Co nieuchronne to Ja.

06. 09. 18 r. Ustroń

Postanowiliśmy pojechać do Oświęcimia. Byłam tam jako dzieciak i uznałam, że po latach muszę pojechać jeszcze raz. Inne doświadczenie i inna świadomość. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że do 10.00 można wejść indywidualnie i za darmo, a potem tylko w grupach i bilety po 50 zł od osoby. Trafiliśmy do kasy biletowej 5 minut po 10.00. Piotr do kasjerki…

  • Skierował mnie tutaj profesor historii Seroczyński i mówił, że mogę wejść za darmo… – wymyślił na poczekaniu.

Był tak przekonywający, że i ja bym uwierzyła. Kasjerka nie miała pojęcia co za Seroczyński, ja nie miałam pojęcia, ani tym bardziej Piotr, bo wziął to nazwisko kompletnie „z sufitu”. Kasjerka nie będąc pewna z kim ma do czynienia wydała Piotrowi ostatnie darmowe wejściówki.

  • To Homiel mi podrzucił to nazwisko i mnie nakręcił do gadania. Nie wiem skąd mi to przyszło do głowy ! – był cały uradowany.
  • 100 złotych za bilety ? Pióro mi zwiędło z wrażenia.
  • Zarabiać na śmierci jest gorsze niż zarabiać w synagodze.

Wow ! A myślałam, że będzie wielkie Jego zniesmaczenie. Homiel przypomniał nam chwilę, kiedy to my byliśmy bardzo zniesmaczeni. Długo przed „erą Homiela” będąc w Krakowie zwiedzaliśmy stary Kazimierz. Chodząc tak od domu do domu natrafiliśmy na synagogę. Ponieważ nigdy w synagodze nie byliśmy, postanowiliśmy ją dogłębnie obejrzeć. Wchodzimy do środka, a na dzień dobry wita nas żydowski kapłan, czy administrator… nie wiem, zażądał za wejście odpowiedniej opłaty. Stanęliśmy jak wryci nie rozumiejąc co on do nas w ogóle mówi, choć mówił płynnie po polsku. Po prostu trudno nam było zrozumieć, że za wejście do świątyni ktoś mógłby zażądać pieniędzy. Spojrzeliśmy na siebie, spojrzeliśmy na tego człowieka i wyszliśmy nie oglądając nic. No i proszę, Homiel o tym wiedział i pamiętał.

Nasze wejściówki pozwoliły nam na swobodne zwiedzanie Ausschwitz, a potem Birkenau. Blok za blokiem, metr za metrem.

Mnóstwo ludzi z całego świata, dookoła wiele różnych języków, świetni tłumacze, świetna organizacja i wszechobecna kontrola. Duże wrażenie robiły grupy Żydów starych i młodych modlących się na każdym kroku. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie jedna Żydówka w średnim wieku, którą mijałam w korytarzu jednego z bloku. Była wstrząśnięta tak bardzo, że chodziła głośno szlochając. Nie mogła się powstrzymać i to jej ta rozpacz poruszyła mnie bardzo i uzmysłowiła ogrom cierpienia, jakim przesiąknięte jest to miejsce. Oczywiście widząc ją we łzach i ja się popłakałam. Beznadzieja…


Natrafiliśmy na blok, w którym było bardzo mało ludzi i w którym pokazywano w kilku językach archiwalne, pełne egzaltacji przemówienia Goebbelsa, Hitlera, Goeringa o potrzebie likwidowania narodu żydowskiego. 

  • No i co ty na to Homiel ? – Piotr pyta szeptem.
  • Też się tak udzielałeś. Może nie tu… panie doktorze.
  • Uszanuj tych, do których się przyczyniłeś.
  • Jak ?
  • Szkoliłeś.
  • ?! – rany ! Przypomniał Deisenhofera ! Był doktorem ekonomii!

Widząc co się dzieje wyjęłam szybko swój zeszyt, aby notować.

  • Odpowiedz Mi szczerze…
  • Kto był ci bliższy ?
  • Czy ten co krzyczał po niemiecku, czy ten, który z bólu ? Powiedz szczerze.
  • …… – Piotra zamurowało.
  • No…. niestety… – zaczął się jąkać.
  • ……. – patrzę na niego i nie wierzę.
  • Poczułem przywiązanie jak usłyszałem niemiecki. Ja to podświadomie pamiętam, słuchałem tych przemówień na własne oczy – rozkłada ręce bezradnie i ze wstydem.
  • Jest bardzo dobre to, że jesteś szczery.
  • Łatwiej ci będzie zwalczyć, kiedy wiesz.

Kilka godzin później przepisując ten tekst do komputera zauważyłam, że Ojciec (a nie Homiel)  używa jakby skrótów myślowych.

  • Uszanuj tych, do których się przyczyniłeś. Szkoliłeśczyli uszanuj tych, którzy zginęli przez tych, których szkolił do zabijania. Jest też w tym zdaniu coś głębszego. Kto jest bardziej winny… Ten, który zabija, czy ten który uczy zabijać ? 11 Jezus odpowiedział: «Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie». 

07. 09. 18 r. Ustroń.

Odwiedziliśmy ten sam co ostatnio urokliwy kościołek. Byliśmy kompletnie sami, więc Piotr mógł się nazwiedzać do syta. Skupił się na figurze Jezusa w złotej szacie, który stał za ołtarzem. Patrzy się i patrzy…

  • Rany, kto Mu robił te ręce ! Przecież są za duże ! – powiedział dokładnie to co pomyślałam 3 sekundy wcześniej.
  • Nie mówmy jak wyglądam.
  • Pomyślmy, że Jestem.

Przestaliśmy oceniać cokolwiek w tym kościele, usiedliśmy tylko w ławce i się pomodliliśmy.


Poszliśmy na kawę i rozmawialiśmy o wczorajszym dniu, który zrobił na nas tak mocne wrażenie.

  • Miałem dzisiaj sen. Byłem jednym z więźniów i to ja zabijałem esesmanów. Nie mogłem się powstrzymać.
  • Musisz zdać sobie sprawę, że w każdej sekundzie jesteście słyszeni i oceniani.
  • A dlaczego tak ? – pytam.
  • Bo tak.
  • Każdy włos, który wypadł Łysemu też był liczony.

p. s. Wieczorem studiując ewangelie natrafiłam na słowa, które mnie zaskoczyły. Liczony wypadający każdy włos uznałam za żart, a to słowa Jezusa;

28 Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. 29 Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. 30 U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. 31 Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.


Rozmawiamy dalej.

  • Gdy kolejka liniowa stanęła w miejscu.. – a stanęła jadąc dzisiaj na górę Czantorię – … Pierwsze co powiedziałam to Ojcze ratuj ! Mam już to chyba w podświadomości – przyznałam.
  • Ojciec cieszy się, kiedy człowiek Go prosi. Bardzo to lubi, kiedy może pomóc. To wiara – tłumaczy Piotr.
  • I tu się nie mylisz ani w słowie w każdym zdaniu. To prawda.
  • …… – ucieszyłam się, że Ojciec jest teraz z nami i się odezwał.
  • W tej wizji ze śmieciami zostawiłaś mnie, zabrałaś wszystko i sobie pojechałaś ! – miał do mnie wyrzuty, a przecież to wizja ! Tego nawet jeszcze nie było !
    - Szliśmy razem z małym chłopcem, blondynkiem, po ubitej drodze, ja trzymałem go za rękę z jednej strony, a ty z drugiej strony. W prawym ręku trzymam wiaderko, a w nim cały swój dobytek i dokumenty. Przed nami widzę stojącą wywrotkę, pełną śmieci, wielka góra śmieci na wozie była po tysiąc więcej warta niż to, co mam w wiaderku. Podeszliśmy do auta, które było włączone, przerzuciłem z wiaderka wszystko na pakę, wrzuciłem też tam ciebie, potem chciałem rzucić też chłopca, ale nie mogłem. Nie mogłem oderwać go od ziemi, a ponieważ do auta wsiadał właśnie kierowca (w niebieskiej koszuli)… to go zostawiłem. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/03/09/ojciec-silny-przybiera-rozne-postacie/
  • Musiałem się zająć chłopcem, bo on płakał !
  • Czyżbyś bał się zostać ze Mną ?
  • Nie bój się tego, co nieuchronne.
  • Co nieuchronne to ,Ja.

Wieczorem.

Obejrzeliśmy film „Nowicjat”.  Film poruszał baaaardzo ciężki temat. Im dłużej oglądałam, tym bardziej nie mogłam się zgodzić z obrazem zakonu, jaki jest tam przedstawiany. A już słowa filmowej przełożonej zakonu; musisz okazać, czy warta jesteś miłości Chrystusa... wkurzyły mnie na maksa. Co pięć minut pytałam Homiela czy tak powinno to wyglądać. Umartwianie się, biczowanie, czy to wszystko jest naprawdę potrzebne, aby być bliżej Boga, ale On milczał…

  • Wyobrażasz sobie, żebym był księdzem ? – pyta mnie Piotr w pewnym momencie.
  • W Niebie też sobie tego nie wyobrażają.

Pod koniec filmu siostra przełożona czyta najważniejsze postanowienia soboru, między innymi i to, które uzmysłowiło mi istotę rzeczy; W oczach zarówno kościoła jak i w oczach Boga status wszystkich zakonnic będzie równy statusowi każdego praktykującego katolika.

To zdanie sprawiło, że przyjrzałam się postanowieniom II Soboru bliżej. http://archwwa.pl/wiadomosci/co-sobor-watykanski-ii-wniosl-w-zycie-kosciola/ Kiedy przeanalizuje się je głębiej aż trudno sobie wyobrazić, że Kościół Katolicki  był kiedyś tak odseparowany od zwykłego człowieka i uważał się za coś nietykalnego. 

  • Hmm… Teraz rozumiem… – mówię do Piotra.
  • I teraz masz już odpowiedź.
  • Teraz rozumiem. 
  • Nie taki zakon Nam się podoba.

Duch Święty to też Ja.

04. 09. 18 r. Warszawa.

Wizja o dwóch falach, które ledwo dotykają stóp Piotra sprawdza się idealnie. Spiętrzają się problemy, ale jakoś tak się dzieje z czasem, że same się rozwiązują.

  • Pomagamy ci, żebyś nie podupadł na zdrowiu.
  • Jesteś nam potrzebny, musisz być w pełni sił.
- Rano miałem wizję; stoimy oboje u ujścia rzeki do morza. Stoimy na brzegu, widzę piasek, krzewy i takie tam…. Ty stoisz za mną jak przyklejona. Widzę dwie fale w oddali, które się zbliżają. Są coraz większe. Już zaczynam zastanawiać się czy nie uciekać. Odwracam głowę i widzę za sobą białe, otwarte drzwi i małe światło w środku. Przed sobą mam fale, które się zbliżają, a za sobą białe drzwi. Spoglądam jeszcze raz na fale i postanawiam zostać. Kiedy pierwsza fala dobija do brzegu, to ledwo moczy mi stopy. Okazała się niegroźna. Druga też, choć zmoczyła mnie bardziej. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2019/04/16/nie-zdajesz-sobie-sprawy-co-nadchodzi/

musisz być w pełni sił ? Do czego ? Jeśli Piotr ma być zdrowy to znaczy, że przyszłość może być pełna emocji, wyczerpujących emocji.

  • Potrzebny jesteś Nam zdrowy.
  • Poruszyło mnie to.
  • A co w tym dziwnego ?
  • To nie My tobie, a ty Nam musisz pomóc, więc musisz być zdrowy i silny.
  • ????!!!! – Piotr spojrzał na mnie zagadkowo.
  • Niczym się nie przejmuj.
  • Pamiętaj, że ta fala cię nie dotknęła.
  • Dzięki Homiel.
  • Tym razem to Ja, ale wszystko to Pan zrobił.
  • Wiesz kto jest Panem.
  • Dlaczego będzie potrzebne ci zdrowie ? – pytam.
  • Ta fala była ogromna – Piotr wspomina wizję z wielką falą sięgającą kilometra, na którą ciągle czekamy. 
  • Z punktu widzenia człowieka to cię rozumiem.
  • Meta już blisko.
  • Dobiegasz do mety.
  • Jesteś zwykłym człowiekiem, jak napisał Adam i niech tak zostanie.
  • A Ola ?
  • Ola pisze. Ma burzę w mózgu, to jej przyzwyczajenie – … rzeczywiście, skrupulatnie wszystko notowałam zastanawiając się dlaczego i dlaczego.
  • Druga natura człowieka to przyzwyczajenie.

