09. 09. 21 r. Gdynia. Część 2.
Piotr klepie mnie w ramię …
- Potrafiłabyś tak żyć na co dzień ?
- Byś czas spędzała na rozmowach, na wędrowaniu po pastwisku … Moim …
- Jesteś gotowa na coś takiego ?
- …….. – nie wiem co powiedzieć.
- Ojciec mówi …
- Czeka cię zderzenie ze światem, z mediami, ze wszystkim cię czeka.
- Gdybym ci dzisiaj pokazał …
- … Widzę jak cała mokra jesteś.
- Ale na to wszystko będziesz przygotowana.
- „Ale ty to będziesz jeździć !” słynne prorocze zdanie, pamiętasz ?
- Pamiętam. Dużo będę miała wrogów, Ojcze ?
- Dużo.
- …….. – roześmiałam się głośno, ponieważ powiedział to Ojciec bardzo spokojnie i normalnie, jakby było to oczywiste.
- Dużo przyjaciół, dużo wrogów, ale najważniejsze co ?
- Masz Mnie, więc cóż ci wrogi ?
- Kiedy Ja zrobię tak – pstryknął palcami – … i wrogi będą głowę chylić.
- Kiedy masz Boga za przyjaciela, niestraszna ci choroba, wrogi, problemy, nic ci nie straszne. On cię przed wszystkim ochroni. Dobrze Ojcze mówię ?
- Chyba nie muszę ci potwierdzać.
- …….
- Auto musi odejść jak wasz Harry Potter musiał umrzeć.
- ……. – zaskakujące, bo w sumie H.Potter umarł niejako na niby.
- Jakie to ma znaczenie ? – dopytuję.
- Ma znaczenie, ono musi odejść.
- Czyli masz go sprzedać.
- Jeździ doskonale, może nie sprzedawać … – Piotr pełen wątpliwości. - Cmentarz był jednoznaczny. - Dlaczego musi odejść ? - Bo ty odchodzisz. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2021/09/24/wielu-mnie-wysmiewa/
Jedziemy w przepięknej pogodzie, lekki wiatr, słońce, nie za gorące. Chce się żyć …
- Jak nad morzem.
- Ta trasa jest piękna, ale trudniejsza chyba.
- Już pojawia się „chyba”.
- Nieee, mówię chyba, bo nie znam innej … To co Ojciec powiedział, trochę mnie przeraziło.
- Małe piwo.
- Małe piwo ? – nie wierzę. To koszmar, nie „piwo”.
- Ale ten ze Szczecinka nie powiedział, że tak będzie.
- A powiedział ci dużo na temat Piotra ?
- Nieee …
- Poza tym, że nie chciał mieć z nim wiele wspólnego …
- Był przestraszony …
- Dla mnie była to przykra wizyta. Ja sobie to później uzmysłowiłem. A najgorsza była wizyta diabła wtedy rano. Boże, jak ja się popłakałem ! Ale dostałem wtedy nadzieję, pamiętam. Nadzieja wtedy była taka, że jednak zaatakowałem go… Że nie uciekałem. „Nie możesz wiecznie uciekać” …
- Chodź ze mną - w jednym ułamku sekundy stanął przy mnie. - Odczep się, czego ty chcesz ode mnie - powiedziałem. - Jak to nie wiesz? - Nie wiem. - Przecież jesteś moim synem, zawsze byłem w tobie – odparł. - To nieprawda - zacząłem krzyczeć, ale ten nie słuchał. Zignorował to. Klęknął przede mną i wyciągnął dłoń do mnie. - Podaj mi dłoń, będziemy razem rządzić. - Nie, to niemożliwe, nigdy! - krzyknąłem. Zwiałem od niego. Czułem w nim ogromne zło. Chciałem jak najdalej od niego uciec i zbiegłem piętro niżej. Wszedłem do jakiegoś mieszkania, gdzie było kilka kolejnych pomieszczeń. Usłyszałem wtedy głos jakby spoza tego budynku, kogoś, kto obserwował całą sytuację z Góry. - Nie możesz wiecznie uciekać, musisz walczyć. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/09/poczatek-wojny/
- Ja to pamiętam, to mi dużo dało, ta chwila. Ja tego nie zapomnę, wtedy do ciebie dzwoniłem. Ja byłem wtedy załamany. Byłem załamany, mówię ci to otwarcie, przerażony i załamany. W ogóle … Na Ujazdowskich (Al. Ujazdowskie, Warszawa) ciężkie chwile przeżyłem … I dobre …. Pamiętam, że jako siedmioletni chłopiec, nie zapomnę tej sceny przy kościele Serca Jezusowego. Wracałem do domu i odwróciłem się nagle w stronę kościoła, patrzyłem na kościół i powiedziałem tak …
- Wiem, że Wam jestem potrzebny.
