08. 05. 24 r. Warszawa.
- Ojcze, dzień dobry.
- Dobry.
- Ale, czy nie jest tak, że codziennie masz dobry dzień Ojcze ? Nie masz Ojcze ciągle dobrego dnia ?- już się śmieję.
- Ja też śpię, na podobieństwo, wiesz ?
- Hmm … Ziemia się obraca, zawsze gdzieś jest dzień, a Ty Ojcze jesteś czujny i pewnie nie śpisz, bo chcesz wiedzieć wszystko, co się dzieje na świecie.
- A wiesz, że mówię przez sen ?
- Ale Ojciec cię zakasował ! – Piotr ze śmiechem.
Jak nazwać taką rozmowę ? Przekomarzanie się ? Nieważne, uwielbiam to …
- …. Już doszłaś do siebie ? – …. po tygodniu bycia w Szczecinie.
- Dzięki słowom Ojca – przyznaję poważnie.
- Wiesz dlaczego oni (pracownicy) tam trafili ? – do Piotra.
- Do twojego antypoda.
- Bo ich doradcą był diabeł, który zawsze zdradza.
09. 05. 24 r. Warszawa
Zastanawiam się dlaczego wizja z szafą została nam pokazana tak szczegółowo. Wiedzieliśmy, że trafili w ręce diabła, ale dłużej nad tym się nie rozwodziliśmy. A jednak Ojciec przywiązuje do tego szczególną wagę, wydaje się …
- Szafa jest ćwiczona. Jest otwierana, gdy nowi przychodzą.
- Hmm … Każdego tak niszczą … – pomyślałam.
Chcę podrążyć dalej, ale widzę, że Piotr osuwa się na siedzeniu, jakby mdlał. Powietrze łapie łapczywie, zrobił się biały jak kreda, nieco inaczej niż przy zawale, a jednak pomyślałam, że zawał. Nie wiem, co robić … Czekam kilka minut, nie dochodzi do siebie zbyt szybko …
- Nie masz pojęcia … – stęka i powoli się prostuje.
- Ty do mnie coś mówisz, a ja właśnie przeniosłem się do sześcianu … To było takie przedziwne odczucie … Znalazłem się w przestrzeni w wielkim sześcianie, przezroczystym … Stałem się istotą wielką, przezroczystą, ale świecącą, nad sześcianem krążyły wielkie pierścienie … A ja tym wszystkimi sterowałem. To było przeolbrzymie, a światy takie małe … Byłem biały, przezroczysty, ale świecący …
- ………. – patrząc na niego nie mam wątpliwości, że mówi prawdę.
Po czym spojrzał na mnie świdrującym oczami, niby patrzył na mnie, ale ewidentnie przeze mnie …
- Z lewej strony dziąsło ci się obsunęło, trzeba podnieść …
Prześwietlał mnie z taką łatwością, że tym razem poczułam się nieswojo. „Skanował” mnie wyjątkowo precyzyjnie i uważnie.
- Masz bardzo czyste płuca … – on dalej swoje.
- Opowiedz to jeszcze raz, co miałeś teraz – przerywam mu, bo naprawdę poczułam się nieswojo, nawet mogę powiedzieć, że całkiem nieprzyjemnie.
- Ty coś do mnie mówisz, a ja przenoszę w tym momencie do sześcianu, już cię nie widziałem i nie słyszałem … Gigantyczne pierścienie krążyły …
- Czy te pierścienie miały coś na sobie ? – pytam, bo przypominam sobie o kołach Ezechiela.
- Jakieś punkty … Nie przyglądałem się, bo byłem oszołomiony tym wszystkim – zamilkł na długo.
- …. Wczoraj podczas modlitwy zobaczyłem, poczułem wielką energię, która się do nas zbliża. Taka ściana energii. Dochodzi do naszej przesłony-ściany, powoli ją przebija, aż w końcu ściana cała się kruszy. Ta oddzielająca nas ściana zawaliła się, rozpryskuje ….
- … I wtedy rządzisz.
- A wiesz kiedy się rządzi ? Kiedy ma się czym rządzić.
Na sam koniec oczy mu się zaszkliły, gdy na mnie spojrzał. Długo musiałam naciskać, aby powiedział …
- Zobaczyłem się jak płaczesz i płaczesz głęboko … Pustkę zobaczyłem.
Pokiwałam głową, że to bardzo możliwe, a raczej pewne.
Wieczorem.
Oglądaliśmy bardzo fajny film „Ojciec Stu”, film na faktach. Główny bohater umiera mając 50 lat.
- Ojcze, szkoda, że go wziąłeś tak wcześnie.
- Nie szkoda, taka była potrzeba.
- …. Mamy naprawdę szczęście, Ojciec jest dla na bardzo łaskawy. Zobacz, nie chorujemy, dzieciaki zdrowe …
- Taaa…. Ojcze, a czym są te pierścienie, które Piotr widział ? – pytam szybko.
- Nie wchodź w to.
- … ??? … A dlaczego ?
- To nie jest dla ciebie.