09. 03. 18 r. Warszawa.
Nie pamiętam już dnia bez wizji. Piotr ma je codziennie, czasami klika w ciągu dnia.
- Miałem wizję. Naprawiałem światła, bo wiedziałem, że wyjeżdżamy. Mieliśmy wielkie, stare kufry pełne naszych rzeczy, chciałem jeszcze na koniec pojechać nad morze.
- Hmm…. Wyjazd, czy przeprowadzka ?
- Nie wiem, ale mieliśmy wszystkie nasze rzeczy kufrach. W tej wizji wiedziałem, że mam jeszcze godzinę.
- Albo zmiana miejsca zamieszkania albo koniec i zarazem początek jakiegoś etapu – analizuję głośno.
- Ale za jakiś czas… Homiel co to znaczy ?
- A czy macie swój dom ?
- … O co chodzi ? – pyta mnie Piotr po chwili zastanowienia.
- Przekonamy się „za godzinę” – wzruszam ramionami. Przełożenie niebiańskiego czasu na ziemski jest nie do przełożenia.
- ……..
- Moje modlitwy coś robią ? – pyta kilka minut później.
- Czy robią ?!
- Wojna by była.
- Twojej Polski by nie było, tak by ją zjedli.
- Wszyscy by się na nią rzucili, rozkradli, zniszczyli…
- ???!!!
- No dobrze… – mówię z wahaniem, bo to takie… irracjonalne nawet jak dla mnie.
- A co będzie jeśli odejdziesz ? – pytam.
- Ty jesteś.
- Oli daj spokój, ona jest niewinna. Zostaw pisarza Boga.
- Wiesz gdzie się nauczyłaś pisać ?
- Wyobraź sobie pokój. Siedziałaś, a Pan Bóg ci dyktował.
- Całą bibliotekę zapisaliście.
- Przeczytaj mi to gołąbeczko Moja… tak mówił do ciebie – Piotr powtarza co słyszy, a ja prawie już płaczę.
- Nie gołąbeczko. Gołębico – poprawił Ojciec.
- ……. – siedzimy i pijemy nasze kawy, Piotr na sucho, ja ze łzami w oczach.
- Wyobrażasz sobie spisywać słowa Ojca ? – jakoś trudno mi sobie to przyswoić w głowie.
- Nazwał cię tipewriter (maszynistka).
- A komu powierza się pisanie ? Najbardziej zaufanej osobie.
- Chciałabyś pracować teraz ? – pyta mnie Piotr.
- Wolę nie dojadać, a pisać.
- I tak dojadasz.
- … – wybuchłam śmiechem.
- Słyszę trąby, aż mnie uszy bolą, jest ich z 50… Od tego huku powietrze wiruje… Niesamowite… – chwycił się za uszy i zaczął pocierać.
- Trąby oznaczają nadejście kogoś, obwieszczenie wieści.
- Nadchodzi twoje Ja.
- Moje ja ?! – Piotr zdziwiony – Przecież jestem.
- Nie ty, nadchodzi imię twoje.
- Myślałeś, że tak sobie przyjdzie ?
- Ono wejdzie jakbyś się narodził.
- Możliwości nieograniczone, wiedza nieograniczona, ale czy będziesz chciał z tego korzystać kiedy będziesz czuć wszystko ?
- ??!!! – to może dlatego ostatnio Piotr tak się dziwnie czuje. Jego ciało idzie, ale głowę jakby miał obok.
Siła „Pasji” wynika również z tego, że dialogi są po aramejsku, w ojczystym języku Chrystusa. Ostatnio zaczęłam uczyć się kilku słów po aramejsku i trafiłam na fajny tekst.
Opisując scenę pojmania Jezusa, Mateusz wkłada w Jego usta wypowiedź, której druga część ma zapewne charakter przysłowiowy: „Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną” (Mt 26,52). O przysłowiowym wydźwięku logionu świadczy wykorzystanie go w Jr 15,2 i Ap 13,10. W kontekście rodzimego języka Jezusa wypowiedź nabiera swoistej dwuznaczności, która wzbogaca rozumienie jej treści. W języku aramejskim termin @yys (saiif) oznacza zarówno „miecz”, jak i „koniec”. Jezusowy logion !twmy @yysb @yys bsnd lk (kal d-nsab saiif b-saiif yimuthun) można z powodzeniem przetłumaczyć:
„Każdy, kto chwyta za miecz, w końcu zginie”.
- Widzisz? Wystarczy powiedzieć mniej więcej saiif ehue ana (jestem mieczem) i już gadasz, co ty na to Homiel ?
- Ty masz miecz sprawiedliwości.
- Jako sprawiedliwy nie możesz zginąć.
10. 03. 18 r. Warszawa.
Pojechaliśmy do naszego krzyża. Nie było ani mszy, ani ludzi. Postaliśmy pod krzyżem spokojnie i dłużej. Wychodząc Piotr zaczął cytować Ojca…
- Czekaj na zdarzenia.
