Zaufaj Mi, jak Ja ci zaufałem.

09. 03. 18 r. Warszawa.

Nie pamiętam już dnia bez wizji. Piotr ma je codziennie, czasami klika w ciągu dnia. 

  • Miałem wizję. Naprawiałem światła, bo wiedziałem, że wyjeżdżamy. Mieliśmy wielkie, stare kufry pełne naszych rzeczy, chciałem jeszcze na koniec pojechać nad morze.
  • Hmm…. Wyjazd, czy przeprowadzka ?
  • Nie wiem, ale mieliśmy wszystkie nasze rzeczy kufrach. W tej wizji wiedziałem, że mam jeszcze godzinę.
  • Albo zmiana miejsca zamieszkania albo koniec i zarazem początek jakiegoś etapu – analizuję głośno.
  • Ale za jakiś czas… Homiel co to znaczy ?
  • A czy macie swój dom ?
  • … O co chodzi ? – pyta mnie Piotr po chwili zastanowienia.
  • Przekonamy się „za godzinę” – wzruszam ramionami. Przełożenie niebiańskiego czasu na ziemski jest nie do przełożenia.
  • ……..
  • Moje modlitwy coś robią ? – pyta kilka minut później.
  • Czy robią ?!
  • Wojna by była. 
  • Twojej Polski by nie było, tak by ją zjedli.
  • Wszyscy by się na nią rzucili, rozkradli, zniszczyli…
  • ???!!! 
  • No dobrze… – mówię z wahaniem, bo to takie… irracjonalne nawet jak dla mnie.
  • A co będzie jeśli odejdziesz ? – pytam.
  • Ty jesteś.
  • Oli daj spokój, ona jest niewinna. Zostaw pisarza Boga.
  • Wiesz gdzie się nauczyłaś pisać ?
  • Wyobraź sobie pokój. Siedziałaś, a Pan Bóg ci dyktował.
  • Całą bibliotekę zapisaliście.
  • Przeczytaj mi to gołąbeczko Moja… tak mówił do ciebie – Piotr powtarza co słyszy, a ja prawie już płaczę.
  • Nie gołąbeczko. Gołębicopoprawił Ojciec.
  • ……. – siedzimy i pijemy nasze kawy, Piotr na sucho, ja ze łzami w oczach.
  • Wyobrażasz sobie spisywać słowa Ojca ? – jakoś trudno mi sobie to przyswoić w głowie.
  • Nazwał cię tipewriter (maszynistka).
  • A komu powierza się pisanie ? Najbardziej zaufanej osobie.
  • Chciałabyś pracować teraz ? – pyta mnie Piotr.
  • Wolę nie dojadać, a pisać.
  • I tak dojadasz.
  • …  – wybuchłam śmiechem.
  • Słyszę trąby, aż mnie uszy bolą, jest ich z 50… Od tego huku powietrze wiruje… Niesamowite… – chwycił się za uszy i zaczął pocierać.
  • Trąby oznaczają nadejście kogoś, obwieszczenie wieści.
  • Nadchodzi twoje Ja.
  • Moje ja ?! – Piotr zdziwiony – Przecież jestem.
  • Nie ty, nadchodzi imię twoje.
  • Myślałeś, że tak sobie przyjdzie ?
  • Ono wejdzie jakbyś się narodził.
  • Możliwości nieograniczone, wiedza nieograniczona, ale czy będziesz chciał z tego korzystać kiedy będziesz czuć wszystko ?
  • ??!!! – to może dlatego ostatnio Piotr tak się dziwnie  czuje. Jego ciało idzie, ale głowę jakby miał obok.

Siła „Pasji” wynika również z tego, że dialogi są po aramejsku, w ojczystym języku Chrystusa. Ostatnio zaczęłam uczyć się kilku słów po aramejsku i trafiłam na fajny tekst.

Opisując scenę pojmania Jezusa, Mateusz wkłada w Jego usta wypowiedź, której druga część ma zapewne charakter przysłowiowy: „Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną” (Mt 26,52). O przysłowiowym wydźwięku logionu świadczy wykorzystanie go w Jr 15,2 i Ap 13,10. W kontekście rodzimego języka Jezusa wypowiedź nabiera swoistej dwuznaczności, która wzbogaca rozumienie jej treści. W języku aramejskim termin @yys (saiif) oznacza zarówno „miecz”, jak i „koniec”. Jezusowy logion !twmy @yysb @yys bsnd lk (kal d-nsab saiif b-saiif yimuthun) można z powodzeniem przetłumaczyć:

Każdy, kto chwyta za miecz, w końcu zginie”. 

  • Widzisz? Wystarczy powiedzieć mniej więcej saiif ehue ana (jestem mieczem) i już gadasz, co ty na to Homiel ?
  • Ty masz miecz sprawiedliwości.
  • Jako sprawiedliwy nie możesz zginąć.

10. 03. 18 r. Warszawa.

Pojechaliśmy do naszego krzyża. Nie było ani mszy, ani ludzi. Postaliśmy pod krzyżem spokojnie i dłużej. Wychodząc Piotr zaczął cytować Ojca…

  • Czekaj na zdarzenia.
  • One cię zaskoczą.
  • One są Moją wolą.
  • A kiedy ?
  • Nie zdarza się za 5 lat, czy 2, zdarza się teraz.
  • Człowiek prorokiem stającym się. Twoje imię pędzi.

Ciarki przechodzą. Przypominam sobie, że podobne słowa już padły. Kilka tygodni przed śmiercią Edzia.

- Najbliższy czas bardzo cię zaskoczy, ale nic nie rób. 
- Bierz wszystko, bo wszystko jest ode Mnie. 
- Ta chwila musi nadejść i właśnie nadchodzi.  http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/03/14/4255/

Piotr lekko pobladł. Siła tych słów go zatrwożyła. Do domu wróciliśmy w całkowitej ciszy. Odezwał się w końcu po dłuższej chwili…

  • Homiel, słyszałeś słowa Ojca ?
  • Powiedzmy, że to Ja mówiłem.
  • Przyjmij to stary, masz już swoje lata i przyjmij to poważnie.
  • Wiesz przecież jaki jestem Ojcze.
  • Wiem jaki będziesz i nie mów, że jesteś tchórzem, bo pamiętaj, że jestem nieomylny.
  • Wiem Ojcze, ale odbieram siebie obecną chwilą.
  • Ta chwila nie będzie miała przełożenia w przyszłości.
  • Tak ? – zdziwiony.
  • Tak malutki i nie płacz, bo i Ja płaczę.
  • Płaczę nie dlatego, że ty płaczesz, ale bo wiem co będzie.
  • A jak będzie ?
  • Będzie pięknie. Zaufaj Mi, jak Ja ci zaufałem.
  • Co o tym myślisz ? – pyta mnie.
  • Lepiej nie myśl.
  • Co za ulga – myślę, bo nie mam pojęcia co o tym myśleć.
  • … Czy mogę o coś zapytać ?
  • Co chcesz ? – Piotr mnie pyta ze strachem w oczach bojąc się, że mogę mieć kolejne durne pytanie.
  • Ojciec już i tak pewnie wie – … naprawdę było mi głupio, że chcę o to spytać…
  • Ech te kobiety.
  • …  – zaczęłam się śmiać głośno, gdyż właśnie potwierdził, że wie.
  • … Czy Bóg Ojciec ma żonę ?

Piotr zrobił tak wielkie oczy jakby właśnie odkrył, że postradałam wszystkie zmysły. Ale nie wpadłabym na to pytanie, gdybym nie przeczytała go w internecie. To było pytanie jakiegoś dziecka. Czytając pomyślałam… faktycznie, czy ma ?

  • ……. – nie odpowiedział.
  • Jeśli było to złe pytanie, to chciałabym przeprosić.
  • Chciałbym posiedzieć z Ojcem na trawie, pogadać… – Piotr się wtrącił.
  • A może na kawę ?
  • O co chciałbyś Mnie zapytać ?
  • O nic, tylko siedziałbym koło Ciebie.
  • …….
  • Te słowa Ojca dzisiaj były naprawdę ciężkie – Piotr się zamyślił.
  • Nie ciężkie, miały swoją wagę.
  • Musisz dobierać odpowiednio słowa, a będziesz lepiej rozumiany.

Zauważyłam, że im poważniejsze rozmowy toczymy z Niebem, tym bardziej Piotr potrzebuje odreagowania. Siedzi teraz przed TV, ogląda kabarety i śmieje się głośno, choć zna je na pamięć.  

  • Nie śmiej się pełną twarzą i nie smuć się. Daj radość oczami.
  • Ale jak oczami ? – dziwi się.
  • Przecież wiesz.
  • ??? Tak Jezus robi – przypomniałam sobie. Zawsze mnie to zastanawiało, dlaczego tylko się lekko uśmiecha.
  • A może Piotr się odzywać ?
  • Rozmowa jest wskazana.
  • Ale macie u siebie radochę kiedy się śmieje…
  • Wielu ledwo trzyma się przy życiu.
  • Hmm… Może powinieneś być poważny ? – zaczynam już wątpić.
  • Będzie poważny. I na to przyjdzie czas.

Piotr przełączył kanał i zaczęliśmy oglądać „Poszukiwacze zaginionej Arki”… po raz tysięczny.

  • Ciekawe… Czy znajdą kiedyś arkę ?
  • Jeśli zasłużą.
  • ???!!! 

Kończy się film, przeskakujemy z kanału na kanał. Wszędzie ostrzegają, że jutro niedziela niehandlowa. W zależności od kanału ludzie są albo za albo przeciw. Wydaje się, że jedni i drudzy mają rację. 

  • Sądzę, że Pan Bóg nie chce, żeby ludzie pracowali w niedziele – myślę głośno.
  • A z drugiej strony jest wielu, którzy robią w niedziele zakupy – Piotr tłumaczy się, bo sami tak robimy. 
  • A jest druga strona ?
  • Mówisz przywróć ustalony porządek i mówisz druga strona ?
  • Bądź konsekwentny.

Patrzcie na znaki.

05. 03. 18 r. Warszawa.

Mój tata poszedł na drugi wyznaczony termin kolonografii. Pojawił się rano w szpitalu, załatwione zostały odpowiednie dokumenty, dostał łózko… przybiega lekarz i mówi…

  • Panie Kowalski, nie robimy pana zabiegu, bo w szpitalu panuje grypa.

Opowiada mi o tym podczas kawy przez telefon moja mama. Uznałabym to za ciekawostkę, gdyby nie to, że zdarzyło się tak drugi raz z rzędu.

  • Natychmiast niech wraca do domu, bo to znak, drugi raz niech tego nie lekceważy.

Moja mama przekazała co usłyszała, ale tata zdecydował się zostać w szpitalu.

  • Homiel, czy dobrze byłoby, żeby nie poszedł na zabieg ?
  • Patrzcie na znaki.
  • ……. – Piotr się zapatrzył.
  • Skanuję twojego tatę i nic mu nie dolega, jest zdrowy, niepotrzebnie tam idzie.

Piotr mnie zadziwia. Od niedawna potrafi skanować, to znaczy prześwietla człowieka od stóp do głowy jak laser. I robi to absolutnie z otwartymi oczami. Ciekawe jest, że kiedy tak prześwietla wzrokiem to rzeczywiście jego wzrok jakby nie patrzył na człowieka, ale przez człowieka. Czuję się wtedy naprawdę nieswojo.

