Nie zrozumiesz do końca praw Bożych.

19. 04. 17 r. Warszawa.

Poszliśmy na kawę.

  • Zauważyłeś, że z NIP miałeś kilka konkretnych wizji pokazujących cały przebieg sprawy, a z sercem właściwie nie miałeś nic ? Poza pokazaniem fali ?
  • Nic, rzeczywiście – Piotr sam zaskoczony.
  • Dziwne …
  • Gdyby się tak zastanowić, to nic nie jest dziwne.
  • ……… – tylko jedno mi przychodzi na myśl, dlaczego nie dziwne. Gdyby go uprzedzono, że będzie miał operację, na samą myśl dostałby zawału.
  • Drugą falę też ci pokazują zagadkowo … – dalej głośno myślę. 
  • Ta druga fala to kolos ! – Piotr znowu swoje.
  • Miło Nam, że Nas doceniasz.
  • …. Rozmawiałem wczoraj ze znajomą, była na Maderze i mówiła, że pełno tam Niemców. Mają teraz taki zwyczaj, że sprzedają swoje mieszkania i mieszkają w różnych miejscach na świecie po kilka miesięcy.
  • Ciekawe … A to sobie pożyją.
  • Oni konsumują.
  • Wy żyjecie, bo rozumiecie słowo Ojca, a oni wyciskają co się da, a życie przeminie szybko.
  • Co jest lepsze ?
  • Być, czy mieć ?…
  • Być i rozumieć.
  • Kiedy „być i rozumieć”, wtedy nic nie chcesz mieć.

Wieczorem oglądaliśmy wiadomości w TV. Wszędzie trąbiono o gwałtownej zmianie pogody; http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/atak-zimy-w-polowie-kwietnia-tysiace-domow-bez-pradu-zasypane-drogi,229760,1,0.html

  • Wiesz, że Eliasz mógł zmieniać pogodę ? – czytałam o tym dzisiaj przypadkowo.
  • Miał to wpisane w arkusz osobowościowy.
  • ???!!!

Dlaczego Homiel użył słowa arkusz osobowościowy ? Może dlatego, że przez lata zajmowałam się m.in. rekrutacją i w arkuszu osobowościowym kandydaci piszą o swoich umiejętnościach, cechach, kwalifikacjach. Z tego co mówi teraz Homiel, Eliasz miał taką umiejętność, dar, jednym słowem miał kwalifikacje.

  • Eliasz kierował pogodą ? Robił burze ? – dopytuję.
  • I to jakie !
  • Używał jako argumentów, by przekonać innych.
  •  Na pewno nie używał dla swojej wygody.
  • To musieli się go bać ?!
  • Nie o banie, a słuchanie chodziło.
  • Co jeszcze Eliasz potrafił ?
  • Nie wiem, co potrafił, ale wiem, że …
  • … On nie miał włosów ! Pokazał mi teraz starszego człowieka z łysą głową, tylko miał włosy dookoła… Wyglądał jak trzepnięty Einstein… Siedział koło ogniska, sam w ciemności… – Piotr zaczął opisywać, co widzi.

Oczywiście nie zachowały się oryginalne wizerunki Eliasza, ale w internecie występuje głównie jako człowiek o bujnej czuprynie. Dopiero w hebrajskiej edycji Wikipedii https://he.wikipedia.org/wiki/אליהו znalazłam ciekawe zdjęcie.

Posąg proroka Eliasza w Keren Hacarmel, w miejscu, gdzie zgodnie z tradycją miała miejsce konfrontacja między Eliaszem i prorokami Baala.
  • Ale jak to jest, że człowiek może zmieniać pogodę ? – próbuję logicznie zrozumieć.
  • Odległość nie istnieje.
  • Jesteś tam, gdzie chcesz być.
  • Robisz, co chcesz robić, ale odpowiedzialnie.
  • …… – nadal nie rozumiem.

Piotr spojrzał na moją bransoletę z różańcem, którą kupiłam na targach podczas spotkania z Caviezelem. Potem spojrzał na mnie, ale widziałam, że jest gdzieś…, no gdzieś…

  • Byłem w mieszkaniu Caviezela … Nie wiem jak to robię … Czytał tą kartkę.
  • Jestem pewna, że to spotkanie to prezent od Nieba – i od razu się wzruszyłam.
  • Chrystus to przygotował. Słyszę …
  • Tak dał Siebie … Tobie na prezent. 
  • Dziękuję – wzruszyłam się jeszcze bardziej. 


20. 04. 17 r. Warszawa.

Otrzymaliśmy informację, że do Szczecina przyjeżdża ks. Piotr Glas. Zaczynam się zastanawiać, czy to przypadek.

