23. 08. 18 r. Warszawa.
- Miałem fajną wizję z Ojcem – tymi słowami Piotr obudził mnie rano.
- Byłem w budynku politechniki, wydział chemii. Schodziłem po schodach do wyjścia, ale zatrzymał mnie strażnik. Był bardzo wysoki, miał niebieskie oczy, aż mu się świeciły…
- … Anioł… – pomyślałam.
- Zaczął wypytywać u kogo byłem i po co. Kiedy mnie tak wypytywał i podszedł do nas wysoki, bardzo postawny, szczupły, starszy mężczyzna w długiej szacie, miał brodę.
- … Ojciec… – pomyślałam.
- Zatrzymał mnie i poprosił strażnika o klucz. A ja miałem w głowie, że jestem głodny. Kiedy tylko to pomyślałem dosłownie przed twarzą dostałem tackę plastikową, taki talerz plastikowy, a na niej ryba, kilka ziemniaków i jeden sztuczny widelec. Mężczyzna powiedział…
- Chodź ze Mną.
- Poszliśmy do pokoju, usiedliśmy, zacząłem jeść, chciałem Go poczęstować, odmówił, ale po chwili się zgodził. Odłamałem kawałek ryby i podałem na widelcu, zjadł. Widzę, że to jedzenie jakby trafiało w próżnię, przez niego. Odkroiłem drugi kawałek i chcę Mu dać, ale powiedział nie trzeba i wziął ten kawałek palcami. Kiedy zjedliśmy pokazał stojak z tablicą Mendelejewa, zaczął mi tłumaczyć wszystko… I co to znaczy ?
- Ojciec nie tylko cię karmi, ale i uczy ? – pierwsze co przyszło mi do głowy.
Na kawie rozmawialiśmy o tym dalej.
- Tablicę Mendelejewa ? Chemia, pierwiastki… Uczył cię budowy świata ? Fajne… – przyznałam.
- Ale mam nadzieję, że ta nauka z Ojcem to nie ta druga fala.
- Na pewno ! – Piotr zażartował.
- Nie mieszaj jej – … w głowie.
- Wartownik miał bardzo niebieskie oczy.
- To jakiś anioł strażnik, ale ciekawe są te jednorazowe naczynia i jeden widelec. Ojciec dzieli się z tobą swoją wiedzą… – … i spojrzałam akurat na swoją łyżeczkę plastikową od kawy i przyszło mi coś do głowy.
- Kiedy dostajesz plastikową łyżeczkę, czy taki widelec on jest tylko dla ciebie, jest dany jednorazowo, bo potem wyrzuca się to do kosza. Ma ci służyć do konsumpcji, a więc ta wiedza o budowie świata, ta ryba, która jest symbolem Jezusa jest tylko na razie dla ciebie, to jest nauka w cztery oczy, sam na sam…
- Hmm… Fajna wizja – myślę sobie.
- Pytałam cię niedawno o tablicę Mendelejewa, pamiętasz ?
- Może ktoś słuchał wtedy ? – Piotr.
- Może ?! Morze jest szerokie i głębokie.
- Pamiętasz coś z tej nauki ? – pytam śmiejąc się.
- Powiedziałeś Oli jak wygląda świat, a ona pyta jak jest zbudowany.
- ……..
- Dzisiaj w kościele rano widziałem diabły jak stały wzdłuż nawy i chciały się dorwać do księdza, który odprawiał mszę. Podniosłem ich w górę i spaliłem w pył. Potem rzuciłem do piekła… Zrobiłem to bez zastanowienia… Dlaczego ja tak mogę ?
- Obudź tego co śpi, a zrozumiesz kto jest w tobie.
- ???!!!
- Hmm…. Jak to jest, że mogę to robić ? Tak samo podnoszę ziemię, podnoszę Polskę. Ale może to nie działa ?
- …… – spojrzałam na Piotra uważniej, coś mnie tknęło.
- Adam nie wiedział co mówi, ale tymi słowami właśnie dał cię odpowiedź, że to co robisz, to się dzieje. Masz mieć pewność – … olśnienie.
Zamyśliłam się nad całą tą sytuacją z Adamem. Uznałam to za absolutnie niezwykłe. Nieznana mi osobiście osoba mailem podaje informacje od kompletnie innej obcej osoby na temat Piotra. To jest naprawdę niesamowite.
- Dziękuję ci za Adama Ojcze.
- Działamy we wspólnej sprawie.
- I dzieje się tu i teraz.
- Efekty owoców twoje pracy nie będą długo zwlekać, aby wypłynęły na wierzch.
- Zbieraj plony.
Wieczorem. Siedzimy przed TV.
- Wiesz co słyszę ?
