15. 11. 18 r. Warszawa. II.
Wieczorem.
- Wracając do domu całą drogę pytałem Ojca, czy te pieczęcie to prawda.
- Prawda.
- Daj słowo Ojcze !
- …….. – zbaraniałam. Piotr już nie ma żadnych oporów.
- Jak siebie kocham.
- Jak to ?
- Bo ty byś powiedział jak Boga kocham.
- ……. – śmieję się. Ojciec ma wspaniałe poczucie humoru.
- To jest sposób na cwaniaka.
- … Ojcze, przyjmuję wszystko – Piotr wzdycha.
- To się zgadzamy.
- A gdzie wolna wola ?!
- Ty jej nie masz.
- A myślałem, że mam.
- Naiwny.
Piotr pomału się uspakaja, emocje gasną i zaczyna rozumieć powagę całej sytuacji. Tak mi się wydaje…
- Jesteś jej to winien. Wszystko jesteś jej winien. Spójrz na nią…
- ……… – Piotr spojrzał gdzieś w przestrzeń.
- Leży krzyżem…
- Ona to wzięła na siebie, abyś ty mógł tą kawę pić.
- Twoja siostra to wzięła. A ty płaczesz ?!
- …….
- A teraz jakie masz pytania ? – spytał mnie Ojciec.
- A… Ponieważ wspomnieliśmy o Judaszu… Tylko Mateusz pisze, że Jezus wyraźnie wskazał Judasza jako zdrajcę, ale inni tak nie piszą. Nikt z nich nie wiedział kto zdradzi. Gdyby wcześniej wiedzieli kto, czy by mu na to pozwolili ?
MK 14; 17 Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma. 18 A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną». 19 Zaczęli się smucić i pytać jeden po drugim: «Czyżbym ja?» 20 On im rzekł: «Jeden z Dwunastu, ten, który ze Mną rękę zanurza w misie. 21 Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził».
- Wybrał, ale oni tego nie zobaczyli.
- Prawdę dowiesz się na samym końcu, bo prawda nie jest taka oczywista.
Siedzimy i milczymy. Zadzwoniła Beata. Nie odebrał telefonu, tylko spojrzał na mnie co ja na to. A ja na to, że wolę tego nie widzieć i nie słyszeć. Sytuacja mnie przerasta. Kto by się spodziewał, że tak to się rozwinie.
- Beata nie miała szans przy twoim mężusiu.
- Nastąpi czas oddalania się, dlatego ma pieczęć.
- No widzisz, chciałeś od niej zwiać to masz teraz pieczęć – zrzucam winę na Piotra i coś sobie przypominam.
Analizując NT natrafiłam na zdanie;
II list do Koryntian; 21 Tym zaś, który umacnia nas wespół z wami w Chrystusie, i który nas namaścił, jest Bóg. 22 On też wycisnął na nas pieczęć i zostawił zadatek Ducha w sercach naszych.
Siedzimy zamyśleni, skołowani całą sytuacją… Trudno ogarnąć rozumem co się dzieje. Beata ewidentnie doskonale słyszy Ojca, ale ewidentnie jest osaczona też przez diabła. Czasami nie wiadomo kto w danej chwili przemawia.
- Przejąłeś się ?
- Przejąłem się i to bardzo.
- Skoro już wiesz, już Mnie o nic nie pytaj. Rób co ci przekażę.
- Jest z rodziny.
- Więc ją przyjmuję Ojcze. …. Ale dlaczego ja ?! – wybuchł nagle.
- Jesteś Moim przyjacielem ? Przyjaciele sobie pomagają.
- Dobrze Ojcze, biorę jak chcesz.
- Powiedz to z radością.
- Jak chcesz tak będzie – powiedział szczerząc zęby.
- I wyszedł kabaret.
- …….. – i mimo całej powagi oczywiście się roześmiałam.
- Ojcu musi bardzo zależeć na Beacie – Piotr do mnie.
- Zależy ci na Oli ?
- Tak.
- Tak zależy Mi na Beacie.
- Cofnę twoje długi wobec ludzi.
- Ale jak to zrobisz ?
- Dam ci co lubisz, abyś zabezpieczył twoje damy.
- Taaak ?
- Tak. Pomagaj jej, bo ma ciężko.
- Dobrze.
- A o Olę się nie martw, Ja jej wytłumaczę.
- Mały, pilnuj jej, ona jest taka słaba.
Wysłałam Piotra do pokoju obok, aby oddzwonił. Rozmawiali z pół godziny.
- Beata powiedziała, że nie wie dlaczego, ale obudziła się o 5 rano i pół godziny stała przed oknem, bo jej tchu brakowało.
- …… – spojrzeliśmy na siebie bez słów i w naszych oczach było wszystko. W tym dokładnie czasie odbywała się wizja z pieczęciami.
- Mało tego… Powiedziała, że Ojciec pokazał jej coś podobnego do rulonu i miało na końcu pieczątkę… Powiedział jej, że to jakiś podpisany kontrakt.