  • ……. – znowu się zamyślił.
  • Wiesz, że Bóg Ojciec jest też duchem ?
  • Chyba Duchem Świętym – poprawiam go szybko.
  • Nie, to nie to. Też Go chciałem przeskanować i zobaczyłem białą poświatę jak u ducha, ale głowę normalnie…
  • Czyś ty zgłupiał ?! – przestraszyłam się.
  • Mały, chcesz Mnie prześwietlić ? Tego Ja nawet nie przewidziałem.
  • Chcesz zobaczyć czy jestem zdrowy ?
  • ……. – zaśmiałam się. Piotr poczuł, że się zagalopował, więc szybko wrócił na „ziemię”.

Krysia nalega, aby się do niej sprowadzić z powrotem, a my mamy wielkie opory. Zwłaszcza córka, która pod naszą nieobecność, czyli ostatnio prawie stale, nasze wynajmowane w Szczecinie mieszkanie zajmuje. Czuje się tam jak pani na włościach i ja to doskonale rozumiem. Wolność, swoboda, wygoda… 

  • Chyba przedłużymy wynajmowanie… – Piotr stoi na rozdrożu.
  • Wiem, ale spytaj się Ojca.
  • Zostaw jej to na chwilę, dla tego Mojego dziecka.
  • Za jej nieprzemyślaną szczerość.
  • Nieprzemyślana szczerość ? A…. bo ona nie kalkuluje, tylko robi.
  • Prawdziwe dobro.
  • Ty jesteś stary cwaniak, a dziewczyny są uczciwie.
  • A syn ?
  • Daleko jabłko od jabłoni nie upada, drugi cwaniak.
  • ……. – roześmieliśmy się oboje, bo faktycznie tak jest.
  • Póki pozwolisz Ojcze, to jej to będę dawać.
  • Pomyślimy jak to rozwiązać, by wilk syty i owca cała. Tak się mówi ?
  • Tak Ojcze. To ciężkie do wykonania.
  • …….
  • Ta śmierć i zmartwychwstanie da początek czemuś wielkiemu.
  • ???!!! – patrzymy na siebie nic nie rozumiejąc. Ojciec przerwał nasze zamyślenie tajemniczymi słowami. 
  • Śmierć i zmartwychwstanie… Wielkanoc ? – pytam.
  • Skoro ci to mówię, więc wiesz co to oznacza.
  • Oznacza ni mniej, ni więcej, że zaczynamy.
  • Wszystko się wypełniło, wszystko zostało ustawione, by się zaczęło.
  • ???!!!
  • Ale sądu nie było… ?
  • To dopiero początek. Kulminacja później. Harmonogram został wcześniej ustalony.
  • … Słyszę wiersz Tuwima o lokomotywie; Rusza powoli lokomotywa…
  • To jest początek fali ? – pytam.
  • Tego nie powiedziałem.
  • Chcesz poznać Moje plany ?
  • No ! – Piotr się wyrwał z nadzieją.
  • Cierpliwości My friend.
  • To naprawdę było zaplanowane przed wszystkimi wiekami ? – pytam z kosmicznym zdziwieniem.
  • Twoje pytanie jest pełne niewiary, a co to dopiero kiedy usłyszysz odpowiedź.

Wieczorem.

Nie rozmawialiśmy o porannych słowach Ojca, być może ze strachu. Czasami łapię się na tym, że chyba lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć, niż wiedzieć. Siedzieliśmy więc oboje w zamyśleniu kiedy widzę, że Piotr wyciąga rękę przed siebie.

  • Co robisz ?
  • Ojciec mówi…
  • Chodź Mały.
  • Aha… no to idź.

Poszedł odprawić egzorcyzmy, a po powrocie…

  • Pan Bóg powiedział mi…
  • Uczysz się. Już się nie śmiejesz z grubych, brzydkich, innych.
  • We mnie jest tyle miłości…
  • Nie, jesteś stanowczością. Miłości to ty się uczysz.
  • Pamiętaj, oni mają gorzej.
  • Święta prawda…. – pomyślałam. Szkoda, że się o tym zazwyczaj nie pamięta.
  • …….
  • Słuchaj, to niemożliwe, żeby mi się to wszystko przytrafiło, to nie może dziać się naprawdę ! – Piotr potrząsa głową jakby chciał się na siłę obudzić z letargu.
  • Pan Bóg dał ci parasol...
  • zobaczyłem parasol w kolorach tęczy…
  • tyle pluje na ciebie aniołów, bo tak nie wierzysz.
  • Dziwny jesteś.
  • ……. – duszę się ze śmiechu, ale prawdę powiedziawszy rozumiem go doskonale. Ileż to razy sama potrząsam głową, aby się otrzeźwić.

Oglądamy powtórkę z wczorajszego zwycięstwa.

https://www.youtube.com/watch?v=lmhz2ZFSrz8

W tv słyszę słowa ; Nie wiem, co się stało. Weszły we mnie jakieś dodatkowe moce. Muszę to obejrzeć na powtórce, bo nie pamiętam, co się działo.

  • Hmm… to Wasza sprawka ? – uśmiecham się pod nosem.
  • Dwóch pod pachę go wzięło i niosło.
  • ?! 


Dopisane 21. 11. 2018 r.

  • Patrzcie na znakitata zrobił zabieg i wszystko było w porządku. Stwierdzono, że jest zdrowy, a jednak kiedy wrócił ze szpitala po kilku dniach rozchorował się na anginę. Do tego stopnia, że efektem ubocznym stracił na pół roku poczucie smaku i do dzisiaj nie odzyskał go w pełni. Nie wiedząc co je stracił apetyt i bardzo schudł. Sytuacja obecnie się unormowała, jednak na samo wspomnienie, że mógł ten zabieg odwołać wzrusza jedynie ramionami, że to nie miało znaczenia. A ja twierdzę stanowczo; zwracajcie uwagę na znaki, które podrzuca wam Niebo.

Wiara to nie obowiązek. Wiara to przywilej.

02. 03. 18 r. Warszawa.

Zdarza się, że w nocy natura woła mnie do toalety. Myślę… przetrwam jakoś do rana i wystarczy, a kiedy tak sobie myślę, wtedy słyszę koło mojej głowy w ścianę lub w podłogę stuknięcie. Dzisiaj też miałam takie stuknięcie i drugie już bezpośrednio w łazience. Mocne uderzenie  koło stopy, a ponieważ było ciemno, środek nocy, więc wydawało się to dosyć głośne. 

  • Po co to robicie ? – pytam rano.
  • Nie trzymaj, to szkodzi.
  • Jasny gwint… – … widzą wszystko… 

Na moim stoliku przy łóżku stoi tubka kremu, zawsze tam stoi. Wieczorem zniknęła i zaczęłam szukać jej wszędzie. Pod… za… przed… nad… łóżkiem, wszędzie tam gdzie mogła się poturlać. Nie znalazłam, więc siadłam zastanawiając się gdzie u licha jest. Moja głowa odwróciła się sama w stronę stolika jeszcze raz i co ? Stoi ! Czy mi się przewidziało, czy co !? Nie byłam pewna.

Dzisiaj córka wysłała mi wiadomość;

Patrzę na to i się śmieję.

  • Mój krem to też Wy ?
  • Spisek.
  • To już drugi raz.

03. 03. 18 r. Warszawa.

Znowu sobota.

  • Zobacz, dzień po dniu leci, ciągle to samo… – zebrało mi się na rozważania.
  • Ten rok cię jeszcze zaskoczy.
  • ……. – zaczęłam notować. 
  • Po co to piszesz ? Przecież to uzgodniliśmy na kawie.
  • ? – nie wiedziałam o czym mówi.
  • Marzec przeleci.
  • Homiel ciągle siedzi z nami i się gapi.
  • Patrzy. To poprawna forma.
  • A co w ogóle słychać u Ciebie ?
  • Śpiący jestem – zażartował, bo też byliśmy śpiący.
  • A Wy w ogóle śpicie ?
  • Przy was się nie da.
  • A co robi Ojciec teraz ?
  • A co ma robić ?
  • Może pije kawę, je ciepłego rogalika, czyta gazetę o Niebie … – Piotr żartuje, ale w tych żartach jest wiele miłości.
  • Tak myślisz ?
  • Zaprosiłbym Go na kawę, wypiłby z nami ?
  • Z tobą na pewno.
  • Może by Chrystus się dołączył ?
  • I jesteśmy w komplecie.
  • Ta rozmowa wczorajsza była kapitalna – http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/03/02/ja-wiem-co-sprawiedliwe/
  • Bo Bóg jest niesamowity, jest super – Piotr rozpływa się.
  • Zanim coś powiesz pomyśl, że jestem wszechobecny.
  • O! – to nie Homiel.
  • Pan Bóg chce mi dać siłę uzdrawiania.
  • Skąd wiesz ?
  • Zobaczyłem chorego, wyciągnąłem do niego rękę i powiedziałem; wierzysz w Boga? Już jesteś zdrowy… Mam ludzi uzdrawiać ? – Piotr zdziwiony.
  • Czyja to droga ?… Panie stolarzu ?
  •  – otwieram szeroko oczy. Piotr działa także w biznesie stolarskim.
  • Idziesz drogą… Jezusa ? – nie wiedziałam jak te słowa zinterpretować – A wiesz jak to się skończyło…

Jechaliśmy autem i zauważyliśmy kobietę na przystanku, którą spisywał człowiek odpowiedzialny za sprawdzanie biletów. Widocznie złapał ją jadącą na gapę i teraz ponosi tego konsekwencje. Kobieta płakała, była młoda, a facet urzędowo nieczuły.

  • Zapłaciłbym za nią ten mandat.
  • Jak za tą rudą ?

Spojrzeliśmy na siebie gwałtownie. Mieliśmy pewne wydarzenie w naszym życiu. Jadąc pociągiem w przedziale mieliśmy młodą dziewczynę, która jechała bez biletu. Piotr zdecydował się za nią zapłacić, choć jak się okazało na samym końcu nawet nie podziękowała. Dość pouczające było to doświadczenie, jednak szybko o nim zapomnieliśmy. 

  • Zostaw ją. Pomagasz jej modląc się.
  • Mogę to zapisać ?
  • Też jej pomagasz pisząc. Uczysz innych, inni uczą się na niej.
  • Ale łzy miała – Piotr bierze ją w obronę.
  • Diabeł też płacze.
  • !!!???
  • Może tu chodzi o to, że jak jest przepis, że ma mieć bilet to ma mieć? Na zasadzie; oddaj cesarzowi to cesarskie… ? – próbuję zrozumieć.
  • W ten sposób to i za moją firmę się zabiorą, zawsze można znaleźć coś nie tak – Piotr się zmartwił.
  • Twoja firma żyje w innym świecie.

Wieczorem. Przygotowywałam nowy tekst na blog i przeczytałam Piotrowi rozmowę;

- Szykuję ci nowe szaty… zgrzebne. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/03/04/sludze-sie-nie-pokazuje-prawd-przyjacielowi-pokazuje-sie-wszystko/
  • A ja sobie fury oglądam.
  • Oglądać możesz.

