Dzisiaj Piotr ma diagnozę koronograficzną. Musi sprawdzić, czy zamontowane stenty się sprawdziły i w jakim są stanie. Od tego zależy jaką operację zrobią w Bielsku, czy będą ciąć klatkę piersiową, czy zrobią tzw. operację mało-inwazyjną …, cokolwiek to znaczy, bo nie wiem co znaczy. Poszliśmy do szpitala, najpierw na izbę przyjęć, później do nowo wybudowanego budynku szpitalnego przeznaczonego na kardiologię. Ponieważ przyszliśmy za wcześnie i nie było jeszcze wolnego łóżka, klapnęliśmy oboje na małej i jedynej kanapie na końcu korytarza. Siedliśmy i nawet nie rozmawialiśmy. Homiel spytał Piotra w pewnym momencie …
Boisz się ?
Czego ? Przecież jesteś przy mnie – ale oczywiście, że się bał. Zdążył się już nasłuchać ile to ludzi odchodzi podczas koronografii, że po ludzku najzwyczajniej się bał.
Bierzesz Mnie pod włos ? – Homiel zaczął się śmiać.
No nieeee …
Ja cię mogę, a ty Mnie nie– i znowu się śmieje.
Zrobiło nam się luźniej na sercu, bo jeśli ma humor, to przecież nie może być źle. W oddali zauważyłam starszą, siwą, lekko przygarbioną kobietę, która z końca korytarza sunęła prosto w naszym kierunku. Nawet nie pytając usiadła tuż przy nas i zaczęła mówić. Nie wiedzieliśmy co zrobić, więc z grzeczności zaczęliśmy jej słuchać.
Pan też do szpitala … – pokiwała głową ze zrozumieniem.
A ja będę w Lublinie operowana, tutaj nie mogą … Jak Bozia da, to przeżyję …
Da, na pewno da – Piotr chciał pocieszyć staruszkę.
Proszę pana, w ciągu 2 lat pochowałam męża, córkę, jej męża i synową … Jak Bozia da, to będę jeszcze żyła – i poleciała jej łezka …
Tak nas wzruszyła swoim opowiadaniem, że i nam poleciały łezki.
Przyszłam do was, bo widziałam, że wierzycie w Boga … – spojrzeliśmy się na siebie. Zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście tak to po nas widać …
Wierzycie w Boga, to wam powiem, że Bozię widziałam.
I tu zaczęła się niezwykła opowieść …
Mój mąż był w szpitalu, ale wszystko było już dobrze i pojechaliśmy do domu. Wieczorem dobrze się czuł, a jak widziałam, że dobrze się czuł, to i poszłam spać … Ale rano usłyszałam głos Maryi, idź po księdza … Wiedziałam, że to Bozia, bo ciągle się do niej modlę i obrazek całuję … Od razu wstałam i poszłam zobaczyć co z Jasiem, a on jakiś taki siny, ale spał. Dzwonię do córki i mówię jej, że Bozia mi mówiła o księdzu, a ona …
Co mama ! Na pewno tacie nic nie jest.
… Ale ja czułam, czułam, że muszę … Poszłam do księdza … Ksiądz to porządny człowiek, zna Jasia, bo przecież robi różne rzeczy u niego i mówię, że musi przyjść do domu, ale nie mówiłam, że to Bozia tak kazała. Poszedł razem ze mną, namaścił go i zostawiłam ich, żeby sobie porozmawiali. On, jak tylko wyszedł za drzwi, no parę metrów …, a mój Jasiu oddał ostatnie tchnienie … Wzięłam jego głowę w ręce i mówię Jasiu, Jasiu…, ale on nic …
No i w tym momencie ja w ryk, Piotr też … I tak w trójkę na korytarzu płakaliśmy. Ludzie krążyli i gapili się, co się dzieje …
Potem Bozia przyszła do mnie, niedawno … Obudziła mnie …. Patrzę … Stoi przy drzwiach i trzyma w ręku Jezuska !… O Boże ! Drzwi nie zamknęłam ! … To sobie pomyślałam … Kiedy zerwałam się na nogi, już Jej nie było … Taaak … – przerwała na chwilę kiwając głową …
Prawdę mówię … Wam mogę to mówić, bo wierzycie … Ale ludzie już nie wierzą … Tak się modliłam, żeby kiedyś przyszła do mnie … Ale dlaczego powiedziała Dzień dobry, gdy Ją zobaczyłam, a nie Szczęść Boże ?…
……. – jej pytanie nas zaskoczyło. Po chwili przyszło mi coś do głowy …
Pani się modliła, żeby przyszła, więc mówiąc „dzień dobry” powiedziała w ten sposób; prosiłaś i oto jestem.
Kobieta w głębokim zamyśleniu popatrzyła mi w oczy. Pani Gienia, lat 89.
24. 02. 17 r. Warszawa.
Koronografia się udała, nie ujawniła niczego niepokojącego i Piotr wrócił domu. Mogłam więc planować wyjazd do Bielska. Piotr oczywiście pobyt w szpitalu ma refundowany, ale dla siebie musiałam na 5 dni zabukować hotel. Ponieważ płatność była z góry, po powrocie Piotr miał mi zwrócić pieniądze. Kiedy weszliśmy do domu i zaczęłam w swoich myślach sumować wydatki, wyszło mi prawie 2 tysiące złotych.
No przecież oddam ci te dwa tysiące!
Stanęłam jak wryta w podłogę, bo odpowiedział mi na moje myśli! Nie przyznałam się jednak do tego, by za bardzo nie urósł w swojej pewności siebie. Pomyślałam po chwili, że napiłabym się kawy …
No to zrób kawę! – Piotr na to.
Jasny gwint ! Zaczyna się ! Ledwo przeczyścili mu trochę żyły, a jego możliwości znowu wzrosły.
Wieczorem.
Kowalewski podczas koronografii powiedział, że mógłby właściwie zrobić mi tę angioplastykę, ale wiesz co ?… Spojrzałem na jego fartuch.
I ? – zaciekawił mnie.
Był cały w czerwone trupie czaszki … Spojrzałem na to i powiedziałem nie.
To znak Homiel ?
Głupi by się poznał. Jego robota już się skończyła.
Jesteś pewny ?
Wyobraź sobie, że tak.
……. – zaczęłam się śmiać.
Na oddziale była cholernie miła pielęgniarka.
To się wyklucza. Wszystkim zwracasz uwagę, a i Ja tobie.
Cholernie miła ? Bardzo miła, ale nie cholernie …, to sprzeczność.
…….. – zamyśliliśmy się, bo za tydzień ważna operacja.
Ten tydzień minie szybko – pstryknął palcami Piotr tak, jak zrobiła to kiedyś Maryja.
Jeszcze szybciej.
Dochodziła 20.00. Piotr będąc w szpitalu nie odprawiał Nowenny. Mimo, że był zmęczony poszedł do drugiego pokoju, by dotrzymać Ojcu danego słowa. Wrócił szybciej niż być może powinien …
Jak tylko zacząłem się modlić, miałem taką zajawkę przed oczami. Zobaczyłem Maryję pod krzyżem Chrystusa, była w czarnej chuście i czarnej sukni. Usłyszałem tylko …
Jutro Piotr ma diagnostykę koronograficzną, więc chodzi cały w nerwach. Nie dziwię się, bo sama jestem w nerwach. Widocznie chodzenie w nerwach jest zaraźliwe.
Poszliśmy na kawę. Niedawno Homiel zaśpiewał o niej simple the best, więc nie mamy wyrzutów sumienia. Piliśmy tę kawę i zachciało mi się kichać. Piotr poszedł po chusteczkę do kelnerki i położył mi ją po chwili na stoliku.
No … Nie wierzę …
Widząc ten napis jako hasło przewodnie kawiarni… zaniemówiliśmy.
Jak Ty to robisz ? – Piotr spytał nie wierząc co widzi.
Widzę do przodu.
Wszystko ?
Co chcę i potrzebuję… A wy zwątpiliście we Mnie – zrozumiałam, że to z Bogiem Ojcem teraz rozmawiamy, z czego do końca chyba Piotr nie zdawał sobie sprawy.
Takich będzie dużo – p. s. wczorajszy mail.
Jesteście jak oni.
Apostołowie ciągle wątpili.
…….. – smutno mi się zrobiło, bo zrozumiałam, że zasmuciliśmy samego Ojca. Ale o tym nie powiedziałam Piotrowi. Chciałam, żeby dalej rozmawiał swobodnie.
Dobudzą mnie w szpitalu ?
My cię dobudzimy.
Dacie radę ?
Damy.
Zginę ?
Celem Ojca nie jest byś zginął, ale żebyś żył.
Masz jeszcze coś do zrobienia – powiedziałam pewnie, bo dzisiaj jestem tego pewna.
I to całkiem sporo.
Przyglądając się tej sprawie, twoje życie dopiero się zacznie.
A cóż takiego będę robił ?
………. – cisza.
Wieczorem.
Znajoma księgowej ma gwałtowny nawrót białaczki. Rozmawialiśmy, czy da się ją jeszcze uratować.
Czy nie jest za późno ?
Nigdy nie jest za późno.
Daj jej życie, Ojcze.
A co dasz od siebie ?
Będę grzeczny – miał na myśli posłuszny woli Ojca, z czym ciągle ma problemy.
To za mało.
Skuliłam się w sobie, bo rozmowa zaczynała być … nieziemska.
Możemy zawrzeć pakt.
Przestanie dla ciebie istnieć świat, a Ja ci ją przyniosę.
Pozbędziesz się twoich nawyków …
Ty, który koszule poprawiasz dwa razy.
Piotra zatkało, zatkało i mnie. Pół godziny wcześniej skończyłam drugi raz prasować koszule, które za pierwszym razem dla Piotra nie były dość dobrze wyprasowane. Tak bardzo chciał być doskonały …
O rany ! Ojciec wszystko widział ! Widział, jak prasujesz – mówi szeptem zawstydzony. Widziałam, że się zawahał, bo nie wiedział co odpowiedzieć. Spojrzał na mnie szukając ratunku.
Nie patrz na mnie, ja tu tylko spisuję – rozkładam bezradnie ręce zadowolona. Po raz pierwszy chyba się cieszę, że to nie ja słyszę, a tylko robię za kronikarza.
Usłyszałem Nowenna …
Nowenna pompejańska … Już to drugi raz nakazują ci ją odmawiać … – Piotr o tym zapomniał.
Czy chcę wiele od ciebie za jej życie ?
Nie.
Ale jest to wiele.
