25. 01. 17 r. Warszawa.
Jedziemy dzisiaj do Bielska autem. Rano przed wyjazdem Piotr miał wizję. To czwarta wizja związana z pociągiem, a pociąg to symbol naszej drogi, naszego życia. Słuchałam więc uważnie.
- Jechałem długim pociągiem, było mnóstwo ludzi, ale ja siedziałem w przedziale sam, przedział był staromodny, to znaczy miał drewniane ławki. Mijając jakąś stację, której nazwy nie zapamiętałem, mój przedział stał się pokojem, zwykłym pokojem w mieszkaniu. Ja ciągle siedziałem, ale tym razem na krześle. Weszła do pokoju kobieta, tak około 28 lat, miała bardzo szlachetną twarz, była w sukni, długiej szaro-białej szacie. Ja siedziałem na tym krześle, a ona obwijała moją głowę białym bandażem. Najpierw maścią mnie nasmarowała, a potem dokładnie zabandażowała. Kilkukrotnie w taki sposób, że została mi wolna część twarzy. Na koniec wyglądałem jakbym miał na głowie hełm.
- Potem nachyliła się nade mną i spojrzała prosto w moje oczy. Zwróciłem uwagę, że miała niesamowite oczy, niebieskie, lazurowe wręcz, okrągłe i wielkie.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki skąpy.
- Ja?! Przecież płacę wszystkim !
- ……
- Kim ty jesteś? – spytałem, bo byłem pod wrażeniem Jej oczu.
- Później się dowiesz.
- ……
- Ciekawe… – pomyślałam.
- Ja skąpy!? Skąpy!? Od razu zacząłem myśleć komu kasę zalegam – opowiada mi teraz z przejęciem.
Kiedy Piotr tak to przeżywał zaczęłam się zastanawiać nad lazurowymi oczami tej kobiety. Tylko jedna kobieta ma takie oczy, ale… nie byłam pewna.
- Ja przecież tyle daję – ciągle był zdziwiony, ale już spokojniejszy.
- Skąpym można być nie tylko w pieniądzach – zaczynam mu tłumaczyć. Piotr zapomina, że to wizja i to co słyszy może mieć wiele znaczeń i symboli.
- Można być skąpym w uczucia na przykład – zaczynam analizować.
- Spytaj się Homiela co znaczy skąpy.
- Skąpy w ludzi.
- …… – spojrzeliśmy się na siebie, bo strzelił w dziesiątkę.
- Unikasz ludzi jak możesz – zaczynam się śmiać.
- A bandażowanie? – wolę już spytać niż samej analizować.
- ……
- Dziwne… pokazał mi teraz pięściarza, który szykuje się do walki, bandażuje ręce.
- Hmm… A o tym nie pomyślałam – bandażowanie skojarzyło mi się z odniesionymi ranami, a nie szykowaniem do walki.
- Dlaczego głowę ?
- A gdzie się bije, by zadać cios ?
- Ale dlaczego ?
- Przybywają posiłki – nadchodzi atak diabłów.
- To ma związek z operacją ?
- Piotr jest celem. Twój „przywróć ustalony porządek” zaczyna niszczyć ich plan.
- Odrzuciłeś wszystko, co ci dawali. Chcesz mieć schody.
- Co się dzieje z tymi, którzy odrzucają wszystko ?
- Wow… – znowu spojrzeliśmy na siebie z niepokojem tym razem.
Ci, co odrzucają wszystko mają „pod górkę”, czyli schody. Albo? Tym, którzy odrzucili diabła szykują schody do Nieba.
- Nieważne kim się jest, ale co robisz – Piotr na to.
- Cóż za skromność.
- Widzisz jak walczą o twoje życie ? Hełm ci dają ! – mówię.
- Eee wątpię…
- A w co ty nie wątpisz ?
- Jak mają cię zaatakować to ten hełm z bandaży wystarczy ?
- Gdybyś wiedział kto to robił…
- A kto?
- Możesz dowiedzieć się i teraz jeśli chcesz… Ta, do której się tak modlisz.
- Maryja! – odkrywczo krzyknęłam, bo tylko Ona ma takie piękne oczy.
