17. 04. 16 r. Warszawa.
Codziennie wpisuję na blogu swój dziennik, bez upiększania, bez fantazji, czyste fakty. I dzisiaj miałam niesamowitą nocną wizytę. Obudziłam się w środku nocy wydawałoby się bez powodu. Podnosząc lekko głowę zobaczyłam wlepione w siebie całkowicie czarne gałki oczu. Twarz człowieka(?) była porośnięta czarnymi włosami jak u małpy, szybkim rzutek oka cały wydawał się we włosach. Człowiek z zezwierzęconą twarzą siedział w nogach mojego łóżka i się… gapił. Co mnie uderzyło to jego twarz, która nie wyrażała absolutnie żadnych emocji, a oczy były absolutnie zimne. Nie wiem, czy to coś cokolwiek czuło.
Z wrażenia naciągnęłam na głowę kołdrę i natychmiast zaczęłam się modlić. Już 5 minut później myślałam, że mi się to wszystko przewidziało. A kiedy zaczęłam tak myśleć, usłyszałam natychmiast tuż nad uchem dzwonek do drzwi, jakby ktoś chciał mi powiedzieć; to było naprawdę. Zastygłam, bo zastanawiałam się, czy i Piotr to słyszy, ale spał w najlepsze.
Dzwonek do drzwi, który słyszę albo w środku ucha albo tuż nad uchem to dla mnie nie nowość. Zdarzało mi się to w każdym mieszkaniu, który wynajmowaliśmy. To doświadczenie nie jest też obce mojej córce, której zdarzyło się to już dwukrotnie. Jeśli miałabym komuś wytłumaczyć jak to wygląda wystarczy powiedzieć, że dzwonek, który wisi nad drzwiami zaczyna „drzeć” się tuż przy uchu albo w samym uchu. I co ciekawe brzmienie dzwonka jest różne, od łagodnego bimbam do alarmu. Niemniej jednak za każdym razem jest to bardzo nieprzyjemne wrażenie.
Rano opowiadałam o tym zajściu Piotrowi dalej się zastanawiając, czy mi się to czasami nie przewidziało.
- Nie oczekuj ciepła, skoro kijem grzebiesz w kłębowisku żmij – powiedział Homiel.
- Cholerne gacki – wkurzył się Piotr
- Nie wyzywaj, bo dajesz im siłę, a nie zwalczasz.
W tej samej chwili Piotrowi pokazano co znaczy moje pisanie.
- Zobaczyłem pustynię i wyrastający kwiatek. To wyglądało jak w filmie „Noe”, widzę jak użyźnia się polana, widzę piękne potoki, soczystą trawę, ale nie rosną drzewa, tylko pole kwiatów dookoła.
- Po co Oli drzewa, ma arkę budować ? – Homiel jak zwykle niezawodny w swoim poczuciu humoru.
Tak zaczął się poranek, a ponieważ dzisiaj niedziela pojechaliśmy do katedry, do „naszego krzyża”. Dałam parę groszy żebrzącej kobiecie, a Piotr wolał zapalić świeczkę i wrzucić 2 zł do kościelnej skrzynki. Kiedy pojawiła się jeszcze jedna kobieta prosząca o pieniądze, Piotr pomyślał, że nic jej nie da, bo dał już Kościołowi. W tej samej chwili jego świeczka zgasła i usłyszał …
- Nic nie dałeś.
Wychodząc Piotr podszedł do kobiety i dał jej pokornie 5 zł.
Po południu poszliśmy na długi spacer i po drodze weszliśmy na chwilę do kościoła św. Krzyża. Było akurat po mszy, więc i niewielu ludzi. Siedzieliśmy w ławce, ale w pewnej chwili Piotr nachylił się do mnie i powiedział szeptem …
- Widzę żołnierza niemieckiego, stoi na ołtarzu z miotaczem ognia … Wszystko pali dookoła.
- …….. – zrobiłam wielkie oczy, bo przecież nikogo takiego nie było.
