18. 04. 18 r. Warszawa.
Na kawie.
- Rano w kościele zaraz po eucharystii usłyszałem…
- Mam ci parę rzeczy do powiedzenia.
- Ojcze nie chcę wiedzieć, chcę Ci oddać cześć.
- Kurka wodna jak można nie chcieć – pomyślałam zaraz, ale z drugiej strony widzę, że Piotr wykazał się wielką dojrzałością. Przedłożył chwałę nad ciekawość.
- Szedłem do ciebie na kawę i po drodze, dosłownie przed chwilą powiedział do mnie Ojciec…
- Już dorosłeś do tego, bym objawił ci prawdę tego świata.
- ???!!!
- Wyobrażasz sobie? Idę sobie spokojnie i to słyszę ? … Ojciec jest tak nieprzewidywalny… – kręci głową.
- No trudno, żebym był przewidywalny.
- Coś muszę mieć dla Siebie.
- …….. – uśmiechnęłam się. Ojciec wydaje się „być bardziej człowiekiem” niż sam człowiek.
- Ojcze, dlaczego ?
- Dorósł.
- Ojcze, cokolwiek robisz jest po coś… To po co ma wiedzieć… ? – dociekam dalej.
- ……. – Piotr długo nie odpowiadał, tylko ocierał łzy…
- Powiedział… że jak się dowiem, to mogę odejść…
- ……. – zaniemówiłam na chwilę.
- Oooook, ale co usłyszałeś ?
- Bo się stęskniłem.
- Rozumiem…
- ………
- Oczekuję twojej roztropności co do mamy.
- Jak będzie mówiła 15 raz to samo, masz się nie wkurzać.
- ……. – czerwona się zrobiłam, bo wczoraj właśnie o tym mówiłam. Brakuje mi cierpliwości do mojej mamy. Niestety…
- Przeważa wkurzenie nad cierpliwość.
- ……. – jeszcze bardziej czerwona się zrobiłam.
- Ale dostałaś – Piotr się ucieszył, że taka święta to nie jestem.
- Potraktowałem cię jak studenta, a nie jak nauczyciela.
- A kto ma ich uczyć jak nie ty ?
- Jedna pokłada w tobie nadzieję, a i druga, a której nie wiesz.
- ???!!!
- Ojciec pokazał mi kwiat, który się zamyka w sobie pod wpływem zewnętrznych bodźców.
- Daj się napatrzeć i nawąchać jako kwiat z Mojego ogrodu.
- Daj się pachnieć.
- Nie zrażaj się.
- To jest kolejna lekcja dla ciebie.
- ……. – zapisywałam wszystko skrzętnie i oczu nie podnosiłam ze wstydu.
- Ale Pan Bóg ci przygadał.
- Nie przygadał, ale pouczył.
- Weź sobie to do serca co ci powiedziałem.
- Napisz kartkę i cierpliwość i naklej na komputer.
- ?! – dawno nie usłyszałam tak konkretnej wskazówki. Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle o tym pisać.
- Bez ciebie… – do Piotra – Świat ludzi twoich się zawali.
- Ty widzisz ich, a Ja widzę ich rodziny.
- Nieuchronne staje się rzeczywistością.
- …….
- Ojciec jest niesamowity – Piotr.
- Nie bój się pisać to co słyszysz.
- Pociągniesz jeszcze więcej za sobą.
- Ojcze, jestem za głupia, widzę swoje ograniczenia.
- Ja ich nie widzę. Widzę brak w tobie wiary.
- Działaj instynktownie, jak instynktownie użyłaś miecza.
Byliśmy zaskoczeni. Ojciec przypomniał wizję sprzed wielu lat.
Jestem na jakieś przestrzeni, za mną stoi kilka nieznanych mi osób. Pośród nich jest moja córka. W pewnej chwili do tych ludzi docierają czarne długie robale, wyglądają jak glizdy, jest ich tysiące. Nie mam pojęcia skąd się wzięły. Jest ich tak dużo, że oblepiają ich szczelnie. Ci ludzie padają na ziemię jeden po drugim i wiem, że umierają. Widzę, jak te robaki atakują moją córkę, oblepiają jej rękę, a ona stoi jak wryta. Decyduję się działać. Raptem w mojej prawej dłoni pojawia się miecz. Unoszę go do góry i widzę, jak wali w niego z góry strumień światła. Przez moją głowę przemyka myśl, że miecz jest wyjątkowo piękny i krystalicznie czysty. Kojarzy mi się z obrazem, gdzie archanioł Michał trzyma taki sam miecz w swojej dłoni. Kiedy miecz zostaje naświetlony nie zastanawiając się odcinam po prostu rękę, która jest już czarna i oblepiona przez robale. Robię to szybko i zdecydowanie. To ją ratuje. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/11/2005-rok/
- Jestem w tobie.
