25. 12. 22 r. Szczecin.
Nie rozmawiamy z Ojcem. Pustka okropna mimo, że święta. Wieczorem czytam od Anny maila.
Wiem, że to ważna wizja. Te nadranne są szczególne ważne, jakby dane celowo. Mam skojarzenie z tzw. oświeceniem sumień, ale przede wszystkim z Apokalipsą Jana. Podpytuję o szczegóły …
- Ojcze, kto to ta istota … ? – Piotr baaardzo zaciekawiony.
- Co widziałeś dzisiaj ?
- …. ??? … Duże kolejki po wódkę … – odpowiedział po przemyśleniu.
Piotr tankował auto i był jedyną osobą w długiej kolejce, która płaciła za benzynę. Wszyscy inni płacili za wódkę, a przecież mamy święto Bożego Narodzenia !!!
- Myśleli o Moim Synu ? Obchodzili święta ?
- Nie wiem.
- Ja ci powiem, nie obchodzili.
- My nie znamy zlaicyzowania tego, co było sakralne.
- Bardzo wielu traktuje to jak wolne, zapomnieli co to jest Boże Narodzenie.
- … Postacie to sprawiedliwość …
- Przypomnij sobie wizję z koleżanką.
- … ??? … – ciarki po plecach.
- Czego się boisz, Moje dziecko ? Pilnujesz Moich spraw …
- Taaak, ale …
- Dwieście …. Ile zostało, Ola ?
- Minęło 3 miesiące …
- Bali się ? – … w Anny wizji.
Wychodzi na to, że ogromnie. Pytanie moje nieustające … Co te postacie zwiastują w naszym świecie, w naszym realu … ? Kolejną wojnę … ?
Dopytuję Annę jeszcze jakby oceniła czas, porę roku …
Czytam Piotrowi na głos, tylko spojrzeliśmy się na siebie …
- To by pasowało … – zabrzmiało z trwogą.
26. 12. 22 r. Szczecin.
Miałam nad ranem piękną wizję. Siedziałam gdzieś w jakimś pomieszczeniu, byli tam jacyś ludzie. Chyba nie miało to żadnego znaczenia. Znaczenie miało tylko to, że miałam na ręku małe dziecko, małego chłopczyka o blond włosach. Otulony w kocyku lub beciku, to też nie miało znaczenia. Dziecko było spokojne, ale bardzo poważne i uważne. Maksymalnie roczne, ale nad wyraz poważne, podkreślę jeszcze raz. Tuliłam go do siebie mocno …
- Nikomu Go nie oddam, adoptuję Go. To mój syn.
Tak powiedziałam ludziom, którzy byli gdzieś wokoło, ale chyba byli w sumie nieistotni. Tuliłam swoją twarz do jego twarzy i czułam się szczęśliwa.
Opowiadam Piotrowi …
- Ja też miałem wizję z chłopcem ! – wykrzykuje zaskoczony.
- Wczoraj przed snem. Zamykam oczy i widzę dziecko, chłopca lat około 4. Siedzę gdzieś w pomieszczeniu, … on podchodzi, siada mi na kolanach i tuli się do mnie, a ludziom dookoła, których nie widzę, macha rączką i mówi …., jakby się żegnał …
- Papa, papa …
- … ??? … Dziwna zbieżność – przyznaję.
- Jakieś pomieszczenie, jacyś ludzie i chłopczyk o jasnych włosach – łączę wspólne szczegóły.
- Ale w różnym wieku – zauważam, może ma to jakieś znaczenie.
- Ojciec przyszedł do nas, widzisz to ?! – i posmutniał natychmiast.
- W mojej wizji się żegnał, a u ciebie witał jakby, bo Go adaptowałaś.
Uuuuuu … Jakbym dostała obuchem. Ojciec powiedział kilka dni temu coś ciekawego … Coś, na co wcześniej nie zwróciłam większej uwagi …
- Cieszę się na przyszłość, na wspólne chwile …
Uświadamiam sobie, że podobną wizję miałam już wcześniej. W tamtej był noworodkiem.
Dzisiaj nad ranem też miałam wizję. Trzymałam na rękach nowo narodzone dziecko. Byłam w jakimś miejscu, między ludźmi, których nie znałam. Miasto mi nieznane, stoję na ulicy lub chodniku, rozglądam się bezradnie i tylko mówię, że potrzebuję pieluszek. Dziecko to chłopczyk, tyle wiem. Zawinięte było w kocyk lub coś w tym stylu.
https://rozmowyzniebem.pl/wp/2022/09/20/chrystus-jest-najwiekszym-twoim-przyjacielem/