05. 10. 22 r. Warszawa.
Wieczorem.
- Mało rozmawiamy – mówię z żalem, bo czas leci.
- Coś ci powiem do ucha, żebyś nie uroniła ani jednej łzy.
- ……. – uśmiecham się przez łzy właśnie.
- Masz pozdrowienia od Stwórcy.
- To tak na niesłyszenie.
- …. Wczoraj widziałem mój sześcian – Piotr sobie właśnie przypomniał.
- Zobaczyłem jak wyłania się z chmur …, pogadałem sobie z nim. Wiesz, że może on być wielki i może być tak mały jak pudełko zapałek ? Myślami go mogłem zmniejszać … Dziwny jestem …
- … Mało powiedziane … – mruknęłam pod nosem.
- Powiedz jak bardzo jesteś dziwny.
- No jestem.
- Toś nam powiedział … – Ojciec się roześmiał.
06. 10. 22. r. Warszawa.
Na kawie …
- Usłyszałem dziwne zdanie zaraz po komunii … Nie rozumiem …
- Odejdź stąd, abyś przyszedł Tu.
- Człowiek by tego nie wymyślił … – zamyślił się.
- Hmm …. Odejdź stąd, czyli Ziemi. Abyś przyszedł Tu, czyli do Ojca … – tłumaczę po zastanowieniu.
- Miałem nad ranem wizję. Dwa gacki mnie wlekły trzymając pod ramionami, ciągnęły do ważniejszego diabła, który trzymał coś w rękach i chciał mnie tym głowę uciąć. I wtedy usłyszałem …
- Obudź się ! Kim jesteś ?! Przypomnij sobie !
- Wielka moc w tobie.
- Wtedy wstałem, nabrałem siły w sobie, spojrzałem na nich i spaliłem. Wtedy światło rozbłysło na świecie.
- Pięknie …. No to obudź się … – mówię dając mu do zrozumienia, że dawno egzorcyzmów nie robił.
- Pan tu sobie kawę pije, a Ja gorę.
- ………. – zaniemówiliśmy.
- Ale zdanie … Ale to Bóg mówi ! Aż zatyka, dosłownie – Piotr pod wrażeniem.
- Ojciec jest …, jest wspaniały pod każdym względem. Nie wiem co jest mocniejsze. Czy kochać, czy podziwiać …
- Hmm … – przyznaję mu rację.
- Słyszałaś prawdę.
- … 216 ? – upewniam się.
- …….. – Piotr kiwnął głową.
Tak go głowa rozbolała i szumy narosły, że musieliśmy kawę zakończyć.
Wieczorem.
- Szpital nadal nie płaci – Piotr zirytowany.
- A sąd trwa – zauważam.
- Sąd trwa, bo to Ojca sprawa.
- Skoro powiedziałem trwaj do sądu, to tak będzie.
Powiedział jeszcze kilka zdań tak szybko, że ….
- Ojcze …. – jęknęłam, niczego z tego nie zapisałam.
- Kiepska twoja czujność zachowana.
Roześmiałam się. Zazwyczaj w razie czego zeszyt mam zawsze przy sobie, ale nie tym razem. Nie zachowałam czujności i udało mi się zapisać tylko tych kilka zdań.
- Dlaczego właściwie Ojciec mi powiedział o tym „216” ? W ostatnim dniu będę w gacie robić ze strachu … A to nie podobne do Ojca … – mówię do Piotra.
- Słuchaj, Ola …
- Kiedy nie wiesz, masz pretensje.
- Kiedy wiesz, masz pretensje.