25. 06. 21 r. Warszawa.
Wieczorem.
- Miałem ludzi u siebie w biurze, którzy wyszli dopiero parę minut po 15. Gadali i gadali, ciągle zerkałem na zegarek, czy zdążę. Kiedy tylko wyszli Ojciec mówi …
- No ! Nareszcie czas dla Mnie.
- ………. – uśmiecham się, fajnie tak mieć z Ojcem.
Czekałam na dalszą rozmowę, ale zadzwoniła córka. Była w wielkim żalu, ponieważ dzisiaj ostatecznie zrezygnowała z oferty pracy na Cyprze. Chciała tam jechać jeszcze raz i doskonale rozumiem, że można żałować, ale jej problemy z kręgosłupem są tak poważne i nieprzemijające, że bycie poza domem to prawdziwe ryzyko.
- Ojciec mówi do ciebie …
- Miałaś przygodę i to wystarczy.
- Nowa przygoda cię czeka.
- …….. – ale do niej jakby to nie docierało.
- No widzisz … ? W sobotę otwierają się już kawiarnie, powoli można wracać do starych zwyczajów – próbuję ją jakoś pocieszyć.
- Hmm…. Będziemy tak długo chodzić ? – Piotr pyta nagle.
- Absolutnie nie.
- Uuuuu …. – zmartwiliśmy się wszyscy.
- Powiedz jej, czy będzie się czego bać.
- Widziałaś to.
- ???!!! – zaskoczył mnie teraz Ojciec. Ale moje wizje o wulkanie, rękach, 3 dni ciemności … To wszystko wskazuje na to, że lepiej być w domu.
- Ooooo tak …. Będzie się czego bać. Jeśli byłoby jak widziałam, to byłoby coś !!! – kiwam głową w zadumie.
- Nieważne jak, ważna jest reakcja ludzi.
- Uuuuuu…. – znowu mnie zaskoczył Ojciec.
- Wrzeszczeli w przerażeniu na cały głos … – … i teraz to mnie zmartwiło bardziej.
Jak ważne są szczegóły ! Tego ciągle się uczę. Nawet fakt, że krawiec był żydowski to też ważne. Jahwe !
26. 05. 21 r. Warszawa.
Jesteśmy na mszy porannej.
- Gdyby nie ja, to byś nie przyszedł na mszę w tym tygodniu w ogóle ! – cicho mówię do Piotra.
- A gdyby nie ja, to byś nie jechała autem do kościoła – zareagował natychmiast.
- Gdyby nie My, to by was nie było.
- …….. – roześmiałam się mimo, że kościół. Szach-mat.
Wieczorem.
Tuż przed Wielkanocą mieliśmy u siebie awarię elektryki. Trzeba było ściągnąć do domu fachowca. Nie znaliśmy osobiście nikogo, więc przeszukaliśmy internet. Elektryk, lat 35-40, sympatyczny, bardzo skromny, przyszedł do nas w ciągu godziny. Lokum w Warszawie mamy małe, więc nie mieliśmy gdzie się schować, aby on mógł działać w spokoju. Robił przy nas co miał robić, ale w pewnym momencie dostał telefon i zaczął rozmawiać. Siłą rzeczy wszystko słyszeliśmy. I tu zaskoczenie; umawiał się na drogę krzyżową. Nie wyglądał na takiego co się modli, więc zaczepiłam go rozmową i tak od słowa do słowa okazało się, że jest rycerzem Zakonu Józefa …
Oczywiście szybko znaleźliśmy wspólny język. Opowiedzieliśmy mu czym się zajmujemy zawodowo, opowiedzieliśmy o Bogu … Zadzwonił do Piotra jakiś czas później mówiąc, że nie może o tym spotkaniu zapomnieć. A dzisiaj był w firmie przynosząc Piotrowi namiar na klienta, który chciałby u nas złożyć zlecenie. Na koniec dał jeszcze pewne zdjęcie …
- Gdy on mi to daje, słyszę wtedy Ojca … – opowiada Piotr.
- Powiedz, że ten obrazek kupujesz.
- No to ja mu mówię, że zapłacę, ale on absolutnie się nie zgadza.
- Powiedz mu, że to kupujesz i daj mu 500 złotych … Słyszę …
- A ten znowu, że absolutnie się nie zgadza i był oburzony. No to ja mówię wtedy …
- Mój szef jako i pana szef mówi mi właśnie, że mam panu zapłacić.
- Jak to szef ?! Był kompletnie zaskoczony.
- Słyszę Ojca, mówi, że mam panu dać …
- …. Prawie się rozpłakał … – … i oboje się wzruszyliśmy.
Co się okazało … Elektryk przyniósł nam zlecenie, a sam został bez środków do życia. Przeprowadził w jakimś budynku poważne przeglądy elektryczne i nie dostał za to wynagrodzenia.
- Trzeba było mu pomóc, jest w trudnej sytuacji – mówi teraz Ojciec.
- No właśnie, ponoć go ktoś oszukał.
- Nie jeden.
- Ech … Co za życie … – wzdycham.
- Ojcze, tyle zła teraz wokół … Makabra …
- Wskrzeszenie. W to wierz.
- Nadejdzie Zbawiciel.
- ???!!! … – oczy wytrzeszczyłam, tak było to niespodziewane.
… Wskrzeszenie. - Aaaa ! – rozdziawiam buzię szeroko. - Wskrzeszenie ? No tak słyszę. A o co chodzi ? Zaniemówiłam. Niedawno w kościele usłyszałam z ust dziecka(!), że zmartwychwstanie to przemiana. I to było jak objawienie. W jednym momencie zrozumiałam, że to odpowiedź, na którą czekałam. Zmartwychwstanie i wskrzeszenie to właściwie to samo, jedno i drugie dotyczy przemiany. - Wskrzeszenie, można powiedzieć w nawiasie odrodzenie. - Najważniejsze słowo dzisiejszego dnia, żebyś nie pytała o białego konia. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2020/09/05/nie-testuj-mnie/