13. 12. 20 r. Warszawa.-
Nad ranem, około 5.30 obudził mnie odgłos nacisku na posadzkę, czyli odgłos kroków. Trzech kroków. Były na tyle głośne, że mnie obudziły. Sam odgłos nie wydawał mi się złowrogi i pomyślałam nawet, że to musi być ktoś z Góry. I wtedy przysnęłam z powrotem. I wtedy miałam wizję.
Jestem w grupie 5-6 osób w mieszkaniu w mojej rodzinnej kamienicy. W tej grupie jest moja mama i kilka obcych mi osób. Wszyscy między sobą dyskutują, że mama sprzedała mieszkanie i musieliśmy z 4 piętra przenieść się na sam parter. Nowe mieszkanie jest w opłakanym stanie. Ma wielką dziurę w suficie, z którego zaczyna się coś sypać, gdyż nagle pojawił się silny wiatr. Wiatr jak prawdziwe tornado. Rozmawiamy między sobą z przejęciem co z nami będzie i żeby ich wszystkich uciszyć mówię …
- Najważniejsze, że jesteśmy razem.
Mówiąc to widzę jednocześnie przez okno coś niesamowitego. Wiatr jest tak potężny, że przesuwa o kilka metrów wielki wieżowiec, który po chwili przechyla się i powoli opada. Widok tego jest tak przerażający, że zaniemówiłam. Przecież tam są ludzie !.. Myślę w duchu. Potem wali się drugi wieżowiec, jak w zwolnionym tempie … To wszystko przez ten wiatr … Budzę się łykając z przerażenia powietrze.
Czuję przez skórę, że to odpowiedź na naszą wczorajszą rozmowę.
- Dzisiaj już 12 grudzień. Nic się nie dzieje.
- No nie …. – i machnęłam ręką z rezygnacją.
Wiedziałam, że w wizji obserwuję apokalipsę. Tak bardzo chcemy, aby słowa Ojca się wypełniały, ale czy zdajemy sobie sprawę z czym to się wiąże ? Ciągle o tym zapominam. To nie będą przecież fajerwerki, ale łzy i zgrzytanie zębów.
Dzisiaj niedziela, słuchamy mszy i świetnego kazania ks. Skrzypczaka. Powiedział słusznie zresztą, że w narodzie panuje smutek.
- Zauważyłeś, że Ojciec ostatnio się nie odzywa prawie w ogóle ? – pytam Piotra zastanawiając się dlaczego.
- I nie mam chandry !
14. 12. 20 r. Warszawa.
Kiedy długo nie słyszę Ojca, czarne nachodzą mnie myśli.
- A jak się nic nie wydarzy ?! – przychodzi mi do głowy znowu.
- Damy sobie po zasługach i każdy rozejdzie się w swoją stronę.
- ???!!! – … wstrzymałam oddech.
- I powiemy… Ot, nie wyszło.
Uff…. To tylko żart …
W TV oglądamy niepokojące informacje. „Nowy wariant” koronawirusa w Wielkiej Brytanii. „Odnotowaliśmy ponad 1000 takich przypadków” (msn.com)
- Z 6 tysięcy zrobi się 600 … Zobaczyłem liczbę. To nie jest ten wirus, który widziałem, że jest zakończony ostro.
- Ten nadejdzie dopiero. I wiesz co widzę jeszcze ? Hmm… Widzę jak się gotuje pod ziemią …
15. 12. 20 r. Warszawa.
- Byłem w galerii i tam był jarmark przedświąteczny. Babka mnie zaczepia i proponuje bombki.
- Musi pan je kupić, sprzedam za pół ceny.
- Najpierw ją zbagatelizowałem, bo co znaczy „musi” ! Ale potem się przyjrzałem. Pokazała mi cztery piękne bombki. Zegar, anioł, motyl i na koniec piękna głowa Mikołaja. Wieczorem przed modlitwą Ojciec mi pokazuje w głowie te bombki i mówi …
- Połącz to.
- Ojciec kazał połączyć w jedno te bombki i zrozumiałem, że na święta może coś się stać. Zegar, bo wymierza czas. Motyl – Bóg. Anioł, wiadomo, lecący balon i na koniec głowa Mikołaja jako sam Bóg. Białe włosy, broda …
Czytam orędzie z Trevignano z 15 grudnia 2020 roku:
(…) Pokutujcie i zgromadźcie trzodę z miłością i miłosierdziem, i uczcie drogi do uświęcenia. Usłysz hałas trzęsień ziemi, posłuchaj budzących się wulkanów; spójrz na tę ludzkość, która straciła swoje wartości i miłość, ale która jest pełna pychy i arogancji, zapominając o pokorze. Patrzę na ciebie i stałeś się jak roboty, pozbawiony całej ludzkości. Ratujcie się, ponieważ gniew mojego Ojca jest już na was. Kochajcie się wzajemnie jak bracia i bądźcie wierni Bogu; powróć do Tego, który jest jedyną prawdziwą miłością. Teraz zostawiam Cię z błogosławieństwem Trójcy Świętej… Twój drogi Jezu.
Czy „gotowanie pod ziemią” to właśnie nie jest „Usłysz hałas trzęsień ziemi, posłuchaj budzących się wulkanów” ?