Piotr poszedł się pomodlić, gdy wrócił;

  • Gdy kończyłem modlitwę Michale Archaniele stań na czele swojego niebiańskiego wojska… Ojciec powiedział mi…
  • Ja cię słuchałem, ale Michał cię wysłuchał.
  • Hmm… – uśmiechnęłam się.

04. 03. 18 r. Warszawa.

Pojechaliśmy do „naszego krzyża”. Piotr mnie szturcha…

  • Jezus powiedział…
  • Będziesz mówił ludziom kim jesteś, ale nie uwierzą.
  • Pójdą nieliczni, a tych, którzy nie uwierzą zostaw.
  • Hmm… – padnę trupem, kiedy to się wydarzy.
  • Teraz ktoś mówi… – ciągle szepcze…
  • Wiara nie jest dla wszystkich i każdy ma wybór, ale nie każdy wybierze.
  • …….
  • Zobaczyłem starszego faceta, który siedział w pierwszej ławce jak na audytorium, wychyli się i zaczął na mnie krzyczeć, że się nie zgadza.

  • Powiadam ci, że pokazuje drogę, którą powinieneś iść. Co zrobisz ?
  • Wiara to nie obowiązek. Wiara to przywilej.
  • Niebo nie jest dla wszystkich.

Wychodząc z kościoła cały czas myślałam o tych słowach zdając sobie jednocześnie sprawę jak wielu ludzi, nawet kapłanów myli się twierdząc, że Niebo szeroko otwarte jest dla wszystkich i kto chce, to proszę bardzo… Niebo to nie jest zbieranina wszystkich. Ojciec zapewne pragnąłby przygarnąć wszystkich, ale to się nie uda i nie dlatego, że nie chce, a dlatego, że my tak wybierzemy.  

Jedziemy w ciszy…

  • Zobacz, ale piękny samochód jedzie ! – Piotr zwrócił uwagę na mijające nas Audi A8.
  • Marzy ci się Wersal ?
  • Noooo !
  • Szaty zgrzebne to nie Wersal.
  • ……. – uśmiecham się pod nosem.
  • Nasze rozmowy z Ojcem są niesamowite.
  • Ojciec jest super, dlaczego mnie wybrał ? Takiego durnia ?
  • Nie mów tak, bo mówiąc, że wybrał durnia obrażasz Go.
  • Racja, racja – przestraszył się.
  • ……. – Piotr z piskiem opon przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle.
  • Nie zawiodłeś Mnie – … i to nie była pochwała.
  • Stary, jesteś najlepszym numerem jaki udało Mi się stworzyć.
  • ….  – wybuchłam śmiechem.



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych i będą coraz trudniejsze, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/03/ …………

Mam wszystko pod kontrolą.

24. 02. 18 r. Szczecin.

Syn powrócił szczęśliwie z morza, więc w domu radocha i obżarstwo. Codziennie uczta. Piotr odchudzony tyje nagle za szybko i to zdecydowanie odbija się na jego zdrowiu.

  • Ostatnio podczas modlitwy czuję Was coraz bardziej – Piotr się przechwala.
  • My też ciebie czujemy, zwłaszcza po tej kiełbasie.
  • ….  – wybucham śmiechem i widzę, że Piotrowi mina zrzedła.
  • Obrażasz się ?
  • Nigdy się nie obrażam.
  • ……. – akurat !!! Jego kolejny „dowcip roku”.
  • Jesteś mądry ?
  • Jestem.
  • Nie mam więcej pytań.
  • Ojcu wierzę bezgranicznie.
  • To dlaczego boisz się o kredyt ?
  • …… – to się nazywa szach mat. Mina Piotra bezcenna.

Nie odzywa się przez pół godziny chyba obrażony jednak.

  • Jak się modlę to czuję Maryję.
  • To kiepsko, powinieneś czuć wszystkich.
  • ……. – kolejny szach mat. Śmieję się przez 5 minut, a Piotr milczy już do końca dnia. Z Ojcem nie wygra…

25. 02. 18 r. Szczecin.

Wczoraj wieczorem ścięło mnie z nóg już o 20.00. Spałam jak dziecko przez 10 godzin, więc rano wstaję świeża ja poranna bryza. Widzę Piotra na chwiejnych nogach.

  • Miałem straszną noc. Prawie całą noc  walczyłem z gackiem. Ledwo wyszłaś wszystko zaczęło wokół mnie stukać, a nach uchem usłyszałem szszszzsz…. Taki szept i już wiedziałem, że nie jestem sam. Poszedłem spać. Około 3.00 coś mnie budzi. Otwieram wolno oczy i widzę przed łóżkiem zmaterializowaną czarną bryłę, wyglądało to jak czarne pudło wielkie jak człowiek. To coś syczało…
  • Azzzazzzzel.… przedłużało zzzz w nieskończoność, aż uszy mnie bolały.
  • Wziąłem swój krzyż do ręki i zacząłem znowuż egzorcyzmy. Skończyłem około 4 nad ranem. Nic się nie liczyło wtedy, ten świat doczesny nie miał znaczenia… Byliśmy tylko ja i on. Krzyczałem…
  • Widzisz krzyż?! Jego rany ?! Nie masz prawa tu być !!! … Wymieniałem ich po imieniu. Ten klocek się rozpływał w powietrzu… Na koniec usłyszałem…
  • Jak Boga kocham… Udało mu się !

Miałam dziwne wrażenie, że celowo mnie uśpiono, by Piotr przeszedł tą bitwę. Ale kto mógłby powiedzieć Jak Boga kocham…. Gacek ? 


27. 02. 18 r. Warszawa.

Jesteśmy już na miejscu, to znaczy na naszej kawie. Cieszę się, bo nie miałam siły wczoraj rozmawiać. Oczy mi się kleiły po nocnym wstawaniu i cieszyłam się nawet, że w pociągu Homiel się nie odzywał.

  • Jadąc do ciebie usłyszałem…
  • W tym się roku zacznie, w przyszłym skończy.
  • Ale co ? – pytam. Wiele rzeczy się może teraz zacząć i skończyć w przyszłym roku.
  • Nie wiem. A co z biznesem ?
  • Ja się tym zajmę.
  • A co z rodziną, żoną, dziećmi ?
  • Też się tym zajmę.
  • Wszystkim się zajmiesz ?
  • Ja się zajmę twoimi sprawami, a ty Moimi.
  • Z Ojcem rozmawiasz… – wzdycham.
  • Nie potrafię ci tego wyjaśnić, ale coraz bardziej mi głowa ucieka w duchowość.
  • To nie wyjaśniaj.
  • Uwierz Mi, wszystkie twoje wizje się sprawdzą.
  • A co z moją dzisiejszą wizją ? – przypomniałam sobie.

Śniło mi się, że się szykuję na ślub, to znaczy ja miałam wyjść za mąż, choć w tym śnie byłam dojrzałą kobietą. Miałam gdzieś jechać i wziąć ślub, tyle wiedziałam. W tym śnie wiedziałam też, że pana młodego nawet nie znam. W wizji kombinowałam więc cały czas jak tu się z tego wymigać. Czułam jednak obecność kogoś, kto mnie pilnował, żebym pojechała. No więc powoli, żeby przeciągać maksymalnie czas, ubierałam się w białą suknię. Powoli wsiadam do auta, ale uparłam się, że sama będę prowadzić. I tak bardzo nie chciałam jechać na swój własny ślub, że ledwo ruszyłam to wjechałam do rowu symulując wypadek. Sen mi się urywa, gdy komuś niewidzialnemu tłumaczę, że nie dojadę, ponieważ mam wypadek.

  • Od rana analizowałam ten sen, ale stwierdziłam, że to jakaś głupota i zostawiłam to za sobą.
  • Poślubisz nowy początek, nowy temat.
  • Ale ja tego nie chciałam w tej wizji.
  • Bo tak lubisz to co się toczy – … czyli nasze kawki, rozmowy, pisanie.
  • Ale w tym śnie nie wyszłam za mąż, czyli nie poślubię nowego początku – upieram się.
  • Jeszcze.
  • ……. – czy to nie „ślub” na siłę? Czy ktoś w takim związku może być szczęśliwy?
  • Ciekawe co Pan Bóg nam szykuje jeszcze, co z nami zrobi… – Piotr się zamyślił.
  • Z wami ? Ze światem !

Spojrzeliśmy na siebie ciężkim wzrokiem. Nie wiem jak Piotr, ale czy to dzieje się naprawdę?… Pytam siebie teraz.

  • Przedwczoraj miałem wizję.
  • Zobaczyłem synagogę na łapach, która idzie do Polski. Zburzyłem ją. Zrobiłbym z tym porządek, ale nie wolno mi.

  • Ciekawa wizja – pomyślałam. Spór z Izraelem odnośnie obciążenia Polski holocaustem się zaostrza. 
  • To już wiesz co ci nie wolno
  • ……. – to już sprawa tej wagi, która należy do Ojca. 
  • Jak może ktoś przyjść i spytać, czy jestem tym…, wiesz… To się w pale nie mieści !  – Piotr wybucha rozkładając bezradnie ręce.  Przyznaję mu rację, sama się dziwię.
  • Ojciec kazał mi spojrzeć na tego faceta – Piotr pokazał ręką na mężczyznę, który prowadził niewidomego chłopaka.
  • Tak Ja przyprowadzę ślepego do ciebie.
  • Niesamowite… – … muszę przyznać.
  • Czy to coś zmieni jak ktoś się dowie ?
  • Mały kamyk uruchomi lawinę i poruszenie całej skały.
  • Sam masz nie mówić z imienia kim jesteś, ale jak cię zapytają z imienia kim jesteś, to powiesz kim jesteś.
  • Ehue ana.
  • …….
  • Może to o ciebie chodzi, nie o mnie ! – Piotr chce przerzucić ten ciężar na mnie.
  • Ooooo, na pewno nie. A jakie imiona miałam na ziemi wcześniej ?
  • Bałem się tego rozwiązania worka.
  • ……. – zaczęłam się śmiać. Rozwiązany worek to znaczy setki moich pytań…

Wieczorem. Piotr odprawił swoje egzorcyzmy w ciągu kilkunastu minut, ale zanim to zrobił…

  • Usiadłem w pokoju i się zamyśliłem. Moi ludzie dali mi tyle problemów dzisiaj, że miałem ich serdecznie dosyć i chciałem być sam. Zapatrzyłem się w okno i wtedy usłyszałem…
  • Mały, mam wszystko pod kontrolą.
  • Cudownie… Z Ojcem nie zginiesz – wzruszyłam się.

Stanie się światło.

23. 02. 18 r. Szczecin.