Nie lekceważę nigdy tego, co widzi Piotr, za dużo już widziałam, by mu nie wierzyć. Zamiast wątpić zaczęłam sprawdzać. Szukałam informacji w internecie i rzeczywiście toczyły się walki o ten kościół w trakcie powstania warszawskiego i z dużym prawdopodobieństwem niemieccy żołnierze mogli użyć miotaczy ognia. Znalazłam też konkretną informację na ten temat;
Śródmieście; Niemcy dwukrotnie chcieli wysadzić kościół św. Krzyża. W wyniku drugiej próby powstał wyłom w ścianie kościoła. Niemcy wprowadzili do akcji miotacze ognia i podpalili kościół.
http://patrzacwjednastrone.blogspot.com/2015/09/warszawa-walczy-4-wrzesnia-1944-r.html
http://www.info-pc.home.pl/whatfor/baza/niemcy%20_w_powstaniu_foto.htm
Siedząc dalej w ławie zwróciłam uwagę na wysoko zawieszony obraz przedstawiający Chrystusa i Boga Ojca. Ubranie Boga miało kolory czerwono (różowo) – niebieski, co mnie zastanowiło, ponieważ w wizjach Piotra był odziany w białą lub ewentualnie szarą szatę.
Zapewne dobór tych kolorów nie jest przypadkowy, ale kiedy spytałam o to Homiela, powiedział, żebym sama sobie sprawdziła.
Kolor czerwony i błękit stanowią antynomiczną jedność.
Czerwień i błękit symbolizuje miłosierdzie i prawdę, piękno i dobro, ziemię i niebo. W kolorach czerwonym i błękitnym maluje się szaty Zbawiciela. Przez te kolory wyraża się tajemnicę Wcielenia Boga: czerwień symbolizuje ziemską, ludzką naturę, krew, życie, męczeństwo, cierpienie, ale jest to zarazem kolor królewski ( purpura); błękit wyraża zasadę Boską , niebo , nieosiągalność tajemnicy, głębię objawienia. Kolor szat Bogurodzicy jest taki sam – czerwony i błękitny, ale rozmieszczone są te kolory w odwrotnym porządku: szaty są błękitne, a na nich znajduje się czerwona ( wiśniowa) chusta, maforion. Symbole nieba i ziemi połączone są inaczej. Jeśli Chrystus – Przedwieczny Bóg, stał się człowiekiem, to Bogurodzica – ziemska kobieta, zrodziła Boga. Połączenie czerwieni i błękitu można zobaczyć na przedstawieniach anielskich zastępów. Czerwony kolor występuje w szatach męczenników jako symbol krwi i ognia. www.zustrich.domiwka.info/nina/symbolika.html
Dopisane 11. 02. 2017 r.
Sprawdzając dane dotyczące używania motaczy ognia w Kościele św. Krzyża zastanowiło mnie jednak, że nie znalazłam tej informacji ani na stronie internetowej kościoła, ani w innych źródłach historycznych. Przyszło mi do głowy nawet, że autor to wymyślił, dlatego na wszelki wypadek skontaktowałam się z nim przez facebooka.
Wizyta kudłatego diabła nie daje mi spokoju do dziś, choć staram się o tym nie myśleć w ogóle. W historii badań w zakresie demonologii jest pewien bardzo ciekawy przypadek, który potwierdzałby, co wydawałoby się dziwne, że takie formy również po drugiej stronie istnieją. Przetaczam tu jedynie fragment, ale warto poznać tę historię w całości.
Po odzyskaniu sił, powiedziała, że jeden z nich był potężny, z kręconymi włosami na głowie, piersiach i ramionach, że miał wielkie, przenikliwe oczy i dwa kły. Jego głos wydawał głębokie echo. Okryty był czymś czarnym. Ostatnio Clarita otrzymała ciosy na kolanach. Pierwszy raz zdarzyło się, że została uderzona w niższą część ciała. Inne rany pojawiały się na szyi, ramionach, rękach. Obserwatorzy uparcie twierdzą, że byli przy niej, kiedy to się działo.”
Położyli dziewczynę na stole, ale jej ręce były zaciśnięte. Lekarz rozsunął jej palce i ku jego największemu zdziwieniu zobaczył tam długie, czarne i grube włosy. Trzymała je w dłoniach i pod paznokciami. Dr Lara schował wszystkie do koperty i zabezpieczył. Zbadał je potem pod mikroskopem i stwierdził, że nie były to włosy z głowy, ani z żadnej części ludzkiego ciała. Widziałem je osobiście pod szkłem powiększającym. Miały około pięciu centymetrów długości, były grube, bez cebulki i bez śladu ich odcięcia. Doktor nie znalazł żadnego wytłumaczenia dla tego zjawiska. Jak niewidzialna istota, przypuszczalnie demon, mógł zgubić włosy ze swej klatki piersiowej, wyrwane przez widzialną osobę? Jest to jeden z najdziwniejszych fragmentów historii, który pozostał niewytłumaczony po dzień dzisiejszy.