05. 09. 18 r. Ustroń.

Jedziemy do Ustronia na kilka zaledwie dni, bo nie stać nas na więcej.

  • Jestem biedny jak mysz kościelna – Piotr się użala.
  • Od kiedy mysz kościelna remonty robi ?
  • Butki sobie kupiłeś ? – wczoraj.
  • Ktoś skrzętnie notuje ile nam wykradłeś.
  • …….. – śmieję się.

Wszystko co mamy, mamy od Ojca, ciągle o tym musimy pamiętać. Jeśli Piotr kupuje sobie butki… to tylko dzięki Ojcu. Mówi się, że człowiek jest panem swego losu… Może inni, ale nie my.

  • Ale Homiel z tą kartką patience powiedział… – przypomniałam sobie.
  • Ludzie tyle prawd zapisują i nie pamiętają.
  • Jasne…
  • Prawda w oczy kole.
  • ……. – roześmiałam się.
  • No kole…

Do Ustronia jedziemy przez Częstochowę. Oczywiście skręcamy prosto do klasztoru, gdyż nie wyobrażamy sobie inaczej. Wchodząc do kaplicy, gdzie jest obraz Częstochowskiej Maryi, trafiliśmy dokładnie na rozdanie komunii. Było bardzo wcześnie, w kaplicy z 50 osób, w tym grupa Włochów, która w pewnej chwili zaczęła śpiewać na cały głos. I to było przepiękne, ponieważ siła tego chóru robiła piorunujące wrażenie. Piotr nachylił się szepcząc…

  • Zrozumiałem, że gacek nie ma takiej siły, aby uderzyć w grupę. Dlatego rozbija grupę, aby zaatakować każdego z osobna. W jedności siła.
  • Hmm… Dlatego rozbija Kościół, żeby zaatakować ? – przyszło mi do głowy.

Msza odbywała się po łacinie, ale mimo tego wszyscy doskonale wiedzieli co mają robić. Kiedy padło hasło po łacinie „przekażcie sobie znak pokoju” wszyscy łącznie z Włochami śmiało wyciągali do siebie ręce. Wszyscy w tej kapicy stali się jednością, wszyscy byli równi, nie było podziału, połączyła wszystkich łacina, której nikt nie rozumiał i Bóg, którego wszyscy kochali. Kiedy przekazywali w ten sposób swój znak pokoju przypomniały mi się słowa pewnej wizjonerki czy świętej nawet, że podczas mszy nie można podawać sobie rąk, ponieważ wtedy odwraca się uwagę od Boga. Pomyślałam teraz, że musi się kompletnie mylić, bo właśnie zdałam sobie sprawę, że na chwilę, na moment wszystkie granice między ludźmi po prostu runęły. A przecież chyba o to Bogu Ojcu chodzi, aby runęły. I powiem szczerze wzruszyłam się.


Po skończonej mszy w klasztornym sklepiku kupiliśmy dla syna różaniec, tak jak nakazał nam kiedyś Ojciec.

  • Muszę poświęcić ten różaniec – przypomniał Piotr.
  • Moim zdaniem Ojciec to już zrobił.
  • Taaak, ale na wszelki wypadek muszę go poświęcić.
  • Ojcze, on Ci nie wierzy ! – żartuję.
  • To taki agent Tomek.

Usiedliśmy tuż przed głównym ołtarzem.

  • O! Duch Święty! – Piotr krzyknął na widok białego gołębia.
  • A gdzie Ja ?
  • Duch Święty to też Ja.
  • ……. – siedzieliśmy zaskoczeni.
  • Ojciec cię pyta…
  • Co czułaś ?
  • ……. – gorączkowo szukałam odpowiedzi co czułam, ale miałam prawdziwy mętlik w głowie. Musiałam się skupić, żeby złapać tą jedną myśl.
  • Że na to początek drogi.
  • To chciałem usłyszeć.
  • Tam słyszałaś pożegnanie – … w Kazimierzu.
  • Jak połączysz jedno z drugim jest to prawda.

Jedziemy do Ustronia dalej. Myślę nad słowami Ojca…

  • Błogosławieństwo na nowy początek… – zamyśliłam się.
  • Zmiany będą diametralne.
  • Zostanie twoje nazwisko, bo jakoś musisz się tutaj nazywać.
  • A żona ?
  • Żona też.
  • A dzieci ?
  • Ich się nie wyprzesz.
  • Hmm… Jestem bardzo ciekawa jak Wy to zrobicie… Z firmą, z wszystkim – trudno mi to pojąć.
  • Zdziwisz się. To musi być mistrzostwo inżynieryjne.
  • No, ba! – inżynieryjne, czyli precyzyjne.
  • Homiel, masz przewagę. Ty mnie widzisz, a Ja Cię nie.
  • A kto powiedział, że ma być sprawiedliwie ?
  • Ciesz się, że słyszysz. Inni tego nie mają.
  • To prawda… – Piotr się tak już przyzwyczaił, że uważa to za normalne.
  • Wczoraj byłeś bardzo zmęczony. W skali 1- 10 przekroczyłeś 10.
  • Zgadza się.
  • …….
  • Homiel mówi teraz, że…
  • … to pożegnanie z miejscami, w których byłeś.
  • Tak ? Międzyzdroje też ? – zdziwiłam się, gdyż tam jeździmy częściej niż gdzie indziej.
  • Tam to zawsze możesz pojechać, ale do wody już nie wejdziesz.
  • Dlaczego ?
  • Spójrz na kalendarz i powiedz kiedy… – … rzeczywiście nie ma kiedy.
  • Zapominasz o październiku.
  • A potem obudzisz się w dziwnej, nowej rzeczywistości.
  • Homiel się myli, to potrwa jeszcze.
  • Nie mam siły…  – i powiedział to takim tonem, że wybuchnęliśmy śmiechem.

Piotr zawsze wie lepiej kiedy i co…



Dopisane 08. 05. 2019 r.

  • Pamiętaj, że ta fala cię nie dotknęłabardzo wielu ludzi otrzymuje wizje z falą w roli głównej. Jak zauważyłam interpretują ją dosłownie, a wcale dosłownie zazwyczaj nie znaczy. My jak dotąd mieliśmy 4 różne wizje z falą i zawsze oznaczały one wydarzenia, który mają większy lub mniejszy wpływ na nasze życie. Pierwsza wizja to wielka fala zalewająca miasto co było ostrzeżeniem przed utratą życia (atak anafilaktyczny). Druga wizja; pływanie w morzu i nadchodząca fala było ostrzeżeniem przed zawałem. Trzecia fala wielkości kilometra jest ciągle przed nami i ma oznaczać bardzo ważne wydarzenie związane z kompletną zmianą naszego życia. Czwarta wizja z dwiema falami ostrzegały nas przez poważnymi problemami w firmie.

Tak więc wizja z falą wcale nie musi oznaczać, że dojdzie do naturalnego kataklizmu. Pamiętam pewne dość głośne wydarzenie;

W ubiegły piątek do Urzędu Miasta w Ustce i Kołobrzegu trafiło oficjalne pismo od dwóch wróżek z Łodzi Bożena Pazik, wróżka, oraz Anna Bator, jasnowidz i wizjonerka ostrzegają w nim przed olbrzymimi falami, które w połowie kwietnia mają zalać nadmorskie kurorty. Olbrzymia fala ma powstać po podwodnym trzęsieniu ziemi. Samorządowcy nie zbagatelizowali informacji i kopię listu wysłali do wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w starostwie powiatowym w Słupsku. Podobny dokument trafił również do wojewódzkiego sztabu kryzysowego w Gdańsku. Możliwość wystąpienia takiego zjawiska potwierdzają również naukowcy.

Nie wiesz którymi drogami może Ojciec trafić do ciebie.

03. 09. 18 r. Warszawa.

Do kawy siedliśmy w doskonałych humorach.

  • Imię Homiel w Niebie ma już swoje stałe miejsce.
  • A właściwie co to za tajemnica ukrywać swoje imię ?
  • Strach podawać rozgłośni Wolna Europa.
  • Że niby od razu rozpowiem ? No i racja… – roześmiałam się.
  • …….
  • Już zapomniałaś co się stało wczoraj ? – Piotr mnie uspakaja.
  • Nieee… – mina mi zgasła, ale może po prostu nie chciałam pamiętać ?
  • Ciekawe… Czy nasz wyjazd do Ustronia też będzie ostatni ? – wybieramy się we wrześniu.
  • A dlaczego ma być ?
  • …….
  • Pogoda jest na zamówienie.
  • Prosiliśmy o to – rzeczywiście dzisiaj się rozpogodziło.
  • Nawet gdybyś nie prosiła, jest na zamówienie. Tak chciałem.
  • Do Kazimierza na dobrą sprawę mogliśmy jechać też w sobotę – Piotr się przekomarza.
  • Wszystkie chwyty dozwolone.
  • Dlaczego ?
  • Mieliście jechać w niedzielę.
  • Czyż nie było pięknie ?
  • To były nasze chwile.
  • A jakie mogłyby być jak nie w niedzielę, w dzień święty…
  • ……. – nie da rady z Nimi wygrać. Kręcę głową, że ma absolutnie rację.
  • Homiel cię pyta…
  • Czy jesteś gotowa na to co ma przyjść do ciebie ?
  • ?! 
  • Musisz być rozważna.
  • Kup co masz kupić, daj co masz dać i zrób co masz zrobić.
  • …… – właśnie zdałam sobie sprawę, że mówi o pieniądzach. Kup, daj, zrób…
  • Bądź rozważna i wsłuchaj się w siebie. Nie ulegaj wpływom.
  • Jasny gwint…. – pomyślałam. Słabo mi się zrobiło.
  • Mam nawet nie słuchać Piotra ?
  • A będziesz go słyszeć ?
  • ?! Co to ma znaczyć ? – pomyślałam.
  • Widzę Homiela jak skacze, śmieje się, lata góra – dól jak koło młyńskie… Z Jego skrzydeł światło iskrzy, energia, cały jest uchachany…. – Piotr jest aż zażenowany tym co widzi, ale nagle zrobił wielkie oczy i patrzy gdzieś przed siebie…
  • Widzę wielką bramę z klepek jak deski, ale to nie deski, ona jest cała ze złota… Światło na nią pada…. Jest w chmurach, wchodzę teraz przez bramę i widzę przepiękne domy, jak z bajki… Widzę ludzi pracujących… To znaczy oni coś robią. Ten, kto lubi kopać w ziemi to sobie kopie… Oni to robią z przyjemnością, są w bieli… Widziałem światło od Ojca złote, przeogromne… Wszędzie jest światło, ale bardzo przyjemne, nie razi…. Widzę Chrystusa pośród ludzi, widzę Ojca, jak odbiera swoją chwałę… – zapatrzył się w zachwycie jak małe dziecko przed choinką z tysiącami świecących prezentów.
  • A jak wyglądał Jezus ? – przerywam mu bycie w tej ekstazie, a on patrzy na mnie jakby nie do końca mnie widział.
  • W białej szacie do łydek, chodził pośród dzieci…

  • Dużo ludzi ?
  • Rzeka do Ojca… Pan Bóg jest naprawdę super, taki w porządku….
  • ……. – roześmiałam się.
  • No co…! Mówię normalnie… Zielona trawa i ciągle widzę jedno drzewo na polanie, lubię to drzewo, jest ono mi dziwnie znajome…
  • A Homiel ciągle lata i się cieszy… Uspokój się chłopie ! – Piotr jest już zdegustowany.
  • Co ty wiesz o lataniu ?!
  • Gada jak Linda ! – Piotr zdziwiony.
  • Gdybyś wiedział to co ja wiem, też byś latał.
  • To podziel się.
  • Nie mogę.
  • Jak się tak cieszy to niech wyjaśni co znaczy „żywych i umarłych” – wtrącam się.
  • Nie mam głowy do tego.
  • Cieszę się. Muszę się nacieszyć chwilą.
  • Którą chwilą ? Przecież jeszcze nie nadeszła… – miałam na myśli falę.
  • Pan Bóg dopuścił do Mnie wiedzę.
  • ……. – zdziwiłam się przeogromnie. Myślałam, że akurat On wie wszystko.