- Odśwież się przyjacielu, niedługo wyjeżdżasz.
- ?! Co to znaczy ? – pytam.
- Nigdzie przecież nie jedziesz.
- ……. – oboje robimy zdziwione miny.
Oglądamy film „Grawitacja”. Moment, w którym astronauta wyleciał w kosmos.
- Nikt mu nie pomoże. W kosmosie jesteśmy sami – Piotr optymista jak zwykle.
- Nieprawda.
- A kto jest ?
- My.
- Dacie się zobaczyć w kosmosie ?
- Tak jak i na ziemi.
- Czyli w ogóle…. – myślę.
25. 08. 18 r. Warszawa.
Piotr opowiedział mi o wczorajszym biznesowym spotkaniu.
- Zobaczyłem się z takim jednym dyrektorem. On na mnie z hukiem, że mamy zrobić natychmiast. Ja tylko spojrzałem na niego spokojnie, że zrobię wtedy, gdy ja zadecyduję. A on, że on jest tu dyrektorem. No to ja na to;
- Dzisiaj pan jest, jutro pan jest, a pojutrze już nie. Dzisiaj jest pan dyrektorem, a Kowalskim jest pan zawsze. Ma pan tylko tyle, ile Pan Bóg panu dał.
- …… – uśmiecham się.
- Ale go zamurowało. Już wtedy zupełnie inaczej rozmawiał. Wiele się nauczyłem od Ojca… – Piotr się śmieje.
Naszą rozmowę przerywa telefon z życzeniami. Okazuje się, że mamy dzisiaj rocznicę ślubu, o czym zapomnieliśmy. Homiel też przyłączył się do życzeń.
- Dzisiaj wasza rocznica.
- Dawne lata temu popełniliście szaleństwo.
- Gdyby nie My, nie bylibyście razem.
- ……. – rozumiem doskonale. Czasami jesteśmy jak woda i ogień.
Idę do kuchni i słyszę w głowie głos Edzia, który składa mi życzenia. Staję jak wryta i po sekundzie nie jestem już pewna, czy rzeczywiście słyszę, czy sobie tylko to przypominam, ponieważ za życia nie raz życzenia mi składał. Dziwiło mnie wcześniej, że odkąd odszedł za nic nie mogę sobie przypomnieć jego głosu, a tu raptem słyszę teraz. Bardzo charakterystyczny głos, choć nie za głośny i jakby niepewny. I to właśnie jak składał mi życzenia… wzruszyłam się. Wracam do Piotra…
- Chyba usłyszałam głos twojego taty. Przypomniałam sobie jak składał mi życzenia.
- Bo ci składa.
- ?! – ja zaskoczona, a Piotr podekscytowany.
- Czeka cię wielka i daleka droga Mój Synu.
- Patrzę na to i nie mogę uwierzyć – … mówi Edziu, chyba…
- A kiedy ? – Piotr od razu.
- Nie patrzę tam (p. s. daleko), a patrzę tu.
- Kurka wodna, ledwo do Nieba trafił, a już zagadkami mówi – … pomyślałam szybko. A za chwilę pomyślałam, że jednak to nie Edziu.
- Czyli to szybko się zacznie, już niedługo ?
- Powiedz Oli, niech nie płacze.
- Jest szczęśliwy… – … Edziu.
- …….. – zamyśliliśmy się.
- Dlatego ten Adam jest takim znakiem dla mnie – zaczynam rozumieć.
- Naprawdę ? – Piotr się dziwi, bo ciągle nie rozumie.
- Przecież powiedziałem.
- Spięło się, że Mały jest jeden.
Piotr poszedł na egzorcyzmy. Gdy wrócił…
- Gdy się modliłem widziałem Chrystusa, siedział na ławce i słuchał jak się modlę.
- Hmm…. Powiedz mi coś… Odmawiasz ciągle te same słowa, te same modlitwy, czy… – … nie dokończyłam, bo się zacięłam. Chciałam powiedzieć nie znudziło Im się to jeszcze ?
- To spróbuj powtarzać te słowa codziennie, przez tydzień, miesiąc, rok.
- A im trudniej wymawiać, tym bardziej słucham.
- …….. – zawstydziłam się.
Dopisane 26. 04. 2019 r.
- Spięło się, że Mały jest jeden – gdy po raz pierwszy dowiedzieliśmy się kim jest Piotr, bardzo nam było trudno to zaakceptować, a uwierzyć jeszcze trudniej. Właściwie do dzisiaj ja osobiście nie mogę wyjść ze zdumienia, a Piotr powoli się do nowej roli przyzwyczaja. Takie sytuacje jak Adam mają nas tylko dodatkowo utwierdzić, że wszystko co się dzieje to nie iluzja.