08. 12. 16 r. Szczecin.
Rano zadzwonił Piotr.
- Myłem się dzisiaj w łazience, położyłem mydło na umywalce, namydliłem twarz, ale okazało się, że za mało. Ręką sięgam po mydło …, a mydła nie ma. Szukam na podłodze, bo myślałem, że spadło, szukam pod szafką, w umywalce, pod prysznicem, poszedłem nawet do pokoju, bo już zgłupiałem. Może wyszedłem i nie pamiętam, że wyszedłem ? A mydła ciągle nie ma. Znowu podchodzę do umywalki, opieram się ręką o umywalkę i zaczynam główkować, gdzie te cholerne mydło się podziało. Nagle czuję pod ręką, że ktoś mi wsuwa mydło … Wyobrażasz to sobie ?!!! W rękę włożyli mi mydło !
- Spytaj się Homiela, czy to On – już się śmiałam na całego, bo przypomniałam sobie o znikającym piórze.
- Stagnacja zabija – powiedział ze śmiechem. Homielowi się chyba nudzi !
Ponieważ jestem ciągle w Szczecinie, Piotr dzwoni i opowiada co się dzieje w sanatorium. Znajomi, z którymi ćwiczy, zaczęli nazywać go „wielebny”. Zaczęło się od kobiety, która stwierdziła, że wygląda na księdza i zamiast „dzień dobry” wita go …
- Cześć wielebny !
To już kolejna osoba, która całkowicie podświadomie bierze Piotra za księdza.
- Ale się porobiło – Piotr nie może wyjść ze zdziwienia, że przebywa w sanatorium.
- Zmiany dopiero przed wami – Homiel się wtrącił nawet przez telefon.
- I co będzie ?
- Cuda bracie.
- Możesz powiedzieć jakie ?
- To co się dzieje, dzieje się ponad wszelkie ludzkie postrzegania, lecz naprawdę się dzieje.
- Pan Bóg na ciebie patrzy i kibicuje.
- Nie wiem co znaczy kibicuje u Nich, to samo co u nas ? – pyta mnie Piotr.
- Dokładnie tak.
- Zauważyłaś, że mówi niekonkretnie ?
- Mam taką naturę.
- A nie możesz inaczej ?
- Nie spiesz się, bo mała już notuje.
Dostałam spazmów ze śmiechu. Piotr mi opowiadał, a ja oczywiście starałam się zapisać każde słowo. Problem w tym, że Piotr nie wiedział, iż notowałam i opowiadał dosyć szybko. Nie nadążałam spisywać i w końcu zaczęłam pisać skrótami.
15. 12. 16 r. Warszawa.
Przyjechałam w końcu do Warszawy. Piotra wypisali z sanatorium na jego prośbę nieco wcześniej i cieszy mnie to bardzo. Jak dobrze wrócić do Piotra i… Homiela… Oboje się bardzo wzruszyliśmy jakby rozumiejąc, że nam niewiele czasu pozostało. Oczywiście od razu idziemy na kawę…
- Co u ciebie biznesowo ?
- Mailem przychodzą tylko same reklamy, żaden biznes. To moja wina, powinnam się bardziej starać – przyznałam całkowicie szczerze.
- Nie ma w tym żadnej twojej winy – pocieszył mnie Homiel.
- No tak … Jeśli nie moja to wina, znaczy, że to Oni przykrócili mi wszystko.
- ….. Czy mam jej coś przekazać na pocieszenie ? – Piotr pyta Homiela.
- Powiedz jej, że jej powiesz.
- Ale co ?
- Przecież nie masz głowy do czesania … Myśl !
- ……… – zaczęłam się śmiać, uświadomiłam sobie jak bardzo mi tych rozmów brakowało. Tego ciętego Homiela humoru i nauki jednocześnie.
- To co mam jej powiedzieć ?
- Informacje w toku.
- …….. – jeśli w toku, to nie ma sensu naciskać.
- Jak tam w sanatorium ? – pytam.
- Gdy dzisiaj wychodziłem, jeden z kuracjuszy na pożegnanie powiedział mi, że przychodził na śniadanie specjalnie wcześniej, by zjeść ze mną przy jednym stole. Powiedział mi to dopiero na koniec. Powiedział …
- Ma pan tak pozytywną energię, że przy panu czuję się dużo lepiej.
- Hmm …. Wcale mnie to nie dziwi – bo rzeczywiście ją ma.
Wieczorem siedzieliśmy po staremu na naszej wysłużonej kanapie i oglądaliśmy TV.
- Jestem tak zmęczony, że nie mam siły się modlić wieczorami. Powiedziałem to Homielowi, a wtedy zobaczyłem Boga, który pracował na polu. Orał i orał, siał, orał, wyrywał perzyny … To praca bez końca …
- Rozmawiałem dzisiaj z Ojcem – Piotr się przyznał.
- Co będzie dalej ? … Spytałem …
- W tym świecie wiecznie żyć nie będziesz.
- Spojrzałem na samolot lecący wysoko.
- Gdzie ty chcesz Mały lecieć ?… Spytał mnie …
- Mały ?
- Bo jesteś mały.
- …. Hmm … Piękne masz te rozmowy … – uśmiechnęłam się.
- Ojciec jest taką mądrością, że aż trudno uwierzyć ! – mówi Piotr do bólu szczerze, aż zaczynam się obawiać, czy nie posuwa się za daleko.
- Ta mądrość, kiedy patrzy na ciebie, też nie może uwierzyć – odpowiada teraz Bóg Ojciec.
- A w co nie może uwierzyć ?
- Brak Mi słów.
Mi też brakuje słów, gdy Piotr zadaje takie pytanie. Milczeliśmy przez kilkanaście minut.
- Gacek ciągle mnie atakuje, nawet w sanatorium nie miałem spokoju – narzeka Piotr. Widzę, że nagle sztywnieje i nastawia ucha …
- … Gdybym mógł, to bym ci kark skręcił, ale nie mogę.
- Za to wszystko !
- Bo ta gra nie toczy się według naszych zasad.
- …… ?! – Piotr powtórzył słowa i jednocześnie ścisnął pięści. Gdyby go widział, to pewnie by mu przyłożył.
- Liczę na twoje potknięcie.
- Pamiętaj ! Nic nie zostało zakończone. Chciałbym cię dopaść i pożreć.
- A udław się !
- … Tak, jak pożeram ich dziesiątki tysięcy …
- …… – te słowa przyprawiły mnie o dreszcze…
- Czy przejąłeś się tym, co powiedział ? – Homiel.
- …….. – Piotr nie odpowiedział, bo mimo tylu doświadczeń takie bezpośrednie zetknięcie ciągle robi ogromne na nim wrażenie.
- Pamiętaj ! To siewca kłamstwa.
Piotr się uspokoił, ale nie miał ochoty już rozmawiać, więc i ja nie nalegałam. Siedzieliśmy zamyśleni przez dłuższą chwilę …
- Czy serce wróci do pełnej sprawności ?
- Nie będzie ci potrzebne do tego, co robić będziesz.
- Co takiego będę robić ?
- Patrz na zegar.
I w tym momencie w telewizyjnej reklamie pokazano zegar i wskazówkę, która do chodzi do godziny 12.00.
- Nie powiem, co będziesz robić, ale do końca szczęście cię nie opuści.