Do wieczora byłam ciężko zamyślona, poirytowana. Omijaliśmy temat Homiela podświadomie bojąc się nowych rewelacji. Ale na dłuższą metę nie dało się o tym nie myśleć.

  • Chciałabym raz zobaczyć jak lata.
  • I zobaczysz.
  • Po śmierci ?
  • Po śmierci zobaczyłaś okno ?
  • Mało w tobie wiary, a innych uczysz.
  • To tobie daliśmy odpowiedź, nie Piotrowi.
  • Nie bądź jak ci nienasyceni.
  • Jak ci, którym ciągle mało.
  • ……. – no i Homiel zirytował mnie na całego.
  • A czy ja jestem nienasycony ? – Piotr się podlizuje.
  • Spokojnie czekasz.
  • Hmm… – poczułam się nieswojo.
  • Homiel pyta …
  • Brakuje ci kartki ?
  • ……. – ramiona opadły mi z niemocy. Dwa dni temu usunęłam kartkę z komputera z napisem patience myśląc, że nie będzie mi już potrzebna.

  • Wybiórczo traktujesz to słowo.
  • Dla niektórych masz, dla niektórych nie masz.
  • …… – głupio mi się zrobiło. I ciężko, że nie mogę sobie pozwolić na żaden błąd.
  • To jest lekcja, o którą nie pytałaś.
  • …… – jeszcze trochę, a się rozbeczę. Z Ojcem rozmawiam, to sobie teraz uświadomiłam.
  • I co teraz zrobisz ?
  • Dziękuję za lekcję – powiedziałam szczerze. Było mi to potrzebne.
  • Nie wtedy kiedy ty chcesz, lecz wtedy, gdy cię uczymy.

Wstałam z kanapy i zrobiłam karteczkę od nowa.

  • Dobrze zrobiłam ?
  • Richtig – przekazał Piotr.
  • To po niemiecku prawidłowo – tłumaczę mu, bo widzę, że nie ma pojęcia co mówi.
  • Poważnie ?!
  • Kartkę wyrzuciłam ze względu na to, że mi była już niepotrzebna.
  • Ze względu na Dusię, bo przyjdą ci, którzy będą szukali pomocy, a nie będziesz miała czasu dla nich.
  • Nie wiesz którymi drogami może Ojciec trafić do ciebie.
  • Każdy ma swoją rolę, ciebie przygotowuję do twojej.
  • Rozumiem…

Wiedziałam, że to nie Homiel, ale jakoś czułam się w środku skarcona niesłusznie.

  • Chcesz powiedzieć, że czujesz się urażona ?
  • Nieeee…
  • Bo na taką wyglądasz.

Schowałam się ze wstydu do łazienki, oby tylko nie słuchać i nie dawać Piotrowi satysfakcji, gdyż  cały czas miał niezły ubaw, że to w końcu ja dostaję po uszach. Zamykając za sobą drzwi zaczęłam się śmiać i cieszyć zarazem, bo to cudowny dowód na to, że Piotr faktycznie słyszy. Nagle gwałtownie otwierają się drzwi …

  • Ojciec pyta…
  • Dlaczego się śmiejesz ?
  • Bo ma rację ! – i teraz już śmieję się głośno… ze szczęścia. Ta lekcja naprawdę była mi potrzebna.

Poszłam spać, a Piotr na egzorcyzmy. Wpada po 10 minutach…

  • Ojciec kazał mi przerwać i iść do ciebie. Mam ci przekazać…
  • Bardzo cię kocham.
  • Nie bierz tak wszystkiego bardzo do siebie.

No i nie mogłam już zasnąć. 

Nie płacz, tylko się ciesz.

02. 09. 18 r. Warszawa.

Jedziemy do Kazimierza. Liczyłam na dłuższą pogawędkę, a tu cisza.

  • Homiel, powiedz coś – nie wytrzymałam.
  • Masz złe pojęcie o aniołach.
  • Myślisz, że tylko gadają ?
  • Twój Gruby jak widzisz ciągle milczy.
  • Ale wiesz, że to okazja.
  • Zawsze jest okazja.
  • No to jest teraz.
  • A teraz to nie ta okazja.
  • Czy ten wyjazd będzie udany chociaż ? – Piotr ciągłe spogląda na niebo, które chmurzy się od rana.
  • Robię wszystko, aby tak było.

Byliśmy na miejscu już o 10 rano i od razu skierowaliśmy się do zakonu. Rozpoczęła się msza, pełno ludzi, ale mimo to przecisnęliśmy się prosto do naszej małej kapliczki. Nie byliśmy tam sami. Piotr usiadł dokładnie naprzeciwko obrazu Jezusa. Ksiądz rozpoczął kazanie, a mówił o nieczystych myślach, które zatruwają dusze. Pomyślałam, że kazanie idealnie dla nas.

  • Jezus mi powiedział… – nachylił się do mnie.
  • Czyszczę cię i wysłał promień światła, który mnie przeszył na wylot.

Spojrzałam na ludzi siedzących obok, aby sprawdzić czy słyszą. I wtedy ogarnęło mnie dziwne uczucie, bardzo mocne uczucie, że to ostatni raz tu jesteśmy, usłyszałam w swoich myślach słowo „pożegnanie”. A kiedy zaczęłam wątpić w to co usłyszałam, przeszła mnie na wskroś taka energia, że włosy stanęły mi dęba. To nie mogło być ot tak sobie. Zrozumiałam, że to pożegnanie albo z tym miejscem albo z Jezusem z tego miejsca. Że coś się skończyło. To było tak przygniatające uczucie, że beczeć mi się chciało.


Godzinę później pytam…

  • Czy dobrze to czułam ? – bo nie byłam pewna.
  • To było prawdziwe.
  • Zawsze twoje przeczucia są prawdziwe.
  • Jesteś tym obdarowana.
  • Nie obdarzona, a obdarowana.
  • Jaka to różnica ? – spytałam, bo na pierwszy rzut oka wydaje się bez różnicy.
  • W niektórych językach jest to równoważne, ale to nie jest równoważne.
  • Może być obdarzona równoważne z obdarowaną, ale to nie jest prawda.
  • Muszę to sprawdzić – pomyślałam. 

Wydaje się, że obdarzona znaczy  otrzymać coś na stałe, jak np. obdarzona urodą, mądrością, rodziną. Obdarowana to otrzymywać co jakiś czas, na przykład obdarowana prezentami. Moje przeczucia się zdarzają od czasu do czasu i nie są stałą częścią mnie.


Wracamy do domu. Milczymy.

  • Dzisiejszy dzień był dniem magicznym.
  • Były to wspaniałe chwile, bo ty już wiesz.
  • ……. – oczywiście pochlipuję, bo wiem.
  • Nie płacz, tylko się ciesz.
  • Zacznie się dziać w tym roku ? – Piotr zaczyna.
  • Piotr, prawdę mówisz.

Utknęliśmy w małym korku. Piotr się wnerwił, że stać musi i ani w tył, ani w przód.

  • Czyż nie warto było ?
  • Spokojnie. Dojedziesz bez swojego szaleństwa.

Tkwiąc z bezruchu Piotr znowu zaczął wspominać swój zawał. Im dłużej o tym mówił, tym bardziej byłam przerażona, że tak było blisko.

  • Zabrakło właściwie kilka minut i byłoby po mnie. 
  • No właśnie… Dlaczego Ojciec czekał do ostatniej chwili ?
  • Czemu czekałem do ostatniej chwili ?
  • Żeby słuchać tych opowieści.
  • Zobacz jak wiele dramatyzmu było i ile to dało.
  • Czy bylibyście w Bielsku Białej ? W Ustroniu ?
  • No tak Homiel… – Piotr wzdycha.
  • Tu tatuś.
  • …… – zaczęłam się śmiać na głos, to było cudowne.
  • Nie będzie okazji jechać do Kazimierza ? Dlatego ostatni raz ? – pytam. 
  • To zdanie jest źle złożone.
  • To jak powinno być złożone ? – pytam.
  • Jak złożę, to będziesz miała odpowiedź, a tego nie chcę.
  • Już zapomnieliście o tej ścianie ? – kryształowej. Ciekawe, bo jadąc do Kazimierza właśnie sobie o niej przypomniałam.
- Zaczynasz dotykać ściany – … kryształowej. 
- Tą ścianą jestem Ja. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/07/14/poswiec-sie-dla-tego-swiata-i-wroc-do-mnie/
  • A co to ma do rzeczy ? – Piotr
  • Przypominam o niej.
  • A kiedy przypomina się ?
  • Kiedy coś zaczyna w życie wchodzić.
  • …….
  • Ten Adam się nie odezwał.
  • Nie ty dla niego, a on dla ciebie.

Korek się rozluźnił i Piotr postanowił nadrobić zaległości, czyli jechał maksymalnie szybko. Ktoś mu zajechał drogę, więc nerwy mu puściły no i poszła wiącha soczysta …

  • Mówisz, że boisz się Mnie to dlaczego w czynach tego nie pokazujesz ?
  • Niejednego byś załatwił, a przecież w każdym jest cząstka Mnie.
  • Bo się uczę.
  • Długo będziesz się uczyć ?
  • …… – nie wiedział co powiedzieć.
  • Rzeczywiście, chyba ostatni raz byliśmy.
  • Przecież wiecznie z tą teczką nie będziesz chodzić. Już ci to mówiłem.
  • To powinno potrwać szybko w takim razie.
  • Chwilę.


Dopisane 04. 05. 2019 r.

W Kazimierzu byliśmy wczoraj, ale już nie spotkaliśmy Jezusa „osobiście”.

Mój Syn zaczął, ty skończysz.

30. 08. 18 r. Warszawa.

Wieczorem.

  • Nadal nie rozumiem dlaczego „żywych i martwych”. Przecież ludzie nie wstaną z grobów i będą jak zombi. A co z tymi, którzy są skremowani ? Adwentyści wierzą, że dosłownie wstaną z grobów… Przecież to istna głupota ! – mówię do Piotra rozbrajająco szczerze.
  • ……..
  • Widzę jak Jezus się uśmiecha.

Kwestia „żywych i martwych” męczy mnie od kilku dni. Dlatego pomyślałam, że zapytam sprytnie  …

  • Czy Edziu będzie osądzany na koniec jeszcze raz ? – co wydaje mi się również bez sensu.
  • ……. – ale odpowiedzi nie dostaję.
  • Mówię teraz w myślach do Ojca…
  • Nie mam siły, Ojcze zajmij się tym. Wiesz co mi powiedział ? – Piotr się uśmiecha.
  • Jak problemy to Ja, a jak dobrze to ty.
  • Ty to masz układy !
  • ……. – roześmiałam się.
  • A może Ojciec ma też innych na głowie ? Nie tylko ciebie – mówię do Piotra.
  • Chcesz powiedzieć, że wcinam się bez kolejki ?
  • Pewnie tak.
  • Hmm…. Może… Ciekawe co będzie dalej…
  • Masz wiedzę, która wpływa na rzeczywistość.
  • Nie możesz wiedzieć, bo gdybyś wiedział, to byłoby za dużo.
  • Ale przecież masz taki dar dostać… – przypomniałam sobie.
  • Ale jeszcze nie teraz.
  • …….
  • Czy sądowi ostatecznemu podlegają także ci, którzy nigdy nie słyszeli o Jezusie ? – chcę szybko wykorzystać sytuację, ale nadal cisza. Pomyślałam, że spytam Homiela …
  • Powiedz mi…
  • Nie powiem – przerwał.
  • Dlaczego ?
  • Bo nie.
  • Kiedy pijesz szklankę wody haustem, co się dzieje ?
  • Można się zakrztusić… Rozumiem… – czyli nie wszystko naraz. Zbyt wiele wiedzy naraz może zaszkodzić. Muszę uzbroić się w cierpliwość.
  • Fala wkrótce się zacznie.
  • Kiedy was zabraknie, wszystko zubożeje.
  • Co będzie ?
  • Nie mówmy o tym co będzie.
  • Zróbmy wszystko co możemy zrobić dla Ojca, żeby Jego dzieci się cieszyły.

