kiedyś zakonnikiem – p. s. myślę, że lepiej mówić po prostu duchownym. http://osaczenie.pl/wp/2016/04/25/jak-syn-marnotrawny/
  • W październiku 1510 roku Luter wyjechał do Rzymu, by odwołać się do papieża Juliusza II od decyzji prowincjała saskiej kongregacji Staupitza, nakazującej podniesienie ogólnego poziomu obserwacji. Wrócił zdruzgotany obrazem jaki zastał. Papież, poświęcający wiele czasu wojnom, bezceremonialne zachowanie księży, bluźniercze żonglowanie sakramentami, czy wreszcie to co wywołało jego największy wstrząs i oburzenie – odprawianie w pośpiechu siedmiu mszy świętych przy jednym ołtarzu (pewien ksiądz, widząc, że Luter odprawił dopiero jedną trzecią swojej mszy, poganiał go słowami „Pośpiesz  się! Inni czekają!”. Podróż do Rzymu nie miała większego wpływu na rozwój poglądów teologicznych Lutra, jednak wyniesione z niej doświadczenia wpłynęły na jego późniejszą postawę w walce z papiestwem.
  • To w twoim stylu, chciałeś porządek robić… Nic się nie zmieniłeś – zaczęłam się śmiać.

Wydawały mi się słuszne pomysły Lutra, ale im dalej studiowałam jego historie, tym więcej miałam wątpliwości. Zaczęłam w pewnym momencie coś rozumieć.

  • Do opuszczenia kryjówki zmusiły go rozruchy, jakie wybuchły w Wittenberdze, a które wywołało radykalne skrzydło reformatorów domagające się natychmiastowego zniesienia mszy, usunięcia wizerunków świętych z kościołów, wprowadzenia komunii pod dwiema postaciami, posuwając się przy tym do czynów obrazoburczych. Drogą codziennych kazań i spotkań udało mu się uśmierzyć tumult i znieść przedwczesne reformy. Przeciwstawiając się średniowiecznemu stosunkowi kościoła do państwa, głosił, że istnienie władzy świeckiej jest zgodne z porządkiem Bożym, dając tym podstawy, na których w XVIII w. oparła się nowoczesna idea państwa. Na bazie niezadowolenia społecznego i częściowo pod wpływem błędnie rozumianej nauki Lutra o wolności chrześcijańskiej, w 1525 roku wybuchła w Niemczech wojna chłopska. W której zginęło ok. 150 tys. osób
  • Hmm…. Luter dobrze zaczął, ale w fatalnym kierunku to się obróciło. Wymknęło się spod kontroli – komentuję na głos, a Piotr ciągle milczał.
  • Luter nie darzył Żydów sympatią. Pozostał w tym względzie typowym przedstawicielem XVI-wiecznego niemieckiego mieszczaństwa, dla którego Żydzi byli przede wszystkim niepożądaną konkurencją ekonomiczną. W 7-punktowym planie zawartym w traktacie O Żydach i ich kłamstwach (1543) wzywał do ich napiętnowania i dyskryminacji; proponował między innymi, aby palić żydowskie szkoły i synagogi, burzyć ich domy dla chwały Boga czy wprowadzić przymusową pracę dla Żydów. Antysemickie pisma Lutra w XX wieku cytowali narodowosocjalistyczni teolodzy tłumacząc w ten sposób przyczyny prześladowań i zbrodni ludobójstwa holocaustu.
  • …….. – Piotr nadal milczy, ale już pobladł.
  • Luter wzywał do zabijania czarownic (mówił przy tym wyłącznie o kobietach, nie o czarownikach), tak jak zabija się morderców i rabusiów.
  • Nie mam pojęcia jak AIDA mogła to wiedzieć… Powiedziała, że Piotr był kiedyś zakonnikiem, który sprzeniewierzył się Bogu. Czy tak wyglądało sprzeniewierzenie? – pomyślałam.
  • No toś… narobił – byłam pod przytłaczającym wrażeniem.
  • Ale byłem kanalią… – Piotr wydukał ze smutkiem.
  • Nie oglądaj się do tyłu. Zostaw to.
  • Nie szukaj tam niczego. Idź do przodu, a nie do tyłu.
  • Hmm… Kiedyś podzieliłeś kościół, teraz może połączysz…? – powiedziałam myśląc o wielkiej fali i planie, który przygotował Ojciec.
  • Jest jeden Bóg.
  • …….
  • Hmm… To ciekawe… – zwróciłam na coś uwagę.
  • Mamy październik, a w październiku tego roku mija 500 lat reformacji – 31 października 2017 roku mija dokładnie 500. rocznica ogłoszenia 95 tez, które według przekazu Marcin Luter przybił do drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze. https://www.luther2017.de/pl/2017/jubileusz-reformacji/
  • Hmm… To musi mieć swoje znaczenie, że się dowiedziałeś akurat teraz – nie miałam wątpliwości. Ojciec jest przecież matematyczny, bardzo matematyczny.

Czytam dalej na głos.

  • Początkowo Luter był tolerancyjny i pokojowo nastawiony do większości ludzi. Twierdził, że „wiara jest wolnym wyborem, którego nie można narzucać”, zaś palenie heretyków jest sprzeczne z wolą Ducha Świętego. Jednakże z biegiem czasu zaczął przyzwalać nie tylko na banicję innowierców, ale nawet na karę śmierci w przypadku agresywnego odłamu anabapystow.
  • To już diabeł – Piotr.
  • Nooo, jeśli to prawda, to niezłe ziółko byłeś – nie wiedziałam co powiedzieć.
  • Przyjrzyj się tej Pani. Katarzynie.
  • !!!…  – zrobiłam wielkie oczy. Luter był żonaty, jako mnich?!
Lucas Cranach; Marcin Luter i Katarzyn von Bora. 1529.
  • 13 czerwca 1525 Marcin Luter ożenił się z byłą zakonnicą Katarzyną von Bora. Była ona jedną z 12 sióstr, które pod wpływem nauk Lutra uciekły z klasztoru w Nimbschen. Marcin Luter pomagał byłym zakonnicom znaleźć dach nad głową, jak również szukał dla nich odpowiednich mężów (w przypadku reformatora inicjatywa matrymonialna wyszła nie od niego samego, a od Katarzyny).
  • …… – tym razem to ja zaczęłam się nerwowo śmiać, bo coś sobie przypomniałam.
-Pokazał mi teraz jak się dziwisz przed komputerem… 
-Ciekawe kim ja byłam… – zamyśliłam się 
–Ponoć zawsze byłam koło ciebie. 
-Zakonnicą.……– poczułam się, jakby mi teraz ktoś usunął ziemię spod nóg. Przypomniałam sobie pierwsze spotkanie z AIDĄ. Usłyszałam wtedy, że byłam zakonnicą i nasza znajomość z Piotrem była bardzo… zażyła?! Nie napisałam tego na blogu uznając, że się pomyliła. Wielokrotnie o tym rozmawialiśmy między sobą, ciesząc się, że nawet w zakonie było nam ku sobie… http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/02/10/rozaniec-ma-wielka-sile-bron-atomowa-wymieka/
  • Też miałaś w tym udział. Przyjrzyj się jej, może coś znajdziesz.
  • ……. – musiałam mieć nietęgą minę.
  • Dlaczego mamy to wszystko wiedzieć? – pyta Piotr.
  • Możesz wiedzieć bez problemu, bo to uniesiesz … nie byłam tego taka pewna, bo siedział sztywny z wrażenia jak mumia.
  • Homiel powiedział, że krzyż jest twój, pochodzi z XVIII wieku, a to mniej więcej 200 lat po Lutrze – szybko analizuję sytuację.
  • Powiedział, że też zdradziłeś. Do tego stopnia, że utraciłeś ten krzyż… Kim był wtedy Piotr?
  • Stopniowanie wiedzy daje pełną wiedzę.
  • Pan Bóg ci wybaczył. Pamiętaj.
  • …….
  • Kiedyś to przynajmniej włosy miałeś – zakończyłam wszystko żartem, bo naprawdę nie wiedziałam co  powiedzieć. Szok.


Dopisane 06. 06. 2018 r.

Długo się zastanawiałam, czy pisać o Lutrze. Nie chcę tu bowiem robić niepotrzebnej sensacji, ale wyciągnąć jedynie z tego kolejną naukę.


  • Też miałaś w tym udziałmusiałam sprawdzić o jaki udział chodzi.

Zauroczony żoną Luter przeżywał jednak czasami chwile buntu. Swoim uczniom zwierzył się kiedyś po cichu: „Gdybym miał jeszcze raz znaleźć żonę, wówczas wykułbym z kamienia kobietę posłuszną.” Był to jeden z niewielu wysoków małżonka. Po każdym z nich „Kasia” zaraz wracała na piedestał. Zachwytom Lutra trudno się dziwić. „Kasia” była jego prawdziwą podporą. Luter, oddany całkowicie kościelnej reformie, nie miał głowy do spraw codziennych. Bez zapobiegliwej małżonki najprawdopodobniej nie miałby nawet, co do garnka włożyć, zarabiał bowiem bardzo niewiele. To Katarzyna von Bora była ministrem finansów swego męża, wydzierżawiając pomieszczenia dawnego klasztoru, w którym mieszkali wraz z czwórką dzieci (dwójka zmarła w dzieciństwie). https://kobieta.wp.pl/wspaniala-katarzyna-von-bora-5982318453478529a

Jednym słowem, Katarzyna stworzyła mu warunki, aby Luter mógł swobodnie zająć się swoją pracą. Zabawne, jak sobie tak pomyślę… to dzisiaj jest dokładnie odwrotnie.


  • Kościół gotycki, przed ołtarzem po lewej stronie jest duża tablica. Przy tablicy straciłeś, co miałeś.

Wittenberga ma dwa kościoły gotyckie, ale to Kościół Najświętszej Marii Panny – dawny katolicki (!) kościół farny jest uważany za kościół Marcina Lutra. Położony nieopodal rynku, wraz z kościołem zamkowym stanowi dominantę w panoramie historycznego miasta. Od XVI wieku kościół luterański, ważne miejsce w początkowych dziejach reformacji w Niemczech. Świątynia gromadzi liczne dzieła sztuki, przede wszystkim pamiątki z okresu reformacji, m.in. liczne dzieła malarstwa związane z artystycznym rodem Cranachów. https://pl.wikipedia.org/wiki/Kościół_Najświętszej_Marii_Panny_w_Wittenberdze

Nie pojechaliśmy tam jeszcze i raczej nie pojedziemy, ale na szczęście jest internet, więc czy są tam tablice, łatwo sprawdzić. Szukając według wskazówek tej właściwej tablicy szybko się zorientowałam, że nie mam jednej istotnej informacji. Przed ołtarzem, po lewej jak i po prawej stronie widnieją tablice. Problem w tym, że w zależności od tego, czy stoję twarzą do ołtarza, czy tyłem… lewa strona może być prawą stroną. Tak więc de facto trzeba byłoby sprawdzić wszystkie tablice. Ważna wskazówka; tablice musiały istnieć przed śmiercią Lutra, czyli co najmniej do roku 1546, a większość wiszących obecnie tam obrazów i tablic jest z okresu późniejszego.

Główny ołtarz z obrazami Cranacha; Ojca i syna powstał jeszcze za życia Lutra. O pozostałych zabytkowych obrazach i tablicach więcej; 

www.eva-leipzig.de/material/leseproben/pdf/zw_9783374030828_digital_LP.pdf

https://books.google.pl/books?id=JULh-rKevCsC&pg=PA43&lpg=PA43&dq=stadtkirche+wittenberg+chorraum&source=bl&ots=AKcXPwZI6C&sig=hoqgvdUj94Bk11WS5OEDeVMwcWg&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwjp-Oj13ujWAhXDHpoKHU3BAAg4ChDoAQg5MAM#v=onepage&q=stadtkirche%20wittenberg%20chorraum&f=false

Jest jeszcze jeden kościół, w którym Lutra pochowano;

www.schlosskirche-wittenberg.de/index.php/de/

Tam również istnieje kilka tablic, ale są to tablice nagrobne (m.in. www.museum-nuernberger-kunst.de/projects/show/701-grabmal-friedrichs-weisen-wittenberg

Obydwa kościoły można obejrzeć na tych filmach; 

https://www.youtube.com/watch?v=i62aupO-XMM

https://www.youtube.com/watch?v=4ypQWdmVZ2g

https://www.youtube.com/watch?v=2KIWQEiUQNc


Nie udało mi się znaleźć tej jednej tablicy, może już nie istnieje, a może istnieje gdzie indziej, w jakiś archiwach muzealnych. W sumie nie jest to takie istotne. Istotne jest co stało się przy tej tablicy.

  • Przy tablicy straciłeś, co miałeś. Za to, co zrobiłeś.

Wczoraj przygotowując ten tekst (z wielkimi oporami i wahaniami), nasunęły mi się nowe pytania. Poprosiłam Ojca o odpowiedź.

  • Co stało się pod tą tablicą? Co się tam wydarzyło?
  • ……..
  • Zobaczyłem odcinek z „Czterech pancernych” jak zginął Olgierd. Ten odcinek nazywał się „Rozstajne drogi”.
  • Czyli doszło do rozstania… Ok… Ale mi chodziło, co takiego zrobił Luter pod tą tablicą?
  • Kiedy dochodzi do rozstania dróg?
  • Kiedy się umiera?
  • Nie… Nie tu.
  • Kiedy się znajduje nowy cel, nowe kierownictwo?
  • Oooo tak.
  • Jak mogłem Cię zdradzić? – Piotr powiedział to w wielkiej żałości.
  • Nigdy mnie nie zdradziłeś.
  • Ale się jednak rozstaliście – wtrącam się.
  • Zawsze byłem blisko.
  • ………
  • Podstawowe pytanie… co Lutrowi zabrano? – drążę dalej.
  • Wszystko.
  • Wszystko? A może jakiś mały przykład z tego „wszystko”?
  • Co jest dla ciebie najcenniejsze w życiu?
  • Rany…. – pomyślałam. Miałam teraz mętlik w głowie. Spojrzałam na Piotra i może powinnam powiedzieć, że Piotr, bo by się jeszcze obraził, że nie Piotr… ale w końcu powiedziałam prawdę …
  • Bóg.
  • Czy odpowiada ci to wyjaśnienie? Czy zrozumiałaś?
  • Bóg jest wszystkim.
  • ……..
  • Czyli… Luter tracąc Boga stracił opiekę, kontakt….?
  • Jego modlitwy nie były słuchane.
  • Bóg się odwrócił, kiedy się modlił.

