Fatalna pogoda dzisiaj, więc zamiast w góry to jedziemy do Wadowic. Jedziemy prawie w ciszy, ale wkrótce tę ciszę przerywa Ojciec …
Jak film wczorajszy ?
Ciężki – mówię otwarcie. Ciągle o nim myślę i być może dlatego padło to pytanie.
Czy kochając Chrystusa nie powinna kochać drugiego człowieka ?
Właśnie !
A właśnie myślałam o tym jak to możliwe, że zakonnica, przełożona wszystkich zakonnic była tak okrutna i czyniła okrutnie w imię miłości do Kościoła i do Boga ? Im bardziej była surowa, tym bardziej wydawało się jej, że jest bliżej Nieba. Choć to tylko film i niby fikcja, to jednak ten błąd powtarza także w realnym życiu.
Ojcze, wytłumacz proszę… W tym filmie zakonnice brały normalny ślub z Jezusem. O co chodzi z tymi ślubami? Czy one muszą ? To nie jest dla mnie… normalne – na końcu się zająknęłam.
Czy jesteś oddana Chrystusowi ?
Tak.
Czy jesteś oddana Piotrowi ?
No wiadomo…
Czy trzeba być zaślubionym, żeby być oddanym ?
Nie.
Oczy mi się otworzyły z zachwytu. Zadając pytania Ojciec zmusza mnie do myślenia, a kiedy sama myślę, to i sama wyciągam wnioski.
W Wadowicach zdecydowaliśmy się na godzinny obchód w muzeum Karola Wojtyły. Krótka recenzja; wspaniale urządzone i zorganizowane miejsce. Obejrzeliśmy tam między innymi dokładną replikę księgi, która zamknęła się podczas pogrzebu. Patrząc na nią zastanawiałam się jak to możliwe, że tak ciężka księga mogła się sama zamknąć.
To muzeum mnie dobiło. Strasznie się tam zmęczyłem, wyeksploatowałem emocjonalnie. Papież jest taki doskonały, najlepszy uczeń i w ogóle, a ja taka miernota… Bóg chyba się pomylił… – Piotr zaczyna.
To co zrobisz, aby się zmienić ?
Smakowały ci te naleśniczki ?
Wiesz co znaczy umiar ?
……. – uśmiałam się teraz.
Piotr na śniadaniu w hotelu napasł się za miesiąc, bo zawsze ma ekonomiczne wytłumaczenie; zapłacone to trzeba korzystać. Teraz się ledwo rusza.
Dziękuję ci Ojcze za ten wyjazd, był świetny.
A ja dziękuję ci Homiel, że nie musiałem w Oświęcimiu płacić 100 złotych.
Nie można płacić za swoje miejsce pracy.
???!!! – Piotrowi mina zrzedła.
Dziękuję ci za to.
Za co jeszcze ?
Za wszystko.
…… – bał się już odezwać.
Co w tym muzeum jest takiego, że ja autentycznie poczułam się duchowo najedzona dosłownie „po pachy” ?
Mówiłaś, że Pan Bóg ma swoje biuro w Częstochowie…
… To tam ma swój oddział.
Roześmiałam się, ponieważ będąc w klasztorze w Częstochowie faktycznie powiedziałam do Piotra, że energia Boga jest tu wszechobecna i bardzo mocna. To tak jakby miał tutaj swoją centralę, swoje główne biuro w Polsce, w którym przesiaduje, pracuje, zawiaduje, kontroluje. Powiedziałam obrazowo, aby do biznesowej głowy Piotra łatwiej to dotarło.
Czy ta książka mogła się tak sama zamknąć ?
Oczywiście, że mogła. To zależy od siły wiatru.
Ale nie w tym momencie i nie w tym miejscu.
Jego droga się skończyła.
Pan Bóg ją zamknął.
Czułaś powiew w Kazimierzu ?
Taaaak – pytanie mnie zaskoczyło.
W kaplicy, za każdym razem kiedy tylko jesteśmy w Kazimierskim klasztorze, przy ołtarzu czujemy bardzo silny powiew wiatru. Wbrew temu co mówił Piotr, który zawsze był pewny, że to znak od Ojca, ja sobie tłumaczyłam, że to tylko przeciąg.
Postanowiliśmy pojechać do Oświęcimia. Byłam tam jako dzieciak i uznałam, że po latach muszę pojechać jeszcze raz. Inne doświadczenie i inna świadomość. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że do 10.00 można wejść indywidualnie i za darmo, a potem tylko w grupach i bilety po 50 zł od osoby. Trafiliśmy do kasy biletowej 5 minut po 10.00. Piotr do kasjerki…
Skierował mnie tutaj profesor historii Seroczyński i mówił, że mogę wejść za darmo… – wymyślił na poczekaniu.
Był tak przekonywający, że i ja bym uwierzyła. Kasjerka nie miała pojęcia co za Seroczyński, ja nie miałam pojęcia, ani tym bardziej Piotr, bo wziął to nazwisko kompletnie „z sufitu”. Kasjerka nie będąc pewna z kim ma do czynienia wydała Piotrowi ostatnie darmowe wejściówki.
To Homiel mi podrzucił to nazwisko i mnie nakręcił do gadania. Nie wiem skąd mi to przyszło do głowy ! – był cały uradowany.
100 złotych za bilety ? Pióro mi zwiędło z wrażenia.
Zarabiać na śmierci jest gorsze niż zarabiać w synagodze.
Wow ! A myślałam, że będzie wielkie Jego zniesmaczenie. Homiel przypomniał nam chwilę, kiedy to my byliśmy bardzo zniesmaczeni. Długo przed „erą Homiela” będąc w Krakowie zwiedzaliśmy stary Kazimierz. Chodząc tak od domu do domu natrafiliśmy na synagogę. Ponieważ nigdy w synagodze nie byliśmy, postanowiliśmy ją dogłębnie obejrzeć. Wchodzimy do środka, a na dzień dobry wita nas żydowski kapłan, czy administrator… nie wiem, zażądał za wejście odpowiedniej opłaty. Stanęliśmy jak wryci nie rozumiejąc co on do nas w ogóle mówi, choć mówił płynnie po polsku. Po prostu trudno nam było zrozumieć, że za wejście do świątyni ktoś mógłby zażądać pieniędzy. Spojrzeliśmy na siebie, spojrzeliśmy na tego człowieka i wyszliśmy nie oglądając nic. No i proszę, Homiel o tym wiedział i pamiętał.
Nasze wejściówki pozwoliły nam na swobodne zwiedzanie Ausschwitz, a potem Birkenau. Blok za blokiem, metr za metrem.
Mnóstwo ludzi z całego świata, dookoła wiele różnych języków, świetni tłumacze, świetna organizacja i wszechobecna kontrola. Duże wrażenie robiły grupy Żydów starych i młodych modlących się na każdym kroku. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie jedna Żydówka w średnim wieku, którą mijałam w korytarzu jednego z bloku. Była wstrząśnięta tak bardzo, że chodziła głośno szlochając. Nie mogła się powstrzymać i to jej ta rozpacz poruszyła mnie bardzo i uzmysłowiła ogrom cierpienia, jakim przesiąknięte jest to miejsce. Oczywiście widząc ją we łzach i ja się popłakałam. Beznadzieja…
Natrafiliśmy na blok, w którym było bardzo mało ludzi i w którym pokazywano w kilku językach archiwalne, pełne egzaltacji przemówienia Goebbelsa, Hitlera, Goeringa o potrzebie likwidowania narodu żydowskiego.
No i co ty na to Homiel ? – Piotr pyta szeptem.
Też się tak udzielałeś. Może nie tu… panie doktorze.
Uszanuj tych, do których się przyczyniłeś.
Jak ?
Szkoliłeś.
?! – rany ! Przypomniał Deisenhofera ! Był doktorem ekonomii!
Widząc co się dzieje wyjęłam szybko swój zeszyt, aby notować.
Odpowiedz Mi szczerze…
Kto był ci bliższy ?
Czy ten co krzyczał po niemiecku, czy ten, który z bólu ? Powiedz szczerze.
…… – Piotra zamurowało.
No…. niestety… – zaczął się jąkać.
……. – patrzę na niego i nie wierzę.
Poczułem przywiązanie jak usłyszałem niemiecki. Ja to podświadomie pamiętam, słuchałem tych przemówień na własne oczy – rozkłada ręce bezradnie i ze wstydem.
Jest bardzo dobre to, że jesteś szczery.
Łatwiej ci będzie zwalczyć, kiedy wiesz.
Kilka godzin później przepisując ten tekst do komputera zauważyłam, że Ojciec (a nie Homiel) używa jakby skrótów myślowych.
Uszanuj tych, do których się przyczyniłeś. Szkoliłeś – czyli uszanuj tych, którzy zginęli przez tych, których szkolił do zabijania. Jest też w tym zdaniu coś głębszego. Kto jest bardziej winny… Ten, który zabija, czy ten który uczy zabijać ? 11 Jezus odpowiedział: «Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie».
07. 09. 18 r. Ustroń.
Odwiedziliśmy ten sam co ostatnio urokliwy kościołek. Byliśmy kompletnie sami, więc Piotr mógł się nazwiedzać do syta. Skupił się na figurze Jezusa w złotej szacie, który stał za ołtarzem. Patrzy się i patrzy…
Rany, kto Mu robił te ręce ! Przecież są za duże ! – powiedział dokładnie to co pomyślałam 3 sekundy wcześniej.
Nie mówmy jak wyglądam.
Pomyślmy, że Jestem.
Przestaliśmy oceniać cokolwiek w tym kościele, usiedliśmy tylko w ławce i się pomodliliśmy.
Poszliśmy na kawę i rozmawialiśmy o wczorajszym dniu, który zrobił na nas tak mocne wrażenie.
Miałem dzisiaj sen. Byłem jednym z więźniów i to ja zabijałem esesmanów. Nie mogłem się powstrzymać.
Musisz zdać sobie sprawę, że w każdej sekundzie jesteście słyszeni i oceniani.
A dlaczego tak ? – pytam.
Bo tak.
Każdy włos, który wypadł Łysemu też był liczony.
p. s. Wieczorem studiując ewangelie natrafiłam na słowa, które mnie zaskoczyły. Liczony wypadający każdy włos uznałam za żart, a to słowa Jezusa;
28 Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. 29 Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. 30 U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. 31 Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Rozmawiamy dalej.
Gdy kolejka liniowa stanęła w miejscu.. – a stanęła jadąc dzisiaj na górę Czantorię – … Pierwsze co powiedziałam to Ojcze ratuj ! Mam już to chyba w podświadomości – przyznałam.
