27. 08. 19 r. Warszawa.
Rozmawiamy tylko o tym, że nieuchronnie coś się wydarzy. Nie wiem kiedy, nie wiem jak, nie wiem co. Bronię się przed moją własną wyobraźnią, gdyż podsuwa mi najróżniejsze obrazy. Takie jak tuzin rydwanów spływających na ziemię prosto z nieba. No bzdura totalna, ale w sumie… Po tym co widziałam uważam, że naprawdę wszystko jest już możliwe.
- Ojcze, kto zwróci na Piotra uwagę ? Przecież… jest tak schowany dobrze.
- Ja. I to wystarczy.
- ……….
- Jak ty sobie dasz radę beze mnie ? – Piotr się zmartwił.
- A ze Mną sobie da ?
- A gdzie ty się tak szybko wybierasz ?
- No właśnie, jakbyś już jutro miał gdzieś zniknąć. Nie tak szybko !
- ………
- Ojcze, ale chleby się już robią, prawda ? – upewniam się, czy dobrze widziałam.
- Całe Niebo pachnie.
Namawiam Piotra, aby nie jechać w tym tygodniu do Szczecina, a dopiero w następnym. Te regularne, ciągłe wyjazdy znacznie osłabiają nasze organizmy i potrzebujemy więcej czasu do regeneracji. On jednak chce jechać, ja nie chcę, pokłóciliśmy się. Naszą burzliwą rozmowę przerywa sam Ojciec surowo mnie napominając.
- Nie włączaj się. „Balcerowicz musi odejść !”
- Ty będziesz widzieć swoją mamę, on nie.
W innym momencie nawiązanie do słynnego powiedzenia „Balcerowicz…” zapewne bardzo by mnie rozbawiło, ale drugie zdanie wystarczyło, aby zamilknąć na miesiąc.
28. 08. 19 r. Warszawa.
Wyjeżdżamy w czwartek, dzisiaj środa. Zawsze przed wyjazdem Piotr ma sporo pracy i czasami na kawę z tego powodu nie idziemy, albo idziemy bardzo wcześnie.
- To może pójdziemy na 7 rano ?
- A kościół ? – pytam niepewnie.
- Odpuścimy sobie.
Waham się z wiadomych względów, ale w końcu ulegam. Idziemy prosto do kawiarni, a tam akurat dostawa i nas nie wpuszczają. Czekamy więc cierpliwie przed wejściem, ale 20 metrów od nas stoi nasz kościół, z którego słychać odgłos rozpoczynającej się mszy. Patrzymy na kościół, patrzymy na siebie, mam dziwne uczucie. Czuję na sobie Ojca wzrok. To takie odczucie na karku, że ktoś ci się uporczywie przygląda jako ten „wielki brat”. Jeszcze raz spojrzeliśmy na siebie, na kościół, wszystko bez słów… Decyzja w sekundę, oboje jednocześnie skierowaliśmy się na mszę, która ledwo się zaczęła. Po eucharystii Piotr …
- Ojciec mi powiedział …
- Chwalebna to chwila.
- ?
- Gdy wygrałeś z kawą.
Cieszę się czując lekkość na sercu, że tym razem wybraliśmy właściwie. Siedzę przy stoliku z czystym sumieniem.
- Rano Ojciec pokazał mi, że te wszystkie nieszczęścia w firmie to od NIP.
W ostatnim czasie, mnie więcej w ciągu dwóch tygodni przez naszą firmę przelała się niszczycielska fala. Dostawa za dostawą była albo spóźniona, albo niewłaściwa. Służbowe samochody miały awarię, pracownicy wypadki lub choroby, jednemu z nich nawet rozsypał się w ręku nowy telefon. Skomasowanie tych nagłych zdarzeń w tak krótkim czasie dało wszystkim do myślenia.
- Ojciec pokazał jak energia NIP uderza jak plazma od słońca i leci prosto na nas, a ręka Ojca tą energię rozrzuca. Tylko trochę do nas dotarło.
- Zobacz, za dwa tygodnie rozprawa, ale my już tak o niej nie myślimy. Teraz to oni się boją – analizuję.