To zdaje się godzina modlitwy codziennie przez kilka tygodni – zaczęłam szybko tłumaczyć Piotrowi i obawiałam się, że to go przestraszy.
Co to nowenna ? – Piotr do mnie.
Poczytaj, w ten sposób tryb się rozrośnie.
Ale ja idę do szpitala ! – powiedział prawie odkrywczo.
To ci odpuszczę.
Ale już jutro idę do szpitala !
To jest jutro.
Piotrowi chodziło o to, że Alicja jest już prawie w agonii, a modlitwa trwa półtora miesiąca. Jeśli odliczymy 3 dni pobytu w szpitalu, to po prostu nie zdąży się jej uleczyć. To byłby istny cud, gdyby udało się ją uratować w tym stanie.
Ojcze, gdyby się ją udało uratować, to ja to ogłoszę światu, to będzie na twoją chwałę – mówię.
Zawsze w ciebie wierzyłem.
Ojcze, to może różaniec ? Jest krótszy – Piotr już zaczął kombinować… i nie wierzyłam własnym uszom.
Ty wyznaczyłeś Mi cel, a Ja tobie.
Ojcze, no nie wiem, czy dam radę …
Tyle dla ciebie ona znaczy ?
Piotr spojrzał na mnie ciężko i wiedział, że nie ma wyjścia. Zaczął sprawdzać w internecie jak odmawia się Nowennę Pompejańską.
To można rozłożyć na cały dzień ! – był tym odkryciem całkiem uradowany.
A toś się ucieszył.
Jeśli chcesz ją uratować, musisz zacząć od razu, bo ona długo nie pociągnie.
Musisz się spieszyć.
Spójrz na swoje dłonie…
Nie doliczysz palców, a ona odejdzie … , więc będziesz siedział dalej ?
Piotr machinalnie spojrzał na swoje ręce i zrozumiał, że nie doliczy się 10 dni, a ona umrze. Wstał z kanapy ciężko i z wyraźnym spowolnieniem. Już się wybierał do drugiego pokoju, gdy …
Nie zapomnij różańca.
Zawrócił i wziął różaniec leżący na stole. Wychodząc …
No to zostawiam cię samą – mówi do mnie i zrobił taką minę jakby szedł do dentysty. Cała ta rozmowa wzbudziła w nim lęk zmieszany z niepewnością.
Nie jest sama.
Pamiętaj w jakiej intencji się modlisz.
Gdy wrócił po godzinie, był wykończony. Blady i wykończony. Patrząc na niego miałam nieodparte wrażenie, że życie, które kiedyś odbierał, teraz w ten sposób oddaje. Modli się za życie kogoś, kogo nawet nie zna. Czy to jest ta równowaga, o której Niebo mówi, że we wszechświecie jest najważniejsza ?
Dopisane 15. 10. 2017 r.
Jesteście jak oni. Apostołowie ciągle wątpili – Dziękuję wszystkim tym wątpiącym, którzy piszą czasami do mnie. Dzięki wam mamy tak ciekawe rozmowy.
Poczytaj, w ten sposób tryb się rozrośnie – Nowenna Pompejańska rozkręca się na dobre, coraz więcej ludzi ją odprawia i ma się wrażenie, że ruszyła wielka Boska krucjata z nowenną na czele.
Możemy zawrzeć pakt – inie będzie to jedyny pakt z Ojcem w naszym życiu.
Rzadkie to sformułowanie; pakt z Bogiem. Zazwyczaj mówimy; układ z Panem Bogiem, przymierze z Bogiem. Jest to tak rzadkie, że zaczęłam wertować internet.
W uroczystość Objawienia Pańskiego, 6 stycznia 1919 roku, w czasie wieczornych modlitw ku powszechnemu zdumieniu ks. Alberione zaczął wyjaśniać słowa ułożonej przez siebie modlitwy, którą potem wszyscy uroczyście odmówili. Była to wyjątkowa modlitwa, do dziś posługują się nią duchowi synowie i córki ks. Alberionego. Sam twórca nazywał ją Paktem albo Tajemnicą powodzenia. Jej przesłanie w najogólniejszym zarysie jest następujące: jesteśmy zbyt słabi i niewykształceni, aby podołać zadaniom, które Pan Bóg nam powierzył. Prosimy więc Go o to, aby to On sam w nas działał i udoskonalał efekty naszej pracy, tak aby przynosiła ona jak najlepsze i największe owoce. Ze swojej strony zobowiązujemy się do pełnego oddania się Mu i robienia wszystkiego wyłącznie na Jego chwałę i dla pokoju ludzi. Pan Bóg dotrzymuje swoich obietnic, więc potrzeba tylko, abyśmy okazali się wierni przymierzu zawartemu z Nim.
Fajnie, teraz patrząc w niebo będziemy bliżej Boga – zażartowałam.
Nie zgodzę się z tym.
Bliżej się już nie da.
Ja dostałam lunetę, a Piotr dostał wizję.
Wczoraj miałem trzecią część tego snu. Jestem na stałym lądzie, wchodzę do białej, świetlistej sali, przechodzę przez nią spokojnie i na końcu znajduję wąski pas mgły, tracę widoczność. W tej mgle poruszałem się po omacku. Spojrzałem w dół i zobaczyłem podłogę ze szkła, przez którą mogłem zobaczyć pod nogami cały wszechświat. Z tej mgły wyłania się powoli gigantyczna głowa z alabastru, głowa w hełmie, ta głowa była oparta o coś, miała zamknięte oczy, jakby spała. Zrozumiałem, że to moja dusza, że to ja. Dopóki żyję tutaj na ziemi, „on” tam będzie spał.http://osaczenie.pl/wp/2016/03/28/zaskakujacy-pazdziernik/
Zobaczyłem znowu tego alabastrowego kolosa !
…….. – zmarszczyłam czoło szukając w pamięci, o czym on teraz mówi.
No tego śpiącego !
Aaaa … – przypomniałam sobie.
To było dawno …
Stał teraz pośrodku kosmosu na jakieś kwadratowej platformie. W każdym rogu tej platformy stał anioł ubrany jak żołnierz, mieli miecze i hełmy. Patrzyli na niego. A z góry spływała na kolosa jakby para i miałem wrażenie, że go czyszczą, choć on ciągle spał, bo miał przymknięte oczy.
Budzą go ?
Nie wiem …. – Piotr wzruszył ramionami i wstał chcąc iść do kuchni. W połowie drogi cofnął się …
Co znaczy …. Stejauf … ?
Co ? – spytałam zdziwiona.
Stejauf… Homiel mi ciągle mówi…, stejauf…
Steh auf ! – dopiero po chwili zorientowałam się, co do mnie mówi.
To po niemiecku powstań, wstawaj … – tłumaczę naprawdę zdziwiona.
Dlaczego po niemiecku …? A wiem już … Miałaś ty to rozwiązać – i sobie poszedł.
Mówiąc uczciwie chciałam tę wizję zbagatelizować, ale „steh auf!” przykuło oczywiście moją uwagę. Piotr nie mógł wiedzieć, że to forma rozkazująca czasownika rozdzielnie zbudowanego aufstehen. Tylko znający niemiecki lub uczący się w stopniu zaawansowanym mogą to wiedzieć. I dlatego Homiel użył niemieckiego wiedząc, że teraz tej wizji nie odłożę ad acta.
A więc budzą z letargu tego kolosa … ? A po co go budzą, niech sobie śpi – pytam Homiela pięć minut później.
A tego wytłumaczyć nie mogę.
Ale na pewno nie jest tak, jak myślisz.
Ten alabastrowy był już w pozycji pionowej. To wszystko działo się w kosmosie, 4 żołnierzy patrzyło na niego, a z góry leciała jakby para, czyścili go albo budzili … Sam nie wiem – Piotr powtarza.
Jeśli Homiel powiedział steh auf, to znaczy, że ma to znaczenie.
No co z tym kolosem ? – Piotr pyta sam już zaciekawiony.
To, że go myją, nie znaczy, że go budzą.
Ale steh auf usłyszałem, jaka jest więc prawda ?
W tej materii się nie dowiesz.
20. 02. 17 r. Warszawa.
Gdy byłem na porannej mszy, usłyszałem od Ojca … – opowiada Piotr na kawie.
To co masz, jest ode Mnie.
Hmm … Czyli jak masz problemy…, to też od Ojca.
Wiem, to takie ćwiczenia na ile ja wierzę. Wszystko mi wyznaczył co mam robić, więc muszę to zrobić.
Hmm ….
W kościele była grupa młodych ministrantów … Wiesz, co widziałem ? Każdy z nich miał za sobą wielkiego anioła ! – i zaczął się cieszyć.
…. Twojego Grubasa też widzę, jest przy tobie.
No nie mów tak na niego…! – wkurzyłam się.
Blisko jesteś ? – spytałam Mojego.
Jestem bliżej niż przy tobie.
……..
Ten na starość się rozgadał – Homiel ze śmiechem, ale ja zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak bardzo Mój musi mnie pilnować.
Czy moje zadanie nie jest jeszcze skończone ? – miałam na myśli Piotra. Dwa razy uratowałam mu życie, więc chyba już wystarczy.
Teraz dajesz później, będziesz brała.
O ! Twój Grubas to też mądrala – Piotr dalej …
Nie mów na Niego Grubas ! – znowu mnie wkurzył.
Hmm … Jak mogę Cię nazwać, żeby nie mówił Grubas ? – musiałam Mu nadać jakieś porządne imię.
… Widzę Och!… I końcówkę –iel…. Ochiel, sprawdź, czy taki jest … – Piotr się śmieje… i ja zaczynam się śmiać, bo rozumiem dlaczego akurat tak.
To nie jest prawdziwe imię mojego anioła, jak i Homiel nie jest prawdziwe. Widzę, że Ochiel również ma swoiste poczucie humoru, bo wybrał je na potwierdzenie tego, że widzi jak ciągle wzdycham, gdy myślę o Niebie. Wzdycham, bo po prostu brakuje mi słów, by wyrazić co czuję i jak Ich podziwiam.
Homiel mi wyjaśnił teraz, co znaczy ta pasta …
Woda myje, ale pasta czyści, działa podwójnie, choć nie widzisz.
A widzisz ! Czyli dobrze to rozszyfrowaliśmy.
Wieczorem.
Dostałam wiadomość, jak dotąd jedyną tego rodzaju.
Przeczytałam Piotrowi na głos, a odezwał się Homiel …
Trudno im sobie wyobrazić, że masz wiedzę od Boga.
Wszędzie widzą diabła.
Nikt wizji z Bogiem nie odważy się naśladować.
