06. 07. 18 r. Szczecin.
Po całodniowym bieganiu po sklepach i po rodzinie jesteśmy naprawdę zmęczeni. Oglądamy beznamiętnie w TV program, w którym jakiś biznesmen wypowiada się o swoich inwestycjach.
- I oto człowiek, który ma milion i chce kolejnego miliona – Piotr cierpko.
- Znałem takiego co miał jeden milion i rozdał.
- Wielu takich znałeś ?
- Niestety niewielu.
- Rozdałbyś gdybyś miał ? – pytam Piotra ze śmiechem.
- Oczywiście.
- Jasne ! Rodzinie, która by cię potem utrzymywała – … razem się śmiejemy, bo trafiłam w sedno.
- Co ty na to Homiel ?
- Mnie to nie dziwi. Ja go znam dogłębnie.
Piotr się przełącza i zaczynamy oglądać mecz Brazylia – Belgia, jest 0;2.
- Daj im strzelić gola – jesteśmy za Brazylią.
- Bo co ?
- …….. – śmiejemy się na głos.
- Daj im wygrać, proszę.
- Niedziela za dwa dni.
- !? – patrzymy na siebie nie wiedząc o co chodzi.
- Koncert życzeń.
- ……. – zrozumieliśmy po chwili. W niedziele za dawnych lat był zawsze program „Koncert życzeń”.
- No daj im wygrać – Piotr już ze śmiechem.
- Bo zamknę okno. Przestań stękać.
- No daj.
- Co z ciebie za mężczyzna ?
- A skąd wiesz, którym się należy ?
- Oooo, to chyba z Ojcem rozmawiamy – pomyślałam, bo kto może otwierać „okno do „Nieba” i kto wie „którym się należy’? Ale Piotr jest chyba przygłuchy, bo …
- No daj im zremisować.
- ………
- Ojcze słyszałeś mnie ? – a jednak nie jest przygłuchy, ale uparcie przydurny.
- To co zrobisz ?
- Zobaczysz.
Brazylia przegrała, ale widocznie na to właśnie zasługiwała.
07. 07. 18 r. Szczecin.
Pojechaliśmy na rodzinną imprezę organizowaną w wielkim ogrodzie i pod gołym niebem. Było około 30 osób, w tym sporo dzieci. Harmider, luźna atmosfera, grill, piwo, większość miała świetny humor i może dlatego niektórym z nas rozwiązały się języki. Rozmawiałam z synową, która mi się do czegoś przyznała.
- Dwa dni temu N. ( p.s. mój syn) nie odzywał się cały dzień.
- A dlaczego ? – zaciekawiła mnie.
- Zobaczył coś. Zobaczył w swoim znajomym diabła i tak to nim wstrząsnęło, że zaniemówił.
- ……. – zbaraniałam, bo w ogóle o tym mi nie mówił.
- On już zwątpił w istnienie Boga i kiedy zobaczył powiedział…
- Teraz uwierzyłem.
- Ale numer ! – pomyślałam i bardzo żałowałam, że nie chciał ze mną o tym porozmawiać.
Poczułam na ręku silne pieczenie, jakby ktoś skórę przeciął. Zobaczyłam mocne zaczerwienie i spuchnięcie. Ktoś powiedział, że to pewnie mucha, ale pomyślałam, że to dziwne, bo żadnej nie widziałam, a poza tym pod palcami wyczuwałam wyraźne zadrapania. Zaczęłam to masować, ale pieczenie nie mijało. W grodzie stał wielki dmuchany basen, wysoki na 1,5 metra wypełniony na szczęście bardzo zimną wodą. Stałam przy basenie z ręką zanurzoną w wodzie przynajmniej godzinę. To była prawdziwa ulga. Córka podeszła do mnie i zaczęła opowiadać….
- Miałam wizję dzisiaj w nocy.
- Przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Przyjechałam z tobą i bratem. Weszliśmy oglądać łazienkę, która była przepiękna, aczkolwiek pamiętam, że tam tylko znajdowało się wielkie lustro w grubej, złotej ramie oraz telefon. Po chwili stwierdziłaś, że musicie gdzieś wyjść, a ja zostałam sama w tym pomieszczeniu.