I teraz doszła do mnie ta pełna jasność. Człowiek, którego modlitwy nie zostają wysłuchiwane jest zdany tylko na siebie, bez opieki, bez wsparcia, bez… ochrony. Owca rzucona pośród wilki i pustka.

Co zaszło przy tej tablicy? Myślę, że doszło do jakiejś wewnętrznej walki, wyznania, „rozmowy”. Patrząc na Piotra nie sądzę, aby Luter słyszał Ojca, ale Ojciec przecież słyszy wszystko. Nie sądzę, żeby słyszał Ojca, bo gdyby słyszał nigdy by tego nie zrobił, co zrobił. Po dokładnym zbadaniu życiorysu Lutra i patrząc z perspektywy dzisiejszej wiedzy, jaką posiadam widzę, że po prostu… stracił wiarę i chciał uczynić Kościół po swojemu. Z pełną świadomością sprzeniewierzył się Bogu, a konsekwencje będą tragiczne. Co za porażka…


  • I tak dochodzimy do prawdy.

Czyli podsumowując. Piotr odzyska to, co utracił. Jego dusza najpierw coś utraciła ….

  • Przypominam ci. Stare miasto, stary kościół. Tam zdradził, tam zostało mu wszystko odebrane. Przy tablicy straciłeś, co miałeś. Za to, co zrobiłeś.

… a teraz odzyskuje.

  • Zwrócę do ciebie przywileje i obowiązki.

Czasami nie wystarczy jedno życie, aby odzyskać Boga. Czasami trzeba przejść naprawdę długą i trudną drogę. Proszę spojrzeć na tę historię z innej perspektywy. Nawet kiedy człowiek odwraca się od Boga,  Bóg zawsze jest blisko i czeka. Człowiek upada, raz, drugi, trzeci… aż zrozumie. Ojca miłość, miłosierdzie jest niewyczerpane. On ciągle czeka, na każdego. 

  • Pan Bóg ci wybaczył. Pamiętaj.

Do wszystkiego potrzebny jest czas i ten czas nastał.

01. 10. 17 r. Warszawa.

Pojechaliśmy do katedry, do „naszego krzyża”. Do kwiatów stojących pod krzyżem dołączyliśmy jeszcze jeden kupiony w Ikei. Było mnóstwo ludzi, gdyż jak się okazało dzisiaj Dzień Harcerstwa. Widząc ten tłum chcieliśmy się wycofać, ale nam nogi jakby wtopiły się w podłogę. Wszystko poza tym było po staremu. Był i krzyż, była i żebrząca kobieta. Poszliśmy do komunii…

  • Potem ci coś powiem – Piotr nachyla się do ucha.
  • …….
  • Kiedy chcieliśmy wyjść usłyszałem Ojca… – opowiadał już w aucie. 
  • Przyjmiesz Mojego Syna, dasz jałmużnę i czekaj na znaki.
  • Zanurzysz się w kąpieli.
  • … ? … 
  • Teraz już wiem dlaczego musieliśmy wczoraj przyjechać do Warszawy. Gdybyśmy dzisiaj jechali, to nie dalibyśmy rady tu przyjść, w Szczecinie też byśmy nie poszli.
  • W Szczecinie przybierasz cywilne szaty, a tu jesteś w zbroi.
  • ….. Czuję, że jestem po kąpieli i stoję w przedpokoju. Czekam na wejście do pokoju … Nie wiem jak to wyjaśnić.
  • Przecież właśnie to zrobiłeś – rzeczywiście wszystko jest jasne, to odniesienie do pięknej wizji z białym domkiem.


Wieczorem oglądaliśmy Wiadomości i informacje o wprowadzanych zmianach dotyczących funkcjonowania szpitali; https://www.zdrowie.abc.com.pl/zmiany-w-prawie/od-niedzieli-zacznie-funkcjonowac-tzw-siec-szpitali,114709.html

  • Ty długo musiałeś czekać w SOR-e i ledwo przeżyłeś i to dosłownie dzięki Bogu ! – przypominam sobie każdy moment zawału.
  • I co z tą wiedzą zrobisz ? – pyta się Ojciec Piotra.
  • Po Edziu popłakiwali, a po tobie byłaby rozpacz.
  • Mogłeś pociągnąć ludzi za sobą.
  • Musiałabyś trzymać mamę – Piotr do mnie.
  • A kto Olę by trzymał ?
  • Ona jest silna.
  • Jesteś tego pewny ?
  • Każdy zrobił swoje, a teraz ty musisz zrobić swoje.
  • Jesteś Nam to winny.

Piotr ciągle zmęczony po wczorajszej jeździe leżał rozłożony na kanapie i oglądał TV.

  • Zobacz, sytuacja w Polsce jest coraz lepsza – w pewnym momencie w końcu się odezwał.
  • Czekałeś na październik, więc nie może cię nie zaskoczyć.
  • A może nic nie będzie ?
  • Chcesz suchą nogą przejść przez morze ?
  • Niektórym się udało, na przykład Mojżesz – zagadnęłam ze śmiechem.
  • Jeśli idziemy w te tony, to mógłbyś przefrunąć.
  • ….. Nadejdzie chwila, kiedy zapomnisz o tym świecie, a przypomnisz sobie o Naszym świecie.
  • Przecież żyję tutaj.
  • To nie ma znaczenia.
  • Aż tak się zmienię ?
  • Nie do poznania.


03. 10. 17 r. Warszawa.

Idąc do kawiarni zauważyłam, że Piotr już czekał i nie wyglądał zbyt pewnie. Był lekko blady i jakby nieobecny.

  • W kościele na mszy zobaczyłem niesamowitą istotę – powiedział od razu, kiedy tylko usiadłam.
  • Miała zamknięte oczy i była w pozycji leżącej, ale w głowie miała cały wszechświat, jej głowa ciągle pracowała. Usłyszałem...
  • Rozmyślam o tobie.
  • Przeprosiłem tę istotę za wszystko co zrobiłem, za wszystkie przykrości … To na pewno istota nie stąd, była podobna do człowieka, to ktoś bardzo stary, stary jak świat.
  • Stęskniłem się za tobą, Mały.
  • Bez przerwy myślała nad tym, co ma się dziać, słuchała modlitw. Miałem wrażenie, że ta istota reguluje wszystkim, wszystkimi wymiarami, niby jest człowiekiem, a nie człowiekiem.

Opowiadał z przejęciem i ciągle wzruszył bezradnie ramionami, ponieważ nie był w stanie zrozumieć, co widział. Jego techniczny umysł nie mógł tego przetrawić. Kiedy skończył, bardzo osłabł. Zaczęłam się nawet obawiać, czy to nie serce odezwało się tak nagle. Zsunął się lekko w siedzeniu i skulił.

  • Wiesz, co teraz usłyszałem ?
  • I nadszedł ten, co wyssał palec Ojcu i ma na imię Piotr i ocali tych, co mają być ocaleni i wróci.

Zamilkł. Ja też się nie odzywałam. Może to samego Ojca zobaczył ? Któż mógłby zarządzać całym wszechświatem jak nie On ? A może to jakiś niebiański Mędrzec ? 

  • Wiesz dlaczego Iza się nie odzywa ? Widzę ją w tubie świetlnej, gacek się od niej odbija – faktycznie, od jakiegoś czasu nie mamy od niej żadnych wieści. 
  • Żeby tak mogło być, ciebie posłałem.
  • Zawodzę cię czasami Ojcze.
  • Tak naprawdę nigdy mnie nie zawodzisz. To była nauka.
  • Możesz wstać z kanapy i jesteś gotów. Doszedłeś do siebie.
  • Hmm … Na tej kanapie nie mam już zamkniętych oczu, stoję wyprostowany.

Sporo czasu musiało minąć, zanim Piotr zaakceptował siebie, to znaczy … kim jest. Kiedyś bronił się rękoma i nogami, a teraz wstaje i jest gotowy.

  • Do wszystkiego potrzebny jest czas i ten czas nastał.
  • Co by to nie znaczyło, tak się stanie.
  • …. Coś dziwnego dzieje się z moją głową … Spojrzałem na lampę i zobaczyłem przewody, które sięgały do elektrowni i ludzi, którzy tam pracują … To jest nienormalne – pociera czoło.
  • Czuję się dziwnie, jakbym był w dwóch światach naraz … Obco …
  • A mi się wydaje, jakby cię codziennie po trochę szykowali, dodawali nowe możliwości.
  • …….. – Piotr wodził nieobecnym wzrokiem dookoła…
  • Słyszę Winterberg(i)a.
  • … ?! … 
  • A co to ? – pyta już naprawdę zmęczony.
  • Przypominam ci. Stare miasto, stary kościół.
  • Aaaa … Co tam robiłeś ? – niepewnie spytałam Piotra myśląc, że wie.
  • Tam zdradził, tam zostało mu wszystko odebrane.
  • …. ?!!! … 
  • A krzyż ? Ponoć w Krakowie zdradził ? 
Sprawa krzyża tak mnie nurtuje przez ostatnie dni i noce, że postanowiłam wyciągnąć od Homiela informacje nawet na siłę. 
-No proszę cię ładnie, czyj on był? 
-Twój, dawno, dawno temu. Dlatego jest złamany. Sam go złamałeś – zwrócił się do Piotra.
-……. – dosłownie osłupieliśmy. Spojrzeliśmy na siebie kompletnie zaskoczeni i z wrażenia o mało Piotr nie wbił się w tył samochodu, który jechał przed nami.
-Odzyskałeś, co utraciłeś. Ten ksiądz kiedyś zdradził.  
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/02/10/rozaniec-ma-wielka-sile-bron-atomowa-wymieka/ 
  • Sprawdź.
  • W którym wieku ?
  • Kościół gotycki, przed ołtarzem po lewej stronie jest duża tablica.
  • Przy tablicy straciłeś, co miałeś. 
  • Za to, co zrobiłeś.

Myślałam, że z krzesła spadnę z wrażenia i jednocześnie bardzo zaczęła mnie boleć głowa. Widocznie wewnętrzne napięcie spowodowało u mnie wybuch nagłej migreny. Piotr odwiózł mnie szybko do domu i pół godziny później już leżałam w łazience na podłodze z głową w sedesie. Dawno nie miałam takiego ataku, trwał 5 godzin, 4 wymioty, 3 tabletki i nic. Zadzwonił Piotr i tylko rzucił, że wraca szybciej. Nawet nie miałam okazji mu o tym powiedzieć. Gdy przyjechał, z miejsca zajął się moją głową.

  • To Homiel kazał mi przyjechać do domu. Już w aucie wbiłem światło do twojej głowy, ale też i do całego organizmu. Musiałaś brać jakieś tabletki, bo miałaś w środku czarne od czubka głowy do żołądka – … rzeczywiście brałam, ale się nie przyznałam.
  • Zrobiłem tym razem inaczej. Najpierw puściłem ci światło, ale Homiel mi powiedział, żebym przestał. Kazał wytworzyć nad tobą kulę światła. I ta kula sama zaczęła pączkować. Najpierw zrobiła jedną małą, ona zeszła niżej do gardła, potem następną i następną. Miałaś kilka kul w organizmie i one wirowały i rozświetliły cały organizm.
  • Dlaczego akurat to zawsze muszą być kule ? – spytałam półprzytomnie.
  • To twoje symbole.
  • … ??? … – moje, czy Piotra ?
  • Narysuję ci, co zobaczyłem … – wziął mój notes.

Po godzinie wszystko mi przeszło. Uświadomiłam sobie właśnie, że się boję. Boję się, że kiedyś Piotra naprawdę zabraknie i co wtedy ?


Gdy doszłam do siebie, siadłam do komputera i wklepałam w Google „Winterbergia”. Piotr dość często słysząc po aramejsku, czy niemiecku, nawet angielsku robi małe literówki, wiec byłam pewna, że i tym razem nie musi być dokładnie Winterbergia. Pierwsze co się pojawiło to Wittenberga https://pl.wikipedia.org/wiki/Wittenberga … i to było pierwsze zaskoczenie. Stare miasto z dwoma kościołami… gotyckimi. Drugie zaskoczenie. Uwielbiam takie sytuacje, więc drążyłam dalej według wskazówek.

  • Centrum reformacji, znane z działalności Marcina Lutra, stąd jego oficjalna nazwa Lutherstadt Wittenberg. Miasto Lutra Wittenberga… – czytam Piotrowi na głos.
  • To wielka rzadkość, gdy dostajesz tak precyzyjnie wskazówki, więc musi mieć to swoje znaczenie.
  • Hmm… I śmiałabym się, gdybyś miał z tym Lutrem coś wspólnego.
  • Nie znam gościa – Piotr po swojemu, czym mnie niesamowicie rozśmieszył.
  • Homiel mi teraz mówi, że powinniśmy tam pojechać.
  • Że co ?  – mina mi zrzedła. 
  • …… – Piotr wzruszył tylko ramionami, że tylko przekazuje. 



Dopisane 04. 06. 2018 r.

  • I nadszedł ten, co wyssał palec Ojcu i ma na imię Piotr i ocali tych, co mają być ocaleni i wróci – niezrozumiałe jest sformułowaniewyssał palec Ojcu”. Sprawdzając Biblię napotkałam pewne podobieństwo;

19 Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. 20 U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. 21 Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. 22 Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. 23 Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. 24 I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. 25 Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. (Ewangelia wg Św. Łukasza).

