20. 09. 19 r. Warszawa.
Ledwo grypa się skończyła, to teraz mam problemy z dyskiem i ledwo poruszam nogą. Piotr też jest bardzo zmęczony, więc właściwie w ogóle nie rozmawiamy z Homielem, a nawet ze sobą. Siedzimy przed TV rozklapiszeni, leci reklama z hasłem „Dobre życie zaczyna się od dobrego jedzenia”.
- Nieprawda! Jeśli wierzysz to masz dobre życie – Piotr reaguje.
- A ty we Mnie wierzysz ?
- Wierzę.
- To po co odkładasz ? – … ciągle odkłada pieniądze do przysłowiowej „skarpety”.
- Bo Ola mnie pytała !
- ? ! – budzę się z letargu, bo nie przypominam sobie, abym o to pytała. Piotr ewidentnie zrzuca na mnie swoją winę !
- ……
- Ja pierdzielę… Nic nie odłożę – Piotr się zmartwił.
- …… – zaczynam się śmiać.
- Ale jestem idiotą – … mówi ze smutkiem, gdy się zreflektował co powiedział.
Nie mogłam przestać się śmiać, istny kabaret. Piotr nieustannie walczy sam ze sobą, ze swoją drugą naturą. Duchowość kontra materializm.
-
Nie mogę spać, tak bolą mnie plecy – narzekam po chwili.
- Homiel, kiedy przejdzie ? – Piotr zagaduje.
- A na kogo ?
- ?! – w pierwszym momencie nie rozumiemy odpowiedzi, w drugim zaczynamy się śmiać. Znowu ta niebiańska precyzja słów.
Oglądamy wywiad z Leszkiem Millerem. Jego syn popełnił samobójstwo; https://www.tvp.info/39081247/przeproscie-mnie-zone-wnuczke-leszek-miller-w-przejmujacym-wywiadzie-dla-alarmu Piotr zapatrzył się w telewizor…
- On jest zawieszony między… jakby wymiarami, ani Niebo, ani piekło… Może czyściec ? – powiedział zamyślony.
- Skąd wiesz ?
- No przecież widzę… – zniecierpliwił się.
Końcówka wywiadu była dla nas bardzo ciekawa.
Przełączmy kanał i zaczynamy oglądać kabaret i „Grupę Mozarta”. Piotr nie przepada za muzyką poważną, więc…
- Znowu te …
- Uważaj co mówisz, lubię ich oglądać.
- Taaak ? Dlaczego ?
- Są zabawni i twórczy. Ciągle coś tworzą.
- To prawda… – przyznaję.
Kończy się kabaret, zaczyna film „Poszukiwacze zaginionej arki”. Oglądamy scenę jak Harrison Ford odkrywa miasto…
- Też chciałbym tak coś odkryć należącego do Ojca …
- Jeśli coś chcesz wiedzieć to spytaj...
- ……. – Piotr się nie odezwał, więc…
- To ja coś chcę wiedzieć !
- I po coś to mówił głośno ?
- …….. – roześmieliśmy się.
21. 09. 18 r. Warszawa.
Piotr pojechał w końcu do mechanika, którego kiedyś „polecił” nam Ojciec.
Ojciec nie pozwala na kupno nowego samochodu, nakazuje naprawiać to co mamy. Problem w tym, że moje auto 10-letnie BMW naprawdę się już sypie, a nie możemy znaleźć odpowiedniego fachowca. Wczoraj Piotr pojechał do naszego podwykonawcy, a tam poznał mężczyznę lat ok. 60, który zajmuje się wyłącznie BMW. - On nam z nieba spadł – Piotr. Dosłownie ! – roześmiałam się. - Widzisz to ? Ojciec nie chce, abyśmy coś kupowali, abyśmy wydawali. - A ty Mnie posłuchasz. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2019/01/02/bog-z-boga-swiatlosc-ze-swiatlosci-bog-prawdziwy-z-boga-prawdziwego/
To był zwykły warsztat samochodowy, który musiał istnieć od wielu lat. Sporo stało tam samochodów, kręciło się kilku klientów. Wśród nich jeden, starszy mężczyzna z siwą brodą i siwą czupryną. Chodził po zakładzie jak profesor z rękoma zaplecionym z tyłu, oglądał na ścianach obrazki, przeglądał gazety. Widać było, że nie jest tu po raz pierwszy. Atmosfera swojska, pracownicy rozmawiali, a w oddali grało radio. W pewnym momencie jeden mechanik do drugiego …
- Ty ! Słyszałeś ? Jutro załamanie pogody.
Wtedy starszy mężczyzna podchodzi do Piotra i głośno mówi …
- Zrób pan coś z tą pogodą !
