Gdybym chciał świata idealnego, nie byłoby diabła.

28. 02. 19 r. Warszawa.

  • Miałem ciekawą wizję, byłem na polanie z innymi ludźmi. Na polanie stało coś w rodzaju wagonu, ale cały przeszklony, z drzwiami, które się przesuwały. Stojąc z tymi ludźmi wiedziałem, że w pobliżu jest potężny diabeł. Czułem go, że jest, ale był niewidoczny. On szponem swym chwytał jednego człowieka i wyciągał z grupy i rzucał w czeluść. Nic nie mogłem poradzić, bo robił to z znienacka, a ja go nie widziałem. Robił tak z każdym z osobna i nic nie mogłem na to poradzić ! – Piotr był wyraźnie poruszony.
  • Nie widziałem go gdzie w danej chwili się znajduje. I tak chwytał tych ludzi po kolei, aż zostałem w końcu sam. Wbiegłem do tego wagonu i zamknąłem za sobą drzwi, był tam taki zatrzask, ale on nie działał. Stanąłem w końcu wagonu i widzę, że drzwi się przesuwają, zobaczyłem tylko jego szpon jak przesunął drzwi. Zauważam, że obok leży jakaś flinta, strzelam do niego na chybił, bo go nie widzę, ale flinta to kapiszon, w środku nic nie ma. I wtedy dochodzi do mnie, że sam nie dam rady. Wołam na głos …
  • Ojcze, pomóż mi… ! Wtedy wizja się kończy.
  • Hmm… Niewidzialny diabeł ? – zamyśliłam się.
  • Co to znaczy ? – Piotr się dopytuje.
  • Nooo, walczysz z niewidzialnym diabłem i sam nie dasz rady – wzruszam ramionami. Wydaje się to oczywiste, ale pewna do końca nie jestem.
  • …….
  • Nie wyobrażam sobie, że mógłbym się tak zmienić jak mówi to Ojciec. Lubię coś zjeść, kawę wypić, autem pojeździć … Normalny facet jestem.
  • Kawkę wypijesz, autem pojeździsz … Wkrótce o tym zapomnisz.
  • A jak to zrobisz ?
  • To jest łatwiejsze niż myślisz.
  • Jak ci pokażę kawałek Siebie, zwariujesz z radości.
  • Już się cieszysz.
  • …… – rzeczywiście się cieszył i też oczy mu się zaszkliły z tęsknoty.
  • Jak ty chcesz żyć beze mnie ? – Piotr do mnie.
  • Nie strasz, nie strasz…
  • Może będziesz siedzieć w domu i się modlić ? – przyszło mi do głowy.
  • Nie tak przewidziałem.
  • Nie chcę ukrywać go dłużej.
  • Będzie wędrować po świecie ? – zżera mnie ciekawość.
  • Sami przyjdą do niego.

Naprawdę wierzę w Ojca, ale za nic nie potrafię jeszcze uwierzyć, że Sami przyjdą do niego”. Po prostu trudno sobie to nam wyobrazić.


Wieczorem.

  • Ojciec powiedział mi jak jechałem do domu, żebym nie naprawiał samochodu.
  • Sam się naprawi.
  • I nie szukaj, ten ci starczy do końca.
  • On jest dla ciebie.
  • Tak ? A co dalej ?
  • Dalej jest już tylko Ja.

Nasz córka ubiegała się o wyjazd służbowy na Cypr. Wyjazd nie byle jaki, bo aż 3 – miesięczny. Bardzo jej na tym zależało, ale szanse były mniej niż marne i nawet Ojciec milczał, gdy o to pytaliśmy. Doszliśmy do wniosku, że nie pojedzie. A dzisiaj gruchnęła wiadomość, że jednak wyjeżdża.

  • To co z jej wyjazdem ? Jednak jedzie !
  • Ja też jestem wrażliwy.
  • Widziałem jej żal.
  • To możesz zmienić Ojcze decyzję ?
  • Sami mówiliście, że się uczę.
  • ……. – miałam dziwne wrażenie, że to był żart. Mało brakowało, a zobaczyłabym oczami wyobraźni jak Ojciec puszcza do mnie oko. Od początku miała jechać, ale trochę dreszczyku niepewności nie zaszkodzi.
  • Słucham was.
  • Jesteś niesamowity.
  • Nie podlizuj się, to masz opanowane do perfekcji.
  • ……. – roześmiałam się.

p.s. Ten wyjazd okaże się nieprzypadkowy. Powinnam wydrukować sobie na czole w końcu, że nic nie dzieje się bez powodu i przyczyny.


