30. 05. 21 r. Warszawa. Część II.
Naprawdę niespodzianka. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że ma to jakiekolwiek znaczenie.
Jadąc autostradą A2 zawsze na węźle Jordanowo skręcamy na Szczecin. Zawsze. Kilka dni temu po raz pierwszy popełniliśmy błąd. Zagapiliśmy się najzwyczajniej i skręt w prawo po prostu przeoczyliśmy. Musieliśmy jechać w stronę Berlina nie wiedząc, czy jeszcze zdołamy przed granicą skręcić. Na szczęście kilkadziesiąt kilometrów dalej pojawiła się taka możliwość i choć jazda wydłużyła się o godzinę, mówi się trudno.
- No właśnie dlaczego ? – pytam zaciekawiona.
- Bo fajnie było ?
- Noooo fajnie, jechaliśmy przez lasy … – nadal nie rozumiem, bo co w tym takiego ważnego.
- Hmm… Fajnie ….
- Czym się różniła od pozostałych ? Po co była ?
- …….. – kręcę powoli głową, że nie rozumiem. Niczym szczególnym się nie różniła poza tym, że była po prostu fajna. Wśród zieleni, lasów, pól …
- Nie widzisz powtórki przed operacją ?
- Przed falą ?
- Wtedy też było … zagapiliście się.
- Ooooo …. Faktycznie ! – oszołomienie.
- Przed falą.
Jadąc do Bielska-Białej na operację serca (czyli pierwsza fala) mieliśmy identyczną sytuację. Nie zauważyliśmy znaku skrętu na Bielsko i pojechaliśmy prosto do granicy z Czechami. Musieliśmy nawrócić robiąc dodatkowe kilometry. Gdyby nie zwrócenie przez Ojca na to uwagi, nigdy bym tych zdarzeń ze sobą nie powiązała. Niewyobrażalne jaką wagę Ojciec przywiązuje do szczegółów.
- … Te ręce były przepiękne ! – przywołuję je z pamięci.
- Były duże i cię chwyciły delikatnie jak szmatkę.
- Określenie szmatka jest właściwa.
- … Te ręce wzięły cię w chmury, a co dalej ? Leciałeś przez kosmos, czy co… ? – zżera mnie ciekawość.
- Tam są drzwi, nie zajrzysz tam.
- Pisuj wszystko z punktu świata ziemskiego.
- Gdybym chciał, zaprosiłbym cię.
- Po co ci to wiedzieć ?! – Piotr zażenowany moją ciekawością.
- Nie rozumiesz ? Jak to technicznie będzie wyglądało ? Masz zostać wzięty, a musisz oddychać. Henoch też został wzięty i wrócił, jak to technicznie jest możliwe ? Jak oddychał przechodząc ?
- ……… – spojrzał na mnie z miną mówiącą jasno, że zgłupiałam do reszty.
Zamyśliliśmy się. Widzę po nim jak bardzo jest zmęczony psychicznie. Ostatnie cmentarne wydarzenia musiały kosztować go wiele emocji.
- W gazecie była reklama Ojca Pio, taki wyświechtany obrazek, mama kazała go wyrzucić i już miałem to zrobić, ale zabolało mnie serce. Schowałem go.
- Rozczuliłeś Ojca Pio. Patrzył na to.
- A mógł ? – Piotr zdziwiony,
- Drugi niedowiarek !
- …….. – buchnęłam śmiechem.
31. 05. 21 r. Warszawa.
Po długiej przerwie lockdawn-owej poszliśmy na kawę do starego naszego miejsca, jak za dawnych czasów. Cieszę się jak głupia.
- Czy Ojciec się cieszy, że tu siedzimy znowu ?
- Przecież mówisz, że wszystko planuję.
- To inaczej. Czy Ojcze się cieszysz, że my się cieszymy ?
- Zawsze się cieszę, gdy się cieszycie.
- Taaaak. Długo na to czekaliśmy – cieszę cię jeszcze bardziej, a Piotr znowu o cmentarzu.
- Powiem ci szczerze, że przestraszyłem się tej symboliki na cmentarzu.
- Rozumiem … Bo to znaczy, że to wszystko się już dzieje namacalnie – kiwam głową.
Sama się przestraszyłam. Tyłek mi dosłownie ścierpnął, gdy mi o tym opowiadał po raz pierwszy.
- Ja jestem przecież zwykłym człowiekiem. Jestem taki sam jak inni.
- Nie jesteś taki sam, tylko masz naturę człowieka.
- Boję się tej Fali. Tego co nadchodzi . Tego… nieuchronnego, jak mówi Ojciec często. Ten marsz żałobny, nawet dzwony zaczęły bić wtedy, gdy laweta brała moje auto …
- Zdenerwowałeś się ?
- Jestem nie gotowy. Mam na myśli rodzinę, ciągle odkładam te pieniądze, ale to za mało … Żebym tylko zdążył … – wzdycha ciężko co sprawiło, że zaczęłam się bać. Raptem naszą rzeczywistość zobaczyłam jego oczami.
- Nieuchronność zdarzeń.
- Twoja kolejna droga.
- Nie będziesz zostawiona na łaskę, czy nie łaskę.
- Tylko pamiętaj o puchu.
Zapadła cisza…
- Jak się czujesz w come backiem ?
- Dobrze – uśmiecham się słabo.
- …. Takie symptomy namacalne jak te na cmentarzu uświadamiają mi, że to się dzieje. Żebym wiedział.
- Żebyś wiedział …
- No coś się stanie ze mną !
- To w tym roku jeszcze ? – pytam niepewnie.
- Ja jestem za głupi.
- Myślisz, że Einstein by wiedział ? Też by nie wiedział, bo nie znał przyszłości.
- Ty ją znasz, ale nie wiesz kiedy.
- Ty wiesz, że to się stanie i jest nieuchronne.
- ……….
- Ty nie rozumiesz ! Ten samochód to część mnie ! Zawsze wszędzie razem. Dlaczego zabierają mi auto ! – nie wytrzymał po chwili ciszy.
- Napisz pismo do Nieba z uwagami, może przeczytam.
- ………. – zaczynam się śmiać.
- To czym będę teraz jeździł ?
- A może nie będziesz musiał jeździć ?
- ?!!! – oczywiście nastawiłam uszy wysoko, bo to ciekawe.
- Żal mi, wszystko się kończy.
- Kończy i zaczyna coś nowego.