30. 01. 18 r. Warszawa.
Wczoraj Piotra bardzo bolało serce, starałam się nie rzucać mu w oczy, by go dodatkowo nie denerwować. Dzisiaj było już lepiej, ale wydawał się bledszy niż zwykle.
- Homiel powiedział…
- Jedz to, co musisz, a nie to, co lubisz.
- To zapomnij o czekoladach, ciastkach… Czy twój ból serca wynika z jedzenia ?
- Z jedzenia i ze stresu.
- …….
- Ten dyrektor zwolniony z NIP pracuje w nowym urzędzie, a mam tam dobre układy. Mam nadzieję, że nie narobi mi smrodu i nie zacznie coś wymyślać na mój temat.
- Co się dzieje, kiedy ogień gaśnie ?
- Tam tym ogniem był jego szef, on był źródłem nienawiści.
- Otworzyłeś mu oczy, z czasem sobie to uzmysłowi.
- Na pewno nie powinieneś się go obawiać. Jest tak groźny jak królik.
- Główna akcja się dopiero szykuje.
- Niewiele brakuje, żeby dwie strony podały sobie ręce.
- Pokazał mi jak dyrektor jest w środku, a żołnierze go otaczają i biorą w kleszcze, ci żołnierze dochodzą do siebie i podają sobie ręce i cieszą się, że zamykają oblężenie.
- Dlatego twoje zakłady nie miały sensu. To nie pieniądze są celem, szef jest celem.
- ……
- Widzę jak żołnierze pędza i się cieszą…
- Teraz mogę ci to pokazać, bo nie ma odwrotu.
- Kto będzie chciał wyjść z tego kotła, zostanie rozstrzelany.
- Pokazuje mi Stalingrad, a Stalingrad był zwrotem w wojnie… – Piotr patrzy się przed siebie jakby faktycznie coś oglądał w powietrzu… zdumiewające…
- Hmm… Ciekawe kto poda sobie ręce ? – bo przecież nie żołnierze, to tylko symbol tych, którzy o sprawiedliwość walczą.
- I to będzie koniec historii i sobie popłyniesz.
- Połączą się kleszcze i nie będzie miał wyjścia… – Piotr kiwa głową ze zrozumieniem.
- Tak naprawdę nigdy nie miał.
Wieczorem.
Mam nowy komputer, mam też najnowszy Windows, którego nie cierpię. Siedzę nad nim i prawie płaczę, bo nie mogę z niczym dać sobie rady. Klnę cicho pod nosem, żeby tylko Ojciec nie usłyszał, ale mam ochotę komputerem rzucić o ścianę.
- Homiel mówi …
- Więcej wiary siebie.
- W dupie mam ten komputer ! – nie wytrzymałam w końcu – Będę z niego w ogóle zadowolona ?!
- Musisz przekroczyć ten próg, samą siebie.
Wzięłam sobie to do serca. Postękałam jeszcze przez chwilę, uciszyłam i zaczęłam od początku. Aż przekroczę samą siebie. W ten sposób poznałam jeszcze jedną definicję co znaczy przełamać siebie. Wytrwałość, cierpliwość, spokój i dążenie do celu wbrew przeciwnościom i swoim słabościom.
31. 01. 18 r. Warszawa.
Przeglądałam w telefonie zdjęcia i trafiłam na Edzia, ostatnie jego zdjęcie zrobione w szpitalu zaledwie kilka godzin przed śmiercią. Piotr się bardzo wzruszył …
- Nie płacz, tylko się ciesz.
- To nie takie proste … – i zamilkł.
- …….
- Muszę cię przygotować w razie czego – Piotr już planuje.
- A co z twoimi ludźmi w firmie ?
- Ktoś mi powiedział… Myślisz, że dam ich pożreć ?
- Jak to ktoś ?!
- Ojcze, walnij go w łeb – śmieję się.
- To kwestia przyzwyczajenia.
- ……. – rzeczywiście Piotr często mówi „Ktoś mi powiedział”, jakby się bał powiedzieć „Ojciec mi powiedział”.
- Eliasz był crazy.
- Taaak ? Powiedział crazy ? – zdziwiłam się.
- Pokazał …
- A kto normalny biega nago po pustyni i łapie buzią każdą kroplę wody ?
- ……. – roześmiałam się mając ten widok przed oczami. To musiało być coś !
