27. 02. 23 r. Warszawa.
W domu Krysi gacek się rozsiadł na całego. Nie uciekł, jak sądziliśmy. Pierwsze z nim spotkanie – Wigilia. Zobaczyłam ciemną postać (Cień) zbiegającą po schodach, normalny, młody mężczyzna. Jakiś czas później Krysia zobaczyła tego samego mężczyznę w kuchni, pomyślała oczywiście, że Edziu. Krótko potem przyznała, że znowu go widziała. Tym razem zobaczyła tylko czarną nogę tej samej postaci, która wchodziła znowu do kuchni. Pomyślała oczywiście, że to Edziu. Ale gdy powiedziała o znikającej czarnej nodze, od razu sobie coś przypomniałam.
03. 12. 10 Szczecin. To była pierwsza noc w nowym mieszkaniu. Śniło mi się, że ktoś naciska na klamkę w moim pokoju i próbuje otworzyć drzwi. Ktoś chciał wejść. Tylko tyle i aż tyle, bo budzę się natychmiast. To wyglądało jak w horrorze i poczułam się niepewnie, choć jeszcze niedawno wydawało mi się, że znalazłam tutaj azyl. Dają mi znak, że nie jestem sama.
Rano poszłam do garażu po samochód. Garaż ogólny znajduje się pod budynkiem składa się z kilkunastu boksów. W korytarzu nie było absolutnie nikogo. Cisza, spokój. Zamykając klapę swojego boksu spojrzałam gwałtownie w prawo i zauważyłam nienaturalnie długą, czarną nogę i część tułowia wysokiego mężczyzny znikającego za rogiem korytarza. Był ubrany całkowicie na czarno. Od razu zrozumiałam, kto naciskał na klamkę w moim pokoju.
Niedawno Krysia została po plecach przeciągnięta pazurem i nadal myślała, że to Edziu. Dzisiaj śpiąc poczuła na plecach ostrze noża, ktoś po plecach znowu ją pociągnął. Zdenerwowała się i pożaliła przez telefon, że Edziu po tej drugiej stronie musiał chyba zwariować. Zaczęliśmy się śmiać na te słowa, ale kiedy nasze oczy się spotkały, mówiły jedno; to nie Edziu, a modlitwy nie pomagają. Cień ciągle tam jest.
- Wczoraj na egzorcyzmach Ojciec powiedział, żebym poszedł jutro na mszę, mam się czyścić.
- To idźmy na 8 rano.
- …….. – Piotr się roześmiał.
- No właśnie powiedział, że będziesz chciała mnie odciągnąć i iść na 8.00 , a nie na 7.00 …
- Odciągnąć ?! – …. nie miałam takiego zamiaru.
- Znajdźcie kompromis.
- Jest takie piękne przysłowie.
- Kto rano wstaje, ten mu Bóg daje.
Poszliśmy na 8.00.
- Dobrze ci się dzień zaczął.
- Przyjęłaś OPŁATEK, dostałaś kawę …
- I rozmawiamy ! – to cieszy najbardziej, mnie oczywiście.
- Martwię się sobą coraz bardziej. Potrafię się zapatrzyć w jeden punkt na godzinę i czuję, że mnie w tym ciele nie ma.
- Chcesz powiedzieć, że 28 kwietnia też się zapatrzysz, potem obudzisz i powiesz, że jesteś już Kapturem ?
- ……… – roześmiał się.
Po południu Piotr wyrywał zęba, którego wskazała mu „Ciotka”. I znowu niespodzianka. Nie było widać na zdjęciu, ale dopiero po usunięciu okazało się, że pod zębem utworzyła się torbiel. I teraz rozumiem dlaczego było ciepło, a nie gorąco. Miał jeszcze czas na pozbycie się problemu. Cały ciąg wydarzeń. Gdyby nie Ciotka, to by zdjęcia nie zrobił. Gdyby ząb nie pękł, to by go nie usuwał. Gdyby nie usuwał, to o torbieli by nie wiedział. To by się naprawdę mogło źle skończyć, gdyby nie … Ciotka.
03. 03. 23 r. Warszawa.
Piotr jak na wczorajsze wyrywanie zęba jest naprawdę w bardzo dobrej formie.
- Dziękuję Ojcze – patrzę na Piotra w zamyśleniu.
- Za co ?
- Za uratowanie go od problemów.
- Za ciebie ?
