10. 01. 16 r. Warszawa.
Pojechaliśmy rano do „naszego krzyża”. Wiedząc, że prawie zawsze ktoś tam siedzi i prosi o pieniądze na wszelki wypadek miałam przy sobie przygotowanych parę groszy. Ile miał Piotr ?… Nie wiem. W rogu na klęczkach modliła się starsza kobieta. Była tak blisko krzyża, że trudno było się przy niej skupić i pomodlić. Ewidentnie przesadziła swoją „nachalnością”. W pewnym momencie Piotr nachylił się do mnie i spytał, czy mam 20 zł. Zdziwiło mnie to, bo zazwyczaj tyle nie daje. Wychodząc z kościoła Piotr włożył moje 20 zł do jej ręki. Po wyjściu z kościoła spytałam o co chodziło …
- Kiedy ją zobaczyłem, poczułem, że nie jest w tej modlitwie szczera. Spytałem Chrystusa co mam robić, dać jej pieniądze, czy nie … I wiesz co powiedział ?
- Daj jej sercem, nie głową.
- No to jej dałeś przecież te 20 zł – odpowiedziałam nie rozumiejąc do końca w czym problem.
- Taaak, ale … Najpierw chciałem jej dać 100 zł, a w końcu dałem 20 zł. Obserwowałem ją spod oka i wiem, że nie była szczera …
W tym momencie dotarło do mnie, co się stało. Nie chodzi o pieniądze, o kobietę, ale o to, że nie posłuchał Chrystusa ! Gdyby Go posłuchał, dałby jej te 100 zł, a tak znowu zaczął po swojemu kalkulować. Nie tylko nie dał jej 100 zł, ale dał jej nie swoje, a moje 20 zł !!! Piotr chyba sam zrozumiał swój błąd, bo zaraz zaczął …
- Chyba źle zrobiłem …
- Rozliczaj się z twoimi ludźmi co do grosza i dawaj tym, którym się nic nie należy.
- Ważne, żebyś dawał.
- Tej makulatury mogą nadrukować ile chcesz – Homiel jak zwykle w swoim stylu pouczająco zareagował.
- Przegrałem ? – spytał Piotr wiedząc, że chyba Ich zawiódł.
- Chrystus mówi, że nie przegrałeś, ale się uczysz.
- Przegrałeś rundę, ale nie przegrałeś walki.
- Ale widziałeś to przecież Homiel ? – Piotr miał na myśli „nieszczerą” według niego kobietę.
- Wszyscy widzieli.
- Jeszcze raz powiadam, nie przegrałeś, ale nie wygrałeś.
- Homielowi chodzi o to, że nie zrobiłeś tego, czego od ciebie oczekiwał Jezus.
-
Nie posłuchałem Go… Ale ona się nie modliła, oszukiwała ! – Piotra dalej w zaparte.
- To jej problem, a Victoria mogła być wielka.
- Ten dzień mógł być tak piękny.
- Musisz czekać do następnej okazji.
Piotr w końcu zrozumiał, że faktycznie Ich zawiódł, że jego natura okazała się silniejsza niż polecenie Chrystusa … Fatalnie z tym się czuł. Całą powrotną drogę, za przeproszeniem … biadolił, nie mógł sobie znaleźć miejsca. Ciągle sobie tłumaczył, że ona oszukiwała, wyłudzała … Chciał zagłuszyć w ten sposób swoje wyrzuty sumienia. Najpierw mnie to rozbawiło, a potem wkurzyło.
- Ciągle nie rozumiesz, to nie o to chodzi ! – mówię do Piotra.
- Twoja ziemskość pokazała twoją duchowość.
- Ktoś, kto bezwzględnie wierzy, jest nie do pokonania dla tych z Dołu.
- To był test.
- Co tu dużo mówić … To była odmowa wykonania rozkazu !
