01. 11. 23 r. Warszawa.
Na kawie.
- Skończyła się epoka. Audi łączyło cię z tym światem.
- Hmm …. Ale gdyby kupić nowy, to znowu się połączy … – kombinuję głośno.
- Gdyby …
- Dziękuję Ci Ojcze, że znowu jesteśmy na kawie.
- Przygoda, przygoda … To tylko w Warszawie – Ojciec zanucił jeszcze raz.
- Po takiej tragedii siedzicie sobie i się śmiejecie. Żyje się, nie ?
- Dziękuję za wszystko.
- W tym dobrym sensie, czy złym ? Nie płaczesz już nad autem ?
- Nie.
- Nie martw się.
- Jego bezpieczeństwo się kończyło, nie płacz nad nim i ciesz się, że jesteście zdrowi.
Piotr się nagle zachwiał, mocno pobladł …
- Ja zniknę … Słyszę …
- Poświata cię weźmie …
- … ??? …
- Pamiętasz nasz zakład ?
- … Że do końca roku nie zniknie ? – pytam sama siebie w myślach, bo pewna nie jestem. Nie jestem też pewna, czy mamy znowu zakład.
- Nie widzę siebie w tym nowym biurze. Zajrzałem w przyszłość i zobaczyłem puste miejsce – Piotr zmartwiony.
Gdy doszedł do siebie, uświadomiliśmy sobie, że chyba czas na załatwianie spraw formalnych. Co prawda Ojciec wczoraj powiedział, aby czekać na znaki, to jednak poważnie zaczęliśmy o tym rozważać.
- A ty gdzie byłaś ?
- Nooooo, zajmowałam się Ojcem …
- ……. – wybuchł śmiechem.
Choć Ojciec pyta nie precyzując o którą dokładnie wizję chodzi, to jednak w głowie dostaję informację, że o Jegomościa.
- No chłopcem – poprawiam się.
- To już wiesz.
Hmm … Ciekawe … Byłam w pokoju sama z chłopcem, ale wiedziałam, że Piotr załatwia sprawy administracyjne gdzieś blisko, może tuż obok. Dlatego drzwi były otwarte, w każdej chwili mógł wrócić. Zastanawiam się teraz, czy to jest ważne ?
Idziemy na spacer. Wczoraj oglądałam film o dziwnych znakach na skórze. https://www.youtube.com/watch?v=yTqpozpPrYs&t=2892s
- Ojcze, co to ? …
- Sugeruję ci, żebyś się skupiła na znakach na niebie, to jest najważniejsze.
- Delektuj się jesienią. Zobacz jak pięknie …
- Z liściem nowe wiadomości nadejdą.
- Uwaga ! Każdy miesiąc już coś przyniesie.
- Pamiętasz beczkę (śmiechu) ?
- … ??? … Mi do śmiechu nie jest. Śmierć była blisko – Piotr markotnie.
- Nie była, Ja byłem blisko.
- Byłem, jestem i będę.
- Wiesz, że w beczce śmiechu można się łatwo przewrócić. Trzeba się trzymać, trzymaj się Ojca – … tylko to przyszło mi do głowy teraz.
- Zmienisz mieszkanie.
- Masz ci los … Jeszcze to ? Dostaniemy wypowiedzenie ? – poczułam się nagle bardzo zmęczona.
- To nie będzie jej (p.s. właścicielka) inicjatywa, to wasze będzie słowo.
Chciałoby się dopytać, ale zapadła cisza. Obejrzeliśmy wiadomości w TV …
- Wiesz dlaczego tak jest z PIS ? – … nie może rządzić z braku większości w sejmie.
- Zło musi być większe, aby uderzenie było mocniejsze.
- PO będzie rządzić ?
- Długo się nie nacieszą.
- Co znaczy buenos dias ? – Piotr do mnie.
Sprawdzam …
- Po hiszpańsku dzień dobry, dobre dni.
- Ojcze, daj trochę ulgi, trochę spokoju … Nie mam siły … Aaaa dobra ! – machnął ręką zrezygnowany.
- Wymaż moje słowa gumką, zrób jak chcesz …
- Szkoda, chciałem ci ulżyć.
- ……… – roześmiałam się widząc teraz minę Piotra.
02. 11. 23 r. Warszawa.
- Muszę wyrejestrować auto, ale chcę zachować tablice rejestracyjne.
- Nie bierz, wszystko na tym kończy się definitywnie.
- Dużo rzeczy w październiku się zdarzyło.
- Najważniejsze było berło, potem wypadek, potem biuro, a potem twój pseudo zawał.
- No tak … Zapomniałam.
- Dużo się będzie działo wokół UFO, widzę to – Piotr nagle.