01. 10. 17 r. Warszawa.
Pojechaliśmy do katedry, do „naszego krzyża”. Do kwiatów stojących pod krzyżem dołączyliśmy jeszcze jeden kupiony w Ikei. Było mnóstwo ludzi, gdyż jak się okazało dzisiaj Dzień Harcerstwa. Widząc ten tłum chcieliśmy się wycofać, ale nam nogi jakby wtopiły się w podłogę. Wszystko poza tym było po staremu. Był i krzyż, była i żebrząca kobieta. Poszliśmy do komunii…
- Potem ci coś powiem – Piotr nachyla się do ucha.
- …….
- Kiedy chcieliśmy wyjść usłyszałem Ojca… – opowiadał już w aucie.
- Przyjmiesz Mojego Syna, dasz jałmużnę i czekaj na znaki.
- Zanurzysz się w kąpieli.
- … ? …
- Teraz już wiem dlaczego musieliśmy wczoraj przyjechać do Warszawy. Gdybyśmy dzisiaj jechali, to nie dalibyśmy rady tu przyjść, w Szczecinie też byśmy nie poszli.
- W Szczecinie przybierasz cywilne szaty, a tu jesteś w zbroi.
- ….. Czuję, że jestem po kąpieli i stoję w przedpokoju. Czekam na wejście do pokoju … Nie wiem jak to wyjaśnić.
- Przecież właśnie to zrobiłeś – rzeczywiście wszystko jest jasne, to odniesienie do pięknej wizji z białym domkiem.
Wieczorem oglądaliśmy Wiadomości i informacje o wprowadzanych zmianach dotyczących funkcjonowania szpitali; https://www.zdrowie.abc.com.pl/zmiany-w-prawie/od-niedzieli-zacznie-funkcjonowac-tzw-siec-szpitali,114709.html
- Ty długo musiałeś czekać w SOR-e i ledwo przeżyłeś i to dosłownie dzięki Bogu ! – przypominam sobie każdy moment zawału.
- I co z tą wiedzą zrobisz ? – pyta się Ojciec Piotra.
- Po Edziu popłakiwali, a po tobie byłaby rozpacz.
- Mogłeś pociągnąć ludzi za sobą.
- Musiałabyś trzymać mamę – Piotr do mnie.
- A kto Olę by trzymał ?
- Ona jest silna.
- Jesteś tego pewny ?
- Każdy zrobił swoje, a teraz ty musisz zrobić swoje.
- Jesteś Nam to winny.
Piotr ciągle zmęczony po wczorajszej jeździe leżał rozłożony na kanapie i oglądał TV.
- Zobacz, sytuacja w Polsce jest coraz lepsza – w pewnym momencie w końcu się odezwał.
- Czekałeś na październik, więc nie może cię nie zaskoczyć.
- A może nic nie będzie ?
- Chcesz suchą nogą przejść przez morze ?
- Niektórym się udało, na przykład Mojżesz – zagadnęłam ze śmiechem.
- Jeśli idziemy w te tony, to mógłbyś przefrunąć.
- ….. Nadejdzie chwila, kiedy zapomnisz o tym świecie, a przypomnisz sobie o Naszym świecie.
- Przecież żyję tutaj.
- To nie ma znaczenia.
- Aż tak się zmienię ?
- Nie do poznania.
03. 10. 17 r. Warszawa.
Idąc do kawiarni zauważyłam, że Piotr już czekał i nie wyglądał zbyt pewnie. Był lekko blady i jakby nieobecny.
- W kościele na mszy zobaczyłem niesamowitą istotę – powiedział od razu, kiedy tylko usiadłam.
- Miała zamknięte oczy i była w pozycji leżącej, ale w głowie miała cały wszechświat, jej głowa ciągle pracowała. Usłyszałem...
- Rozmyślam o tobie.