Bądź pewna swego.
Ale widzisz jak trudno im uwierzyć ?
Ty masz wierzyć. Dostaniesz jeszcze wiele dowodów.
Wielu będzie wątpiących, ale ty rób swoje.
Będą podburzać ludzi przeciwko tobie, ale ty rób swoje.
No widzisz ? Tak to już jest na tym świecie …
Tak to jest i tak będzie.
…….. – zapadliśmy w zadumę.
Chyba Zdzichu umarł …
Co ? – kompletnie mnie zaskoczył.
Zdzichu umarł, bo przyszedł do mnie …
Jak to przyszedł ?
No usłyszałem jego głos teraz …
A co powiedział ?
Dziękuję ci za wszystko.
… ??? …
Za co ci dziękował ?
Gdy się modliłem, odsuwałem od niego czarnych, żeby się nie męczył.
…….. – to mnie teraz Piotr zaskoczył. W ogóle o tym nie wspominał.
Zdzichu – tak go wszyscy nazywali, to dawny znajomy rodziny. Pod koniec ubiegłego roku dowiedzieliśmy się przypadkiem od jego sąsiadki, że leży gdzieś w hospicjum po udarze i dodatkowo z Alzheimerem. Nic więcej nie była w stanie powiedzieć, bo nie wiedziała gdzie leży i gdzie obecnie jest jego rodzina. W każdym razie był ciężko chory, więc jego śmierć jest bardzo prawdopodobna. Trudno nam to jednak zweryfikować nie mając konkretnych danych.
Homiel, co z Nim ?
Duchy to stan przejściowy.
Nie mówmy o duchach, mówmy o żywych.
Dopisane 12. 10. 2017 r.
W tej materii się nie dowiesz – wtedy, ale później tak. I to będzie bardzo ciekawe rozwiązanie tej zagadki.
Duchy to stan przejściowy. Nie mówmy o duchach, mówmy o żywych.
To, co masz, jest ode Mnie.
p.s. Ze względu ostatnio na niezliczoną ilość spamów blokuję na pewien czas możliwość komentowania. W przypadku pytań proszę o informacje mailem rozmowyzniebem@wp.pl lub osaczenie.00@wp.pl
Wracamy autem do Warszawy. Rano wstałam z myślą, że właśnie zaczęła się prawdziwa, niepewna droga ku nieuchronnemu. Poczułam ciężar na swoich barkach.
Dzisiaj obudziłem się słysząc słowa piosenki Co mi Panie dasz…
Sprawdzam od razu tekst piosenki w telefonicznym internecie; Co mi panie dasz w ten niepewny czas…
Ewidentnie usłyszałeś to, co ja czułam dzisiaj rano … Lęk przed nieznanym.
……… – Piotr ze zrozumieniem kiwa głową.
Homiel, gdzie jesteś ? – spytał Piotr półżartem.
Z tyłu, ciasno jest.
To ilu Was jest ? – pytam ze śmiechem.
Niech policzę … Sześciu.
Dlaczego aż tylu ? – byliśmy zaskoczeni.
Nie pytaj, tylko przyjmij.
To będzie tak ciężko ? – … jeśli jest ich tak wielu … ?
…….. – nie odpowiedział.
Ile dni Jezus przebywał na pustyni ? – spytałam, bo niektórzy podważają, że w ogóle był.
Odsyłam cię do Biblii.
Wiedziałam, że to powiesz … Ale jak mógł to przeżyć ?
Uczysz i uczysz i dalej nie rozumiesz.
…….. -… to mi przygadał.
Czuję ciężar tego co będzie – Piotr.
Z taką obstawą ? Po prostu jedź.
Wiem, że jestem nienormalny dla innych. To, co widzę i słyszę…, to nienormalne.
Jak wszyscy, dozwolona nienormalność.
Piotr zaczął poprawiać wsteczne lusterko w aucie, by z tyłu lepiej widzieć.
Chcesz Nas dostrzec ? Nie uda ci się, jesteśmy przezroczyści.
…. Wiesz co usłyszałem … ? Chyba ktoś nowy się wtrącił, bo powiedział …
Zawsze tak rozmawiacie ?
??? … Kim jesteś ? – spytałam.
Pytanie niepotrzebne.
…….. – już wiedziałam, że niczego się nie dowiem.
Jak to się wszystko skończy, pojadę nad morze się wyspać, odciąć się od tego – powiedziałam zmęczona emocjami.
Masz zbyt silne obowiązki wartownicze.
… To prawda – przyznałam. Po ostatnich wydarzeniach nie spuszczałabym Piotra z oczu.
… To ciekawe co powiedział Kowalewski o twoich żyłach, że oni ich nie robią, a w Bielsku robią.
To wcale nie jest ciekawe, zważywszy jakie masz plecy, a masz plecy.
…….. – uśmiechnęłam się, bo mieć po swojej stronie samego Boga to najszersze i najpewniejsze plecy na świecie.
Czy aniołowie służą tylko tutaj ? – pytam dalej.
W wielu światach.
To macie wiele roboty.
Oj Ola, wypłakałbym się tobie …– wybuchłam śmiechem, bo sobie to właśnie wyobraziłam.
Służba Bogu to największy przywilej, największa radość.
Homiel, teraz jesteś tylko tutaj ?
Teraz tutaj, czasami gdzie indziej.
Po co tyle światów ? Tyle pracy macie tutaj …
Wchodzisz w uprawnienia…
… Wiem, wiem – szybko się zreflektowałam.
…. Chciałbyś, żeby Bóg Ojciec cię operował mimo, że nie ma żadnych kursów ani szkoły ?
……… – zaczęłam się śmiać, bo jeszcze niedawno Piotr potrafił podważyć możliwości Ojca w kwestii uzdrawiania.
Chciałbym.
Ojciec słyszał twoje słowa. Powiedział, że …
Nie masz dna.
Czyli nie ma końca twoich twierdzeń, które Go zaskakują.
Faktycznie … Jaki ja jestem głupi ! Powiedziałem, że nie zna się na medycynie – Piotr zrobił się czerwony.
On ją opracował, każdy szczegół.
….. Ty jesteś dla mnie – raptem Piotr zwraca się do mnie.
Wiem i to trudne zadanie.
Ale wiesz, że misja będzie teraz kompletna ?
Hmm … – zamyśliłam się. Misja … ???
Wszędzie ze mną jeździsz, pilnujesz …
Zero wolności bez solidarności – Homiel ze śmiechem.
Piotr zaczął opowiadać o swojej porannej wizji.
Rozmawiałem z naszym prawnikiem. Pytam go dlaczego pan się tym nie interesuje bardziej ?
Myślałem, że to pan powinien wiedzieć.
Potem wziąłem białą pastę do zębów i rozpuściłem ją w wodzie w emaliowanej misce … Co to może znaczyć ?
Wzruszyłam ramionami, bo nie wiedziałam, ale zaraz przyszło do mnie pewne skojarzenie.
Zanim kładę pastę na szczoteczkę, moczę ją najpierw w wodzie…
… żeby się lepiej rozprowadzała – Piotr dokończył i wtedy spojrzeliśmy na siebie.
Rozumiem … Pasta rozpuściła się w wodzie, ale nie znaczy, że przestała działać. Pasta czyści zęby … Czyli ? – myślę analitycznie.
To, co zacząłeś, działa, choć tego nie widzisz. Prawnik w wizji to symbol naszej sprawy z NIP ! – byłam już tego pewna.
To zadziwiające jak niektóre Ich wizje są bardzo czytelne, choć na pierwszy rzut oka wydają się kompletnie niezrozumiałe.
Tak się martwiłeś, że nic o NIP nie wiesz, to masz teraz odpowiedź, pasta działa.
Dobrze interpretujemy Homiel ? – pyta Piotr dla pewności.
Jak ty to wytrzymujesz?– odezwał się Nowy.
Co chwilę pytają ?!
???!!!! – rozdziawiliśmy szeroko buzię, bo zdążyliśmy o dodatkowym Nieznajomym już zapomnieć.
Po raz pierwszy jesteście razem ? – spytałam.
Bezpieczeństwa nigdy za wiele, nie na darmo bandażowano ci głowę.
Was sześciu jest dla Piotra, czy dla nas ?
Czyż nie jesteście jednością ?
Piotrowi zebrało się na wspominki z całego życia, po kolei przypominał mi wszystko po raz setny. Nie chciałam mu przerywać i go wkurzyć, bo prowadził, ale prawie zaczęłam ziewać.
To niebywałe jak Oni to robią – Piotr miał na myśli wszystkiej dotychczasowe wizje, koronki.
Tyle komplementów w twoich ustach naraz ?
A ty udaj, że wszystko słyszysz pierwszy raz – zwrócił się do mnie.
Ta koronka będzie bardzo duża, dlatego musi potrwać Mój przyjacielu.
Załatw teraz serduszko – … czyli jedź do Bielska i o nic się nie martw.
W Warszawie, mimo zmęczenia, pojechaliśmy jeszcze do „naszej” katedry. Piotr usłyszał …
Rób, co masz wytyczone.
Pozornie możesz wybrać, ale nie masz wyboru, bo zostało to wybrane za ciebie.
A więc my wyboru nie mamy i nigdy nie mieliśmy. Od początku idziemy zgodnie z wytyczonym przez Nich planem.
Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych i będą coraz trudniejsze, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/03/
Wracaliśmy pociągiem do Szczecina. Nasza rozmowa rozpoczęła się od obecnych problemów naszej firmy.
Mam bardzo małe obroty.
Nadchodzi rozwiązanie.
No widzisz ?Przy Nich nigdy nie utoniesz – już się cieszę.
Wiesz co zobaczyłem ? Pływam na morzu kraulem, nie czuję pod nogami ziemi, ale widzę Homiela w masce płetwonurka jak mnie pilnuje pod spodem …
Widok anioła w masce nawet w wyobraźni bardzo mnie rozbawił.
Przed wyjazdem poszliśmy na kawę do nowej kawiarni, ponieważ starą nam Homiel stanowczo odradzał.
Czy ta kawa jest dobra ?
… Słyszę muzykę … Śpiewa …. simple the best.
Czyli po prostu najlepsza, czyli możemy tam chodzić ? – pytam dla pewności.
Nie zdążycie się rozpędzić.
Będzie nam zabronione ?
Nie będzie nic „Not allowed” – … jak to dobrze, że jako tako znamy angielski i rozumiemy słowne wstawki Homiela.
No co masz na myśli ?
Zmiany będą tak idące, że inne rzeczy będziecie robić.