  • Nic nie dzieje się bez powodu.
  • Ale Piotr nie chce iść !
  • Ach Piotr… Jest jak drzewo, które daje cień, ale nie daje owoców.
  • Ola daje owoce pokazał, że wielkie jak dynie …
  • …….. – rozśmieszył mnie, ale i pocieszył. Widocznie moje pisanie daje wymierne owoce.

Raptem Piotr wyciąga rękę tuż pod mój nos w geście „stop” i cicho krzyczy …

  • Ałłaaa!!!
  • Zabolało cię coś ? – zdziwiłam się jego nagłą reakcją.
  • Jak mi mówiłaś o Glasie, zobaczyłem gacka, który chciał cię złapać za gardło, więc szybko wyciągnąłem rękę i wtedy mnie dziabnął – podsunął mi rękę pod nos jeszcze raz pokazując mocne zaczerwienienie.
  • Coś ty ?! Czyli gacki nie chcą, żebyś szedł ! I co zrobisz ?
  • Smakuje ci ta kawa ?
  • Tak.
  • Chciałbyś, żeby wszyscy pili taką kawę ?
  • No tak.
  • To wybuchnij.

Zaczęłam rozumieć o co Homielowi chodzi. Nasze spotkania na kawie są symbolem naszej radości, spokoju i pokoju. Gdyby spojrzeć na to, co dzieje się choćby w Syrii, Korei …, można powiedzieć, że podobne chwile dane są nielicznym. Nie każdy może tak spędzać czas i cieszyć się spokojem. Jeśli Piotr wybuchnie, odda się modlitwie, inni też będą żyć w radości i szczęściu.


Siedzimy i rozmawiamy dalej. 

  • Patrzę na ciebie i widzę kamień, który się mieni jak kryształ. Niebieski kamień, który wypuszcza od siebie jakby bladoróżowe listki, a z nich bije wielkie światło … Dziwne … Bo widzę nazwy Szczecin – Warszawa, on się przemieszcza jak my ...
  • Kamień to myśliwy, łowi ludzi, rozpala w innych światło i nic nie jest w stanie go zatrzymać.

Zaczęłam się zastanawiać, które z nas jest tym kamieniem, ale myślę, że kamieniem jest nasza jedność i ten dziennik, który dzięki temu powstaje i łowi ludzi.


  • W kościele miałem przepiękną wizję. Zmniejszyłem się do wielkości małego chłopca. Spodem dłoni ścierałem łzy z oczu Ojca, z Jego policzka, zacząłem Go całować po oczach, trzymałem Go za szyję …

Piotr prawie się rozpłakał w tej kawiarni, a ja to zrozumiałam. Więź między nim, a Ojcem jest ogromna.

  • Boisz się przyszłości ? – pyta mnie Piotr.
  • Ty się boisz?  Ty pupilek ?
  • Czyim jestem pupilkiem ? – Piotr.
  • A czyim masz nie być ?
  • … Ja się nie boję – odpowiadam przerywając im.
  • Przy Nas bałabyś się ?
  • ……. – nie byłam w stanie odpowiedzieć, bo najtrudniej jest zaufać na przepadłe. 

Wieczorem.

  • Modliłem się o 15,00 i na rękach, a dawno tego nie miałem, utworzyły się dwie kule, skojarzyły mi się z bańkami mydlanymi. One zmieniły kształt, z kul zmieniły się w kształt znaku nieskończoności.
  • Fajnie musiało to wyglądać, jaki kolor ?
  • Przezroczyste.

  • …….. – Piotr się zamyślił.
  • Spodem dłoni wycierałem Ojcu łzy z oczu, mówiłem do Niego nie martw się, załatwię wszystko, zrobię porządek … – Piotr przypomniał sobie poranną wizję.
  • Mówiłeś Ojcu, że zrobisz porządek ?! – i zabrzmiało to z mojej strony dość ironicznie.
  • A jak chcesz to zrobić ?
  • … Modlitwą – powiedział niepewnie. 
  • Musiałbyś się modlić cały dzień.
  • Uważaj,  z Ojcem teraz rozmawiasz ! – szturcham Piotra, a on spojrzał na mnie ostro …
  • Pytam się właśnie Ojca, czy ty jesteś inteligentna ? – dając mi do zrozumienia, że przecież wie.
  • Przez nią często przemawia Duch Święty.

Piotr oczy wytrzeszczył, a mnie zamurowało, gdyż takiej odpowiedzi się nie spodziewaliśmy. Jeśli Duch Święty przemawia, to nawet wiem, kiedy tak się dzieje. Pisząc czuję często, że moje „pióro” dosłownie prowadzi Ktoś Inny, a ciało przechodzi dreszcz. 