Ojciec cieszy się, kiedy człowiek Go prosi. Bardzo to lubi, kiedy może pomóc. To wiara – tłumaczy Piotr.
I tu się nie mylisz ani w słowie w każdym zdaniu. To prawda.
…… – ucieszyłam się, że Ojciec jest teraz z nami i się odezwał.
W tej wizji ze śmieciami zostawiłaś mnie, zabrałaś wszystko i sobie pojechałaś ! – miał do mnie wyrzuty, a przecież to wizja ! Tego nawet jeszcze nie było !
- Szliśmy razem z małym chłopcem, blondynkiem, po ubitej drodze, ja trzymałem go za rękę z jednej strony, a ty z drugiej strony. W prawym ręku trzymam wiaderko, a w nim cały swój dobytek i dokumenty. Przed nami widzę stojącą wywrotkę, pełną śmieci, wielka góra śmieci na wozie była po tysiąc więcej warta niż to, co mam w wiaderku. Podeszliśmy do auta, które było włączone, przerzuciłem z wiaderka wszystko na pakę, wrzuciłem też tam ciebie, potem chciałem rzucić też chłopca, ale nie mogłem. Nie mogłem oderwać go od ziemi, a ponieważ do auta wsiadał właśnie kierowca (w niebieskiej koszuli)… to go zostawiłem. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/03/09/ojciec-silny-przybiera-rozne-postacie/
Musiałem się zająć chłopcem, bo on płakał !
Czyżbyś bał się zostać ze Mną ?
Nie bój się tego, co nieuchronne.
Co nieuchronne to ,Ja.
Wieczorem.
Obejrzeliśmy film „Nowicjat”. Film poruszał baaaardzo ciężki temat. Im dłużej oglądałam, tym bardziej nie mogłam się zgodzić z obrazem zakonu, jaki jest tam przedstawiany. A już słowa filmowej przełożonej zakonu; musisz okazać, czy warta jesteś miłości Chrystusa... wkurzyły mnie na maksa. Co pięć minut pytałam Homiela czy tak powinno to wyglądać. Umartwianie się, biczowanie, czy to wszystko jest naprawdę potrzebne, aby być bliżej Boga, ale On milczał…
Wyobrażasz sobie, żebym był księdzem ? – pyta mnie Piotr w pewnym momencie.
W Niebie też sobie tego nie wyobrażają.
Pod koniec filmu siostra przełożona czyta najważniejsze postanowienia soboru, między innymi i to, które uzmysłowiło mi istotę rzeczy; W oczach zarówno kościoła jak i w oczach Boga status wszystkich zakonnic będzie równy statusowi każdego praktykującego katolika.
To zdanie sprawiło, że przyjrzałam się postanowieniom II Soboru bliżej. http://archwwa.pl/wiadomosci/co-sobor-watykanski-ii-wniosl-w-zycie-kosciola/Kiedy przeanalizuje się je głębiej aż trudno sobie wyobrazić, że Kościół Katolicki był kiedyś tak odseparowany od zwykłego człowieka i uważał się za coś nietykalnego.
Wizja o dwóch falach, które ledwo dotykają stóp Piotra sprawdza się idealnie. Spiętrzają się problemy, ale jakoś tak się dzieje z czasem, że same się rozwiązują.
Pomagamy ci, żebyś nie podupadł na zdrowiu.
Jesteś nam potrzebny, musisz być w pełni sił.
- Rano miałem wizję; stoimy oboje u ujścia rzeki do morza. Stoimy na brzegu, widzę piasek, krzewy i takie tam…. Ty stoisz za mną jak przyklejona. Widzę dwie fale w oddali, które się zbliżają. Są coraz większe. Już zaczynam zastanawiać się czy nie uciekać. Odwracam głowę i widzę za sobą białe, otwarte drzwi i małe światło w środku. Przed sobą mam fale, które się zbliżają, a za sobą białe drzwi. Spoglądam jeszcze raz na fale i postanawiam zostać. Kiedy pierwsza fala dobija do brzegu, to ledwo moczy mi stopy. Okazała się niegroźna. Druga też, choć zmoczyła mnie bardziej.
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2019/04/16/nie-zdajesz-sobie-sprawy-co-nadchodzi/
… musisz być w pełni sił ? Do czego ?Jeśli Piotr ma być zdrowy to znaczy, że przyszłość może być pełna emocji, wyczerpujących emocji.
Potrzebny jesteś Nam zdrowy.
Poruszyło mnie to.
A co w tym dziwnego ?
To nie My tobie, a ty Nam musisz pomóc, więc musisz być zdrowy i silny.
????!!!! – Piotr spojrzał na mnie zagadkowo.
Niczym się nie przejmuj.
Pamiętaj, że ta fala cię nie dotknęła.
Dzięki Homiel.
Tym razem to Ja, ale wszystko to Pan zrobił.
Wiesz kto jest Panem.
Dlaczego będzie potrzebne ci zdrowie ? – pytam.
Ta fala była ogromna – Piotr wspomina wizję z wielką falą sięgającą kilometra, na którą ciągle czekamy.
Z punktu widzenia człowieka to cię rozumiem.
Meta już blisko.
Dobiegasz do mety.
Jesteś zwykłym człowiekiem, jak napisał Adam i niech tak zostanie.
A Ola ?
Ola pisze. Ma burzę w mózgu, to jej przyzwyczajenie – … rzeczywiście, skrupulatnie wszystko notowałam zastanawiając się dlaczego i dlaczego.
Druga natura człowieka to przyzwyczajenie.
05. 09. 18 r. Ustroń.
Jedziemy do Ustronia na kilka zaledwie dni, bo nie stać nas na więcej.
Jestem biedny jak mysz kościelna – Piotr się użala.
Od kiedy mysz kościelna remonty robi ?
Butki sobie kupiłeś ? – wczoraj.
Ktoś skrzętnie notuje ile nam wykradłeś.
…….. – śmieję się.
Wszystko co mamy, mamy od Ojca, ciągle o tym musimy pamiętać. Jeśli Piotr kupuje sobie butki… to tylko dzięki Ojcu. Mówi się, że człowiek jest panem swego losu… Może inni, ale nie my.
Ale Homiel z tą kartką patience powiedział… – przypomniałam sobie.
Ludzie tyle prawd zapisują i nie pamiętają.
Jasne…
Prawda w oczy kole.
……. – roześmiałam się.
No kole…
Do Ustronia jedziemy przez Częstochowę. Oczywiście skręcamy prosto do klasztoru, gdyż nie wyobrażamy sobie inaczej. Wchodząc do kaplicy, gdzie jest obraz Częstochowskiej Maryi, trafiliśmy dokładnie na rozdanie komunii. Było bardzo wcześnie, w kaplicy z 50 osób, w tym grupa Włochów, która w pewnej chwili zaczęła śpiewać na cały głos. I to było przepiękne, ponieważ siła tego chóru robiła piorunujące wrażenie. Piotr nachylił się szepcząc…
Zrozumiałem, że gacek nie ma takiej siły, aby uderzyć w grupę. Dlatego rozbija grupę, aby zaatakować każdego z osobna. W jedności siła.
Hmm… Dlatego rozbija Kościół, żeby zaatakować ? – przyszło mi do głowy.
Msza odbywała się po łacinie, ale mimo tego wszyscy doskonale wiedzieli co mają robić. Kiedy padło hasło po łacinie „przekażcie sobie znak pokoju” wszyscy łącznie z Włochami śmiało wyciągali do siebie ręce. Wszyscy w tej kapicy stali się jednością, wszyscy byli równi, nie było podziału, połączyła wszystkich łacina, której nikt nie rozumiał i Bóg, którego wszyscy kochali. Kiedy przekazywali w ten sposób swój znak pokoju przypomniały mi się słowa pewnej wizjonerki czy świętej nawet, że podczas mszy nie można podawać sobie rąk, ponieważ wtedy odwraca się uwagę od Boga. Pomyślałam teraz, że musi się kompletnie mylić, bo właśnie zdałam sobie sprawę, że na chwilę, na moment wszystkie granice między ludźmi po prostu runęły. A przecież chyba o to Bogu Ojcu chodzi, aby runęły. I powiem szczerze wzruszyłam się.
Po skończonej mszy w klasztornym sklepiku kupiliśmy dla syna różaniec, tak jak nakazał nam kiedyś Ojciec.
Muszę poświęcić ten różaniec – przypomniał Piotr.
Moim zdaniem Ojciec to już zrobił.
Taaak, ale na wszelki wypadek muszę go poświęcić.
Ojcze, on Ci nie wierzy ! – żartuję.
To taki agent Tomek.
Usiedliśmy tuż przed głównym ołtarzem.
O! Duch Święty! – Piotr krzyknął na widok białego gołębia.
A gdzie Ja ?
Duch Święty to też Ja.
……. – siedzieliśmy zaskoczeni.
Ojciec cię pyta…
Co czułaś ?
……. – gorączkowo szukałam odpowiedzi co czułam, ale miałam prawdziwy mętlik w głowie. Musiałam się skupić, żeby złapać tą jedną myśl.
Że na to początek drogi.
To chciałem usłyszeć.
Tam słyszałaś pożegnanie –… w Kazimierzu.
Jak połączysz jedno z drugim jest to prawda.
Jedziemy do Ustronia dalej. Myślę nad słowami Ojca…
Błogosławieństwo na nowy początek… – zamyśliłam się.
Zmiany będą diametralne.
Zostanie twoje nazwisko, bo jakoś musisz się tutaj nazywać.
A żona ?
Żona też.
A dzieci ?
Ich się nie wyprzesz.
Hmm… Jestem bardzo ciekawa jak Wy to zrobicie… Z firmą, z wszystkim – trudno mi to pojąć.
Zdziwisz się. To musi być mistrzostwo inżynieryjne.
No, ba! – inżynieryjne, czyli precyzyjne.
Homiel, masz przewagę. Ty mnie widzisz, a Ja Cię nie.
A kto powiedział, że ma być sprawiedliwie ?
Ciesz się, że słyszysz. Inni tego nie mają.
To prawda… – Piotr się tak już przyzwyczaił, że uważa to za normalne.
Wczoraj byłeś bardzo zmęczony. W skali 1- 10 przekroczyłeś 10.
Zgadza się.
…….
Homiel mówi teraz, że…
… to pożegnanie z miejscami, w których byłeś.
Tak ? Międzyzdroje też ? – zdziwiłam się, gdyż tam jeździmy częściej niż gdzie indziej.
Tam to zawsze możesz pojechać, ale do wody już nie wejdziesz.