- Ja ???!!! – Piotr kompletnie zaskoczony prawie krzyknął.
- No pewnie ! Pan !
- No co pan ! Jak to ja ?! – rozejrzał się dookoła, wszyscy patrzyli tylko na nich i się przysłuchiwali.
- A kto inny ? Przecież pan może.
- Zmienić pogodę ? No co Pan !
- Przecież wiesz.
Opowiada mi o tym zaraz po wyjściu z warsztatu. Opowiada przez telefon szepcząc do słuchawki, choć siedział już w samochodzie.
- Wyobrażasz to sobie ? Wyobrażasz to sobie ???!!! – powtarzał jak mantra kilka razy.
- Cały czerwony byłem. Skąd on to wiedział ?!
- ……. – uśmiecham się.
- A ty wiesz, że z Ojcem rozmawiałeś ? Kto normalnie powiedziałby, żebyś ty pogodę zmienił ? Nikomu nie przyszło by to do głowy.
- Naprawdę ????
- Chciałeś Mnie usłyszeć, to Mnie usłyszałeś.
- ?! – oczy robię – O co chodzi ?
- Dwa dni temu poprosiłem Ojca, że chciałbym z Nim pogadać tak na żywo, w cztery oczy… Żeby przyszedł tak naprawdę…
- No nie przesadzaj, Duchem byłem.
Właśnie się nad tym zastanawiałam. Ojciec mówił już, że lubi schodzić na ziemię, nie spytałam jednak jak to robi.
- To cudowne, że Ojciec jest taki… normalny, ludzki. - Daje się taki być. - Bóg Ojciec schodzi do ludzi i staje się taki jak ludzie. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/04/16/bog-ojciec-schodzi-do-ludzi-i-staje-sie-taki-jak-ludzie/
- Bóg jest bardzo ludzki, ale uważaj ! - Bóg schodzi na dół, ściąga koronę i żyje pośród ludzi. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/11/04/bog-schodzi-na-dol-sciaga-korone-i-zyje-posrod-ludzi/
Wieczorem.
- Ale mnie dzisiaj Ojciec zaskoczył – Piotr ciągle jest pod wielkim wrażeniem.
- Chciałem porozmawiać z Ojcem jak dawniej, a teraz mnie zaskoczył. Pan Bóg naprawdę wszystko słyszy !
- Zadziwiasz Mnie.
22. 09. 18 r. Warszawa.
Zapalenie korzonków albo uraz dysku nie daje mi spać już trzecią noc.
- Może ci witaminy pomogą ?
- Tak pomogą jak kadzidło umarłemu.
- …… – ryłam ze śmiechu co spowodowało jeszcze większy ból.
Postanowiłam pójść jednak do lekarza i nie czekać na cud. Na szczęście przychodnia w sobotę otwarta, a wolny termin do internisty dopiero na 14.30. Postanowiłam wcześniej zrobić obiad, wyciągnęłam ryby, położyłam na blacie.
- Usmaż w końcu te ryby ! – napomina mnie Piotr pół godziny później.
- Za godzinę, mamy jeszcze czas.
- Nie teraz ?
- Przecież nie odpłyną.
- …… – znowu ryłam ze śmiechu i znowu zaczęło boleć bardziej.
Jedziemy do lekarza, Piotr oczywiście przekroczył skrzyżowanie na czerwonym.
- Pojechałeś na czerwonym.
- Wiem.
- A ! Bo myślałem, że to Ja jestem daltonistą.
- ……. – Homiel ma dzisiaj ogromne i ironiczne poczucie humoru.
Do przychodni trafiliśmy o godzinę za wcześnie. Czekając zobaczyliśmy lekarza, który miał mnie wyleczyć.
- To jakieś dziecko ! – Piotr zniesmaczony, bo jest przyzwyczajony do wieku profesorskiego.
Rzeczywiście, wyglądał może na 35 lat i być może sama bym zdezerterowała, ale nie było innego lekarza w sobotę, więc nie było innego wyjścia jak czekać. Posiedzieliśmy trochę pod gabinetem…
- A co by było, gdyby mnie Ojciec tak „stuknął” dwa lata temu ? – Piotr sobie przypomniał wizytę w tej samej przychodni, która właściwie uratowała mu życie.
