22. 02. 17 r. Warszawa.
Dzisiaj Piotr ma diagnozę koronograficzną. Musi sprawdzić, czy zamontowane stenty się sprawdziły i w jakim są stanie. Od tego zależy jaką operację zrobią w Bielsku, czy będą ciąć klatkę piersiową, czy zrobią tzw. operację mało-inwazyjną …, cokolwiek to znaczy, bo nie wiem co znaczy. Poszliśmy do szpitala, najpierw na izbę przyjęć, później do nowo wybudowanego budynku szpitalnego przeznaczonego na kardiologię. Ponieważ przyszliśmy za wcześnie i nie było jeszcze wolnego łóżka, klapnęliśmy oboje na małej i jedynej kanapie na końcu korytarza. Siedliśmy i nawet nie rozmawialiśmy. Homiel spytał Piotra w pewnym momencie …
- Boisz się ?
- Czego ? Przecież jesteś przy mnie – ale oczywiście, że się bał. Zdążył się już nasłuchać ile to ludzi odchodzi podczas koronografii, że po ludzku najzwyczajniej się bał.
- Bierzesz Mnie pod włos ? – Homiel zaczął się śmiać.
- No nieeee …
- Ja cię mogę, a ty Mnie nie – i znowu się śmieje.
Zrobiło nam się luźniej na sercu, bo jeśli ma humor, to przecież nie może być źle. W oddali zauważyłam starszą, siwą, lekko przygarbioną kobietę, która z końca korytarza sunęła prosto w naszym kierunku. Nawet nie pytając usiadła tuż przy nas i zaczęła mówić. Nie wiedzieliśmy co zrobić, więc z grzeczności zaczęliśmy jej słuchać.
- Pan też do szpitala … – pokiwała głową ze zrozumieniem.
- A ja będę w Lublinie operowana, tutaj nie mogą … Jak Bozia da, to przeżyję …
- Da, na pewno da – Piotr chciał pocieszyć staruszkę.
- Proszę pana, w ciągu 2 lat pochowałam męża, córkę, jej męża i synową … Jak Bozia da, to będę jeszcze żyła – i poleciała jej łezka …
Tak nas wzruszyła swoim opowiadaniem, że i nam poleciały łezki.
- Przyszłam do was, bo widziałam, że wierzycie w Boga … – spojrzeliśmy się na siebie. Zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście tak to po nas widać …
- Wierzycie w Boga, to wam powiem, że Bozię widziałam.
I tu zaczęła się niezwykła opowieść …
- Mój mąż był w szpitalu, ale wszystko było już dobrze i pojechaliśmy do domu. Wieczorem dobrze się czuł, a jak widziałam, że dobrze się czuł, to i poszłam spać … Ale rano usłyszałam głos Maryi, idź po księdza … Wiedziałam, że to Bozia, bo ciągle się do niej modlę i obrazek całuję … Od razu wstałam i poszłam zobaczyć co z Jasiem, a on jakiś taki siny, ale spał. Dzwonię do córki i mówię jej, że Bozia mi mówiła o księdzu, a ona …
- Co mama ! Na pewno tacie nic nie jest.
- … Ale ja czułam, czułam, że muszę … Poszłam do księdza … Ksiądz to porządny człowiek, zna Jasia, bo przecież robi różne rzeczy u niego i mówię, że musi przyjść do domu, ale nie mówiłam, że to Bozia tak kazała. Poszedł razem ze mną, namaścił go i zostawiłam ich, żeby sobie porozmawiali. On, jak tylko wyszedł za drzwi, no parę metrów …, a mój Jasiu oddał ostatnie tchnienie … Wzięłam jego głowę w ręce i mówię Jasiu, Jasiu…, ale on nic …
No i w tym momencie ja w ryk, Piotr też … I tak w trójkę na korytarzu płakaliśmy. Ludzie krążyli i gapili się, co się dzieje …
- Potem Bozia przyszła do mnie, niedawno … Obudziła mnie …. Patrzę … Stoi przy drzwiach i trzyma w ręku Jezuska !… O Boże ! Drzwi nie zamknęłam ! … To sobie pomyślałam … Kiedy zerwałam się na nogi, już Jej nie było … Taaak … – przerwała na chwilę kiwając głową …
- Prawdę mówię … Wam mogę to mówić, bo wierzycie … Ale ludzie już nie wierzą … Tak się modliłam, żeby kiedyś przyszła do mnie … Ale dlaczego powiedziała Dzień dobry, gdy Ją zobaczyłam, a nie Szczęść Boże ?…
- ……. – jej pytanie nas zaskoczyło. Po chwili przyszło mi coś do głowy …
- Pani się modliła, żeby przyszła, więc mówiąc „dzień dobry” powiedziała w ten sposób; prosiłaś i oto jestem.
Kobieta w głębokim zamyśleniu popatrzyła mi w oczy. Pani Gienia, lat 89.
24. 02. 17 r. Warszawa.
Koronografia się udała, nie ujawniła niczego niepokojącego i Piotr wrócił domu. Mogłam więc planować wyjazd do Bielska. Piotr oczywiście pobyt w szpitalu ma refundowany, ale dla siebie musiałam na 5 dni zabukować hotel. Ponieważ płatność była z góry, po powrocie Piotr miał mi zwrócić pieniądze. Kiedy weszliśmy do domu i zaczęłam w swoich myślach sumować wydatki, wyszło mi prawie 2 tysiące złotych.
- No przecież oddam ci te dwa tysiące!
Stanęłam jak wryta w podłogę, bo odpowiedział mi na moje myśli! Nie przyznałam się jednak do tego, by za bardzo nie urósł w swojej pewności siebie. Pomyślałam po chwili, że napiłabym się kawy …
- No to zrób kawę! – Piotr na to.
Jasny gwint ! Zaczyna się ! Ledwo przeczyścili mu trochę żyły, a jego możliwości znowu wzrosły.
Wieczorem.
- Kowalewski podczas koronografii powiedział, że mógłby właściwie zrobić mi tę angioplastykę, ale wiesz co ?… Spojrzałem na jego fartuch.
- I ? – zaciekawił mnie.
- Był cały w czerwone trupie czaszki … Spojrzałem na to i powiedziałem nie.
- To znak Homiel ?
- Głupi by się poznał. Jego robota już się skończyła.
- Jesteś pewny ?
- Wyobraź sobie, że tak.
- ……. – zaczęłam się śmiać.
- Na oddziale była cholernie miła pielęgniarka.
- To się wyklucza. Wszystkim zwracasz uwagę, a i Ja tobie.
Cholernie miła ? Bardzo miła, ale nie cholernie …, to sprzeczność.
- …….. – zamyśliliśmy się, bo za tydzień ważna operacja.
- Ten tydzień minie szybko – pstryknął palcami Piotr tak, jak zrobiła to kiedyś Maryja.
- Jeszcze szybciej.
Dochodziła 20.00. Piotr będąc w szpitalu nie odprawiał Nowenny. Mimo, że był zmęczony poszedł do drugiego pokoju, by dotrzymać Ojcu danego słowa. Wrócił szybciej niż być może powinien …
- Jak tylko zacząłem się modlić, miałem taką zajawkę przed oczami. Zobaczyłem Maryję pod krzyżem Chrystusa, była w czarnej chuście i czarnej sukni. Usłyszałem tylko …
- Twoja modlitwa jest dla Mnie ważna.
Dopisane 17. 10. 2017r.
- Twoja modlitwa jest dla Mnie ważna.