20. 12. 22 r. Szczecin.
Jedziemy do Szczecina na święta. Jedziemy już kilka godzin, a mimo to właściwie nie rozmawiamy. Piotr przebąkuje, że może warto kupić lokum na biuro, a nie ciągle wynajmować.
- No nie wiem … Ciekawe co Ojciec na to … – mam wieeeelkie wątpliwości, czy warto o tym w ogóle rozważać.
- Błogosławieni ubodzy.
- Czy widziałeś Mnie w aucie ? W butach ?
- To Ja pilnuję, by nic nie miał, by był goły – do mnie.
- Może jednak coś kupić ? – droczę się.
- Przy nim się nie wzbogacisz.
- Czemu chcesz Nam przeszkodzić ?
- Zwróć uwagę, że jego ludzie mają wszystko, a on nie …
21. 12. 22 r. Szczecin.
Jedziemy po przedświąteczne zakupy, Piotr szaleje na drodze …
- Taki mąż ci się nie powtórzy, ani takie przygody.
- …….. – roześmiałam się.
Odwiedziłam rano rodziców, zwróciłam uwagę, że się w „czasie posunęli” trochę … Zmartwiłam się, bo świadomość do mnie dotarła, że przecież nic i nikt nie trwa wiecznie …
- Moi rodzice ….
- Nie rozumiem cię, tyle piszesz, tyle wiesz …
- ……. – przełykam ślinę … Niby wiem, ale to taki ludzki lęk …
- Nie martw się …
- Poczuj to, co poczuł Jezus, gdy dotknął łoża, gdzie leżał Józef …
- ??? – zmartwiałam.
Uzmysłowiłam sobie, że Ojciec wyjawił bardzo prywatną chwilę, w ewangeliach nie zapisaną. Chwilę z życia Jezusa, gdy umierał lub umarł Józef. Niesamowite było tego słuchać …
- Uśmiechał się, że jest u Ojca …
Większość biblistów uważa, że Józef zmarł przed ukrzyżowaniem Jezusa. Przemawia za tym głównie fakt, że Józef jest nieobecny pod krzyżem, a w Ewangelii wg św. Jana Jezus powierza opiekę nad swoją Matką komuś spoza rodziny (por. J 19,27). Mając na uwadze te historyczne uwarunkowania, według wielu tradycji Józef umarł w ramionach, a przynajmniej w obecności Jezusa i Maryi. Takie właśnie piękne wyobrażenie skłoniło Kościół do ogłoszenia św. Józefa patronem dobrej, szczęśliwej śmierci. Zbawiciel świata udzielił Józefowi swego błogosławieństwa i rzekł: „Mój ojcze, spoczywaj w pokoju, w łasce Mego niebiańskiego Ojca i w Mojej łasce!”.
- Tak więc nie przejmuj się, a poza tym Ola …
- Czyż nie szybciej do Domu Ojca ?
- Zobacz, nie masz gdzie się wyspać …
- …. Mama mnie uświadomiła, że mi się oświadczyłeś właśnie w Boże Narodzenie.
- To też nie przypadek – Piotr kiwa głową w zamyśleniu.
- Zdziwisz się, jaki masz wpływ na swoje życie.
- Wiesz jaki ?
- … Zobaczyłem pacynkę … – Piotr zaskoczony.
- …….. – buchnęłam śmiechem, czyli nie ma żadnego.
24. 12. 22 r. Szczecin.
Dzisiaj wigilia. Nakrywam do stołu. Kładąc talerze kątem oka widzę czarnego mężczyznę, który zszedł po schodach i przemknął w stronę kuchni. Zrobił to bardzo sportowo, szybko i zwinnie. Odwracam się odruchowo i wołam Piotra po imieniu myśląc, że to on … Nie odzywa się … Poszłam do kuchni, pusto. Kto to był ? Edziu ?
Opowiadam później Piotrowi …
- Dziwne, ale był cały na czarno, głowy nie zobaczyłam. Był młody.
- Edziu ! – Piotr się roześmiał.
- Hmm …. – nie byłabym taka pewna. Ta dziwna czerń …
- Chyba mamy problem … – pomyślałam.
Po wspólnej wigilii siedzimy zmęczeni przed TV, słuchamy kolęd.
- Stałem przy choince i poczułem smutek.
- ……… – kiwam głową ze zrozumieniem. Miałam podobnie.
- Zapłacona i zrobiona, zgadza się z wizją ?
Spojrzałam na naszą ogromną choinkę, nigdy nie była taka „gruba” i bogata … Ewidentnie zgadza się. Ubierał ją przez 4 godziny, tyle bombek na niej zawisił.
Wczoraj ciekawą wizję miała nasza córka. - Śniło mi się, że tata ubiera największą choinkę jaką widzieliśmy dotąd. Zajmowała połowę salonu – … a salon mamy naprawdę duży. -I co ? I tylko tyle ? -Tylko. Ubierał i był szczęśliwy. Była olbrzymia i przepiękna. https://rozmowyzniebem.pl/wp/2022/11/21/zgaszenie-swiatla-to-co-pozniej-bedzie/
- Poczułem smutek.
- No jeśli ma być ostatnia …, to zrozumiałe.
- Szkoda, że Ojciec nie przyleciał na chmurce – Piotr smutny nadal.
- Przychodzę, kiedy chcecie.
- W postaci opłatka.