Dlaczego ?
Spójrz na kalendarz i powiedz kiedy…– … rzeczywiście nie ma kiedy.
Zapominasz o październiku.
A potem obudzisz się w dziwnej, nowej rzeczywistości.
Homiel się myli, to potrwa jeszcze.
Nie mam siły… – i powiedział to takim tonem, że wybuchnęliśmy śmiechem.
Piotr zawsze wie lepiej kiedy i co…
Dopisane 08. 05. 2019 r.
Pamiętaj, że ta fala cię nie dotknęła – bardzo wielu ludzi otrzymuje wizje z falą w roli głównej. Jak zauważyłam interpretują ją dosłownie, a wcale dosłownie zazwyczaj nie znaczy. My jak dotąd mieliśmy 4 różne wizje z falą i zawsze oznaczały one wydarzenia, który mają większy lub mniejszy wpływ na nasze życie. Pierwsza wizja to wielka fala zalewająca miasto co było ostrzeżeniem przed utratą życia (atak anafilaktyczny). Druga wizja; pływanie w morzu i nadchodząca fala było ostrzeżeniem przed zawałem. Trzecia fala wielkości kilometra jest ciągle przed nami i ma oznaczać bardzo ważne wydarzenie związane z kompletną zmianą naszego życia. Czwarta wizja z dwiema falami ostrzegały nas przez poważnymi problemami w firmie.
Tak więc wizja z falą wcale nie musi oznaczać, że dojdzie do naturalnego kataklizmu. Pamiętam pewne dość głośne wydarzenie;
A właściwieco to za tajemnica ukrywać swoje imię ?
Strach podawać rozgłośni Wolna Europa.
Że niby od razu rozpowiem ? No i racja… – roześmiałam się.
…….
Już zapomniałaś co się stało wczoraj ? – Piotr mnie uspakaja.
Nieee… – mina mi zgasła, ale może po prostu nie chciałam pamiętać ?
Ciekawe… Czy nasz wyjazd do Ustronia też będzie ostatni ? – wybieramy się we wrześniu.
A dlaczego ma być ?
…….
Pogoda jest na zamówienie.
Prosiliśmy o to – rzeczywiście dzisiaj się rozpogodziło.
Nawet gdybyś nie prosiła, jest na zamówienie. Tak chciałem.
Do Kazimierza na dobrą sprawę mogliśmy jechać też w sobotę – Piotr się przekomarza.
Wszystkie chwyty dozwolone.
Dlaczego ?
Mieliście jechać w niedzielę.
Czyż nie było pięknie ?
To były nasze chwile.
A jakie mogłyby być jak nie w niedzielę, w dzień święty…
……. – nie da rady z Nimi wygrać. Kręcę głową, że ma absolutnie rację.
Homiel cię pyta…
Czy jesteś gotowa na to co ma przyjść do ciebie ?
?!
Musisz być rozważna.
Kup co masz kupić, daj co masz dać i zrób co masz zrobić.
…… – właśnie zdałam sobie sprawę, że mówi o pieniądzach. Kup, daj, zrób…
Bądź rozważna i wsłuchaj się w siebie. Nie ulegaj wpływom.
Jasny gwint…. – pomyślałam. Słabo mi się zrobiło.
Mam nawet nie słuchać Piotra ?
A będziesz go słyszeć ?
?!Co to ma znaczyć ? – pomyślałam.
Widzę Homiela jak skacze, śmieje się, lata góra – dól jak koło młyńskie… Z Jego skrzydeł światło iskrzy, energia, cały jest uchachany…. – Piotr jest aż zażenowany tym co widzi, ale nagle zrobił wielkie oczy i patrzy gdzieś przed siebie…
Widzę wielką bramę z klepek jak deski, ale to nie deski, ona jest cała ze złota… Światło na nią pada…. Jest w chmurach, wchodzę teraz przez bramę i widzę przepiękne domy, jak z bajki… Widzę ludzi pracujących… To znaczy oni coś robią. Ten, kto lubi kopać w ziemi to sobie kopie… Oni to robią z przyjemnością, są w bieli… Widziałem światło od Ojca złote, przeogromne… Wszędzie jest światło, ale bardzo przyjemne, nie razi…. Widzę Chrystusa pośród ludzi, widzę Ojca, jak odbiera swoją chwałę… – zapatrzył się w zachwycie jak małe dziecko przed choinką z tysiącami świecących prezentów.
A jak wyglądał Jezus ? – przerywam mu bycie w tej ekstazie, a on patrzy na mnie jakby nie do końca mnie widział.
W białej szacie do łydek, chodził pośród dzieci…
Dużo ludzi ?
Rzeka do Ojca… Pan Bóg jest naprawdę super, taki w porządku….
……. – roześmiałam się.
No co…! Mówię normalnie… Zielona trawa i ciągle widzę jedno drzewo na polanie, lubię to drzewo, jest ono mi dziwnie znajome…
A Homiel ciągle lata i się cieszy… Uspokój się chłopie ! – Piotr jest już zdegustowany.
Co ty wiesz o lataniu ?!
Gada jak Linda ! – Piotr zdziwiony.
Gdybyś wiedział to co ja wiem, też byś latał.
To podziel się.
Nie mogę.
Jak się tak cieszy to niech wyjaśni co znaczy „żywych i umarłych” – wtrącam się.
Nie mam głowy do tego.
Cieszę się. Muszę się nacieszyć chwilą.
Którą chwilą ? Przecież jeszcze nie nadeszła… – miałam na myśli falę.
Pan Bóg dopuścił do Mnie wiedzę.
……. – zdziwiłam się przeogromnie. Myślałam, że akurat On wie wszystko.
Do wieczora byłam ciężko zamyślona, poirytowana. Omijaliśmy temat Homiela podświadomie bojąc się nowych rewelacji. Ale na dłuższą metę nie dało się o tym nie myśleć.
Chciałabym raz zobaczyć jak lata.
I zobaczysz.
Po śmierci ?
Po śmierci zobaczyłaś okno ?
Mało w tobie wiary, a innych uczysz.
To tobie daliśmy odpowiedź, nie Piotrowi.
Nie bądź jak ci nienasyceni.
Jak ci, którym ciągle mało.
……. – no i Homiel zirytował mnie na całego.
A czy ja jestem nienasycony ? – Piotr się podlizuje.
Spokojnie czekasz.
Hmm… – poczułam się nieswojo.
Homiel pyta …
Brakuje ci kartki ?
……. – ramiona opadły mi z niemocy. Dwa dni temu usunęłam kartkę z komputera z napisem patience myśląc, że nie będzie mi już potrzebna.
Wybiórczo traktujesz to słowo.
Dla niektórych masz, dla niektórych nie masz.
…… – głupio mi się zrobiło. I ciężko, że nie mogę sobie pozwolić na żaden błąd.
To jest lekcja, o którą nie pytałaś.
…… – jeszcze trochę, a się rozbeczę. Z Ojcem rozmawiam, to sobie teraz uświadomiłam.
I co teraz zrobisz ?
Dziękuję za lekcję – powiedziałam szczerze. Było mi to potrzebne.
Nie wtedy kiedy ty chcesz, lecz wtedy, gdy cię uczymy.
Wstałam z kanapy i zrobiłam karteczkę od nowa.
Dobrze zrobiłam ?
Richtig – przekazał Piotr.
To po niemiecku prawidłowo – tłumaczę mu, bo widzę, że nie ma pojęcia co mówi.
Poważnie ?!
Kartkę wyrzuciłam ze względu na to, że mi była już niepotrzebna.
Ze względu na Dusię, bo przyjdą ci, którzy będą szukali pomocy, a nie będziesz miała czasu dla nich.
Nie wiesz którymi drogami może Ojciec trafić do ciebie.
Każdy ma swoją rolę, ciebie przygotowuję do twojej.
Rozumiem…
Wiedziałam, że to nie Homiel, ale jakoś czułam się w środku skarcona niesłusznie.
Chcesz powiedzieć, że czujesz się urażona ?
Nieeee…
Bo na taką wyglądasz.
Schowałam się ze wstydu do łazienki, oby tylko nie słuchać i nie dawać Piotrowi satysfakcji, gdyż cały czas miał niezły ubaw, że to w końcu ja dostaję po uszach. Zamykając za sobą drzwi zaczęłam się śmiać i cieszyć zarazem, bo to cudowny dowód na to, że Piotr faktycznie słyszy. Nagle gwałtownie otwierają się drzwi …
Ojciec pyta…
Dlaczego się śmiejesz ?
Bo ma rację !– i teraz już śmieję się głośno… ze szczęścia. Ta lekcja naprawdę była mi potrzebna.
Poszłam spać, a Piotr na egzorcyzmy. Wpada po 10 minutach…
Ojciec kazał mi przerwać i iść do ciebie. Mam ci przekazać…
Jedziemy do Kazimierza. Liczyłam na dłuższą pogawędkę, a tu cisza.
Homiel, powiedz coś – nie wytrzymałam.
Masz złe pojęcie o aniołach.
Myślisz, że tylko gadają ?
Twój Gruby jak widzisz ciągle milczy.
Ale wiesz, że to okazja.
Zawsze jest okazja.
No to jest teraz.
A teraz to nie ta okazja.
Czy ten wyjazd będzie udany chociaż ? – Piotr ciągłe spogląda na niebo, które chmurzy się od rana.
Robię wszystko, aby tak było.
Byliśmy na miejscu już o 10 rano i od razu skierowaliśmy się do zakonu. Rozpoczęła się msza, pełno ludzi, ale mimo to przecisnęliśmy się prosto do naszej małej kapliczki. Nie byliśmy tam sami. Piotr usiadł dokładnie naprzeciwko obrazu Jezusa. Ksiądz rozpoczął kazanie, a mówił o nieczystych myślach, które zatruwają dusze. Pomyślałam, że kazanie idealnie dla nas.
Jezus mi powiedział… – nachylił się do mnie.
Czyszczę cię… i wysłał promień światła, który mnie przeszył na wylot.
Spojrzałam na ludzi siedzących obok, aby sprawdzić czy słyszą. I wtedy ogarnęło mnie dziwne uczucie, bardzo mocne uczucie, że to ostatni raz tu jesteśmy, usłyszałam w swoich myślach słowo „pożegnanie”. A kiedy zaczęłam wątpić w to co usłyszałam, przeszła mnie na wskroś taka energia, że włosy stanęły mi dęba. To nie mogło być ot tak sobie. Zrozumiałam, że to pożegnanie albo z tym miejscem albo z Jezusem z tego miejsca. Że coś się skończyło. To było tak przygniatające uczucie, że beczeć mi się chciało.