Do gabinetu Piotr wszedł sam. Wyszedł po 10 minutach. Zauważyłam, że profesor zamykając za nim drzwi czujnie mu się przygląda. No i? Eeee tam. Powiedziałem, że mnie krąg boli, a on spojrzał mi w oczy, pomacał palce, kręgi i stwierdził, że to nie mostek. Straciłem 220 zł. Pokazuje mi receptę, a tam napisane… Pilne!!!... podkreślone grubymi kreskami… Ostra niewydolność wieńcowa!!!… Patrzę na to i nie wierzę własnym oczom. Dociera do mnie waga całej sytuacji, choć nadal nie wiem do końca co to znaczy. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/06/29/nie-mogles-odejsc-teraz-bo-wiazemy-z-toba-wielkie-plany/
- Najpierw wszystko by przygotował, zanim by cię „stuknął”.
- Ktoś mówi…
- Nie ktoś, a Ja.
- Może nie chcę cię „stuknąć”, a ciągle chronię ?
- Trzymam cię w klatce ?
- Myślisz, że spełniam wolę każdego ?
- Spełniłem twoją wolę.
- Chciałeś Mnie usłyszeć, to usłyszałeś.
- Dziękuję ci Ojcze…
- ……. – spojrzałam na Piotra, który wyglądał na wyczerpanego.
- A ty jak się czujesz ?
- Jak wyliniały leniwiec.
- ……. – wybuchnęliśmy śmiechem.
Ponieważ byliśmy ciągle mocno za wcześnie, poszliśmy do pobliskiej kawiarni na kawę. Prawie wszystkie miejsca były zajęte, wolne tylko obok mężczyzny, który wyglądał jak przeciętny warszawski lump. Sam jego widok budził niechęć, pewnie też nie tylko naszą, bo jak dotąd nikt w jego pobliżu siedzieć nie chciał. Trudno, nie mieliśmy jednak wyjścia. Piotr nie zdążył jeszcze usiąść, gdy facet zagadał do niego po angielsku. Zapytał jak dojść do dworca. I w ten sposób wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja. Mężczyzna z USA przyjechał do Polski turystycznie, przestał mu działać telefon i z tego powodu nie mógł kupić przez telefon biletów, a chciał koniecznie odwiedzić jeszcze Kraków. W pewnym momencie powiedział kompletnie, rozbrajająco szczerze, że dziwi się i nie rozumie dlaczego ludzie go tutaj unikają.
- Co robię takiego źle ?
Miał wielką żałość w sobie i wzruszył mnie tym tak bardzo, że ukradkiem spod ciemnych okularów łzy ocierałam. Rzeczywiście wyglądał bardziej na gościa spod ciemnej gwiazdy niż na turystę, ale to jedno zdanie spowodowało, że jakby światło rozbłysnęło. Wszyscy w tym momencie wokół siedzący zaczęli z nim rozmawiać po angielsku. Każdy chciał mu pomóc, każdy się uśmiechał… Hmm… Był chyba przez chwilę szczęśliwy. Szkoda było go zostawiać, ale lekarz już czekał.
Z pół godzinnym opóźnieniem, o 15.00 ( co dało mi od razu do myślenia) weszliśmy razem do gabinetu. Weszliśmy niepewni, bo przecież to młody lekarz, ale po jego pierwszych dwóch zdaniach znowu to samo wrażenie, jakby nad nami światło się rozbłysnęło. Sprawdzał mnie dokładnie przez godzinę, a potem rozgadaliśmy się o Polsce. To były najlepiej wydane 135 zł w tym roku, a może i w całym moim życiu. Dobry lekarz i dobry człowiek, mocno wierzący katolik…
Tak właśnie działa Ojciec, podsyła odpowiednich ludzi w odpowiednim czasie. Wzruszyłam się, bo to jest takie ważne. Wszyscy żyjemy wśród ludzi i wszyscy jesteśmy od siebie w jakimś stopniu uzależnieni. Dobry lekarz, dobry nauczyciel, dobry mechanik i choćby dobry hydraulik. To jest właśnie cud, spotykać na swojej drodze odpowiednich ludzi.
- Co sądzisz o tej lekcji ? Piotra nie pytam.
- Nie osądzać po pozorach, nie oceniać, każdemu dać szansę i zaufać Ojcu – wyliczam jednym tchem.
Dopisane 22. 05. 2019 r.
- Chciałeś Mnie usłyszeć, to usłyszałeś – wielokrotnie do tego zdarzenia wracaliśmy. To niezwykłe spotkanie rozwiązało też pewną ewangeliczną zagadkę, którą oczywiście opiszę. Czy tylko nam się takie sytuacje zdarzają ? Absolutnie nie. Dla przypomnienia jeszcze i ta historia.
Proszę porównać styl rozmowy z ks. Glasem i rozmowy z Piotrem. To niewątpliwie ta sama „osoba”. Bezpośredniość Ojca jest zaskakująco przecudowna.