Zapisuję słowa Homiela na niebiesko, ale jestem przekonana, że nadal mówi Ojciec. Czekam na ciąg dalszy, jednak Piotr milczy. Wzdycham głośno dając mu do zrozumienia, że chcę rozmawiać, chcę zapisywać, bo czas leci i każda minuta cenna… Proszę Ojca w myślach, żeby mi wytłumaczył „żywych i umarłych”, a Piotr…

  • To, że nie trafiłem jako dzieciak do poprawczaka to prawdziwy cud.
  • …….. – ręce mi opadają. Zebrało mu się na wspominki z dzieciństwa jak to pierwszym łobuzem na dzielnicy był.
  • Dla Mnie to cud, a dla jednego z Naszych cudny byłeś.
  • ……. – rozbawiło nas to.
  • Teraz żartujemy, później będzie czas na wiedzę.
  • …….. – oczy mi się rozszerzyły z radości. Wiedziałam, że to odpowiedź dla mnie.
  • Musisz wiedzieć, że na wszystko musi być czas.

Oglądamy  w TV „coś tam”… Piotr odwraca głowę i słucha…

  • Będzie tak jak było, choć teraz nie jest.

Kojarzy mi to się z powrotem do Domu.



01. 09. 18 r. Warszawa.

Sobota. Piotr zaczął dzień od dwóch wizji, które miał nad ranem.

  • Pierwsza to jesteśmy w jakimś pomieszczeniu. Pośrodku jest otwór, jakaś czeluść podobna do tej z filmu „Gwiezdne wojny”. My stoimy i stoi jakiś facet, normalny facet, ale raptem zaczyna się zmieniać. Wychodzą z niego rogi, wylewa się z niego czerwona lawa. Chwycił cię za rękę i uciekł w tą czeluść. Nie wiele myśląc, choć się bardzo bałem poleciałam za nim. Leciałem nogami w dół i widziałem, że jest daleko przede mną, leciał prosto do piekła. Po drodze prosiłem Ojca, aby mnie uzbroił. Dotarłem na sam dół, było wszędzie czerwono, za ścianą stał gacek, nie wiedziałem go, ale czułem, że tam jest. Ciebie trzymał, a mnie obserwował co zrobię. Byłaś kompletnie nieświadoma co się dzieje. Chwyciłem go i przeciąłem na pół, wziąłem cię za rękę i lekko się uniosłem, żeby polecieć w górę, ale wtedy wszystko zniknęło, całe piekło, byliśmy  z powrotem na trawie.

  • Druga wizja, zaraz po tej… Byliśmy w domu, przyszła paczka, była bardzo elegancka, czerwona, a w środku czara. W pudełku były buty, okulary, zapakowane super cygaro. Pierwsze co pomyślałem na cholerę mi cygaro ! Założyłem okulary i wszystko widziałem świetnie, sto razy lepiej niż teraz. Zdjąłem okulary, spojrzałem na to wszystko, zapakowałem z powrotem i odłożyłem, że mi to niepotrzebne. No i co to znaczy ?
  • Hmm… Druga wizja jest bardzo czytelna. Czerwony i czarny to prezent od diabła. Buty, czyli na drogę… Okulary, przez które widzisz lepiej… Hmm… – zaczęłam się zastanawiać.
  • To wiedza… Będziesz widzieć lepiej i więcej, no i cygaro… Symbol luksusu, wygody. Jednym słowem gacek ofiarowuje ci nową drogę, wygodną, prowadzącą do luksusu i wiedzy… Dobrze, że to odrzuciłeś.
  • A ta pierwsza ?
  • Nie wiem…
  • Homiel, ten prezent to od gacka ? Co ty na to ? – Piotr się chce upewnić.
  • Przysłuchuję się.
  • Nigdy nie widziałem Pana Boga z cygarem.
  • A widzisz !!!
  • Jak zlatywałem na dół… Żenada, ale się bałem.
  • Każdy by się bał.
  • Hmm…
  • Czasami ludzie piszą, że kiedy czytają słowa Ojca to dreszcze ich przechodzą.
  • A będzie więcej – … słów. I więcej dreszczy.

Mieliśmy zaplanowaną na dzisiaj podróż do Kazimierza Dolnego. Na horyzoncie pojawiło się sporo chmur i to nas zastopowało.

  • Homiel, jechać ?
  • Proponuję jutro.
  • A może jedziemy ?
  • Posłuchaj w końcu Homiela ! – wkurzyłam się, bo zawsze ma swoje zdanie.

Godzina później. Niebo już kompletnie zachmurzone.

  • Będzie burza ?
  • Przecież mówiłem, że zmokniecie. A teraz całuj po nogach.
  • Sorry, że nie uwierzyłem.
  • Chciałbym, żebyś nie był przemądrzały.
  • Ja jestem mądrym … Jak Boga kocham… !
  • …….. – wybuchnęliśmy śmiechem.
  • Widzę więcej.
  • A mógłbym też widzieć ?
  • Lepiej nie.
  • Dlaczego ?
  • Bo byśmy nie gadali.
  • Gadali ?
  • Ola rozmawia, my gadamy.
  • No to byśmy zmokli jak dwa łyse konie – Piotr się śmieje.
  • Wnoszę protest. Jeden łysy koń. Klaczy nie ruszaj.
  • W młodości przyjmowaliśmy zakłady.
  • O co ?
  • Co ten wymyśli znowu.
  • ……. – śmieję się.

Wieczorem.

Piotr przypomniał sobie swój zawał i jak blisko był śmierci. Wałkował to przez kilkanaście minut co mnie szybko zmęczyło, bo ileż można ?! Chcę o tym nie pamiętać.

  • A co by było, gdybym odszedł ?
  • …… – spojrzałam na niego ciężkim wzrokiem, bo sama się nad tym zastanawiałam z milion razy.
  • Wiesz ilu by wyszło ? – … gacków na wierzch.

Cały dzień żartowaliśmy, ale teraz stało się bardzo poważnie.

  • A co będzie, gdy mnie nie będzie ?
  • Mój Syn zaczął, ty skończysz.
  • Ja ?????!!!!! – Piotr przestraszony i kompletnie zdziwiony.
  • Podniesiesz to wszystko z upadku.
  • …….. – ciarki mnie przeszły. Ciężko mi się zrobiło od wagi tych słów.
  • Ja to tylko narzędzie – Piotr się broni…
  • Więc podniesiemy to razem.
  • Powiedziałeś, że jesteś gotowy.
  • …….. – spojrzałam na Piotra, bo tego nie pamiętam.
  • Dzisiaj powiedziałem Ojcu w kościele… – wytłumaczył.
  • To co się stanie wstrząśnie wielu.
  • A pomoże nieskończenie wielu.
  • A czy ja to przeżyję ?
  • Nieważne, czy przeżyjesz.
  • Ważne, że jesteś koło Mnie.
  • To jest znak dla was, że to się zaczyna.
  • ……. – siedzimy w ciszy lekko struchlali. Nie wytrzymałam…
  • Co Jezus zaczął ? – pytam szeptem Piotra.

Babilon upadnie.

26. 08. 18 r. Warszawa.

Pojechaliśmy na mszę do kościoła „Serca Jezusowego”. Cały czas Piotr był wyjątkowo cichy i zamyślony. Odezwał się dopiero po wyjściu.

  • Archanioł Michał mówił do mnie…
  • Taaak ? A skąd wiesz, że to On ? – przerywam pełna wątpliwości.
  • Powiedział mi to. Przedstawił się.
  • Taaa…. No dobra i co powiedział ? – ciągle jestem pełna wątpliwości, bo zazwyczaj anioły się nie przedstawiają.
  • Archaniele (….)pokaż swoje oblicze... i potem coś tam… Nie pamiętam…
  • Jak to nie pamiętasz ?! – ręce mi opadły do ziemi.
  • Homiel, pomóż ! Niech sobie przypomni !
  • Co pomóż ! To Ja mam amnezję, czy Łysy ma ?
  • ……… – wybuchłam śmiechem.
  • Homiel, powiedz coś ?
  • Po co mówić, kiedy jest tak blisko.
  • Będziesz wszystko wiedzieć.

Wkurzona byłam na Piotra. Nie odzywając się do siebie pojechaliśmy na wyprzedaże do „Arkadii”. Zauważyłam fajne buty za witryną sklepu i Piotr nie pytając mnie o zgodę postanowił je kupić, Zdenerwowałam się, ponieważ były zbyt drogie. 

  • Szkoda, żebyś wydawał tyle.
  • No co ty, korzystaj ! Nasze kradnie.
  • ……. – roześmialiśmy się oboje. Na chwilę, ponieważ Piotr szybko spoważniał.
  • Zobaczyłem teraz gacki. Szykowały się do wyjścia na wierzch z piekła, słyszę…
  • Wiecznie tutaj nie będziesz.
  • … Widzę ich jakby w bańce energetycznej, próbują wyjść …
  • Nie próbują, ale czekają.
  • Na co czekają ?
  • Aż zdechniesz…
  • …….. – spojrzeliśmy na siebie ciężkim wzrokiem, dreszcze mnie przeszły. Znowu „Arkadia”.
Piotr w tym momencie przypomniał sobie wizję sprzed kilku tygodni, którą szczerze mówiąc zignorowałam. Widział gacki wychodzące z podziemi galerii handlowej „Arkadia”. Wychodzili na powierzchnię jak żołnierze, jeden za drugim. W pewnym momencie dowódca się zatrzymał i wstrzymał ręką pozostałych. Powiedział coś dziwnego; 
- Dopóki on jest, nie przejdziemy. 
I teraz mnie to zastanowiło; nie na darmo Arkadię… dlaczego akurat ona, a nie cokolwiek innego? Co znaczy Arkadia?
 
Arkadia fikcyjna kraina, uważana przez poetów za krainę wiecznego szczęścia – ziemski raj, symbol wyidealizowanej krainy spokoju, ładu, sielankowej, wiecznej szczęśliwości i beztroski. 

Szybko wróciliśmy do domu. Piotr zaczął oglądać jakiś teleturniej, dochodziła 15.00, a on ciągle ogląda. Dopiero 5 minut po 15 poszedł się pomodlić, bo chciał dokończyć oglądanie. Nie mam do niego siły… 

  • Kazałeś chwilę czekać na siebie.
  • Nic Ci nie ujdzie Ojcze.
  • Nie w Moim przypadku.

Wieczorem.

Opracowywałam nowy tekst na blog;

Pisałam o wrotach piekła w środę http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/12/06/ i w środę Trump otworzył „wrota piekieł w Jerozolimie” -  Palestyński Hamas ogłosił po wystąpieniu prezydenta USA, w którym uznał on Jerozolimę za stolicę Izraela, że Donald Trump otworzył "bramy piekieł". Organizacja Wyzwolenia Palestyny oceniła, że decyzja ta "niszczy" szanse na rozwiązanie konfliktu zmierzające do powstania dwóch państw.  

- Dziwne... ma to jakiś związek? - pytam z ciekawości, bo zwróciłam uwagę na tę zbieżność. - No pomyśl...
- ....... - przyznam, że nie mam pojęcia. 
- W Jerozolimie Chrystusa ukrzyżowano – Piotr przytomnie. 
- Stamtąd wszystko wychodzi. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/08/27/na-dobro-trzeba-czekac/

Chciałam poprosić o wyjaśnienie, czy moje wrota piekieł, które widziałam i te otwierane w Jerozolimie mają może jakiś wspólny mianownik.