Na podstawie tego fragmentu mogę słowa Ojca nieco uprościć;

I nadszedł ten, nad którym ulitował się Ojciec i ma na imię Piotr i ocali tych, co mają być ocaleni i wróci. 

Imię to nie nazwa. To zakres obowiązków i wiedzy.

28. 09. 17 r. Szczecin.

Jechaliśmy do Szczecina autem. Prawie 5 godzin jazdy, a Homiel ledwo się odzywa.

  • Dlaczego nic nie mówisz?
  • Zaspany jestem.
  • …….. – wybuchłam radosnym śmiechem. Przed chwilą to samo powiedział Piotr. Najwyraźniej obaj grają do jednej bramki. 

Ponieważ się nie odzywał włączyliśmy radio, a tam oczywiście polityka. Wiedząc już jak działa Niebo zauważyłam…

  • Homiele świetnie załatwiły Petru. Elegancko można powiedzieć. Zobacz… Ktoś się pomylił przy kontach i ktoś „przypadkowo” zrobił zdjęcie… i wszystko w jednym krótkim przedziale czasu.
  • ……. – Piotr się zaczyna śmiać.
  • Homiel puścił ci porozumiewawczo oko. 

Wieczorem.

Dzisiaj przeczytałam;

Czterech kardynałów napisało list do papieża, w którym domagają się odpowiedzi na wątpliwości dotyczące adhortacji Amoris Laetitia, w której jest mowa o dopuszczeniu do przyjmowania komunii świętej rozwodników, którzy są w kolejnym związku małżeńskim. Pod listem podpisało się czterech kardynałów: Walter Brandmüller, Joachim Meisner, Raymond Burke oraz Carlo Caffarra. Obawy kardynałów wzbudził zapis, który znalazł się w adhortacji Amoris Laetitia napisanej tuż po synodzie na temat rodziny. Dotyczy on przyjmowania komunii świętej przez rozwodników, którzy wstąpili w kolejny związek małżeński. Duchowni wyrazili „głębokie zaniepokojenie” możliwością dopuszczenia takich osób do przyjmowania sakramentu. Kardynałowie zadali w tej sprawie pięć pytań. Kardynałowie chcieli uzyskać odpowiedź na pytania, czy nadal istnieją „absolutne normy moralne, które zakazują czynów wewnętrznie złych, a które są wiążące, bez wyjątków”. Inne pytanie dotyczyło tego, czy „nauczanie świętego Jana Pawła II w encyklice Veritatis Splendor jest nadal ważne”.

https://www.wprost.pl/swiat/10030898/Kardynalowie-pisza-list-do-papieza-w-sprawie-komunii-dla-rozwodnikow-Sprzeciw-konserwatystow.html

Piotr jest pod wrażeniem rewelacji, które głosi Franciszek, ale wrażeniem negatywnym, z czym się ja akurat nie zgadzam. Pytamy się Homiela…

  • Jeśli rozwodnik chce do Jezusa to co? Ma zabronione? Jakaś babka jest maltretowana przez męża i się rozwodzi, bo musi… To już ma przechlapane? – nie potrafię tego zrozumieć.
  • Żyje wiele razy, by to naprawić.
  • Czyli nie mają szansy?
  • To bardzo skomplikowane, dlatego to tak długo trwa.
  • Bita kobieta bierze cierpienie na siebie. Ten co bije, jego dusza też cierpi. To droga.
  • A dogmaty się nie zmieniają.
  • Ale Kościół musi upaść. Zbyt wiele grzechu.
  • Oglądałam o kobiecie, która wzięła ślub kościelny, a okazało się, że facet mam już żonę. Czy to jej wina? I co? Nie może iść do Chrystusa?
  • Dlatego to jest trudne.
  • Czyli wszystko powinno być rozpatrywane indywidualnie?
  • Inaczej nie byłabyś kim jesteś.
  • ……. – znowu mnie zaskoczył.
  • Dowiesz się wszystkiego.
  • Hmm… Chciałabym się upewnić, czy faktycznie byłam blisko Jezusa kiedyś – pomyślałam.
  • Tak bardzo chcesz? odpowiedział najwyraźniej czytając mi w myślach! Przestraszyłam się.
  • Dlaczego?
  • …….. – nie potrafiłam odpowiedzieć.
  • Czujesz niezrozumiałą więź?
  • Taaaak – powiedziałam wolno i ulżyło mi, że ujął to w ten sposób.
  • Narastającą.

Nie miałam siły pytać dalej.


29. 09. 17 r. Szczecin.

Coraz bliżej października. Nasze myśli krążą tylko wokół jednego. Czy się wydarzy, co się wydarzy, jak się wydarzy i kiedy się wydarzy…? Dzisiaj rano zastałam Piotra siedzącego na łóżku, bardzo zamyślonego.

  • Co się stało…?
  • Rano obudziło mnie uczucie, że ktoś na mnie patrzy. Otworzyłem oczy i widzę nad sobą wielkie oczy. Czułem ich energie przychodząca do mnie, więc szybko swoje oczy zamknąłem. To był odruch. Ale nawet jak zamknąłem, to je widziałem i nie wiem jak to jest możliwe. Usłyszałem…
  • Powołuję Swoje imię w tobie.
  • Patrz w oczy Moje. Wchodzę w ciebie, a ty we Mnie.
  • Przywracam ci imię twoje. Powołuję cię do życia.
  • Budzę siebie w tobie. Nie bój się nazywać rzeczy po imieniu.
  • Zwrócę do ciebie przywileje i obowiązki.
  • Imię to nie nazwa. To zakres obowiązków i wiedzy.
  • …….. 
  • Nakazał ci patrzeć? – byłam zdziwiona. 
  • Nie odważyłem się. Miałem zamknięte, ale i tak widziałem Ojca… Nie wiem jak ci to opisać. Gdy otworzyłem moje oczy, Jego oczy lekko się rozpływały. Gdy zamykałem, to widziałem Jego oczy wyraźniej. Nie wiem jak ci to wytłumaczyć.
  • Mały… przebudzam cię … słyszę.

Wieczorem.

Mieliśmy wyjeżdżać jutro, a tu nagła zmiana planów. Musieliśmy wyjechać już dzisiaj. Miałam nadzieję, że będziemy rozmawiać, ale słońce już zachodziło i ledwo widziałam co piszę.

  • Homiel mówi, żebyś nie pisała…
  • Dbaj o oczy. Ćwicz głowę, przedłuży młodość.
  • …?! – ale numer! I to prawda! Nie stan skóry, a stan głowy czyni cię młodym.
  • Te nasze układanki, plany są nic niewarte. Mieliśmy jutro, a jedziemy dzisiaj. Wszystko sprawdza się co Oni planują, a nie co my planujemy, a potem się dziwimy – mówię po długim namyśle.
  • Twoja wiara będzie poddana weryfikacji.
  • Moja? Czy twoja? – pytam Piotra. Homiel czasami tak przemawia, że nie jestem pewna do kogo kieruje swoje słowa.
  • Nie, chyba twoja! – Piotr się cieszy, że umknie spod topora, a ja się zastanawiam w jakiż to sposób zostanę zweryfikowana.

Jedziemy dalej…

  • Możesz jechać spokojnie, bo wiele dla ciebie jazd już ci nie przewiduję, że będziesz sam prowadził.
  • Tak? Dlaczego? – Piotr się zdenerwował.
  • Po prostu.
  • Homiel nie przewiduje, że będziesz sam prowadzić? – pytam, ponieważ nie jestem pewna czy dobrze usłyszał. Konstrukcja zdania trochę mnie zdziwiła.
  • Nie będziesz sam w stanie prowadzić? Tak to mam rozumieć?
  • Nie wiem…

Kiedy już nie mogłam zapisywać zaczęłam opowiadać o porannym zdarzeniu.

  • Dzisiaj rano byłam u zaprzyjaźnionej fryzjerki. Wiele wie na temat Nieba, bo czyta blog. Opowiedziała, że 3 tygodnie temu zmarł jej teść. W tym samym czasie miała wraz z koleżanką zaplanowany wyjazd do Grecji, z którego siłą rzeczy musiała zrezygnować. Jej koleżanka zdecydowała się jednak pojechać. Przed odlotem miała niesamowity stres, do tego stopnia, że odwiedzała toaletę co kilkanaście minut. Dosłownie cała się trzęsła. Moja znajoma nauczona tym, co czyta na blogu poprosiła zmarłego teścia o pomoc, aby ją uspokoił. I ta koleżanka siedząc na lotnisku w poczekalni doznała ciekawej sytuacji. Zdarzyło się coś, co nią bardzo poruszyło. Poczuła silny ucisk dłoni na swoim ramieniu… jak zrobił to Edziu… I wtedy poczuła, jak ogarnia ją wszechobecny spokój.
  • Kiedy moja fryzjerka mi o tym z takim przejęciem opowiadała w tym momencie rozlega się nad nami, w sufit, bardzo mocne uderzenie, jakby ktoś walnął młotem. Obydwie jednocześnie spojrzałyśmy w górę, potem spojrzałyśmy na siebie, ale żadna z nas nic nie powiedziała. Dopiero po jakiejś chwili…
  • To pewnie u sąsiadów z góry coś upadło na podłogę.
  • Kilkanaście minut minęło i do salonu wchodzi nowa klientka, która jak się okazało mieszka dokładnie nad tym sufitem. Więc jeśli miałoby coś upaść to właśnie u niej.
  • Upadło ci coś? … pyta ją moja fryzjerka.
  • Nie… dlaczego? Spytała zdziwiona. Jajecznicę robiłam… powiedziała, co mnie rozśmieszyło.
  • Na pewno?
  • … A ona nadal zdziwiona o co nam chodzi – opowiadam Piotrowi. 
  • Homiel, co to było? – pytam teraz.
  • To sygnał dla ciebie i dla tej pani.
  • Jesteś bardziej cenna niż myślisz.
  • Pokazał osobę, która zapala starodawne lampy uliczne pod domami. Osoba chodzi od domu do domu i zapala lampę… Daje światło. 



Dopisane 02. 06. 2018 r.

  • Bita kobieta bierze cierpienie na siebie. Ten co bije, jego dusza też cierpi, to drogapowiem uczciwie, że naprawdę trzeba wielkiej wiary, aby te zasady przyjąć bez mrugnięcia okiem i iść zgodnie z wolą Ojca. Szalenie trudny dylemat. Dzisiejszy człowiek praw Boga Ojca już nie akceptuje, a stanowisko Nieba jest niezmienne. 
-Czy to złe, kiedy człowiek się rozwodzi? Przecież czasami dopiero w drugim, a nawet w trzecim małżeństwie człowiek znajduje swoją bratnią duszę? 
-Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozłącza. 
-Niech przyjdą do Boga, On im wskaże drogę. Muszą chcieć. 
-Ludzie, którzy się kochają… idą do Boga. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/06/03/zakazany-owoc/
Kiedy mu już przeszło zaczęliśmy dyskutować o obecnym synodzie i rozważaliśmy, czy dopuszczać do świętej komunii rozwodników. Osobiście jest to dla mnie niepojęte, że ktoś, kto wierzy i tego pragnie nie może być rozgrzeszany. Homiel jednak….
-Rzecz to indywidualna… jeśli będziemy tak rozważać to zrozumiemy szczęściepokazał dwóch mężczyzn trzymających się za ręce 
–Kochających dzieci… ale kiedy zobaczymy co robią w nocy to byś się odwrócił. 
-… tak niewielu przechodzi przez te drzwi – znowu pokazał wąskie drzwi i tłum ludzi stojących w kolejce, aby przez nie przejść. 
-Czy rozwodnik może iść do komunii? 
-Nie rozważaj, postępuj. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/10/27/bog-moze-wszystko-wzial-enocha-i-zrobil-metatronem/ 
-Ojcze, nawet księża walczą o homoseksualistów, czy homoseksualista może iść do komunii
-Żyje w grzechu. 
-A rozwodnik? 
-Co Bóg złączył, człowiek nie rozłącza. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/01/25/dalem-wszystko-i-dalem-dekalog/ 

To jest ta Iskra też.

26. 09. 17 r. Warszawa.

Nie spotkaliśmy się rano, więc wieczorem nie mogliśmy się nagadać.

  • Wczoraj modląc się wieczorem gdy mówiłem; Wezwij mnie do siebie, by ze wszystkimi świętymi wielbić cię powieki wieków... powiedział mi Jezus…
  • Nie mogę tego zrobić.
  • !? …….
  • Strasznie mi się przykro wtedy zrobiło.
  • Musiał mieć jakiś powód, więc lepiej spytaj Homiela… Dlaczego nie może ?
  • Powiedział… Ta ziemia cię nie pochowa.
  • ?!…. – rozdziawiłam buzię szeroko, bo kto by się takiej odpowiedzi spodziewał ?
  • Źle powtórzyłeś.
  • Ta ziemia cię już nie pochowa.
  • Aaaa…. „Już…” To duża różnica – przyznałam po krótkim namyśle. Ale co to wszystko znaczy dokładnie ?

Siedzimy gapiąc się tępo w telewizor.

  • Chciałeś mnie zawieźć do Krakowa za dwa tygodnie, a Homiel powiedział, że się nie uda…. Wiesz co to znaczy? Że to może faktycznie zdarzyć się w październiku, nawet na początku października – nie przestaję liczyć.
  • Nie bądźmy tacy skrupulatni. Przyjmij datę 10.
  • A 13, w rocznicę Fatimy coś się wydarzy?
  • Macaj, macaj, może coś wymacasz.
  • …….. – zaczęłam się śmiać. Rzeczywiście, „macanie” to bardzo odpowiednie słowo.
  • Zobaczyłem teraz tego faceta z „Gwiezdnych Wrót”. Jak wkłada głowę we wrota i natychmiast zostaje wciągnięty. https://www.youtube.com/watch?v=OeA9yeqG91A

  • Zdaje się, że będziesz mógł widzieć więcej – mówię do Piotra.
  • Zajmiemy ci głowę, tylko Nas będziesz widział.
  • Tak mocno?
  • Te łzy znajdą ukojenie. Wszystko przestanie istnieć.
  • A rodzina?
  • Rodzina, rodzina, ach rodzina – zaczyna śpiewać.
  • Koniec się zbliża.
  • A co po końcu? – Piotr wie, że chodzi o koniec pewnego etapu, a nie życia.
  • Skrzydła rozwiniesz.
  • Jak?
  • Jak chcesz.
  • Nie widzę sensu tego co mówisz – Piotr jest najzwyczajniej zmęczony nieustannymi zagadkami.