Problem tkwi w osobowości Piotra. Nie lubi zwierzchnictwa, zawsze ma swoje zdanie i jest kompletnie niesubordynowany. Taką ma naturę. Już w piaskownicy jako 3-latek był numerem 1, liderem walącym po głowie swoich rówieśników, robił swoje prządki. Dzisiaj jego natura… jego ziemskość pokazała jego duchowość… a przecież chodzi o to, by wybić się ponad swoją naturę. Piękna lekcja. Zrozumiałam, że nasza codzienna walka to też walka między naszą naturą a naszą duchowością. Szalenie trudne …te ciągłe wybory.
- Jesteś wspaniałym kamieniem, ale z ostrymi kantami.
- My go szlifujemy.
- Chcemy go tak wyszlifować, że będzie świecił w koronie Ojca.
- Jesteś taki… ale daj się oszlifować.
- Wszyscy wiedzieli, że będzie to ciężka praca … Taki kamień twardy.
Homiel jak zwykle pięknie ujął całość w słowa. Piotr siedział jednak nadal zmartwiony i wkurzony na siebie, w pewnym momencie znowu zaczął się tłumaczyć. Przerwał po chwili gwałtownie i powiedział …
- Homiel przypomniał mi teraz coś … Sytuację … Ojciec spytał mnie jakiś czasu temu …
- Czy ty Mnie kochasz ?
- To oczywiste przecież odpowiedziałem wtedy … A teraz pyta …
- Czy chcesz tu tkwić bez końca ?
- To są żadne odpowiedzi.
Piotr się wzruszył i natychmiast jakby zapadł w sobie. Po chwili …
- Wiesz co teraz usłyszałem ?
- Panie pułkowniku, wróg u bram ! …
- A ty leżysz, szykuj się !… Zacytował chyba z Wołodyjowskiego ? – spytał mnie zaskoczony.
- Aha … – zgłupiałam.
- Przechodzisz jakieś szybkie szkolenie ! – olśniło mnie.
- Twoja decyzja ich zatrwożyła, nie posłuchałeś polecenia.
- Zmartwili się, stwierdzili, że mają do czynienia z durniem… Póki co jeszcze trochę pożyjemy, to się poprawimy – zażartował Piotr.
- Razem to razem … Będziemy się poprawiać – ewidentnie szukał współwinnego w swoich błędach, co mnie rozśmieszyło, bo znowu kombinuje.
- Zacznij od siebie – Homiel na to.
- Wróg u bram a ty leżysz … Niesamowite słowa … Chyba wojna idzie trzecia … Wróg u bram ?
- … Ale tam na Górze – wtrąciłam z nadzieją.
- …. No dobrze, popełniłem wielki błąd, czy da się go naprawić ? Przegrałem dzisiaj.
- Przegrałeś, bo usłyszałeś wyraźnie co masz zrobić, a zrobiłeś po swojemu.
- No co mam ci powiedzieć, poczułem w niej cwaniaka … Dałem, ale inaczej – znowu zaczął się tłumaczyć.
- Nie oceniaj, bo to My oceniamy, wykonuj !
- No właśnie … To jest dylemat, człowiek jest ciągle głupi. Testu nie zdałem, czy będę miał jeszcze okazję ?
- Obserwuj sytuację.
- Czuję się źle z tym. Chyba muszę się zmienić.
- To ratunek dla ciebie i dla Nas.
- Gacki się cieszą, że źle zrobiłem ?
- Świętują.
- Kto nie słucha głosu Ojca, ten się sprzeciwia Jemu.
- Głos Ojca i Chrystusa to jeden głos.
- Trwaj w Chrystusie i ufaj bezgranicznie.
- Spodziewali się, że tak Piotr postąpi ? – spytałam Homiela.
- Rozważali. Wierzysz w Nas ?
- Tak.
- My też w ciebie wierzymy. Szkolenie in progress.
- Mam każdemu dawać pieniądze ?
- Tak wielu ich spotykasz ?
W pewnej chwili Piotr usłyszał samego Ojca.
- Porażka to też nauka.
