08. 10. 19 r. Warszawa.
Zgodnie z wolą Ojca Piotr chodzi do swojego kościoła.
- Nic się nie działo.
- Tak ci się wydaje …
- Hmm… No nic poza tym, że przyszedł do mnie gacek. Przybrał skórę administratora budynku, tam gdzie mam biuro. Powiedział…
- Żebyś zdechł, żeby ci wszystkie zęby wypadły !!!
- … Kiedy to mówił zobaczyłem przed oczami tytanowe zęby.
Zrozumiałam, że chodzi o dość dawną wizję. Tytanowe zęby miały znaczyć siłę, większą moc i większą ochronę.
- Wrócę na dół… – wymamrotał z wielkim żalem. - Nie po to dano ci zbroję, hełm i zęby tytanowe. - Nie jestem na potem, jestem na teraz. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/12/01/nie-jestem-na-potem-jestem-na-teraz/
- Staniesz się bardziej mocny. - Pamiętasz zęby, które widziała twoja córka ? Właśnie ci je wstawiają. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/10/30/my-nie-bijemy-my-nie-niszczymy/
Jadąc dostałam SMS od córki. Ale miałam sen! Dawno nie widziałam czegoś tak realnego. Śnił mi się tata. Siedział na ławce i czekał przed jakąś fabryką, laboratorium. Ja nie wiem co to było, ale jak z filmu sciencie fiction. Obserwowałam go z boku i widziałam, że miał zęby spiłowane na takie kikuty jak się szykuje pod implanty. Dopiero po czasie pokazali, że zrobili dla niego nakładki na zęby, takie tytanowe. Świeciły się jak diamenty i te postacie powiedziały ( nie widziałam ich!), powiedziały tacie, że te nakładki są robione dla niego i teraz będzie już on nie do zniszczenia. Tata w szoku spojrzał, wielkie oczy zrobił i tylko powiedział „o ja pierdzielę!”… hahaha, a ja się obudziłam. Zęby przygotowywał mu mężczyzna w białej szacie do ziemi, miał białą maskę na twarzy i siwe włosy. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/03/14/4255/
- A potem miałem wizję, jak wielki kryształowy żyrandol wiszący nad ołtarzem się zrywa i spada prosto na ołtarz i księdza. Ręką powstrzymuję żyrandol i odsuwam na bok. Ciekawe, ale cały czas ten żyrandol świecił. Nawet wtedy, gdy się oderwał.
- Szkoda, że nie możesz tak na jawie robić – śmieję się.
- … Słyszę z dołu jak drze mordę …
- Byś zdechł skurwysynu !!!
- …….. – ciarki mnie przechodzą na samą myśl, że są tak blisko.
- No to jednak coś miałeś w kościele.
- No w sumie tak. A ! Jeszcze słyszałem …
- Paruzja ! Paruzja !
Ręce załamuję … Przecież właśnie o paruzję chodziło ! Piotr nastawił się na jakieś niebiańskie widowisko, a zbagatelizował to, co najważniejsze …
Wieczorem.
Oglądamy „Ninja Warior”, moc zabawy i pozytywnej energii jest nam wyjątkowo dzisiaj potrzebna.
- Kiedyś ja to byłem wysportowany ! Ten tor nie stanowiłby dla mnie żadnego problemu.
- To podsumujmy.
- Dwa stenty, bajpas, bez zęba … A coś jednak w nim jest.
- A co jest ?
- Wszyscy jesteśmy, bo wszyscy są tobą i nikt nie wie, o co chodzi co jest w tobie.
Hmm … Dzisiaj w kościele, gdy Piotr pewnej babeczce podał rękę, ta prawie się rozpłakała. Zdarza się to ostatnio coraz częściej. Ludzie coś czują i nie rozumieją co.
- Ojcze, jestem już historią.
- Nieprawda, jesteś przyszłością.
- Fizycznie jestem historią.
- Fizycznie się nie liczy.
09. 10. 19 r. Warszawa.
- Dzisiaj w kościele leżał na posadzce wielki krzyż, który został ściągnięty z innego miasta w Europie. Ponoć ma tak wędrować po różnych miastach do 2033 roku, czyli dwa tysiące lat po ukrzyżowaniu. Czułem, że to ma jakiś związek z AJ.