  • Pisałam o moich wrotach i ….
  • O twoich ? Nie należą do ciebie.
  • Któż to byś była, gdyby do ciebie należały.
  • To do kogo należą ?
  • Do tego, który ich zamknął.
  • A kto ich zamknął ?
  • Odpowiedź jest oczywista.

    Choć to archanioł zamknął diabły za wrotami, to mógł to zrobić tylko na polecenie Ojca. 



Dopisane 28. 04. 2019 r.

  • Będziesz wszystko wiedzieć – wówczas nie zdawaliśmy sobie sprawy z ważności tej sytuacji. Archanioł Michał to nie przypadek i jest to zapisane w pewnej hebrajskiej księdze.

  • Do tego, który ich zamknął.

Doszło do ciekawej sytuacji. Pisząc o Adamie na blogu ostatnio zastanawiałam się, czy K. Jackowski kiedykolwiek dostanie przekaz prosto z Nieba. Oglądałam wczoraj jego kolejną prelekcję na YT i w pewnej chwili, mówiąc wprost, mnie zamurowało.

Ten fragment pochodzi z większej całości; https://www.youtube.com/watch?v=pqfGes7Igvw&feature=youtu.be&fbclid=IwAR1MbEYkOpzB3dHGCeH9qutnS_kmFnYuNCC_qkq9QimK5M-1-GbqKCmnwAg

Dlaczego mnie to tak uderzyło ? Od kilku miesięcy, zgodnie z nakazem Ojca analizuję apokalipsę. Wczoraj zajmowałam się właśnie upadkiem Babilonu. Muszę coś wyjaśnić, ponieważ dla nie wtajemniczonych w Apokalipsę Jana będzie to niezrozumiałe. Jest kilka elementów w jego wizji, które wydają się być bardzo konkretne;

1. Eufrat – przepływa przez Turcję, Syrię, Irak.

 AP 9; 14 mówiący do szóstego anioła, który miał trąbę: «Uwolnij czterech aniołów, związanych nad wielką rzeką Eufratem!» 15 I zostali uwolnieni czterej aniołowie, gotowi na godzinę, dzień, miesiąc i rok, by pozabijać trzecią część ludzi.

 AP 16; 12 A szósty wylał swą czaszę na rzekę wielką, na Eufrat. A wyschła jej woda, by dla królów ze wschodu słońca droga stanęła otworem. 13 I ujrzałem wychodzące z paszczy Smoka i z paszczy Bestii, i z ust Fałszywego Proroka trzy duchy nieczyste jakby ropuchy ; 14 a są to duchy czyniące znaki – demony, które wychodzą ku królom całej zamieszkanej ziemi, by ich zgromadzić na wojnę w wielkim dniu wszechmogącego Boga. 

p. s. Proszę zwrócić uwagę w oryginale na słowa Jackowskiego o rozdawaniu wody. 

2. Miastem na 7 wzgórzach może być też Jerozolima (nie tylko Rzym jak niektórzy sądzą), tak jest nazywana od wieków.

17;9 Tu trzeba zrozumienia, o mający mądrość! Siedem głów to jest siedem gór tam, gdzie siedzi na nich Niewiasta.
  • Ojcze, mamy miasto na 7 wzgórzach, mamy Eufrat, Babilon… Czy ma coś się wydarzyć na Bliskim Wschodzie ? Jerozolima ?
  • Wojna wisi na włosku.
  • Wisi, ale czy wybuchnie ?
  • Już dawno temu by wybuchła, gdyby nie modlitwy.
  • Wszystko co ma się zacząć, zacznie się nagle.
  • To co się zdarzy na Bliskim Wschodzie to jest znak nadchodzącej apokalipsy ?
  • To jest znak ruszenia klocków domino.

Pozostaje pytanie czym jest Babilon ? Czy faktycznym jedynie miejscem leżącym nad Eufratem, czy jedynie symbolem ? A może jednym i drugim ?

  • Czym jest Babilon ?
  • Wszystko się tam zaczęło i jednocześnie wiele jest Babilonów na świecie, które będą upadać.
  • Jednym zdaniem nie da się roztrząsnąć.
  • Jeśli Stany upadną w wyniku wielkiej fali, czyż nie powiedzą upadł Babilon ?
  • Upadek Babilonu jest proporcjonalny do dzisiejszych czasów.
  • Czyż jak nie upadnie system finansowy to nie upadnie cały świat ? – p. s. mieliśmy tego przedsmak kilka lat temu.
  • Nie umiejscawiaj ich w jednym.
  • Zło rozlało się po całym świecie.
  • Czyż nie oglądałaś Jacksona ? – p.s. https://www.filmweb.pl/film/Leaving+Neverland-2019-825152
  • Myślisz, że to jest jeden ?
  • Jest ich miliony.
  • Czy jak upadnie słońce to nie będzie Babilonu ?p. s. zapowiedź globalnej suszy ?
  • Co się zaczęło w Babilonie ?
  • Żądza pieniądza, nieprawość, podział na bogactwo i nędzę.

p.s. Mała uwaga. Ojciec nie wypowiedział nazwiska Jackson, lecz Piotr zobaczył jego twarz. Dla łatwiejszego zrozumienia tekstu napisałam wprost.


W kontekście tej rozmowy Babilon określiłabym jako zjawisko, wydarzenie, które będzie miało wymiar więcej niż lokalny i przyniesie długotrwałe skutki. Ponieważ to niezmiernie ważne odkryję trochę informacji na jakim etapie Apokalipsy Jana obecnie jesteśmy.

- Czy nadchodzą ostateczne czasy ? 
- Już się dzieje, ale apogeum przyjdzie… już wkrótce.
  1. Opisywane wrota czeluści są już otworzone, ale szatan jeszcze jest wstrzymywany. Przetoczę niedawną rozmowę, której tutaj jeszcze nie publikowałam.

  • Czy moje wrota, które widziałam w 2016 roku to te wrota z Apokalipsy ?
  • Potwierdzam.
  • Przez wrota ma być wypuszczony szatan, ale przecież gacek działa cały czas. On ciągle tu jest, od zawsze. Co za różnica, że będzie wypuszczony ?
  • Nie rozumiesz co to jest prawdziwe zło, które może wyjść.
  • Jeszcze ludzie są mili dla siebie.
  • To co się zdarzy ?
  • Piekło na ziemi.
 Rozprawa nad tym światem rozpoczęła się, kiedy otworzyły się wrota. Ona już trwa. 

Gdy spłonęła Katedra Notre Dame Ojciec powiedział; 

  • Tak zabieram Siebie.

  1. Dwaj świadkowie już istnieją – p. s. za wcześnie na wyjaśnienia.


  2. Nadchodzący konflikt, nadchodząca wojna nadejdzie bardzo niedługo. Ale to będzie jedynie znak do rozpoczęcia tego właściwego etapu apokalipsy. Ruszenie klocków domino jest użyte celowo. Cała wizja Jana jest ułożona krok po kroku, jedno wynika z drugiego, wbrew pierwszemu wrażeniu, że mamy tam jedynie chaos. Pełna analiza apokalipsy ukaże się dopiero w książce. 

Podsumowując.

K. Jackowski nie rozumie co usłyszał, bo też ta informacja nie miała być dla niego. Ale ! Takich przekazów będzie otrzymywał więcej. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale na przykładzie pana Adama, a teraz i Jackowskiego można zobaczyć, że możliwości Ojca (i pomysły ) są nieograniczone. Obserwujmy więc co KJ będzie mówił i obserwujmy rozwój zdarzeń mając na uwadze, że jesteśmy w trakcie realizującego się proroctwa. 

Mały obudź się, obudź się…

21. 08. 18 r. Warszawa.

Córka będąc pod wrażeniem informacji od p. Adama zaczęła inaczej patrzeć na Piotra. Zaczęła wczoraj zadawać niewygodne pytania, co go szybko zniecierpliwiło.

  • Po co jej to powiedziałaś ? – na kawie wyrzucił swoje do mnie pretensje.
  • Niech wie.
  • Ty sam siebie nie wynoś.
  • To Ja cię wyniosę. Masz być mały.
  • Hmm… Co dalej będzie Ojcze ?
  • Upodabniasz się do Oli, chcesz wiedzieć.
  • Tak sobie pytam.
  • Tak sobie ci nie odpowiem. Będzie grubo.
  • ….. – śmieję się oczywiście za określenie „grubo”.
  • To przez twoje pisanie się tak narobi – Piotr znowu ma do mnie pretensje.
  • Ja tylko piszę o Bogu, ale dzięki tobie – przyznaję szybko.
  • Jakiej oczekujecie nagrody ?
  • Już dostaliśmy.
  • Nie unoś się tak honorem.
  • Może chcesz kolejne blaszane pudełko ? – … czyli auto.
  • No nie…
  • Niebawem wam podziękujemy.
  • Ale ja nic nie chcę.
  • Mały nic nie chce.
  • A ja chcę ? – wtrącam się z wahaniem.
  • Ty musisz dostać.
  • Zawsze za dobrą pracę musi być zapłata.

Piotr słysząc zapłata od razu schodzi na swoje biznesowe problemy co sprawia, że mnie z miejsca szlag trafia. Przeskakuje ze świata do świata z biegłą łatwością.

  • Potrzebuję pieniędzy, pożycz Homiel.
  • ?!!!! – raptem nazywa Ojca Homielem ?   Może mu tak łatwiej, bo łatwiej prosić Homiela niż Ojca.
  • A jak oddasz ? – Ojciec oczywiście ma na myśli modlitwy.
  • Zarobię.
  • Przestań żebrać.

Wieczorem. Piotr zmęczony leży na tapczanie, gapi się w sufit.

  • Ojcze, ciężko być człowiekiem. Mam problemy ze swoimi ludźmi, nawet z własnym synem ! – … pokłócili się o jakieś bzdety.
  • Dlatego nikt nie chciał iść.
  • Mam takie same problemy jak ty.
  • Rożnica między nami jest taka, że z Moim Synem nie mam takich problemów jak ty.
  • ……. – wybuchnęliśmy śmiechem. Długo się śmialiśmy, ale i Ojciec się śmiał. To było przecudowne. Takie normalne, takie ludzkie, niezwykłe, zabawne, dowcipne… wspaniałe.
  • Naprawdę ? Czy Jezus nie dyskutuje z Ojcem ? Nie spiera się, zawsze się zgadza ? – pytam chyba nazbyt odważnie.
  • To jest tajemne.
  • …….. – kiwam ze zrozumieniem głową.
  • Zanotuj to.
  • W żadnej księdze tego nie znajdziesz.
  • ……. – zanotowałam natychmiast.

Piotr siadł do swojego komputera, ja oglądałam w TV jakiś film.

  • Oglądałem na YouTubie film z jakiegoś pogrzebu i zobaczyłem na nagrobku inicjały, ale moje. A wtedy usłyszałem Ojca…
  • Nie pozwolę ci umrzeć.
  • ???!!!
  • Dlaczego tak powiedział ? – zdziwiłam się.
  • Choć jesteś człowiekiem, nie należysz do rasy ludzkiej.
  • ???!!!
  • Może ja źle słyszę ? – Piotr się zawahał.
  • Jeszcze nie jesteś w tym wieku, abyś miał problemy ze słuchem.
  • …… – mimo całej powagi roześmiałam się.

Dzisiejsze egzorcyzmy Piotra trwały krócej niż zwykle i po powrocie był niezwykle wzruszony.

  • Podczas modlitwy Bóg spytał mnie…
  • Kto ty jesteś ?
  • Powiedziałem… Jam jest Mały.
  • Nie. Ty jesteś Mój Mały.
  • ……. – uśmiechnęłam się.

22. 08. 18 r. Warszawa.

Siedzimy na kawie, Piotr zmęczony jak zwykle, podkrążone oczy świadczą o tym niezbicie.