  • Uczyłem swoich ludzi jak mają postępować w biznesie. Ciągle mówiłem bądźcie stanowczy, ale uczciwi. Wedle słów Homiela.
  • Moim zdaniem dobrze to robisz, dobrze prowadzisz firmę, choć na mieszkanie nas nie stać, ale to nie twoja wina. Tak ma być… – … i absolutnie się z tym pogodziłam. 
  • Pan Bóg każe, to ja robię.
  • A gdybym nie kazał, to byś nie robił ? Masz dobre serce, więc rób.
  • Faktycznie domu nie masz, ale mieszkacie we Mnie.
  • Jakoś ta matematyka się układa póki co…
  • ……. – wzruszyłam się.
  • Jeden pracownik nie chciał ode mnie pożyczki, zaskoczył mnie zupełnie.
  • Doceń ten skarb narodów.
  • Prawdziwym skarbem są ludzie.
  • No, może oprócz Oli książki i jeszcze kliku innych książek i listów.
  • ???!!! Jakich listów ? – myślę w duchu i dopiero po kilku sekundach dochodzi do mnie, że przecież Nowy Testament to też Listy.
  • Fajną miałeś rozmowę wczoraj wieczorem – przypominam sobie.
  • Jest czas, kiedy ten czas należy do Oli i to są te kawy.
  • ……. – zamyśliłam się, bo nawet nie zauważyłam, że właśnie tak jest. To na kawie, kiedy Piotr jest jeszcze świeży i w miarę wypoczęty przeprowadzamy wiele ciekawych rozmów i wiele wtedy zapisuję. 
  • Ale jest czas, kiedy ten czas należy do nas.
  • Są chwile, kiedy chcę porozmawiać z tobą sam na sam.
  • Dobrze, więcej jej nic nie powiem.
  • ?!….. – no ręce mi opadły. Piotr jak zwykle radykalnie.
  • Takiej brutalnej odpowiedzi nie oczekiwałem.
  • … Zobaczyłem zieloną trawę…
  • Byliśmy sami Piotr, a potem poszliśmy do ludzi.
  • ……. – znowu się wzruszyłam, bo Ojciec przypomina chwile zanim wszystko tu się zaczęło.
  • Ojciec pokazał mi, że twoja książka odczytuje hieroglify, czyli wszystko tłumaczy i to jest ważne co robisz, ale czasami chce być ze mną sam.
  • Czuję się zazdrosna – mówię półżartem. 
  • ……..
  • Spytałem Boga o samochód.
  • Że co ?!- w takiej chwili pytać o samochód ?!
  • Po co ci ?
  • Do przemieszczania się.
  • Będziesz się przemieszczać.
  • Ale ja tak między miastami…
  • Mam do ciebie prośbę, zaplanuj coś jeszcze.
  • ……..
  • Kiedyś tak wiele spędziliśmy razem chwil, a może tak tęsknię do tego ?
  • …….. – bałam się już odezwać, płakać mi się chciało.
  • Ojcze, ale masz ich tak tyle tam… – Piotr zaczął coś tam wykrztuszać z siebie.
  • Jak dostaniesz 10 kilo chleba i najesz się do syta, nie chciałbyś trochę soli ?
  • Co to znaczy? – pyta mnie cicho.
  • Myślę, że nikt nie sprawia mu tyle radości co ty. Jesteś tak niepokorny, że aż zabawny. 
  • A może się mylę ? – zaraz pomyślałam.
  • Mogę o coś spytać ? – pytam.
  • Pytać zawsze możesz.
  • ……. – uśmiecham się. Pytać zawsze mogę co nie znaczy, że zawsze dostanę odpowiedź.
  • Dlaczego Richard Sigmund, kiedy był w Niebie to nie widział Maryi ?
  • A widział Mnie ?
  • – … to mnie zaskoczyło. 

Richard Sigmund okazał się pastorem, czyli protestantem. I właśnie to mnie zastanowiło. Po doświadczeniach z Lutrem do protestantów mam baaaardzo ograniczone zaufanie. On widział tak wiele, widział prawie wszystko to co i Piotr widział, a jednak nie widział Maryi. Dlaczego? Przecież logicznie myśląc, jeśli widzi się prawdziwe, rzeczywiste Niebo, to powinno się widzieć wszystko niezależnie od tego w co się wierzy. Nie może być tak, że nie widział Maryi, bo jako protestant w nią nie wierzył. Poza tym rzeczywiście nie widział Ojca, tak jak Piotr Go widzi. 

  • Ojciec pokazał mi, że Maryja nieustająco modli się w swojej świątyni, dlatego nie widział jej.
  • Aaaaa…. – zatkało mnie teraz. Nie wiedziałam co powiedzieć.
  • Skoro mamy tę kwestię omówioną wpadnę za jakiś czas i sobie pogadamy – … czyli wieczorem.
  • I tak nie wierzę, byś trzymał język za zębami.

Wieczorem.

Namawiam Piotra na obejrzenie serialu „Gra o tron”. Walka z diabłem to coś dokładnie dla Piotra, ale on się opiera tak uparcie, że w końcu pytam Homiela.

  • Ma obejrzeć film ? – mam nadzieję, że mnie poprze.
  • Nie wiem co ci powiedzieć.
  • To nie mów – bałam się, że powie, iż według Niego to film do niczego.
  • Nie dlatego, że jest tak dobry. Nie odciągaj go.
  • Aaaa rozumiem. Jak zaczniesz oglądać, to wsiąkniesz w ten film.
  • A ma wsiąknąć w modlitwę.

No i teraz sama nie wiem co robić. Przestałam go namawiać. Oglądamy Wiadomości, ale Piotr patrzy tępym wzrokiem przed siebie. 

  • Z tym prezentem na święta nigdy bym się nie spodziewał, że to tak będzie. Pan Bóg jest nieprzewidywalny.
  • No cóż… Już taki jestem.
  • Dlatego ty też taki jesteś. Nigdy nie wiadomo co zrobisz.
  • Naprawdę nie wiadomo ? – jestem pełna wątpliwości. Ojciec by nie wiedział ?
  • Już sobie odpowiedziałaś na to pytanie wczoraj.
  • … 

A wczoraj powiedziałam do Piotra…

  • Ja to widzę tak. Pomagasz tylu ludziom, a to przecież Ojciec ustala długość palenia się świeczki. Moim zdaniem Ojciec doskonale wie co wykombinujesz, doskonale to przewiduje, a może nawet cię podpuszcza, a wiesz po co? Żebyś się ćwiczył i uwierzył, że to ty możesz.
  • ……..
  • Hmm… A jednak potrafisz Ojca zaskoczyć, bo dzięki temu śmiał się głośno nie raz.
  • A tobie pięknie powiedział „dziecinko, ta chwila długo nie potrwa”.
  • ……. – wystarczyło, że mi to przypomniał, a ja się rozpłakałam.
  • Co się stanie po tej „chwili” ?
  • Stanie się światło. Światło wejdzie w ciebie.
  • Zjawią się ci, którzy będą wiedzieć, że to ostateczne czasy.
  • ???!!!
  • Ale jak to się zjawią ? – próbuję zrozumieć.
  • To będą wielkie rzeczy, musisz bacznie obserwować.


Dopisane 13. 11. 2018 r.

  • Zjawią się ci, którzy będą wiedzieć, że to ostateczne czasyzapomniałam już o tych słowach. Jednakże w sierpniu otrzymałam pewnego maila, który chyba można potraktować jako wstęp to zapowiadanych wydarzeń. Będę jeszcze o tym pisać. 

 

 

Kiedy mrok w głowie, trudniej światłu się przebić.

16. 02. 18 r. Warszawa.

Richard Sigmund spowodował, że dzisiaj pisząc na blogu mogłam się nieźle uśmiać, uśmiać z własnej głupoty.

- Zaskoczycie nas jeszcze czymś ? 
- Zaskoczenie dopiero nadejdzie. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/02/16/nie-tylko-chlebem-czlowiek-zyje/

Nigdy nie mogę być niczego już pewna, a każdy następny dzień to wielka niewiadoma.

  • Czy ten Sigmund zobaczył falę, żebyśmy naprawdę mieli o tym przeczytać ? – spytałam wprost.
  • Masz sygnał.
  • ……. – i w tej momencie rozległ się przeraźliwy dźwięk alarmu, tak uporczywy i głośny, że oboje musieliśmy rękoma zatkać uszy. Rozejrzeliśmy się dookoła, ale ludzie zachowywali się normalnie. Może to próba ogniowa w galerii handlowej, czy coś w tym rodzaju?
  • To ostatnia próba podejścia ratunku.
  • Co ma się zdarzyć ?
  • Jeśli się nie uda, stanie się to co zapisane jest.
  • Widzę statek, który się kołysze na morzu… To jeszcze nie jest sztorm… Ktoś w morzu tonie i ktoś z tego statku rzuca mu koło ratunkowe…
  • Ostatnie koło ratunkowe ?
  • To dopiero będzie.
  • Czy to wykorzystają, czy nie ? – Piotr. 
  • Nie znasz ludzi !? Nie złapią tego koła ratunkowego, nikt w to wszystko nie uwierzy – mówię twardo.
  • Moja mama na przykład… Pokazywałam jej zdjęcie Jezusa w telefonie, opowiedziałam jej o okolicznościach i w ogóle ją to nie ruszyło! Śmiała się, że ludzie sobie Bożki wybierają. Szlag mnie trafił ! – w końcu to wyplułam z siebie. Schowałam tę zadrę głęboko, chciałam ją zakopać, zapomnieć, ale się nie dało. Jej słowa bardzo mnie zabolały.
  • U niej zaznasz obiadków i goryczy nieświadomości.
  • To dlaczego nie daliście mi rodziców, którzy by wierzyli ?
  • Ich celem było wydanie ciebie, po to przyszli.
  • A nie byłoby łatwiej, żeby wierzyli ?
  • Miałaś być jak czysta kartka.
  • Zapisujesz od początku, a tu masz informacje z pierwszej ręki.
  • ……. – wzdycham ciężko, ale to najczystsza prawda. Uczę się wszystkiego od początku, odkrywam na nowo i może dlatego jest we mnie tyle zdziwienia. 
  • Może nieliczni uwierzą w takim razie ?
  • A może to dla tych nielicznych ?
  • Oooook. W takim razie robimy swoje, a reszta należy do Góry.
  • …….
  • Homiel, ma piękne skrzydła, świecą się na biało… – Piotr się zapatrzył. 
  • Dzięki Jimmy.
  • Dlaczego Jimmy ?
  • Ironizuje do Hendriksa chyba. AAA!!! Bo on miał włosy, a ja nie ! On ze mnie ciągle kpi…
  • Homiel… Wszystko nam się kończy, mieszkanie, auto się psuje…
  • Mi też pióra wypadają.
  • ….  – … chyba muszę sobie jakiś botoks strzelić, bo mam już zmarszczki od śmiechu. 

Wieczorem.

Postanowiłam „Byłem w Niebie” zacząć czytać jeszcze raz od samego początku. Łącznie ze wstępem, który sobie wcześniej odpuściłam. Jedno z pierwszych zdań w przedmowie znowu powaliło mnie na kolana, a myślałam, że jeśli chodzi o tę książkę dziwniej już nie może być. „Był 17 października 1974 roku…”

  • Wiesz kiedy on był w Niebie ?! Kiedy miał wypadek ?! 17 października !!! 
  • A wiesz co słyszę od godziny ?
  • Nowe Jeruzalem…
- Prywatnie powiem ci czego nie zrozumiesz. 
- Dla wielu lepiej, żebyś się nie obudził……
- ??? No i nie rozumiem. Za to ciągle słyszę 17 październik i 17 październik… http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/02/18/to-jest-antychryst-zero-zasad-wolnosc-lezysko-diabla/

Siedmiopiętrowa fala przypływu – ostatnie wielkie dzieło Boga” – Richard Sigmund. 

