01. 08. 17 r. Warszawa.
Wczoraj wieczorem Piotr poszedł się pomodlić, ale wrócił po 5 minutach.
- Gdy się modliłem, Homiel pokazał mi w głowie świstek ze szpitala. Nie mogłem się kompletnie skupić, muszę sprawdzić o co chodzi.
Zaczął przeszukiwać całą szafę szukając tego świstka papieru. A kiedy w końcu znalazł …
- Niemożliwe … Na jutro na 8 rano mam wizytę u kardiologa … Zapomniałem zupełnie – patrzył na kartkę i nie dowierzał.
- Jeśli ci kazali to sprawdzić, to znaczy, że musisz iść. Ale dlaczego ? – od razu zaczęłam myśleć głośno.
- Masz dwie możliwości. Jeśli kazali ci iść, to znaczy, że albo jest z tobą dobrze, albo źle.
- Jest trzecia możliwość. Recepta. Jego lekarz na urlopie.
- Aaaa, tego nie brałam pod uwagę.
Z tą myślą poszliśmy szybciej spać. Zasnęłam natychmiast. Mniej więcej o 3 w nocy zbudził mnie Piotr. Wszedł do pokoju i stanął w drzwiach. Nic nie powiedział, ale po jego twarzy, po całym nim widziałam, że coś się stało. Dopiero po chwili się odezwał jak echo …
- Edziu zmarł.
- …….. – nie byłam pewna, czy żartuje, czy mówi prawdę.
- Jak to ?! Przecież … – przecież wszystko było w porządku !!!, pomyślałam.
- Zadzwonili ze szpitala.
Piotr usiadł koło mnie na łóżku i się nie odzywał. Nie płakał, nie łkał, nie mówił … Był w szoku.
- Lekarz powiedział, że odszedł we śnie. Nie wiadomo dlaczego. Pytał, czy chcemy zrobić sekcję zwłok … – mówił jak maszyna.
- Może to jakaś pomyłka ? – zasugerowałam, bo przecież jeszcze wczoraj z Ojcem na temat Edzia rozmawialiśmy.
Piotr uczepił się tej myśli i zadzwonił do szpitala. Rozmawiał z lekarzem spokojnie jeszcze raz tym razem pytając o szczegóły. Edziu po kolacji się położył i zasnął. Przechodzący pielęgniarz zwrócił uwagę, że śpi za mocno. O 23.45 zorientowano się, że zatrzymało się serce. Robiono mu czterokrotnie resuscytację. Okazuje się, że cały oddział jest w szoku, bo wszystko, absolutnie wszystko było w porządku.
- Wie pan, zazwyczaj tak długo nie walczymy o człowieka. Cztery razy robiliśmy mu reanimację i trzy razy nam się udawało wrócić serce, ale za czwartym nie dało rady. To wyglądało tak, jakby on już nie chciał.
Analizowałam każde słowo tego lekarza i zrozumiałam, że taki był plan. Ale tego jeszcze Piotr nie wiedział i nie widział. Rozpłakał się rzewnymi łzami. Nawet nie próbowałam go pocieszać, bo w takiej chwili łzy są najlepszym ujściem emocji. Zrozumiałam też, dlaczego 3 miesiące wcześniej Piotr miał operację serca. Patrząc na jego łzy i trzęsące się ciało wiedziałam, że takiego stresu mógłby najzwyczajniej nie przeżyć.
Piotr podniósł głowę ku górze …
- Dlaczego Ojcze ? Mieliście dać mi znak. Dlaczego Ojcze ?
- Żebyś miał wolną głowę.
- Dlaczego ?
- Szykuję cię do wielkich rzeczy.
Ojciec powtórzył słowa, które powiedział niedawno. Nic z tego dzisiaj nie zrozumieliśmy, ale Piotr się nieco uspokoił. Postanowiliśmy jechać do Szczecina już rano, ale przypomniałam sobie o wizycie u kardiologa.
- Słuchaj, jeśli Homiel przypomniał ci tą wizytę, to znaczy, że masz iść.
Wizyta o 8 rano, więc wiele czasu nie traciliśmy. Piotr nie powiedział kardiologowi co się właśnie wydarzyło, ale kardiolog powiedział coś istotnego.