Przez te zmiany nie będziemy mieli czasu chodzić ? – nie odpuszczałam.
Nie dokazuj – czyli mam przestać „dusić”.
… A co z NIP ? Czy ta wizja ciągle obowiązuje ? – ja przestałam, a zaczął Piotr.
Wizja jest niezmienna, ona się nie zmienia jak pogoda.
Czy wszystkie Wasze wizje są niezmienne ? Czy wizje mogą ulegać modyfikacji ?
Jeśli są pokazane od początku do końca, są niezmienne.
W takim razie jak spadnę z drugiej fali na kamienne wybrzeże, na pewno coś się ze mną stanie – Piotr jak zwykle pełen czarnowidztwa.
Już płaczę – a Homiel pełen ironii.
Jak by ci było beze mnie, gdybym odszedł ? – pyta mnie.
Strasznie – przyznałam.
I w tym momencie Piotra zakuło mocno serce. Zgiął się niemal w pół.
Oho, mam o tym nie mówić.
To za karę …
My nie budujemy domków z kart, My je betonujemy.
…. Na pewno podczas operacji coś odkryją nowego, jakąś inna chorobę – Piotr po chwili dalej czarnowidztwo…
Odkryją, że masz niesprawny mózg – Homiel ironicznie.
Piotr przypomniał sobie, jak Maryja bandażowała mu głowę, bandażowała ją wielokrotnie i dokładnie …
Na co to ?
Na to, żebyś nie poczuł.
Czy gacki też się szykują na twoją operację ? – spytałam.
Jak wszyscy to wszyscy. Wszystkie ręce na pokład – powtórzył.
W tej wizji, gdy wylądowałeś na kolanach, to jak się czułeś ? – spytałam.
Jeśli każdy szczegół w wizjach jest ważny, to taki sposób wylądowania na brzegu musi mieć swoje znaczenie.
Byłem zdziwiony, zaskoczony.
Moim zdaniem będziesz zaskoczony nową rzeczywistością – myślę głośno.
Tyle rozważacie, a gdzie zaufanie ?
Stuprocentowe, ale jesteśmy ciekawi – Piotr tłumaczy, choć wiem, że jest po prostu przestraszony niepewnością. Zawsze lubi mieć kontrolę nad wszystkim, a tutaj żadnej kontroli mieć nie będzie.
Ty powinieneś milczeć zważywszy na to, co zrobiłeś kiedyś.
……… – Piotra dosłownie zatkało.
Te buty masz czyste …
Widzisz podobieństwo ?
Spojrzeliśmy natychmiast na jego buty. Były czyste jak lustro. Homiel strzelił w punkt ! Wczoraj oglądaliśmy film dokumentalny o Himmlerze pt. „Porządny”. https://www.youtube.com/watch?v=XuqgHir41gk&t=6s
Fragment, w którym pokazano marsz najważniejszych dygnitarzy SS szczególnie zwrócił naszą uwagę. Każdy z nich miał bardzo wyczyszczone buty. W pewnej chwili pomyślałam nawet, że jakość tego archiwalnego filmu jest znakomita, jeśli widać tak świecące i wyglancowane buty …
Ja też lubię pucować swoje buty … – i wyraźnie zrobiło mu się z tą świadomością dość dziwnie…
Pamiętasz czarną koszulę ?
……… – Piotr potrząsnął głową jakby nie chciał tego słuchać. Kilkanaście lat temu nosił czarną koszulę, którą lubił wyjątkowo.
Tylko brakuje – pokazał znak SS …
… Wiesz, że jako dzieciak w podstawówce malowałem sobie pod pachą ten znak ? – powiedział smutno.
Siedzieliśmy w milczeniu. Gdy korytarzem przechodził młody chłopak, Piotr gwałtownie złapał się za głowę i zrobił się czerwony. Myślałam, że znowu miał zawał.
Zobaczyłem przed oczami jak do kogoś strzelam i nożem tnę, jako ss-man …
Bali się ciebie nie tylko normalni, ale i swoi.
Uniknąłeś kary ? – od razu się tym zainteresowałam.
Wyśliznąłeś się, byłeś bardzo poszukiwany, „nieszczęśliwie” spaliłeś się żywcem.
… ???!!! …
A mnie wtedy zabiłeś ? – spytałam.
Słyszę … Assasyn – p.s. assassin; zabójca.
Szkoda, że nie masz zajawek z dalekiej przeszłości, kiedy byłeś kapłanem – westchnęłam rozumiejąc teraz, dlaczego nasza przeszłość jest przed nami zakryta. Myślę, że po prostu lepiej nie wiedzieć.
Masz w zachowaniu.
Aż się wyprostowałam słysząc te słowa. Przypomniałam sobie bowiem zdanie Homiela sprzed wielu miesięcy, kiedy na pytanie, dlaczego człowiek nie pamięta swojej przeszłości, powiedział po prostu …
Ale jego dusza pamięta.
…. To ciekawe, że odzyskałem tę świadomość teraz.
Ślepy nie widzi, a głuchy nie słyszy.
…. Jaki jest twój werdykt, kiedy wiesz ?
… Trzeba walczyć o ludzi …
To długa droga. Wojna byłaby szybka.
Nie chcę wojny.
To długa droga.
Damy radę.
Czy wierzysz w swoją wytrwałość zważywszy na wczoraj ?
A wczoraj Piotr nie miał siły się pomodlić i odprawił „repertuar standardowy”.
Ale uczę się.
Przyjąłem.
…….. – już wiedziałam, że to z Ojcem teraz rozmawiamy.
Jeśli się uda; przywróć ustalony porządek…, to nie będzie diabła ? – pytam.
Czy to nie pachnie utopią ? – Piotrowi trudno sobie to wyobrazić.
To jest wojna od początku do końca, od Adama i Ewy.
Co jest lepsze ?
Czy czynić dobrze spontanicznie, czy czynić dobrze świadomie ?
…. Rozumiesz ? Na tym świecie nie będzie tak, że zło całkowicie zniknie. Człowiek musi czynić dobrze świadomie…, a powiedzmy sobie szczerze … Ilu jest takich ? – pytam.
Dopisane 09. 10. 2017 r.
To długa droga. Wojna byłaby szybka – nic tak nie uczy jak wstrząs. Tego dowiedziałam się z późniejszych naszych rozmów i trudno się z tym nie zgodzić. Każda wojna to wstrząs, ale i krótsza droga do pokazania ludziom czym jest dobro, a czym zło i o co tak naprawdę warto walczyć.
Co jest lepsze, czy czynić dobrze spontanicznie, czy czynić dobrze świadomie? – być może jest to jedna z ważniejszych rozmów z Ojcem. A będzie ich tak jeszcze wiele i wszystkie są ważne. Istotą istnienia na tym świecie Zła / Złego jest jedno; nasza ciągła nauka. Dlatego Bóg w życiu pojedynczego człowieka, ale i całych narodów dopuszcza do działania osobowego i duchowego Zła. Po prostu czasami nie ma innego wyjścia…
Tak się zastanawiam… Co jest bardziej złe… „Nawiedzony” autor, który wymyśla coś takiego, czy aktorzy, którzy w imię wolności słowa świadomie biorą w tym udział… ?
Nasz syn znowu wyjechał w morze. Doleciał właśnie do Kuwejtu, gdzie zabukowano mu miejsce w najdroższym hotelu.
Temu to się powodzi – Piotr z uśmiechem.
Pamiętasz ?… To, co tobie zabrałem, jemu oddam obficie … Tak powiedział Ojciec.
……. – pokiwałam głową ze zrozumieniem, bo to niesamowite. Chłopak ma 26 lat, a już ma prawie wszystko.
Kiedy wróci, to ja już będę po zmianach ?
Będą mocno zaawansowane.
Czyli będą w trakcie … A marzec to będzie gwoźdź programu tego roku ? – pytam.
Nie uprzedzajmy zdarzeń.
Wiecznie chcesz robić to samo ?
… Wiecznie mogę pisać o Was – trochę mnie zaskoczył, bo nie wiem, co do końca miał na myśli. Nie chciałabym, żeby akurat to się zmieniło.
Wiecznie chcesz wracać do tego mieszkania ?– sprostował.
Nie.
Więc nadchodzą wielkim krokiem.
………
Pan Bóg odbierze to, co Swoje.
……… – zaskoczył nas znowu. Zaczęłam główkować co może Bóg odebrać, co jest Jego ?
Ale przecież wszystko jest Jego … – i Piotr zaskoczony.
Co odbierze ? Co masz na myśli ?
To, co dał.
… To żeś pomógł Homiel – nadal główkowałam o co chodzi.
Dał nam życie, więc zabierze to życie ?
Nie zabiera to, co twoje, ale to, co Swoje.
Dał ci życie i to jest twoje.
…….. – potrzebowaliśmy chwili, by to przetrawić.
Nie obronisz się przed tym, co nadchodzi, a poza tym ta obrona nie ma sensu.
Dlaczego chce zabrać ? – ciągle drążyłam.
Nadchodzi ten czas.
Zamyśliliśmy się oboje nad tymi słowami. Niezwykła rozmowa …, i piękna rozmowa. Przypomniałam sobie Ojca;
Przywrócisz Mi chwałę, która Mi się należy.
Chwała, miłość … Tylko to przyszło mi do głowy. Odbierze chwałę, która Mu się należy ?
Czy twoja nieobecność zaważy na twojej firmie ? – pytam.
Na pewno – Piotr jest wyraźnie tym zmartwiony, obecnie ma bardzo małe obroty, a jego miesięczna nieobecność tylko to pogłębi.
Damy radę, nie bój się dobrej zmiany.
Homiel mówi jak nasza pani Szydło ! – Piotr zaczyna się śmiać, ale zaraz poważnieje.
Oni są fajni, ale nie znają się na przelewach, na terminach, że trzeba na czas ZUS, podatki płacić …
Czyżby ? – spytałam, bo Piotr wyraźnie o czymś zapomniał.
Nooo dobra … – przyznał.
Pamiętam, miałem zapłacić VAT, zabrakło mi 28 tysięcy, a już jest termin. Od nikogo nie spodziewaliśmy się wpłaty, moja księgowa pyta co teraz zrobimy, a ja nie miałem skąd wziąć… i po południu z Raiffeisen na moim koncie pokazało się dokładnie 28 tys … Bank się pomylił w operacjach i zorientowali się dopiero po 2 tygodniach prosząc o zwrot. Wtedy już mogłem zapłacić, bo miałem …
No widzisz, a tym mówisz, że się nie znają – śmieję się soczyście, bo uwielbiam takie historie.