Zebrałam kilka cytatów z naszych rozmów dotyczące fali, które mogłyby to potwierdzić.

  • Sprawię, że przyjdzie czas, że wszyscy je zobaczą.
  • Przyniesiesz laur Mojemu Synowi.
  • Zrobisz to dla Mojego Syna chwały.
  • Ludzie zaczną wierzyć w Boga, okryjesz chwałą Ojca i Syna, przez nieprawości przebije się światłość i rozgoni poranną mgłę i znowu będzie pięknie.
  • Co się martwisz. To co będzie, będzie dla chwały Ojca.
  • Mówię ci bracie, dzień chwały naszego Ojca JEST BLISKI.
  • Wydobędę z ciebie na Swoją chwałę.
  • Dasz świadectwo Mojej wielkiej chwały.
  • Dla Chwały Ojca zapanuje światłość na świecie.
  • Myślisz, że ta fala ma cię umyć?
  • Te zdarzenia są tak niebotyczne wielkie, że nie jestem w stanie tego powiedzieć.
  • Jak ci powiem, to nigdy nie uwierzysz, dlatego ci nie powiem.
  • Zdarzenia, które nastąpią przyćmią wszystko, co do tej pory było.
  • Te zdarzenia są już u progu.
  • Sposobcie się do tego, co ma nadejść.
  • Sposobcie się, bo Ja nadchodzę.

………………..

  • Jak będziesz na fali to spójrz na prawo i kogo zobaczysz… Jak myślisz?
  • Spójrz na lewo, kogo zobaczysz? Razem będziemy.
  • Nie bój się niczego to co będzie. Zrobisz to dla Mnie i Mojego Syna, da ci to radość.

………………….

  • Tą falą jestem Ja.
  • Ta fala to Ja i Mój Syn. To My.

Czytam to wszystko naraz i zdaję sobie sprawę, że chyba stoimy u progu czegoś wielkiego.


Przewracam kartkę za kartką zwracając tym razem na szczegóły i jestem zdumiona. Mnóstwo wspólnych elementów; przesłona oddzielająca nasze światy.


Księgi życia – ja miałam ich dwanaście.

- Zobaczyłem 12 ksiąg, stalowa szara okładka, a na grzbiecie czerwona jakby naklejka i coś napisane... Dzieje losu... Każda księga to jedno twoje życie. 
- Ostatnia księga, a rozdział jest pisany. 
- ...... - zrozumiałam, że 12 ksiąg to 12 żywotów, dwunasty jest w trakcie, bo jest pisany. 
- A pierwsza? Kiedy była? 
- Widzę ją w pajęczynie... Musi być bardzo stara, czyli to było bardzo dawno temu. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/01/11/i-zeslal-ojciec-henocha-na-ostatnia-chwile/


Poza tym widział pałace, fontanny, biblioteki, rzeki, jeziora, drzewa, kwiaty, ptaki, tron, anioły, miejsca dla dzieci, amfiteatr, miecze, muzyka, sprzęt muzyczny, kolumny i Jezusa z dziećmi, z którymi często bywa…

- Homiel, co tam nowego w Niebie? 
- Po staremu. Bóg Ojciec rozważa, a Młodszy z dziećmi.
Myślałam, że padnę z wrażenia. Odpowiedział tak prosto, jakby mówił o wujku z Siemianowic. Po chwili tknęło mnie, że powiedział Młodszy o Jezusie. Jezus często odwiedza dzieciniec i Piotr też to widział. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/08/04/to-cialo-nalezy-do-tego-swiata/

Wszystko co widział Piotr, widział też Richard. Tylko, że Richard musiał najpierw umrzeć, aby zobaczyć. Nieprawdopodobne…

  • Homiel, czy data wypadku tego Richarda Sigmunda 17 października to nasza data ?
  • To jest ciekawa data.
  • Myślisz, że te gwiazdy palą się tak sobie ?
  • One są po coś Mój synu.
  • ……. 
  • Jak ja mam podołać temu wszystkiemu ? – Piotr pyta ciężkim głosem.
  • Materiał wybrano odpowiedni.
  • Nie chcę tego słuchać! To jest pycha.
  • …….
  • Ja naprawdę będę nie do życia. Będę głową zupełnie gdzie indziej, a to się zbliża wielkimi krokami.
  • … Ojciec powiedział mi teraz, że
  • Przed tysiącami lat wybrałem ciebie dla Siebie.

Słucham  i brakuje mi słów… 


Piotr nie chciał już myśleć i włączył Tv. Oglądaliśmy kanał za kanałem, a programy wydają się coraz głupsze, a może to my tak się zmieniamy…

  • Nadchodzi czas tempogłowych. Łatwi dla gacka.
  • Kiedy mrok w głowie, trudniej światłu się przebić.



Dopisane 05. 11. 2018 r.

  • Myślisz, że te gwiazdy palą się tak sobie ? One są po coś Mój synu.

Fragment z księgi Henocha;

Ma on władzę na niebie nad nocą i dniem, aby Zapalać światło jaśniejące dla ludzi: słońce i księżyc i gwiazdy i wszystkie moce niebios, które poruszają się po swoich orbitach.

Zanim słońce i konstelacje zostały stworzone, zanim gwiazdy nieba zostały utworzone, jego imię zostało nazwane przed Panem Duchów.

Anioł Uriel, którego Pan wiecznej chwały uczynił odpowiedzialnym za wszystkie światła nieba na niebie i na świecie, pokazał mi znaki, czasy, lata i dni, aby mogły panować na obliczu nieba i ukazywać się nad ziemią i być dowódcami dnia i nocy, a mianowicie słońce i księżyc i gwiazdy i wszystkie służące stworzenia, które poruszają się na wszystkich wozach nieba.

Ja jestem twoim obrońcą, niczego nie będziesz się lękał.

13. 02. 18 r. Warszawa.

Przyzwyczaiłam się do naszych porannych wspólnych kaw. Mało wtedy rozmawiamy o życiu, zazwyczaj rozmawiamy o Bogu i to jest … piękne.

  • Wczoraj wieczorem Ojciec mnie spytał…
  • Co wybieracie… Modlitwę ? Czy zabawę ?
  • i pokazał, jak wieko od garnka jest podnoszone, a gacki wyłażą na wierzch…
  • Hmm… Aż tak ? Kiedy się nie modlimy od razu wyłażą na wierzch ? – pytam, bo dla mnie jest trudne do ogarnięcia, że tyle zależy od modlitwy.
  • Masz świadomość to wybieraj – powiedział teraz Ojciec.
  • Chcesz Mnie zadowolić ?
  • Czy chcesz żebym był smutny ?
  • Kurcze… Ojciec tak zadaje pytania, że właściwie wybór jest oczywisty – myślę.
  • Dzisiaj Mi to wystarczy, ale pamiętaj, że Mój apetyty rośnie w miarę jedzenia.
  • Będę chciał więcej.
  • Kiedy obowiązek staje się przyjemnością wróg zaczyna drżeć w posadach.
  • ……. – patrzę na Piotra i widzę jak się kręci na krześle jakby chciał zaraz uciec. Odprawia te egzorcyzmy, ale pewnie wolałby leżeć plackiem na kanapie. 

Wieczorem.

  • Podczas modlitwy miałem wizję. Uzdrowiłem człowieka. Był bez nóg, rąk. Ściągnąłem na niego światło z góry i dostał ręce i nogi – … patrzy na mnie co ja na to.
  • Ale to wizja ! – mówię przytomnie.
  • Nie znaczy to przecież, że ludziom zaczną odrastać nogi !
  • Może to symbol, że uzdrawiasz ich, ale duchowo. Stają się mocniejsi, wolni, bo… jak masz nogi i ręce to nie jesteś uzależniony od nikogo? – myślę głośno.
  • Widzisz? „Przywróć imię moje”.
  • Może to moja fantazja ? – Piotr zakłopotany.
  • Uwierz Mi, że będziesz miał wszystko.
  • Już nie będziesz narzędziem, które nie myśli.

14. 02. 18 r. Warszawa.

Siedzimy przed TV. Piotr zmęczony nie zwraca na mnie uwagi zapatrzony w TV. Biorę do ręki książkę „Byłem w niebie” i czytam ją powoli. Za każdą kartką dalej jestem coraz bardziej zdziwiona. Przewracam jeszcze jedną kartkę i prawie szczęka mi opada…

  • Wiesz, że ten facet (Richard Sigmund) widział dokładnie co ty ?!
  • Tak? A widział Homiela ? – odpowiada z przekąsem. Kompletnie go to nie ruszyło.
  • No jak mógł Mnie widzieć, kiedy tu jestem ?
  • ……. – tym pytaniem rozśmieszył nawet Piotra.
  • Tam wszystko jest poukładane, a tu jest wyzwanie.
  • Czekam na to co ma się stać nieuchronne.
  • Sigmund widział 14 Tronów. Jesteś jednym tych z 14 aniołów ? – pytam z ciekawości.
  • To bardzo złożona odpowiedź.
  • ?! – spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni.
  • Czy chciałbyś widzieć dużo więcej ?
  • ……. – Piotr się zawahał.
  • Chcę widzieć tyle ile Ojciec chce, żebym widział.
  • Cwaniak z ciebie, mówisz jak twój prawnik.
  • A znacie go ? – śmiejemy się.
  • Wyobraź sobie, że dosyć dobrze.
  • A znacie Olę ?
  • Trochę lepiej, wyobraź sobie.
  • Jak to jest, że ja to wszystko widzę ? – Piotr na poważnie.
  • Przypominasz sobie.
  • A po drugiej fali nie będzie widzieć więcej ? – pytam.
  • Ola, po drugiej fali nic nie będzie takie jak było.
  • Znasz Piotra, poznasz Czesia – i się roześmiał pełną piersią. Piotr będzie jak nowy człowiek.
  • …….
  • Zobaczysz co ten chachar zrobi.
  • Chachar? Jak się to pisze ? Chyba przez „ch”… – pierwszy raz słyszę to słowo.
  • Ja widzę przez samo „h”…
  • Jak to widzisz ?!
  • No pokazuje mi literę „h”.
  • Zobaczymy kto ma rację – wzdycham.

W Google napisałam przez „ch”. https://sjp.pl/chachar

Ostatnie zdanie rozbawiło mnie do łez.

  • Skąd Ty to wszystko wiesz ?
  • Jak przyjdzie pora cała trójka stanie przed raportem, zepsuł nas hahar.

Według Homiela to „hahar” – cwaniak.


15. 02. 18 r. Warszawa.

Na kawie.

  • Czy to nie dziwne, że ten facet też widział wielką falę? – od wczoraj nie mogę wyjść ze zdziwienia. 
  • Noooo – Piotr niby też się zdziwił, ale zaraz wzruszył ramionami jakby niewiele go to obchodziło.
  • Ojciec powiedział mi teraz, że po drugiej fali…
  • Będziesz chodził i szukał tych, którzy potrzebują naprawdę.
  • Pełno jest potrzebujących fałszywie, choćby ta pani, która modlitwę ma na zamówienie.
  • O ! – to o pani spod „naszego krzyża” !
  • Ona przychodzi, żebyś ty miała co pisać.
  • Warto było to dać, żeby ludzie to czytali.
  • Gdyby ona tylko wiedziała… 

Zaczęłam w myślach liczyć ile trwała I fala i ile może potrwać II fala.

