02. 08. 17 r. Szczecin.
Gdy wróciliśmy wczoraj do Szczecina na naszych drzwiach wejściowych do mieszkania zauważyłam wielkiego ciemnego motyla. Zdziwiliśmy się, ponieważ nigdy dotąd nie było tutaj tego typu owadów. Motyl w takiej sytuacji? Na nasz widok poderwał się do lotu i zaczął fruwać na klatce schodowej. Otworzyliśmy drzwi do mieszkania, weszliśmy, a motyl za nami. Piotrowi udało się go złapać i trzymał go na dłoni przez długi czas, aż w końcu nie wiedząc co dalej ma z nim zrobić wyszedł na balkon, aby go wypuścić. Ale ten miał inne plany. Siedział wciąż na dłoni drżąc cały i w ogóle nie chciał odlecieć. Piotr postał jeszcze chwilę i cofnął się do mieszkania oczywiście z motylem w ręku. Dopiero po pół godzinie poderwał on swoje skrzydła i schował się gdzieś na szafie. Byliśmy zbyt zmęczeni, aby go szukać, więc sprawę odłożyliśmy do rana. A rano już go nie znaleźliśmy.
Cały dzisiejszy dzień był dniem załatwiania dalszych spraw urzędowych. Dopiero wieczorem mogliśmy usiąść i porozmawiać spokojnie.
- Homiel, ten motyl …. To tak … Po prostu tylko motyl ? – spytałam.
- A co u was jest tak po prostu ?
- ……. – myślę, że to znak od Edzia. Zachowanie motyla było bardzo nietypowe.
- Rano poczułem, jakby mi ktoś przebijał dłoń gwoździem, straszny ból … Jezus mi powiedział …
- Odejście Edwarda to taki ból.
- Hmm …. Mogę to sobie wyobrazić – i zamyśliłam się.
- Homiel mi mówi teraz, że …
- Edziu sobie nie życzy, byśmy płakali.
- Macie się cieszyć, że jestem wolny.
- … ??!! …
- A dlaczego sam nie może mówić, tylko przez Homiela ? – zdziwiłam się.
- Jeszcze nie może mówić, ale Ja ci mówię, bo wszystko widzi.
- … ??!! …
- Teraz widzę, że Edziu jest jakby w przedpokoju, przed wejściem do dużego pokoju, gdzie wszyscy są szczęśliwi…
- Czyli jest jakby w poczekalni ? To może zbyt szybko, by mógł się odezwać osobiście – analizuję, bo faktycznie minęło zaledwie 24 godziny od jego przejścia.
- Tak, widzę go, rozgląda się dookoła i jest zszokowany nami.
- Nami ?- spytałam zdziwiona.
- Tak. On mówi, że nie zdawał sobie sprawy.
- Przeprasza cię za UFO.
- Ale numer !!! – wyrwało mi się.
Pewnego dnia, kilka miesięcy temu, przy wszystkich, podczas rodzinnego obiadu Piotrowi zebrało się na zwierzenia. Zaczął opowiadać o Bogu, o Niebie, o innych światach i innych cywilizacjach. Chciał szczerze podzielić się wiedzą, która posiada.
- Pamiętajcie, Bóg jest. Stworzył nasz świat, ale i wiele światów. Nie jesteśmy sami we wszechświecie.
- Chcesz powiedzieć, że istnieje UFO ? – spytał Edziu z ironią.
- Oczywiście, ich też stworzył Bóg.
I w tym momencie Edziu zrobił wymowny gest ręką chcąc mu pokazać, że zwariował. To bardzo zabolało Piotra, w tym momencie zaciął się w sobie i nigdy więcej nie wracał do tego typu rozmów. A teraz Edziu za to przeprasza … I nie chodzi wcale o UFO, chodzi o Boga.