27. 09. 17 r. Warszawa.

Nie powinniśmy „bawić się w datowanie”, ale nie możemy się powstrzymać.

  • A jeśli nie wypali w październiku? – Piotr zaczyna wątpić.
  • Ojciec ma zawsze wyjście awaryjne, jakiś plan B.
  • A jeśli nie?
  • Jest na to za mądry, na pewno ma – trzymam się swego.
  • A jeśli nie?
  • To niemożliwe.
  • Dlatego jest mądry.
  • O ho! – uśmiecham się. Może plan B i C i D… aż do Z.
  • Nie mogę doczekać się tej chwili.
  • Dlaczego?
  • Bo jest podniosła.
  • Dlaczego?
  • Blask odzyskasz, imię twoje wróci.
  • …….. – Piotr westchnął.
  • To się nie zdarzy przed wyjazdem syna, tego jestem pewna – a ja ciągle o jednym.
  • Planowali komuniści i co z tego wyszło?
  • Komuniści? – lotem błyskawicy ogólnie przeleciałam po historii komunizmu. Wielkie plany, podbój świata i … wielkie nic.
  • Odzyskasz pełną świadomość i będziesz tu żył…
  • Więc jak będziesz żyć wiedząc ?
  • Dlatego widziałeś się na kolanach.
  • Hmm rozumiem…. Dlatego rodzina cię nie zrozumie, będziesz po prostu w pokorze zupełnie innym człowiekiem.
  • Słyszę…
  • Alienacja.
  • Ale…. Ojcze… – wiedziałam, że rozmawiamy z Ojcem, więc się już nie wahałam.
  • On musi coś z tą wiedzą dla ludzi zrobić.
  • Ty to zapiszesz i wydasz.
  • Przetłumaczysz na kilka języków, pieniądze otrzymasz od Ojca.
  • To jest ta Iskra też.
  •  … – ciarki mnie przeszły.
- Kim jest Iza? 
- Jest taka jak Anneliese, ale da coś więcej. 
- To jest ta iskra Boża? – o której wspomniał Jezus Faustynie. 
- Iskra to wiele składowych. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/04/17/iskra-to-wiele-skladowych/
  • Być może mój upadek jest dla ludzi? – Piotr w zadumie.
  • Ty nie upadłeś, ty spadłeś.
  • Ci co upadli, z tobą walczą.
  • Tak jak ich odpychasz, tak cię nienawidzą.
  • Im więcej o nich mówisz, tym więcej atakują.
  • …….. – zapisywałam każde słowo zdając sobie sprawę z ich wagi.
  • Musisz jej pomóc skończyć. Ona przeleje to świadectwo na papier.
  • Musisz wszystko to spisać – Piotr do mnie.
  • To musisz pozwolić się nagrywać! Czasami tak szybko przekazujesz, że nie nadążam pisać.

Mam około 300 nagrań zrobionych… „potajemnie”, gdy Piotr nie widział. Kiedy się w końcu zorientował teraz mi już nie wierzy i sprawdza telefon. Czy je kiedyś opublikuję? Niektóre na pewno. 

  • Nie martw się, wyda to.
  • Będziesz miała tyle środków, że wydasz nawet na eskimoski.
  • Mam pisać wszystkie imiona? Nie kryć niczego? – pytam lekko przerażona.
  • Mówię ostateczne kim jesteś.
  • Nazwa nie jest wymyślona.
  • Czy ta forma pisania… taka normalna, dowcipna…jest właściwa?
  • Będzie koło ciebie Duch Święty, który cię nakieruje.
  • Zaufaj sobie, bo nie będziesz sama tego pisać.
  • Jak to wydać, żeby na tym nie zarabiać?
  • Prosto. Tantiemy oddaj.
  • …… – rzeczywiście, przecież mogę rozdać. Dziwne, że na to nie wpadłam wcześniej.
  • Jak ty będziesz funkcjonować po fali? – patrzę na Piotra i się dziwię. Nie wyobrażam sobie tego.
  • Damy radę.
  • …….
  • Jak mogę Cię widzieć normalnie? – pyta Piotr
  • Przecież widziałeś.

Wieczorem. Październik stale nas nurtuje. Niby wierzymy, ale obawiamy się też nieznanego.

  • A może nic się nie zdarzy w październiku? – Piotr ma nadzieję.
  • Oczywiście, że może tak być – przyznaję mu rację.
  • Oj, Moi agenci.
  • No Mały, czas przywołać to twoje imię.
  • Przywołać?
  • Jak przywołam Imię, to przywołam ciebie.
  • …….
  • Ktoś mi przypomina jak mówiłem „przywróć imię moje”.
  • Nie ktoś przypomina, lecz jest ci przypominane! – Ojciec stanowczo.
  • …….
  • Powiedz… Chciałbyś, aby się stało, czy chciałbyś mieć święty spokój? – pytam Piotra.
  • Hmm…. – zamyślił się na dłuższą chwilę.
  • Niech się dzieje wola Ojca. Chcę już wrócić do Domu.
  • Już nie jesteś Mały. Jesteś tym, który pod drzewem siedzi.

Nikt tego nie zrozumie co znaczy być z Ojcem… Pamiętam, jak się wygłupiałem często, łapałem Go za brodę i ciągnąłem, w dwójkę pękaliśmy ze śmiechu… Ja to normalnie widziałem… To jest głębokie i mocne, że ty nie masz pojęcia… Mało tego… niedawno zobaczyłem, jak On mnie uczył jak się w powietrzu zachowywać, ręką pokazywał… – i zaczął mi wymachiwać przed nosem. Niedawno miałem tę wizję znowu… Widziałem jak dobywać miecz, wszystko……… Dzisiaj zobaczyłem Ojca bawiącego się z innym człowiekiem, podrzucał go do góry tak, jak mnie kiedyś podrzucał. Bawili się razem jak ojciec z synem. Spojrzałem tylko na nich i usiadłem pod drzewem… Czułem się zazdrosny – Piotr się wzruszył. Gdy opowiada o Ojcu nie może przestać płakać. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/11/14/kiedy-jest-wam-dobrze-kiedy-jest-wam-zle-zawsze-jestem/
  • A będzie dalej ludzi prowadzić?
  • Nie sądzę.
  • Tak sobie myślałem nad planem Ojca… Jest naprawdę niesamowity. Ta druga fala była przeogromna!
  • Tu chodzi o znaczenie.
  • Pierwsza fala nijak będzie się miała do drugiej.
  • Tamta fala była cielesna, a ta jest duchowa.
  • Nie ma w niej zagrożenia życia.
  • To dlaczego mam być czujna?
  • Nie chodzi o zdrowie, a o sprzęt.
  • Mam nagrywać?! Zdjęcia robić?! – zbaraniałam.
  • Wiedzę dostaniesz, której nikt nie miał.
  • A Faustyna? Lenczewska?
  • Ona miała sakralną, a ty ogólną.


Dopisane 31. 05. 2018 r.

  • Ci co upadli, z tobą walczą – Upadły anioł pojęcie rozwinięte w myśl judaistycznej i chrześcijańskiej interpretacji Księgi Henocha. Anioł, który radykalnie i nieodwołalnie sprzeciwił się Bogu, wykorzystując otrzymaną wolną wolę. Jest określany jako diabeł szatan (małą literą), demon lub zły duch. (Wiki)

Chrystus patrzy na was zawsze. Obserwuje ten z dołu.

25. 09. 17 r. Warszawa.

Przy porannej kawie zaczęliśmy wszystko od nowa analizować.

  • Czyli z tego co słyszymy, w październiku można się czegoś spodziewać.
  • Zawierz Ojcu do końca. Twojego mężusia ci nie zabierzemy.
  • Jeszcze zrobimy tak, że nawet oko ci nie drgnie i będziesz szczęśliwa.
  • Gdybyś odszedł, tragedia by szła. Wiesz co wczoraj robiłeś… zwrócił się do Piotra. 
  • A co robiłeś? – spytałam zaciekawiona.
  • Prześwietliłem ziemię…
  • Że co?
  • Nie jestem w stanie ci wytłumaczyć… Jak skaner na lotnisku i wyciągałem pochowane gacki i moim krzyżem Chrystusa je spalałem… Hmm… to musi być skuteczne w jakimś stopniu.
  • Ci, co wiedzą, nie uwierzą.
  • Ci, co nie wiedzą, nie ma znaczenia.
  • A kto wie? – Piotr machnął ręką – Ola tylko wie.
  • Nawet ona nie zdaje sobie sprawy ze skali armagedonu.
  • Hmm… – jak się nie widzi i nie słyszy, to pewnie i tak.
  • Dzisiaj miałem jakby dalszą część wizji z paradą. Gdy dostałem skrzydła dosiadali się do mnie inni i potem Ojciec. Spytał…
  • Czy Ja też mogę się dosiąść?
  • Eeeee…. – coś mi tu nie pasowało – Nie pomyliłeś czegoś?
  • Pomylił dwie wizje, ale ta jest pełna.

Wczoraj w Ikei kupiliśmy dla Jezusa wyjątkowo ładny kwiat, jeszcze takiego nie miał! Pojechaliśmy do „naszego kościoła” i postawiliśmy go pod „naszym krzyżem”. Żeby to zrobić, musiałam przejść przez wysoką barierkę. No więc kiecka do góry i dawaj… pod krzyż. Ludzie się patrzyli, nasza żebrząca się patrzyła, ale co tam… Kiedy daliśmy jej 5 zł patrzyła się już tylko na to, ile zarobiła. Skierowaliśmy się do wyjścia, ale po drodze zaczepiła nas jeszcze jedna kobieta, która akurat wystawiała swoje artystyczne rękodzieła i prosiła o datki. Tłumaczyła, że zbiera na operację, a ponieważ nie prosiła za nic, w podzięce rozdawała swoje wyroby (malowane filiżanki, kartki itd.). Poza tym była przy tym bardzo autentyczna i nie mieliśmy wątpliwości, że bardzo potrzebowała tych pieniędzy. Daliśmy jej 20 zł nie chcąc nic w zamian. Wychodząc pobiegła jednak za nami wciskając nam do ręki haftowane chusteczki. Głupio nam się zrobiło i daliśmy jej jeszcze 100 zł. Rozpłakała się, a my musieliśmy prawie uciec, bo jeszcze trochę, a dałaby nam wszystko.

  • No to załatwili mnie na amen – Piotr w aucie szybko podsumował.
  • I tak rozdałem wszystko co miałem – i zamiast „drzeć szaty” był jednak wyjątkowo zadowolony.
  • Udany dzień dzisiaj.
  • Mało zjadłeś, dla niej dałeś, dla Chrystusa dałeś i dla naprawdę potrzebującej dałeś.
  • ……..
  • Słyszę teraz .. tabernakulum.
  • No i?
  • Tabernakulum jest w tobie... tak usłyszałem.
  • ……..
  • Chrystus obserwował ciebie jak przeskakiwałaś przez barierkę z tym kwiatem – przypomniał sobie wczorajsze zdarzenie.
  • Skąd wiesz?
  • Pokazał mi to teraz.
  • Chrystus patrzy na was zawsze. Obserwuje ten z dołu.
  • Wow… – nie zdawałam sobie z tego sprawy. Znowu ta niebiańska precyzja! 


Wieczorem.

  • Zauważyłaś, że Bóg na wszystko ma czas? Wszystko robi w swoim czasie? – Piotr odkrywczo.
  • Ma plan, a czas wynika z planu.
  • Plan wymaga czasu. Nie myl kolejności.
  • Hmm… Czyli na początku stworzenia najpierw nie był „wielki wybuch”, a plan! „Wielki plan” – i cieszę się jak dziecko.
  • Naukowcy chyba powinni zacząć od zera badać wszechświat…
  • ……..
  • Dzisiaj rano mówię do Homiela, że kupiłbym nowe buty.
  • Cóż to za pasterz, który lepiej się ubiera od swoich owiec?
  • No widzisz? I dlatego twoi pracownicy mają nowe auta, a ty 10 – letnie.
  • Paś owce Moje, Piotr… ciągle to słyszę…
  • Pan Bóg na wszystko ma czas… Jak On to robi, wytłumacz mi to? – i pyta mnie jakbym wiedziała. 
  • Nie przypominam sobie, by Ojciec musiał wskakiwać do tramwajuHomiel po swojemu, a może to już nie Homiel?
  • …….. – Piotr marszczy czoło…
  • Ojciec z niczym nie musi się spieszyć – tłumaczę.
  • Noooo wrzesień się kończy, niedługo się zacznie październik…
  • Staniesz się jednym z Nas. Wpadniesz na chwilę do Domu.
  • ……..
  • Pożegnaj syna, daj mu siebie więcej, pobądź z nim.
  • A córka?
  • Ma cię na co dzień.
  • A synowa?
  • Już jej dałeś życie, teraz tlen bierze od syna, bez niego jej nie ma.
  • Mówi do ciebie teraz…
  • Bądź na stanowisku – … słabo mi się zrobiło, bo na stanowisku byłam i podczas ataku anafilaktycznego i podczas zawału.
  • Przecież jestem.
  • Bądź bardziej.
  • Boję się, że wpadnę w panikę.
  • A czy kiedyś wpadłaś? – to prawda, nigdy.
  • Czy będę na święta? – Piotr.
  • Za dużo cierpień byś zostawił, gdybyś nie był.
  • A będzie Piotr na 1 listopada? Też święto?
  • Mam dosyć datowych macanek.
  • Spytaj, po co ma się stać…
  • Ooook… To po co? – pytam.
  • Dla twojej wiedzy i świadomości i nie tylko.
  • To nie tylko będzie się samoczynnie dziać.
  • ……. – no i zrozum tu człowieku o co chodzi.
  • Nie chcę się przeprowadzać – ten dylemat wrócił do mnie nagle jak bumerang.
  • Nie taką drogę ci przewidziałem.
  • ! … – a więc to z Ojcem rozmawiamy.
  • Ojcze… naprawdę? – wyrwało mi się po ludzku.
  • Wyobraź sobie, że naprawdę.
  • …….. – głupio mi się zrobiło, że tak spytałam.

