22. 12. 17 r. Szczecin.
Zajęci przygotowaniami do świąt ledwo rozmawiamy. Dopiero na koniec dnia Piotr sobie przypomniał o Homielu …
- To moje ostatnie święta ?
- W takim charakterze to tak.
- Podchodzisz już do lądowania, żeby już ruszyć.
- … ??? …
- Zaraz mnie szlag trafi, nic nie rozumiem – powiedział po chwili zastanowienia.
- Jaśniej się nie da.
Uwielbiam tego słuchać … Ich swobodny, przyjacielski sposób rozmowy nie mieści się w żadnych ramach.
23. 12. 17 r. Szczecin.
Piotr od rana chodzi zamyślony.
- Rozmawiałem z Ojcem. Powiedział…
- Nie mogę cię zabrać jeszcze, zostanie rana.
- ……. – zdenerwowałam się, bo najwyraźniej znowu wypytuje, kiedy wraca do Domu.
- Zobaczyłem wielką ranę, która się nie goi … Głęboką ranę …
- Oczywiście ! Wszyscy będą rozpaczać – próbuję mu to teraz uzmysłowić.
- A Ja zrobię tak, że tej rany nie będzie, kiedy przyjdzie pora.
- Jak to będzie możliwe ? – myślę z niedowierzaniem.
- …. Mam dla ciebie prezent.
- Panie Boży, już mam prezent. Prezent to Ty Ojcze.
- Mam dla ciebie prezent.
- ……. – spojrzeliśmy na siebie zastanawiając się jak może wyglądać prezent świąteczny od Boga …
Wieczorem.
Po kilkugodzinnych przygotowaniach do świąt, Piotr zafundował sobie kilka chwil relaksu.
- Idę pooglądać auta w internecie, wyszło nowe audi !
- Chce ci się oglądać te lody przez szybę ?
- ……. – ja się śmieję, a Piotrowi mina zrzedła. Nic z tego nie będzie.
Siedziałam w fotelu rozglądając się po całym pokoju odkrywając go niejako na nowo. Jestem tak rzadko w tym mieszkaniu ostatnio, że już zapominam jak wygląda. Spojrzałam na wielką, udekorowaną na kolorowo choinkę …
- To nasza czwarta choinka w tym mieszkaniu.
- Nieważne która. Ważne, że ostatnia.
- …….. – wyprostowałam się gwałtownie.
Rok temu usłyszałam, że dzisiejsze święta będą już w innym składzie… i tak się stało. A więc tą deklarację powinnam potraktować bardzo poważnie.
- Jesteś pewny ?
- Nie jestem pewny, tylko mówię.
Zrozumiałam, że popełniłam teraz błąd. Mam nadzieję, że to z Homielem rozmawiam, a nie z …. Pytać, czy jest czegoś pewny ? To już szczyt głupoty …
- A gdzie będzie następna choinka, jeśli nie tutaj? – pytam dalej.
- Daty cię gubią i twoje założenie, że musi tak być.
- Kolejna wpadka … – myślę.
24. 12. 17 r. Szczecin.
Wigilię od wielu lat spędzamy w gronie całej rodziny. Jest nas z małymi dziećmi w sumie 17 osób, więc nie ma sensu chodzić od domu do domu, a tylko zebrać się w jedność. Kiedy siadamy razem do stołu, mimo tak wąskiej grupy każdy ma swoje zdanie i każdy głosuje na kogoś innego, więc bywa bardzo „gorąco”. Dlatego też ustaliliśmy jakiś czas temu, że tym razem temat polityki jest przy stole zakazany. Zostało mnóstwo innych spraw do omówienia, ale jakoś się tak zdarzyło, że nagle rozmowa zeszła na temat Boga, co się wcześniej nie zdarzało. Najdziwniejsze w tym jednak to, że rozmowę zaczął nie Piotr, a osoba, która nie wierzy w nic. Głośno poddała w wątpliwość, czy istnieje diabeł. Piotr niewiele myśląc wypalił głośno, że oczywiście istnieje i ma na to dowody. Śmiech na sali w pełni, więc zaczęłam Piotra kopać w kostkę, by się uspokoił, a on mnie zaatakował…
- Dlaczego każesz mi milczeć ! – był prawie wściekły.
- Bo oni nie mają takich doświadczeń jak my i nie ma sensu – powiedziałam głośno, a wszyscy to usłyszeli.
