08. 10. 21 r. Warszawa.
Piotr wkurzony na Tuska, że jawnie nawołuje ludzi do buntu. Wkurzony to mało powiedziane. https://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/8266109,tusk-plac-zamkowy-wyrok-tk.html
- Będzie chwila burzy, ale to przejdzie, inni pójdą za Polską.
Bardzo chcę w to wierzyć.
- Kupiłam totolotka ! – mrugam oczami tak, aby Ojciec to zauważył.
- Naiwność nie zna granic.
- Ojcze, mówisz o spadku, ale ja naprawdę nie mam od kogo dostać.
- Niekoniecznie, a jak ci powiem, że jesteśmy spowinowaceni i masz to po Mnie ?
- Jedni są po mieczu, a inni po kądzieli.
- …….. – wzdycham zrezygnowana.
- Pamiętajcie co powiedziałem wczoraj.
- Że blokujesz Ojcze ?
- Mało tego, podcinam wszelkie jego gałęzie biznesowe, żeby nie miał.
- …….. – Piotr złapał się za głowę.
- Ale mam szumy teraz, zwymiotuję zaraz …
- ……. – spojrzałam na niego ze współczuciem.
- Nie żałuj go.
- Dlaczego ?
- Za SS i Lutra. Mało tego … Jeszcze mu kulę rzucę (pod nogi).
Widzę, że żarty się skończyły.
- Dzisiaj miałem 3 gacki w pokoju. Dwaj po bokach i jeden z góry. Naciskali mi na głowę, złe myśli mi wciskali.
- Myślą, mową, uczynkiem, zaniedbaniem …
- Hmm … Ojcze, czy długo będzie tak z nim ?
- Zapytaj, czy będzie gorzej.
- ……. – przymknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech. Nie chciałam wiedzieć. Ufam Ojcu i widocznie tak ma być.
- Nie będę pytać – powiedziałam cicho.
- Dziękuję ci, to jest bardzo mądre zdanie.
- Nie smuć się Ola, bo Ja się smucę.
- … Ojciec ci śpiewa Grechutę; „Piękne są te chwile, których nie znasz”.
- … Kiedy Jegomość się ukłonił, wiedziałam, że to już koniec. Definitywny koniec.
- Bo cię podniósł.
- Tym ukłonem cię podniósł, w Oli oczach.
Wieczorem.
Oglądamy Tuska, krew nas zalewa, nie da się, nie da się patrzeć na to spokojnie.
- Polska wyzwoli się od gacka. Widzę jak została uniesiona do góry, buchają z niej promienie, które sięgają głęboko do ziemi, dopadają tam diabła, a potem te promienie rozchodzą się na całą kulę.
Woooow… Przypominam sobie te wszystkie wizje mówiące o duchowej wielkości Polski.
09. 10. 21 r. Warszawa.
Sobota. Msza, zakupy, kawa. Święty harmonogram dnia. Otwieram zeszyt i zapisuję dzisiejszą datę.
- Powiedz, pozbyłabyś się chętnie już Piotra ?
- …….. – pytanie mnie zaskoczyło.
- Chętnie nie – żartuję.
- Zobacz, pełen wad człowiek. Oceń sprawiedliwie.
- Ale mój.
- To tak jakbyś powiedziała mam problem, ale to mój (problem).
Nie wiedziałam jak z tej rozmowy się wymigać, nie chciałam zranić Piotra. Bo prawda jest taka … Chciałabym, żeby się zaczęło i chciałabym, żeby nie odchodził. Próbuję znaleźć jakiś zloty środek, ale wiem, że taki nie istnieje.
- Auto odejdzie i Piotr odejdzie – … Pieta.
- Ojcze, chcesz go zabrać ?
- Przerobić.
- I tak żyje za długo, wybłagał to ze względu na ciebie i dzieci.
- Jegomość … słyszę.
- … Widzę litery imion Ojca … Ababic, Abahib …
- ……… – wzruszył się. Czekałam chwilę, aby się uspokoił.
- Zobaczyłem całą listę wypisanych imion, od góry do dołu i jak przykładałem swój policzek do tej kartki, tuliłem się do tych imion … – … i wzruszył się jeszcze bardziej.
- No już ! Nasyciłeś się ? To do roboty.
- Nie po to tu przyszedłeś, aby się rozklejać.
- … Przy Stwórcy nie potrafię zapanować nad emocjami – przyznał otwarcie.
- Przecież wiedzieliście, że tak będzie.
- ……. – wzdycham ciężko.
- Czy ma to znaczenie dla ciebie, że jesteś żoną Metiego ?
- …….. – słabo mi się zrobiło, ale nie zdezerterowałam tym razem, lecz zaczęłam intensywnie myśleć.
- Nie, ale może dlatego, że to do mnie w pełni jeszcze nie dochodzi co się dzieje.
- Ojciec nie da ci poznać smaku odejścia, tak zadba.