Ta sytuacja czegoś mnie nauczyła. W tym jednym momencie zrozumiałam w pełni dlaczego Jezus głosząc to, co głosił nie był rozumiany przez swoich najbliższych i ludzi, którzy znali Go od dziecka. Bo tak to już jest czasami, że najtrudniej uwierzyć w tego, kogo zna się niby najlepiej.
(Mk 6,1-6) Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
- Jak mówiłeś o Bogu, to pokazywali ci na czole, że zwariowałeś. Czyli teraz ci uwierzył … – co jest dość smutne. Czy naprawdę trzeba aż umrzeć, żeby uwierzyć ?
- Dlaczego jest zszokowany ? – pytam dalej.
- Widzi słup światła.
- Gdzie ?
- Ty jesteś tym słupem światła.
- Homiel mówi, żeby przekazać coś mamie …
- Jak przyjdzie, pora będę czekać i przepraszam, że jej tak mało czasu poświęcałem. Przeproś moją kochaną Krysię.
- …….. – słysząc to nerwy mi puściły i się rozbeczałam.
03. 08. 18 r. Szczecin.
Dzisiaj kolejny dzień załatwiania różnych spraw związanych z pogrzebem. W wolnej chwili, kiedy siedzieliśmy z rodziną przy stole Piotr przekazał słowa od Edzia. Krystyna płacząc podeszła do szafy i wyjęła stare jego zdjęcie, na odwrocie którego było napisane; mojej kochanej Krysi. Być może teraz wszyscy uwierzyli na chwilę, a może chcieli uwierzyć, że wciąż żyje, ale inaczej … W każdym razie ich smutek zelżał, a łzy ustały.
O 12.00 była zaplanowana kremacja. Zakazałam Piotrowi w tym uczestniczyć ze względu na serce. Homiel mnie poparł …
- Widziałeś Edzia ? To tam jest. Tutaj to tylko skorupa.
- Czy to różnica spalenie, a pogrzebanie ? – pytam od razu.
- Mnie będzie trzeba najpierw przebić – Piotr ma dziwną obsesję. Twierdzi, że kiedyś został pogrzebany żywcem i nie chce tego znowu przeżywać.
- Nie trzeba będzie.
- Dlaczego ?
- Zobaczysz.
Odejście jednego człowieka może narobić sporo zamieszania. Edziu zajmował się całym domem, a przede wszystkim utrzymaniem węglowego ogrzewania. Tylko on się na tym znał i tylko on się tym zajmował. Podjęliśmy szybką decyzję, aby zamontować ogrzewanie gazowe, które nawet dziecko mogłoby obsługiwać. Wieczorem o tym rozmawialiśmy, że czekają nas teraz konkretne i szybkie działania.
- Zrób, co musisz do funkcjonowania i nie zagłębiaj się.
- Nie zagłębiaj się, czyli co ?
- Bezpieczeństwo, grzanie, porządek.
- Co to za odpowiedź ?! – Piotr wypalił zmęczony.
- Mądra i racjonalna, wymagam od ciebie trochę inteligencji – dopiero teraz się zorientowałam, że rozmawiamy z Ojcem.
- Bezpieczeństwo, grzanie, porządek … Czyli zrób dodatkowy zamek, piec, uporządkuj piwnice na przykład …
- …….
- Płaczesz za tatą ?
- Powiadam ci, że za tobą nie mieliby siły płakać.
- Co to znaczy ?
- Nie byli w stanie nawet powietrza złapać.
- ……. – zaparło mi dech, bo to prawda.
- Ojciec mówi …
- Nie ma znaczenia, czy pochowany, czy spalony.
- To dla ludzi jest istotne.
- ……. – zaskoczyła mnie ta niespodziewana odpowiedź na moje pytanie, które już zdążyłam zapomnieć.
- Edziu jest jeszcze w przedpokoju ?
- Tak, ale mentalnie jest wśród swoich.
Piotr zaczął płakać.
- Nie szlochaj.
- Te łzy są niczym przy tym, co byś widział, gdyby żył. Na taki ból nie zasłużył.
