28. 05. 18 r. Warszawa.
Po śmierci Edzia rozpoczęliśmy remont domu. Trwa on z przerwami do dzisiaj, ponieważ albo zima, albo jesień, albo pieniędzy nie ma, albo nowy pomysł naszedł, żeby kafelki zmienić. W tym roku w lutym Piotr zaplanował zrobienie garażu, ale zapomniał o pewnym szczególe. Nie uprzedził o swoich planach naszego remonciarza. Bardzo więc wątpiłam, czy uda się go do nas ściągnąć, ponieważ do niego kolejka od roku stoi długa, bo jak wiadomo fachowców w dzisiejszych czasach jak na lekarstwo.
- Dobra, zadzwoń do niego – śmieję się Piotrowi w twarz – Sezon na remonty trwa, a ty tak na ostatnią chwilę ?
Piotr niezrażony wyciągnął telefon i dzwoni…
- Wie pan… Wcale mnie to nie dziwi, że pan dzwoni – odzywa się głos po drugiej stronie słuchawki.
- Taaaak ? – Piotr zdziwiony.
- Miałem sen. Ktoś we śnie mi powiedział, abym zarezerwował dla pana czas na remont. Mogę zacząć za kilka dni…
- …….. – Piotr stał w bezruchu z telefonem przy uchu, chyba się zastanawiał, czy mu się to śni…
- Taaaaak ? – powtórzył zdziwiony kompletnie.
- … – patrzę na niego.
- To jakieś…. szaleństwo – kręcę głową z niedowierzaniem.
Przypomniałam sobie tą rozmowę widząc jak już się remont kończy.
- Sen ! To ci dopiero. Gdyby tylko wiedział… – zamyśliłam się.
- Dlaczego się tak spieszysz Ojcze ? – przyszło mi do głowy.
- Żeby zdążyć na czas.
- Hmm……
Już sama nie wiem czy lepiej wiedzieć od razu wszystko, czy lepiej nie wiedzieć nic. Ojciec przemawia takimi zagadkami….
Wieczorem.
Wczoraj dowiedziałam się, że córka znajomego ma się raz lepiej, raz gorzej. Mimo, że Piotr codziennie nad nią pracuje, nie widać większych postępów albo tak mi się wydaje, że nie widać. Może nasze oczekiwania są zbyt duże… ?
Dostałam SMS od znajomego, który prosił o pomoc w sprawie chorej córki. -Wszyscy coś chcą ode mnie, meczą mnie… – Piotr westchnął zrezygnowany. Przeczytałam mu maila na głos, Piotr oparł głowę i się zapatrzył… -Widzę w niej wszędzie mini krwotoki, widzę wszystko na czerwono, te krwotoki zderzają się ze sobą… Mogę jej pomóc ? -Jak ci dam moc uzdrawiania to nikogo w Niebie nie będzie. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/12/11/a-skad-wiesz-jaki-jestem/
- Dlaczego Ojcze tak jest ?
- A kto powiedział, że Piotr ma ją uzdrowić ?
- To fakt, nikt… – … szkoda. Zaczęłam na tym myślę szerzej…
- Zauważyłeś, że ci co wierzą mają zawsze jakieś… – nie wiedziałam jak to nazwać – … próby swojej wiary ?
- Dlaczego ci co najbardziej wierzą, najbardziej są testowani ?
- A skąd wiesz, że wierzysz ?
- ???!!! – pytanie mnie zaskoczyło.
- Jak pijesz tę kawę to wydaje ci się, że wierzysz.
- …. – …. niesamowite.
I jakie to prawdziwe ! Jak łatwo mówić „wierzę”, kiedy wszystko jest ok. Kiedy się jest zdrowym, szczęśliwym, spokojnym, ma się pieniądze na „przysłowiową kawę”, kiedy słońce świeci, kiedy kochamy lub jesteśmy kochani… Jak łatwo mówić wierzę… Człowiek do końca siebie nie zna, dopóki nie zostanie przygwożdżony do ściany. Wtedy widzi się nagiego.
- Wiesz kiedy kręgosłup twardnieje ? – …. kształtuje się.
- Zwycięstwa ? Najbardziej uczą przegrane…
- Przegrana po stokroć uczy bardziej.
- Niesamowita lekcja – pomyślałam.
- To NIP przegra ? – Piotr się włącza.
- Pan Bóg nie potrzebuje przegranej, żeby się uczyć.
- A poza tym chcesz powiedzieć, że zło ma wygrać ?
- Nie po to jest taka skomplikowana koronka, żebym miał przegrać.
- Pan Bóg was ! uczy.
- Hmm….
- Czy Ojciec tworzy aniołów dalej ? – pytam.
- Nie, ma stałą ilość – Piotr pewnie – Musi być równowaga.
- Ale tych dobrych jest coraz mniej. Więcej jest na dole – przypominam sobie rozmowę.