- Kurna … ?! – pomyślałam. Zaraz mi oddechu zabraknie…
- Ona wie wszystko. Powiedziała przez telefon; dokąd uciekniesz, kula jest okrągła.
- Hmm…
- Ojciec kazał jej mówić do mnie po imieniu.
- Zgadza się. Potwierdzam. Z czasem zacznie ci mówić, nie martw się.
- Wolałbym, żeby została jakaś forma protekcjonalizmu trochę.
- Twoja wola Mnie nie interesuje.
- Nie masz nic do gadania.
- No, jak zacznie się między wami po imieniu, to ta wasza bariera się skruszy – ja na to.
- A które z was się bardziej boi, ty czy ty ?
- ……. – dobre pytanie, ja tego nie chciałabym, ani Piotr nie chciałby, ale które nie chciałoby bardziej ?
- Znowu gacki do niej przychodzą, muszę iść się pomodlić. Nie jest to takie łatwe Ojcze.
- Przypominam ci, co jej powiedziałem.
- Sam się pchałeś, wspieram cię co chwilę, daję ci energię podczas modlitwy.
- Musisz się z tym pogodzić, że z czasem może mówić do mnie po imieniu. Zaniepokojona jesteś ?
- Co ja mogę, ja już nic nie mówię – jestem zrezygnowana.
Piotr mam ogromny problem z akceptacją nowego stanu rzeczy, ale i ja przyznam mam ten sam problem.
- To są wszystkie przygotowania pod falę.
- Przyjdzie moment, że nie będziesz należał do Oli.
- Będziesz należał do Mnie.
- Dwumetrowa fala poruszyła twoją rodzinę.
- A tamta fala poruszy świat.
- Więc jak mam to zrobić ? – pytam.
- Pytam się ciebie kogo bardziej kochasz.
- Jego czy Mnie ?
- …….. – słabo mi się zrobiło.
Po raz pierwszy miałam żal do Ojca, że o to pyta mnie tak otwarcie. Więc w myślach proszę, bo przecież słyszy myśli, że kocham Go bardziej, ale wolę tego głośno nie powiedzieć.
- Chcę wiedzieć – powtarza.
- Pamiętasz przypowieść o młodzieńcu…
- Nooo…. Tak.
- Co oznacza Tak ?
- Noooo, poszłabym za Tobą.
- Widzisz Mały jak ciężko jej dać jednoznaczną odpowiedź ? Wymijające odpowiedzi.
- O Jezu Ojcze ! To nie o to chodzi…. – wyrwało mi się.
- … Ojciec patrzy na ciebie wielkimi oczami…
- Ty wiesz lepiej ?! To prowadź tych ludzi.
- Nieee… – chciałam się w tym momencie gdzieś schować. Płakać mi się chciało.
- Wiem, kochasz Małego.
- Nie chcę go zranić, to o to chodzi.
- Boisz się czy jego zranisz, czy Mnie zadowolisz…
- ……. – nie wiedziałam co powiedzieć, myśli kotłowały mi się w głowie. W duchu tłumaczyłam, że kocham Ojca znacznie głębiej, ale trudno to głośno przed Piotrem przyznać, bo nie wiem jak zareaguje.
- Nie odpowiadaj już.
- Dałaś Mi już odpowiedź.
- Widzisz jakie to jest trudne ?
- Tak.
- A Ja cię proszę, żebyś go pożyczała trochę.
- Cooo ?
- Jest twój, ale będziesz pożyczała go trochę ?
- Wiesz, gdzie chcę go pożyczyć ?
- Do Góry ?
- Do Góry to nie będę prosił cię o pozwolenie.
- Aaaa… do Beaty….
- Tak, chcę go pożyczać do niej.
- Powiem ci, nie wiesz ile razy odciągałem ją od samobójstwa. Rwała się i rwała.
- Nie martw się o Beatę.
- Ona musi być wyprowadzona, ona nie da rady sama.
- ……… – uspakajam się, choć jak dotąd to moja najtrudniejsza rozmowa.
- Możemy wiedzieć więcej na temat tej fali, żeby zrozumieć lepiej ?
- Będzie przeogromna. Czy chcesz wiedzieć jaka wysoka ?
- Największa z możliwych.
- Mały, chcesz żyć ciągle w iluzji, że nic się nie dzieje ?
To był tak ciężki dzień, że nie chcieliśmy już więcej na temat Beaty rozmawiać. Znowu w TV oglądaliśmy „Noe – wybrany przez Boga„ i moment jak szybko rośnie świat…
- Najbardziej lubię ten fragment.
- Bo lubisz jak tworzę.
- Lubię.
- … Pokazał mi Ojciec kontrakt z pieczęciami znowu.
- Pomagaj jej tak, jak Mnie kochasz.
- Ojcze, Ty tak stawiasz te zdania, że nie wiadomo jak odpowiedzieć.
- Przyzwyczajaj się.
- Wkrótce zadziwimy świat, Mały.
- Wszystkich.
- I będzie pięknie.