Nie wiesz którymi drogami może Ojciec trafić do ciebie.

03. 09. 18 r. Warszawa.

Do kawy siedliśmy w doskonałych humorach.

  • Imię Homiel w Niebie ma już swoje stałe miejsce.
  • A właściwie co to za tajemnica ukrywać swoje imię ?
  • Strach podawać rozgłośni Wolna Europa.
  • Że niby od razu rozpowiem ? No i racja… – roześmiałam się.
  • …….
  • Już zapomniałaś co się stało wczoraj ? – Piotr mnie uspakaja.
  • Nieee… – mina mi zgasła, ale może po prostu nie chciałam pamiętać ?
  • Ciekawe… Czy nasz wyjazd do Ustronia też będzie ostatni ? – wybieramy się we wrześniu.
  • A dlaczego ma być ?
  • …….
  • Pogoda jest na zamówienie.
  • Prosiliśmy o to – rzeczywiście dzisiaj się rozpogodziło.
  • Nawet gdybyś nie prosiła, jest na zamówienie. Tak chciałem.
  • Do Kazimierza na dobrą sprawę mogliśmy jechać też w sobotę – Piotr się przekomarza.
  • Wszystkie chwyty dozwolone.
  • Dlaczego ?
  • Mieliście jechać w niedzielę.
  • Czyż nie było pięknie ?
  • To były nasze chwile.
  • A jakie mogłyby być jak nie w niedzielę, w dzień święty…
  • ……. – nie da rady z Nimi wygrać. Kręcę głową, że ma absolutnie rację.
  • Homiel cię pyta…
  • Czy jesteś gotowa na to co ma przyjść do ciebie ?
  • ?! 
  • Musisz być rozważna.
  • Kup co masz kupić, daj co masz dać i zrób co masz zrobić.
  • …… – właśnie zdałam sobie sprawę, że mówi o pieniądzach. Kup, daj, zrób…
  • Bądź rozważna i wsłuchaj się w siebie. Nie ulegaj wpływom.
  • Jasny gwint…. – pomyślałam. Słabo mi się zrobiło.
  • Mam nawet nie słuchać Piotra ?
  • A będziesz go słyszeć ?
  • ?! Co to ma znaczyć ? – pomyślałam.
  • Widzę Homiela jak skacze, śmieje się, lata góra – dól jak koło młyńskie… Z Jego skrzydeł światło iskrzy, energia, cały jest uchachany…. – Piotr jest aż zażenowany tym co widzi, ale nagle zrobił wielkie oczy i patrzy gdzieś przed siebie…
  • Widzę wielką bramę z klepek jak deski, ale to nie deski, ona jest cała ze złota… Światło na nią pada…. Jest w chmurach, wchodzę teraz przez bramę i widzę przepiękne domy, jak z bajki… Widzę ludzi pracujących… To znaczy oni coś robią. Ten, kto lubi kopać w ziemi to sobie kopie… Oni to robią z przyjemnością, są w bieli… Widziałem światło od Ojca złote, przeogromne… Wszędzie jest światło, ale bardzo przyjemne, nie razi…. Widzę Chrystusa pośród ludzi, widzę Ojca, jak odbiera swoją chwałę… – zapatrzył się w zachwycie jak małe dziecko przed choinką z tysiącami świecących prezentów.
  • A jak wyglądał Jezus ? – przerywam mu bycie w tej ekstazie, a on patrzy na mnie jakby nie do końca mnie widział.
  • W białej szacie do łydek, chodził pośród dzieci…

  • Dużo ludzi ?
  • Rzeka do Ojca… Pan Bóg jest naprawdę super, taki w porządku….
  • ……. – roześmiałam się.
  • No co…! Mówię normalnie… Zielona trawa i ciągle widzę jedno drzewo na polanie, lubię to drzewo, jest ono mi dziwnie znajome…
  • A Homiel ciągle lata i się cieszy… Uspokój się chłopie ! – Piotr jest już zdegustowany.
  • Co ty wiesz o lataniu ?!
  • Gada jak Linda ! – Piotr zdziwiony.
  • Gdybyś wiedział to co ja wiem, też byś latał.
  • To podziel się.
  • Nie mogę.
  • Jak się tak cieszy to niech wyjaśni co znaczy „żywych i umarłych” – wtrącam się.
  • Nie mam głowy do tego.
  • Cieszę się. Muszę się nacieszyć chwilą.
  • Którą chwilą ? Przecież jeszcze nie nadeszła… – miałam na myśli falę.
  • Pan Bóg dopuścił do Mnie wiedzę.
  • ……. – zdziwiłam się przeogromnie. Myślałam, że akurat On wie wszystko.