- Czy pan wie, jak ważną miał pan operację ? Tętnica przednia zstępująca jest tak ważna, a miał pan tylko 3 procent przepustowości. Najmniejszy stres, przeżycie mogło by pana zabić. Dziwię się, że od razu pana nie wzięli na stół.
- Teraz rozumiesz ? – pytam Piotra.
Nie przeżyłby tego, co właśnie się zaczyna.
Po południu dojechaliśmy do Szczecina. Oczywiście cała rodzina była w szoku i postawiona na baczność. Zaczęliśmy rozmawiać w swoim gronie i analizować co się stało. Okazało się, że dwie osoby miały dziwne wizje, które zwiastowały nadchodzące wydarzenie. Najciekawszą, najbardziej trafną miał mój syn. Zobaczył śpiącego Edzia, którego próbował obudzić, ale ten już nie żył. Drugą wizję miała Krysia, żona Edzia.
- Chciałam pójść na cmentarz ubrana na czarno, ale moja mama mnie powstrzymała i kazała wracać. Moja mama zawsze mi się śniła, gdy miało się coś wydarzyć. Powiedziała, że to jeszcze nie pora na mnie.
- Ciekawe … – pomyślałam.
Wieczorem.
Piotrowi puściły nerwy i płakał. Siedział w fotelu i płakał. Po chwili przestał i zaczął słuchać …
- Ojciec powiedział mi …
- Jeśli chcesz, pokażę ci gdzie jest.
Dwie godziny później podczas modlitwy …
- Zobaczyłem swojego tatę na polu zasianym złotymi łanami zboża, które falowały. Biegł do niego Napar (p.s. jego ukochany pies rottweiler).
- Napar ? Przecież był czarny jak sadza. Czarny pies w Niebie ? – nie mogłam wyłączyć swojego analitycznego myślenia nawet w takiej chwili.
- Nie był czarny, ale płowy. Na polu w oddali stało jedno zielone drzewo, a pod nim dwoje starszych ludzi. Kobieta uczesana w krótkie warkoczyki i nieco wyższy od niej mężczyzna. Pies zaprowadził Edzia do tych ludzi …
- Hmm … – obecność psa wcale mnie nie dziwi. Często miałam wrażenie, że Edziu psa kocha bardziej niż człowieka.
- To jego rodzice. Wiesz, że tata Edzia nie był wysoki ? – opowiadał mi z ciekawością dziecka.
- Nie martw się swoim tatą, ty się martw żywymi.
- Jak sobie poradzi teraz Krysia ?
- Rozwiązanie będzie bardziej proste niż myślisz.
- Mogłem dać tacie moje leki na rozrzedzenie krwi, to może nie miałby zatoru.
Myślimy, że to zator był przyczyną zgonu, jednak pewności żadnej nie mamy, a na sekcje zwłok się nie zgodziliśmy. To już nie miało sensu.
- Czy masz do siebie pretensje ?
- A Ja ci mówię, że nic byś nie zrobił.
- Dlaczego Piotr nie dostał znaku, a inni dostali ?
- Chcesz drugi zawał ?
- Rozumiem … – mądrość Ojca mnie powala.
Oczywiście ma rację. Piotr nie należy do tych, których można uprzedzać. On nie dostał znaku, ale dostał nasz syn. Ojciec wywiązał się ze swojej obietnicy.
- Dlaczego Edziu musiał odejść ? – pyta Piotr i znowu się rozpłakał.
- Zwątpiłeś we wszystko ?
- …….. – Piotr nie miał odwagi powiedzieć głośno „tak”.
- Zobaczyłem egipską łódź, którą wczoraj oglądałem na discovery.
- Jaką ?
- Tę, która po śmierci na drugą stronę przepływa.
- Jeszcze trochę, a twoja łódź też dobije do brzegu.
- Została jedna przeszkoda.
- Została jedna ?
- Dosłownie wodospad, ale nie duży, jakbyś nogą wpadł w kałużę.
- ???
- Ta śmierć jest bezsensowna – Piotr z żalem.
- Nie obrażaj Ojca – żachnęłam się, bo byłam pewna, że teraz tego nie rozumie, ale zrozumie później.
- Miał dziurawe skarpety i nie potrzebował innych, a ja mam ich całą szafę !