- Wygrać to wielki sukces, a wytrzymać przegraną to większy sukces.
- Zacznij od nowa.
- Twoje miejsce czeka na ciebie.
- Pozwolisz mi wrócić ?
- Wrócisz tam, gdzie twoje miejsce.
- Nie rozważaj już tego.
Piotr po cichu do mnie …
- A jak trafię na Dół ?… Może tam moje miejsce ?
Szepcze myśląc, że Oni nie słyszą… Ręce opadają. Zauważyłam już znacznie wcześniej, że Bóg Ojciec ma niesamowite poczucie humoru. Jeśli ktoś Go może rozśmieszyć w pełni, to na pewno jest nim nasz „biedny” Piotruś.
Rozmawiając o kobiecie z kościoła przypomniałam sobie chłopaka, którego zdjęcie zrobiłam pod tym krzyżem jakiś czas temu.
- Co się z nim stało ?
- Przestudiuj przypowieść o Łazarzu.
Jadąc pociągiem do Warszawy i siedząc w wagonie bezprzedziałowym miałam na stoliku książkę „Nazarejczyk”. Środkiem przechodziła młoda kobieta, spojrzała na okładkę książki i ją zamurowało. To trwało 2 sekundy, ale uchwyciłam jej zaskoczone spojrzenie, na chwilę się zatrzymała jakby zobaczyła dawno niewidzianego, dobrego znajomego.
Spytałam Homiela czy mi się wydawało ? Co to mogło dla niej znaczyć ?
- Ufaj swojej intuicji.
Hmm. Jej spojrzenie było pełne miłości. Pomyślałam wtedy … Kurcze, ten świat nie może upaść, kiedy jeszcze są tacy ludzie.
Dopisane 05. 12. 2016 r.
Opisane wydarzenie zapoczątkowało serię ciekawych sytuacji, które nazwałam ogólnie ”lekcje o pieniądzach”. Po roku mogę je z czystym sumieniem nazwać ewangeliami na żywym organizmie. Zrozumiałam, że nauki, które Jezus przekazywał swoim uczniom 2 tys. lat temu musiał opierać na życiu codziennym swoich „podopiecznych”. Myślę, że jest to najlepszy z możliwych sposobów kształcenia człowieka. Prosty, czytelny i bardzo przekonywający.
-
Przestudiuj przypowieść o Łazarzu – Tekst z http://www.fronda.pl/blogi/prog-nadziei/sw-lazarz-wielki-przyjaciel-boga,24750.html .
Ewangeliczna scena wskrzeszenia Łazarza jest jedną z najwspanialszych, najpiękniejszych i najbardziej poruszających w całym Piśmie Świętym. „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz” (J 11,3) – wiadomość tej treści dociera do Jezusa. „Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić” (J 11,11) – mówi Chrystus do apostołów, wybierając się w podróż do Betanii. Kiedy tam przybywa, Łazarz spoczywa już od czterech dni w grobie. Gdy Jezus, okazując głębokie wzruszenie (J 11,38) „zapłakał” nad grobem przyjaciela, Żydzi rzekli: „Oto jak go miłował! (J 11,36). Chrystus każe usunąć kamień i woła donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” (J 11,43). I Łazarz wychodzi, przywrócony do życia, odrodzony, wskrzeszony z martwych. Wielu spośród Żydów będących naocznymi świadkami cudu zmartwchwskrzeszenia Łazarza, uwierzyło w Chrystusa (J 11,45). Jednak dla zatwardziałych, żydowskich przywódców ludu, których nic nie było w stanie doprowadzić do nawrócenia, to wydarzenie jest momentem przełomowym i decydującym w procesie podejmowania przez nich przerażającej decyzji dokonania zbrodni Bogobójstwa. Ale teraz i Łazarz, będący bardzo niewygodnym, żywym świadectwem Boskiej mocy Chrystusa, staje się dla nich zawadą, której należy się pozbyć. Arcykapłani zatem postanowili stracić również Łazarza (J 12,10).