- One cię zaskoczą.
- One są Moją wolą.
- A kiedy ?
- Nie zdarza się za 5 lat, czy 2, zdarza się teraz.
- Człowiek prorokiem stającym się. Twoje imię pędzi.
Ciarki przechodzą. Przypominam sobie, że podobne słowa już padły. Kilka tygodni przed śmiercią Edzia.
- Najbliższy czas bardzo cię zaskoczy, ale nic nie rób. - Bierz wszystko, bo wszystko jest ode Mnie. - Ta chwila musi nadejść i właśnie nadchodzi. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/03/14/4255/
Piotr lekko pobladł. Siła tych słów go zatrwożyła. Do domu wróciliśmy w całkowitej ciszy. Odezwał się w końcu po dłuższej chwili…
- Homiel, słyszałeś słowa Ojca ?
- Powiedzmy, że to Ja mówiłem.
- Przyjmij to stary, masz już swoje lata i przyjmij to poważnie.
- Wiesz przecież jaki jestem Ojcze.
- Wiem jaki będziesz i nie mów, że jesteś tchórzem, bo pamiętaj, że jestem nieomylny.
- Wiem Ojcze, ale odbieram siebie obecną chwilą.
- Ta chwila nie będzie miała przełożenia w przyszłości.
- Tak ? – zdziwiony.
- Tak malutki i nie płacz, bo i Ja płaczę.
- Płaczę nie dlatego, że ty płaczesz, ale bo wiem co będzie.
- A jak będzie ?
- Będzie pięknie. Zaufaj Mi, jak Ja ci zaufałem.
- … Co o tym myślisz ? – pyta mnie.
- Lepiej nie myśl.
- Co za ulga – myślę, bo nie mam pojęcia co o tym myśleć.
- … Czy mogę o coś zapytać ?
- Co chcesz ? – Piotr mnie pyta ze strachem w oczach bojąc się, że mogę mieć kolejne durne pytanie.
- Ojciec już i tak pewnie wie – … naprawdę było mi głupio, że chcę o to spytać…
- Ech te kobiety.
- … – zaczęłam się śmiać głośno, gdyż właśnie potwierdził, że wie.
- … Czy Bóg Ojciec ma żonę ?
Piotr zrobił tak wielkie oczy jakby właśnie odkrył, że postradałam wszystkie zmysły. Ale nie wpadłabym na to pytanie, gdybym nie przeczytała go w internecie. To było pytanie jakiegoś dziecka. Czytając pomyślałam… faktycznie, czy ma ?
- ……. – nie odpowiedział.
- Jeśli było to złe pytanie, to chciałabym przeprosić.
- Chciałbym posiedzieć z Ojcem na trawie, pogadać… – Piotr się wtrącił.
- A może na kawę ?
- O co chciałbyś Mnie zapytać ?
- O nic, tylko siedziałbym koło Ciebie.
- …….
- Te słowa Ojca dzisiaj były naprawdę ciężkie – Piotr się zamyślił.
- Nie ciężkie, miały swoją wagę.
- Musisz dobierać odpowiednio słowa, a będziesz lepiej rozumiany.
Zauważyłam, że im poważniejsze rozmowy toczymy z Niebem, tym bardziej Piotr potrzebuje odreagowania. Siedzi teraz przed TV, ogląda kabarety i śmieje się głośno, choć zna je na pamięć.
- Nie śmiej się pełną twarzą i nie smuć się. Daj radość oczami.
- Ale jak oczami ? – dziwi się.
- Przecież wiesz.
- ??? Tak Jezus robi – przypomniałam sobie. Zawsze mnie to zastanawiało, dlaczego tylko się lekko uśmiecha.
- A może Piotr się odzywać ?
- Rozmowa jest wskazana.
- Ale macie u siebie radochę kiedy się śmieje…
- Wielu ledwo trzyma się przy życiu.
- Hmm… Może powinieneś być poważny ? – zaczynam już wątpić.
- Będzie poważny. I na to przyjdzie czas.
Piotr przełączył kanał i zaczęliśmy oglądać „Poszukiwacze zaginionej Arki”… po raz tysięczny.
- Ciekawe… Czy znajdą kiedyś arkę ?
- Jeśli zasłużą.
- ???!!!
Kończy się film, przeskakujemy z kanału na kanał. Wszędzie ostrzegają, że jutro niedziela niehandlowa. W zależności od kanału ludzie są albo za albo przeciw. Wydaje się, że jedni i drudzy mają rację.
- Sądzę, że Pan Bóg nie chce, żeby ludzie pracowali w niedziele – myślę głośno.
- A z drugiej strony jest wielu, którzy robią w niedziele zakupy – Piotr tłumaczy się, bo sami tak robimy.
- A jest druga strona ?
- Mówisz przywróć ustalony porządek i mówisz druga strona ?
- Bądź konsekwentny.