13. 04. 19 r. Ustroń.
Już wiem co Ojciec miał na myśli mówiąc, że „podziękujesz jak dojedziesz”. Wczoraj pogoda była kiepska, ale dzisiaj !?! Z powodu deszczu wczorajszy cały dzień spędziliśmy w hotelowym pokoju i dzisiaj nie miałam zamiaru tego powtarzać. Zmusiłam Piotra, abyśmy pojechali do Krakowa oddalonego zaledwie o półtora godziny jazdy samochodem.
Pojechaliśmy prosto na Wawel. Stanęliśmy pod krzyżem Chrystusa, który kiedyś należał do Jadwigi i absolutnie nic nie poczułam. Za to Piotr !!! Zaczął się w pewnym momencie trząść, miał drgawki i powoli osuwał się na podłogę. Dobrze, że tuż obok stały dwa krzesła i mogłam go usadzić trzymając mocno pod rękę. Było mnóstwo ludzi dookoła i oczywiście zwracali na nas uwagę, ale musieliśmy to jakoś przetrzymać. Nie byłam pewna, czy to jego serce, czy zmęczenie, czy też coś innego. Piotr siedział zgarbiony, ze spuszczoną głową, blady, nieobecny. Doszedł do siebie po kilku długich minutach.
- Miałem uderzenie w głowę, straszne. Zacząłem tracić świadomość. Gdy stałem pod krzyżem nad moją głową szeroko otworzył się lej i poczułem, że wszystkie planety świata wchodzą do mojej głowy. Gwiazdy, planety, mleczne drogi, wszystkie anioły… Wszystko naraz wchodziło mi do głowy w szybkim tempie, nie mieściły się w kolejności, aż się trząsłem z nadmiaru tej energii, trzepało mnie strasznie, nie mogłem się opanować… – pocierał czoło.
- Wszystko szybko we mnie wchodziło i nie mogłem nad tym zapanować. Anioły, jakieś duchy, planety, drogi mleczne, wszystko wsysałem do głowy. No nie wiem jak ci wytłumaczyć … – powtarzał zmęczonym głosem.
- Ale przeżyłem uderzenie ! Otworzyła mi się tak mocno głowa, że myślałem, że zemdleję – szepcze.
Siedzimy na tych krzesłach jeszcze z 10 minut zastanawiając się co to ma znaczyć. Powoli odnoszę wrażenie, że wyjazd na Wawel nie był dla mnie, ale bardziej dla Piotra. Gdy doszedł do siebie zaczęliśmy zwiedzać dalej i tak trafiliśmy do kaplicy, gdzie znajdował się obraz „Jezu ufam tobie”.
- Ciekawe, czy to oryginał – Piotr szepcze powoli.
- Wszystkie to oryginały.
- Nawet ten, który trzymasz w portfelu.
- …….. – uśmiecham się. Faktycznie oboje w portfelach mamy właśnie ten obraz.
Do Ustronia postanowiliśmy wracać nie autostradą, ale drogą prowadzącą przez liczne miasteczka. Nie mieliśmy pojęcia, że w ten sposób trafimy do Kalwarii Zebrzydowskiej. Nie mieliśmy też zamiaru się tam zatrzymywać, ale w pewnej chwili widząc drogowskaz „klasztor w prawo” Piotr gwałtownie z piskiem opon skręcił w prawo.
- Ojciec mi teraz powiedział …
- Nie odwiedzisz Mnie ?
- Jesteś tu i nie skręcisz ?
- Chcesz ten grzech popełnić ?
Co tu komentować… Ucieszyłam się, ponieważ prawdopodobnie drugiej takiej okazji nie będzie. Nie było wielu ludzi, ale ci co byli poruszali się głównie na kolanach. Zwiedzając trafiliśmy na tyły głównego ołtarza.
Usiedliśmy na ławce, która musiała mieć z kilkaset lat, a Piotr… znowu mi mdleje. Jednak teraz wygląda to dużo gorzej, bo się nie tylko trzęsie, ale dziwnie głowa mu lata na boki. Trzymam go pod rękę, ale on mi się obsuwa zupełnie, szturcham go lekko, aby się opanował, ale jakby mnie w ogóle nie widział. Ławka nie ma oparcia, więc boję się, że mi się przewróci do tyłu. Obejmuję go mocno i czekam. Mija tak prawie 10 minut.
- Usiadł koło mnie Jezus, a ty z drugiej strony trzymałaś mnie.
- Przemieniasz się Mały.
- Zostałeś poświęcony na ten świat.
- …….
- Znowu mi się nad głową lej otworzył i wchodziły mi do głowy wszystkie miejsca kultu. Gdzieś z Francji, widziałem Maryję w powietrzu, to chyba Fatima, potem Watykan… Widziałem jak ten klasztor został budowany, jak tu papież odprawiał msze… Wszystko szybko, każda klatka co sekundę, dlatego się tak trzęsłem, bo to się działo w takim tempie, że nie nadążałem odbierać tej energii. Jakby wszystkie modły ludzi z wielu wieków ładowały mi się do głowy… głowa mi latała cała.
Już pewna jestem na 100 %, że ten wyjazd był nie da mnie, a dla niego.
- Dlaczego dostałeś to dzisiaj ? – pytam już w samochodzie.
- Przekształcenie trwa.
- Hmm…. ciekawe. Na Wawelu ściągnąłeś kosmos, a na Kalwarii ziemię.
- Uniwersum.
Po dojechaniu do hotelu Piotr padł na łóżko i zasnął. Budzi się 30 minut później …
- Czy ja nie mam gorączki ?
- ……. – sprawdzam, ale nie ma, choć twarz ma jakby gorączką rozpaloną.
- Ojciec mi powiedział…
- Będziesz kapłanem, największym.
- Wszystkie światy w ciebie weszły.
- Co się stało, to się już nie odstanie.
- …….. – gapię się na niego w zamyśleniu. Dość zaskakująco wygląda ta jego przemiana.
- Ale się dziwnie czuję, bolą mnie kości, mięśnie… Czuję wszystko… Widzę teraz tych Majów…… Ale oni popieprzeni … – kręci głową zdegustowany.
- Ten świat też wszedł we mnie cały…… Wszystkie miejsca czuję… – leżał półprzytomny.
- Golgota to czaszka.
- Skąd wiesz ?
- Widzę. Miejsce podobne do czaszki i tyle. Wyszedł południową bramą, dolną …… W galaktyce żyją istoty, niewysokie i mają duże głowy, długie palce, są bardzo gościnni …… W mlecznej drodze są …… Ale mnie głowa od tego boli… – jęczy, a po chwili znowu zasnął.
Czekam, aż się obudzi.
- Czy to ważne było, żeby było w tych miejscach ? Katedra na Wawelu i Klasztor Zebrzydowski ? Dwa bardzo święte miejsca ? – pytam godzinę później.
- Wszystko jest ważne. Nie dzieje się bez powodu.
- Choć wydaje ci się, że to ty wybierasz, a jest inspirowane zewnątrz.
- Na tym przewaga polega, Moje dziecko.
- Choć wydaje ci się, że dużo rozumiesz, to powiem ci, że się wydaje.
Prosiłam o słońce, a dostałam deszcz ze śniegiem. Gdyby nie to, nie wybralibyśmy się do Krakowa. Ciągle mi się wydaje, że mam jakiś wybór. … powiem ci, że się wydaje.