Nooo …. Trzy razy mi się tak zdarzyło, że ratowali mi tyłek w ostatniej chwili … Ale teraz będzie inaczej, na pewno coś mi się stanie i kicha … Firma na pewno upadnie, dlatego muszę ci pokazać co masz na wszelki wypadek dalej robić, jak pieniądze zagospodarować.
Był przy tym tak poważny, że poczułam na sobie ogromny ciężar, jakbym ważyła tonę. Zrobiło mi się dosłownie grobowo.
No i z fajnej kawy wyszedł dramat– wtrącił się na szczęście Homiel.
Przestań przypuszczać mister hipoteza.
… Ale mnie nazwał … Mister hipoteza ! – Piotr ciągle poważnie.
Musisz wiedzieć co masz robić, nie mogę cię zostawić bez niczego.
Myślisz, że zabierając ciebie zostawię Swojego anioła na powieruchę ?
… ???!!! – to o mnie ?
Co znaczy powierucha ? – pyta mnie Piotr.
Ja jednak nie myślę co znaczy, ale o tym, z kim Piotr właśnie rozmawia. Kto może zabrać Swojego anioła jeśli nie sam Bóg Ojciec ?
Wiesz z Kim teraz rozmawiasz ? – na wszelki wypadek uprzedzam Piotra.
Zanim ciebie zabiorę, dam jej miękki materac.
Miękki materac… Symbol czegoś bezpiecznego, miłego, spokojnego. Poza tym, moje łózko to wąska nierozkładana kanapa, na której często boli mnie kręgosłup. Codziennie mam z tym problem.
Ja po prostu nie chcę czuć jej łez potem, dlatego chcę jej wszystko pokazać – Piotr skierował się bezpośrednio do Ojca.
Myślisz, że jak będziesz żył, możesz nie czuć jej łez ?
Zawsze tak może być … – przyznał Piotr.
… Ale pokażę jej tak ogólnie … – drążył dalej.
Zaczynam się śmiać, bo Ojciec mówi swoje, a Piotr swoje. Niby przyznaje Mu rację, ale mimo tego myśli swoje.
Znowu sprzeciwiasz się Ojcu teraz … Wiesz o tym ? – uświadamiam ostrożnie Piotra.
Zgoda, rozkaz to rozkaz – zreflektował się w końcu.
Do następnego razu.
Jesteś jak woda.
Zagrodzisz jej drogę, a ona szuka następnego razu.
Dopisane 07. 10. 2017 r.
Powierucha – szczególnie niebezpieczna odmiana wiatru ( wir powietrzny) porywający ludzi.
Przed operacją Piotr szykował się na wszystko, choć wiedziałam, że przeżyje. Dzisiaj zauważyłam, że oczywiście nie przypadkowo Bóg Ojciec użył słowa powierucha, jako szczególnie niebezpiecznego rodzaju wiatru. Czyż nie jest bowiem tak, że po odejściu kogoś bliskiego czujemy się tak, jakby nas dopadło samo tornado?
W tej rozmowie widać dokładnie jak przeplatają się słowa Anioła i słowa samego Boga Ojca. Do dzisiaj mamy z tym problem, by rozpoznać kiedy rozmawiamy z Homielem, a kiedy z samym Ojcem. W późniejszych rozmowach sam Ojciec to wyjaśnia, ale niedawno znalazłam ciekawą informacje, którą już dzisiaj chciałam tu pokazać.
Bóg czy anioł? Miesięcznik; Któż jak Bóg. Wrzesień.
Z powodu Walentynek nasza kawa była bardziej luźna niż zwykle. Rozmawialiśmy o wszystkim.
Homiel mówił, że w tym roku możemy zmienić mieszkanie … W ogóle tego nie widzę – przyznałam szczerze.
Musiał być chyba pod wpływem ambrozji – Piotr się śmieje.
Wyobraź sobie, że to słyszę !
To dobrze, bo z sąsiadką z góry nie da się już wytrzymać, tak głośno nastawia muzykę.
Ona dawno odrzuciła wszystko, co dobre.
Zagłusza swoje myśli.
Wow … – Homiel znowu wie więcej niż my …
Mam jechać na tą operację ? – Piotr zmienił temat.
Kości zostały rzucone.
Kiedy to się stało ?
W tym roku.
Rób swoje, a resztę pozostaw Nam.
Ażeby zostawić Nam, musisz zrobić swoje.
Wieczorem.
Zrobić swoje, to zrobić kolejną diagnostykę koronograficzną, która niezbędna jest Cisowskiemu. Z kolei ażeby to zrobić, musimy mieć skierowanie od lekarza rodzinnego, a lekarz rodzinny jest w Szczecinie. Jeśli tego nie zrobimy operacja przesunie się na listopad. A do listopada wiele może się zdarzyć. Już myślami pakowaliśmy się, by jechać do Szczecina, gdy zadzwonił znajomy Piotra ze szpitala. Znowu powiedział, że nie wie dlaczego dzwoni, ale Piotr już czuł przez skórę o co chodzi. Opowiedział mu o sprawie skierowania, a znajomy od razu podał mu telefon do innego lekarza, który po krótkiej rozmowie zobowiązał się do prowadzenia wszystkich spraw lekarskich w Warszawie, oby tylko Piotr nie musiał jeździć celowo do Szczecina.
Nie widzisz tego, jak ci drogę płatkami róż ścielą ? Oby wszystko poszło zgodnie z planem, z Ich planem oczywiście.
Pilnujecie mnie ? – Piotr.
Jak mamy nie pilnować najważniejszej akcji na świecie ?
No to będzie się działo – Piotr pokiwał głową w zamyśleniu.
Zacznie się dziać, co ma się dziać.
Miecz ci uświęciliśmy, teraz kolej na ciebie.
Ok, co ma być, to będzie.
Co ma być, to musi być.
15. 02. 17 r. Warszawa.
Piotr pojechał po skierowanie do poleconego lekarza. Okazał się bardzo rozmownym i bardzo… myślącym człowiekiem.
Czy operacja się uda, czy nie …, tak naprawdę wszystko zależy od tego, czy jest pan dobrym, czy złym człowiekiem. Wszystko zależy od tego, jakie plecy ma pan tam … – ….i pokazał palcem ku Niebu.
Jeśli ma pan plecy, to nic panu nie grozi. Musi pan zrobić ten zabieg, bo jeśli pan tego nie zrobi, zostanie panu 2 lata życia. Kto ma z Nim układy, nie ma czego się bać.
……. – Piotr rozdziawił buzię ze zdumienia.
Mówi pan o Ojcu ?
Oczywiście, a o Kim ? – i zapatrzył się w Piotra wnikliwie.
To niemożliwe … – i potrząsnął głową jakby chciał się pozbyć jakiejś myśli, która go nawiedziła.
……… – Piotr opowiadał mi o tym godzinę później.
Czy to nie dziwne ?
Z tego co mówisz, zachowywał się w pewnym momencie tak, jak ty się zachowujesz, kiedy coś słyszysz – zaczęłam analizować.
To jeden z Naszych.
Noooo, teraz to już mnie nic nie zdziwi. Ten lekarz otworzył nam oczy na oścież. Tętnica stępująca przednia jest główną tętnicą i będzie się z czasem zwężać. Nie możemy już żyć mrzonkami, że jakoś to będzie. Nie będzie w ogóle, jeśli się nie zdecydujemy na operację. Nikt nam dotąd tak dosadnie nie powiedział, że Piotr ma przed sobą maximum dwa lata życia. Teraz naprawdę nie mamy już wyjścia i Homiel znowu miał rację. Nie ma odwrotu. Zrobimy swoje, a resztę pozostawię Niebu.
Wieczorem Piotr zaczął mnie męczyć pytaniami, dlaczego wyląduje na lądzie na kolanach … A skąd ja mam to wiedzieć !!! Zaczął mnie porządnie już irytować.
Homiel, ratuj, nie dam rady tego słuchać więcej.
Czy nie lepiej ci poczekać ?
Ale co to znaczy ? Co się wydarzy takiego ? – Piotr naciska.
Że nadchodzą wielkie zmiany.
No powiedz …
Nie.
To powiedz inaczej Homiel – wtrąciłam się, bo czułam, że i On ma dosyć.
Czy Piotr będzie zadowolony, że będzie na lądzie ?
A czy widzisz u niego płetwy ?
…… – jasię roześmiałam, ale Piotr nie tego oczekiwał.
Nie powinieneś być milszy ?
A z jakiej paki ?– użył kolejnego powiedzonka Piotra, co mnie doprowadziło prawie ze śmiechu do łez.
Z takiej, że się znamy od lat.
Co księciuniu chciałbyś wiedzieć ?– Homiel był wyraźnie zdegustowany i zarazem lekko rozbawiony.
Już nic – … Piotr zniechęcił się całkowicie.
Nastała cisza i dobrze, ponieważ w HBO rozpoczął się film „Zmartwychwstały”.
Kilka godzin wcześniej na Discovery oglądałam jeden z filmów dokumentalnych o Jezusie, w którym dowiedziałam się, że tylko dwóch ewangelistów było uczniami Jezusa; Mateusz i Jan. Te dwa obrazy nasunęły mi pewne pytanie …
Homiel … Dlaczego Jezus poszedł na pustynię ?
Odpowiedź znajdziesz w Biblii …
Rany … – westchnęłam, bo zaczyna mi czasu brakować na studiowanie wszystkiego w internecie.
Jak zacznę zajmować się tylko tym, to firmę muszę zamknąć i zacząć szukać chyba pracy.
Nie martw się, Ja cię zatrudnię.
……… – znowu mnie rozśmieszył.
Jak zaczniesz szukać, to jeszcze coś znajdziesz.
Długo Jezus był po zmartwychwstaniu wśród ludzi ? – odezwał się i Piotr.
Tydzień.
Cieszyli się ? – oglądaliśmy akurat scenę, gdzie apostołowie siedzieli uradowani wokół ogniska, co mnie od razu zastanowiło, czy mogło być tak naprawdę.
A ty się nie cieszysz ?
Oooo tak …. Znam to uczucie i jestem pewna, że uśmiech nie schodził z ich twarzy. Uśmiech, zachwyt, uczucie szczęścia.
Dopisane 05. 10. 2017 r.
Odpowiedź znajdziesz w Biblii… – to zacznijmy od początku.