- Przeprosiłem tę istotę za wszystko co zrobiłem, za wszystkie przykrości … To na pewno istota nie stąd, była podobna do człowieka, to ktoś bardzo stary, stary jak świat.
- Stęskniłem się za tobą, Mały.
- Bez przerwy myślała nad tym, co ma się dziać, słuchała modlitw. Miałem wrażenie, że ta istota reguluje wszystkim, wszystkimi wymiarami, niby jest człowiekiem, a nie człowiekiem.
Opowiadał z przejęciem i ciągle wzruszył bezradnie ramionami, ponieważ nie był w stanie zrozumieć, co widział. Jego techniczny umysł nie mógł tego przetrawić. Kiedy skończył, bardzo osłabł. Zaczęłam się nawet obawiać, czy to nie serce odezwało się tak nagle. Zsunął się lekko w siedzeniu i skulił.
- Wiesz, co teraz usłyszałem ?
- I nadszedł ten, co wyssał palec Ojcu i ma na imię Piotr i ocali tych, co mają być ocaleni i wróci.
Zamilkł. Ja też się nie odzywałam. Może to samego Ojca zobaczył ? Któż mógłby zarządzać całym wszechświatem jak nie On ? A może to jakiś niebiański Mędrzec ?
- Wiesz dlaczego Iza się nie odzywa ? Widzę ją w tubie świetlnej, gacek się od niej odbija – faktycznie, od jakiegoś czasu nie mamy od niej żadnych wieści.
- Żeby tak mogło być, ciebie posłałem.
- Zawodzę cię czasami Ojcze.
- Tak naprawdę nigdy mnie nie zawodzisz. To była nauka.
- Możesz wstać z kanapy i jesteś gotów. Doszedłeś do siebie.
- Hmm … Na tej kanapie nie mam już zamkniętych oczu, stoję wyprostowany.
Sporo czasu musiało minąć, zanim Piotr zaakceptował siebie, to znaczy … kim jest. Kiedyś bronił się rękoma i nogami, a teraz wstaje i jest gotowy.
- Do wszystkiego potrzebny jest czas i ten czas nastał.
- Co by to nie znaczyło, tak się stanie.
- …. Coś dziwnego dzieje się z moją głową … Spojrzałem na lampę i zobaczyłem przewody, które sięgały do elektrowni i ludzi, którzy tam pracują … To jest nienormalne – pociera czoło.
- Czuję się dziwnie, jakbym był w dwóch światach naraz … Obco …
- A mi się wydaje, jakby cię codziennie po trochę szykowali, dodawali nowe możliwości.
- …….. – Piotr wodził nieobecnym wzrokiem dookoła…
- Słyszę Winterberg(i)a.
- … ?! …
- A co to ? – pyta już naprawdę zmęczony.
- Przypominam ci. Stare miasto, stary kościół.
- Aaaa … Co tam robiłeś ? – niepewnie spytałam Piotra myśląc, że wie.
- Tam zdradził, tam zostało mu wszystko odebrane.
- …. ?!!! …
- A krzyż ? Ponoć w Krakowie zdradził ?
Sprawa krzyża tak mnie nurtuje przez ostatnie dni i noce, że postanowiłam wyciągnąć od Homiela informacje nawet na siłę. -No proszę cię ładnie, czyj on był? -Twój, dawno, dawno temu. Dlatego jest złamany. Sam go złamałeś – zwrócił się do Piotra. -……. – dosłownie osłupieliśmy. Spojrzeliśmy na siebie kompletnie zaskoczeni i z wrażenia o mało Piotr nie wbił się w tył samochodu, który jechał przed nami. -Odzyskałeś, co utraciłeś. Ten ksiądz kiedyś zdradził. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/02/10/rozaniec-ma-wielka-sile-bron-atomowa-wymieka/
- Sprawdź.
- W którym wieku ?
- Kościół gotycki, przed ołtarzem po lewej stronie jest duża tablica.