  • Pół nocy nie spałem. Wczoraj słyszałem przez godzinę…
  • Mały obudź się, obudź się…
  • . a przecież byłem obudzony.
  • Aha…. – … może chodzi o tego kolosa tam na Górze, który leży na sofie ?
  • To jest niemożliwe, żebym tak sobie z Ojcem rozmawiał.
  • A ten swoje, jak zdarta płyta.
  • Bóg jest wszechmocny, wszechmądry, wszechpotężny… – Piotr się zamyślił.
  • I dodaj wszechdowcipny.
  • …….. – roześmiałam się.

Wieczorem.

Wysłałam do Adama pytanie, na które miałam nadzieję otrzymać odpowiedź, ale nie otrzymałam. Zamyśliłam się…

  • Co tak myślisz ?
  • Eeetam…
  • No co ?
  • Adam się nie odezwał.
  • Odezwą się wszyscy.
  • ???!!!
  • I co im zaoferujesz ?
  • ……. – zbaraniałam. Wiedziałam, że nie o przysłowiową „kawę z ciastem” Ojciec pyta, więc co mogę im zaoferować ?
  • Na pewno nie możesz płakać, bo oni do ciebie przychodzą, a nie ty do nich.
  • Masz dawać twarde i mocne odpowiedzi, a rozczulisz się w czterech ścianach.
  • ???!!! 

Ojciec przygotowuje mnie na jakieś spotkania w przyszłości. Nie wyobrażam sobie tego na dzień dzisiejszy, ponieważ nawet w trakcie 5 – minutowej rozmowy z Adamem prawie już zaczęłam płakać. Jeśli więc Ojciec teraz mi mówi, żebym nie beczała podczas rozmów to wie co mówi. Obawiam się, że … bez melisy na uspokojenie ani rusz. 

  • Ale dlaczego to nie Piotr będzie dawać ? On jest lepszy w dawaniu.
  • Czy chcesz być wiecznie molem książkowym ?
  • Przekażesz tą wiedzę. Będą czytać i pytać.
  • Przecież rozumiesz, co piszesz.
  • Na końcu zdania jest znak pytania, czy kropka ?
  • . kropka.
  • Musisz być trzeźwa. Staraj się nie wzruszać, a będzie ci ciężko... – … się nie wzruszać.
  • Choć emocje są u ludzi, którzy mówią prawdę, to staraj się.
  • Będziesz jeździć i podpisywać.
  • …… – przestraszyłam się. Nie tak sobie to ułożyłam.
  • A ty będziesz gdzie ? – zwracam się do Piotra.
  • Mówimy o tobie.
  • A muszę ?… Jeździć ?
  • A nie chcesz ?
  • Nie lubię samolotów.
  • Oni przyjadą do ciebie, a ty im powiesz.
  • Co mam im jeszcze powiedzieć ? Wszystko jest przecież zapisane…
  • Wystarczy twoje zdanie.
  • Boże… To nie na moje nerwy – myślę sobie. Nie będę latać, ale do nas będą przylatywać. Będę jeździć i do nad będą jeździć. 
  • …….
  • Homiel powiedział mi dzisiaj, że to ja się oddalę od was.
  • Aha… – nie wiedziałam co powiedzieć. Oddali duchowo, czy dosłownie ?
  • Po wszystkim pozwolę ci wrócić.
  • Hmm… Po wszystkim... Ojciec jest super dyplomatą.
  • Nieprawda.
  • W tym zdaniu nie ma dwuznaczności.

Wczoraj zobaczyłam urywek filmu dokumentalnego, w którym pokazano ostatnią wieczerzę. Jezus i apostołowie nie siedzieli, a leżeli jak Rzymianie i w ten sposób jedli wieczerzę. Widząc, że Piotr jest dosyć dobrze podłączony pytam…

  • Czy możesz sprawdzić jak siedzieli podczas wieczerzy ?
  • ……. – Piotr zapatrzył się w gdzieś…
  • Czy przy stole, czy na leżąco ? O to mi chodzi.
  • Przy stole, ale niewysokim. Wygląda jak ława, coś w tym stylu, nie był duży, ciasno tam było.
  • Jak ty to widzisz ?! – nieustająco mnie tym „widzeniem na odległość” zadziwia.
  • No widzę….
  • A widzisz Jezusa ?
  • On też mnie widzi.

Przeczytałam dobre zdanie z opracowania dotyczącego dlaczego Żydzi nie uznali Jezusa za Mesjasza;

Twierdził, że jest z boskości, ale działał tak ludzko. Spodziewali się Mesjasza, a kiedy w końcu przyszedł po prostu spotkali Go inaczej niż się spodziewano. 

Samo sedno. Wszyscy myślą, że Mesjasz musiał być i zachowywać się jak… no właśnie jak ? A to był człowiek. 



Dopisane 24. 04. 2019 r.

Kiedyś było mi wszystko obojętne czy na siedząco, na leżąco, czy na stojąco. Dzisiaj każdy film dokumentalny na temat życia Jezusa analizuję niemal szczegółowo. Zaskoczyła mnie jak duża jest rozbieżność w ukazywaniu pewnych sytuacji. Ze względu na to, że to Marek i Jan jako ewangeliści byli naocznymi świadkami tamtych wydarzeń, to ich relacje powinny być uwzględniane przede wszystkim.

MK 14; 15 On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas».

Zacznijmy od faktów historycznych, czyli tego, jak było naprawdę. Otóż, najprawdopodobniej biesiadnicy uczestniczący w Ostatniej Wieczerzy… leżeli. Według rzymskich zwyczajów leżeli na czymś w rodzaju półokrągłego tapczanu zwanego sigma lub stibadium. Czy Jezus też tak ucztował? Prawdopodobnie tak. Niewiasta, która namaściła stopy Jezusa „stała z tyłu u jego nóg”, a nie mogłaby tego uczynić gdyby Zbawiciel siedział na ławie przy stole.

Już Pedro Chacon (Perus Ciaconus) wysunął taką hipotezę w 1588 roku, zwracając uwagę na fakt, że także wzmianka o Janie, spoczywającym głową na piersi Pana, dowodzi leżącej pozycji biesiadników. Taką Ostatnią Wieczerzę możemy zobaczyć w sztuce wczesnochrześcijańskiej, na miniaturze z VI wieku w manuskrypcie znanym jako Codex Rossanensis i na mozaice (także z VI w.) w kościele Sant’ Apollinare Nuovo w Rawennie. Zbawiciel i apostołowie na wpół leżą, na wpół siedzą na takim właśnie tapczanie. https://stacja7.pl/wiara/ostatnia-wieczerza-jak-bylo-naprawde/

Jezus łamał chleb, podawał kielich wina… Gdyby leżał jak sugerują niektórzy, czy mógłby to wszystko robić jedną ręką, podczas gdy drugą musiałby się podpierać… jeśli naprawdę leżał ? To byłoby szalenie niewygodne i nawet niestosowne w tak ważnej chwili. To była ich ostatnia wspólna, pożegnalna wieczerza. Wieczerza paschalna. Myślę, że to co zobaczył Piotr jest w dużej mierze prawdziwe.

Jedno źródło niepewne, z wielu źródeł pewne.

19. 08. 18 r. Warszawa.

Wczorajszy mail spowodował, że nie mogłam zasnąć. Uznałam go za znak, znak głównie dla mnie, bo Piotr jak zwykle wszystko bagatelizuje. Dzisiaj wracaliśmy do Warszawy, oczywiście chciałam porozmawiać, ale nie wiedziałam od czego zacząć. Zaczął Ojciec…

  • Słyszę…
  • Lenisz się, a inni potrzebują twojej pomocy.
  • Przez dwa ostatnie dni nie modliłem się, nie było jak i nie miałem siły – tłumaczy się Piotr.
  • ……. – widząc, że rozmowa się zaczęła spytałam…
  • Dlaczego on, ten Adam to zobaczył ?
  • Żebyś miała znaki.
  • Żeby ci się zaczęło wszystko spinać w twojej układance.
  • Jedno źródło niepewne, z wielu źródeł pewne.
  • Ale co on takiego zobaczył ? Jak zobaczył ? – nie mogło mi się w głowie pomieścić…
  • Zadzwoń do niego.

Kręciłam głową nie mogąc pojąć co się dzieje. Zmęczona główkowaniem zmieniłam temat.

  • Jak Oni chcą zdjąć z ciebie obowiązek ? Kompletnie tego nie widzę.
  • Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
  • Wiadomo – Piotr przytakuje, ale sam w to nie wierzy. Mruga do mnie porozumiewawczo, że tym razem się nie uda.
  • ……..
  • Czy się dowiedzą o Piotrze inni ? Powiedział, że będzie miał wpływ na Polskę – nie mogę przestać o tym myśleć.
  • A nie ma ?
  • …….. – ramiona mi opadły, no bo nie mam już argumentów.

Otwieram tego maila jeszcze raz i czytam uważniej.

  • Adam powiedział, że to człowiek z ogromną wiedzą … – … i wtedy to poczułam. Poczułam pewność.
  • To na pewno o ciebie chodzi ! – w końcu to sobie uświadomiłam. To bardzo charakterystyczna informacja.
  • Bingo !
  • Zobacz ile zajęło ci to myślenie, a ile zyskałaś ?!
  • A gdybym ci powiedział …
  • Nie zyskałabym pewności…
  • …….
  • To znaczy, że co… że będą mówić o tobie ?
  • Po to jest internet. Kolejki będą.
  • . Nie do mnie. Ja się nie dam – Piotr się zarzeka.
  • Wiesz co to znaczy, że ktoś taki widzi już ? Że się zaczyna – … i poczułam strach, niepewność…

Zapadła cisza. Minęło nas czarne porsche tak szybko i gwałtownie, że zachwiało naszym samochodem.

  • Ale leci ! Nie jestem w stanie takiego dogonić.
  • Ale jesteś w stanie go zatrzymać.
  • ???!!!
  • Powiedz coś jeszcze – Piotr zagaduje myśląc, że z Homielem rozmawia.
  • To ważne zdanie.
  • …… – zastanawiam się dlaczego. Może chodzi o możliwości Piotra, które wydają się ciągle narastać.
  • Dlaczego wybraliście pana Adama, a nie na przykład Jackowskiego ?
  • A uwierzysz Jackowskiemu ?
  • …… – zaśmiałam się. Nie uwierzyłabym.

Spytałam o Jackowskiego z prostej przyczyny. Ojciec zasugerował, abym do Adama zadzwoniła. Szukając w internecie do niego kontaktu na każdym kroku natrafiałam na jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Niebo wybrało jednak kogoś znacznie mniej medialnego, ale skutecznego. Okazało się bowiem, że Adam to nie tylko widzący, ale i egzorcysta.

  • Adam powiedział, że „nieznana jest jego rola”. Jaka jest moja rola Ojcze ?
  • Zapisane jest.
  • ?! Gdzie ?
  • W księgach.
  • ?!

20. 08. 18 r. Warszawa.

Zadzwoniłam do p. Adama, żeby uzyskać więcej informacji. Nasza rozmowa trwała zaledwie 5 minut, ponieważ byłam zbyt zdenerwowana, a i on nie miał czasu. Przeczytałam mu ten fragment i wtedy powiedział;

  • Nie pamiętam tego. Kiedy mówię, mam przekaz, to szybko nie pamiętam.

I to mi wystarczyło. Mechanizm przekazywania informacji jest dokładnie jak u Piotra. Słyszy i szybko zapomina. Wiedziałam, że Adam to właściwa osoba.

Zaledwie 10 minut po tej rozmowie strasznie rozbolała mnie głowa. Wzięłam pigułę i nic nie pomogło. Leżałam na podłodze w łazience i rozważałam, czy nie zadzwonić po pogotowie, ale pomyślałam, że może najpierw zadzwonię do Piotra. Mija 20 minut i wszystko minęło. Płakać mi się chciało. Kiedy przyszedł do domu prawie całowałam go po stopach z wdzięczności, choć oczywiście powinnam leżeć plackiem w kościele. Piotr nie ma niczego poza tym, co mu Ojciec dał.