Adam Ligęza SP: Opowiadanie o kuszeniu u wszystkich trzech synoptyków rozpoczyna się podobnie: Jezus przez czterdzieści dni przebywał na pustyni, gdzie był kuszony przez szatana. Pustynia, szatan, symboliczna liczba czterdzieści — to wspólne elementy tradycji… Zacznijmy od wytłumaczenia, co symbolizuje pustynia…
Michał Wilk: Zanim przejdziemy do symboliki tekstu, najpierw musimy zwrócić uwagę na to, że w tym opowiadaniu chodzi o konkretne miejsce geograficzne — o pustynię leżącą w Judei, prawdopodobnie tę samą, na której działał Jan Chrzciciel. Mówimy o obszarze rozciągającym się na zachód od Morza Martwego i sięgającym aż po wzgórza judejskie. To właśnie tam poszedł Jezus… J.I. Packer opisuje to miejsce dość plastycznie: Ostre gołe skały znaczą jałowe połacie pisaku. Gorące, niosące piasek wiatry tworzą ruchome wydmy. W dodatku w regionie tym bardzo rzadko padają deszcze… Pustynia biblijna daleka jest od naszych wyobrażeń pustyni piaszczystej. Ale ustalenie położenia geograficznego nie wyklucza biblijnej symboliki pustyni, prawda? Jasne, że nie. Wychodząc od obserwacji samej Ewangelii Marka, moglibyśmy powiedzieć, że pustynia jest symbolem czegoś bardzo zwykłego i codziennego: wyciszenia, odpoczynku, spokoju. Ewangelista Marek wiele razy wspomina, że Jezus chodził na pustynie, by odpocząć.
Tylko 3 Ewangelistów opisuje to wydarzenie.
Mateusz;
(16) A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. (17) A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła.
Marek;
(10) W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. (11) A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. (12) Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię.
Łukasz;
(22) i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. (1)Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni (2) czterdzieści dni, gdzie był kuszony przez diabła. Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód.
Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła.
Duch wyprowadził Go na pustynię.
Przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni – p. s. co nie znaczy, że został tam zaprowadzony przez Ducha św.
Ponieważ Łukasz był apostołem, ale nie był bezpośrednim uczniem Chrystusa i nie był naocznym świadkiem ówczesnych zdarzeń jego wersję mogę pominąć. Jedynym uczniem wśród tej trójki był Mateusz. Marek był uczniem Piotra, ale jego ewangelia według Homiela oraz samych biblistów jest najstarsza i najbardziej wiarygodna. Ci dwaj ewangeliści wyraźnie relacjonują, że to Duch Święty, a więc sam Bóg skierował Jezusa na pustynię. Pytanie… dlaczego?…
Marek napisał bardzo niewiele o pobyciu na pustyni i nic też dziwnego, jeśli usłyszał tę opowieść z ust osoby trzeciej; Zaraz też Jezus, prowadzony przez Ducha Świętego, udał się na pustynię. Tam, otoczony tylko przez pustynne zwierzęta, spędził samotnie czterdzieści dni i był kuszony przez szatana. Potem zaś otoczyli Go aniołowie i usługiwali Mu.
Pełną wersję przedstawia tylko Mateusz i to również nic dziwnego jeśli usłyszał o tym bezpośrednio od samego Jezusa. Potem Duch Święty zaprowadził Jezusa na pustynię, gdzie diabeł miał Go kusić. Przez czterdzieści dni i nocy pościł, aż w końcu poczuł głód. Zbliżył się więc do Niego kusiciel i namawiał: – Jeśli rzeczywiście jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie zamieniły się w chleb. Pismo uczy: „Nie tylko chlebem żywi się człowiek, ale również każdym słowem wypowiedzianym przez Boga” – odpowiedział Jezus. Wtedy szatan przeniósł Go do świętego miasta Jerozolimy i postawił na szczycie świątyni. Jeśli rzeczywiście jesteś Synem Bożym, skocz w dół – kusił. – Przecież Pismo uczy: „Swoim aniołom wyda rozkazy dotyczące Ciebie, na rękach będą Cię nosić, byś nawet nie uraził nogi o kamień”. To samo Pismo uczy: „Nie będziesz robił na Bogu prób” – odpowiedział Jezus.
Każdy normalnie myślący człowiek zadaje sobie pytanie jak Chrystus mógł przeżyć 40 dni bez jedzenia. Niewykluczone, że Marek również zadał sobie to pytanie, bo w przeciwieństwie do Mateusza napisał, że Jezus był „otoczony tylko przez pustynne zwierzęta”. Być może nie przypadkowo sugerował w ten sposób, że miał dostęp do żywności. Marek myśli racjonalnie i ja to rozumiem, jednakże… zadaję sobie pytanie, czy wersja Mateusza może się obronić sama? Kiedyś od razu bym ją skreśliła… tyle tylko, że teraz powiem znowu…. wszystko jest możliwe. Człowiek, który uspakaja burzę, uzdrawia, przemienia wodę w wino, budzi ze zmarłych… co znaczą dla Niego te 40 dni o poście?
I może kwestia najważniejsza. Zgodnie z żydowskimi wierzeniami demony mają swe ulubione miejsca, więc człowiek, przebywający w ich otoczeniu naraża się na opętanie. Należą do nich m. in. studnie, pustynie, ruiny domów i latryny”. Przypomnę rozmowę;
Pustynia to domena zła – powiedziałam do Piotra.
Ja jestem człowiekiem pustyni.
Nie jesteś człowiekiem pustyni. Przechodzisz przez pustynię – wtrącił się Homiel.
Dlaczego akurat pustynia?
Miejsce, gdzie nic nie urośnie nie może być dobre. Mieszkają tam ci, co niszczą.
Dlaczego akurat pustynia? Dlaczego Bóg wysłał Jezusa na pustynię?… Aby był kuszony przez diabła? A jeśli nawet… po co to starcie? Potem Duch Święty zaprowadził Jezusa na pustynię, gdzie diabeł miał Go kusić.
W większości przekładów Biblijnych jest zapisane, że spotkał diabła, w niektórych, że spotkał szatana, a w tym w nielicznych, że spotkał Szatana (duża litera). Któż może oferować świat jak nie sam Satanel, upadły anioł, kiedyś ukochany Anioł Boga, a teraz przywódca demonów, władca złych duchów (por. Mt9,34; 12,24), przeciwnik Boga i nieprzyjaciel rodzaju ludzkiego?
To spotkanie było szczególne i jest w nim coś bardzo osobistego. Homiel powiedział, że II wojna w Niebie zaczęła się z chwilą przyjścia Jezusa na ziemię i skończyła z chwilą Jego zmartwychwstania. Spotkanie na pustyni to jedna z bitew, którą Jezus musiał stoczyć… Jak każdy z nas, który toczy bitwy codziennie.
Johann Albrecht Bengel ujął to trafnie; można wywnioskować z tego, że Jezus po raz pierwszy (za późno) rozpoznaje Szatana, jest jednoznaczny, co wydaje się sprzeczne w przedstawieniu tej kwestii w Ewangelii Mateusza 4:1, zgodnie z którą Jezus nie mógł być nieświadomy intencji Ducha Świętego, który zmusił Go, aby poszedł na pustynię. To, że teraz nazywa Szatana imieniem jest w zgodzie z rosnącą intensywnością Jego emocji, a także z osobistym odniesieniem do Kusiciela w Ewangelii Mateusza 4:9; i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon».http://biblehub.com/commentaries/bengel/matthew/4.htm
Jakiś czas temu za namową znajomego ponownie zaczęłam przeglądać forum FN. Ostatnio przyłączyłam się nawet do rozmowy dotyczącej wędrówki dusz. Dzisiaj przeczytałam coś, co mnie naprawdę bardzo rozbawiło i zarazem zaskoczyło.
Czytam i słucham i zaczynam coś podejrzewać… Po ostatnich „numerach” Homiela wszystkiego mogę się spodziewać, ale na wszelki wypadek pytam …
Masz coś z tym wspólnego ?
Przecież działamy razem.
A dlaczego „halo” ?
A co to zmieniło ?
Hmm… Czy to coś zmieniło ? Na pewno było to pełne zaskoczenie dla samego autora artykułu, a dla innych ? Może ktoś spojrzy na to, co piszę innym wzrokiem… Na pewno było to kapitalne doświadczenie, a Niebo udowodniło raz jeszcze, że naprawdę potrafi zaskoczyć.
Myślę, że zatkało niektórych …
A ponoć nie zatyka …
……
YES.
Oooooooo… Mój ty Grubasku!!!… Wiedziałam …, czułam, że to twoja sprawka – byłam wzruszona, bo Mój Grubasek powiedział swoje klasyczne YES. Tak rzadko się odzywa, że po prostu się rozbeczałam.
Jesteś kochany !!!
Zasługujesz na to.
To twój głos ?
……..
Możesz być Grubasek ? – spytałam wykorzystując tę chwilę.
Nie mam nic przeciwko temu, że tak Mnie nazwałaś.
Bez przerwy jestem przy tobie, natchnienie masz też ode Mnie.
A tobie … – zwrócił się do Piotra.
… Życzę zdrowia, żebyś z wielką Pasją zrobił to, co masz zrobić.
Pasją ?
Nie udawaj, że nie wiesz …
Wielokrotnie to oglądałeś, zrobisz to z Pasją … Koniec przekazu.
To z okazji nadchodzących Walentynek ? – nie chciałam, żeby już zamilkł.
Z okazji wszystkiego.
Bardzo Ci dziękuję.
Koncert życzeń rozpoczęty.
A więc mogę dalej prosić ?
……… – już nie odpowiedział, a ja ciągle nie mogłam uwierzyć, że się odezwał.
Zrobisz to z „Pasją”, czyli zrobisz to z Jezusem – tłumaczę Piotrowi.
Jak On to zrobił i czy to Jego głos, nie wiem. Wiem, że to nie przypadek, że „halo” jest w tym, a nie innym momencie.
Czas nauki duszy według Chrystusa.
13. 02. 17 r. Warszawa.
Piotr mnie obudził rano i uraczył urokliwą opowieścią.
Gdy wczoraj wieczorem się modliłem, zobaczyłem na obrazku Jezusa białego, normalnego gołębia. Usiadł sobie na ramce obrazka i patrzył się na mnie.
Aha …
Gdy skończyłem się modlić, usiadł mi na ramieniu, potem na ręku. Nie ruszałem się, bo nie chciałem go spłoszyć. Biła z niego jakaś dziwna energia. Potem utworzył się tunel w powietrzu i on sobie w to wszedł spokojnie. Wszystko zniknęło …
???
I po co ja ci to wszystko opowiadam i tak nie uwierzysz ! – spojrzał na mnie i machnął ręką.