Rozmyślałam ostatnio nad słowami Izy; Jadwiga albo Bona.

  • Ponoć zawsze byłeś ze mną… – mówię do Piotra. 
  • Jedno drugiego nie wyklucza. Dużo czasu do podziału.
  • Śmiałbym się, gdyby Iza miała rację – Piotr zaczyna sobie kpić.
  • Nic tu do śmiechu.
  • Ale jeśli teraz to ostatnia droga Piotra… to moja też?
  • A co ty chcesz szukać bez niego?
  • Co byś ty bez niego tu robiła?… I odwrotnie?
  • Ja? To masakra! Jestem stracony – Piotr kpi już totalnie.
  • Dla ciebie to wszystko masakra.
  • Ok. To przynajmniej mogę się teraz najeść na całego! Wszystko mam gdzieś, jeśli tu nie wracam. Mogę być gruba! – obróciłam wszystko w żart.
  • …….
  • Widzę postać… – nachyla się do mnie i mówi szeptem.
  • Na wysokości mostku wychodzi wielkie światło, w środku białe, żółte na zewnątrz…. Edziu mi ją wskazuje palcem.
  • Jak go widzisz to spytaj co u niego? – teraz to ja sobie zakpiłam wierząc, że Piotr się wygłupia.
  • Powiedz mojej Krysi, że jestem bardzo szczęśliwy.
  • Powiedz jej, że wszystko się poukłada. Odnalazłem swoich rodziców. Wielu rzeczy nie rozumiałem, a teraz widzę. Ale dalej nie rozumiem –
  • …..  – sprawdzam czy Piotr się wygłupia, ale jest śmiertelnie poważny i wzruszony. 


Dopisane 29. 05. 2018 r.

  • Tabernakulum jest w tobie...Nam katolikom czasami jest trudno uświadomić sobie to, że Bóg jest obecny w nas. Tymczasem On żyje w tobie, jesteś Jego świątynią, żywym tabernakulum. Zawsze i wszędzie, gdziekolwiek i kiedykolwiek potrzebujesz Ducha Świętego, On jest na twoje żądanie, nie musisz się domagać Jego obecności. Tak jak matka, która karmi dziecko na żądanie, zawsze jest w gotowości, aby karmić swoje niemowlę, tak samo Duch Święty jest do twojej dyspozycji zawsze wtedy, kiedy go potrzebujesz. http://armiadzieci.pl/mieszka-w-tobie-duch-swiety-tu-jest-twoje-tabernakulum-dr-anna-saj

  • Nawet ona nie zdaje sobie sprawy ze skali armagedonuOjciec wielokrotnie mówi o upadku Kościoła. Przyszło mi do głowy, że może błędnie przyjmujemy założenie, że upadnie, gdyż nastąpi armagedon. A może upadnie, bo przestanie nas już po prostu interesować i być dla nas potrzebny? Jedna z możliwych opcji. 

Luksemburg zniósł nauczanie religii w szkole i zastąpił je wychowaniem do wartości zgodnego współistnienia. Jak zauważa Patric de Rond, odpowiedzialny za katechizację w archidiecezji luksemburskiej, kraj ten posiadał długą i dobrze funkcjonującą tradycję nauczania religii w szkołach. Obok tego organizowano też przy kościołach katechezy przygotowujące do pierwszej komunii i bierzmowania. Teraz wszystkim muszą zająć się parafie. Będzie to o tyle trudne, że ich liczba została ostatnio radykalnie zmniejszona z 280 do zaledwie 33. https://ekai.pl/luksemburg-zniosl-nauczanie-religii-w-szkole/


  • Chrystus patrzy na was zawsze. Obserwuje ten z dołu – obserwuje, aby znaleźć słaby punkt i uderzyć. To jest ta wielka różnica.

  • Mam dosyć datowych macanek – … „zabawa w datowanie…” tak fachowo Ojciec nazywa skłonność człowieka do określania przyszłości. Jim Caviezel w jednym z wywiadów powiedział coś bardzo trafnego. Kiedy Bóg Ojciec daje ludziom pewne dary, ci sobie zaczynają pozwalać na więcej niż powinni. Wydaje im się, że będąc w ten sposób wyróżnieni uzyskują prawo do większych przywilejów. Jest wprost odwrotnie. Kiedy nam dano możliwość rozmowy z Niebem nabraliśmy z czasem przekonania, że jesteśmy w stanie lepiej przewidywać plany Ojca. W swojej niezmierzonej wręcz głupocie zaczęliśmy być pewni nadchodzących zdarzeń. Otóż nie. Bardzo szybko dostaliśmy po głowie, że niczego do końca nie możemy być pewni. Pewność i datowanie to jedne z większych błędów, jakie może zrobić człowiek. Dlatego tak wielu jasnowidzów myli się prowokując niektóre zdarzenia będąc święcie przekonanym, że się spełnią. Nie spełnią się. Już Niebo się o to postara. A wszystko po to, aby zrozumieć, że tylko Ojciec wie co będzie. Jeśli On sam koryguje Swoje własne plany, to co tym bardziej może przewidzieć jeden mały człowieczek? 

Tak się wszystko pogubiło, tak rozjechało…

24. 09. 17 r. Warszawa.

Oglądałam kolejny odcinek z cyklu dokumentalnego „Tajemnice Biblii”. Tym razem uwagę skupiono na Piłacie. Oglądałam i zastanawiałam się jak to z nim w końcu było? Kiedy tylko oglądam tego typu filmy naukowe, albo fabularne, za każdym razem widzę inny obraz Piłata. To jaki w końcu był Piłat? Do szpiku kości okrutny, czy w miarę miłosierny jak przedstawia go „Pasja”? Czy rzeczywiście obmył swoje ręce zrzucając odpowiedzialność na innych, bo sam czuł się w wydawanym wyroku niewinny? „Ja nie chciałem, to ich wina?” https://www.youtube.com/watch?v=BkO92yU1oqY&t=5s

  • Czy Piłat był zły? Czy ten gest z myciem rąk faktycznie miał miejsce? – pytam Homiela. Piotr patrzy na mnie nie wiedząc o co mi właściwie chodzi.
  • Ten gest wydaje się świadczyć, że nie był taki zły – tłumaczę – Chciał umyć ręce od odpowiedzialności, od decyzji. Nie chciał skazywać na śmierć. 
  • Podobał ci się Hitler, który podniósł długopis ?
  • Co nie powstrzymało go posłać miliony do gazowania ?
  • Zastanów się co mówisz.
  • ?! – no zatkało mnie w sekundę.

Jakiś czas temu oglądaliśmy film dokumentalny dotyczący Hitlera. Mignęła nam przed oczami jedna scena, w której Hitler prowadzi rozmowę z kilkoma swoimi oficerami. W pewnym momencie spada mu na ziemię długopis (albo pióro). Sam natychmiast się schylił, aby go podnieść, ale także zrobili to i jego zaskoczeni sytuacją oficerowie. W tym bardzo naturalnym geście, nie zważając na swoją władzę i stanowisko zachował się jak zwykły człowiek. Był to zapewne odruch, ale w tym momencie oboje skomentowaliśmy to w ten sposób; czy taki człowiek może być zły?

  • Ale cię skonfrontował – Piotr z uznaniem.
  • Nie skonfrontował, tylko uczy.
  • Ja nigdy nie karcę.
  • Chyba z Ojcem rozmawiamy – myśl przebiegła mi przez głowę, ale pewna nie byłam. A ponieważ miałam jeszcze inne pytania, więc zaryzykowałam…
  • Dlaczego Jezus wjechał na osiołku? Nie mógł po prostu wejść do miasta jak inni?

Piotr spojrzał na mnie jak na wariatkę, więc znowu musiałam tłumaczyć o co mi chodzi.

  • Bibliści twierdzą, że już Zachariasz przewidział nadejście Mesjasza. Powiedział, że wjedzie do miasta na osiołku. Sugerują więc, że Jezus wiedząc o tym proroctwie wykorzystał go i w ten sposób chciał przekazać, że o to Ja jestem Mesjaszem. Izraelici od wieków czekali na wybawiciela z rąk rzymskich i chciał, żeby za takiego Go uważali. 

Księga Zachariasza 9.9; „Wesel się bardzo, córko syjońska! Wykrzykuj, córko jeruzalemska! Oto twój król przychodzi do ciebie, sprawiedliwy on i zwycięski, łagodny i jedzie na ośle, na oślęciu, źrebięciu oślicy.”

  • Przestań – zdenerwował się, że zbyt odważne pytania zadaję.
  • Co przestań! – żachnęłam się.
  • Wiesz o co chodzi niektórym naukowcom? Że Jezus sam sobie narzucił miano Mesjasza, a wcale nim nie jest.
  • Dlaczego pozwolił umyć jej stopy ? – p.s. obmycie olejkiem. 
  • ……. – musiałam się zastanowić.
  • Bo chciała…?… Czyli chcesz powiedzieć, że ktoś chciał Mu dać osiołka, żeby wjechał?
  • Kogo chcesz słuchać ? Naukowców ?
  • ?! Boże! Jakie to proste – pomyślałam…

Zadziwiają mnie tak proste odpowiedzi na skomplikowane zagadnienia historyczno – archeologiczne, na które czasami natrafiam czytując artykuły lub oglądając filmy na Discovery. Doszukujemy się wielkich tajemnic, teorii spiskowych, ale dlaczego nie bierzemy pod uwagę najprostszych rozwiązań? Te proste odpowiedzi ciągle mi uzmysławiają jeden niepodważalny fakt. Nam się wydaje, że ludzie 2000 lat temu byli inni, ale oni byli absolutnie identyczni jak my. Ktoś podsunął osiołka, bo wpadł na taki pomysł i tego chciał. Ot tak, po prostu.

  • Ile w końcu miał lat Jezus, gdy został ukrzyżowany? Są nieścisłości z datą urodzin Jezusa – drążyłam bezczelnie dalej.
  • Nie ruszaj dogmatów.
  • …….. – tym razem stanowczo i wiem o co chodzi. Czy więcej, czy mniej… nic to nie zmieni.
  • Dobrze, że to ja jednak Ich słyszę, a nie ty. Zajeździłabyś Ich na śmierć swoimi pytaniami – Piotr zdegustowany poszedł się pomodlić.

Po powrocie…

  • Ojciec powiedział do mnie…
  • Przywracam ci stanowisko dowódcy filarów.
  • … ?! – przypomnieliśmy sobie tę wizję.
Znowu widziałem wielki tron lub fotel, na którym siedział starszy mężczyzna, miał białe włosy, brodę, długą jasną szatę. Przed nim stało siedem wielkich filarów w biało pastelowym kolorze, wiedziałem, że w każdym z nich była istota, jakby wartownik, wszyscy czekali wyprostowani. Bóg wziął do ręki ostatni filar stojący z jego prawej strony, w którym byłem ja, przyglądał się mi uważnie przez chwilę, a ja wyciągałem ręce do przodu i czyniłem pokłony. http://osaczenie.pl/wp/2016/05/08/nie-tego-od-ciebie-oczekuje/ 
  • Skoro tyle robisz dla Mnie, zrobię dla ciebie to, o co Mnie nie prosisz.
  • Obrócę twoje wrogi w perzynę.
  • Może teraz mniej będzie problemów? – pomyślałam od razu.
  • Jesteś atakowany całą furią.
  • Dlaczego?
  • Wymieniasz ich z imienia.

W HBO zaczęliśmy oglądać uroczystość rozdania nagród „Emmy”. Było i zabawnie i dość przerażająco… jak dla mnie. Nigdy wcześniej nie widziałam na ekranie tak oficjalnie wielkiej pochwały dla homoseksualizmu. A na dodatek, o ironio… Jedyną osobą, która głośno, na oczach milionów ludzi zadeklarowała swoją miłość do Boga była… lesbijka. 

  • Ojcze, świat do góry nogami stanął – wyrwało mi się nie wierząc co widzę.
  • Widziałaś otwierane wrota?
  • Tak.
  • Dlaczego?
  • Hmm… „Przywróć ustalony porządek”?
  • Tak się wszystko pogubiło, tak rozjechało… Sama widziałaś.
  • Teraz to już w każdym filmie są jakieś akcenty homoseksualne.
  • Może mają taki nakaz, by teraz w filmach to dawali ciągle? – Piotr zauważył.
  • Ale od kogo?
  • Jak to od kogo? Od diabła, który się nie ujawnia, a go wywyższają.
  • Dużo ich?
  • Ogromna ilość, sprzedali się już dawno.
  • Czy da się ich uratować?
  • No właśnie walka o nich trwa.


Dopisane 27. 05. 2018 r.

  • Tak się wszystko pogubiło, tak rozjechało… Sama widziałaś mam wykupiony Netflix. Lubię oglądać seriale kryminalne. Do niedawna oglądałam głównie te brytyjskie, ale! Zauważyłam w nich przedziwną, natarczywą wręcz tendencję. Gloryfikacja homoseksualizmu jako normalność. Po obejrzeniu kilku takich produkcji miało się wrażenie, że pary heteroseksualne to wieczne pasmo nieszczęścia, a homo nadaje sens życiu. Coś niewiarygodnego. Tak mnie to szybko zmęczyło, że współczesne brytyjskie filmy zaczęłam omijać szerokim łukiem.