  • Naprawdę ci minęło ? – spytał.
  • Naprawdę.
  • To jestem dobry w tym ?
  • Spytaj się ją czy boli.
  • Wziąłem twoją głowę między ręce, widziałem ją jak hologram. Homiel mi powiedział, żebym zaczął od kręgosłupa, więc uderzyłem światłem w ostatni kręg, tam się zrobiło fioletowe światło, a w głowie miałaś białe – opisywał.
  • Prosiłam o pomoc Ojca, Jezusa i nic. Może chcieli, żebym do ciebie zadzwoniła ?
  • Noooo….
  • A dlaczego ?
  • Dla jego ćwiczeń, Mój króliczku doświadczalny.
  • Rozumiem doskonale…. – pomyślałam, choć do śmiechu mi nie było.
  • Gniewasz się ?
  • Nie gniewam.
  • …….
  • Dzisiaj rano, gdy byłem w kościele, podczas komunii usłyszałem od Ojca…
  • Widzisz te ręce ?
  • Spojrzałem na moje ręce, które trzymałem na ławie, a one się ułożyły w trójkąt.

  • Już wiesz o kogo chodzi ?
  • …….. – wzruszyłam się, bo nadal myślałam o wizji Adama i ciągle pytałam sama siebie czy to prawda.
  • Z tego co wyczytałam w internecie o Adamie to siwy, skromny człowiek. Podczas rozmowy był rzeczowy, stanowczy, konkretny, taki jaki powinien być egzorcysta, on nie lubi rozgłosu…
  • Nie mógł Ojciec wybrać Jackowskiego – ciągnę dalej.
  • Notabene, który się ciągle chwali – … a tego Niebo nie lubi.
  • To spytaj się Ojca, jaka jest rola tego człowieka z wizji – wykorzystuję okazję.
  • Wiedziałem… – powiedział zrezygnowany.
  • …….. – śmieję się.
  • Zacznie się dziać. Czy my jesteśmy gotowi na to ? – strach mnie obleciał.
  • Nie ma znaczenia.
  • Czy dobrze zrobiłam, że zadzwoniłam do Adama ?
  • Nie miałaś wyjścia.
  • Rzeczywiście, nie miałam – w internecie nie znalazłam żadnego właściwego maila, jedynie telefon.
  • Znam twoją dociekliwość. Martwi cię to ?
  • Nie.
  • On nie musi tego pamiętać … tych słów.
  • Ważne, że to napisał.

Pokazałam maila mojej córce. Jej reakcja mnie rozbawiła.

  • Jak zaczną pisać o tacie na „Pudelku”, to się wyprowadzam z Polski.

Chyba w żaden sposób nie jesteśmy przygotowani na to, co ma nastąpić.

Wierząc w Nas będziecie żyć dobrze.

18. 08. 18 r. Szczecin.

Przepisywałam wczorajszą rozmowę z zeszytu do komputera. Pisząc pomyślałam, że jest ważna szczególnie dla Piotra, więc wysłałam ją mailem, aby jeszcze raz w spokoju mógł sobie przeanalizować.

  • Przeczytałeś co ci przesłałam ?
  • Muszę mieć odpowiednią chwilę na takie rzeczy.
  • Kiedy chwila jest odpowiednia, małe słowa stają się wielkie.
  • Kiedy chwila jest nieodpowiednia, ważny tekst nie istnieje.
  • Wow… To prawda…

Kiedy nasze myśli są rozproszone, czytając coś ważnego nie jesteśmy w stanie docenić ważności danych słów. Wtedy faktycznie ważny tekst przestaje istnieć.

  • Homiel do ciebie mówi…
  • Podziwiam twoją zapalczywość.
  • ?! Dlaczego? Przecież robię to dla Was.
  • Dla Nas ? Dla was !
  • Wierząc w Nas będziecie żyć dobrze.

Jasny gwint ! Znowu mają rację. Oni nie potrzebują tych dzienników, deklaracji, opisów, dowodów. To my je potrzebujemy. Jeśli ten dziennik ma komuś pomóc to przecież nie Im, a nam. To my się uczymy, nie Oni. Dlaczego na tak prostą rzecz wpadłam dopiero teraz ? Wierząc w Nich będziemy żyć dobrze… ? Dobrze, bo zgodnie z dekalogiem. Nie da się wierzyć w Nich i żyć wbrew  prawom Ojca. 

  • Co by to było, gdybyś pisała, ale nie słyszała i nie widziała ?
  • Nie wiem szczerze mówiąc… Podejrzewam, że nie byłoby w tym tyle emocji ile jest. A mam nadzieję, że jest.
  • Kiedy słyszysz i masz dowody twoja siła jest wielka.
  • Gdybyś nie doświadczyła, wszystko przepłynie.
  • Bo tak działa życie.
  • Hmm… To prawda.

Słowa i tylko słowa dzisiaj to za mało. Dzisiejszy człowiek na wszystko potrzebuje niezbitych dowodów, a nawet gdy je otrzymuje to i tak nie wierzy. Niewykluczone, że jest to wina samej nauki i technologii. Żyjemy w tak zaawansowanym technicznie świecie, że wszystko można podważyć, wytłumaczyć, umniejszyć, zbagatelizować, wmówić, że nadprzyrodzone nie istnieje. Tak działa życie… Dzisiejsze życie. Kiedyś było znacznie łatwiej…

  • Jak to jest, że ludzie sprzed 2000 lat uwierzyli dwunastu obcym chłopom tylko na słowo ? – pytam.
  • To była świeża rana, czuć było.

  • Jeszcze się nie zagoiło.
  • Ale im dalej, tym było trudniej.

To niesamowite, jeśli się nad tym głębiej zastanowić… Pierwsi chrześcijanie nie znali Jezusa, ale pokochali tak bardzo, że w imię tej miłości szli na śmierć… Apostołowie musieli być naprawdę bardzo przekonywujący w ty co głosili. To była świeża rana, czuć było. Bibliści uważają, że właśnie działalność apostolska jest najlepszym dowodem na to, że Chrystus  zmartwychwstał naprawdę. Na zdrowy rozum i zdrowy rozsądek… Nikt nie poświęciłby swojego życia (dosłownie) na głoszenie czegoś, czego by nie widział, nie przeżył, nie doświadczył. A oni Jezusa Zmartwychwstałego widzieli na własne oczy. Zmartwychwstanie po prostu jest faktem. 

  • Nie da się porównać człowieka do człowieka. Epoki do epoki.
  • Czy ktoś by pomyślał, że kiedy się źle czuje to idzie się zabić ?
  • A ci co mają strzec, dają śmierć ?
  • …….. – zaniemówiłam.

Dwie godziny wcześniej podczas rodzinnego obiadu rozmawialiśmy o Holandii, kraju, w którym wszystko jest postawione „do góry nogami”. Wydaje się, że jedyne istniejące tam zasady to brak zasad. Córka opowiadała…

  • Czytałam relację pewnej Polki mieszkającej w Holandii, która przyznała się, że niedawno brała na ulicy narkotyki, zemdlała i obudziła się w szpitalu. Na ulicy znalazła ją policja, przywiozła do szpitala, a kiedy się obudziła policjanci przepraszając oddali jej narkotyki. Przepraszali i tłumaczyli się jeszcze, że narkotyki leżały obok niej i należą do niej i niczego sobie nie zabrali.

Słuchaliśmy nie wierząc co słyszymy. Bóg Ojciec też tego słuchał… jak widać.


Wieczorem. Siedzimy w fotelach gapiąc się w TV. Piotr pociera ucho…

  • Ma być koniec remontów… Edziu właśnie mi to powiedział – Piotr zaskoczony.
  • Teraz ? – zdziwiłam się.
  • Słyszę go bardzo wyraźnie. Mówi…
  • Koniec remontów ! Przyszły rok inni ci ułożyli.
  • ?! Inni ?
  • Inni, do których należysz.
  • To co skończą, to skończą – …. pozostały ostatnie poprawki remontowe.
  • Ale schody się rozwalają – Piotr zaczyna się tłumaczyć przed … Edziem.
  • Dlatego skończą.
  • To jest ostatnie co zrobiłeś.
  • Na tym oznaczam moje przyjście do domu.
  • ……. – szybko zapisałam zwracając uwagę na dziwność tego zdania.
  • Żebyś poza teraz nic nie robił.
  • Ale dlaczego ? – mieliśmy plany remontować jeszcze kuchnię.
  • Bo nie ma potrzeby.
  • Da się żyć.
  • Na razie nic nie rób, zobaczysz co będzie. Wkrótce.
  • Co dalej będzie się działo, jeśli możesz powiedzieć ?
  • Nie musisz zgadywać, przecież wiesz.
  • Mam pełno obowiązków tutaj.
  • Zdejmiemy je od ciebie.
  • Czyli dalej nie robić ?
  • Poczekaj do lata, podejmiesz sam decyzje.
  • Tak wszystko się zmieni, że nie będziesz o tym myślał.
  • A co do Oli… Pan Bóg nie da jej krzywdy zrobić z tego co widziałem. Możesz jej to powiedzieć.
  • ……. – tak niespodziewana rozmowa zaskoczyła nas całkowicie. Rozmowa z duchem Edzia o remoncie ???!!! 
  • Hmm… Z tego wszystkiego ciekawi mnie najbardziej w jaki sposób zdejmą z ciebie obowiązek – myślę głośno.
  • No właśnie, a moim obowiązkiem jest moja firma. Słuchajcie tam na Górze ! Firma !
  • Ale się przestraszyliśmy.
  • Ale to jest poważny problem.
  • Ty to umiesz straszyć w sobotę.
  • …….. – zaczynam się śmiać.
  • A drugim ważnym obowiązkiem jestem ja. I co teraz ? – śmieję się dalej.
  • Widzę cię w białej sukni i w koronie.
  • Aha…. – … nie mam pojęcia co to ma znaczyć.

Zadaliśmy jeszcze z dwa pytania, ale zapadła cisza. Dla zabicia czasu sprawdziłam swoją pocztę. Dostałam ciekawego maila, bardzo ciekawego, zelektryzował mnie … Pokazuję Piotrowi, a on pyta Homiela…

  • Ciekawe… Co Ty na to ?
  • Informację masz ode Mnie.
  • …… – zdaję sobie sprawę teraz, że jeśli ma to tylko od Ojca. Nikogo innego.
  • No dobrze i co dalej z tym ?
  • I tyle.

Gapię się na tego maila i gapię… Coś sobie przypomniałam. Niedawno pomyślałam, że jeśli faktycznie Piotr jest tym, kim jest… to ktoś na świecie, jakiś mistyk, czy ktokolwiek w tym rodzaju mający od Boga dar widzenia powinien o tym wiedzieć. Jeszcze raz gapię się na maila, gapię na Piotra…

  • Noż kurza stopa, to nie może być on … – myślę widząc jak żuje gumę.

Piotr wydaje się być tak bardzo normalny, że nie może być to prawda.



Dopisane 20. 04. 2019 r.

Wizja pana Adama jest prawdziwa i w rozmowach będziemy oczywiście do niej powracać. Niedawno pojawił się ktoś jeszcze, kto dostał przekaz tak konkretny, że umieszczę go chyba dopiero w książce. 


                             Życzymy Wam Błogosławionych Świąt. 

Ci, co z byli z Chrystusem pisali na żywo.

16. 08. 18 r. Warszawa.

Piotr na spotkaniu biznesowym zamiast omawiać warunki umowy wdał się w dyskusję na temat Boga. 