- Przy tablicy straciłeś, co miałeś.
- Za to, co zrobiłeś.
Myślałam, że z krzesła spadnę z wrażenia i jednocześnie bardzo zaczęła mnie boleć głowa. Widocznie wewnętrzne napięcie spowodowało u mnie wybuch nagłej migreny. Piotr odwiózł mnie szybko do domu i pół godziny później już leżałam w łazience na podłodze z głową w sedesie. Dawno nie miałam takiego ataku, trwał 5 godzin, 4 wymioty, 3 tabletki i nic. Zadzwonił Piotr i tylko rzucił, że wraca szybciej. Nawet nie miałam okazji mu o tym powiedzieć. Gdy przyjechał, z miejsca zajął się moją głową.
- To Homiel kazał mi przyjechać do domu. Już w aucie wbiłem światło do twojej głowy, ale też i do całego organizmu. Musiałaś brać jakieś tabletki, bo miałaś w środku czarne od czubka głowy do żołądka – … rzeczywiście brałam, ale się nie przyznałam.
- Zrobiłem tym razem inaczej. Najpierw puściłem ci światło, ale Homiel mi powiedział, żebym przestał. Kazał wytworzyć nad tobą kulę światła. I ta kula sama zaczęła pączkować. Najpierw zrobiła jedną małą, ona zeszła niżej do gardła, potem następną i następną. Miałaś kilka kul w organizmie i one wirowały i rozświetliły cały organizm.
- Dlaczego akurat to zawsze muszą być kule ? – spytałam półprzytomnie.
- To twoje symbole.
- … ??? … – moje, czy Piotra ?
- Narysuję ci, co zobaczyłem … – wziął mój notes.
Po godzinie wszystko mi przeszło. Uświadomiłam sobie właśnie, że się boję. Boję się, że kiedyś Piotra naprawdę zabraknie i co wtedy ?
Gdy doszłam do siebie, siadłam do komputera i wklepałam w Google „Winterbergia”. Piotr dość często słysząc po aramejsku, czy niemiecku, nawet angielsku robi małe literówki, wiec byłam pewna, że i tym razem nie musi być dokładnie Winterbergia. Pierwsze co się pojawiło to Wittenberga https://pl.wikipedia.org/wiki/Wittenberga … i to było pierwsze zaskoczenie. Stare miasto z dwoma kościołami… gotyckimi. Drugie zaskoczenie. Uwielbiam takie sytuacje, więc drążyłam dalej według wskazówek.
- Centrum reformacji, znane z działalności Marcina Lutra, stąd jego oficjalna nazwa Lutherstadt Wittenberg. Miasto Lutra Wittenberga… – czytam Piotrowi na głos.
- To wielka rzadkość, gdy dostajesz tak precyzyjnie wskazówki, więc musi mieć to swoje znaczenie.
- Hmm… I śmiałabym się, gdybyś miał z tym Lutrem coś wspólnego.
- Nie znam gościa – Piotr po swojemu, czym mnie niesamowicie rozśmieszył.
- … Homiel mi teraz mówi, że powinniśmy tam pojechać.
- Że co ? – mina mi zrzedła.
- …… – Piotr wzruszył tylko ramionami, że tylko przekazuje.
Dopisane 04. 06. 2018 r.
- I nadszedł ten, co wyssał palec Ojcu i ma na imię Piotr i ocali tych, co mają być ocaleni i wróci – niezrozumiałe jest sformułowanie „wyssał palec Ojcu”. Sprawdzając Biblię napotkałam pewne podobieństwo;
19 Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. 20 U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. 21 Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. 22 Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. 23 Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. 24 I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. 25 Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. (Ewangelia wg Św. Łukasza).
Na podstawie tego fragmentu mogę słowa Ojca nieco uprościć;
I nadszedł ten, nad którym ulitował się Ojciec i ma na imię Piotr i ocali tych, co mają być ocaleni i wróci.