- Nie mogłem tego zrozumieć. Co ja takie nic … Odwróciłem się i poszedłem dalej. Przecież co ja mogę … Ojcze, jestem mały pipsztok, takie nic.
- …….
- … Ojciec milczy, ale tak było.
- W swej świadomości odezwało się coś głębokiego, zaszytego, schowanego.
- Ojciec mówi …
- We wszechświecie, jaki by nie był, gdzie by on nie był, musisz zrozumieć, że wszędzie panuje porządek.
- I choć wydaje się, że te gwiazdy są chaotycznie rozrzucone, to powiadam ci, że tak nie jest.
Zapadliśmy w zadumę. Faktycznie … Gdyby tak zastanowić się nad tym mocniej, jak to możliwe, że konstelacje są takie, jakie są ?
- Samochód jest nie bez znaczenia i kończy pewien etap i musi być zakończony.
- Musisz to zrozumieć.
- Fajnie, że jest w takim stanie.
- Nie powinieneś mieć żalu, widzisz sam jako mechanik, tylko ciągle trzymasz w sobie dziecinny sentyment.
- Przyzwyczajasz się do tych rzeczy, ale uwierz Mi …
- Nawet, gdyby on był nowy, musisz zamknąć pewien etap za sobą.
- Musisz zrozumieć, że ty ze swoją żoną wyjeżdżacie.
- Z tego miejsca, tym samochodem.
- Już nie będziesz leżał, a Ola nie będzie siedziała.
- To o to chodzi, ale jedziesz w nieznane, tak jak cię pytała dlaczego jedziesz w nieznane.
- I dlaczego po chodniku. Dlatego, że to jest jazda dla was bezpieczna.
- Jechałeś ostrożnie, żeby ludziom krzywdy nie zrobić, ale ty im, a nie oni tobie.
- A na drodze różne sytuacje, szczególnie zdezelowanym samochodem na ulicy. Rozumiesz ?
- I inna prędkość jest na chodniku.
- ???!!!
- Czyli zrobisz co masz zrobić, po to ci powiedziałem.
- Ola, tłumaczę mu z tym samochodem. On straszny sentyment ma do swoich rzeczy.
- Zgadza się.
- Nie chcę cię martwić i ciebie też uważa za swoją rzecz.
- …….. – śmieję się głośno. Wcale mi to nie przeszkadza.
Droga w Szwajcarii Kaszubskiej to pełno serpentyn, zaczyna mnie mdlić.
- Z chwilą odejścia Piotra ty i twoja córka będziecie uzdrowione z migren i wszelkich dolegliwości na głowę.
- W tym momencie wszystko odejdzie.
- Jako, że nie będzie kogo atakować, a on odrzuci wszystkich od was.
- Nie będzie nikogo.
- Poczujesz bardzo dużą ulgę na głowę. Będziesz wiedziała i twoja córka też.
- Popłaczecie się z dwóch powodów.
- Z jednego, że nie boli, a z drugiego szkoda, że nie boli.
- Nie wiem, czy Mnie rozumiesz.
- ……. – zapłakałam.
- Takiej drogi się nie spodziewałem.
- Jak się czujecie ?
- Fantastycznie.
- To była jedyna droga swojego rodzaju.
- Czy po sprzedaniu auta będzie Jegomość ? – pytam.
- Ruszy się. Ruszy się z tego miejsca, co odjeżdżacie.
Zadzwonił podwykonawca z informacją, że się spóźni z produkcją i dostawą. Piotr postraszył go mówiąc, że ma tylko kilka dni na realizację zlecenia, choć w rzeczywistości miał ponad tydzień. Akurat z tym podwykonawcą nie da się inaczej rozmawiać. Gdybyśmy powiedzieli prawdę, czekałby do ostatniej chwili i znowu by zawiódł.
- Ojcze, to jest bezpieczeństwo – tłumaczę Piotra.
- Nie chodzi Mi o to. Oko mu nie mrugnęło.
- Powiem ci szczerze, że zaczynam się martwić o modlitwę.
- Kiedy on mówi prawdę ?
- …….. – śmieję się.
- Czy to nie jest taki „szpieg w krainie deszczowców” ? Wiesz o co Mi chodzi …
- Wiem … Czy ty się modlisz po to, aby sobie coś załatwić – śmieję się.
- Nieee, naprawdę Ojcu oddaję to co Jego.
CDN …