- Już wizja pokazała ci swoją reakcję, a przecież to był zaczyn do barszczyku, a nie sam barszczyk.
Przypomnienie tej chwili przyprawiło mnie o ciarki.
Jegomość swój wzrok przeniósł na Piotra ... Nagle prostuje się jak żołnierz, robi wieeelkie oczy, wprost wybałusza prawie na zewnątrz i wpatruje się w Piotra z … No właśnie ... Przez sekundę złapałam jego myśl. On Piotra rozpoznał. Kiedyś go znał, ale w innej postaci. I gdy odkrył kogo widzi w Piotrze, zrobił coś co doprowadziło mnie do wielkiego szlochu. Zdjął swoją czapę i głęboko pokłonił mu się aż do ziemi. W zwolnionym tempie. Jak francuski markiz, takie miałam skojarzenie. Ukłon pełen uniżenia i szacunku. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2021/10/16/wiedzieliscie-ze-tak-bedzie/
- Byłam przerażona, zdruzgotana – przyznaję. To uczucie pamiętam najmocniej.
- Że tracisz go, tracisz kontakt z Ojcem.
- A jednak Piotr jest Piotr.
- Ten Jegomość …
- Był sędzią, który powiedział co się stanie.
- Ten ukłon to też zdanie.
- W geście można więcej powiedzieć niż w słowach. Ale wytłumacz Mi …
- Niby przyjechał z Góry, niby ode Mnie, dlaczego zrobił wielkie oczy ?
- Czemu był zdziwiony ? Zastanawiałaś się ?
- Bardzo często, ale mówiliśmy, że on był zaskoczony, że ukrywa się w tym ciele. Był zaskoczony kogo widzi … Zrobił wielkie oczy jak … żaba, gały wybałuszył …
- ……….
- … Ojciec kazał ci powiedzieć co widzę codziennie rano. Widzę te 3 wielkie trójkąty, które tworzą ochronę wokół Polski na granicach. Ten mur jest potężny i emanuje z nich energia.
- Taaaa …. Widzisz jakieś przełożenie na nasz świat ? – bo ja nie widzę. Ataki na Polskę wzmagają się z dnia na dzień. Z każdej dosłownie strony. UE, Białoruś, nawet Czechy.
- Żadne. Ale coś się stanie takiego w tym kraju, co zadziwi cały świat.
- Masz czekać na swoją chwilę.
- Mówisz, że miał oczy jak żaba ? Ciekawe …
- … Jak UFO – wzdycham z rezygnacją. Za nic nie chciałam użyć tego słowa, ale faktycznie takie miał „gaaały”.
Oboje się zamyśliliśmy.
- Dobrze wyglądasz. Według Nieba daję ci 5 w skali od 1 do 5.
- ……. – roześmiałam się nie wierząc, że mówi to Ojciec.
- Słyszę … Avot … Aravot …
- …….. – uśmiech zamarł mi na ustach.
- Aravoth to siódme Niebo, siedziba Ojca … – tłumaczę Piotrowi. W taki to sposób dał mi odpowiedź, że to jednak Ojciec.
- Zderzenie będzie między Polską a Unią.
- I to jest dobry czas.
- Zderzenie ostatki chrześcijaństwa i nowej religii elgiebetowsko-marksistowskiej.
Ciekawe. Doszło do porozumienia Lewicy i Wiosny; wypisz, wymaluj pasuje idealnie. Nowa Lewica wybrała liderów. Biedroń świętuje (msn.com)
- Diabeł zatruł im głowę.
- Bóg spróbuje ich po raz ostatni obudzić.
- Jak z tego zderzenia wyjdziemy ? – pytam.
- Zwycięsko.
- A teraz po ludzku. To był definitywny koniec.
- Bóg cię woła do Siebie.
- Przebudzenie.
- Wiesz co słyszę ?
- Adieu Warszawo.
- …. Zobacz, mam wszędzie ciarki na skórze – pokazuje mi rękę.
- Dziękuję ci za wspólne życie.
- …….. – oczy wielkie robimy.
- Co znaczy adieu dokładnie ?
- Żegnaj – tak mi się wydaje.
- Kto to powiedział ?
- Ten kto wie.
- Słyszę akropolis adieu … – https://www.tekstowo.pl/piosenka,mireille_mathieu,acropolis_adieu.html
Wieczorem.
- Niedługo święta.
- Ja bym się świętami nie przejmował.
- Przed nami jeszcze październik, który zapowiada się ciekawie.
- A jak nic nie będzie ? To co mam pomyśleć ?- pytam.
- Pomyślicie o świętach.
- …….. – oboje się roześmialiśmy. Kiedy nic się nie wydarzy, wrócimy do szarej rzeczywistości.
- Adieu Warszawo … ciągle to słyszę. Adieu i wracam do Szczecina ?
- Zimno.
- To gdzie idę ?
- A gdzie chciałbyś wrócić ?