W najbliższej przyszłości możemy spodziewać się bardziej odważnych posunięć związanych z budowaniem nowej świadomości społeczeństwa odnośnie postrzegania zachowań homoseksualnych. Po fazie subtelnego przekonywania, że zachowania grupy, która w populacji nie przekracza 1-2% (na tyle szacują badania naukowe ilość osób o skłonnościach homoseksualnych) są naturalne, akceptowalne i godne naśladowania będzie można przejść do bardziej bezpośredniego etapu. Być może już niedługo powstaną homo-wersje światowej sławy książek, filmów i ich bohaterów. Zorro, Superman, Batman, Rocky. Myślę, że to kwestia czasu. Historia będzie pisana od nowa.

Kiedy Pierce Brosnan zakończył swoją karierę jako agent 007 na przesłuchania w poszukiwaniu nowego odtwórcy tej roli przyszedł brytyjski aktor Ralph Fiennes. Zaproponował, że chciałby swoją postacią rozpocząć eksplorację mrocznej strony duszy Jamesa Bonda. Homoseksualnej. Wtedy roli nie dostał. Ale gdy już będziemy przyzwyczajeni do tego, że geje są najinteligentniejsi, najkulturalniejsi, najczulsi, najlepsi i najbardziej kochający – najlepiej raz na całe życie – to czy ikona męskości, jaką od dziesiątek lat jest postać z książek Iana Fleminga, oczarowująca i podrywająca przystojnych mężczyzn w egzotycznych miejscach będzie szokować? https://wpolityce.pl/polityka/127788-james-bond-wolal-chlopcow-propaganda-homoseksualna-w-natarciu


  • Podobał ci się Hitler, który podniósł długopis?Piotr Skowroński; Postać Poncjusza Piłata w świetle źródeł żydowskich i rzymskich Seminare. Poszukiwania naukowe 32, 179-189.

Stwórca wszystko przygotował.

22. 09. 17 r. Warszawa.

Rano.

  • Miałem niesamowitą wizję! – Piotr podekscytowany.
  • Kiedy się już obudziłem miałem wizję. Widziałem Niebo, byłem w Niebie! Widziałem jak przed tronem stoją szeregi aniołów ze skrzydłami, stali tak, jak się witało kiedyś cesarza w Rzymie. To był wielki plac, cały biało – złoty. Czekali na kogoś. Anioły śpiewały, na fanfarach trąbiły, były olbrzymie! Zobaczyłem to i pomyślałem, że ta impreza to nie dla mnie, ja tego nie lubię. Skręciłem w bok i zobaczyłem mały sklepik, coś jak sklepik. Za ladą stał też anioł, wyglądał jak ten z filmu z Travoltą… Taki… cwaniak, brakowało mu tylko papierosa w ustach… Miałem takie wrażenie… Dałem mu monetę, żeby kupić oranżadę.

  • Co za dziwna wizja… – myślę sobie…
  • A on wziął tą monetę i zaczął obracać w palcach jakby się nią bawił. Miedziana była, zwykła i pokazał mi ręką…
  • Tam, za rogiem jest rzeczka i tam się napij.
  • Poszedłem nad rzekę, ręką zebrałem trochę wody i napiłem się tylko łyka.
  • I wtedy urosły mi skrzydła… Białe, wielkie, urosłem cały… Usiadłem nad tą rzeką, a wtedy obok mnie pojawił się starszy mężczyzna, też usiadł. Powiedział…
  • Jedna chwila, druga chwila, trzecia chwila …
  • Czwarta będzie wiecznością ze Mną.
  • I to ci się śniło?
  • Nie, już się obudziłem, widziałem to na jawie… Jak dostałem skrzydła to bardzo urosłem.
  • ……..
  • Żeby być dużym, trzeba być małym… usłyszałem teraz. 

Ew. Mateusza; Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.


Wieczorem Piotr wrócił do swojej wizji.

  • Wszystko zaczęło się od defilady… Białe konie, anioły wszędzie, kwiaty, śpiewy, nikt nie zwracał na mnie uwagi, jakbym niewidzialny był. Zostawiłem to towarzystwo, bo to nie było dla mnie. Zauważyłem w oddali budę i tam zajrzałem. Za ladą stał anioł – cwaniak, tak się zachowywał, ale czułem przez skórę, że to tylko pozory, że ma ogromną wiedzę, bo bacznie mi się przyglądał.
  • Wiesz jak to z barmanami jest? To najlepsi szpiedzy, wszystko wiedzą i widzą – śmieję się, ponieważ bardzo lubię Piotra sposób opisywania. Nie ma w tym patosu, ale normalność.
  • Spytałem go czy, ma trochę oranżady i pokazałem mu monetę, spojrzał na nią ze znudzeniem, nie zrobiła na niego większego wrażenia.
  • Tam masz rzeczkę, idź sobie i się napij.
  • Może pomyślał, że mnie na oranżadę nie stać? Woda w rzece była krystalicznie czysta. Napiłem się, urosły mi skrzydła, siadłem i przyszedł starszy mężczyzna na biało…
  • …….. – Piotr zaciął się i oczy mu się zaszkliły.
  • Teraz usłyszałem…
  • Myślisz, że zapomniałem o tobie ?
  • Nie odchodź od nich, dasz im radość.
  • Zanim odejdziesz, daj im więcej siebie.
  • Ale jak ?
  • Bóg Ojciec zawsze był blisko ciebie, a ty się zbliżasz do Ojca.
  • Tam gdzie ty pójdziesz, niewielu idzie.
  • A możesz konkretniej ? – prawie zemdlałam teraz, bo może nie zdaje sobie sprawy, że z Ojcem rozmawia ?
  • To jest konkretnie.
  • Tylko Ojciec decyduje kto tam wejdzie.
  • A ponoć Homiel i Ojciec to jedno – Piotr do mnie.
  • Zapomniałeś, że Ojciec jest wszechobecny ?
  • …….. !!!
  • Jest jednym. Tak jak ty prezesem, wiceprezesem, handlowcem.
  • …….. – wybuchnęliśmy śmiechem.

Piotr ma trzy wizytówki. Gdy spotyka się z handlowcem, daje wizytówkę handlowca, by go od razu nie peszyć. Kiedy spotyka się z prezesem daje czasami wizytówka wice-prezesa. Dlaczego? Ponieważ czasami potrzebuje więcej czasu na podjęcie decyzji i mawia wtedy, że musi skonsultować się ze swoim szefem. W przeciwieństwie do wielu Piotr nie choruje na władzę, ani zaszczyty. Jest skoncentrowany na załatwianie danej sprawy, a takie proste rozwiązania bardzo mu w tym pomagają.

  • Tak Ojciec jest Homielem i tym, który przychodzi do Oli.


23. 09. 17 r. Warszawa.

Rano pojechaliśmy do „naszego krzyża”. Zanim weszliśmy Piotr wcisnął mi do dłoni 2 zł, bo nie miałam nic. Sobie pozostawił 10 zł. W sobotę, w taki dzień jak dzisiaj pełnym deszczu do katedry idą ci, którzy tego naprawdę pragną, więc poza zawodowo żebrzącą sympatyczną cyganką, w kościele byliśmy właściwie sami. Nie wiem na co liczyła cyganka, jednak siedziała w tym deszczu przed kościołem i to z małym dzieckiem na ręku. Żałość człowieka brała. Stanęliśmy pod „naszym krzyżem”, a pod krzyżem prawdziwy ogród. Nasze cztery wiecznie „żywe” kwiaty stały tuż po stopami Jezusa.

  • Jezus mówi do mnie… – zaczyna szeptać mi do ucha.
  • Ile dasz ?
  • Wiem co chcesz powiedzieć – wzdycha Piotr.
  • Widzisz ? Wszystkie twoje kwiatki są przy Mnie.
  • Ja pomyślałem o was, a ty o Mnie.
  • ……… – Piotr znowu wzdycha.
  • Oddaj mi te dwa złote, dam ci moje 10 – … znowu szepcze i sięga do swojej kieszeni.

W aucie zaczął tłumaczyć.

  • Gdy mi powiedział Ile dasz pokazał mi, że wczoraj zamówiłem paczki z orzechami.
  • To ile w końcu dałeś ?
  • Oddałem wszystko co miałem.
  • Taaak ? Czyli ile? 2 zł ?
  • ……… – Piotr zaczął gryźć własny język.
  • Miałem  schowane jeszcze 50 zł – mówi cicho i robi przy tym taką minę jakby miał się zaraz rozpłakać. 

Nie dałam rady dalej utrzymać pełnej powagi, bo widząc jego grymas wielkiej żałości zaczęłam histerycznie się śmiać. Dał, owszem, ale ile to go musiało kosztować!!! Piotr chętnie daje, ale daje tym, którzy uczciwie pracują, a czy cyganka pracuje, czy już naciąga? Tej tajemnicy jeszcze nie odgadł.

  • Zwycięstwo było niezłe, bo dałeś po cichu – czyli nie chwalił się, że dał.
  • Zdałeś dzisiaj egzamin, oddałeś wszystko co masz.

Pojechaliśmy na kawę. Piotr zaczął podsumowywać cały swój ubiegły tydzień, który był wyjątkowo ciężki.

  • Same problemy, wszędzie kłopoty, gacki działają na całego.
  • Ty wybrałeś to pole bitwy.
  • Zanim wybrałeś się w podroż, miałeś wybór.
  • Powiedziałeś, że Ojcu na tym zależy.
  • ……… – ucichliśmy na moment przypominając sobie…
- Usłyszałem coś niesamowitego… Zobaczyłem scenę. Widzę Ojca i aniołów, którzy stoją wokół Niego. To cała grupa aniołów, są wysocy i mają po 4 metry, ja stoję za Ojcem, jakby w cieniu i jestem najmniejszy. Bóg pyta ich… 
- A któż pójdzie do tego świata? 
- Widzę, że każdy udaje, że ogląda swoje buty, mają schylone głowy i udają, że nie słyszą, po prostu nikt nie chciał iść. Wtedy ja się wychyliłem i powiedziałem… 
- Oto jestem.
 - Ty…? - Ojciec był zaskoczony i zdziwiony, że taka miernota się zgłosiła, tak mi się wydawało…      
- Więc idź. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/11/02/kiedy-pozadliwosc-oczu-jest-wielka-wtedy-twoja-wiara-jest-zadna/

Nieco później w jakieś gazecie natrafiłam na ten tekst.

Ks. Izajasza; I usłyszałem głos Pana mówiącego: Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł? Odpowiedziałem: Oto ja, poślij mnie!

Dziwnie się poczułam czytając ten fragment, jakby sama Biblia urzeczywistniała się na naszych oczach. Zrobiłam zdjęcie, a potem sprawdziłam w Biblii, czy rzeczywiście jest to opisane. Jak to możliwe? A teraz Bóg Ojciec do tego nawiązuje… Brak słów… 

  • Twoi pracownicy robią same błędy, bo wiedzą, że mają ciebie i ty wszystko za nich pozałatwiasz, ponaprawiasz – mówię do Piotra zmęczona. 
  • Chcesz powiedzieć, że habemus papam ?
  • Dokładnie tak. Zrobią błędy, a ty i tak wszystko będziesz po nich sprzątał. Jak w Watykanie – i się śmieję.

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, Piotr zaczął przyglądać się mojej bluzce, którą kupiłam 2 lata temu i nałożyłam ją dzisiaj raz pierwszy. 

  • Czy ty wiesz co ty masz napisane na tej bluzce ?
  • A mam coś ? – zaczęłam ją oglądać, bo wcześniej się jej nie przyglądałam. Czytam, a tam…. catch the wave – trzymaj falę, złap falę.

  • Czy napis jest ot tak sobie? – pytam na wszelki wypadek.
  • Myślisz, że jest ot tak sobie ?
  • Stwórca wszystko przygotował. 
  • ………
  • Fala go złapie, ale świadomości nie straci, nie martw się.
  • Złapałeś już tą falę ? – pytam, bo jakoś nie zauważyłam.
  • Strach w tobie czuję i obawę, a nie zaufanie.
  • …….. – przyznaję rację, bo tak jest. Ja po prostu nie mam pojęcia czego mam się spodziewać.
  • Przyjrzyj się jeszcze raz paradzie ... mówi do mnie Ojciec teraz.
  • ? Paradzie ?… Aaaa, tej wczorajszej z wizji! – przypominam sobie.
  • Oni mnie nie widzieli, dopiero w sklepiku mnie zobaczył – Piotr znowu powraca do „Nieba”.
  • Może na paradzie czekali na ciebie? Moneta musi być ważna, spytaj co to znaczy ? – nalegam, bo dopiero teraz jego wizja zainteresowała mnie bardziej.
  • Słyszę Charon ….
  • Tak myślałam, to Charonowi dawało się monetę, by przepuścił, ale to przecież mitologia grecka! – dziwię się, bo co ma mitologia do Nieba ?

Charon – w mitologii greckiej bóg umierających i konających, przewoźnik dusz przez rzekę Styks; w mitologii etruskiej „demon śmierci”. W Boskiej Komedii Dantego Alighieriego, Charon przewozi potępieńców do piekła. (Wiki).

  • Ale co to znaczy ?
  • To jest proste.
  • ………
  • Charon przewoził ludzi do piekła. Charon to symbol, a ten anioł jest jak Charon. Zobaczył twoją monetę i stwierdził, że do piekła się nie nadajesz i pokazał ci rzekę z krystalicznie czystą wodą, a to rzeka życia i dlatego dostałeś z powrotem skrzydła! Ta woda z rzeki cię oczyściła z grzechów! – raptem wszystko stało się jasne.
  • Wiesz już dlaczego przeczytałeś ? A teraz się złap !
  • Zobaczyłem teraz karuzelę i człowieka, który siedzi na krześle karuzeli i trzyma się mocno krzesła.
  • Rozumiesz? Zostałeś oczyszczony, a teraz czekaj na rozwój wydarzeń, a będą to takie wydarzenia, że z wrażenia będziesz musiał się mocno trzymać – tłumaczę Piotrowi sama zdziwiona, jak łatwo nam poszła to łamigłówka pełna symboli.

