05. 08. 18 r. Warszawa.
Pojechaliśmy do „naszego krzyża”. Nie było jeszcze mszy, ale była nasza żebrząca. Daliśmy jej trochę pieniędzy i klęknęliśmy pod krzyżem. Jej obecność metr dalej wyjątkowo mi dzisiaj uwierała. Szybko wstałam na nogi, ale Piotr ciągle tkwił na kolanach. Gdy się wyprostował po jakimś czasie, szepnął mi …
- Szkoda, że wstałaś. Powiedział, żebyś nie odchodziła. Powiedział…
- Nie odchodźcie.
- Światło przyszło do Mnie.
- To dlaczego mi nie powiedziałeś ! – miałam wielkie pretensje i płakać mi się zachciało.
- Ale ja mówię do Niego… To Ty jesteś światłem.
- Światło przyszło… powtórzył…
- ……. – miałam wielki żal, że nie powiedział mi o tym od razu.
- Tak wielu przychodzi i nic nie rozumie… mówi teraz.
- Tak wielu się modli, a i tak niewielu rozumie.
- … Tak powiedział ?
- Sam powinieneś się modlić za innych i dla siebie.
- ……. – oboje się bardzo wzruszyliśmy.
Po mszy na kawę jechaliśmy przez długi czas w całkowitej ciszy.
- … Ciągle słyszę…
- Wracaj do Nas Mały.
- No to wracamy do kościoła ?! – ucieszyłam się wiedząc oczywiście, że tak naprawdę nie o taki powrót Im chodzi.
Wróciliśmy. Wysiadając z auta zauważyłam, że nasza żebrząca oddaliła się od kościoła co mnie zdziwiło, bo kolejna msza się dopiero zaczynała i mogła „zarobić” teraz znacznie więcej. Zauważyłam też jej wzrok pełen zdziwienia, że znowu jesteśmy i coś w tym wzroku uchwyciłam… Wahanie, czy wracać na swoje miejsce, czy też nie. Poszliśmy prosto pod „nasz krzyż” znowu i uklękliśmy jeszcze raz. Po minucie odwracam głowę, a żebrząca klęczy obok i się niby modli. I wtedy poczułam do niej wielką niechęć. Ewidentnie cofnęła się do kościoła byle tylko coś jeszcze dostać. Byliśmy tym oboje zniesmaczeni i dlatego nic już od nas nie dostała.
Rozmawialiśmy o tej sytuacji jakiś czas później.
- Jak byliśmy pierwszy raz Jezus powiedział do mnie…
- Dzisiaj nie ma egzaminu, daj jej tyle… i wypadło mi z portfela 10 zł.
- Ta kobieta się nie modli, ale co mnie to w sumie obchodzi, Ojciec ją osądzi – Piotr komentuje.
- Otóż to.
- W Jednej osobie jestem chirurgiem i temidą.
- I do Mnie to należy.
- I to się zbliża.
- ………
- Poznaliście prawdę o tej pani.
- To są ci sami co….
- … Zobaczyłem handlarzy ze świątyni, których Jezus wyrzucił.
- Był czas, gdy był czas egzaminu i jest czas prawdy.
- Aaaaa…. Najpierw Ojciec nas na niej uczył, a potem pokazał prawdę o niej… Super ! – Piotr był zachwycony.
Wieczorem.
Rozmawiamy o córce, która od wiecznie walczy ze swoim apetytem.
- Homiel mówi, że się zakładają na Górze co zje dzisiaj.
- Wielu się fortuny dorobiło.
- Ciekawe czy o nas się tak zakładają… O mnie na przykład ? – śmieję się.
- Za poważne rzeczy robisz.
- Jesteś przewidywalna, bo poruszasz się wedle ruchów Ojca.
- Aha! Jestem kompletnie ubezwłasnowolniona w takim razie – myślę sobie, ale po chwili… A co mi tam ! Mogę być!
- Ojciec jest tak niesamowity… Tak niesamowity, że … No nie wiem… – Piotrowi zabrakło słów.
- Jesteś pełen podziwu ?
- Jestem.
- To Mi miło.
07. 08. 18 r. Warszawa.
- Rano w kościele rozmawiałem z Ojcem. Było nawet sporo ludzi i mówię…
- Ojcze, zobacz jak wielu się modli, ilu masz wyznawców.
- A czy tak samo robią jak mówią ?
- Właśnie !!! Nawet pedofile się modlą… Modlą się i robią dalej… – … dzisiaj zgryźliwa jestem.
- Wyrzucam gacki z imienia i czuję, że Bóg tego słucha.
- Słucha, bo jest reżyserem tego filmu.
- Hmm… – Piotr się zamyślił.
- Jak kiedyś zobaczyłem Ojca to miałem pełne gacie ze strachu.
- Nie miałeś pełnych gaci.
- Poczułeś wielki respekt i szacunek.
- No… to właśnie chciałem powiedzieć – Piotr się zreflektował.
- Poczułem się zerem wielkim wtedy.
- Lubię jak jesteś pokornym, ale nie lubię jak przesadzasz.
Uśmiecham się. Piotr wielokrotnie próbował wejść w łaski Ojca, ale On tego bardzo nie lubi. Wydaje się, że nie znosi fałszu. Nie znosi tych, którzy chcą być na siłę świętymi. Wielu przebywa godzinami w kościele, leży plackiem na posadzce, a zaraz po wyjściu nie robią tak samo jak mówią…
- Czuję, że Marcin ma problemy. Cieszę się, że Ojciec mi go zabrał.
