01. 04. 18 r. Szczecin.
Dzisiaj mieliśmy świąteczno-rodzinne spotkanie, więc dopiero wieczorem mogliśmy trochę porozmawiać. Dostałam w prezencie miód, co mnie i zdziwiło i mocno rozbawiło. Od dłuższego czasu bowiem szukałam prawdziwego miodu… Przypadek ?
- Dziękuję ci Ojcze za miód.
- Na zdrowie.
- ……. – uśmiechnęłam się. To cudownie niezwykłe.
- Bóg Ojciec powiedział, że wysłał tu najlepszego ochroniarza.
- Nie jesteś tylko ochroniarzem. Masz oczy dookoła.
- Aha, ty jesteś jak komandos.
- Nie, Ola. To nasz agent 007 – oczywiście się roześmiałam, wczoraj oglądałam „Spectre” i wynika z tego, że Ojciec też.
- Daj spokój sobie Homiel, jaja sobie robisz – Piotr się żachnął.
- Zawsze, ale nie w święta.
- ……. – … to nie Homiel, ale milczę.
- Wiesz co powiedział mi przed egzorcyzmami Ojciec?
- Dzisiaj ważny dzień.
- Mój Syn zmartwychwstał.
- Słucham cię.
- … i zacząłem się modlić.
03. 04. 18 r. Warszawa.
Wracaliśmy do Warszawy. 7 godzin jazdy i mnóstwo ludzi wracających do domu po świętach.
- Weź Olę na falę Ojcze.
- To sprawa między nami.
- A Marysia? – … że niby ja.
- A Marysia niech sobie pisze.
- ……..
- Byłeś Moim ochroniarzem.
- Naprawdę ? – pytam, bo czy Bóg potrzebuje ochroniarza ?
- Najlepszym.
- I pozbył się Ojciec ciebie ? – dziwię się, bo wydaje mi się, że nikt nie pozbywa się najlepszego ochroniarza ot tak sobie.
- Nigdy w życiu. Skierowałem na doszkalanie.
… i tym sposobem już wiemy, dlaczego Piotr został tutaj zesłany. Szkoda tylko, że się po drodze nieco pogubił. A może! A może to „pogubienie” też było zaplanowane? Jakoś trudno mi wierzyć, że Ojciec mógłby tego nie przewidzieć.
Nie rozmawialiśmy już więcej, czego żałowałam. Kiedy milczymy, a możemy rozmawiać, wydaje mi się, że tracę bezpowrotnie cenny czas. Tyle rzeczy moglibyśmy się dowiedzieć, tyle nauczyć… Po przyjeździe poszliśmy na kawę i znowu zaczęła się rozmowa …
- Jesteś siedmiu w jednym.
- ?! – a co to znaczy ? Przyszło mi do głowy, że chodzi o siedem życiorysów, które dotąd przeszedł.
- A kim jeszcze był ?
- Karty zostały zakryte.
- Dlaczego ?
- Powoli.
- To za ciężkie dla mnie obciążenie – Piotr wzdycha.
- A to jest prawda.
- Zawsze byłam z nim ?
- Aż ci się oczy świeciły.
- Tam wiedziałeś, tutaj nie wiedziałeś, ale już wiesz.
- To pycha. Dostanę za to po głowie.
- Bóg za prawdę nigdy nie karze, skoro wiesz to od Nas.
- Skoro wiesz to bądź najmniejszy, skoro wiesz.
- Im większy, tym mniejszy.
- Ostatni jest pierwszy, pierwszy ostatnim.
- Powiedz mi Ojcze tylko, dlaczego Piotr musi to wiedzieć ?
- Żeby pokonać grzech pychy, żeby jak przyjdzie pora wiedzieć kim jest.
Wieczorem.
Pracowałam przy komputerze zapisując rozmowę, Piotr leżał na sofie zmęczony. Nawet nie przebrał się po podróży tylko padł jak długi. Zakrył dłonią twarz, myślałam, że śpi…
- Mam ci coś do przekazania…
- Powiedz Oli…
- A ciało twoje nie ulegnie rozkładowi.
- …… – odsunęłam się od komputera, bo tego się nie spodziewałam, takie słowa ?! Teraz ?! I co to znaczy?
- A dlaczego nie ? Będę miała w sobie tyle chemii ? – zażartowałam.
- Nie o chemię chodzi.
- Nie zdąży. Za życia wzięta.
- … – i zamiast się cieszyć, to mi się niemiłosiernie głupio zrobiło i już nie chciałam o tym rozmawiać.
Piotr podniósł się ciężko i wyszedł do swojego pokoju się pomodlić. Nie trwało to długo, bo wrócił 5 minut później ze łzami w oczach.
- Rozmawiałem z Edziem teraz !
- I ?
- Powiedział mi…
- Piotr, zbliżasz się synu do samego siebie. To jest olbrzymie co nadchodzi.
- Piotr, nie wiedziałem, nie mogę w to uwierzyć.
- Hmm… chyba falę widział – pomyślałam.
- Ona świeci… tak jeszcze powiedział.
- Ciekawe co znaczy sam do siebie….
- Do czegoś mojego – Piotr bezradnie rozkłada ręce.
- Twoje imię! – wiedziałam, gdy tylko to powiedział – Wracasz do swojego imienia !
- Zobaczyłem to jego oczami, powtarzał…
- Synu, ja nie wiedziałem, to już idzie.
- On płakał, patrzył na to i płakał.
- Oooook. Ale płakał z radości, czy przerażenia ? – pytam już przytomnie.
- To łzy szczęścia.
Dopisane 15. 12. 2018 r.
- Mój Syn zmartwychwstał – mamy cztery ewangelie, które przedstawiają różne wersje zmartwychwstania. Ojciec dał mi zadanie, aby odkryć jak było naprawdę. Która wersja jest prawdziwa? … Wszystko w swoim czasie.
Zdaję sobie sprawę, że akurat te rozmowy mogą być całkowicie niezrozumiale, jednak wyjaśni je dopiero książka. Jedno zdanie…
- Piotr, zbliżasz się synu do samego siebie. To jest olbrzymie co nadchodzi.
… właśnie się sprawdziło, co mnie osobiście mocno zatrwożyło. Nie pamiętałam tych słów i wtedy nie próbowałam nawet ich zapamiętać sądząc, że są zbyt nieczytelne, aby je zrozumieć. A jednak, co wydaje się nieprawdopodobne, sprawdziły się co do joty. Próbuję jakoś zdefiniować swoje odczucia na dzisiaj i muszę powiedzieć, że nie jestem przerażona. Jestem porażona, porażona potęgą Boga. To wszystko rzeczywiście dzieje się naprawdę. Jeśli mogę coś dodać… Kochajcie Boga, bez względu na wszystko.