- Po pewnym czasie, z każdej ze ścian zaczęły wyłaniać się hordy czarnych demonów i każdy po kolei zaczął we mnie uderzać, konkretnie uderzały w klatkę piersiową, aż w końcu jeden we mnie wszedł. Mimo, że to był sen wszystko dokładnie czułam, nie byłam w stanie zapanować nad ciałem, leżałam bezwładnie, lały się ze mnie hektolitry potu i wydobywały się dziwne dźwięki.
- Nagle ty przyjechałaś, szybko zorientowałaś się co się dzieje, wzięłaś mnie za fraki i siłą zaciągnęłaś do samochodu. Jeździłyśmy gdzieś, ale ja byłam totalnie nieprzytomna, pamiętam, że ty szukałaś kogoś kto mógłby mi pomóc. Wróciłyśmy do mieszkania, kazałaś mi leżeć i pobiegłaś gdzieś dalej szukając pomocy. Ja wtedy wiedziałam, że nikt nie jest w stanie mi pomóc, dlatego z całej siły zebrałam się w sobie, stanęłam na środku i uklękłam, położyłam obie dłonie na splocie serca i zaczęłam sama nad sobą odprawiać egzorcyzmy.
- Pamiętam, że trzy razy powtórzyłam „ w Imię Jezusa Chrystusa rozkazuje CI wynoś się ze mnie” i nagle to ze mnie wszystko wyszło… To też doskonale czułam. Odzyskałam w pełni panowanie nad sobą i nagle zadzwonił telefon, który tam stał. To był Tata, który pytał „ Wszystko ok? Słyszałem, że potrzebujesz pomocy”. Ja tylko odpowiedziałam, że „Już nie, Poradziłam sobie sama”
Kiedy mi o tym opowiadała cała się trzęsła. Jej wizja bardzo mnie zmartwiła, bo doskonale pamiętałam co się z nią działo, gdy miała kilkanaście lat i do siebie strzelała.
Dzisiaj niespodziewanie przyszła do mnie do biura, choć powinna być w szkole. Kiedy ją zobaczyłam, to w pierwszym momencie pomyślałam, że ją zgwałcono, tak koszmarnie wyglądała. Cała roztrzęsiona, makijaż rozlany na policzkach, zapłakana i w depresji, była w strasznym stanie. No … zatkało mnie zupełnie. Pytam się o co chodzi, a ona w płaczu mówi, że właśnie chciała się zabić, bo coś ciągle do tego ją zmusza, że była nad rzeką, ale usłyszała głos, który nakazał jej iść do mnie. Powiedziała, że nie może spać, że ma koszmary, jakieś nocne wizyty. Najgorsze, że dzień wcześniej przyłożyła do skroni broń i strzeliła, ale broń nie wypaliła !!! (p. s. mieliśmy pozwolenie na broń w domu ze względu na prowadzony biznes). Nogi mi się ugięły i wyć mi się chciało.
Www.osaczenie.pl/wp/2016/03/14/104/.
Przeanalizowałam jej wizję jeszcze raz. W sumie jest bardzo pocieszająca. Najważniejsze, że sama sobie dała radę. Jest już na tyle silna psychicznie i wie co ma robić, że sama sobie da radę ! Stałam ciągle z ręką zanurzoną w wodzie, głęboko nad wszystkim się zamyśliłam i wtedy dodała „wisienkę na torcie”.
- Gdzieś mniej więcej dwa miesiące temu ściągnęłam film od kogoś, kto się nazywał Azazel.
- ???!!!! – włosy mi się zjeżyły.
- Oglądałam film w łóżku. Nie mogłam zasnąć i mówię sobie na głos… Nie mogę spać. Spojrzałam jeszcze na zegar, a była 3 w nocy. I w tej chwili ktoś chwycił mnie za nadgarstek prawej ręki i przygwoździł do poduszki, potem chwycił za lewą rękę i przygwoździł do poduszki. Byłam unieruchomiona. Poczułam ciężar na swoim ciele jak się położył, ale nie poczułam strachu, tylko krzyknęłam…
- Zabierz go ode mnie !!!!
- I wtedy wyraźnie poczułam, że ktoś chwyta tego gościa za kark i mnie uwalnia.