- Hmm… Teraz rozumiem co znaczy zetrę twoich wrogów w pył. Nie oznacza, że ich zniszczy. Ale, że usunie ich z twojej drogi i da im inną drogę. A to co innego…
- Zawiodłeś się na mnie Ojcze ? - Nie mogłem się na tobie zawieść. - Nie myśl o wrogach twoich. - Ja ich zetrę w pył dla ciebie. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/08/01/kazdy-jest-dzieckiem-boga/
- Niech on robi co chce. Ważne, że jest daleko od ciebie.
- Dawali mu lepsze auto, więc poszedł.
- No właśnie, a twoje auto wytrzyma ? – pytam.
- Wytrzyma do końca.
- Końca mojego czy jego ? – Piotr zaciekawiony.
- Końca właściwego.
- …….
- Wiesz, że będziesz bardzo mądry ?
- A teraz nie jestem ?
- Teraz jesteś trzpiotem.
- A czy mądrość pasuje do mnie ?
- Waśnie do ciebie.
- Wygląd masz już gotowy.
- …….. – wybuchnęliśmy śmiechem.
- Zdaje się, że będziesz uczył. Będziesz miał wiedzę, a wygląd masz taki, że trudno ci nie uwierzyć – przyznaję szczerze.
- Ja się nie nadaję.
- Jeszcze.
Wieczorem.
Piotr już tak się przyzwyczaił do odprawiania egzorcyzmów mniej więcej o 19, że teraz dzieli dzień od kawy do egzorcyzmów.
- Dzisiaj czułem energię Ojca i Jezusa.
- Ciekawe…. To są dwie odrębne energie ?
- Hmm… Moim zdaniem jedna.
- No to jak mogłeś czuć ich obu ?
- ……… – Piotr nie był w stanie mi wyjaśnić.
- … Szkoda, że ja nie czuję.
- Wszystko przed tobą córko.
Siedzimy na sofie w milczeniu jakiś czas…
- Jak widzisz Ojcze nasz harmonogram dnia ? Nasze rytuały codzienne ? – Piotr zagaduje.
- Jak na końcu staniesz przede Mną to ci powiem.
- Ale powiedz…
- Jakie jest twoje motto ?
- ? Nie pamiętam.
- Nie patrz oczami, patrz sercem.
Zrozumiałam tylko tyle, że sami powinniśmy wiedzieć. Nasze odczucia powiedzą nam prawdę.
Niedawno Ojciec wspomniał o iskrze i dzisiaj wpadłam na pewien pomysł. Sprawdziłam kiedy to Faustyna mówiła o iskrze z Polski. Według jej dziennika to maj 1938 rok.
- Czy ta iskra pojawia się 100 lat później, jakby w rocznicę ? Tak jak „moje drzwi” 100 lat od Fatimy ?
13. 10. 16 r. Warszawa. Piotr ciągle w szpitalu, więc w domu jestem sama. Obudziło mnie dzisiaj nad ranem coś… absolutnie mrożącego krew w żyłach. Nie wiem jakich słów użyć, by dokładnie to odzwierciedlić… Najpierw zobaczyłam ogromne, ciemne drzwi, a właściwie wrota, które się z trudem otwierały gdzieś głęboko pod ziemią. Wydawały przy tym straszliwy, bardzo głośny dźwięk. To był dźwięk metalowych, grubych, dawno nie otwieranych wrót. Otwierały się wolno, jakby z wysiłkiem. Zgrzyt metalu przypominał mi dźwięk ocierającego się metalu o metal podczas zwalniania pociągu. Słysząc ten dźwięk pomyślałam, że to musiał być bardzo stary metal, nieużywany przez długi czas, bowiem zobaczyłam wyraźne ślady rdzy pozostawione na ziemi. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/07/01/dziwne-rzeczy-beda-sie-dziac-kiedy-wszyscy-beda-spali/
- Drzwi nie otworzyły się, bo jest setna rocznica Fatimy.
- A dlaczego ? – byłam lekko zaskoczona.
- Bo się otworzyły.
- Bo nadszedł czas.
Rozumiem. Znowu bawię się w datowanie. Bóg kieruje się Swoimi wyliczeniami i wcale nie muszę ich rozumieć.
Zaczęliśmy oglądać film „Wszystko stracone”. https://www.filmweb.pl/film/Wszystko+stracone-2013-645967 Na koniec…
- Powinien mieć metalową łódź, a nie ponton – Piotr komentuje.
- Oj Mały… Bo cię posadzę na takiej łodzi i zobaczymy co zrobisz.
- Myśl ludzka w porównaniu z naturą ? Ciągle w rozwoju.
Dopisane 10. 04. 2019 r.
Niedawno Ojciec zwrócił mi uwagę, abym przestudiowała Jego słowa od początku naszych rozmów. Ma to związek z Apokalipsą Jana, którą ponownie mam zgłębić. Słowa przekazane w naszych rozmowach, na różne tematy mają znacznie szerszy wydźwięk, podobnie jak i jest w Biblii. To nowe dla mnie odkrycie.
- W Jednej osobie jestem chirurgiem i temidą. I do Mnie to należy. I to się zbliża.
+
- Drzwi nie otworzyły się, bo jest setna rocznica Fatimy. Bo się otworzyły. Bo nadszedł czas.