27. 05. 17 r. Ustroń.
Będąc w marcu w Ustroniu wiele słyszeliśmy o Czantorii, wyciągu narciarskim czynnym cały rok. Obiecaliśmy sobie, że przyjedziemy tutaj jeszcze raz i bezwzględnie wykorzystamy tę „super atrakcję” całego regionu. Jadąc musieliśmy minąć pod drodze znany nam uroczy kościołek, w którym byliśmy dwa miesiące temu. Tym razem jakoś nie przyszło nam do głowy, o dziwo!… by tam wejść. Już go mijaliśmy, kiedy Piotr nagle zrobił w tył zwrot …
- Usłyszałem.
- Nie zajrzysz do Mnie ?
- No co ty ? – wyrwało mi się.
W środku były trzy zaledwie osoby, ale i one szybko się wykruszyły. Usiedliśmy z tyłu, po chwili Piotr znowu bierze mnie za rękę.
- Jezus powiedział, byśmy podeszli bliżej. Chce mieć nas w zasięgu swoich rozpostartych rąk.
- … ??? … – stanęliśmy więc przed nim w całkowitej ciszy.
- Pobłogosławił ciebie, potem mnie, a potem pobłogosławił nas, zrobił nad nami krzyż.
- Przyjmij błogosławieństwo na nową drogę.
- Ja w tobie, ty we Mnie po wsze czasy.
Ktoś wchodził do środka i oboje odwróciliśmy się w jego stronę.
- Nie zwracaj uwagi na tego pobożnego, niech cię nie odciąga ode Mnie.
Nowa droga … Niewątpliwie znowu coś się zacznie.
Wieczorem. Piotr zaczął podliczać wszystkie wydatki związane z wyjazdem.
- No ! Mało nie wydałem.
- Czyż nie warto było ?
- Pojechaliście dla tej chwili.
28. 05. 17 r. Ustroń.
Na Czantorię dotarliśmy wyciągiem, ale żeby wrócić postanowiliśmy po prostu zejść na własnych nogach. Zapowiadało się dość wyczerpujące, więc schyliłam się, aby zawiązywać mocniej buta. Piotr nachyla się nade mną i szepcze …
- Nie ruszaj się i nie patrz w bok. Koło nas ktoś w białym też się szykuje do drogi …
No to oczywiście się podniosłam się i zaczęłam rozglądać, któż to jeszcze szykuje się do drogi. Sęk w tym, że nikogo nie było.
- Kogo widzisz ?
- Papieża ! – ciągle szeptem.
- Jaja sobie robisz ?! – już nie wytrzymałam.
- Cicho bądź. Jest na biało ubrany i ma czapkę leninówkę, też białą i biały plecak … – ciągle szepcze.
- Ale jak to możliwe ?!
- Mówię ci, że idzie z nami.
- Ukochał góry.
- Ale … Jak może sobie tak iść ? – byłam niezmiernie zdziwiona …
- A dlaczego nie ?
- ??? – no… niby fakt.
- Dołączył do nas. Zobaczyłem, że się szykuje iść z nami …
Wróciliśmy w milczeniu.
Wieczorem.
- Jezus udzielił ci błogosławieństwa na nową drogę, co to znaczy ? – pytam.
- Pokazał gestem na drogę – Piotr wzrusza ramionami, że przecież powinno to być jasne.
- To było ważne ?
- Twój największy przyjaciel pobłogosławił cię przed drogą. On ją zna.
- …. Obserwuj znaki.
- Ale Piotr może je przeoczyć.
- Tego nie przeoczy, nie byłby w stanie.
- … ??? …
29. 05. 17 r. Warszawa.
Wracamy do „domu”.
- Znowu to samo … – Piotr myślał o firmie, o obowiązkach, o codzienności, która zaczyna się już jutro.
- Ciesz się, że to samo.
- Gdyby nie to samo, nie miałbyś to samo – gdyby nie praca, życie normalne, nie byłoby na chleb.
Weszliśmy do mieszkania, rozpakowaliśmy się, Piotr włączył telewizor, a tam film „Bogowie i królowie”. Spojrzał na to chwilę i przełączył na Teleexpress.
- Co wybierasz ?
- To, czy My ?
- … Czy możemy po takich słowach mieć jakikolwiek wybór ? – pomyślałam.
Zaczynała się scena rozmowy Mojżesza z chłopcem, czyli z Bogiem.
- „Myślałem, że jesteś Generał” – przypomniały mi się od razu słowa, które pisałam na blogu, że Mojżesz był narzędziem.
Piotr obejrzał tę scenę, pokiwał głową, że rozumie i przełączył na Teleexpress, a tam mowa o różańcu …
- Widzisz ? Gdzie się nie ruszysz, tam My.
Znowu przełączył na film. Zaczęły się sceny o plagach egipskich…
- Widzisz to ? Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
- Dlaczego tak robi ?
- Nie pytaj dlaczego. Bóg Ojciec wie, co robi.
- Dziękuję Ci za ten świetny wyjazd.
- Nie musisz nic robić, tylko trwaj przy Mnie.
- Kończy się czas twojej sielanki.
Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych i będą coraz trudniejsze, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/03/