Godzinę później pytam…
Czy dobrze to czułam ? – bo nie byłam pewna.
To było prawdziwe.
Zawsze twoje przeczucia są prawdziwe.
Jesteś tym obdarowana.
Nie obdarzona, a obdarowana.
Jaka to różnica ? – spytałam, bo na pierwszy rzut oka wydaje się bez różnicy.
W niektórych językach jest to równoważne, ale to nie jest równoważne.
Może być obdarzona równoważne z obdarowaną, ale to nie jest prawda.
Muszę to sprawdzić – pomyślałam.
Wydaje się, że obdarzona znaczy otrzymać coś na stałe, jak np. obdarzona urodą, mądrością, rodziną. Obdarowana to otrzymywać co jakiś czas, na przykład obdarowana prezentami. Moje przeczucia się zdarzają od czasu do czasu i nie są stałą częścią mnie.
Wracamy do domu. Milczymy.
Dzisiejszy dzień był dniem magicznym.
Były to wspaniałe chwile, bo ty już wiesz.
……. – oczywiście pochlipuję, bo wiem.
Nie płacz, tylko się ciesz.
Zacznie się dziać w tym roku ? – Piotr zaczyna.
Piotr, prawdę mówisz.
Utknęliśmy w małym korku. Piotr się wnerwił, że stać musi i ani w tył, ani w przód.
Czyż nie warto było ?
Spokojnie. Dojedziesz bez swojego szaleństwa.
Tkwiąc z bezruchu Piotr znowu zaczął wspominać swój zawał. Im dłużej o tym mówił, tym bardziej byłam przerażona, że tak było blisko.
Zabrakło właściwie kilka minut i byłoby po mnie.
No właśnie… Dlaczego Ojciec czekał do ostatniej chwili ?
Czemu czekałem do ostatniej chwili ?
Żeby słuchać tych opowieści.
Zobacz jak wiele dramatyzmu było i ile to dało.
Czy bylibyście w Bielsku Białej ? W Ustroniu ?
No tak Homiel… – Piotr wzdycha.
Tu tatuś.
…… – zaczęłam się śmiać na głos, to było cudowne.
Nie będzie okazji jechać do Kazimierza ? Dlatego ostatni raz ? – pytam.
To zdanie jest źle złożone.
To jak powinno być złożone ? – pytam.
Jak złożę, to będziesz miała odpowiedź, a tego nie chcę.
Już zapomnieliście o tej ścianie ?– kryształowej. Ciekawe, bo jadąc do Kazimierza właśnie sobie o niej przypomniałam.
Korek się rozluźnił i Piotr postanowił nadrobić zaległości, czyli jechał maksymalnie szybko. Ktoś mu zajechał drogę, więc nerwy mu puściły no i poszła wiącha soczysta …
Mówisz, że boisz się Mnie to dlaczego w czynach tego nie pokazujesz ?
Niejednego byś załatwił, a przecież w każdym jest cząstka Mnie.
Bo się uczę.
Długo będziesz się uczyć ?
…… – nie wiedział co powiedzieć.
Rzeczywiście, chyba ostatni raz byliśmy.
Przecież wiecznie z tą teczką nie będziesz chodzić. Już ci to mówiłem.
To powinno potrwać szybko w takim razie.
Chwilę.
Dopisane 04. 05. 2019 r.
W Kazimierzu byliśmy wczoraj, ale już nie spotkaliśmy Jezusa „osobiście”.
Nadal nie rozumiem dlaczego „żywych i martwych”. Przecież ludzie nie wstaną z grobów i będą jak zombi. A co z tymi, którzy są skremowani ? Adwentyści wierzą, że dosłownie wstaną z grobów… Przecież to istna głupota ! – mówię do Piotra rozbrajająco szczerze.
……..
Widzę jak Jezus się uśmiecha.
Kwestia „żywych i martwych” męczy mnie od kilku dni. Dlatego pomyślałam, że zapytam sprytnie …
Czy Edziu będzie osądzany na koniec jeszcze raz ? – co wydaje mi się również bez sensu.
……. – ale odpowiedzi nie dostaję.
Mówię teraz w myślach do Ojca…
Nie mam siły, Ojcze zajmij się tym. Wiesz co mi powiedział ? – Piotr się uśmiecha.
Jak problemy to Ja, a jak dobrze to ty.
Ty to masz układy !
……. – roześmiałam się.
A może Ojciec ma też innych na głowie ? Nie tylko ciebie – mówię do Piotra.
Chcesz powiedzieć, że wcinam się bez kolejki ?
Pewnie tak.
Hmm…. Może… Ciekawe co będzie dalej…
Masz wiedzę, która wpływa na rzeczywistość.
Nie możesz wiedzieć, bo gdybyś wiedział, to byłoby za dużo.
Ale przecież masz taki dar dostać… – przypomniałam sobie.
Ale jeszcze nie teraz.
…….
Czy sądowi ostatecznemu podlegają także ci, którzy nigdy nie słyszeli o Jezusie ? – chcę szybko wykorzystać sytuację, ale nadal cisza. Pomyślałam, że spytam Homiela …
Powiedz mi…
… Nie powiem – przerwał.
Dlaczego ?
Bo nie.
Kiedy pijesz szklankę wody haustem, co się dzieje ?
Można się zakrztusić… Rozumiem… – czyli nie wszystko naraz. Zbyt wiele wiedzy naraz może zaszkodzić. Muszę uzbroić się w cierpliwość.
Fala wkrótce się zacznie.
Kiedy was zabraknie, wszystko zubożeje.
Co będzie ?
Nie mówmy o tym co będzie.
Zróbmy wszystko co możemy zrobić dla Ojca, żeby Jego dzieci się cieszyły.
Zapisuję słowa Homiela na niebiesko, ale jestem przekonana, że nadal mówi Ojciec. Czekam na ciąg dalszy, jednak Piotr milczy. Wzdycham głośno dając mu do zrozumienia, że chcę rozmawiać, chcę zapisywać, bo czas leci i każda minuta cenna… Proszę Ojca w myślach, żeby mi wytłumaczył „żywych i umarłych”, a Piotr…
To, że nie trafiłem jako dzieciak do poprawczaka to prawdziwy cud.
…….. – ręce mi opadają. Zebrało mu się na wspominki z dzieciństwa jak to pierwszym łobuzem na dzielnicy był.
Dla Mnie to cud, a dla jednego z Naszych cudny byłeś.
……. – rozbawiło nas to.
Teraz żartujemy, później będzie czas na wiedzę.
…….. – oczy mi się rozszerzyły z radości. Wiedziałam, że to odpowiedź dla mnie.
Musisz wiedzieć, że na wszystko musi być czas.
Oglądamy w TV „coś tam”… Piotr odwraca głowę i słucha…
Będzie tak jak było, choć teraz nie jest.
Kojarzy mi to się z powrotem do Domu.
01. 09. 18 r. Warszawa.
Sobota. Piotr zaczął dzień od dwóch wizji, które miał nad ranem.
Pierwsza to jesteśmy w jakimś pomieszczeniu. Pośrodku jest otwór, jakaś czeluść podobna do tej z filmu „Gwiezdne wojny”. My stoimy i stoi jakiś facet, normalny facet, ale raptem zaczyna się zmieniać. Wychodzą z niego rogi, wylewa się z niego czerwona lawa. Chwycił cię za rękę i uciekł w tą czeluść. Nie wiele myśląc, choć się bardzo bałem poleciałam za nim. Leciałem nogami w dół i widziałem, że jest daleko przede mną, leciał prosto do piekła. Po drodze prosiłem Ojca, aby mnie uzbroił. Dotarłem na sam dół, było wszędzie czerwono, za ścianą stał gacek, nie wiedziałem go, ale czułem, że tam jest. Ciebie trzymał, a mnie obserwował co zrobię. Byłaś kompletnie nieświadoma co się dzieje. Chwyciłem go i przeciąłem na pół, wziąłem cię za rękę i lekko się uniosłem, żeby polecieć w górę, ale wtedy wszystko zniknęło, całe piekło, byliśmy z powrotem na trawie.
Druga wizja, zaraz po tej… Byliśmy w domu, przyszła paczka, była bardzo elegancka, czerwona, a w środku czara. W pudełku były buty, okulary, zapakowane super cygaro. Pierwsze co pomyślałem na cholerę mi cygaro ! Założyłem okulary i wszystko widziałem świetnie, sto razy lepiej niż teraz. Zdjąłem okulary, spojrzałem na to wszystko, zapakowałem z powrotem i odłożyłem, że mi to niepotrzebne. No i co to znaczy ?
Hmm… Druga wizja jest bardzo czytelna. Czerwony i czarny to prezent od diabła. Buty, czyli na drogę… Okulary, przez które widzisz lepiej… Hmm… – zaczęłam się zastanawiać.
To wiedza… Będziesz widzieć lepiej i więcej, no i cygaro… Symbol luksusu, wygody. Jednym słowem gacek ofiarowuje ci nową drogę, wygodną, prowadzącą do luksusu i wiedzy… Dobrze, że to odrzuciłeś.
A ta pierwsza ?
Nie wiem…
Homiel, ten prezent to od gacka ? Co ty na to ? – Piotr się chce upewnić.
Przysłuchuję się.
Nigdy nie widziałem Pana Boga z cygarem.
A widzisz !!!
Jak zlatywałem na dół… Żenada, ale się bałem.
Każdy by się bał.
Hmm…
Czasami ludzie piszą, że kiedy czytają słowa Ojca to dreszcze ich przechodzą.
A będzie więcej – … słów. I więcej dreszczy.
Mieliśmy zaplanowaną na dzisiaj podróż do Kazimierza Dolnego. Na horyzoncie pojawiło się sporo chmur i to nas zastopowało.
Homiel, jechać ?
Proponuję jutro.
A może jedziemy ?
Posłuchaj w końcu Homiela ! – wkurzyłam się, bo zawsze ma swoje zdanie.
Godzina później. Niebo już kompletnie zachmurzone.
Będzie burza ?
Przecież mówiłem, że zmokniecie. A teraz całuj po nogach.
Sorry, że nie uwierzyłem.
Chciałbym, żebyś nie był przemądrzały.
Ja jestem mądrym … Jak Boga kocham… !
…….. – wybuchnęliśmy śmiechem.
Widzę więcej.
A mógłbym też widzieć ?
Lepiej nie.
Dlaczego ?
Bo byśmy nie gadali.
Gadali ?
Ola rozmawia, my gadamy.
