24. 04. 24 r. Warszawa.
Na kawie.
- Wojna na Ukrainie miała się skończyć niedługo, tak powiedział Ojciec.
- A jak brzmi definicja „niedługo„ ?
- 400 lat czekali Izraelici …
- Czy zaczynasz powątpiewać w siebie ?
- Nie miej wątpliwości, przynajmniej ty, piszesz tyle …
Opowiadam Piotrowi o dzisiejszej wizji, która mimo smutnej treści dała mi wiele radości.
Wizja. Miejscowość turystyczna, być może wyspa, nie jestem pewna. Na pewno nie Polska. Dużo turystów. Jestem bez Piotra, z jakąś 5-osobową grupą kobiet, których nawet nie znam. Jest bardzo słonecznie, one chcą się ciągle opalać. Mówię do nich; pozwiedzajmy chociaż trochę. Nie chce im się. Zostawiam je w takim razie i wsiadam do małego turystycznego objazdowego autokaru, jest cały oszklony. Służy tylko do tego, by jechać i oglądać krajobrazy. Bus jedzie przez miasteczko bardzo powoli … W pewnym momencie pełne zaskoczenie … Nie wierzę, kogo widzę … Zauważam Caviezela grającego na ulicy w kosza.
Nie jest sam, ale z grupą mężczyzn. Zapatrzyłam się na niego wielkimi gałami zastanawiając się co on tu robi. Sięgał akurat po piłkę, podniósł na chwilę oczy, jakby czując, że się ktoś w niego wpatruje.
Nie mogę przestać się uśmiechać. Łapie mój wzrok, chce go zbagatelizować, bo wielu jest takich, co się w niego wpatrują. Ale w sumie zastygł w tej pozycji, zapatrzył się w moje oczy również, uśmiechnął szeroko tak jak ja się uśmiechałam. Nić porozumienia między nami wielka. Obcy ludzie, a jakby się znali. Autokar posuwał się jednak dalej, powoli straciłam go z pola widzenia …
Druga sekwencja. Nadal ta sama „wysepka”. Jestem w przyhotelowym basenie, są też inne osoby. Z basenu mam piękny widok na oddalone wzgórze. Widzę białe hacjendy z pięknymi trawnikami. Szczególnie właśnie ta trawa zwróciła moją uwagę, bo w całości stworzyły przepiękny i sielankowy pejzaż. Posiadłości ziemskie … Krzyknęłam do ludzi; zobaczcie jakie piękne ! i wtedy … jedna po drugiej zapadały się pod ziemię. Ten cudowny sielankowy świat na moich oczach znikał, zapadał się dosłownie pod ziemię. Zaczęło się wielkie trzęsienie … Nadal tkwiłam w basenie i kiedy zauważyłam, że woda w basenie zaczyna się „gotować”, pomyślałam, że czas na mnie. Trzeba się ewakuować.
Trzecia sekwencja. Jestem na ulicy nadal w tej miejscowości. Zdaję sobie sprawę, że kataklizm trwa. Zdaję sobie też sprawę, że nie mam dokąd uciec. Siadam na ulicy pod latarnią, opieram się o nią plecami i tylko już czekam. Siedzę radosna o dziwo, ponieważ ciągle pamiętam uśmiech Caviezela. I co to wszystko znaczy ?
- Wyobraź sobie, że ta latarnia to Ja.
- Aaaa …. Latarnia, bo daje światło … – pomyślałam.
- Coś ci może się stać dziecko, jak ty ze Mną ?
- Zawsze jesteś oparta o Mnie.
- I jak piszesz, jak wyjeżdżasz.
- Jego nie było, a Ja byłem.
- Hmm … Faktycznie ciebie nie było. Miałam nawet taką świadomość, że ciebie nie ma – mówię do Piotra.
- Zawsze jestem, pamiętaj.
- Ta ławeczka, na którą usiądziesz, to też Ja, byś odpoczęła na swojej drodze.
- Stąd się dobrze czułaś.
- ……… – zaraz się rozpłaczę …
- Dlaczego Caviezel grał w piłkę ?
- On robi swoje, a ty swoje.
- Świat się wali, czy to kataklizm ?
- ……… – cisza.
Bardzo ciekawe … Caviezel grał w koszykówkę prawie zawodowo, zanim stał się aktorem. A ponieważ Caviezel to symbol Jezusa w wizjach, można powiedzieć; piłka ciągle w grze … Rozgrywa swoją grę i to na ulicy, a więc wśród ludzi i z ludźmi.
Mam wrażenie, że ta wizja i słowa Ojca mają powiedzieć jedno … Jeśli dojdzie do czegokolwiek, co potrząśnie światem, to wtedy, gdy Piotra nie będzie. I druga istotna rzecz … Gdy(jeśli) dojdzie, czy także w Polsce ? W dorosłym życiu nigdy nie byłam zagranicą na wczasach, a w wizji ewidentnie jestem poza Polską. Jestem obserwatorem i świadkiem zdarzeń, które są nie w Polsce.