28. 12. 21 r. Szczecin.
Piotr wyjechał do Warszawy na 3 dni. Ledwo przyszedł do pracy, a jeden z pracowników w wielkim podekscytowaniu pokazał mu zdjęcia, które zrobił w swoim mieszkaniu tuż po przyjściu z pasterki. Niebywałe są te zdjęcia, gapię się na nie przez długą chwilę próbując zrozumieć skąd ten świetlisty krzyż …
31. 12. 21 r. Szczecin.
Przez te 3 dni czułam się opuszczona. I nie o Piotra mi chodzi. Kompletna pustka. Dzisiaj nareszcie możemy porozmawiać.
- Ojciec chciał, żebym robił egzorcyzmy. Pierwszego już dnia chciałem zrobić i jak mnie nie rozboli brzuch ! Głowa, alergia mi wybuchła, wszystko lało się ze mnie, więc padłem na łóżko i zasnąłem. Było po 18,00, obudził mnie głos …
- Teraz ! Już !
- Od razu wiedziałem o co chodzi i zacząłem się modlić … To te gnojki nie chciały, żebym to robił. Jeśli Ojciec mnie tak wołał, widocznie zrobiła się jaka „dziura” i mogłem zacząć.
- ……. – niesamowite i rozbeczałam się trochę, że znowu rozmawiamy.
- Nie płacz, bo Ja płaczę.
- Mówię to jako twój pryncypał.
- Dawno cię nie było Ojcze, to dlatego.
Siedzimy w aucie czekając na córkę, która dzisiaj kończy pracę wcześniej niż zwykle.
- Pamiętasz, że Ojciec mówił, że da nam na święta prezent ? – ciągle zastanawiam się, czy to o wizję chodzi.
- Jaką masz pogodę ?
- Paskudna.
- Znowu jest zgnilizna, jak i ten świat.
- To pogoda była prezentem ? – pytam zaskoczona.
- Przecież widziałaś.
Rzeczywiście. Na wigilię i święta była pogoda-marzenie. Rozmawialiśmy między sobą o tym z radością, ponieważ dawno tak w Szczecinie akurat na święta nie było.
- Czułaś prawdziwe święta, śnieg odgarniał twój mąż.
- Tak się robi na vivat, dziecko.
- I nie płacz za Mną, bo Ja koło ciebie.
- Do Nieba byś chciała, do „Chrystusa i Panienki” …
- ……. – roześmiałam się.
- Vivat … Kiedy jest na vivat ? – pytam.
- Jak kogoś się żegna.
- Jak kogoś się wita.
- A teraz ?
- Nie chcę wchodzić w szczegóły.
- … Słyszę jak Ojciec śpiewa „Do Jezusa i Panienki” …
- … Dalej nie pamiętam – …. i roześmiał się.
- Prawdziwe zimowe święta przeżyliśmy.
- …….. – taaak, ale jednak coś mnie dręczy.
- To będą ostatnie święta w tym składzie. Zrób ładne święta.
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2021/05/01/cisza-przed-burza/
- Ojcze, powiedziałeś, że tamte święta będą ostatnie w takim składzie.
- I tak naprawdę były.
- I choć twój tata był obecny, to już nie był ten sam człowiek.
- Rok czasu i czy to jest jego wina ?
- Uległ. Tak jak ludzie ulęgają pokusie.
Kiwam głową ze zrozumieniem. Mój tata ogląda i słucha tylko TVN. To jest dla niego wyrocznia i niestety …
- A kiedyś był Moim wyznawcą.
- Dziękuję Ci Ojcze za wyjaśnienie.
- Potrzebne ci było.
- Przyjdą zdarzenia, które to wszystko odtrącą, przebudzą.
- Pamiętasz króla Theodena ?
- Niebo zejdzie na ziemię... do swoich dzieci.
- Niech ta zieleń - za oknem pociągu mijaliśmy akurat lasy i zielone łąki -
… I do nich zawita, powiew świeżego powietrza... Gandalfie Biały – zaśmiał się.
Mówiąc Gandalfie Biały oczywiście nawiązał do drugiej części filmu „Władca Pierścieni”, który obejrzeliśmy niedawno. Mówiąc Gandalfie Biały odniósł się do pewnej sceny; Gandalf biały stał się białym po walce z wielkim demonem ukrytym w człowieku.
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/02/25/zaufaj-boskiej-sprawiedliwosci-dziala-powoli-ale-bardzo-skutecznie/
- A zanim to się stanie, żniwa będą, Ola.
- Żniwa wśród ludzi.
- Zwróćcie uwagę, że jesteście ze Szczecina.
- Tam najbardziej pleni się diabeł.
- Żniwa …, czyli będą umierać ?
- Raczej odchodzić.
- Czy to będzie „oświecenie sumień” ?
- To jeszcze daleka droga.
- Jeszcze trzeba im pomóc, sami z siebie nie zrobią tego.
- ……. – zamyśliłam się.
- Lepiej się czujesz ?