- Upadek moralny postępuje. - To jest nieuniknione. - Dużo więcej wierzących jest przychodzących z tobą, niż przy pełnych w niedziele. Miał na myśli poranne msze w ciągu tygodnia. Rzeczywiście, przychodzi tam niewielka i ta sama grupa ludzi, mniej więcej średnio 15 osób. Ile trzeba mieć zaparcia w sobie i wiary, by budzić się codziennie o 6.00 rano i biec na 7.00 do kościoła, wiedzą tylko oni sami. - Ile jest Czarnych, 3/4 ? - Znacznie więcej. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/06/18/choc-nie-ma-mnie-tu-to-jestem-bo-ojciec-jest-tu/
- Co jest lepsze ?
- Dwudziestu nijakich, czy jeden konkretny ?
- Twoja książka pokazuje bliskość Boga. Jego normalność – Piotr zamyślony.
- Zobaczyłem, że będzie złota i gruba.
- Przecież rozmawiamy jakbyśmy przy rosole rozmawiali.
- Dlaczego rosół ? – Piotr zdziwiony.
- Rosół dla pokrzepienia.
- Ale numer ! Ja rzeczywiście słyszę ! Bo tego bym nie wymyślił.
Oglądaliśmy film „Ocalony”. https://www.filmweb.pl/film/Ocalony-2013-613320 Film na faktach, więc tym bardziej robił wrażenie. Nie mogłam go oglądać do końca ze względu na drastyczność scen, ale Piotr był w swoim żywiole.
- Wykończyłbym ich wszystkich. Nie wypuściłbym Talibów…
Za głowę się złapałam co wygaduje. Moja pierwsza myśl…
- Mam nadzieję, że Ojciec tego nie słyszał…
29. 05. 18 r. Warszawa.
- Dzisiaj w kościele słyszę „ostatni będą pierwszymi”. Poszedłem do komunii, podchodzi ksiądz i zabrakło dla mnie opłatka. Podchodzi drugi i jemu też zabrakło. Zostałem sam jak palec przed tym ołtarzem i czekałem na opłatek. I tak ostatni staje się pierwszym… – cieszy się zadowolony.
- A mi się wydaje, że zabrakło dla ciebie za wczorajsze gadanie. Chciałeś ich załatwić, więc opłatek ci się nie należy !
- Nie chełp się… teraz słyszę.
- Czyli mam rację ? – cieszę się. Uwielbiam mieć rację.
- Ojciec jest niesamowity.
- Czy zaczął się proces podlizywania ?
- Stwierdzam fakt.
- A może jednak trochę się podlizujesz ?
- Może trochę.
- Mawiasz jak Mickiewicz urodzony w Nowogródku.
- … Nowogródku ? Urodził się tam ? – pyta mnie Piotr szeptem.
- Nie wiem.
- Jesteś pewny, że w Nowogródku ? – Piotr pyta Ojca.
- Ja tak, a ty ?
- Ok, już nic nie mówię.
Sprawdzam oczywiście natychmiast; Adam Mickiewicz ur. 24 grudnia 1798 w Zaosiu lub Nowogródku. (Wiki)
Malutkie słowo „lub” postawiło moje włosy pionowo. Bóg Ojciec naprawdę wie wszystko…
Piotr poszedł się pomodlić. Gdy wrócił…
- Zobacz, całą koszulkę mam mokrą, tak się modliłem !
- Nie przesadzaj, z parę miejsc miałeś sucho.
- ……… – wybuchnęliśmy śmiechem, nigdy nie będzie za mało modlitwy.
Dopisane 13. 02. 2019 r.
- Mawiasz jak Mickiewicz urodzony w Nowogródku.
Ciekawe… Jeśli wyjdzie ta książka na światło dzienne, czy dane historyczne zastaną skorygowane ?
Obecny Dom – Muzeum Adama Mickiewicza nie jest tamtym, rodzinnym domem poety, lecz jego repliką. Nie zmienia to jednak faktu, że jego historia jest ciekawa. Nasz poeta urodził się, jak wiadomo, 24 grudnia 1798 roku w dworku Mickiewiczów w Zaosiu, odległym od Nowogródka (Навагрудак) o ponad 60 kilometrów. Nie ma to jednak, poza ustnymi zapewnieniami rodziców i położnej, żadnego potwierdzenia w dokumentach. W najważniejszym – akcie chrztu, jest tylko data plus informacje o rodzicach i rodzicach chrzestnych noworodka. Brak natomiast zwyczajowej informacji gdzie i kiedy dziecko urodziło się. Stąd nadal pewne wątpliwości, przypuszczenia, że może jednak poród odbył się w Nowogródku, ewentualnie w innym istniejącym wówczas Zosiu, położonym o7 km od miasta. Jak było na pewno, już się chyba nie dowiemy. Nie ma jednak żadnych niepodważalnych dowodów, że uznana za oficjalną data i miejsce urodzin nie są prawdziwe. http://www.krajoznawcy.info.pl/rodzinny-dom-adama-mickiewicza-26664