  • Nie doliczysz się, szacunkowo…
  • ……. – natychmiast przestałam. Zapomniałam, że Ojciec widzi moje myśli.
  • Twoje oczy ujrzą to, co żaden inny człowiek nie widział.
  • O! Nawet Henoch ? – wtrącam się.
  • Powiedziałem, żaden inny.
  • ……. – Piotr milczy, więc ja dopytuję…
  • Henoch wrócił na chwilę, zdał relację synowi i został wzięty z powrotem…
  • Czy chciałabyś, aby Piotr znalazł się w twoim łóżku, abyś mogła podrapać go po brzuszku ?
  • Tak ! – roześmiałam się.
  • No to drap.

Wieczorem.

Piotr siedzi przy komputerze, a ja czytam „Byłem w Niebie”.

  • Kurcze… Ten Sigmund widział to co ty ! Fontanny, rzeki, ptaki, budowle, muzykę, anioły, ławeczki… – wyliczam i odwracam kolejną kartkę…

Robię ze zdumienia oczy, bo tego się nie spodziewałam. Czytam Piotrowi ten fragment na głos, on zostawia komputer i opiera się z wrażenia o oparcie krzesła…

  • Ja pierdzielę ! On widział to co ja ! – teraz dopiero go to zainteresowało. Filary, które widział kilkukrotnie.
  • Ale to może przypadek ! – czytam i czytam i ciągle nie wierzę.
- Znowu widziałem wielki tron lub fotel, na którym siedział starszy mężczyzna, miał białe włosy, brodę, długą jasną szatę. Przed nim stało siedem wielkich filarów w biało pastelowym kolorze, wiedziałem, że w każdym z nich była istota, jakby wartownik, wszyscy czekali wyprostowani. Bóg wziął do ręki ostatni filar stojący z jego prawej strony, w którym byłem ja, przyglądał się mi uważnie przez chwilę, a ja wyciągałem ręce do przodu i czyniłem pokłony. http://osaczenie.pl/wp/2016/05/08/nie-tego-od-ciebie-oczekuje/

Wracam jeszcze raz do wielkiej fali, którą widział Sigmund. Zaczynam na jego zapiski patrzeć teraz znacznie uważniej. 

  • Faktycznie twoja fala w wizji była falą przypływu, przecież ona cię wyrzuciła na brzeg ! – …nie przyszło mi to wcześniej do głowy.
  • Homiel !?
  • Ja dawno o tym wiedziałem, a teraz co łysy o tym sądzisz ?
  • Zapuszczę sobie na złość włosy, zobaczysz ! – zamiast być poważnym oboje sobie zaczęli żartować.
  • Całe Niebo będzie się śmiać pół dnia.
  • Najpierw zabieracie włosy, a potem się śmiejecie ?
  • Czy to ta sama fala ! – uspokajam ich powoli cedząc każde słowo.
  • Po coś tą książkę czytasz dziecko.
  • !!!! ??? Czy to nie Ojciec ? – przemknęło mi przez głowę.
  • Ale… to przecież niemożliwe !!!

I tak siedzieliśmy razem godzinę osłupieli nie wiedząc co z tym fantem zrobić. Piotr bardzo często był pod wrażeniem wielkości fali, którą zobaczył. Wielokrotnie do znudzenia ją opisywał, że będzie wysoka jak wieżowiec….

  • Ja jestem twoim obrońcą, niczego nie będziesz się lękał.
  • Przecież to niemożliwe Ojcze, żeby ktoś jeszcze… – nie wiedziałam jak skończyć zdanie. Tak mnie zatkało.
  • Ola się załapie na falę ?
  • Nie ma mowy.
  • Ty się wybierasz w tę podróż. Zaczeka tak, jak czekała przy pierwszej fali.
  • Co Pan Bóg zamierza ? – Piotr pyta mnie szeptem.
  • Mów ciszej, może nie usłyszy.

Czytam fragment o fali jeszcze raz…

  • Sigmund pisze, że ta fala to „ostatnie wielkie dzieło” … Ostatnia interwencja, ostatnia szansa dla ludzi ?
  • Bóg Ojciec wielokrotnie o tym nam mówił – Piotr kiwa głową.
  • Dlatego dzień bez modlitwy dniem straconym.

Ja oddałem życie za ludzi, a ty co dasz ?

11. 02. 18 r. Warszawa.

Wieczorem.

  • Nie wiem czy to gacek, czy nie, ale gdy się modliłem to przesunęła mi się żaluzja.
  • To może zaczną za ciebie sprzątać ? – śmieję się, bo dawno miał żaluzje umyć.
  • Nie, ale może zaczniemy za niego oddychać ?
  • Już serce bije dzięki Nam.
  • Nie byłoby cię od 17 lat.
  • Homiel, ty tak od razu z grubej rury zaczynasz… – Piotr zdrętwiał, ale ja ciekawa…
  • A jak by to się stało ?
  • A mało to możliwości ?
  • A co przewidzieliście ?
  • Wypadek.
  • Boże, to możliwe ! – pomyślałam. Jeździ jak wariat…
  • Ale… Gdyby się tak stało, to teraz by nic nie było, cały Wasz plan by upadł – analizuję…
  • Pokazał mi teraz fragment filmu z Harry Pottera… Kiedy ktoś prosi, to dostanie. Kiedy ktoś zasługuje i prosi to na pewno dostaje. https://youtu.be/8k6T5Ts2RKM?t=88
  • Mówiłeś, że Pan Bóg się uczy. Wiesz jak uczył się na tobie ?
  • Czy poczułbyś w Szczecinie to co masz tutaj ?
  • Zdecydowanie nie – … bo cała rodzina na głowie, zaległe sprawy i zero prywatności. Zero spokoju, a Ojca czuje się w ciszy.

Przeczytałam Piotrowi na głos naszą dawną rozmowę, którą opisałam na blogu. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/02/12/wielka-sila-to-wielka-odpowiedzialnosc/

- Będziesz prowokowany przez ludzi, a to test. 
- Uuuuu…. – pomyślałam, z naturą Piotra będzie bardzo ciężko. 
- Słyszę… humiliate. 
- …… – sprawdziłam w internecie; poniżenie. 
- Będę poniżany ? 
- Nic nie rób. Możesz wszystko, a nic nie zrobisz.
  • Może tu chodzi o NIP ? Na pewno przegram ! – Piotr się zdenerwował.
  • Tak jak ją odwołałem (p.s. rozprawę). Tak ją osądzę.

Czy to Piotra przekonało? Nie wiem. Poszedł się pomodlić ze schyloną głową. Godzinę później…

  • Znowu powtarzałem Pan Bóg jest moim obrońcą, nie będę się lękał tego co może zrobić mi drugi człowiek….
  • Ojciec pokazał mi jak przydusza po mojej modlitwie gacki w garnku, przykrywa ich pokrywką i przydusza.

  • Hmm… Ciekawe… – pomyślałam.
  • A teraz Mi podziękuj.
  • Ty się modlisz, Ja ich przyduszam.
  • Ojcze, to takie ważne ?
  • Kochasz Mnie Piotr ?
  • Tak.
  • Ja oddałem życie za ludzi, a ty co dasz ?
  • ……. – zamurowało nas.
  • Musisz codziennie odprawiać modlitwę, a z czasem będę chciał więcej.
  • Przejmując się sądem, przejmujesz się niczym i rozczarowujesz Mnie.
  • Przestań się tym ekscytować, to nie jest godne twojego wzroku.
  • Zostaw to czasowi.

12. 12. 18 r. Warszawa.

Wczoraj niedziela, na mszę zdążyliśmy w ostatniej chwili… znowu. Za każdym razem, gdy tak się dzieje czuję niesmak z powodu naszego zachowania. A dzisiaj po obejrzeniu tego filmu zrozumiałam jak bardzo byliśmy w błędzie sądząc, że spóźnienie nie jest aż tak ważne, gdyż najważniejsza jest sama eucharystia. Myliliśmy. I musimy to zmienić. https://www.youtube.com/watch?v=pKyk2sN7MKY

  • Dzisiaj obejrzałam film pewnej mistyczki, która stwierdziła, że nie wolno się spóźniać na msze. To my robimy błąd za błędem ! Wpadamy tylko na komunię, a trzeba się do mszy przygotować mentalnie !
  • Ja zawsze jestem gotowy – Piotr na to spokojnie jakby nic się nie stało.
  • Homiel, ratuj ! – nie miałam siły do niego.
  • Ratuj ty Mnie !
  • ……. – roześmiałam się, bo ja tu na poważnie, a On żartem.
  • Dzisiaj Maryja mnie przytuliła do siebie, pocałowała w skroń po prawej stronie…
  • Wow…. kiedy?
  • Podczas modlitwy o piętnastej.
  • Jesteś dla Niej jak synuś.
  • Zawsze była mi blisko. Powiedziałem… dobrze Mamuś.
  • Myślisz, że się obraziła ?
  • Mam nadzieję, że nie…
  • Musimy jakoś przeorganizować nasze niedziele.
  • Homiel, co Ty o tym sądzisz, że na ostatnią chwilę przychodzimy na msze ?
  • Ja się cieszę, że w ogóle przychodzicie.
  • Nie na darmo macie zielone światłażeby zdążyć wszystkie po drodze światła ustawiają się na zielono.
  • ……. – no masz ci los, a ja myślałam, że mnie poprze.

Piotr leżał na kanapie skulony, bo zmęczony i zimno…

  • Piotrusiu, Piotrusiu… Zabrałbym cię już do Domu, a nie mogę.
  • Dlaczego ? – oboje się wzruszyliśmy.
  • Słońce miałbym w Domu.
  • Buduję ten domek, więc nie mogę go zniszczyć.
  • Domek ?
  • … Widzę dom ułożony z kart w kształcie piramidy…

  • Aaaaa, tu chodzi o misterny plan jaki układa Ojciec… Łatwo go zburzyć… – zrozumiałam.
  • Ciekawe czego symbolem jest piramida ?
  • Sukcesu.
  • Widzę jak się miotasz, ale musisz być tu.
  • Zmiany idą. Daj się ponieść zmianom.


Dopisane 01. 11. 2018 r.

  • Ja się cieszę, że w ogóle przychodzicie – mocno się to w naszym życiu zmieniło. Jesteśmy na niedzielnej mszy od A do Z.

  • Znowu powtarzałem Pan Bóg jest moim obrońcą, nie będę się lękał tego co może zrobić mi drugi człowiek”
  • Ojciec pokazał mi jak przydusza po mojej modlitwie gacki w garnku, przykrywa ich pokrywką i przydusza.