Zapadła cisza. Nasza rodzina, poza najbliższymi wyjątkami, nic o nas nie wie, więc była zdumiona i nieco zdegustowana.
- Gdzie był Bóg w Oświęcimiu ?! – zaczął „w nic nie wierzący” i pobiegł po książkę z wierszami napisanymi przez więźniarkę z Auschwitz.
Czytając na głos kilka wierszy tak się wzruszył, że zapłakał. Teraz to my byliśmy zdumieni. Bardzo zdumieni. Można powiedzieć, że nas zamurowało. Zadziwiająca sytuacja.
Piotr przerwał swoje wywody, tak bardzo był zaskoczony. Spojrzeliśmy na siebie w milczeniu i coś zrozumieliśmy. Dostrzegliśmy w tym człowieku pewną wrażliwość, którą musiał schować gdzieś głęboko na dnie swojej duszy. Te parę minut uzmysłowiły nam wyraźnie, że nikogo nie można przekreślać, ponieważ zdecydowana większość ludzi po prostu nie ma wiedzy, ani świadomości. Tylko tyle i aż tyle…
Wracając do domu oczywiście rozmawialiśmy o niczym innym, jak tylko o tym zaskakującym wydarzeniu.
- Gdy się śmiał ze mnie, że mówiłem o diable, wtedy usłyszałem właśnie diabła.
- Nic ci się nie uda, bo tacy są ludzie.
- Nas nie widać i nie wierzą.
- W końcu kiedyś i ty odejdziesz.
- I rechotał w najlepsze… Przedrzeźniał mnie.
- …. Gdy on zapłakał, zrozumiałem, że Pan Bóg dał mi znak, żebym robił swoje, bo są w ludziach cząstki dobra, które trzeba odkryć…
- To ten prezent, o którym mówił. Ja się za niego modliłem i myślałem, że jest stracony, a on tak przy wszystkich … – Piotr zaniemówił, bo ciągle był zaskoczony.
- Przejąłeś się ?
- Gackami ? Nie.
- Dzisiaj zobaczyłeś drzwi otwarte, jego łzy.
- Bardziej ciebie nienawidzą niż ci się wydaje.
- A wiesz kogo się nienawidzi ?
- Hmm …
- Jego dusza chce Boga, choć on tego nie rozumie.
- A ty jesteś radykalny w dążeniu do prawdy.
- Pan Bóg też jest radykalny – Piotr zaczyna się tłumaczyć.
- Pan Bóg jest mądry.
- Daje wybór – mówię.
- Ty każdego zmusiłbyś do wiary, a Bóg daje wybór.
Późnym wieczorem siedliśmy zmęczeni przed TV. Jednocześnie na kilku kanałach emitowano programy z kolędami.
- Ciekawe, czy Chrystus cieszyłby się z tego.
- Po co pytasz ? Przecież wiesz.
Rzeczywiście głupie pytanie, bo odpowiedź jest oczywista.
Oglądam nieco później na Discovery dokument „Prawdziwy Jezus z Nazaretu”. Naukowiec twierdzi, że znaleziony gwóźdź w kostce nogi wskazuje, że ten człowiek został ukrzyżowany na krzyżu w kształcie X, a nie T.
- To jak w końcu krzyżowano ? – wyrwało mi się pytanie i wcale na odpowiedź nie liczyłam.
- Krzyżowano i tak i tak.
W tym samym filmie usłyszałam informację, która mnie zainteresowała znacznie bardziej. Jeden z naukowców zasugerował, że historia wskrzeszenia Łazarza może być wymyślona. Zrobiłam wielkie oczy, że ktoś w ogóle może w to wątpić, ale naukowiec podał proste wytłumaczenie. Dlaczego jedna z najpiękniejszych historii, jedno z najmocniejszych świadectw mocy Jezusa jest opisane tylko przez Jana ? Hmm… No właśnie… Dlaczego ? Muszę się dowiedzieć, postanowiłam.
Dopisane 10. 09. 2018 r.
- Krzyżowano i tak i tak – Rzymianie stosowali różne metody krzyżowania.
Znaleziony w Jerozolimie 1968 r. gwóźdź tkwiący w kości piętowej wskazuje, że gwoździe zostały przybite z boku pięty.
Jeśli chodzi o Chrystusa…
Analiza całunu turyńskiego wskazuje, że obie stopy zostały przymocowane do krzyża za pomocą tylko jednego gwoździa, który zranił nerwy podeszwowo- przyśrodkowe (plantaris medialis).