Do wieczora byłam ciężko zamyślona, poirytowana. Omijaliśmy temat Homiela podświadomie bojąc się nowych rewelacji. Ale na dłuższą metę nie dało się o tym nie myśleć.

  • Chciałabym raz zobaczyć jak lata.
  • I zobaczysz.
  • Po śmierci ?
  • Po śmierci zobaczyłaś okno ?
  • Mało w tobie wiary, a innych uczysz.
  • To tobie daliśmy odpowiedź, nie Piotrowi.
  • Nie bądź jak ci nienasyceni.
  • Jak ci, którym ciągle mało.
  • ……. – no i Homiel zirytował mnie na całego.
  • A czy ja jestem nienasycony ? – Piotr się podlizuje.
  • Spokojnie czekasz.
  • Hmm… – poczułam się nieswojo.
  • Homiel pyta …
  • Brakuje ci kartki ?
  • ……. – ramiona opadły mi z niemocy. Dwa dni temu usunęłam kartkę z komputera z napisem patience myśląc, że nie będzie mi już potrzebna.

  • Wybiórczo traktujesz to słowo.
  • Dla niektórych masz, dla niektórych nie masz.
  • …… – głupio mi się zrobiło. I ciężko, że nie mogę sobie pozwolić na żaden błąd.
  • To jest lekcja, o którą nie pytałaś.
  • …… – jeszcze trochę, a się rozbeczę. Z Ojcem rozmawiam, to sobie teraz uświadomiłam.
  • I co teraz zrobisz ?
  • Dziękuję za lekcję – powiedziałam szczerze. Było mi to potrzebne.
  • Nie wtedy kiedy ty chcesz, lecz wtedy, gdy cię uczymy.

Wstałam z kanapy i zrobiłam karteczkę od nowa.

  • Dobrze zrobiłam ?
  • Richtig – przekazał Piotr.
  • To po niemiecku prawidłowo – tłumaczę mu, bo widzę, że nie ma pojęcia co mówi.
  • Poważnie ?!
  • Kartkę wyrzuciłam ze względu na to, że mi była już niepotrzebna.
  • Ze względu na Dusię, bo przyjdą ci, którzy będą szukali pomocy, a nie będziesz miała czasu dla nich.
  • Nie wiesz którymi drogami może Ojciec trafić do ciebie.
  • Każdy ma swoją rolę, ciebie przygotowuję do twojej.
  • Rozumiem…

Wiedziałam, że to nie Homiel, ale jakoś czułam się w środku skarcona niesłusznie.

  • Chcesz powiedzieć, że czujesz się urażona ?
  • Nieeee…
  • Bo na taką wyglądasz.

Schowałam się ze wstydu do łazienki, oby tylko nie słuchać i nie dawać Piotrowi satysfakcji, gdyż  cały czas miał niezły ubaw, że to w końcu ja dostaję po uszach. Zamykając za sobą drzwi zaczęłam się śmiać i cieszyć zarazem, bo to cudowny dowód na to, że Piotr faktycznie słyszy. Nagle gwałtownie otwierają się drzwi …

  • Ojciec pyta…
  • Dlaczego się śmiejesz ?
  • Bo ma rację ! – i teraz już śmieję się głośno… ze szczęścia. Ta lekcja naprawdę była mi potrzebna.

Poszłam spać, a Piotr na egzorcyzmy. Wpada po 10 minutach…

  • Ojciec kazał mi przerwać i iść do ciebie. Mam ci przekazać…
  • Bardzo cię kocham.
  • Nie bierz tak wszystkiego bardzo do siebie.

No i nie mogłam już zasnąć.