Przez przypadek” trafiłam w Biblii na podobną wizję, co mnie zdziwiło doszczętnie, ponieważ zwróciłam uwagę na zdanie końcowe…

Wizja wrzącego kotła

13 Po raz drugi skierował Pan swoje słowo do mnie: «Co widzisz?» Odpowiedziałem: «Widzę wrzący kocioł, a powierzchnia jego jest od strony północnej». 14 I rzekł do mnie Pan: «Od północy rozszaleje się zagłada wszystkich mieszkańców ziemi. 15 Zwołam bowiem wszystkie królestwa Północy – wyrocznia Pana – przyjdą i ustawią każdy swój tron u wejścia do bram Jerozolimy przeciw wszystkim jej murom dokoła i przeciw wszystkim miastom judzkim. 16 I wydam wyrok na nie za całą ich niegodziwość, iż opuścili Mnie, a palili kadzidło obcym bogom i hołd oddawali dziełom rąk swoich. 17 Ty zaś przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi. 18 A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi. 19 Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię [zwyciężyć], gdyż Ja jestem z tobą – wyrocznia Pana – by cię ochraniać».


Dzisiaj szczególny dzień.

  • Czy dzień zmarłych jest ważny dla zmarłych ?
  • Nie dla nich, dla was.
  • Żebyście pomyśleli co was czeka. Jest przypominajką.

Nie mogę niszczyć tych, co stworzyłem.

06. 02. 18 r. Warszawa.

  • Rano w kościele poprawiałem kołnierz, bo było mi zimno. Poczułem pod palcami biały kołnierzyk i znowu zobaczyłem siebie w mundurze… Wyraźnie poczułem kołnierzyk, cztery wypustki i dwie błyskawice po prawej – Piotr zdziwiony maksymalnie.
  • Jesteś gotowy, żebyś się z tym zmierzyłpowiedział mi Ojciec.
  • Wow… To musiało być ciekawe doznanie – pomyślałam.
  • Bóg Ojciec powiedział do mnie jeszcze …
  • Nic nie możesz mieć tutaj swojego, bo wszystko masz na Górze …
  • Zobaczyłem wtedy przepiękny ogród na Górze, fontanny, kwiaty, dom…. – Piotr wzruszył się bardzo.
  • Fontanny ? To coś nowego  – pomyślałam.
Niebo według wizjonerki i malarki Akiane Kramarik
  • W kościele pokazano mi jak moja dusza kołacze się w tym ciele, jakby była uwięziona, próbuje się wyrwać.
  • Bez zgody nie da rady. Choćby nie wiem jak byś planował.
  • Będziesz miał jeszcze wiele prób, już Ja o to zadbam.
  • Wygląda na to, że tylko gacie są twoje – trochę sobie żartuję.
  • W razie czego też do zlicytowania.
  • ……. – mam ochotę się roześmiać, ale po wczorajszej wpadce wolę milczeć.
  • Zauważyłeś? Kiedy wszystkim opowiadałeś wczoraj przy obiedzie o cudzie i aniele stróżu podczas szmuglowania papierosów, nikogo nie zastanowiło co mówisz…

Wczoraj rozmawialiśmy w gronie rodzinnym o dziwnych zdarzeniach w naszym życiu i ta opowieść na nikim nie zrobiła wrażenia, co mnie niezmiernie zadziwia. 

Któregoś dnia, kiedy wiózł w swoim dostawczym samochodzie kilkadziesiąt kartonów papierosów ponad normę został zatrzymany na granicy przez tzw. czarną brygadę, czyli specjalną kontrolę graniczną, która miała na celu gruntowne przeszukanie auta łącznie z jego rozpruciem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Piotr widząc grupę kilku facetów ubranych w czarnych mundurach i kominiarkach podchodzących do jego samochodu był lekko przerażony, właściwie był pewny, że to koniec. W duchu zaczął prosić o pomoc !!! i wtedy poczuł jak ktoś kładzie rękę na jego ramieniu i mówi wyraźnie; 
- Przejdziesz. 
Znowu odezwał się ten sam głos ….niewidzialnego mężczyzny, którego usłyszał kilka lat temu. Nawet się nie zdziwił. Uspokoił się i wszystko w tamtej chwili zostawił losowo. Co będzie…. to będzie. Znowu odezwał się ten sam głos ….niewidzialnego mężczyzny, którego usłyszał kilka lat temu. Nawet się nie zdziwił. Uspokoił się i wszystko w tamtej chwili zostawił losowo. Co będzie…. to będzie. Funkcjonariusze podeszli i spytali wprost, czy coś chowa. Jeśli się przyzna od razu, to nie będą rozbierać samochodu. Piotr spokojnie odpowiedział, że niczego nie ma. Wtedy brygada zaczęła demontować auto. Opróżnili bagażnik, sprawdzali koła, podnieśli podłogę… a tam leżało kilkadziesiąt świetnie wyglądających, równo poukładanych kartonów papierosów. !!!! Piotra zmroziło, ale czekał spokojnie dalej. Jeden z kontrolujących popatrzył na to przez parę długich sekund i powiedział; Rzeczywiście, nic tu nie ma.Szok!!! Piotr patrzy na nich i nie wierzy własnym uszom. Chciał krzyknąć 
- Co wy… ślepi? Jak to nie ma?! … ale ugryzł się w język. 
Jak oni tego mogli nie widzieć. !!!!!!!! To było fizycznie niemożliwe, chyba, że oślepli na tą jedną krótką chwilę. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/07/glos/ 
  • Kiedy patrzę na to teraz z dalszej perspektywy był to prawdziwy cud !
  • Marny twój głos.
  • Wiesz co się stanie kiedy odejdziesz ?
  • Zabierzesz światło ze sobą. A wtedy będzie za późno.
  • Jak to możliwe, że jeden człowiek tak może ? – Piotr.
  • Możliwe.
  • …….
  • A kiedy wiesz co zrobisz ?
  • Przychylność Ojca do ciebie też może mieć swoje granice. Więc dawaj siebie bardziej.
  • To co mam robić ?
  • Bądź bardziej otwarty.
  • Racja, temu człowiekowi wczoraj nawet nie chciałeś pomóc, nawet wysłuchać… Słuchaj ludzi !
  • Muszę się jakoś odwdzięczyć – Piotr.
  • To zrób to.

Wieczorem zadzwoniła córka.

  • Szłam koło kiosku i zobaczyłam książkę za witryną. Usłyszałam w głowie, że mam ci ją kupić.
  • Jak to usłyszałaś ? – zaskoczyła mnie, że i jej się zdarza słyszeć coraz częściej.
  • Tak jak z balisto… Wysłałam ci kurierem.

A…! już wiedziałam o co chodzi.

- Miałam sen, chciałaś Balisto – p.s. niemieckie kruche ciastka. Można je kupić w Szczecinie na rynku od osób, które ściągają niemieckie towary. 
- Szukałaś w całym domu, cała rodzina szukała, bo miałaś ochotę. Obudziłam się i sobie pomyślałam, co za głupi sen. Idę na rynku, mam w uszach słuchawki, słucham muzyki i słyszę wyraźnie głos…
- No to kup jej to Balisto! 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/05/15/nie-mysl-o-sobie-mysl-o-innych/


07. 02. 18 r. Warszawa.

Na kawie.

  • Homiel mi mówi, że zapomniałem o cyklach. Zacząłem brać brilique i muszę go zakończyć. To jest cykl, a kończę w marcu.
  • Nie jesteś w stanie nic zrobić. Twoje planowanie nie ma sensu.
  • Spójrz na szachownicę.
  • Nie myśl, że hetman czy goniec może coś zrobić ponadto co może zrobić ręka, która stawia hetmana lub gońca.
  • Czy ta ręka przewidziała mnie do zbicia lub roszady ?
  • Dobre pytanie.
  • To jest dziwne, ale roszada już nastąpiła.
  • Byłeś pionkiem, a stałeś się hetmanem.
  • A co może hetman na szachownicy ?
  • Każdy krok ma dowolny, ale nawet jako hetman może zrobić jedynie tyle co ta ręka, która go prowadzi.
  • Hetman ciągle jest tylko pionkiem w ręku Ojca, więc czekaj na kolejny ruch Ojca.
  • Z Piotra stałeś się Kimś. To znaczy, że możesz więcej.
  • To znaczy tylko tyle, że możesz więcej, jeśli Bóg na to pozwoli.
  • A kim jest Ola ?
  • Opisuje tę grę na szachownicy.
  • Nie przejmuj się niczym.
  • To nic nie zmieni, bo tam gdzie masz być postawiony przez Ojca, tam będziesz postawiony.
  • Hmm…
  • Co jest ważniejsze ? Cegła, która buduje mur, czy spoiwo, które łączy cegły ?
  • Dlatego potrzebna mi jest mądrość Ojcze, bez tego ta książka nie powstanie – … ciągle o to proszę, o więcej mądrości.
  • ……
  • Na polu niewiele zostało tych pionków… Widzę… Gra niedługo się kończy… 


Wieczorem.

Siedzieliśmy przed TV oglądając co leciało, a ponieważ nic ciekawego nie leciało, więc postanowiłam o coś Piotra spytać. Przygotowywałam nowy tekst do blogu i zderzyłam się znowu z problemem, który zajął mi głowę pół roku temu. Już o nim zapomniałam i dzisiaj pomyślałam, że spróbuję się czegoś dowiedzieć. Czytam Piotrowi tę rozmowę jeszcze raz, na głos…

- Ja Swoich przymierzy zawsze dotrzymuję. 
- A co mam zrobić, kiedy druga strona łamie każde? 
- Takie przymierza nie obowiązują. 
- Druga strona nie widzi, bo nie chce widzieć.……wzruszyłam, że otrzymałam odpowiedź, obawiałam się, że jej nie otrzymam. 
- Zadowala cię ta odpowiedź? – pyta mnie Piotr. 
- Nie pytaj. Ja wiem. 
- Co robisz jak masz z kimś umowę i za pierwszym, drugim razem ją łamie ? 
- Dalej ją przestrzegasz ? 
- Nawet ślepiec, kiedy traci zaczyna czuć bardziej. 
- I tak na wiele przymykam oczy. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/02/08/wsluchaj-sie-w-siebie-a-wsluchasz-sie-w-nas/
  • Wiesz co teraz zobaczyłem ? Wyspy Kanaryjskie pod wodą, Hiszpania, części Wielkiej Brytanii, północna Polska, właściwie północna Europa… Holandii w ogóle nie widzę… Zobaczyłem jak wielka fala pójdzie przez kontynent… – przecieram ze zdumienia oczy, bo tego się nie spodziewałam.
  • A Włochy ?
  • Buta” w ogóle nie widzę… Może trochę… – zrobił ruch ręką jakby chciał przegonić muchę.
  • Nie chcę na to patrzeć – i podsuwa mi pod nos rękę pokazując, że wszystkie włosy stanęły mu dęba.
  • Hmm…. – zamyśliłam się, bo to znaczy, że III Tajemnica Fatimska się spełni, tylko kiedy ?!
  • Poczułem, że Pan Bóg miał bardzo dobry humor kiedy tworzył człowieka…
  • Tak ? – rozbawiło mnie to.
  • Nieprawda, że miałem dobry, kiedy tworzyłem człowieka.
  • Zawsze mam dobry humor.
  • ………
  • Nawet ty nie jesteś Mi w stanie czasami go zepsuć.
  • Przecież… – Piotr przełkną ślinę – Czasami łzy masz przez ludzi.
  • Mały, to wszystko doświadczenie.
  • Myślisz, że nie przewidziałem co się dzieje ?
  • Patrzę i uczę się.
  • … Wiedziałam, że Ojciec się uczy ! – wyrwało mi się.
  • Wszystko stworzyłem po to.
  • Nie mogę niszczyć tych, co stworzyłem. 
  • To tak, jakbym niszczył Siebie.
  • Na waszych rozważaniach też się uczę.
  • Dlaczego Ojcze się uczysz ? – pytam.
  • A po co się uczy ? Żeby być coraz lepszym.
  • Ale jest jakiś cel tej nauki ? – drążę dalej.
  • Spytał się syn mamusi, dlaczego ptaszek śpiewa ? Dlaczego słońce jest okrągłe ?
  • Hmm… Bo tak jest… – uśmiechnęłam się.
  • …….
  • Edziu uczy się tego, czego nie nauczył się za życia.
  • ……. – chciałam spytać, czy Bóg Ojciec uczy się, aby zbudować najdoskonalszy świat, ale moje wahanie przemogło.
  • Nie mówię ci to, co chcesz słyszeć, ale to co powinnaś słyszeć.
  • Nie chodzi o to, żebyś nie wiedziała, ale chodzi o to, żebyś wiedziała później.
  • Jeśli nie skończysz pierwszej klasy, nie możesz uczęszczać do trzeciej klasy.
  • ……. – ucieszyłam z tej odpowiedzi klarownej jak dla przedszkolaka.
  • Cieszysz się z tego powodu ? – Piotr zdziwiony, że się cieszę, a się nie dowiedziałam.
  • Z niewiedzy też można się cieszyć.
  • ……. – zamilkliśmy oboje będąc pod wielkim wrażeniem wielkiej szczerości Ojca. Nie wiem, czy ktokolwiek wcześniej słyszał podobne słowa.
  • Ojciec jest bliżej niż nam się wydaje… – Piotr robi oczy, jakby odkrył właśnie Amerykę przez internet i w tym momencie przełączyłam na kanał, gdzie akurat leciał film „Bruce Wszechmogący”  i fragment rozmowy między Bogiem a człowiekiem.
  • Na pewno – zaczęłam się śmiać wiedząc, że to nie przypadek.