Wieczorem. Oboje byliśmy zmęczeni i zamyśleni po porannej rozmowie.

  • Pokazali mi jeszcze raz jak po pierwszej fali spłynąłem łagodnie. 
  • Hmm… Ale to prawda, łagodnie dochodzisz do siebie.
  • Nigdy nie należałeś do tego świata, byłeś tu dla Ojca.
  • Ja przeżyłem, ale wolałbym, żeby Edziu też żył.
  • Chorowałby, nie miałbyś czystej głowy.
  • Nieprawda. Chodzi o „przywróć imię moje”.
  • Hmm… Ciekawe gdzie trafię, może do czyśćca? – Piotr już kombinuje.
  • A co tam chcesz robić ?
  • …….. ?
  • Wiesz, że Ojciec przyglądał się nam w kościele ?
  • Tak? To szkoda, że się prawie rozpłakałeś jak dawałeś pieniądze – uśmiecham się na samo wspomnienie.
  • To była łagodna wersja tragikomedii.
  • …….. – … o na pewno. Na te wizyty u „naszego krzyża” to chyba całe Niebo czeka.
  • Jak ja mam iść do Ojca? Przecież to niemożliwe !!! – Piotr nagle wybuchł, widocznie ciągle myślał o wczorajszej wizji.
  • Wyobraź sobie, że stoję metr od ciebie.
  • …….. – spojrzeliśmy na siebie niepewnie.
  • Poczęstowałabym kawą.
  • Coś ty ! Taką słabą ? – Piotr uważa, że lurę robię. 
  • Nie narzekaj na to co ci daję, bo dobre daję.

Jak to „daję” ? Przecież to ja robię kawę… Ale zaraz sobie przypomniałam słowa przeczytane u Alicji Lenczewskiej; wszystko co masz, masz to ode Mnie.

Mądrość Ojca mnie paraliżuje. W każdym słowie, zdaniu jest Jego nauka. Nie może być coś złe, jeśli pochodzi od Ojca. A jeśli nawet wydaje nam się, że coś jest niewłaściwe, jest takie w jakiś celu.

  • Ojcze, jestem nikim.
  • Jeżeli jesteś nikim to jak zrobisz to, co masz zrobić ?
  • Jesteś tym, kim jesteś.
  • ……..
  • Widzę znowu pas swój i swoje rzeczy… Ktoś wyczyścił i położył.
  • Bóg Ojciec mówi do ciebie, żebyś się nie trwożyła, bo …
  • … Jeśli opuści to ciało, to na chwilę.
  • I jak mam się nie trwożyć ? Już się denerwuję… – myślę „po cichu”.
  • Widzę swoje rzeczy… Wygląda jak długa koszula, leży ułożona na podeście, biała, długa, pas co widziałem wcześniej. To jest małe pomieszczenie przed wyjściem na dużą salę. Tam jest dużo osób. Drzwi same się otworzą, wprowadza tam światło… – zapatrzył się…
  • To są dane techniczne dla Oli …
  • Dla Mojej córki z wyższego poziomu.
  • Ja chyba opuszczę to ciało, chyba wtedy zemdleję … – Piotr.
  • No właśnie tego się boję, co ja mam robić? Reanimować, dzwonić na pogotowie ?
  • Nie martw się.
  • Jak mam się nie martwić ? – myślę „po cichu” znowu mając nadzieję, że Ojciec nie słyszy.
  • Dlaczego nie chciałem iść na tę paradę ? Dziwny jestem…
  • Bo to nie twoja droga.
  • Twoje korzenie są tak mocne, że nikt ich nie wyrwie.
  • Idziesz tam, gdzie ci każę.
  • Co to strażnik, co się cieszy z wszystkimi ?


Dopisane 25. 05. 2018 r.

  • Ty wybrałeś to pole bitwy. Zanim wybrałeś się w podroż miałeś wybór – o ile wiem to każdy, zanim wybierze się „w podróż” ma wybór.

 

Nie bój się świata. Świat przyjdzie do ciebie.

19. 09. 17 r. Warszawa.

Czekam na kawie i obserwuję idącego z daleka Piotra, który żywo gestykuluje rozmawiając przez telefon. Wiem już, że problemów nie ma końca.

  • Nie mam siły do moich ludzi. R. to głąb.
  • W tym roku z tego głąba wyrośnie piękna kapusta. Będzie się go miło chrupało.
  • Czyli poprawi się! – uspakajam Piotra.
  • To działanie gacka na ludzi, robią błędy i nie rozumieją dlaczego robią, a ty się denerwujesz. O to im chodzi.
  • Ten od much grzeje się i pieni z wściekłości.
  • Czy źle postąpiłem, że tak go opieprzyłem? Nie ma do niego siły…
  • Ja się ciebie nie przestraszyłem.
  • Gdyby nie ochrona, rozszarpałyby cię na strzępy.
  • …….. – chciałam zapytać, czy dosłownie, czy mają taką siłę sprawczą, że mogą zabić, ale zadzwonił telefon. R., na którego tak narzekał zdał właśnie sprawozdanie, że rozwiązał jeden poważny problem i Piotrowi od razu ulżyło.
  • Wszystko dzięki Ojcu.
  • Wiesz co Narzędzie? Wyjdziesz z ukrycia i wystrzelisz i będzie dzień po nocy.
  • …….. – Piotr zaczął trzeć czoło.
  • Nawet nie wiesz jak mi pracuje teraz głowa, rozmawiam z tobą i widzę gacka, która jak ośmiornica próbuję mnie otoczyć. Mieczem ścinam i palę… Widzę też ziemię z góry, gdzieś lecę… – zamyśla się.

Dostałam maila. Ktoś napisał, że czytanie blogu daje mu nadzieję. Tylko tyle.

  • Widzisz ile dobrego robisz?
  • Eeeetam, gdyby nie ty, gdyby nie Ojciec nie miałabym co pisać. Taka jest prawda – … bo to prawda. Mam wrażenie czasami, że ja tylko trzymam długopis, a reszta dzieje się samo.
  • Powiedz Oli, mojej podopiecznej, że jestem zadowolony z jej pracy i postępów.
  • ?!
  • Jesteś w tym pisaniu nadzieją, bo dla tych ludzi jesteś szansą w poprawieniu swojego losu i zrozumieniu swojego losu.
  • Masz pomocnika, który cię pilnuje i kontroluje. Ten, do którego łzę puszczasz.
  • Jezus? – pomyślałam i nie wiedziałam, gdzie schować się ze wstydu.
  • Nie bój się świata. Świat przyjdzie do ciebie.
  • Nie zważaj na Kościół, bo tam wiele grzybów szkodliwych.
  • … Zobaczyłem hubę na drzewie, która wysysa soki.

Oczywiście sprawdziłam, czy faktycznie wysysa soki; Huby posiadają enzymy umożliwiające chemiczny rozkład głównych składników drewna. Proces ten zapewnia im energię i składniki niezbędne do życia, równocześnie prowadząc do rozkładu drewna. Różne gatunki hub dysponują różnym zestawem enzymów rozkładających drewno. Niektóre gatunki (np. Stereum hirsutum) wytwarzają wiele enzymów, mniej więcej równomiernie rozkładających wszystkie składniki drewna. (Wiki)

  • Rób swoje.
  • …….. – wzruszyłam się.
  • Idąc do ciebie słyszałem w głowie Henoch i Henoch… Parę dni temu Eliasz, a teraz znowu Henoch…
  • Można zgłupieć – śmieję się.
  • Nie martw się. Jemu to nie grozi.
  • Gdybyś wzięła jego głowę do twojej, to groziłoby ci zgłupienie.
  • ……… – znowu się roześmiałam. Piotr ma niesamowitą umiejętność łączenia ziemi z Niebem. Każdy na jego miejscu by zgłupiał, ale nie on.

Poszliśmy do sklepu zrobić większe zakupy. Chodząc między półkami…

  • To dziwne…. Widzę nas z góry… Jakbym patrzył na nas oczami kogoś z Góry – Piotr lekko pobladł…
  • Wiesz co mi teraz Ojciec powiedział?
  • Mały, już czas.
  • …….. – przestraszyłam się. Wczoraj mówił, że stolik już czeka, czyli …
  • Co… już teraz? – zgłupiałam, bo ciągle nie wiem, czego mamy się spodziewać.
  • Ojcze poczekaj, aż Piotr chociaż wróci do domu – przestraszyłam się jeszcze bardziej.

Piotr zaczął się dziwnie zachowywać. Szedł jak lunatyk, całkowicie rozkojarzony, patrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem jakby mnie nie rozpoznając.

  • Co czujesz?
  • Dziwną energię w sobie…
  • Nadeszła ta godzina, musimy poważnie porozmawiać.
  • !!! – staliśmy między półkami i kompletnie nie wiedzieliśmy co robić.
  • Wiecznie nie możesz tkwić w tym punkcie i nastała zmiana.
  • …….
  • Dziwnie się czuję, dziwną energię czuję… Wszystko traci sens dla mnie…

Zostawiliśmy zakupy i pojechaliśmy prosto do domu.

  • Kiedy to nadejdzie? – pytam jeszcze w aucie.
  • Ona (fala) nadchodzi i będzie to niespodziewane.
  • Niczego nie mogę się dowiedzieć – westchnęłam.

W domu Piotr położył się na kanapie i długo dochodził do siebie. Kiedy przyszła pora na modlitwę, ciągle leżał na tej kanapie.

  • Chodź, chodź Mały.
  • No idę – ale się nie ruszył.
  • Będę jakimś dziwakiem po fali?
  • Już jesteś.
  • Niewątpliwie – pomyślałam patrząc na niego. Dla kogoś „normalnego” to dziwak nad dziwakami.

20. 09. 17 r. Warszawa.

Na kawie. Po wczorajszym nieustannie myślę o jednym…

  • Jak to odbędzie? Zaśniesz, zapadniesz w letarg? Co ja mam robić wtedy? Na pogotowie dzwonić, czy czekać?
  • Klepaliśmy już ten temat.
  • …….. – mimo powagi sytuacji udało Mu się mnie nawet rozśmieszyć. „Klepiesz temat” to z kolei moje powiedzenie, kiedy Piotr pyta po raz 10 o to samo.
  • Ale nie odpowiedziałeś.
  • Gdy miał zęba, serce… wiedziałaś co robisz?przypomniał mi sytuację z atakiem anafilaktycznym i zawałem serca.
  • Tak.
  • Też będziesz wiedziała.
  • To chociaż powiedz gdzie to będzie?
  • A gdzie było serce, ząb?
  • W domu.
  • Będziesz widział ludzi, ale nie będziesz ich widział.
  • Będzie ci obojętne, które ze swoich butów założysz.

Piotr przyszedł do domu wcześniej niż zwykle, ponieważ po prostu chciał uciec od firmy, od problemów.

  • Dlaczego mi tak wszystko idzie pod górkę?
  • Czy ty jesteś głodny?
  • No nie.
  • To co się martwisz?
  • Nie denerwuj się, a jak się troszkę podenerwujesz włosy ci nie wypadną, nie martw się.
  • bo już ich nie mam? – Piotr zaczyna się śmiać.
  • To chyba Homiel…
  • A co za różnica Homiel, czy Ojciec, kiedy to ta sama osoba?
  • ?! – o rany…. a my sobie tak czasami pozwalamy… 

Piotr zauważył na moim komputerze wyświetloną Księgę Henocha…

  • Dlaczego to czytasz? – zdziwił się.
  • Chcę się dowiedzieć jak Bóg go wziął. Może też ciebie tak weźmie? Ciągle wspomina o jakimś spotkaniu…
  • Zgłupiałaś?! Ja nie mam zamiaru nigdzie iść! I Ojciec mnie nie weźmie. Nie wiesz co mówisz!
  • A ty wiesz?
  • ……. – Piotra zmroziło, podstawił mi pod nos rękę i pokazał jak mu wszystkie włoski dęba stanęły.
  • Nie wiem.
  • Skoro nie wiesz, to co robisz się za mędrca?
  • …….. – spojrzał na mnie wielkimi oczami. 
  • Racja. Pan Bóg nie lubi takich mądrali jak ja.
  • Źle mówisz. Ja nie lubię głupców.
  • Pan Bóg nie lubi cwaniaczków. Wszystkich załatwia w trymiga.
  • Tak? To dlaczego jeszcze żyjesz?
  • …….. – i w tym momencie Piotrowi odebrało mowę, na długo.

Pisanie na blogu zmusza mnie do cofania się wstecz i analizowania wszystkich słów niejako na nowo. Bywa, że dzisiaj nie pamiętam co pisałam wczoraj i dzięki blogowi właściwie wszystko odkrywam ponownie. 

  • Pamiętasz? Ojciec schodzi na ziemię, siedział przy nas jako człowiek na kawie i słuchał…?
  • A skąd wiesz, że teraz nie siedzę?
  • Niemożliwe.
  • Mister „niemożliwe”.
  • Ale Ojciec ma ważniejsze sprawy niż siedzieć z nami – Piotr uparty jak zwykle.
  • A może to jest najważniejsza?
  • Jesteście Moim zespołem.


Dopisane 21. 05. 2018 r.

  • Jesteś w tym pisaniu nadzieją, bo dla tych ludzi jesteś szansą w poprawieniu swojego losu i zrozumieniu swojego losu – myślę, że tak się właśnie dzieje. Na podstawie niektórych maili widzę, że osoby czytające blog zaczynają dostrzegać mechanizm działania Nieba, że coś wynika z czegoś i że nic nie dzieje się bez przyczyny. Ich postrzeganie świata się zmienia i to faktycznie daje nadzieję. 