- Wiesz co usłyszałam?…
- Nie wahaj się uciąć głowę….
- … i zobaczyłem węża zielono – czarnego, który pełzał po trawie.
- Skąpy… za mało dajesz ludziom siebie.
26. 01. 17 r. Bielsko -Biała.
Ulokowaliśmy się w tym samym hotelu co ostatnio. Wczoraj, jeszcze podczas jazdy Piotr zaczął kichać i kaszleć. W nocy dostał nagłej gorączki i całą noc mamy nie przespaną. W takim stanie nie widzę tego zabiegu. Podczas koronografii każde kaszlnięcie to wielkie ryzyko przerwania, uszkodzenia żyły i będzie… po wszystkim. Byliśmy umówieni na 8.00 i nie byłam przekonana, żeby to zrobić, tym bardziej, że sam Cisowski, jak się okazało, jest na urlopie. Byłam wykończona i wszystkim sfrustrowana, jechaliśmy taki kawał drogi, a tu nagła choroba. Pytam się Homiela,
- Czy tak miało być?
- Pokazałem precyzyjnie.
- Gdzie? – zaczęłam szukać w myślach.
Weszliśmy do izby przyjęć równo o 8.00 i powiedzieliśmy o naszych wahaniach związanych ze stanem zdrowia Piotra. Bardzo miła kobieta, która nas obsługiwała wysłuchała nas uważnie i poszła do lekarza po konsultację. Gdy wróciła…
- Nie powinno być problemów, ale wie pan… nikogo fachowego nie ma, a to młody lekarz…
Czerwona lampka zapaliła nam się w głowach, spojrzeliśmy na siebie i już wiedzieliśmy, że rezygnujemy. Szpital nie podpisał jeszcze finansowania z NFZ i nikogo ze specjalistów nie było. Nie chcąc ryzykować umówiliśmy się na 7 lutego. Wróciliśmy do hotelu, spakowaliśmy się i ruszyliśmy z powrotem do Warszawy.
- Widziałeś motylki? – pyta Homiel w aucie.
- Nie.
- W szpitalu ich nie było – czyli nie było odpowiedniego lekarza dla Piotra.
Homiel wyglądał na zadowolonego, że zrezygnowaliśmy. Szkoda jedynie, że nie powiedział o tym wcześniej, gdy ruszaliśmy do Bielska. Ale rozumiem, że to też nauka i kolejny sprawdzian zaufania do Nieba. Człowiek ciągle się uczy.
- Homiel, przyjechaliśmy na darmo?
- Nie podoba ci się wycieczka?
- Wycieczka droga.
- Nie żałuj.
- A mi przechodzi wszystko – Piotr znacznie lepiej się poczuł.
- Bo choroba niepotrzebna, wszystkim kamień spadł…
- Słysząc, że jest młody od razu wiedziałam, że nie będziemy robić.
- A gdybyśmy się zdecydowali? – Piotr przekornie.
- Przed… igła by mu się złamała.
- …… – zdumiewające, jak bardzo kontrolują nasze życie.
- To co? Jedziemy do Częstochowy? – rzuciłam pomysł.
- Już czekają na was.
- To niesamowite… – Piotr ciągle dalej myśli o szpitalu.
- Kowalewski zaczął, Cisowski skończy.
- Ale jak skończy? Przeżyję?
- Tak, abyś mógł zakończyć misję.
- Jaka jest jego misja? – pytam.
- Dusia… – Homiel robi minę jakby się zastanawiał…
- Co to za imię… Dusi, Dusia… Co to za misja pyta Dusia? – Homiel ze mnie lekko się naigrawa…
- No powiedz Homiel – śmieję się.
- Sam chciałbym to wiedzieć.
Dojechaliśmy do Częstochowy, do klasztoru oczywiście. Piękna pogoda i mało ludzi, było bardzo przyjemnie. Weszliśmy do kościoła, Piotr uklęknął pod głównym ołtarzem, a ja obok niego. Słyszę jego słowa…
- Ojcze, oddaję Ci serce moje.
- A Ja je przyjmuję, wygładzę i ci je oddam.