- Kupując ten gaz chociaż w jednej dziesiątej mu się odpłacisz.
- Choć krzyczał, serce miał wspaniałe jak Mój Syn.
- Był tak dobrym człowiekiem i w nagrodę jego poczekalnią jest ogród, w którym się przechadza z jego psem.
- Więc jutro za nim będziesz płakać, przypomnij sobie, co ci mówiłem.
- Ojciec mówi do ciebie teraz ….
- Teraz nie możesz się przekonać.
- Edziu powinien być ci bardzo bliski duchowo i mentalnie.
- W trudnych chwilach był największym przyjacielem.
Zawstydziłam się. Miałam do Edzia pewne historyczne uprzedzenia i z tego powodu nigdy nie byłam z nim zbyt blisko.
- Kochał cię jak córkę albo bardziej, bo wiedział co masz.
- Podoba Mi się twoje postępowanie, ale nie podoba Mi się twoje uprzedzenie.
- Jak bardzo chcesz, pokażę ci za jakiś czas gdzie jest Edziu.
- Pozwolę ci zajrzeć.
Siedzieliśmy nieruchomo w swoich fotelach i słuchaliśmy słów Ojca. Kiedy mówił, wszystko stało się jasne i lżejsze na sercu.
- Przed tobą droga trudna.
- A może być coś trudniejszego niż to ?
- Co to jest łatwo ? Dla ciebie łatwo to obraza.
- Będziemy płakać jeszcze ?
- Mając te wiedzę nie powinniście, ale będziecie.
- Choć nie jesteście stąd, to macie naturę ludzką.
- Moje serce to wytrzyma ?
- Nie naprawiłem go na rok.
- Ale szybko się męczę.
- Inni nie mieli operacji, a są w gorszej kondycji od ciebie.
- Ale jak syczał za Olą ?
- Diabeł nie próżnuje.
- Udało im się was poróżnić.
- Martwiliśmy się tą chwilą.
- Choć znamy przyszłość, to martwiliśmy się chwilą.
Kiedy wyprowadzaliśmy się, nagle kilka lat temu z tego domu, Edziu stawał za moimi plecami i syczał jak wąż. Nie wiem co się z nim wtedy działo, ale było to bardzo nieprzyjemne. Minęły lata, sytuacja się diametralnie zmieniła, on o tym już nie pamiętał, ja niestety zapomnieć nie potrafiłam. To jest to jedno z uprzedzeń, o których wspomniał Ojciec.
- Czy Edziu by cierpiał ? I to niedługo już ?
- Z dnia na dzień. Ta przepuklina wyszła mu na ratunek.
- A musiał chorować na jelita, nie mogliście to naprawić ?
- Co to za życie, kiedy wszystko się daje i wszystko naprawia, co złe ?
- No to Edziu miał wielkie szczęście, że odszedł we śnie, obyśmy wszyscy tak odeszli.
- Na to trzeba sobie zasłużyć.
- No to dziękuje Wam bardzo.
- Nareszcie zrozumiałeś, tylko już nie becz.
- Chwilę dam ci teraz odsapnąć.
- …… Ojcze, czy ten obraz Jezusa podoba Ci się ?
- Każde zdjęcie, które przypomina Mojego Syna lub nim jest, zawsze jest.
W 2015 roku pojawiła się na rynku książka; Autopsja człowieka z Całunu;
http://www.elledici.org/ecom/article/05805-autopsia-dell-uomo-della-sindone#.Wr0sTy4pLIU
Dzięki oprogramowaniu do zarządzania obrazem, najbardziej obecnie innowacyjnemu, odwróciliśmy światło i ciemność, a także orientację prawą i lewą. Następnie, stosując metody wykorzystywane do renderowania tomografii komputerowej, komputerowego stożkowania wiązki tomografii i rezonansu magnetycznego i innych badań trójwymiarowych uzyskano kompletne ortogenetyczną diagnozę.
Uzyskano nowy wizerunek Jezusa.