W Korei przerwano negocjacje – http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2019-02-28/trump-o-negocjacjach-nuklearnych-z-korea-pln-nie-ma-pospiechu/?ref=1491574

  • Zobacz co z tą Koreą, robię swoje, a tu nic – Piotr jest wyraźnie rozczarowany.
  • Gdybyś nie robił swoje, dawno byłoby słońce na ziemi.
  • Hmm… – zastanowiły mnie co znaczą te słowa. „Słońce na ziemi” kojarzy mi się z kataklizmem, spaloną ziemią, klęską.
  • Zło ciągle działa, nie da się tego zlikwidować zupełnie.
  • Nie da, i dlatego apokalipsa musi się zdarzyć, bo jest zapisana.
  • Dlatego to co nieuchronne, musi się wypełnić.

01. 03. 19 r. Warszawa.

Siedzieliśmy na kawie jak zwykle. Piotr na „dzień dobry” zastrzegł sobie, abym o nic nie pytała, bo ledwo żyje. No to siorbałam kawę wolno i w milczeniu spokojnie czekając.

  • Beata dzisiaj dzwoniła i mówiła, że boli ją głowa, kości, mnie też to wszystko boli – Piotr narzeka.
  • Bo macie te pieczęcie. Jedno czuje co drugie czuje – wzruszam ramionami.
  • Ojcze, po co dałeś mi to połączenie ?
  • Po to, żebyś się pytał.
  • ……. – wybuchłam śmiechem. Z żartu i radości, że się Ojciec odezwał. Dzień bez Ojca, dniem straconym – to moja maksyma.
  • Wiesz po co będzie kontakt z nią ?
  • Abyś skończyła co robisz podczas jego nieobecności.
  • ……. – szczęka mi opadła. Tego się nie spodziewałam.
  • To jest bardzo ważny ten wątek z Beatą.
  • A nie możesz Ojcze jej powiedzieć, że to ważne ? 
  • Po co Piotr miał operację ?
  • Żeby to ludzie załatwiali sprawy ludzi.
  • Gdybym chciał zrobić człowieka idealnego, to bym zrobił.
  • Gdybym chciał świata idealnego, nie byłoby diabła.
  • Gdzież Ja bym się uczył ? … daję głowę, że znowu puścił przy tym oko na znak, że to ironia.
  • Po to jest życie, rozwój, doświadczenie, żebyśmy się uczyli.
  • ……..
  • Mam skończyć podczas jego nieobecności ? Co to znaczy ? Gdzie będzie Piotr tyle czasu, że nie będzie z nim kontaktu ?
  • Jego nie będzie nigdzie.
  • ???!!!
  • Przecież nie może być w Niebie przez pół roku ?!!! – mówię otwarcie.
  • Ty to wiesz lepiej ?
  • Ale nawet Henoch nie był tyle czasu w Niebie !… Chyba … – … zwątpiłam po sekundzie, bo w sumie to nie mam pojęcia.

Henoch został wzięty do Nieba, aby zobaczyć co miał zobaczyć, a potem wrócił na okres roku ziemię i spisał co widział. Ile mogła potrwać jego podróż w Niebie ?

I Księga Henocha; 6 Pozostawimy cię na jeden rok z twoimi dziećmi, aż odzyskasz moc, abyś mógł pouczyć twoje dzieci i dla nich spisać [ te rzeczy ] i dać o nich świadectwo wobec wszystkich twoich dzieci. Drugiego roku zabiorą cię od nich.

  • Myślisz, że są jakieś szablony ?
  • ……. – patrzę na Piotra i nie mogę uwierzyć.
  • Ty umrzesz ???!!! … Nieeeee – pocieszam sama siebie.
  • Musisz mi potem dyktować, więc nie umrzesz … To o co chodzi ?! – jestem zdruzgotana tym odkryciem, że jego nieobecność może trochę potrwać.
  • A może ty jednak do zakonu pójdziesz po prostu… ? Tam nie ma telefonu, internetu, odcięty od świata, faktycznie nie będzie z tobą kontaktu …
  • A może jednak umrę… ? – Piotr kiwa głową wkurzając mnie tym gadaniem niesamowicie.
  • Nie strasz jej.
  • Będzie całkiem inaczej.