- Czy wreszcie to zrozumiałeś ?
- Co sądzisz teraz o Audi A8 ?
- Nawet na to nie spojrzę.
- Więc co jest twoim celem ?
- Bóg Ojciec.
- Więc idź do Niego. On na ciebie czeka.
- Jak mam pójść ?!
- Zobaczysz.
- …… Zobaczyłem teraz jelita Edzia … Zobaczyłem tam czarną masę … Wow … Gdyby nie odszedł, teraz miałby raka jelit ! Zobaczyłem 3 palce … To trzy miesiące … Tyle trwałaby agonia … Zobaczyłem ból i jego płacz – Piotr opowiadał jak w transie …
- … Więc podziękuj Ojcu, że odszedł tak szybko i to we śnie. Najlepsza śmierć ! Chciałabym tak umrzeć … To wielka łaska tak umrzeć.
Teraz zrozumiałam wszystko i byłam Ojcu po prostu bardzo wdzięczna. Teraz zrozumiałam co znaczy czyścić przedpole. Gdyby Edziu miał wielomiesięczną chorobę w mękach zmieniłoby to życie całej rodziny nie mówiąc o bólu, jaki przeżywałby sam Edziu. Zaczęliśmy łączyć pewne fakty. Przed operacją go zważono i dowiedzieliśmy się w ten sposób, że w ciągu miesiąca schudł 8 kilo. Od miesiąca jadł suche bułki, bo nawet po wodzie czuł się fatalnie, a za nic nie chciał iść do lekarza. On się po prostu bał diagnozy, a wiedział, że jest źle. Przebąkiwał to nawet mojej teściowej, że może ma raka, ale zaraz obracał to w żart, więc nikt nie traktował jego słów poważnie. Do teraz …
- Gdzie jest tato teraz ? – Piotr już całkiem uspokojony.
- To, co widziałeś, nie było urojenie.
- To, co się zdarzy w najbliższych dniach, zaskoczy cię dogłębnie.
- Nie będziesz wiedział o co chodzi, poddaj się temu.
- …. Przepraszam Ojcze, że zwątpiłem.
- Nawet tego nie zauważyłem, tak cię kocham.
- …. Dzisiaj w aucie bardzo piekło mnie serce, ale szybko przestało. Zobaczyłem teraz, że wtedy Maryja przyłożyła do serca swoją dłoń … Maryja ma piękną dłoń, jak nimfa, jest bardzo biała, delikatna dłoń. Maryja to przepiękna kobieta … Taka dama !
- ………
- Słyszę, że ktoś się śmieje.
- Już dobrze … Nasłuchałam się od ciebie komplementów, wystarczy.
- Nabierz większego zaufania, bo nie będę wiecznie cię ratować.
- ……. – robię oczy jak spodki, bo to rzadkość usłyszeć Maryję.
- Tato jest naprawdę szczęśliwy … – Piotr uspokojony.
- Niestety będzie musiał wrócić.
- Choć był człowiekiem bardzo dobrym, pewnych cech się nie wyzbył.
- Wrócić ? Jak to wrócić ? Jakich cech ? – zgłupiałam.
- …. Ojcze, kiedy się spotkamy ?
- Spotkamy się tak, jak pokazała Maryja.
Leżałem na boku. Godzina 22.50. Byłem zmęczony. Spojrzałem gwałtownie w bok, bo kątem oka zauważyłem, że coś się dzieje. Zobaczyłem przesłonę, która dzieli nasze światy, była tak cienka i przezroczysta jak folia. Zza tej folii wysunęła się dłoń, długie, wąskie palce, całkowicie świetliste. Ta dłoń była królewska, biała, szlachetna… - Wszystko o czym myślisz minie…. i pstryknął palcami, a myślałem wtedy o śmierci, jak to będzie. Usłyszałem to pstryknięcie przy uchu. Poczułem wielką lekkość w głowie… Poczułem, żebym się nie martwił, bo to wszystko przejdzie jak… pstryknięcie palcami. Raz, ciach i po wszystkim. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/10/07/wypelnia-sie-proroctwo-to-co-zostalo-zapisane-sie-wypelni/
- Czy nie za dużo sobie pozwalam wobec Ciebie Ojcze ?
- Ślepy i głuchy jestem na ciebie.