- …….. – roześmiałam się. Jego problemy są także moimi wielkimi problemami, bo żyć by mi nie dał.
- Torbiel była duża, mogła pęknąć w każdej chwili.
- Ty to masz …. – …. szczęście chciałam powiedzieć, ale przecież szczęście to Ojciec …
- Ciekawa ta „Ciotka” … – zastanawiam się, kto to jest.
- Ciocia Mirra, od mirry …
- Aaaa … – dziwnie się wzruszyłam, bo to słowo biblijne,
- Ola jest zakochana w każdym słowie, które jest od Góry …
- ……. – wzruszyłam się jeszcze bardziej.
- Kim jest „Ciotka” ?
- Przyjaciel.
- Jak wyglądała ? – pytam Piotra.
- Przeciętna babka, przyłożyła dłoń do policzka, po czym palcem wskazała i powiedziała; czuję ciepło. Uratowała mi trochę dupę …
- Trochę ? Umniejszasz Naszą rolę.
- Ale to anioł ? – dopytuję uparcie.
- Absolutnie nie …
- …. Dobrze wczoraj napisałam ? – zmieniam temat, bo widzę, że się nie dowiem.
I wtedy zrozumiałam, że byliśmy poddani próbie. Prostej próbie wiary. Od tamtej pory nie trzymam się kurczowo usłyszanych dat. Zawsze biorę pod uwagę możliwość, że jestem właśnie poddawana próbie. Tak więc jak pisze Didymus … Wizje mogą być mylne, mogą być przenośnią i mogą być też próbą …Jest jeszcze jedna możliwość, którą „odkryłam” wczoraj na mszy. Jest zapisana w Biblii … https://rozmowyzniebem.pl/wp/2023/03/02/216-dni/
- Wiesz, że nie lubię o datach.
- Widzę wielki budzik i wskazówki na 12.00 ustawione. Zostało 15 -20 sekund do 12.00, nie wiem dlaczego.
- Ale jednak coś się dzieje.
- Chrystus cię kocha bardzo …
- …….. – podnoszę oczy kompletnie zaskoczona.
- Fajnie tak usłyszeć ni z gruchy, ni z pietruchy ?
- ……. – roześmiałam się.
- … To na pewno Ojciec mówi ? – nie byłam pewna, bo takie słowa w ustach Boga ?
- A dlaczego nie ?
- Czemu chcesz Ojca ograniczyć ?
- Byłaś w Niebie, widziałaś Nas, widziałaś produkcję chleba.
- …….. – spoważniałam, bo takie rzeczy mówi Ojciec nie bez powodu.
- Wszyscy pracujemy.
- Chleby w kształcie tablic, które wykonał Mojżesz, aby wszyscy je jedli zgodnie z „przywróć ustalony porządek”.
To też nie bez powodu. Pisałam o uderzeniu asteroidy, więc zapewne to odniesienie do tego wydarzenia, które jest elementem przywracania porządku.
Podana konkretna data, a jednak się nie wydarzyło. Tak więc, czy jestem pewna daty „216” ? Wcale nie, choć precyzja i pewne w międzyczasie zdarzenie powoduje, że moje wątpliwości topnieją. Czy jestem pewna daty uderzenia asteroidy ? Oczywiście też, że nie. https://rozmowyzniebem.pl/wp/2023/03/02/216-dni/
- Za pracę, jaką wykonujesz dla Ojca, zasługujesz na odrębny czas.
Pan Vitek uświadomił mnie, że „216” kończy się 2 maja, a nie 28 kwietnia. To aż niemożliwe, bo liczyliśmy kilkukrotnie. Mamy trójdzielny kalendarz na ścianie, tam sterczeliśmy przez dobre kilka minut licząc kilka razy z rzędu. Po tym mailu sprawdziłam jeszcze raz i znowu mi wyszło 28 kwietnia. Wzięłam kalendarz z telefonu, wyszło 2 maja. Jakim cudem mogliśmy się tak pomylić !!!? Ale, czy to coś zmienia ? Owszem, bo kiedy wyszło 28 kwietnia, sprawdziłam oczywiście, czy w pobliżu są jakieś święta maryjne i nie było. Zdziwiło mnie to nawet. 2 maja czyni już wielką różnicę. 3 maja bowiem jest pierwsze majowe święto maryjne. Chciałam od razu spytać o te daty, ale Ktoś mi właśnie przypomniał …
- Wiesz, że nie lubię mówić o datach …