- ……… – kiwam głową na potwierdzenie.
- Musisz, Mój głos leczy dusze.
CDN …
„I to dzieje się stopniowo, jakby kolejnymi strzałami w serce, jeśli otworzysz się na ten pierwszy.”
Dokładnie tak tego doświadczam. I to wciąż trwa…
-Żniwa …, czyli będą umierać ?
-Raczej odchodzić.
Odchodzić ze świata materialnego poprzez śmierć ciała czy odchodzić świadomie z Kościoła i przynależności do Chrystusa, w ten sposób dobrowolnie godząc się na to oddzielenie?
Myślę, że umierać. Ojciec ciągle poprawia nas, że człowiek nie umiera, ale odchodzi.
-Czy to będzie „oświecenie sumień” ?
-To jeszcze daleka droga.
-Jeszcze trzeba im pomóc, sami z siebie nie zrobią tego.
Czy to oznacza, że oświecenie sumień nie będzie jak wszędzie wskazują nagłym „zatrzymaniem czasu i przestrzeni”, nie będzie to zjawisko materialno-fizyczne (co najwyżej połączone z wylaniem łez nad swoim grzesznym losem) a raczej wewnętrznym przebudzeniem i świadomym, za pomocą Ducha Św. rozpoznaniem swoich grzechów połączonych z wylaniem żalu i skruchy wewnątrz duszy i serca? Każdy indywidualnie, w innym momencie życia, po otrzymaniu tej pomocy otrzyma tę łaskę?
Czy to oznacza, że oświecenie sumień nie będzie jak wszędzie wskazują nagłym „zatrzymaniem czasu i przestrzeni”, nie będzie to zjawisko materialno-fizyczne
Wiem, że dla Ojca to „mały pikuś” zrobić takie zjawisko, ale szczerze wątpię, aby właśnie tak to wyglądało.
Najbardziej ufam Faustynie; „Dzienniczek” św. Faustyny z roku 1934 (punkt 83).
JEZUS CHRYSTUS: Napisz to: „Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak krzyża na niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, [będą] wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym”.
Według opisu Faustyny właśnie tak to wygląda. Jako coś nadprzyrodzonego. Jako ten „pikuś”…. Ale jak widać to jeszcze mnóóóóstwo czasu.
Owszem, ale ten opis różni sie znacznie od innych wizji „oświecenia”.
Dzisiejsze Słowo, które też pasuje do „oświecenia sumień”:
„Na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalem wyleję ducha łaski przebłagania. Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad pierworodnym.
W owym dniu będzie wielki płacz w Jeruzalem, podobny do płaczu w Hadad-Rimmon na równinie Megiddo.
W owym dniu wytryśnie źródło, dostępne dla domu Dawida i dla mieszkańców Jeruzalem, na obmycie grzechu i zmazy»”
„Każdy indywidualnie, w innym momencie życia, po otrzymaniu tej pomocy otrzyma tę łaskę?”
To się dzieje cały czas. Od czego to zależy, że jeden tą łaskę otrzymuje, a drugi nie? – od modlitwy m.in. za tego człowieka i od otwartości jego serca: effatha.
„Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze – Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie.”
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca” J14
Weszliśmy już w czasy pogańskie, tak jak było na początku chrześcijaństwa, teraz nie wystarczą już zwykłe środki do nawracania, kiedy jest kompletny brak wiary, trzeba wstrząsu. My sól ziemi możemy być narzędziami w rękach Boga, by tego wstrząsu dokonywać w tym środowisku w jakim Bóg nas postawił. Nie czekaj na to co ma być na końcu, żyj dniem dzisiejszym, który może być pełen cudów, pełen oświecenia dla tych biednych ludzi, gdy Bóg przez Ciebie zaświeci.
https://youtu.be/nbM5pNm31PY
„To się dzieje cały czas. Od czego to zależy, że jeden tą łaskę otrzymuje, a drugi nie? „….
No właśnie Aga ku temu skłania się moje serce i pewne elementy osobistych doświadczeń układają się w całość jako że oświecenia sumień następują pojedynczo, u każdego w innym czasie, nawet teraz , nie czekając na zdarzenie zbiorowego oświecenia….. To jest taki strzał w serce, kiedy niespodziewanie w miejscu i czasie dane jest nam poznanie skutku i konsekwencji grzechu sprzed kilkudziesięciu laty, o którym już dawno zapomnieliśmy połączone z wielkim żalem, płaczem i chęcią jego odpokutowania choćby w formie modlitwy za osobę, której konsekwencje mojego grzechu ją dotknęły a czego ona nawet nie jest świadoma.
Nie upieram się przy swoim a jedynie polemizuję w celu głębszego poznania. 🙂
I to dzieje się stopniowo, jakby kolejnymi strzałami w serce, jeśli otworzysz się na ten pierwszy.
Bo gdyby zarzucono nasze serce kilkoma strzałami na raz, moglibyśmy tego nie wytrzymać, a Bóg nas stopniowo do tego przygotowuje.