  • Podejrzewam, że Ojciec lubi ten film – … bo jest zabawny, a przy tym o dziwo wiele w nim też prawdy.
  • Gdybyś nie był tak szeroki, to fajnie nam by się w trójkę siedziało.
  • Rozsiadłeś się i nie ma miejsca.
  • ……. – Piotr przesunął się do końca kanapy, a w międzyczasie filmowy Bóg mówi, że idzie na wakacje.
  • Ciekawe, czy Ojciec robi sobie wakacje…
  • Sometimes… Też Mi się urlop należy.
  • Gdzie go spędzasz ? – Piotr. 
  • Mam swój ulubiony ogród…



Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych i będą coraz trudniejsze, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/03/ …………

My nie możemy przegrać.

02. 02. 18 r. Szczecin.

Wieczorem oglądamy TV i konflikt Polska;Izrael ciąg dalszy. W pewnym momencie słuchając tego polityka myślę nawet, że może rzeczywiście Polska idzie za ostro. Prezydent Andrzej Duda powinien zawetować nowelizację ustawy o IPN. Inaczej popsujemy stosunki z najważniejszym partnerem czyli Stanami Zjednoczonymi – w piątek w TVN24 powiedział Bogdan Borusewicz. Wicemarszałek Senatu dodał, że niezrozumiałe dla niego jest, że kierownictwo PiS zdecydowało się „iść na zderzenie”.

  • Czy wiesz, że ta ustawa bije w zło na świecie, które chce się oczyścić ?
  • ????!!!! 
  • Czy nie walczyłbyś o prawdę ?
  • Czy gdybyś był jak ten (p.s. Borusewicz) sprzeciwiłbyś się NIP ?
  • Nigdy ! – Piotr stanowczo, a mi ulżyło, że Polska idzie w dobrym kierunku i za tym stoi Ojciec, a Ojciec nigdy się nie myli.
  • …….
  • Homiel mi pokazał drogi, które się łączą w pewnym momencie…

  • PIS nie może przegrać ?
  • Nie PIS. My nie możemy przegrać.
  • Hmm….

Jak się tak głębiej zastanowić… To jest coś nieprawdopodobnego. Oczywiste jest dla mnie od dawna, że Niebo wpływa na życie pojedynczego człowieka, a teraz widzę gołym okiem jak wpływa na całe narody. 


Piotr miał ciekawą wizję. Był w domu u teściowej,  w którym mieszkaliśmy kilkanaście lat i gdzie wszystko się zaczęło. Dom stał na polu. Na tym samym polu zobaczył samolot, do którego ludzie ubrani w skafandry ładowali nowoczesną broń. Piotr wyszedł z domu i chciał się temu przyjrzeć. Ludzie w skafandrach go zauważyli i chcieli pochwycić. Piotr uciekł do domu, a ja podałam mu broń. Jakiś pistolet. Piotr spojrzał na to i zrozumiał, że nie da rady z taką bronią ich pokonać. Rozpostarł więc ręce, uniósł się nad ziemię, wytworzył ogromną energię i uderzył nią w tych ludzi, którzy akurat podjechali pod dom maluchem.

  • Ty to masz wizje ! – przewracam oczami, bo oczekuje ode mnie wyjaśnienia, a czuję się na to za głupia.
  • Hmm… Wynika z tego, że to ty jesteś bronią i ty masz uwierzyć w swoje możliwości – tyle przychodzi mi do głowy.
  • A dlaczego maluchem ?
  • Cofniecie się w przeszłość. Nadchodzą starzy wrogowie, gacki.
  • Aaaa… – na to bym nie wpadła, a Piotr się zmartwił.
  • Ciekawa ta wizja, odrzuciłem broń i sam się stałem bronią.
  • Budzi się skowronek.
  • Twoim problemem jest wiara w swoje możliwości. 
  • Pokazał mi jak temu kolosowi, co śpi u Ojca przykładają budzik do ucha.

  • Budzisz się.
  • Zamiast cieszyć się, że odzyskasz stare to się martwisz ?
  • Hmm… Co to będzie… – Piotr się zamyślił.
  • Nie wiadomo, ale wiadomo, że chyba musimy przyjechać za 2 tygodnie. 
  • Spiesz się waść, później nie będziesz miał czasu.
  • A potem co ? Koniec ? – pytam.
  • Nie patrz na swoją wygodę córko.
  • ……. – serce mi zadrgało, bo jednak to z Ojcem cały czas rozmawiamy.
  • Macie się oddać, bo potem to Ja was zabiorę.
  • Potem się nie dacie.
  • Dlaczego nie damy ?
  • Będziecie dla Mnie, nie dla ludzi.
  • To Ojciec… – Piotr szepcze odkrywczo, a mi ręce opadły, że dopiero teraz to odkrył.


03. 02. 18 r. Szczecin.

W Szczecinie zajęci jesteśmy rodziną, zakupami, gadkami-szmatkami, naprawami, sprawami bieżącymi. Czasami wieczorem udaje nam się co nie co pomyśleć więcej.

  • Pan Bóg ma swoje jakieś plany, ale my też mamy swoje plany – Piotr mówi jakby do siebie, a ja patrzą na niego nie wierząc co słyszę. Wystarczy, że zachłyśnie się normalnym życiem, a już wszystko potrafi zapomnieć.
  • Myślisz, że nasze plany są podobne do siebie ? – pyta mnie.
  • ……. – nie odpowiadam, bo ciągle nie wierzę co słyszę.
  • Chyba nie, bo słyszę jak ktoś się śmieje…. Takim niskim głosem…
  • Jeśli się nie pokrywają, to cóż ten biedny Ojciec zrobi ?
  • …….
  • To co uważa.


05. 02. 18 r. Warszawa.

Nasz pociąg odchodzi o 4 w nocy. Piotr nie chce się spóźnić więc na dworcu jesteśmy już 40 minut przed odjazdem. W holu stoimy sami, prawie sami, bo w rogu stoi 50 – letni mężczyzna z tobołkiem. Przygląda nam się uważnie i w końcu podchodzi.

  • Czy mogę państwa o coś spytać ?
  • ……. – Piotr prawie na niego warknął, żeby się odczepił.
  • Proszę – uśmiechnęłam się, by dodać mu odwagi. Poczułam w tym człowieku szczerość i samotność.
  • Czy możecie państwo dać mi trochę pieniędzy na jedzenie ? Mam teraz pod górkę…
  • Nie mamy ! – warknął Piotr.
  • ……. – spojrzałam na niego ciężkim wzrokiem i bezsilnie.
  • A może chce pan kanapki ? – spytałam z nadzieją.
  • Ooo tak ! – ucieszył się bez cienia udawania.

Wyciągnęłam z torby zwinięte kanapki i mu je wręczyłam. Mężczyzna podziękował, oddalił się i w kącie zjadł je zachłannie. Obserwowałam go ukradkiem…

  • On naprawdę jest głodny, dam mu jeszcze…
  • Nie dawaj ! Na pewno oszukuje.
  • ……. – zawahałam się.

Mężczyzna zjadł, posprzątał okruchy i oddalił się spokojnie w ciemną noc. Żal mi się go zrobiło. Nadjechał nasz pociąg i rozsiedliśmy się wygodnie na naszych miejscach w openspace pierwszej klasy.

  • Mylisz się co do niego – zaczynam.
  • Może i tak.
  • Może faktycznie ma teraz gorzej? Ty masz co jeść, a sam wiesz jak łatwo stracić wszystko, zajmą ci konta, wyrzucą z domu i leżysz na ulicy.
  • Nie mogę uwierzyć jak ten system działa – Piotr przyznał mi rację po chwili.
  • Dlatego przegrywasz.

I już wiedzieliśmy, że była to kolejna lekcja. Kompletnie niespodziewana. Na dworcu, o 3.30 nad ranem, w pustym holu. Piotrowi słabo się zrobiło.

  • Bo był za dobrze ubrany, dlatego nie dałem mu pieniędzy – zaczyna się tłumaczyć.
  • Ty jesteś bardzo dobrze ubrany, a nie masz nic.
  • Zrobisz krok do tyłu, a będziesz głodny.
  • Wow… – zaniemówiliśmy.
  • Noż kurna mać ! Tydzień zacząłem fatalnie i to o 3 w nocy ! – Piotr nie wytrzymał wściekły sam na siebie.
  • Mam pełno czekolad, mogłem mu dać.
  • Nie martw się, tych prób będzie sporo.
  • Na tyle Nam zależy, że będziemy ci podsyłać jeszcze.
  • Nie dawaj tym, którzy mają.
  • Dawaj tym, których nawet nie stać pomyśleć – kupił 10 czekolad marabu i rozdał kilka w rodzinie, a każdego z osobna stać na czekoladę.
  • Naprawdę jestem dupkiem.
  • Gdybyś dał mu tę czekoladę, to by była najlepsza czekolada w jego życiu.
  • Zaraz strzelę sobie w łeb, dupek jestem.
  • Lekcja skończona.

Gdybyśmy nie byli już w pociągu, to pewnie Piotr zacząłby tego człowieka szukać, a tak było już za późno.

  • Dbasz o rodzinę i chwała ci za to.
  • Dbaj o innych, a będziesz miał większą chwałę.

Piotr nie odzywał się całą drogę. Lekcja życia? Raczej kolejna.