…. I tu się myli ! Wierzę, przecież mam gołębia na zdjęciu, a okno do drugiego świata widziałam na własne oczy. Jak coś takiego widzi się na własne oczy, absolutnie wszystko jest możliwe.
I co dalej ? – pytam.
Nic, a dzisiaj znowu obudzili mnie do kościoła. Usłyszałem …
Wstawaj, idziesz do Przyjaciela.
Wieczorem.
Zadzwonił Kowalewski, zrobił to, co obiecał. Zorganizował konsylium lekarskie w sprawie Piotra. Poza jeszcze jedną koronografią zastanawiali się, czy zrobić mu operację serca jednak w Warszawie, a nie w Bielsku – Białej. Powiedział coś ciekawego.
To dziwne proszę pana. Te żyły, które ja panu zrobiłem (stenty), najlepiej wychodzą właśnie nam, a im nie. Te żyły, które zostały do zrobienia wychodzą nam najsłabiej, a najlepiej w Bielsku. Ja jestem bardzo życzliwy panu, ale musi pan sam zdecydować.
Nie ma co się zastanawiać – mówię do Piotra. Wyjścia już nie ma.
Nigdy nie było.
Właśnie.Decyzja podjęta, jedziemy do Cisowskiego.
Nie po to zobaczyliśmy te motylki, nie po to zniknęła nam dyskietka, nie po to rozchorował się Piotr będąc w Bielsku. Wszystko odbyło się po coś.
Jedną z zapowiadanych zmian w naszym życiu jest usunięcie z naszej drogi prawdziwego wroga. Osoba, która złorzeczyła całej rodzinie, spiskowała, obróciła przeciwko nam prawie wszystkich sąsiadów. Po 50 latach zamieszkiwania tuż za miedzą, w końcu się wyprowadziła. Jej syn na odchodnym tak mocno walnął furtką, że zatrząsł się cały metalowy płot. Roześmieli się na głos i wydawałoby się, że są szczęśliwi. Myślę jednak, że tak naprawdę to tylko pozory, ponieważ z powodu narastających długów byli zmuszeni sprzedać swój dom. Wątpię, żeby ktokolwiek z radością opuszczał swój dom, kiedy musi.
Czego oczekujesz ? Zło zawsze jest w pretensjach, zawsze biedne.
To nie było zadowolenie, to furia.
A nowi sąsiedzi będą lepsi ?
Gorsi nie mogą być. Tamci to skrytobójcy, zabijali plotką.
To jedna z tych zmian, które nadchodzą ?
To było nieuniknione.
…….. – Piotr się zamyślił.
Ciągle mnie martwi, że w tej wizji z falami wylądowałem na kolanach.
Naprawdę nie widzisz pozytywów ? – pytam.
W końcu przestaniesz pływać i nie utoniesz.
Ale na ziemi mogę nogę złamać !
No takiej odpowiedzi nie przewidziałem, muszę powtórzyć braciom.
Zaczęliśmy się śmiać. Piotr jest taki, że cokolwiek będzie, to według niego będzie źle. Uprawia czarnowidztwo na każdym kroku …
Jesteś Kubuś Fatalista.
Słyszę jak Homiel się śmieje.
Puszczę tę audycję głośno, niech wszyscy się śmieją.
A co z tym gołębiem wczoraj ? Widziałem to rzeczywiście ?
Widziałeś.
Czym sobie zasłużyłem ?
To już wiesz.
…….. – pytam wzrokiem Piotra, bo ja nie wiem.
Wczoraj nie miałem siły się modlić, ale ktoś powiedział do mnie …
A możesz kogoś uratować…
To wstałem, zacząłem się modlić i wtedy pojawił się gołąb.
No i co Homiel dalej?
Ja też wolałbym mieć grunt pod nogami, więc daj się ponieść falom czasu.
Lepiej złamać nogę, niż się utopić – Piotr na to.
Dosyć tej niepewności.
Musisz zostawić ich w bezpieczeństwie, będzie ci łatwiej.
Za życia cię zabierzemy.
Może do zakonu pójdziesz ? – od razu zaczęłam analizować, no bo jak to zrozumieć ?
… A ja ? – spytałam.
Pod tę modlitwę tuba musi być podłączona.
Czyli będę … – tuba to ja, tuba to moje pisanie, tuba to wiedza, która idzie w świat.
Homiel nie ściemniasz ? Bo potrafisz ściemniać – pyta Piotr.
Nie tym razem – i znowu śmiech.
Dopisane 03. 10. 2017 r.
Zło zawsze jest w pretensjach, zawsze biedne – trafna uwaga. To ciekawe, Piotr kilkukrotnie widział diabła jako biednego, ułomnego, skulonego starca. Wydawał się nieszkodliwy, ale z chwilą jego zlekceważenia on prostował się i rósł w siłę. Myślę, że to jedna z jego wojennych sztuczek, jak zmylić przeciwnika.
Niezmiennie uważam, że spotkanie z diabłem, czy to w formie duchowej, czy fizycznej jest najkrótszą drogą powrotną do Boga Ojca.
No takiej odpowiedzi nie przewidziałem, muszę powtórzyć braciom – ito jest właśnie planowanie. Człowiek ma wolny wybór, ale nasze wszystkie wybory są przewidziane. Przypomina to bardzo zaawansowaną grę komputerową, gdzie na końcu i tak wygrywa jej Stwórca.
Modliłem się wczoraj wieczorem, ale na leżąco. Nie miałem siły klękać. Zobaczyłem kulę ziemską i mnóstwo krążących wokół niej gacków. Wstałem natychmiast i zacząłem się modlić jeszcze mocniej. Prosiłem Ojca, by to, co się ma stać …, w końcu się stało – opowiada mi Piotr na kawie.
Zaufaj Mi …, powiedział do mnie.
Ufam. Co mi dajesz, to wezmę.
… A teraz zobaczyłem mnóstwo gacków na dole … Ale ich się tam namnożyło !... – zapatrzył się przed siebie …
Mogę się jedynie domyślać, że Homiel mówi o losach ludzkiego życia w dłuższej perspektywie. Może to ten zabójca kiedyś był ofiarą, albo … stanie się ofiarą …?
I dla równowagi właśnie zaczęliśmy oglądać film przyrodniczy o słoniach. Chciałam kontynuować rozmowę z Homielem, który nie okazywał zbyt wielkiej do tego chęci, ale nie wiedziałam od czego zacząć. Brak pomysłu, w końcu …
Homiel, macie tam u siebie słonie ?
Próbujesz otworzyć kramik ?
Roześmiałam się na głos, bo miał rację. Chciałam pogawędzić i pohandlować informacjami jak to w kramiku bywa. Nie udało się, do końca już milczał.
11. 02. 17 r. Warszawa.
Piotr jakiś czas temu dzwonił do Bielska – Białej, by umówić się na koronografię, ale uświadomiono go, że przecież może zrobić to w Warszawie. Tak więc ponownie uderzamy do Kowalewskiego, naszego pana w „motylkach”, by ustalić termin. Już raz uratował mu życie, a jednak Piotr snuje koszmarne wizje, co może go czekać podczas tego zabiegu.
Ciągle nie wierzysz Ojcu, gdybyś wierzył, to byś się tak nie bał.
Jestem słaby – przyznał ze wstydem.
Pobędziesz wśród swoich, nabierzesz siły.
Czy ty wiesz, kto to jest Metatron ? – spytał nagle Homiel.
… ???!!! …
Anioł jakiś – i wzruszył ramionami.
To nie jakiś anioł.
… ???
Co to jest tamlud, tam lud, czy coś takiego … – pyta mnie Piotr.
A dlaczego pytasz ? – coś mi już świtało w głowie, ale nie byłam pewna.
Homiel powiedział teraz …
Zrobisz porządek w tamludzie.
Jeśli już to w Talmudzie … Homiel, dlaczego ma zrobić porządek w Talmudzie ?
Po to przyszedł.
…??? …
A co ma chrześcijaństwo do Talmudu ? – spytałam, bo o Talmudzie wiedziałam jedynie tyle, że jest powiązany z judaizmem, choć nawet i tego nie byłam pewna.
Nie rozdzielaj włosa na czworo.
Ale jak ma uporządkować Talmud, w jaki sposób ? – ciągle byłam zdziwiona, co ma jedno z drugim.
Zadrży las, zaśpiewa wiatr, narodzi się nowy …
…. ??? …
Moja znajoma poprosiła, bym spytała jak po hebrajsku jest anioł.
Nie marnuj swoich pytań, które sama możesz wiedzieć.
Uuuuuuu – poczułam się lekko dotknięta.
Obraziłeś moją żonę.
Twoja żona, a Nasza siostra.
………. – już nie czułam się obrażona.
Anioł pierwotnie pochodzi on od greckiego ἄγγελος(ángelos, według wymowy bizantyjskiej ánhielos), oznaczającego oryginalnie „posłaniec”. W Starym Testamencieanalogiczne byty duchowe są nazywane w j. hebrajskim מלא ,mal’ach – co również znaczy „posłaniec”. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że zarówno gr. angelos jak i hebr. mal’ach oznaczają posłańca w ogóle, bez przesądzania o jego ludzkiej bądź duchowej naturze. Różnica na poziomie językowym pojawia się dopiero w łacińskim tłumaczeniu Biblii: gdy mal’ach bądź angelos ma oznaczać posła ludzkiego, tłumacz używa słowa nuntius lub legatus – gdy zaś ma oznaczać posłańca boskiego, pojawia się słowo angelus, będące oczywiście zlatynizowaną formą gr. angelos.https://pl.wikipedia.org/wiki/Anioł
Dopisane 01. 10. 2017 r.
Zrobisz porządek w Talmudzie – o Talmudzie wiedziałam dosłownie nic. Dlatego musiałam zagłębić się do podstaw.
Talmud (hebr. תלמוד talmud– nauka) – jedna z podstawowych (choć nie jest uznawana za świętą) ksiąg judaizmu. Talmud jest komentarzem do Tory, w którym wyjaśniono, jak przestrzegać prawa zawartego w Torze w warunkach, jakie zapanowały wśród Żydów wypędzonych z Palestyny w II w. Dla wyznawców tradycyjnego judaizmu Talmud jest czymś w rodzaju obowiązującego katechizmu.