  • Nie zważaj na Kościół, bo tam wiele grzybów szkodliwych – ostatnia nowość z Watykanu, jedna huba mniej;

Wszyscy biskupi z Chile złożyli rezygnacje na ręce papieża Franciszka. Hierarchowie ustępują ze swoich urzędów w związku ze skandalem pedofilskim w kraju. W tym tygodniu w Watykanie odbył się nadzwyczajny szczyt, w którym uczestniczyło 31 biskupów z Chile oraz papież Franciszek. Zwieńczeniem spotkań był dokument przygotowany przez biskupa Rzymu, w którym podkreślił, że cały chilijski Kościół jest odpowiedzialny za ukrywanie przypadków pedofilii wśród księży. https://www.wprost.pl/swiat/10125713/papiez-oskarzyl-biskupow-wszyscy-zrezygnowali.html


  • Ona (fala) nadchodzi i będzie to niespodziewane – fala… tak często o niej słyszę… W pewnej chwili nawet w nią zwątpiłam, gdyby nie pewne odkrycie. O tej fali wiedział ktoś jeszcze i to nie będzie Izabela.

  • Nie martw się. Jemu to nie grozi – Ojciec obdarowuje wybranych ludzi Swoimi darami w szczególny sposób. Szyje dary na ich miarę. 

Pan Bóg na ciebie już czeka.

18. 09. 17 r. Warszawa.

Piotr prawie się nie odzywa. Ma w firmie ostatnio same problemy. Jego ludzie nawalają na całego i właściwie bez większego powodu. A to jeden coś przeoczył, a to zapomniał i realizacja dostaw w terminie jest już niemożliwa. Obserwuję to z boku i uderza mnie dziwne napiętrzenie problemów w jednym czasie. Wszędzie sypią się kary. Piotr chodzi wkurzony na maksa i zamiast trzymać spokój to bardzo dosadnie trzęsie ludźmi, czym powoduje u wielu jeszcze większy stres. Jak pan dzieci narobił to teraz ma pan pracować, a nie błędy robić… coś w tym stylu. Wszyscy chodzą na paluszkach, żeby szefa nie wkurzyć, a Piotr przychodzi do domu i się męczy, że tak męczył innych. 

  • Jestem straszny.
  • Nie jesteś, ale cierpliwości ci brakuje. Gacki cię nakręcają i wydaje mi się, że robią też ludziom wodę z mózgu, żeby na tobie się odbijało. Najlepiej cię wykończyć właśnie w ten sposób, kiedy dodatkowo serce masz słabsze.
  • Wbiłeś kij w mrowisko.
  • Ale czym? Co takiego zrobiłem?
  • No jak to czym? – ręce mi opadły.
  • Egzorcyzmy robisz, wymieniasz ich po imieniu – co faktycznie robi. Ma w sobie już na tyle siły i odwagi, aby wymieniać z osobna każdego, którego zna.
  • Atakują mnie strasznie.
  • Dlatego jesteś tak wybuchowy, a nie możesz być jak Jezus? Oaza spokoju?
  • Bo głupi jestem.
  • Więc bądź mądry.
  • Mam być mądry?
  • Trwaj we Mnie jak Ja trwam w tobie.
  • Za chwileczkę zmiany ogromne.
  • ……. – Piotr kiwa głową, że niby rozumie, ale widzę, że i tak nie słucha. Przeoczył fakt, że usłyszał samego Jezusa. Czasami sobie tak myślę, że gdybym ja była na jego miejscu… Hmm…
  • Zobaczyłem teraz mały stoliczek i dwa nakrycia, dwie filiżanki.

 

  • Popatrz, Pan Bóg na ciebie już czeka.
  • …….. ? – Piotr uspokoił się w sekundę.
  • Kiedy to się stanie? Jutro? – pytam niepewnie.
  • Przecież ma tyle spraw na głowie? – wyrwało mi się.
  • Wierz mi, Pan Bóg ma bardziej grafik zajęty.
  • …….. – zaniemówiłam na chwilę.
  • Ale czeka…. Chyba tylko na modlitwę? – pyta Piotr, bo przecież nie fizycznie.
  • Na modlitwę też. Pan Bóg na ciebie czeka.
  • A gdzie? – pytam.
  • W Niebie, w białym domku.
  • Kiedy? Jutro? Za dwa dni?
  • Za mrugnięciem oka.
  • Ile może trwać mrugnięcie oka…? – pomyślałam.

Piotr poszedł pomodlić się. Gdy wrócił…

  • W pokoju usiadłem i zamyśliłem się…
  • Co tak myślisz Mały?
  • A tak sobie… ogólnie…
  • Po co przyszedłeś?
  • Modlić się.
  • To zaczynaj.
  • Podczas modlitwy trzymałem w ręku swój krzyż i czuję jak ktoś ścisnął mocno moją rękę i chciał ten krzyż zmiażdżyć.

Gdy Iza powiedziała kim jest Piotr, zachciało mi się spytać także i o mnie. Dowiedziałam się szybko, że; albo królowa Jadwiga albo królowa Bona.  Czytając co napisała zaczęłam się śmiać i pomyślałam, że to już przesada. Nie była pewna którą z nich, a ja znowu pomyślałam, że to dość istotne, ponieważ różnice są znaczne. Ponieważ nie bardzo rozumiałam dlaczego usłyszała to w sposób „albo – albo”, potraktowałam więc wszystko jako żart, ale pytam się Homiela wieczorem…

  • Czy Iza się nie myli?
  • Czy wiesz dlaczego Jadwiga tak głęboko wierzyła w Chrystusa?
  • Bo była blisko wcześniej Niego.
  • ????!!! – a ja myślałam, że sprowadzi mnie szybko na ziemię i zbagatelizuje temat. 
  • Być zakonnicą i się modlić to dużo.
  • Być władcą i się modlić to bardzo dużo.
  • A ja? Kim byłem wtedy?
  • Jak chcesz, to możesz być jej koniem! – prosto wypalił Homiel, żartem oczywiście dając do zrozumienia, żeby nie był taki ciekawski.

Po takiej odpowiedzi nie wiedziałam, czy w ogóle traktować to poważnie. Ale! Ponieważ zaczął mówić o Jadwidze zwróciło to moją na nią uwagę.

Być zakonnicą i się modlić to dużo. Być władcą i się modlić to bardzo dużo.

Przyjeżdżając do Polski Jadwiga przywiozła ze sobą z Węgier m.in. niezwykły Czarny Krucyfiks z lipowego drewna, wykonany zapewne albo na Węgrzech albo w Pradze Czeskiej. To przed tym Krucyfiksem miała klękać kilkunastoletnia królowa przed podjęciem najważniejszych życiowych — osobistych i dla polskiej monarchii — decyzji. Prosiła Chrystusa o dobrą radę i wsparcie. Przed nim wypowiadała swoje rozterki i wątpliwości. I pewnego razu Zbawiciel przemówić miał do niej z krzyża i nakłonić do poślubienia Jagiełły. http://malygosc.pl/doc/1083602.Odpowiedz-z-krzyza


Siedzimy w milczeniu patrząc bezmyślnie w TV.

  • Już wiem jak rozpoznać czy babka jest w ciąży, czy nie. Jej brzuch jest w kształcie kielicha. Kiedy jest w ciąży, ten kielich się zamyka od spodu.
  • ……. – spojrzałam na Piotra zaskoczona, bo skąd mu to w ogóle przyszło do głowy?
  • Widziałem to dzisiaj w kościele.
  • ?! – i wtedy  przypomniałam sobie coś.
  • Czy łono kobiety jest Graalem?pytam Homiela.
  • Poniekąd.

Skąd moje pytanie? Według pewnej teorii to Maria Magdalena jest świętym Graalem. Po śmierci Jezusa ciężarna Maria uciekła do Egiptu, a potem wraz z córką popłynęła do południowej Francji. Musiałam na wszelki wypadek zajrzeć do słownika co znaczy „poniekąd”, by dobrze zrozumieć Homiela odpowiedź. https://synonim.net/synonim/poniekąd

W XIII wieku w bazylice w Saint-Maximin-la-Sainte-Baume we Francji odnaleziono sarkofag, a w nim notkę: „To ciało błogosławionej Marii Magdaleny”. Do tej pory naukowcy nie są jednak do końca pewni, czy to rzeczywiście jej ciało. Teraz, dzięki szczątkom, udało się stworzyć trójwymiarową rekonstrukcję twarzy świętej. Naukowiec Philippe Charlier z Uniwersytetu w Wersalu oraz grafik Philippe Froesch stworzyli rekonstrukcję na podstawie około 500 zdjęć czaszki kobiety. Później, korzystając z programu Zbrush, nałożono wirtualną skórę. Jest to metoda, z której korzysta policja na całym świecie. W efekcie powstał realistyczny portret świętej. https://www.wprost.pl/swiat/10076074/Tak-wygladala-Maria-Magdalena-Naukowcy-odtworzyli-twarz-swietej.html

Jeśli On jest zdziwiony, choć doskonale wiedział o co chodzi, to ja tym bardziej. Już się nauczyłam, że jeśli odpowiada w ten sposób, to znaczy, że to nie Magdalena.

  • Czy to prawda, że Maria Magdalena wyemigrowała po śmierci Jezusa?
  • A to się rozpędzasz.
  • Co robisz w wielkim żalu?
  • …….. – zaskoczył mnie, bo zrozumiałam, że w żalu, czyli po śmierci kogoś bliskiego. Musiałam się głębiej zastanowić. Co zrobiłabym na jej miejscu w tamtym czasie i w tamtych warunkach. 
  • Albo pozostaję albo odchodzę… To co ona zrobiła?
  • Nie wyjechała, nie została.
  • ……. !!!???
  • Nie wyjechała, nie została… co to znaczy?
  • Odeszła.
  • ???!!! 
  • Umarła – pomyślałam…
  • Miała ciemne włosy, czarne i lekko okrągłą twarz…
  • Skąd wiesz?
  • Skąd i skąd… No widzę przecież…



Dopisane 19. 05. 2018 r.

Święta królowa Jadwiga nie bała się przyznać, że ze strony hierarchii kościelnej Polacy mogą się spodziewać głównie niegodziwości. O działaniach Kościoła mówiła, że zakrawają na absurd. A cynizm i pazerność księży wypominała samemu papieżowi. https://ciekawostkihistoryczne.pl/2017/11/19/nieustepliwa-krolowa-ktora-przeciwstawiala-sie-samemu-papiezowi-nieznana-twarz-jadwigi-andegawenskiej/


  • Poniekąd ani teoria o wyjeździe Magdaleny nie jest prawdziwa, ani tym bardziej teoria Dona Browna o ciągle żyjących potomkach Magdaleny, którą rozpropagował w swojej, mówiąc otwarcie, dość przeciętnej książce „Kod Da Vinci”. Graal był naczyniem. Łono kobiety również stanowi niejako naczynie. Dlatego mamy „poniekąd”.

  • Nie wyjechała, nie została. Odeszłaodeszła… znaczy umarła albo po prostu odeszła. Czy później wspominano o Magdalenie? Co właściwie wiemy o Marii Magdalenie po zmartwychwstaniu Chrystusa?

Dalsze losy Marii Magdaleny nie są nam znane. Według Ojców Kościoła wschodu miała udać się do Efezu ze św. Janem oraz z Matką Boską, gdzie później zmarła i została pochowana. Tam pokazywano jej grób i bazylikę wzniesioną ku jej czci. Kiedy zaś miasto zdobyli Turcy, za panowania cesarza Leona Filozofa (886–912) ciało Marii Magdaleny miano przewieźć do Konstantynopola, a kiedy został on opanowany przez krzyżowców (1202–1261), relikwie miały zostać przewiezione do Francji, do miasta Vézelay w departamencie Yonne, na zachód od Dijon, gdzie do dzisiejszego dnia doznają czci.

Ciekawie o Magdalenie pisze Katarzyna Emmerich, wg wizji której przygotowano scenariusz do filmu „Pasja”;

W Magdalenie żal [za grzechy] i miłość ku Jezusowi przezwyciężyły wszelką trwogę. Nie troszcząc się teraz o nic, z pełną poświęcenia odwagą naraża się na niebezpieczeństwo. Nieraz biega po ulicach z rozpuszczonymi włosami. Gdziekolwiek natknie się na ludzi, czy w domach, czy na publicznych placach, wyrzuca im zamordowanie Jezusa, opowiada z zapałem o swych własnych winach i o ich znaczeniu jako przyczyny śmieci Jezusa. Jeśli nie napotka nikogo, błądzi po ogrodach i powtarza to samo drzewom, kwiatom i studniom. Często gromadzą się ludzie koło niej; jedni litują się nad nią, inni szydzą z niej, pogardliwie wspominając dawniejszy jej sposób życia. W ogóle nie zażywa Magdalena szacunku u ogółu ludności, bo dawniej szerzyła za wiele zgorszenia. I teraz wielu Żydów gorszy się tym gwałtownym okazywaniem boleści, a nawet zdaje się pięciu próbowało ją pojmać; lecz ona przeszła pośród nich, postępując [dalej] tak samo, jak dotychczas. Zapomniała teraz o całym świecie, a tylko wzdycha za Jezusem.

[Można zrozumieć] Magdalenę, która była strasznie wynędzniała i trawiona bólem wyglądała jak obłąkana, gdyż niemożliwym jest oddać i opisać należycie złość i okrucieństwo, wywierane na Najczystszym, Najświętszym Zbawicielu. https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/zyciemm-stola.html

No cóż… nie dowiemy się co się stało z Magdaleną, ale czytając ostatnie „była strasznie wynędzniała i trawiona bólem wyglądała jak obłąkana” łatwiej zrozumieć; Co robisz w wielkim żalu?


Pan Bóg na ciebie już czeka.

(Komentarz zbędny)