- …….
- Ciekawe co to za prawda jest – Piotr powraca do słów Ojca.
- Hmm… Może być szokująca.
- I jest szokująca, jest nie do uwierzenia.
- Mogę o tym pisać ?
- Dałem ci odpowiedź.
- Pan Bóg pokazał, że to co teraz piszesz pisze się też automatycznie na Górze… Niesamowite to jest. Uważaj na błędy – zażartował.
- Mamy korektora.
- Pokazał mi też, że jak się modlę to wytwarza się niebieska membrana, za którą stoją gacki. Ta membrana oddziela ich od naszego świata, oni stoją i im ślina leci jak patrzą się na ziemię.
- Hmm… Teraz widzę, że modlitwa jest bardzo ważna – Piotr dalej.
- Ciekawe… Czy modlitwa buddysty też pomaga ?
- Każda pomaga.
Wieczorem.
Piotr poszedł się modlić szybciej niż zwykle i poświęcił na to więcej czasu niż zwykle, może też był bardziej zmęczony niż zwykle. Siadł obok mnie i się przez dłuższy czas nie odzywał.
- Modlę się do Maryi i widzę, że mi siada na łóżku. Siadła bokiem, ale dziwne, bo miała jasnożółtą suknię… Potem zobaczyłem Jezusa, unosił się. Trysnęła z Jego boku woda i mnie oblała… Powiedział…
- Czy wiesz co dzisiaj zrobiłeś ? Posprzątałeś toaletę.
- …… – patrzę się na Piotra i sprawdzam, czy sobie ze mnie żartuje. Był jednak absolutnie poważny.
- Toaletę ? – pytam podejrzliwie.
- Posprzątałem publiczną toaletę w sklepie, kiedyś nawet bym tego nie tknął, a teraz sprzątam, żeby inni ludzie mieli czysto…
- Aaaaa… Teraz rozumiem – dla prezesa to jak poniżyć się. A właściwie… uniżyć.
- Wiesz jak wygląda Duch święty? Jest jak biała mgła, tam są myśli Ojca, Jego wola, ta mgła może się przemieszczać, może obejmować jednocześnie cały świat.
I w tym momencie przypomniałam sobie słynne słowa Jana Pawła II; Niechaj zstąpi Duch Twój i odnowi Ziemię. Teraz te słowa nabierają jak dla mnie konkretnego znaczenia.
- Ta woda z rany Jezusa mnie oczyściła. Jak się na mnie lała to całe moje ciało parowało, jakbym był w łaźni tureckiej.
- Jak ty widzisz te inne światy ?
- Widzę ich nie wiem czym, nie oczami, widzę inaczej, nie potrafię ci powiedzieć czym…
- No to jak ?
- No nie wiem jak, to jest tak dla mnie trudne do zrozumienia jak przenoszenie się w inne światy, nie wiem jak to robię… – rozkłada ręce.
- Nie wiesz, ale widzisz.
- Nie wiem, ale widzę.
- To jest właśnie ten dar.
- Trudno powiedzieć, czy to jest dar. Ktoś ściąga po prostu przesłonę i pokazuje wszystko co było zasłonięte.
- To jest twoje wieko nasypane piaskiem, ktoś przetarł i korzystasz coraz bardziej.
- Hmm… Mi to wraca stare… Ja Ich nie widzę gołym okiem jak ciebie. Widzę ich inaczej, ale Ojca widziałem gołym okiem.
- Jestem na to za głupia – wzdycham.
- Wcale nie.
- Jesteś świetnym analitykiem.
- Analizuj fakty, tylko kojarz i tylko proszę cię nie dawaj dat.
- Tak powiedział ? – zaczęłam się śmiać.
- Wiesz co teraz pomyślałam ? Czy w Biblii nie jest napisane, że Chrystus ma wrócić po 2000 latach? Czyli mniej więcej w 2033 roku ?
- Jednak znowu cyfry i daty, a Ja cię sekund chwile prosiłem… Ta twoja matematyka.
- Ojcze, sam mówiłeś, że świat jest cyfrowy.
- Zostaw to Nam.