Po tej krótkiej rozmowie Piotr nie miał wyjścia i poszedł odmówić egzorcyzmy. Wrócił 40 minut później i zaczął opowiadać.

  • Powtarzam przywróć odwiecznie ustalony porządek zawsze trzy razy i do tej pory widziałem nad Ziemią tablice z przykazaniami, ale dzisiaj było inaczej.
  • Zobaczyłem rozstępujące się niebo i tablice kamienne, z których na ziemię leciał jakiś pył, proszek. Ten proszek nie spada bezpośrednio na Ziemię, ale tworzy wokół niej jakby bańkę ochronną, która okala całą planetę. Na tej bańce zaczęły rysować się zdania z tych tablic, wszystko dookoła Ziemi, nie było ani wolnego miejsca, dotknęło to każdego.

10 przykazań

  • Potem modliłem się Panie Jezu Chryste, Synu Boży zmiłuj się nade mną i zobaczyłem rękę Chrystusa. Wziął moje wszystkie grzechy i je w ręku spopielił.



Dopisane 30. 11. 2017 r.

  • Nic nie dzieje się bez powodu – jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie doszło do naszego spotkania z ks. Piotrem Glasem. Teraz dopiero widzę, że „komuś” na tym bardzo zależało, by się tak stało.

  • Miał to wpisane w arkusz osobowościowy.
Fragment książki; „Wielkie katastrofy i anomalia klimatyczne w dziejach”

  • I to jakie. Używał jako argumentów, by przekonać innych, na pewno nie używał dla swojej wygody.

Powoli zbliżamy się do najsłynniejszego dzieła Eliasza. Po trzech latach katastrofalnej suszy, postanawia (z natchnienia Boga) wyzwać Achaba i jego kapłanów na jedyny w swoim rodzaju pojedynek. Na górze Karmel każe ustawić dwa ołtarze. Przy jednym z nich czciciele Baala będą składać ofiarę z bydła swemu bóstwu, przy drugim, samotny Eliasz złoży takąż ofiarę Bogu Jedynemu. Jedni i drudzy wezwą swoich bogów. Ten, który próśb wysłucha, okaże się prawdziwym Bogiem. Ciekawe, że już nikt nigdy po Eliaszu nie próbował w ten prosty sposób udowodnić istnienia i mocy swego boga. A wyniki takich eksperymentów mogłyby być nader interesujące…

Baal nie wysłuchał modłów swych kapłanów, chociaż wołali wielkim głosem, tańczyli wokół ołtarza i rytualnie kaleczyli swoje ciała ostrzami. Eliasz zaś prawił im różne złośliwości. I tak minął prawie cały dzień, kiedy Eliasz ułożył wreszcie drwa na stosie, poćwiartował młodego byczka i kazał dla utrudnienia sobie zadania całą ofiarę, ołtarz i rów wokoło obficie polać wodą. Po czym wypowiedział trzy proste zdania prośby, po których spadł ogień Pana i strawił ofiarę całopalną, i drwa, i kamienie, i ziemię, a wodę, która była w rowie, wysuszył.

Próba wypadła jednoznacznie. Jahwe objawił się jako Bóg prawdziwy, Baal skompromitował się. Eliaszowi nie wystarczyło moralne pokonanie przeciwników: kazał ludowi zabić wszystkich kapłanów Baala nad pobliskim potokiem Kiszon.

Kiedy zwycięstwo się dokonało, Eliasz uroczyście zapowiedział Achabowi, że zaraz spadnie deszcz. A niebo było czyste, ani chmury. I oto po słowach Eliasza znad morza (z wyżyny Karmelu widać Morze Śródziemne) podniosła się maleńka chmurka, za nią następne, i w końcu lunął upragniony deszcz. Achab rydwanem ruszył do swej niedalekiej stolicy, Eliasz zaś, owładnięty mocą Pana, nagi, tylko z przepaską na biodrach, biegł przed jego zaprzęgiem aż do bram miasta.

Fragment; Wojciech Jóźwiak; Eliasz, władca burzy; http://m.taraka.pl/biblia_szamanow_10_eliasz


Ten tekst przygotowywałam wczoraj. Wieczorem zaczęłam opowiadać Piotrowi o Eliaszu, a zwłaszcza o wydarzeniu, które przykuło moją uwagę.

Eliaszowi nie wystarczyło moralne pokonanie przeciwników: kazał ludowi zabić wszystkich kapłanów Baala nad pobliskim potokiem Kiszon.

  • Eliasz, prorok… do końca taki święty to chyba nie był. Kazał zabić ludzi. I co ty na to Homiel?
  • Nie zrozumiesz do końca praw Bożych – odpowiedział sam Bóg Ojciec.