  • Pytam się faceta w pewnym momencie wprost; wierzy pan w Boga ?
  • Tak.
  • A dlaczego pan wierzy ?
  • Bo daje mi znaki.
  • W jaki sposób ?
  • Poprzez Ojca Pio. Kiedy mam problem proszę go o pomoc i dostaję. Zawsze, miałem tak ze sto razy… mówi.
  • To jest pan lepszy ode mnie. Ja nie wierzyłem, ale Go zobaczyłem.
  • Zobaczył pan Go ?
  • Tak.
  • To musi mieć wielkie plany wobec pana.
  • ……..
  • Hmm… Fajna rozmowa. Ale nie wiem czy to dobrze, że o tym tak mówisz otwarcie – miałam wątpliwości.
  • Chwaliłem się tobą Ojcze.
  • Przecież widzę.
  • Mówiłem, że Cię widziałem.
  • Przecież słyszę.
  • Nie wkurzasz się na mnie ?
  • Znam cię.
  • To jest silniejsze ode mnie, lubię Go pokazywać – Piotr się uspokoił.

Wyjście na kawę to jedyna dla mnie okazja, aby jakoś wyglądać. Dzisiaj przed lustrem spędziłam pół godziny nie mogąc się zdecydować co ubrać. Ciekawe, ale za każdym razem kiedy stoję przed lustrem mam wyrzuty sumienia. Nachodzi mnie bowiem myśl, że może Ojciec tego nie chce, abym stała przed lustrem.

  • Dobrze wyglądasz – Piotr łaskawie zwrócił na mnie uwagę.
  • I wiesz o co chodzi .
  • A jak ja wyglądam ? – Piotr zaciekawiony.
  • My o sobie nie mówimy. My jesteśmy.
  • To znaczy, że stoisz wyżej niż ja – powiedziałam ze skwaszoną miną.
  • Chcę powiedzieć, że jesteś kobietą, to jest natura.
  • ……..
  • Zobaczyłem wodospad, który obmywa mnie z brudów. Nagle znika i ktoś unosi mnie do góry…

Wizje Piotra są nieoczekiwane i akurat ta nie ma związku z tym, o czym rozmawiamy. To coś znacznie więcej….


17. 08. 18 r. Szczecin.

Jedziemy do Szczecina. 

  • Wiesz co znaczy błogosławieństwo od Boga ? Że nie jesteśmy głodni, mamy zdrowe dzieci, zdrowych rodziców, sami jesteśmy zdrowi…
  • A gdzie nauka ?
  • ???!!! – znowu zaskoczenie. 

Kiedy zawsze jest dobrze, to człowiek nie ma wyzwań. Nie pokonuje problemów, nie podejmuje trudnych decyzji, trudnych wyborów, nie uczy się. Ciągle o tym zapominam.

  • Czyli mieć trudno w życiu to też błogosławieństwo ?
  • ………

Wczoraj jeszcze raz obejrzałam „Paweł – apostoł Jezusa’. Oglądając doszło do mnie w pełnej prawdzie, że wśród czterech ewangelistów tak naprawdę to tylko Marek i Jan byli naocznymi świadkami działalności Jezusa. Paweł nie znał Jezusa, a Łukasz wiedział wszystko od Pawła. Na ile więc ewangelia Łukasza jest wiarygodna ?

  • Ile wydarzeń opisanych w ewangeliach nie jest prawdziwych ?
  • …….. – Piotr spojrzał na mnie ostro i się spocił. Dopiero jego spojrzenie uzmysłowiło mi, że zadając to pytanie kroczę po grząskim gruncie.
  • Nic nie słyszę…
  • Szkoda… – … ale szczerze mówiąc to mi ulżyło.
  • Źle zadajesz pytanie. Każde oddzielne…
  •  Aaaa rozumiem… Powinnam pytać o każde zdarzenie oddzielnie… – takiej odpowiedzi się nie spodziewałam i zaczęłam myśleć szybko nie mogąc przepuścić okazji, aby się dowiedzieć.
  • Ci co z byli z Chrystusem pisali na żywo.
  • !!!!!! A więc jednak spisywali na żywo !!! – pomyślałam. Słynne źródło „Q”, które według badaczy biblijnych istnieć musiało.
- Jak Ewangeliści mogli zapamiętać słowa Jezusa po kilkunastu latach i je zapisać ? Kiedy my nie pamiętamy już po kilkunastu minutach ?
- Skąd znasz słowa modlitwy „Ojcze nasz” ? 
- Od rodziców – odpowiadam zaskoczona. 
- A oni ? 
- Od swoich. 
- A oni ? 
- No wiadomo, ale te słowa są zapisane w Biblii, czyli mieli do czego sięgać… 
- Tak dojdziesz do źródła… 
- Czyli ktoś je na bieżąco spisywał ! 
- Już ci powiedziałem. 
- Rozumiem… – i poczułam się jakbym dokonała odkrycia stulecia. 
Modlitwa została spisana i potem przekazywana z pokolenia na pokolenie. Tak było też z Ewangelistami, ktoś zapisywał słowa Jezusa ( naukowcy nazywają to źródłem Q) i przekazywano je dalej. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/09/26/zaprawde-powiadam-ci-bracie-ujrzysz-swiatlosc-ojca-naszego/
Odkrycie Ewangelii Tomasza wzmocniło hipotezę o istnieniu źródła Q, gdyż jej odkrycie udowodniło, iż we wczesnym chrześcijaństwie istniał gatunek ewangelii złożonej z samych powiedzeń (logiów) Jezusa, za jaki uważa się właśnie źródło Q. Odkrycie pokazało, że rekonstrukcja źródła Q jest przedsięwzięciem, które posiada naukowe podstawy. Dopuszcza się możliwość, że Ewangelia Tomasza mogła korzystać ze źródła Q. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ewangelia_Tomasza 

Tak jak przepuszczałam, musi istnieć lub istniało najstarsze źródło, na którym opierali się wszyscy inni. Naprawdę nie sposób normalnemu człowiekowi zapamiętać słów Jezusa nie zapisując ich na bieżąco. Mamy czterech twórców ewangelii. Czy to jeden z nich jest autorem najstarszego źródła…? Pewnie nigdy się nie dowiemy. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/01/25/niezwykla-wielkanoc/
  • Ci co żyli później, pisali ze słyszenia, co nie znaczy, że źle pisali.
  • Bije dzwon, ale nie wiesz w którym kościele.
  • Rozmowa z Piłatem… Czy to się zdarzyło ? Powiedział; Czy jesteś królem ?
  • …….. – Piotr spojrzał na mnie teraz z politowaniem. Pewnie pomyślał, że zdurniałam do reszty.
  • To spotkanie odbyło się ponoć w cztery oczy – tłumaczę mu.
  • Jezus nie miał okazji, nie miał kiedy przekazać tej rozmowy uczniom… Jeśli nie miał to nikt nie o tym nie wiedział. Chyba, że zrobił to sam Piłat, przekazał to komuś, nawet nieświadomie. Co jest bardzo możliwe, bo w ewangelii jest to opisane jako proces sądowy – analizuję.
  • Ale z drugiej strony… Jest relacja Caviezela podczas kręcenia filmu. Właśnie podczas kręcenia tej sceny przeszedł przez niego Duch Święty.

  • Z moich doświadczeń odczytuję to jako potwierdzenie, prawdę. Miałam takie doznanie nie raz… Dobrze analizuję ?
  • Bardzo.
  • A chodzenie po wodzie ?… – spytałam.

Ledwo skończyłam pytanie zrozumiałam, że nikt by tego nie wymyślił. Bo nikt w tamtych czasach nie wpadłby na pomysł, że to jest w ogóle możliwe, więc ktoś to faktycznie widział i opisał. To tak jak okno w mojej ścianie. Niemożliwe, a było. Sama nie byłabym w stanie tego wymyślić.

Siedząc na kanapie oglądałam TV. Piotr był w drugim pokoju. W pewnym monecie odwracam głowę w prawo. Właściwie mówiąc dokładniej coś zmusiło mnie, bym obróciła głowę w prawo. Zobaczyłam w białej ścianie czarny kwadrat. Wyglądało to jak okno w ścianie. Zwróciłam uwagę, że to „okno” jest kwadratowe, nie kuliste, nie prostokątne, czy jakiś inny kształt, a kanty „okna” są bardzo ostre. Jeśli mogłabym określić co w tej danej chwili czułam, to nie jestem w stanie opisać tego słowami. W słowniku nie ma takiego słowa, które mogłoby to opisać. Chyba przestałam oddychać, znieruchomiałam, zapatrzyłam się na to w osłupieniu i zaskoczeniu całkowitym… To było niesamowite, nieziemskie, nieprawdopodobne, niezwykłe i wiele innych słów na n… http://osaczenie.pl/wp/2016/05/02/prawda/
  • A dlaczego nie miałoby nie być ?
  • …….
  • Dlaczego Maria Magdalena nie była na ostatniej wieczerzy ? Dlaczego jej nie pozwolił być ? Takie były zwyczaje? A może Jezus nie chciał, aby usłyszała, że pośród nich jest zdrajca, który go wyda ? Gdyby wiedziała zrobiłaby wszystko, aby go powstrzymać ? Mogła przeszkodzić planowi ? – pytania sypały mi się jak z rękawa.
  • Ty też zostałeś zdradzony.
  • Powiedz, strasznie boli ?
  • Pomagasz, a on cię zdradził.
  • ……. – kiedy nie dostałam odpowiedzi zrozumiałam, że mam już nie pytać.
  • Gdybyś wiedział, że cię Marcin zdradzi pomagałbyś mu ? – pytam zaciekawiona.
  • Jezus też wiedział i nic nie zrobił – przypominam mu. 
  • Chyyyba tak… Nie kierowałbym się kalkulacją, a sercem.
  • Dlatego jesteś wielki, Mały.
  • Co czuł Jezus do Judasza ? –  pytam.
  • Rozgoryczenie.
  • Kara przyszła z Góry, nie od Chrystusa.
  • …….
  • Czy ewangelia tak zwana „według Tomasza” powinna być dołączona do tych czterech ? –       https://pl.wikipedia.org/wiki/Ewangelia_Tomasza
  • Po co sobie mieszasz w głowie ?


Dopisane 18. 04. 2019 r.

Ale z drugiej strony... Jest relacja Caviezela podczas kręcenia filmu. Właśnie podczas kręcenia tej sceny przeszedł przez niego Duch Święty.

Doskonale wiem o czym J. Caviezel mówi i jakie to jest uczucie. Bardzo specyficzne i można porównać do energii w postaci jakby chłodnego powietrza, które przechodzi przez cały organizm. To, że aktor podczas kręcenia tej sceny doznał obecności Nieba jest dla mnie osobiście znakiem i potwierdzeniem, że działo się to naprawdę.


- Przyjmij ten film jako bazę twojej wiedzy. Film jest bardzo prawdziwy. 
- On sam nie kręcił i nie rozważaj czy tak było, czy nie było. 
- Twoja książka to narodziny prawdy. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/02/20/kto-zabil-jezusa/
  • Kara przyszła z Góry, nie od Chrystusa – dlaczego Ojciec zaznaczył, że los Judasza został przypieczętowany przez Ojca, a nie samego Jezusa ?

Jan, naoczny świadek wydarzeń, opisuje: „Jezus powiedział: «To ten, dla którego umoczę kawałek chleba i podam mu». Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wstąpił w niego szatan. Jezus zaś rzekł do niego: «Co masz czynić, czyń prędzej»” (J 13, 26−27).

W kilku filmach dokumentalnych na temat życia Chrystusa spotkałam się ze stwierdzeniem, że to sam Jezus podając chleb zadecydował o losie Judasza i przejęcie przez szatana. Błąd. 


  • Źle zadajesz pytanie. Każde oddzielne… –  udzielona wskazówka otworzyła mi wiele możliwości. To wtedy postanowiłam przeanalizować wszystkie cztery ewangelie od początku zadając Ojcu konkretne pytania. Dzisiaj wiem, że i to było „ukartowane”, ponieważ opisując dokładnie doświadczenia Piotra, jego wizje, rozmowy, sposób zachowania, reagowania… dużo łatwiej będzie zrozumieć samego Jezusa. W każdym razie wiele ciekawych informacji pojawi się w naszych rozmowach i słowa Twoja książka to narodziny prawdy nabiorą nowego znaczenia. To nie będzie wiedza rewolucyjna, ale wyjaśniająca i uzupełniająca.