21. 05. 19 r. Warszawa.
- Kiepsko wyglądasz – przyglądam się Piotrowi.
- Noc mam nieprzespaną, gacka widziałem. Ale na razie nie chcę o tym mówić – powiedział stanowczo.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy.
- Kupuję firmowe auto dla ludzi. Jak to jest, że sam nie mam właściwie nic, a ludzie myślą, że jestem bogaty … ?
- Urządziłeś się Mały.
- Hmm… To dzięki Tobie Ojcze.
- Perypetie losu nie zraziły cię do Mnie ?
Zaskoczyło mnie to pytanie i zastanowiły te piękne słowa. „Perypetie”, „zraziły” … Ileż to osób zraża się do Boga w sekundę z byle błahego powodu.
- Nie, to nauka. Owszem, wyobrażałem sobie wszystko inaczej, ale tego nie rozumiałem.
- Fajne były twoje modlitwy wczoraj.
- Odbierałeś telefony, ale zaczynałeś od początku.
- ? – spojrzałam na Piotra z ciekawością.
- Podczas egzorcyzmów pięć razy do mnie dzwonili ludzie z firmy, przerywali mi modlitwę. Kiedy kończyłem rozmawiać, modlitwę zaczynałem od nowa – tłumaczy.
- Następnym razem nie odbieraj telefonu. Dokończ.
- Teraz M….. jest w twoim zasięgu – p. s. nie przetoczę imienia tego diabła dla bezpieczeństwa i żeby nie robić mu zbędnej reklamy.
- To dobrze ?
- To bardzo dobrze.
Kolejne zaskoczenie. Piotr usłyszał to imię wczoraj w TV, w jakimś filmie. Dosyć rzadkie imię, więc byłam zdziwiona, że padło teraz w rozmowie. Zdaje się, że padło nieprzypadkowo.
- Biorę go w takim razie na tapetę – Piotr się ożywił.
- Może w takim razie to on ci się pokazał ? – myślę na głos.
- Hmm… Może… Przecież wzywam wszystkich upadłych …
- Wzywać wszystkich, a wzywać po imieniu to co innego.
- To inna siła.
- Widziałem go wczoraj, wyglądał jak człowiek, ale miał dziwne oczy, wyłupiaste, a źrenice był na wierzchu, świeciły na czarno, paskudny. Chwyciłem go w pół i wrzuciłem do piekła.
- Hmm… Ponoć każdy naród ma swojego przypisanego archanioła. Ciekawe, jeśli ma archanioła to może ma i upadłego ? – myślę głośno.
- Albo gacki.
- Ciekawe jak się nazywają te od Polski.
- To nieważne.
- Ważne, że jest obrońca.
Wzywać wszystkich, a wzywać po imieniu to co innego. To inna siła … Kiedy kończymy rozmowę uzmysławiam sobie, że wszyscy egzorcyści, którzy twierdzą, iż poznanie imienia przeciwnika to podstawa… oni wszyscy mają rację.
23. 05. 19 r. Szczecin.
Wybieraliśmy się do Szczecina. Zwyczajowo wstajemy o 5 rano, ale o 4 rano, czyli godzinę wcześniej obudził mnie w uchu dźwięk przypominający sygnał nadchodzącego SMS. Obudził mnie tak wyraźnie, że od razu sprawdziłam w telefonie, czy faktycznie SMS przyszedł. Niczego oczywiście nie było i wtedy przyszło mi do głowy, że chyba musimy wyjechać wcześniej, że to nie może być przypadek. Spakowaliśmy się i wyjechaliśmy. O tak wczesnej porze autostrada była jeszcze bardzo przejezdna. Będąc w pobliżu Poznania w radio słyszymy o wypadku, który rozegrał się „za naszymi plecami” i na autostradzie utworzył się gigantyczny korek. Gdyby nie SMS zapewne utknęlibyśmy w nim na parę godzin. Mieliśmy szczęście, mieliśmy Ojca.
Do Poznania byliśmy tak zaspani, że całą drogę milczeliśmy, ale ta krótka informacja postawiła nas na nogi.
- Nie zdajesz sobie sprawy z tego co możecie.
- Nie zdajesz sobie sprawy z wagi sytuacji.
- ……. – zamyśliłam się.
- Jako ten „obudzony” też będziesz musiał coś jeść – śmieję się.
- Zważaj na słowa, nie dokazuj waćpanno.
Córka przysłała wiadomość z Cypru, że „jest super, na razie”.
- To wszystko dzięki Ojcu !
- Mam wiele skarbów, a ona to jest jeden z Moich skarbów.
- ……. – wzruszyliśmy się.
- Nie daję radę z wagą, raz kilo w tą, raz w tamtą – wzdycham zrezygnowana.
- Cóż to jest kilo przy tej wiedzy …
- ……. – roześmiałam się. To prawda.
Nasze pogaduszki przerywa radio i informacja, że sondaże dla PO rosną.
- Jak oni by wrócili to masakra – Piotr wkurzony.
- Więc żyj nam jak najdłużej.
- Ale to przecież nie od nas zależy jak długo będzie żyć – mówię przytomnie. Tylko Ojciec wie i decyduje.
- Chodzi o dzisiejszy dzień.
24. 05. 19 r. Szczecin.
Córka na Cyprze, ale odległość widać nic nie znaczy. Nawet tam ma ciekawe wizje. Rano przysłała SMS.
Wieczorem wracając do domu …
- Wiesz co teraz usłyszałem ?
- Dosyć.
- ???!!!
- Dosyć czego ? Zrobiliśmy coś źle ? – pytam z wahaniem.
- Dosyć wszystkiego.
- Złamię ich.
- ?! – zamarliśmy.
- Złamię ich jak Faraona.
- ……. – zatrwożyły mnie te słowa.
Plagi wymienione w Apokalipsie porównuje się do plag egipskich. Ale to ostatnia plaga dopiero złamała Faraona… Anioł śmierci.
- Cały czas słyszę …
- Pobudka !
Mocne słowa… Długo zastanawiałam się skąd one tak nagle. Może dlatego, że podczas spotkania rodzinnego rozmawialiśmy o bieżących wydarzeniach i zgodnie doszliśmy do wniosku, że świat, który znamy definitywnie chyli się ku upadkowi. Dekalog już nie istnieje.