Talmud jako uporządkowany zbiór praw religijnych, normatywnie spisany został około 400 roku n.e i był przez całe wieki i jest obecnie głównym odniesieniem, do którego odwoływali się i nadal się odwołują rabini na całym świecie, rozstrzygając rozmaite spory i przystosowując prawo religijne do współczesnych warunków życia.https://pl.wikipedia.org/wiki/Talmud
Pisarz żydowski, Emanuel Deutsch („Co to jest Talmud”, polski przekład I. Kramstücka, Wyd. 2, Warszawa 1905, s. 25) mówi, że „Talmud jest czymś więcej niż zbiorem praw, jest to mikrokosmos obejmujący, tak jak Biblia, niebo i ziemię. I zdaje się, iż cała proza i cała poezja, cała nauka, cała wiara i wszelka filozofia świata starożytnego… w nim się ześrodkowała”. Niepodobieństwem tu wyliczać wszystkich pochwał, jakimi żydzi obdarzają Talmud; z tego, co piszą, wynika jasno, że gdyby nie Talmud, nie byliby tym, czym są, nie zajęliby tego stanowiska, jakie dzisiaj w świecie posiadają. http://www.ostoja.pl/zakupy/?55,talmud-—-co-zawiera-i-czego-naucza-ks-jozef-kruszynski
Problem z Talmudem jest taki, że wydaje się na wskroś antychrześcijański. Do tego stopnia, że znalazł się na indeksie ksiąg zakazanych do 1962 roku. Książka była palona przez władze kościelne jako tekst bluźnierczy – występujący przeciw Jezusowi.Według niektórych hebrajskich badaczy w Talmudzie nie ma żadnych wzmianek, które można by z całkowitą pewnością odnieść do Jezusa, choć wielu interpretatorów starało się i stara się do dziś to udowodnić. Znajdujemy tam wyłącznie fragmenty historii dotyczących najwyraźniej kilku (co najmniej dwóch) postaci, które uznane zostały przede wszystkim przez przeciwników judaizmu za odnoszące się do Jezusa, mimo że najwyraźniej prezentują one ludzi żyjących w różnym czasie i o różnych kolejach losu.http://www.fzp.net.pl/judaizm/jezus-w-talmudzie
Z drugiej strony wielu wierzy, że to o tym jedynym Chrystusie jest mowa. I kiedy czytam na przykład, że…. Ben Stada (znany też jako Ben Pandira) był Jezusem. Jego matka nazywała się Miriam (Maria). W dodatku Miriam była damską fryzjerką (megadla naszaja), co w swoim brzmieniu kojarzy się z Marią Magdaleną – znaną postacią z Nowego Testamentu…
… to teraz rozumiem co znaczy zrobić porządek w Talmudzie… A jak ma do tego dojść… zobaczymy.
Miałam rano do załatwienia sprawę w szpitalnym laboratorium, więc pojechaliśmy tam razem, a po wszystkim razem udaliśmy się na kawę. Być może pod wpływem szpitala Piotr zaczął bardzo uporczywie rozpamiętywać swoje przeżycia związane z przebytym zawałem.
Kobieta patrzyła na monitor i ciągle nie mogła uwierzyć, że żyję… Pana tu nie powinno być!… Ciągle mówiła… To samo Kowalewski… Ale ma pan szczęście, 15 minut i po wszystkim…
Niech nam komputer wyjaśni– i kiwnął głową na mnie …
Ja mam wyjaśnić ?! – zdziwiłam się.
Do dzisiaj myślałam, że dar widzenia, słyszenia samego Ojca to największa łaska jaka jest możliwa. Tylko, że już o tym rozmawialiśmy, a teraz Homiel sugeruje, że za tym kryje się drugie dno ?
Homiel, daj jakiś trop, bo nie wiem czego się złapać – mówię do Niego. Obawiałam się, że jak już mi zadał zagadkę, to będę o niej myśleć pół dnia, dopóki jej nie rozwiążę.
…. Wiesz co mi pokazał ? Jeszcze raz wizję jak fala mnie wyrzuciła w przestrzeń i lecę w powietrzu … Tak jakby to ten lot był najważniejszy, a nie płynięcie.
Hmm … Kiedy lecisz, to nie jesteś ani na lądzie, ani w niebie, jesteś pomiędzy, tak jakbyś zawisł pomiędzy życiem a śmiercią …
Jak leciałem straciłem świadomość, nawet w tej wizji to czułem.
To ciekawe … Homiel mówi, że to ma drugie dno … Ciekawe … – głęboko się nad tym zastanawiałam …
Zbliżała się 10.00, musieliśmy więc naszą kawę szybko zakończyć. Idąc do auta dostałam olśnienia. Napełniło mnie uczucie, że już wiem.
Niedawno powiedziano do ciebie Eliaszu, a ja powiedziałam, że jesteś jak Eliasz. A wiesz, że Bóg Ojciec pozwolił Eliaszowi wrócić do Domu ? Na chwilę ? Tobie też to mówią … Może to jest to drugie dno ? To jest ta łaska, drugiej takiej szansy nie będzie ?
Co za bzdury … – Piotr się żachnął.
Czyżby ? – pomyślałam …
Wieczorem.
Baaardzo mi nie smakowała dzisiejsza kawa, grzęzła mi dosłownie w gardle i nie mogłam jej przełknąć – przypomniałam sobie.
Cywilizacyjny śmieć.
Taaak ? W takim razie ja już tam nie będę pić, a ty jak chcesz to pij – Piotr do mnie.
Dlaczego chcesz truć Olę ?
…… – i pokazał jak ktoś do kawy dosypuje proszek.
Pewnie to symbolika, ale przestaje mnie dziwić moja niechęć do tej kawy. Zdecydowanie musimy znaleźć inną kawiarnię.
Przeczytałam na Facebooku komentarze pod artykułem, który dotyczył opętania demonicznego. Kiedyś zapewne bym zareagowała, ale dzisiaj przyjmuję to ze zrozumieniem, bo nie każdy ma świadomość, a na rozmowę z kimś nie mającym świadomości szkoda już mi i nerwów i czasu.
Ludzie się śmieją, że diabeł może mieć kopyta, choć sam wiesz, że niektóre z nich faktycznie je mają – mówię do Piotra.
Dlaczego oni przybierają takie dziwaczne formy ? – pytam Homiela.
Są różni.
Hmm … To prawda, różnie ich widziałem – Piotr pokiwał głową ze zrozumieniem.
No to opisz …
Mam inne sprawy na głowie, muszę zadzwonić do Cisowskiego … Ciekawe co mi powie …
To, co musi.
A co musi ?
To, co powie.
A jak będzie spóźnienie w operacji, przesunięcie ?
Dla ciebie spóźnienie, dla innych zaplanowane.
Homiel mnie rozbawił. Nie da się w żaden sposób pociągnąć więcej Go za język, więc przestaliśmy pytać. Długo jednak nie wytrzymałam w tej ciszy.
O czym myślisz Homiel ?
Ja nie myślę, Ja rozważam.
Doooobrze, to co rozważasz ?
Którą gałąź wybierzecie ?
……?
Gałąź ?
Drogę, wybór – tłumaczy Piotr.
Przecież nie mamy już wyboru – ja na to.
Zawsze macie.
…. Wiesz co pokazał teraz ? Pokazał jak nasza droga rozgałęzia się na dwie strony, my wybieramy lewą, a Oni prawą, potem znowu wybieramy lewą, a Oni prawą i tak kilka razy aż w końcu i tak, co wybraliśmy łączy się z tym, co Oni wybrali.
…… – roześmialiśmy się oboje głośno.
I tak zawsze wychodzi po Ich myśli. A nam się wydaje, że mamy wolną wolę. Zawsze tak jest ? – miałam na myśli, czy dotyczy to każdego człowieka.
Nie zawsze. Mówimy o was.
No widzisz ? I tak w ten sposób podsumował nam nasze życie. Cokolwiek robimy i tak wychodzi na Ich modłę. Zataczamy koło i wracamy do tego, co Oni chcą.
Znamy wyższą matematykę, by zgadzała się wam wasza podstawowa.
… I to jest święta prawda. Oni znają całość, a my jak marna mrówka mały odcinek. Poza tym … Jeśli wszystko przed wszystkimi wiekami zostało przez Nich spisane, to nie może się Im nie udać … Narzędzie nie myśli, narzędzie wykonuje.
08. 02. 17 r. Warszawa.
W ostatnich dniach Piotr codziennie o 6.00 rano jest budzony na poranną mszę. Odbywa się to różnie, stukanie w szafę, w podłogę albo dosłowne „wstawaj”. Dzisiaj mniej więcej o 6.30, czyli znacznie później, rozległo się mocne stuknięcie. Piotr zerknął na zegar …
Nie zdążę przecież.
Zdążysz … i dostałem takiego kopa energetycznego, jakbym wypił 3 Red Bulle naraz. Byłem ogolony, ubrany w 10 minut – opowiada mi godzinę później.
… Na mszy, 5 minut przed eucharystią usłyszałem Jezusa …
Kto spożywa Moje ciało, ma życie wieczne.
Pamiętaj, prawdziwe światło pochodzi tylko od Ojca.
………
Coraz więcej będziesz mógł, niedługo będziesz tak dobry, że zaczniesz jeszcze lewitować !
To próżny cud. Dotknij chorego, to będzie cud.
Ale to niemożliwe, że mogę tak Go słyszeć.
Tyle miałeś dowodów, a jesteś jak uczniowie Chrystusa, wciąż nie wierzysz.
Ale ja wierzę !
Wierzysz ?
Homiel, po prostu ja jestem na to wszystko za głupi.
I tak jest postęp.
Byłeś cwany, teraz jesteś uczciwy.
Myślę, że każdy czułby się głupcem w tej sytuacji. Nasze doświadczenia wykraczają ponadto to, co jest rozsądne i logiczne.
Obejrzałam na YT film ks. Glasa, był bardzo zmartwiony stanem duchowieństwa…
Opowiadam o tym głośno Piotrowi, a odzywa się Homiel.
Nie liczy się ilość, ale jakość.
Ale sam widzisz co się dzieje.
Nie troskaj się, Mały.
Przecież nie jestem taki mały.
Choć jesteś duży to i tak jesteś mały.
Dopisane 29. 09. 2017 r.
To ma drugie dno – na dzień dzisiejszy wiele wskazuje na to, że wtedy się nie myliłam. Tyle w tej chwili mogę ujawnić.
To próżny cud. Dotknij chorego to będzie cud – to nie pierwszy raz Homiel tłumaczy nam, że efektowne manifestacje rodem z Hollywood nie są mile widziane przez Niebo. Czynienie cudów dla zaspokojenia jedynie ludzkiej ciekawości jest próżne i niepotrzebne, to marnotrawstwo energii i czasu. Czynienie cudów powinny służyć czynieniu dobra.