No to byśmy zmokli jak dwa łyse konie – Piotr się śmieje.
Wnoszę protest. Jeden łysy koń. Klaczy nie ruszaj.
W młodości przyjmowaliśmy zakłady.
O co ?
Co ten wymyśli znowu.
……. – śmieję się.
Wieczorem.
Piotr przypomniał sobie swój zawał i jak blisko był śmierci. Wałkował to przez kilkanaście minut co mnie szybko zmęczyło, bo ileż można ?! Chcę o tym nie pamiętać.
A co by było, gdybym odszedł ?
…… – spojrzałam na niego ciężkim wzrokiem, bo sama się nad tym zastanawiałam z milion razy.
Wiesz ilu by wyszło ? – … gacków na wierzch.
Cały dzień żartowaliśmy, ale teraz stało się bardzo poważnie.
A co będzie, gdy mnie nie będzie ?
Mój Syn zaczął, ty skończysz.
Ja ?????!!!!! – Piotr przestraszony i kompletnie zdziwiony.
Podniesiesz to wszystko z upadku.
…….. – ciarki mnie przeszły. Ciężko mi się zrobiło od wagi tych słów.
Ja to tylko narzędzie – Piotr się broni…
Więc podniesiemy to razem.
Powiedziałeś, że jesteś gotowy.
…….. – spojrzałam na Piotra, bo tego nie pamiętam.
Dzisiaj powiedziałem Ojcu w kościele… – wytłumaczył.
To co się stanie wstrząśnie wielu.
A pomoże nieskończenie wielu.
A czy ja to przeżyję ?
Nieważne, czy przeżyjesz.
Ważne, że jesteś koło Mnie.
To jest znak dla was, że to się zaczyna.
……. – siedzimy w ciszy lekko struchlali. Nie wytrzymałam…
Miałem dziwną wizję. Uciekałem przed złem, a to zło wyglądało jak czarne obślizłe robale, które miały ostre zęby. Uciekałem przez las, potem przez pole, a potem przez wysokie zarośla. Robale ciągle za mną. Zacząłem się wspinać po tych zaroślach na górę i kiedy moja głowa wychyliła się ponad te zarosła zobaczyłem luksusowe mieszkanie. Było jasne, duże i tam się nagle znalazłem. Teraz mogłem obserwować wszystko z góry i widziałem, że ziemia nie da sobie rady sama i zrozumiałem, że ja mogę temu zaradzić. Wtedy wybuchłem i cała energia rozprzestrzeniła się na cały świat, ale o dziwo ominęła USA, Kanadę. Ciekawe dlaczego… – zrobił zdziwioną minę.
…….. – też się zdziwiłam, bo Kanady raczej nie zaliczyłabym do listy krajów szczególnie wybranych przez diabła. Może Piotr to źle zinterpretował, może zobaczył, że po prostu chodzi o kontynent amerykański.
Hmm… Może to jest to co ten Adam widział, zrobisz coś dla Polaków i dla świata ?
To niemożliwe, że to o mnie chodzi… – Piotr się zamyślił.
Łysy się zgadza, Ojca widziałeś i coś nie coś wiesz.
Jak on to widział ? – nie mogę się nadziwić. Ojciec potrafi zaskoczyć.
A jak Piotr widzi ?
A jak ty widziałaś okno ?
A nie pamięta i to go uwierzytelnia.
To prawda, nic nie był w stanie powiedzieć więcej. Powiedział, że nie pamięta jak mówił i co widział.
…….
Ilu ludzi pracuje dla zła? Jak myślisz ? – pyta mnie Piotr.
……. – żachnęłam się, bo jakich ludzi ma na myśli ?
Źle postawione pytanie.
Ile świadomie pracuje, a ile jest wykorzystywanych ?
No właśnie ! – o to mi chodziło.
A ilu świadomych pracuje ?
I tam też jest podział.
Hmm… Najgorsze, że zło może być zaraźliwe – powiedziałam mając na myśli określenie; syndrom lucyfera.
Efekt Lucyfera – termin wprowadzony przez Philipa Zimbardo. Określa on przemianę charakteru człowieka z dobrego na zły, jedynie z powodu środowiska, w jakim się znajduje. Termin określa się też mianem przemiany z anioła w diabła. (wiki)
Siedzimy krótką chwilę w ciszy.
Kupiłam kwiaty dla Jezusa i położyłam pod krzyżem.
… On o tym wie.
On ? Znaczy kto ?
Chrystus o tym wie – Piotr się poprawia.
On jest na dole, My mówimy po imieniu.
A dlaczego gacki nie mówią po imieniu ? – pytam. Zauważyłam to dawno. Na Chrystusa mówią „on”. Na Maryję „ona”.
Lekceważenie, brak szacunku…
Hmm…. – kiwam głową ze zrozumieniem.
Piotr jest bardzo zamyślony. Nie wiem jak go przywrócić do życia.
O czym myślisz ? Coś taki poważny ?!
Nie chce mi się żartować.
Chcesz powiedzieć, że po fali nie będziesz w ogóle się śmiać ?
Na którym to zdjęciu Maryja się uśmiecha albo Chrystus ?
Zawsze jest zadumiona.
To dlaczego Ojciec jest tak radosny, dowcipny ?
Kiedy z wami rozmawia to jest.
Czy chcesz, żeby płakał tak jak i ty płaczesz ?
Bo bycie z Wami to wielka radość.
Dusza się cieszy.
……. – westchnęłam. Najprawdziwsza prawda.
Dokończ co masz dokończyć i wracaj – Ojciec zwraca się do Piotra.
Choć, pogadamy.
Będziemy z Synem czekać na ciebie.
Za wszystko cię rozliczymy.
O rany ! Tyle brudów mam za pazurami.
Przyjrzymy się temu brudowi.
Lepiej nie … – Piotr się przestraszył.
Luter, nazista i coś jeszcze… Jak wyświetlą film o mnie to spalę się ze wstydu.
Ale miałeś też piękną kartę.
Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz.
A kończysz nieźle. O siebie nie pytam – śmieję się.
Po co pytać czystą wodę o czystość ?
……… – szybko w duchu wyliczyłam swoje grzechy.
Wiem, o czym myślisz.
Woda dalej jest czysta.
Pójdę siedzieć za swoje grzechy – Piotr niepewnie.
Siedzieć ?! Siedzieć to przywilej, nie kara.
Tyrać ! Orka !
Przestań mielić ozorem.
Gdybyś pasem miał dostać, już byś dostał. A może dostałeś ?
…... – Piotr zamilkł na dobre.
Myślę, że na podstawie tych wszystkich rozmów, które mam zapisane, Oni wszyscy czekają na ciebie z miłością i utęsknieniem.
Wieczorem.
Pracowałam nad tekstem do blogu;
11. Potem ujrzałem niebo otwarte: a oto - biały koń, a Ten, co na nim siedzi, zwany Wiernym i Prawdziwym, oto sprawiedliwie sądzi i walczy. 12. Oczy Jego jak płomień ognia, a wiele diademów na Jego głowie. Ma wypisane imię, którego nikt nie zna prócz Niego. 13. Odziany jest w szatę we krwi skąpaną, a imię Jego nazwano: Słowo Boga. 14. A wojska, które są w niebie, towarzyszyły Mu na białych koniach - wszyscy odziani w biały, czysty bisior. 15. A z Jego ust wychodzi ostry miecz, by nim uderzyć narody: On paść je będzie rózgą żelazną i On wyciska tłocznię wina zapalczywego gniewu Wszechmogącego Boga. 16. A na szacie i na biodrze swym ma wypisane imię: KRÓL KRÓLÓW I PAN PANÓW.To są dwie różne postacie i Chrystus na pewno nie jest łucznikiem (jeździec apokalipsy). Ta część wizji kończy się ciekawym zdaniem;
21. A inni zostali zabici mieczem Siedzącego na koniu, mieczem, który wyszedł z ust Jego. Wszystkie zaś ptaki najadły się ciał ich do syta.
Co znaczy miecz wychodzący z ust Chrystusa? Słowa są też mieczem, orężem w walce. Może dlatego ta część wizji nosi tytuł; Pierwsza walka zwycięskiego Słowa? Wole jednak spytać...
- Ojcze.... - zabrakło mi trochę odwagi w tej chwili...
- Po co właściwie na koniu ? Chrystus mógłby wrócić tak samo jak odszedł ?
- A jak wraca Zwycięzca?...... - wzruszyłam się, przełknęłam ślinę i odważyłam się znowu.
- Co znaczy miecz z ust ?
- Przyjdzie sądzić żywych i umarłych. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/08/29/wkrotce-przybede-na-bialym-koniu/
Czytam Piotrowi na głos, ciarki nas przechodzą. Dosłownie czujemy na całym ciele.
Ojciec jest niesamowity, On jest nie mądry, on jest… – Piotr nie mógł znaleźć słów.
Tylko nie mów, że przemądrzały.
… Arcymądry.
A jednak są dla ciebie autorytety.
……. – wybuchłam śmiechem. Piotr należy do tych mężczyzn alfa, którzy autorytetów nie posiadają.
Nie do doścignienia.
Bądź uczciwy, a będziesz dościgniony.
…….
Ja rozumiem sądzić żywych, ale sądzić umarłych ? Przecież kiedy człowiek umiera to już ma nad sobą sąd. Niektórzy ludzie po śmierci idą na dół, a reszta idzie do Góry.
Tak myślisz ?
…… – zgłupiałam.
To co znaczy sądzić żywych i umarłych ?
Weź księgę i przeczytaj ze zrozumieniem.
Poczytałam na szybko i nadal nie wiem.
Ojcze pomóż, bo nie wiem.
Prawdziwe odpowiedzi znają prawdziwi prorocy.
Musisz cierpliwie czytać.
……. – Piotr się śmieje zadowolony.
Jak będę chciał to może ci powiem wiedzę, to będzie mój prezent na rocznicę ślubu.
To już pycha.
Przekażesz co masz przekazać.
A mogę trochę pohandlować ?
To już kapryszenie.
I tak pozostałam w niewiedzy.
Dopisane 30. 04. 2019 r.
Tak myślisz ?– prosty podział na dół i Górę, czyli na piekło i Niebo jest jak się okaże … za proste. Istnieją poza naszym „hologramem” poziomy jakby pośrednie. Nie umiem w tej chwili inaczej tego określić. Jeden z poziomów to znany nam czyściec. Ale jest też coś takiego jak przedsionek piekła, o czym dowiedzieliśmy się niedawno. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że bez względu na to czy wierzymy, czy nie wierzymy… piekło jako miejsce faktycznie istnieje.