Vitaliy Sobolivskyy podjął się misji przewiezienia Krzyża Wdzięczności do wszystkich stolic Świata. Pielgrzymka z Krzyżem Wdzięczności do wszystkich stolic świata Misja bierze swój początek od słów, usłyszanych w dniu Zmartwychwstania naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, w poranek wielkanocny 2003r: „Bierzcie mój Krzyż i zanieście Go do wszystkich stolic świata jako znak wdzięczności Bogu Wszechmogącemu za zbawienie, które otrzymujemy przez Jezusa Chrystusa.”10 marca 2004r. w Watykanie Ojciec Św. Jan Paweł II pobłogosławił inicjatorów tej misji. Kolejni papieża dali też swoje błogosławieństwo. https://pomagam.pl/xqu2kphd
- Hmm … – już dawniej przyszło mi do głowy, że właśnie dwa tysiąca lat to ta data.
- Powiedz coś więcej, spytaj się Ojca ! – prosiłam przez 5 minut.
- Masz skupić się, co ci powiedział, przyjąć to za pewnik.
Czyżby 2033 był tak znaczący ? To miałoby sens.
- No spytaj się Ojca jeszcze raz o ten krzyż.
- Twoja żona nieznośna się robi, przywołaj ją do porządku jako jej mąż.
- ……. – roześmiałam się.
- Ojciec lubi ze mną żartować ?
- Nieustannie.
- …. Ludzie mi powiedzieli, że dobrze wyglądam, a to dlatego, że mam świetny krem, dobrze nawilża.
- Jak ostatnio Mnie dotykałeś, mówiłeś, że przydałby się krem.
- To weź tubkę ze sobą, zobaczymy jak zadziała.
- …….. – otwieram oczy szeroko, bo to znaczy, że … znowu będzie ?!
- Nie ma sprawy ! – Piotr się cieszy.
- Tylko nie zapomnij.
Ojciec nieustannie żartuje. Wszyscy to uwielbiamy.
13. 10. 19 r. Warszawa.
W drodze do Szczecina nie rozmawialiśmy w ogóle, przez weekend w ogóle, liczyłam na rozmowę wracając do Warszawy. Ale zanim ruszyliśmy w drogę, najpierw wybory. Jadąc do miejsca głosowania usłyszeliśmy w radio, że na naszej trasie godzinę wcześniej doszło do wypadku. Gdybyśmy wyjechali o tej samej porze co zwykle, zapewne utknęlibyśmy w korku. A tak, gdy ruszymy już będzie posprzątane.
- To przypadek ?
- Nic nie dzieje się bez powodu.
- Ojcze, ciągle nas widzisz ?
- Nudzisz. Uważaj gdzie krzyżyk stawiasz.
- ……. – roześmiałam się.
Nasz dalszy członek rodziny należy do Lewicy. Wysłał nam wczoraj wieczorem prośbę o postawienie na siebie krzyżyka, ponieważ po raz trzeci kandydował do sejmu. Piotr się zawahał, w końcu to niby rodzina …
- Słuchaj ! – zaczynam być czerwona.
- Zagłosujesz na niego to tak jakbyś stanął przeciwko Ojcu.
- Nie mogę na niego ?
- Nie.
Dość banalny, aczkolwiek ciekawy przykład realizacji słów Jezusa, że nawet z rodziną się pokłócisz, jeśli twardo idziesz za Jezusem.
Przez godzinę jedziemy w ciszy. Jedziemy moim BMW, ponieważ zbyt długo stoi w garażu bez ruchu.
- Twoje auto jest głośne – Piotr zauważa.
- Mi to nie przeszkadza.
- …….. – śmiech.
- Wczoraj miałem wizję. Zobaczyłem Jezusa jak wchodził do Nieba. Nie jak schodził, ale jak wchodził. Pojawiła się wielka chmura, zobaczyłem dwóch aniołów, którzy wyszli Mu naprzeciw … Albo Go witali, nie wiem. Ale ciekawe było to, że obaj mieli gotową broń, to znaczy w takim ułożeniu, jakby była gotowa do ataku. To chyba na wszelki wypadek, czy co … Jeden miał halabardę, a drugi miecz.
- Piękne … – pomyślałam.

W radio słyszymy, że dzisiaj „najważniejszy wieczór jesieni”.
- Chyba tego roku ! Co jest ważniejszego, niż wybory ?
- Narodziny.
- A kto się narodził ?
- Zobaczysz.









