Przywoła cię Szechina.

27. 02. 21 r. Warszawa.

Wczoraj zadzwoniła do Piotra znajoma i opowiedziała o wirusie, który zaatakował całą jej czteroosobową rodzinę. Trzy osoby straciły 1/3 płuca. Przez to i może dzięki temu natrafiła na lekarkę, która powiedziała, że koniecznie musi sobie zaaplikować serię witaminami, która powoduje drastyczny wzrost obrony organizmu.

  • Kiedy o tym mi opowiadała, zobaczyłem w głowie program antywirusowy w komputerze … Czyli te lekarstwa to chyba jakaś tarcza ochronna na przyszłość …
  • …….. – Piotr już jest właściwie zdrowy, ja ledwo zipię.
  • Możesz spytać Homiela, o które trąby chodzi ?
  • Wybierz sobie … Mając swoją wiedzę …
  • Kurde …. – ramiona mi opadły z niemocy. I przez Covid nie zważałam na słowa. 
  • Całkowicie zostałaś osłabiona, co ?
  • …… – uśmiecham się, bo tak się właśnie poczułam. Osłabienie całkowite.

Dochodzi do nas ta prawda, że też mamy Covida. Myślałam, że Piotr po zawale tego nie przeżyje, a on jak świeży skowronek. Rzeczywiście, wirus jak zwykłe przeziębienie.


Piotr dzwoni do jednego z dwóch pracowników chorych na Covid. Od tygodnia ma nieustająco prawie 39 stopni temperatury. Przekazał mu informacje o tych witaminach, ale po rozmowie był naprawdę nim zmartwiony. Okazuje się, że jego pulsoksymetr wskazuje do 73, czasami jeszcze mniej.

  • Boże… On ledwo mówi …
  • Wobec niego zrobiłeś wszystko co mogłeś zrobić.
  • Teraz możesz tylko prosić.

I prosił, po swojemu.

  • Ojcze, powiem jak Pawlak. Niech te plagi idą gdzie indziej, nie do mnie… Tylko nie pomyl się i rzuć tą plagę na Kargulowe plemię … Mam nadzieję, że słyszy … – mruga do mnie. 
  • Słyszy, słyszy, w niedzielę też będę słuchać.
  • Chcesz powiedzieć, że masz u Mnie chody ?
  • … Już nie jestem taka pewna … – pomyślałam.

Na blogu Stefan napisał informację, którą też natychmiast mu przesłałam. I to faktycznie wszystko co mogliśmy dla niego zrobić.


Późnym wieczorem zadzwonił Roman szczęśliwy, że mu gorączka po tygodniu spadła do 36,8. Skierowaliśmy oczy ku niebu dziękując za to Ojcu. I kiedy tak Piotr gapił się w sufit …

  • Czuję wewnątrz niepokój. Nie mogę zajrzeć do przodu, jestem pewny, że to w tym roku będzie gwałtowna zmiana u nas … Matuzalem się uśmiecha … Ale to dziwne, że to Hopkins ! – … i zrobił tak skonfundowaną minę, że ryknęłam śmiechem.

  • To tak symbolicznie, żebyś wiedział, że faktycznie Matuzalem.
  • Hmm…. Ale z tym Romanem wyszło. Bardzo dziękował ci za tego maila z informacją co robić. Mówi, że uratowałaś mu życie.
  • To nie ja przecież …
  • Łańcuszek dobrego serca działa ?
  • Działa, Ojcze, działa … – uśmiecham się.

I tak to jest w życiu. Ktoś coś wie i napisze, ktoś inny przekaże dalej i inny ktoś wraca do żywych. Ślepy los ? Nieee …. 



28. 02. 21 r. Warszawa.

Mój Covid polega na tym, że co drugi dzień mam wysoką gorączkę i co drugi dzień potworną migrenę. Na przemian. Nigdy nie miałam takich bóli głowy, aby moja szyja, kark, górna część pleców i głowa zamieniała się w beton. Trzy ketanole w ciągu dnia trochę pomogły, 7 tabletek magnezu naraz też trochę pomogły.  Dopiero wieczorem jestem w stanie rozmawiać.

  • Czyściłem wczoraj Romana, miał dużo tego wirusa, wyszła z niego cała kula zielonej galarety i wpłynęła do litrowej butelki, ciekawe dlaczego do butelki, może miałem zobaczyć ile to było ? – dziwi się.
  • Może też mu trochę pomogłeś ?
  • Ja robię tylko to co Ojciec pozwala .., na ile się zgadza …
  • Wiesz jaka to była zgoda ?
  • ……… – roześmiałam się. Wyczulam w słowach Ojca sarkazm.
  • Te jego partykularne interesiki.
  • . Powiedz jej o swoich przemyśleniach.
  • Oooo ! A jakie masz przemyślenia ? – jestem bardzo zaciekawiona.
  • Od kilku dni czuję prawdziwą cykorię. Tak się boję podświadomie czegoś i nie wiem czego.
  • …….. – zmartwiłam się.
  • Przekaz swojskiej żonie, że nie macie się czego bać.
  • Dwie dobre rzeczy się stały.

Ojciec mówi o odejściu pracownika i likwidacji kredytu obrotowego, który wiązał go z bankiem jak psa z budą. Niemal dosłownie.

  • Sam zrezygnowałeś z kredytu.
  • Tak bardzo ważne to było ?
  • Bardzo ważne, Mały. Uwolniłeś się.
  • To uwolnienie było tak ważne ? – powtarza zdziwiony.
  • Bardzo ważne. Zakończył się wątek przywiązania do Warszawy.
  • !!!! ???
  • Nie chodzi o powrót do Szczecina, chodzi o wyjście na świat.
  • Aaaaa …. rozumiem. Ojciec robi ci w firnie porządki ! – zaskoczona jestem swoim odkryciem.
  • Kredyt cię urzędowo wiązał.

Piotr ma być wolny od wszelkich zobowiązań. Ma pozostawić po sobie porządek. Dziwnie się poczułam …


Wieczorem.

  • Słyszę Szechina. Co to jest ?
  • Rany…. – myślę sobie. Tyle razy mu mówiłam.
W judaizmie nie istnieje pojęcie „ducha świętego” w takim sensie, w jakim jest ono obecne w chrześcijaństwie. Najbliżej temu rozumieniu byłaby zapewne Szechina (Szekina) [od hebrajskiego słowa szakan, znaczącego "mieszkać"] - dosłownie „przebywanie” – czyli Boża Obecność, a - bardziej precyzyjnie – Obecność Bożej Świętości w jakimś miejscu, przedmiocie, człowieku lub w określonym czasie. Gdy jest mowa o tym, że Bóg przejawia się w konkretnym miejscu lub sytuacji – oznacza to, że w takiej sytuacji lub czasie człowiek może mieć wyjątkowe, jakby „dodatkowe” poczucie obecności Boga. http://himalaya-wiki.org/index.php?title=Szechina 
Obecność Bożej Świętości w jakimś miejscu, przedmiocie, człowieku, sytuacji lub w określonym czasie ...  Ciekawe ... Teraz już rozumiem ...
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2020/01/29/szechina/ 
  • Najkrócej mówiąc to miejsce, w którym przebywa Bóg, to miejsce może być też człowiek. Co dokładnie słyszałeś ?
  • Przywoła cię Szechina.
  • Noż kurza stopa ! Dlaczego od razu tak nie mówisz ! – wkurzył mnie.
  • Prawdą jest, że jest to miejsce przebywania Ojca.
  • To może być też tron ? – pyta niepewnie.




Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych i będą coraz trudniejsze, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/03/