Wyciągnęłam szybko notes i zapisałam każde słowo.
- Zobaczyłem jak Jezus oddycha. Zaczął oddychać w tym samym rytmie co ja.
- Oddychamy razem, idziemy razem.
Wracając…
- Oni naprawdę nie chcą, żebym teraz umierał.
- Na razie wracamy z wycieczki.
- Powiedz coś jeszcze?
- Nie mówię tak sobie, a na pytania Dusi nie odpowiem, bo Dusia chciałaby encyklopedii.
- A jakich moich pytanie nie lubisz? – pytam ze śmiechem.
- Wszystkie lubię, ale nie na wszystkie mogę odpowiedzieć.
- ……
- Pamiętasz, jak Ojciec powiedział, że wpadniesz do Nich na kawę?- przypomniałam sobie.
- Na kawę z ciastem.
- Tak Stwórca to stworzył i nie ma zamiaru zmieniać.
- …..
– ale co to ma znaczyć? Dosłownie? Przecież to… niemożliwe…
Piotr znowu zaczął prychać i kichać…
- To najlepsze co mogło mu się wydarzyć. Pomyślałem o wszystkim.
- Pomyślałeś? – spytałam, bo nie byłam pewna kto teraz mówi.
- Pomyślałem, przecież mówisz Wszechobecny, Wszechpotężny, Wszechmądry… to staram się.
… to staram się … Myślałam, że nie podniosę swojej szczęki z podłogi, tak mi opadła z wrażenia. To było cudownie wzruszające…
I jeszcze coś… Nikt o tym nie wiedział… W modlitwie;
Boże Ojcze Wszechmogący, Wszechmądry i Wszechpotężny, Stwórco Nieba i Ziemi, Ty, Który w cudowny i nieomylny sposób władasz całym Wszechświatem spraw, aby każdy człowiek wypełniał Twoją Najświętszą Wolę i według niej żył…
…dosyć często Wszechmogący zmieniam na Wszechobecny zdając sobie sprawę dzięki naszym rozmowom i doświadczeniom, że Bóg Ojciec jest ciągle przy nas i jednocześnie wszędzie. Wszystko widzi, wszystko słyszy, wszystko czuje. I teraz dał mi odpowiedź mówiąc Wszechobecny, że rzeczywiście… JEST.

Dopisane 19. 09. 2107 r.
- Nie wiedziałam, że jesteś tak skąpy – słowo skąpy w ustach Maryi wydawały mi się dość dziwne wtedy. Przestały być dziwne, gdy przeczytałam te słowa;
Łk 6,38 Hojnie dawajcie, a dużo otrzymacie. Dar wasz powróci do was nie uszczuplony i obfity. Jak wy odmierzacie, skąpo albo hojnie, tak odmierzą i wam.
2 Kor 9,6 Bo kto skąpo sieje, skąpo zbiera. A kto hojnie sieje, hojnie też będzie zbierał.

Przeciwieństwem skąpstwa jest hojność. Tacy ludzie jak Piotr muszą być hojni.
- Nie wahaj się uciąć głowę…. – Maryja jest równie stanowcza jak całe Niebo.
Innym razem szatan wyznaje: Maryja jest tą, która wprowadza ogromne zamieszanie w moich planach. Jest niszczycielką mojego królestwa. Nie pozwala odnieść mi zwycięstwa i już przygotowuje mi klęskę? Ciągle plącze mi się pod nogami, wciąż przeszkadzając mi, przecinając mi drogę, podpuszczając swoich fanatyków do odbierania mi dusz. Tam, gdzie sięgają moje głośne podboje, Ona w rozprzestrzeniającej się ciszy mnoży swoje zwycięstwa. http://adonai.pl/rozwazania/?id=38
- Pomyślałem, przecież mówisz Wszechobecny, Wszechpotężny, Wszechmądry… to staram się.
Taki jest Bóg Ojciec. Wszechmogący, Wszechobecny, Wszechpotężny, Wszechmądry… i kochający, miłosierny i dowcipny. Bóg, który mówi staram się, kiedy może wszystko… ?