- Kiedy się boi ( p . s dyrektor NIP ) lub kiedy widzi, że przegra, to atakuje.
- Jest bardziej skupiony na tobie niż na sobie.
- On świadomie wysyła tą energię ? – pytam.
- Oczywiście, topi codziennie w gnojówce i wszystkich co z tobą są związani i widzi, że nie daje rady i tego nie rozumie.
- Był ponad prawem, stanowił prawo.
- Jeśli przegra, to będzie wybuch nienawiści.
- Nienawiści ? Będzie strach co dalej.
- Będziesz świadkiem co dalej, jeśli przegrają ? – chciałam sprytnie wymacać na jak długo Piotr pozostanie Piotrem. NIP może potrwać jeszcze z kilka miesięcy.
- Nie wiem.
- „Nie wiem” to najlepsza odpowiedź, a zaufanie to też najlepsza odpowiedź.
- Co tam sąd, to tylko boja oddzielająca strefę jedną od drugiej.
- Słynne „trwaj do sądu i płyń”, pamiętasz ?
- Więc będziemy pływać.
Zaczęliśmy rozmawiać jak ten czas dosłownie mignął, jak na początku przeżywaliśmy sprawę z NIP i jak niewiele dzisiaj nas to już obchodzi. Tyle po drodze się wydarzyło, zmieniło, przetasowały się priorytety i zaufanie do Ojca jest w nas przeolbrzymia. Jeśli powiedział, że przegrają, to przegrają. Już nie ma w nas tego strachu, niepewności i wątpliwości, raczej jedynie ciekawość.
- Gdzie ja będę, jak będę nieosiągalny ? Nie mogę tego pojąć co znaczy nieosiągalny.
- Po co rozważacie i tak będzie na Moje. Tak jak z kościołem.
- ……. – roześmiałam się. Nie przez przypadek czułam na karku wzrok Ojca.
- Będzie jak Ja chcę.
- Będę chciał to wybuchnie tu wulkan i zgaśnie.
- O czym więc wy mówicie …
- ………
- 40 tydzień ciąży i sąd. W jednym tygodniu sąd i urodziny. Czy to nie dziwne ? – Piotr dalej próbuje wyciągnąć coś więcej.
- Nie urodziny, a narodziny.
- Na twoim miejscu nie przejmowałbym się, szybko twoje „ja” wróci.
- Wróci ?
- Będziesz wiedział i nie będziesz pytał kim jesteś.
Siedzimy zamyśleni.
- Jak zatytułujesz koniec książki ?
- ……. – zaskoczenie.
- Może „Ku prawdzie”, „Dla chwały Ojca” … – … i kiedy Piotr zaczął wymieniać jeszcze kilka innych tytułów, skupiłam się głęboko na swoich zwojach mózgowych i zobaczyłam napis …
- Co zapisane, stać się musi …
- Nieuchronność apokalipsy ?
- ……. – kiwam głową na znak zgody.
- Więc co zrobimy ?
- Budujemy arkę dla tych co będą chcieli uwierzyć.
- A co z resztą ?
- Nie Mnie wybrała.
- Nie każdy będzie miał taką okazją wybrać Mnie jak wy dzisiaj, bo pomogłem – … wyraźne uczucie wzroku Ojca.
- Przyszliście na ostatnie 5 minut tej planety.
- !!!!??? – oboje zrobiliśmy wieeeelkie oczy.
- To tak naukowo, a po naszemu tego świata.
- Czyli dobrze zobaczyłam to zdanie ?
- A dobrze Mnie zobaczyłaś przed kawiarnią ?
- ……. – śmieję się ponownie. To było tak silne odczucie, że zaczęłam się rozglądać, czy jakieś kamery są w pobliżu.
- Masz jechać, a jak Balcerowicz nie chce, niech zostanie.
- Jadę przecież – bronię się nieudolnie.
- Jesteś spragniona słów, jesteś jak narkoman.
- Właśnie, jak narkoman. To co się stanie z nią, kiedy mnie zabraknie ? – Piotr znowu swoje.
- Jak ciebie zabiorę nie myśl, że ją zostawię.
- Będzie miała wszystko.
A wszystko to Ojciec.
Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych i będą coraz trudniejsze, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/03/