Nagość u dawnych proroków nie była niczym oryginalnym. Bóg poprosił proroka Izajasza, aby głosił nago przez trzy lata ! 2. W tym czasie Pan przemówił przez Izajasza, syna Amosa, mówiąc: „Idź, weź wór z biodra i zdejmij nogę ze stopy”. I zrobił to, chodząc nago i boso (Izajasza 20: 1 – 2,).
Choć nie ma słowa nagość przy Eliaszu, to jednak zdaje się, że i jemu nie było to obce. Tak jak Izajasz zdjął swój wór z bioder i stał się nagi, tak jest napisane, że Eliasz opasał biodra i stał się odziany. Ciekawe… Kkr 1 ; 46 A ręka Pańska wspomogła Eliasza, bo opasawszy swe biodra pobiegł przed Achabem w kierunku Jizreel.
Tak więc czy Eliasz hasał sobie nago po pustyni ?… Bardzo, bardzo możliwe.
- A jaki był Ojciec Pio ?
- Kopał, szturchał. Uspokoił się, gdy stygmaty dostał.
- ……. ?
- Nasze rozmowy kiedyś się skończą … Tak poczułem.
- Tylko nie to ! – naprawdę się przestraszyłam.
- Czy na fali i po fali będę pisać ?
- Raczej będziesz słuchać.
- To bardzo ważne co piszesz. Opracujesz i wydasz i będziesz miała na to środki.
- Ciekawe skąd … – Piotrowi się wyrwało.
- Miałem duże obroty, a bardzo mały zysk za ubiegły rok.
- Chwileczkę … Nie pracujesz dla biznesu, ale dla nauki.
- Gdybyśmy mówili o biznesie, miałbyś już wszystko.
- Ale gdyby się tak stało, czy Ola pisałaby to co pisze ?
- Mieszkałaby, ale wiesz jaka jest tego definicja ?
- Zmarnowane życie.
- Tylko bieda pozwala poznać Ojca ? – pytam.
- Kiedy ma się iluzoryczność tego świata, zabija możliwość poznania co to jest dobro.
- Naprawdę nie można pogodzić majątku i Boga ? – pytam dalej.
- Czasami widzę jak Bóg na kogoś dmucha … Daje mu bogactwo …
- Ale wtedy oddaje swój majątek.
- Dzisiaj w kościele słuchałem księdza, który mówił o tym …
- Widzisz… Teraz ty słuchasz, a kiedyś to ciebie słuchało tysiące.
- … Zobaczyłem siebie jak rozkładam ręce…
- Hmm…
Tak sobie myślę, czy nie za dużo tego wszystkiego jak dla nas ? Czy naprawdę damy radę ?
- Dostaniesz coś, w co nie będziesz mogła uwierzyć.
- Od kogo ? – pytam zaskoczona.
- Od spółki.
- Od spółki ?
- Ode Mnie i reszty.
- ?!
Dopisane 20. 10. 2018 r.
- Kopał, szturchał. Uspokoił się, gdy stygmaty dostał.
Jak był Ojciec Pio ?
Ojciec Pio rzeczywiście zachowywał się w sposób „naturalny aż do przesady”. Pozostawał autentyczny w tym, co robił, mówił, czuł i przeżywał. Był po prostu sobą – zwykłym człowiekiem, jak inni niewolnym od wad. Jedną z nich była z pewnością impulsywność. Ojciec Pio miał temperament sangwinika. Łatwo się denerwował, wpadał w złość, lecz równie szybko okazywał skruchę. Był typem człowieka o gwałtownych zmianach nastroju, a równocześnie potrafił zachować pogodę ducha. Włoski dziennikarz i pisarz Giovanni Gigliozzi, który ponad dwadzieścia sześć lat przyjaźnił się z zakonnikiem, powiedział o nim: „Nie znam nikogo tak czułego jak on”. Inny dziennikarz, pisarz i krytyk muzyczny Renzo Allegri zapewniał: „To był człowiek o niezwykle czułej serdeczności”. Jaki zatem naprawdę był Ojciec Pio? (…) Wydają się dziś nie do rozstrzygnięcia pytania o to, czy Ojciec Pio był bardziej drażliwy czy uprzejmy, szorstki czy łagodny, surowy czy czuły, gburowaty czy towarzyski. Zapewne był i taki, i taki. Co więcej, miał świadomość owego dualizmu uczuć i nastrojów, który uzasadniał jednym stwierdzeniem: „Łagodniejszym mama nie mogła mnie urodzić, ale i surowszym również nie”. Czasami był szorstki zewnętrznie, a równocześnie niezwykle dobry wewnętrznie. http://mateusz.pl/wam/zd/59-02.htm