- ……… – rozpłakała się.
Słabo mi się zrobiło. Przytuliłam ją i pocieszyłam, że jest taka dzielna. Moje czujki już biły na alarm, że coś dzieje się niedobrego, bo taka intensyfikacja naraz ?
Po powrocie, choć nie mieliśmy siły to jednak nie mogłam o tym wszystkim przestać myśleć. Spytałam ją kiedy to się stało.
Po raz pierwszy Piotr usłyszał o nim 22 lutego.
Ciągle słyszę Azazel. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/11/11/ja-cie-porwe-i-uzbroje-w-siebie/
- Homiel, co się dzieje ? – pytam.
- Próbowali, próbują i będą próbować.
- Kto jej pomógł ?
- Tak zwany „Wypłosz”. Jej anioł.
- Z twojej gwardii jest. Jest niezawodny.
- To jest po to, żeby ich ćwiczyć, czy żeby uwierzyli bardziej ?
- A jak myślisz ?
- Jedno i drugie ?
- Jeśli wiesz, to po co pytasz.
- Dlaczego nazwałeś anioła naszej córki „Wypłoszem”? – spytałam tuż przed Warszawą.
- Tak się czesze jakby miał ciągle wiatr we włosach.
- …… – tak nas to rozśmieszyło, że Piotr o mało nie wpadł do rowu.
- Ładnie tak przezywać ?
- Im bardziej ludzki jestem, tym bliżej – i od razu przestałam się śmiać.
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/02/14/lubie-jak-mnie-prosicie-i-lubie-jak-robie-dla-was-dzialania/
Wieczorem oglądamy kolejny mecz. Rosja ; Chorwacja. Kamera wolno przesuwa się po trybunach. Wszyscy się modlą… Myślę sobie…
- To na pewno Ojcze ma teraz dylemat, choć wiem, że już dawno wszystkie karty są rozłożone i wiadomo od wieków kto dzisiaj wygra.
- Modlą się, oczywiście, że się modlą.
- A skąd wiesz których słucham ?
- Nooo… nie wiem.
- Nie wygrana wzmacnia.
- A skąd wiesz, czy wygrana jest dobra ?
- A może karzę tych, co wygrywają ?
- A może jest odwrotnie ?
- Mogą przegrać wszyscy dla jednego piłkarza, a może dla jednego z publiczności… ?
- Nigdy nie wiesz co będzie dobre. A wiesz dlaczego ?
- Bo nie znasz przyszłości.
- ……….
- O rany… – pomyślałam, właśnie o tym pisałam na blogu !
Zamilkliśmy kompletnie zaskoczeni. Dotarło do mnie jak trudno wyrokować kiedy walczyć ze złem, a kiedy pozwolić mu działać. Kiedy rozróżnić czy zło przyniesie tylko zło, a kiedy przyniesie też dobro? Trzeba byłoby znać przyszłość, a tylko Ojciec zna przyszłość. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/07/02/jak-masz-czynic-czyn-tylko-dobrze/
Dopisane 17. 03. 2019 r.
- A może karzę tych, co wygrywają ?
Przypomniały mi się smutne historie związane z tymi, którzy w lotto wygrali wielkie sumy pieniędzy.
Wiele osób marzy o wygranej na loterii. Takie zdarzenie zmienia życie… na dobre i na złe. Zazwyczaj bierzemy pod uwagę wyłącznie pozytywny aspekt wygranej. „Gdybym tylko trafił szóstkę, skończyłyby się wszystkie moje kłopoty i wreszcie byłbym szczęśliwy”. Czy na pewno? https://www.forbes.pl/wiadomosci/wygrana-w-lotto-gwarancja-lepszego-zycia-niekoniecznie/d9plj3s
Nie zawsze wysoka wygrana oznacza szczęśliwe życie bez żadnych trosk. Wręcz przeciwnie – według psychologów nagłe pojawienie się w życiu ‚farciarza’ grubych milionów może oznaczać spore kłopoty. Co grozi milionerom spod znaku Lotto
http://buzz.gazeta.pl/buzz/56,163510,10362283,6_szczesciarzy__ktorzy_zostali_pechowcami__Wygrali.html