Przekażesz co masz przekazać – chcę zwrócić uwagę na to zdanie. Ludzie, którzy słyszą Ojca, Maryję, Chrystusa, anioły, a potem piszą o tym w książkach, w internecie… mają wiedzę w takim zakresie, w jakim mają ją mieć. Wszystko jest pod kontrolą i „ocenzurowane”.
Wczoraj dostałam maila; tutaj tylko mały fragment.
Musiałam najpierw sprawdzić o co chodzi, ponieważ nie śledzę tej strony i nie znam tej osoby. Od razu podkreślam, że mój mąż nie ma na imię Piotr. Takie imię przybrał wyłącznie na potrzeby tego blogu, ponieważ jeszcze nie chce i nie może się ujawniać. Po drugie poza tym blogiem nigdzie indziej się nie udziela. Tak więc Piotr od ks. Skwarczyńskiego to zupełnie inna osoba.
Wczytałam się w wizje pana Piotra dokładnie i oczywiście na jego temat sobie co nieco z Ojcem porozmawialiśmy. Bardzo wiele rzeczy się pokrywa z naszą wiedzą, ale chcę zwrócić uwagę tylko na dwa elementy, które dane jest wiedzieć naprawdę niewielu.
„Bóg widząc to odsłoni obiekt, który pojawi się dość nagle. Dla większości ludzi będzie już za późno.”
Pan Piotr potwierdził to, w co trudno mi było kiedyś uwierzyć. Kiedy po raz pierwszy usłyszeliśmy o spadającym na ziemie meteorycie (lub asteroidzie) „mój Piotr” powiedział, że to pojawi się nagle, że wyłoni się jakby z innego wymiaru i ludzie nie zdążą się na to przygotować. Uderzenie docelowo ma spowodować drugi potop.
- Wyobraź sobie skalę 1000 albo milion razy większą.- Tak będzie ?
- Piszesz i nie wiesz ?
- Jak się na to przygotować ?
- Nie zdołają się przygotować.
W takim razie to musi być nagłe wydarzenie albo zbyt duże, by móc się przygotować – pomyślałam.
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/04/09/kto-powiedzial-ze-latwo-znaczy-dobrze/
2. Przypomnij im, że „Z POLSKI WYJDZIE ISKRA, KTÓRA PRZYGOTUJE ŚWIAT NA MOJE OSTATECZNE PRZYJŚCIE”.
Potwierdzam. Czym jest ta iskra? Rozwiązanie jest ukryte w tym zdaniu. Chrystus dał bardzo jasną wskazówkę.
Przetoczę fragment dzisiejszej rozmowy z Ojcem.
Czy on przekazuje prawdę ?
W większości.
Pamiętaj, że czas dla was jak i dla niego jest wyłącznie we władzy Ojca.
Nie przywołuj żadnego terminu, żadnej daty.
To jest we władzy Ojca.
Daty, które słyszałem w przeszłości nie miały żadnej wartości– p. s. my często wcześniej próbowaliśmy datować wydarzenia, które były nam zapowiadane.
Czy opisane wydarzenia, ta chronologia jest prawdziwa ?
Scenariusz prawdopodobny.
Pan Piotr przedstawia scenariusz wydarzeń, który trzeba poważnie wziąć pod uwagę. Jak rozumiem błędem z jego strony jest próba umiejscowienia tych wydarzeń w czasie. Jeśli są tu osoby śledzące przekazy pana Piotra prośba, aby mu to przekazać. I polecam wszystkim jego orędzia i zapiski do przestudiowania, bo szkoda byłoby, gdyby przepadły gdzieś w otchłani mocno zaśmieconego internetu. Jeśli ktoś ma z nim kontakt proszę go zachęcić do pisania swoich rozmów bezpośrednio na blogu lub w inny sposób.
Pojechaliśmy na mszę do kościoła „Serca Jezusowego”. Cały czas Piotr był wyjątkowo cichy i zamyślony. Odezwał się dopiero po wyjściu.
Archanioł Michał mówił do mnie…
Taaak ? A skąd wiesz, że to On ? – przerywam pełna wątpliwości.
Powiedział mi to. Przedstawił się.
Taaa…. No dobra i co powiedział ? – ciągle jestem pełna wątpliwości, bo zazwyczaj anioły się nie przedstawiają.
Archaniele (….), pokaż swoje oblicze... i potem coś tam… Nie pamiętam…
Jak to nie pamiętasz ?! – ręce mi opadły do ziemi.
Homiel, pomóż ! Niech sobie przypomni !
Co pomóż ! To Ja mam amnezję, czy Łysy ma ?
……… – wybuchłam śmiechem.
Homiel, powiedz coś ?
Po co mówić, kiedy jest tak blisko.
Będziesz wszystko wiedzieć.
Wkurzona byłam na Piotra. Nie odzywając się do siebie pojechaliśmy na wyprzedaże do „Arkadii”. Zauważyłam fajne buty za witryną sklepu i Piotr nie pytając mnie o zgodę postanowił je kupić, Zdenerwowałam się, ponieważ były zbyt drogie.
Szkoda, żebyś wydawał tyle.
No co ty, korzystaj ! Nasze kradnie.
……. – roześmialiśmy się oboje. Na chwilę, ponieważ Piotr szybko spoważniał.
Zobaczyłem teraz gacki. Szykowały się do wyjścia na wierzch z piekła, słyszę…
Wiecznie tutaj nie będziesz.
… Widzę ich jakby w bańce energetycznej, próbują wyjść …
Nie próbują, ale czekają.
Na co czekają ?
Aż zdechniesz…
…….. – spojrzeliśmy na siebie ciężkim wzrokiem, dreszcze mnie przeszły. Znowu „Arkadia”.
Szybko wróciliśmy do domu. Piotr zaczął oglądać jakiś teleturniej, dochodziła 15.00, a on ciągle ogląda. Dopiero 5 minut po 15 poszedł się pomodlić, bo chciał dokończyć oglądanie. Nie mam do niego siły…
Chciałam poprosić o wyjaśnienie, czy moje wrota piekieł, które widziałam i te otwierane w Jerozolimie mają może jakiś wspólny mianownik.
Pisałam o moich wrotach i ….
O twoich ? Nie należą do ciebie.
Któż to byś była, gdyby do ciebie należały.
To do kogo należą ?
Do tego, który ich zamknął.
A kto ich zamknął ?
Odpowiedź jest oczywista.
Choć to archanioł zamknął diabły za wrotami, to mógł to zrobić tylko na polecenie Ojca.
Dopisane 28. 04. 2019 r.
Będziesz wszystko wiedzieć– wówczas nie zdawaliśmy sobie sprawy z ważności tej sytuacji. Archanioł Michał to nie przypadek i jest to zapisane w pewnej hebrajskiej księdze.
Do tego, który ich zamknął.
Doszło do ciekawej sytuacji. Pisząc o Adamie na blogu ostatnio zastanawiałam się, czy K. Jackowski kiedykolwiek dostanie przekaz prosto z Nieba. Oglądałam wczoraj jego kolejną prelekcję na YT i w pewnej chwili, mówiąc wprost, mnie zamurowało.
Dlaczego mnie to tak uderzyło ? Od kilku miesięcy, zgodnie z nakazem Ojca analizuję apokalipsę. Wczoraj zajmowałam się właśnie upadkiem Babilonu. Muszę coś wyjaśnić, ponieważ dla nie wtajemniczonych w Apokalipsę Jana będzie to niezrozumiałe. Jest kilka elementów w jego wizji, które wydają się być bardzo konkretne;
1. Eufrat – przepływa przez Turcję, Syrię, Irak.
AP 9; 14 mówiący do szóstego anioła, który miał trąbę: «Uwolnij czterech aniołów, związanych nad wielką rzeką Eufratem!» 15 I zostali uwolnieni czterej aniołowie, gotowi na godzinę, dzień, miesiąc i rok, by pozabijać trzecią część ludzi.AP 16; 12 A szósty wylał swą czaszę na rzekę wielką, na Eufrat. A wyschła jej woda, by dla królów ze wschodu słońca droga stanęła otworem. 13 I ujrzałem wychodzące z paszczy Smoka i z paszczy Bestii, i z ust Fałszywego Proroka trzy duchy nieczyste jakby ropuchy ; 14 a są to duchy czyniące znaki – demony, które wychodzą ku królom całej zamieszkanej ziemi, by ich zgromadzić na wojnę w wielkim dniu wszechmogącego Boga.
p. s. Proszę zwrócić uwagę w oryginale na słowa Jackowskiego o rozdawaniu wody.
2. Miastem na 7 wzgórzach może być też Jerozolima (nie tylko Rzym jak niektórzy sądzą), tak jest nazywana od wieków.
17;9 Tu trzeba zrozumienia, o mający mądrość! Siedem głów to jest siedem gór tam, gdzie siedzi na nich Niewiasta.
Ojcze, mamy miasto na 7 wzgórzach, mamy Eufrat, Babilon… Czy ma coś się wydarzyć na Bliskim Wschodzie ? Jerozolima ?
Wojna wisi na włosku.
Wisi, ale czy wybuchnie ?
Już dawno temu by wybuchła, gdyby nie modlitwy.
Wszystko co ma się zacząć, zacznie się nagle.
To co się zdarzy na Bliskim Wschodzie to jest znak nadchodzącej apokalipsy ?
To jest znak ruszenia klocków domino.
Pozostaje pytanie czym jest Babilon ? Czy faktycznym jedynie miejscem leżącym nad Eufratem, czy jedynie symbolem ? A może jednym i drugim ?
Czym jest Babilon ?
Wszystko się tam zaczęło i jednocześnie wiele jest Babilonów na świecie, które będą upadać.
Jednym zdaniem nie da się roztrząsnąć.
Jeśli Stany upadną w wyniku wielkiej fali, czyż nie powiedzą upadł Babilon ?
Upadek Babilonu jest proporcjonalny do dzisiejszych czasów.
Czyż jak nie upadnie system finansowy to nie upadnie cały świat ? – p. s. mieliśmy tego przedsmak kilka lat temu.
Czy jak upadnie słońce to nie będzie Babilonu ? – p. s. zapowiedź globalnej suszy ?
Co się zaczęło w Babilonie ?
Żądza pieniądza, nieprawość, podział na bogactwo i nędzę.
p.s. Mała uwaga. Ojciec nie wypowiedział nazwiska Jackson, lecz Piotr zobaczył jego twarz. Dla łatwiejszego zrozumienia tekstu napisałam wprost.
W kontekście tej rozmowy Babilon określiłabym jako zjawisko, wydarzenie, które będzie miało wymiar więcej niż lokalny i przyniesie długotrwałe skutki. Ponieważ to niezmiernie ważne odkryję trochę informacji na jakim etapie Apokalipsy Jana obecnie jesteśmy.
Gdy spłonęła Katedra Notre Dame Ojciec powiedział;
Tak zabieram Siebie.
Dwaj świadkowie już istnieją – p. s. za wcześnie na wyjaśnienia.
Nadchodzący konflikt, nadchodząca wojna nadejdzie bardzo niedługo. Ale to będzie jedynie znak do rozpoczęcia tego właściwego etapu apokalipsy. Ruszenie klocków domino jest użyte celowo. Cała wizja Jana jest ułożona krok po kroku, jedno wynika z drugiego, wbrew pierwszemu wrażeniu, że mamy tam jedynie chaos. Pełna analiza apokalipsy ukaże się dopiero w książce.
Podsumowując.
K. Jackowski nie rozumie co usłyszał, bo też ta informacja nie miała być dla niego. Ale ! Takich przekazów będzie otrzymywał więcej. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale na przykładzie pana Adama, a teraz i Jackowskiego można zobaczyć, że możliwości Ojca (i pomysły ) są nieograniczone. Obserwujmy więc co KJ będzie mówił i obserwujmy rozwój zdarzeń mając na uwadze, że jesteśmy w trakcie realizującego się proroctwa.
Miałem fajną wizję z Ojcem – tymi słowami Piotr obudził mnie rano.
Byłem w budynku politechniki, wydział chemii. Schodziłem po schodach do wyjścia, ale zatrzymał mnie strażnik. Był bardzo wysoki, miał niebieskie oczy, aż mu się świeciły…
… Anioł… – pomyślałam.
Zaczął wypytywać u kogo byłem i po co. Kiedy mnie tak wypytywał i podszedł do nas wysoki, bardzo postawny, szczupły, starszy mężczyzna w długiej szacie, miał brodę.
… Ojciec… – pomyślałam.
Zatrzymał mnie i poprosił strażnika o klucz. A ja miałem w głowie, że jestem głodny. Kiedy tylko to pomyślałem dosłownie przed twarzą dostałem tackę plastikową, taki talerz plastikowy, a na niej ryba, kilka ziemniaków i jeden sztuczny widelec. Mężczyzna powiedział…
Chodź ze Mną.
Poszliśmy do pokoju, usiedliśmy, zacząłem jeść, chciałem Go poczęstować, odmówił, ale po chwili się zgodził. Odłamałem kawałek ryby i podałem na widelcu, zjadł. Widzę, że to jedzenie jakby trafiało w próżnię, przez niego. Odkroiłem drugi kawałek i chcę Mu dać, ale powiedział nie trzeba i wziął ten kawałek palcami. Kiedy zjedliśmy pokazał stojak z tablicą Mendelejewa, zaczął mi tłumaczyć wszystko… I co to znaczy ?
Ojciec nie tylko cię karmi, ale i uczy ? – pierwsze co przyszło mi do głowy.
Na kawie rozmawialiśmy o tym dalej.
Tablicę Mendelejewa ? Chemia, pierwiastki… Uczył cię budowy świata ? Fajne… – przyznałam.
Ale mam nadzieję, że ta nauka z Ojcem to nie ta druga fala.
Na pewno ! – Piotr zażartował.
Nie mieszaj jej – … w głowie.
Wartownik miał bardzo niebieskie oczy.
To jakiś anioł strażnik, ale ciekawe są te jednorazowe naczynia i jeden widelec. Ojciec dzieli się z tobą swoją wiedzą… – … i spojrzałam akurat na swoją łyżeczkę plastikową od kawy i przyszło mi coś do głowy.
Kiedy dostajesz plastikową łyżeczkę, czy taki widelec on jest tylko dla ciebie, jest dany jednorazowo, bo potem wyrzuca się to do kosza. Ma ci służyć do konsumpcji, a więc ta wiedza o budowie świata, ta ryba, która jest symbolem Jezusa jest tylko na razie dla ciebie, to jest nauka w cztery oczy, sam na sam…
Hmm… Fajna wizja – myślę sobie.
Pytałam cię niedawno o tablicę Mendelejewa, pamiętasz ?
Może ktoś słuchał wtedy ? – Piotr.
Może ?! Morze jest szerokie i głębokie.
Pamiętasz coś z tej nauki ? – pytam śmiejąc się.
Powiedziałeś Oli jak wygląda świat, a ona pyta jak jest zbudowany.
……..
Dzisiaj w kościele rano widziałem diabły jak stały wzdłuż nawy i chciały się dorwać do księdza, który odprawiał mszę. Podniosłem ich w górę i spaliłem w pył. Potem rzuciłem do piekła… Zrobiłem to bez zastanowienia… Dlaczego ja tak mogę ?
Obudź tego co śpi, a zrozumiesz kto jest w tobie.
???!!!
Hmm….Jak to jest, że mogę to robić ? Tak samo podnoszę ziemię, podnoszę Polskę. Ale może to nie działa ?
…… – spojrzałam na Piotra uważniej, coś mnie tknęło.
Adam nie wiedział co mówi, ale tymi słowami właśnie dał cię odpowiedź, że to co robisz, to się dzieje. Masz mieć pewność – … olśnienie.
Zamyśliłam się nad całą tą sytuacją z Adamem. Uznałam to za absolutnie niezwykłe. Nieznana mi osobiście osoba mailem podaje informacje od kompletnie innej obcej osoby na temat Piotra. To jest naprawdę niesamowite.
Dziękuję ci za Adama Ojcze.
Działamy we wspólnej sprawie.
I dzieje się tu i teraz.
Efekty owoców twoje pracy nie będą długo zwlekać, aby wypłynęły na wierzch.
Zbieraj plony.
Wieczorem. Siedzimy przed TV.
Wiesz co słyszę ?
Odśwież się przyjacielu, niedługo wyjeżdżasz.
?! Co to znaczy ? – pytam.
Nigdzie przecież nie jedziesz.
……. – oboje robimy zdziwione miny.
Oglądamy film „Grawitacja”. Moment, w którym astronauta wyleciał w kosmos.
Nikt mu nie pomoże. W kosmosie jesteśmy sami – Piotr optymista jak zwykle.
Nieprawda.
A kto jest ?
My.
Dacie się zobaczyć w kosmosie ?
Tak jak i na ziemi.
Czyli w ogóle…. – myślę.
25. 08. 18 r. Warszawa.
Piotr opowiedział mi o wczorajszym biznesowym spotkaniu.
Zobaczyłem się z takim jednym dyrektorem. On na mnie z hukiem, że mamy zrobić natychmiast. Ja tylko spojrzałem na niego spokojnie, że zrobię wtedy, gdy ja zadecyduję. A on, że on jest tu dyrektorem. No to ja na to;
Dzisiaj pan jest, jutro pan jest, a pojutrze już nie. Dzisiaj jest pan dyrektorem, a Kowalskim jest pan zawsze. Ma pan tylko tyle, ile Pan Bóg panu dał.
…… – uśmiecham się.
Ale go zamurowało. Już wtedy zupełnie inaczej rozmawiał. Wiele się nauczyłem od Ojca… – Piotr się śmieje.
Naszą rozmowę przerywa telefon z życzeniami. Okazuje się, że mamy dzisiaj rocznicę ślubu, o czym zapomnieliśmy. Homiel też przyłączył się do życzeń.
Dzisiaj wasza rocznica.
Dawne lata temu popełniliście szaleństwo.
Gdyby nie My, nie bylibyście razem.
……. – rozumiem doskonale. Czasami jesteśmy jak woda i ogień.
Idę do kuchni i słyszę w głowie głos Edzia, który składa mi życzenia. Staję jak wryta i po sekundzie nie jestem już pewna, czy rzeczywiście słyszę, czy sobie tylko to przypominam, ponieważ za życia nie raz życzenia mi składał. Dziwiło mnie wcześniej, że odkąd odszedł za nic nie mogę sobie przypomnieć jego głosu, a tu raptem słyszę teraz. Bardzo charakterystyczny głos, choć nie za głośny i jakby niepewny. I to właśnie jak składał mi życzenia… wzruszyłam się. Wracam do Piotra…
Chyba usłyszałam głos twojego taty. Przypomniałam sobie jak składał mi życzenia.
Bo ci składa.
?! – ja zaskoczona, a Piotr podekscytowany.
Czeka cię wielka i daleka droga Mój Synu.
Patrzę na to i nie mogę uwierzyć– … mówi Edziu, chyba…
A kiedy ? – Piotr od razu.
Nie patrzę tam(p. s. daleko),a patrzę tu.
Kurka wodna, ledwo do Nieba trafił, a już zagadkami mówi – … pomyślałam szybko. A za chwilę pomyślałam, że jednak to nie Edziu.
Czyli to szybko się zacznie, już niedługo ?
Powiedz Oli, niech nie płacze.
Jest szczęśliwy… – … Edziu.
…….. – zamyśliliśmy się.
Dlatego ten Adam jest takim znakiem dla mnie – zaczynam rozumieć.
Naprawdę ? – Piotr się dziwi, bo ciągle nie rozumie.
Przecież powiedziałem.
Spięło się, że Mały jest jeden.
Piotr poszedł na egzorcyzmy. Gdy wrócił…
Gdy się modliłem widziałem Chrystusa, siedział na ławce i słuchał jak się modlę.
Hmm…. Powiedz mi coś… Odmawiasz ciągle te same słowa, te same modlitwy, czy… – … nie dokończyłam, bo się zacięłam. Chciałam powiedzieć nie znudziło Im się to jeszcze ?
To spróbuj powtarzać te słowa codziennie, przez tydzień, miesiąc, rok.
A im trudniej wymawiać, tym bardziej słucham.
…….. – zawstydziłam się.
Dopisane 26. 04. 2019 r.
Spięło się, że Mały jest jeden – gdy po raz pierwszy dowiedzieliśmy się kim jest Piotr, bardzo nam było trudno to zaakceptować, a uwierzyć jeszcze trudniej. Właściwie do dzisiaj ja osobiście nie mogę wyjść ze zdumienia, a Piotr powoli się do nowej roli przyzwyczaja. Takie sytuacje jak Adam mają nas tylko dodatkowo utwierdzić, że wszystko co się dzieje to nie iluzja.
Córka będąc pod wrażeniem informacji od p. Adama zaczęła inaczej patrzeć na Piotra. Zaczęła wczoraj zadawać niewygodne pytania, co go szybko zniecierpliwiło.
Po co jej to powiedziałaś ? – na kawie wyrzucił swoje do mnie pretensje.
Niech wie.
Ty sam siebie nie wynoś.
To Ja cię wyniosę. Masz być mały.
Hmm…Co dalej będzie Ojcze ?
Upodabniasz się do Oli, chcesz wiedzieć.
Tak sobie pytam.
Tak sobie ci nie odpowiem. Będzie grubo.
…….. – śmieję się oczywiście za określenie „grubo”.
To przez twoje pisanie się tak narobi – Piotr znowu ma do mnie pretensje.
Ja tylko piszę o Bogu, ale dzięki tobie – przyznaję szybko.
Jakiej oczekujecie nagrody ?
Już dostaliśmy.
Nie unoś się tak honorem.
Może chcesz kolejne blaszane pudełko ? – … czyli auto.
No nie…
Niebawem wam podziękujemy.
Ale ja nic nie chcę.
Mały nic nie chce.
A ja chcę ? – wtrącam się z wahaniem.
Ty musisz dostać.
Zawsze za dobrą pracę musi być zapłata.
Piotr słysząc zapłata od razu schodzi na swoje biznesowe problemy co sprawia, że mnie z miejsca szlag trafia. Przeskakuje ze świata do świata z biegłą łatwością.
Potrzebuję pieniędzy, pożycz Homiel.
?!!!! – raptem nazywa Ojca Homielem ? Może mu tak łatwiej, bo łatwiej prosić Homiela niż Ojca.
A jak oddasz ?– Ojciec oczywiście ma na myśli modlitwy.
Zarobię.
Przestań żebrać.
Wieczorem. Piotr zmęczony leży na tapczanie, gapi się w sufit.
Ojcze, ciężko być człowiekiem. Mam problemy ze swoimi ludźmi, nawet z własnym synem ! – … pokłócili się o jakieś bzdety.
Dlatego nikt nie chciał iść.
Mam takie same problemy jak ty.
Rożnica między nami jest taka, że z Moim Synem nie mam takich problemów jak ty.
……. – wybuchnęliśmy śmiechem. Długo się śmialiśmy, ale i Ojciec się śmiał. To było przecudowne. Takie normalne, takie ludzkie, niezwykłe, zabawne, dowcipne… wspaniałe.
Naprawdę ? Czy Jezus nie dyskutuje z Ojcem ? Nie spiera się, zawsze się zgadza ? – pytam chyba nazbyt odważnie.
To jest tajemne.
…….. – kiwam ze zrozumieniem głową.
Zanotuj to.
W żadnej księdze tego nie znajdziesz.
……. – zanotowałam natychmiast.
Piotr siadł do swojego komputera, ja oglądałam w TV jakiś film.
Oglądałem na YouTubie film z jakiegoś pogrzebu i zobaczyłem na nagrobku inicjały, ale moje. A wtedy usłyszałem Ojca…
Nie pozwolę ci umrzeć.
???!!!
Dlaczego tak powiedział ? – zdziwiłam się.
Choć jesteś człowiekiem, nie należysz do rasy ludzkiej.
???!!!
Może ja źle słyszę ? – Piotr się zawahał.
Jeszcze nie jesteś w tym wieku, abyś miał problemy ze słuchem.
…… – mimo całej powagi roześmiałam się.
Dzisiejsze egzorcyzmy Piotra trwały krócej niż zwykle i po powrocie był niezwykle wzruszony.
Podczas modlitwy Bóg spytał mnie…
Kto ty jesteś ?
Powiedziałem… Jam jest Mały.
Nie. Ty jesteś Mój Mały.
……. – uśmiechnęłam się.
22. 08. 18 r. Warszawa.
Siedzimy na kawie, Piotr zmęczony jak zwykle, podkrążone oczy świadczą o tym niezbicie.
Pół nocy nie spałem. Wczoraj słyszałem przez godzinę…
Mały obudź się, obudź się…
…. a przecież byłem obudzony.
Aha…. – … może chodzi o tego kolosa tam na Górze, który leży na sofie ?
To jest niemożliwe, żebym tak sobie z Ojcem rozmawiał.
A ten swoje, jak zdarta płyta.
Bóg jest wszechmocny, wszechmądry, wszechpotężny… – Piotr się zamyślił.
I dodaj wszechdowcipny.
…….. – roześmiałam się.
Wieczorem.
Wysłałam do Adama pytanie, na które miałam nadzieję otrzymać odpowiedź, ale nie otrzymałam. Zamyśliłam się…
Co tak myślisz ?
Eeetam…
No co ?
Adam się nie odezwał.
Odezwą się wszyscy.
???!!!
I co im zaoferujesz ?
……. – zbaraniałam. Wiedziałam, że nie o przysłowiową „kawę z ciastem” Ojciec pyta, więc co mogę im zaoferować ?
Na pewno nie możesz płakać, bo oni do ciebie przychodzą, a nie ty do nich.
Masz dawać twarde i mocne odpowiedzi, a rozczulisz się w czterech ścianach.
???!!!
Ojciec przygotowuje mnie na jakieś spotkania w przyszłości. Nie wyobrażam sobie tego na dzień dzisiejszy, ponieważ nawet w trakcie 5 – minutowej rozmowy z Adamem prawie już zaczęłam płakać. Jeśli więc Ojciec teraz mi mówi, żebym nie beczała podczas rozmów to wie co mówi. Obawiam się, że … bez melisy na uspokojenie ani rusz.
Ale dlaczego to nie Piotr będzie dawać ? On jest lepszy w dawaniu.
Czy chcesz być wiecznie molem książkowym ?
Przekażesz tą wiedzę. Będą czytać i pytać.
Przecież rozumiesz, co piszesz.
Na końcu zdania jest znak pytania, czy kropka ?
…. kropka.
Musisz być trzeźwa. Staraj się nie wzruszać, a będzie ci ciężko... – … się nie wzruszać.
Choć emocje są u ludzi, którzy mówią prawdę, to staraj się.
Będziesz jeździć i podpisywać.
…… – przestraszyłam się. Nie tak sobie to ułożyłam.
A ty będziesz gdzie ? – zwracam się do Piotra.
Mówimy o tobie.
A muszę ?… Jeździć ?
A nie chcesz ?
Nie lubię samolotów.
Oni przyjadą do ciebie, a ty im powiesz.
Co mam im jeszcze powiedzieć ? Wszystko jest przecież zapisane…
Wystarczy twoje zdanie.
Boże… To nie na moje nerwy – myślę sobie. Nie będę latać, ale do nas będą przylatywać. Będę jeździć i do nad będą jeździć.
…….
Homiel powiedział mi dzisiaj, że to ja się oddalę od was.
Aha… – nie wiedziałam co powiedzieć. Oddali duchowo, czy dosłownie ?
Po wszystkim pozwolę ci wrócić.
Hmm… Po wszystkim... Ojciec jest super dyplomatą.
Nieprawda.
W tym zdaniu nie ma dwuznaczności.
Wczoraj zobaczyłam urywek filmu dokumentalnego, w którym pokazano ostatnią wieczerzę. Jezus i apostołowie nie siedzieli, a leżeli jak Rzymianie i w ten sposób jedli wieczerzę. Widząc, że Piotr jest dosyć dobrze podłączony pytam…
Czy możesz sprawdzić jak siedzieli podczas wieczerzy ?
……. – Piotr zapatrzył się w gdzieś…
Czy przy stole, czy na leżąco ? O to mi chodzi.
Przy stole, ale niewysokim. Wygląda jak ława, coś w tym stylu, nie był duży, ciasno tam było.
Jak ty to widzisz ?! – nieustająco mnie tym „widzeniem na odległość” zadziwia.
No widzę….
A widzisz Jezusa ?
On też mnie widzi.
Przeczytałam dobre zdanie z opracowania dotyczącego dlaczego Żydzi nie uznali Jezusa za Mesjasza;
Twierdził, że jest z boskości, ale działał tak ludzko. Spodziewali się Mesjasza, a kiedy w końcu przyszedł po prostu spotkali Go inaczej niż się spodziewano.
Samo sedno. Wszyscy myślą, że Mesjasz musiał być i zachowywać się jak… no właśnie jak ? A to był człowiek.
Dopisane 24. 04. 2019 r.
Kiedyś było mi wszystko obojętne czy na siedząco, na leżąco, czy na stojąco. Dzisiaj każdy film dokumentalny na temat życia Jezusa analizuję niemal szczegółowo. Zaskoczyła mnie jak duża jest rozbieżność w ukazywaniu pewnych sytuacji. Ze względu na to, że to Marek i Jan jako ewangeliści byli naocznymi świadkami tamtych wydarzeń, to ich relacje powinny być uwzględniane przede wszystkim.
MK 14; 15 On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas».
Zacznijmy od faktów historycznych, czyli tego, jak było naprawdę. Otóż, najprawdopodobniej biesiadnicy uczestniczący w Ostatniej Wieczerzy… leżeli. Według rzymskich zwyczajów leżeli na czymś w rodzaju półokrągłego tapczanu zwanego sigma lub stibadium. Czy Jezus też tak ucztował? Prawdopodobnie tak. Niewiasta, która namaściła stopy Jezusa „stała z tyłu u jego nóg”, a nie mogłaby tego uczynić gdyby Zbawiciel siedział na ławie przy stole.
Już Pedro Chacon (Perus Ciaconus) wysunął taką hipotezę w 1588 roku, zwracając uwagę na fakt, że także wzmianka o Janie, spoczywającym głową na piersi Pana, dowodzi leżącej pozycji biesiadników. Taką Ostatnią Wieczerzę możemy zobaczyć w sztuce wczesnochrześcijańskiej, na miniaturze z VI wieku w manuskrypcie znanym jako Codex Rossanensis i na mozaice (także z VI w.) w kościele Sant’ Apollinare Nuovo w Rawennie. Zbawiciel i apostołowie na wpół leżą, na wpół siedzą na takim właśnie tapczanie. https://stacja7.pl/wiara/ostatnia-wieczerza-jak-bylo-naprawde/
Jezus łamał chleb, podawał kielich wina… Gdyby leżał jak sugerują niektórzy, czy mógłby to wszystko robić jedną ręką, podczas gdy drugą musiałby się podpierać… jeśli naprawdę leżał ? To byłoby szalenie niewygodne i nawet niestosowne w tak ważnej chwili. To była ich ostatnia wspólna, pożegnalna wieczerza. Wieczerza paschalna. Myślę, że to co zobaczył Piotr jest w dużej mierze prawdziwe.