W tym świecie wiecznie żyć nie będziesz.

08. 12. 16 r. Szczecin.

Rano zadzwonił Piotr.

  • Myłem się dzisiaj w łazience, położyłem mydło na umywalce, namydliłem twarz, ale okazało się, że za mało. Ręką sięgam po mydło …, a mydła nie ma. Szukam na podłodze, bo myślałem, że spadło, szukam pod szafką, w umywalce, pod prysznicem, poszedłem nawet do pokoju, bo już zgłupiałem. Może wyszedłem i nie pamiętam, że wyszedłem ? A mydła ciągle nie ma. Znowu podchodzę do umywalki, opieram się ręką o umywalkę i zaczynam główkować, gdzie te cholerne mydło się podziało. Nagle czuję pod ręką, że ktoś mi wsuwa mydło … Wyobrażasz to sobie ?!!! W rękę włożyli mi mydło !
  • Spytaj się Homiela, czy to On – już się śmiałam na całego, bo przypomniałam sobie o znikającym piórze.
  • Stagnacja zabija – powiedział ze śmiechem. Homielowi się chyba nudzi ! 

Ponieważ jestem ciągle w Szczecinie, Piotr dzwoni i opowiada co się dzieje w sanatorium. Znajomi, z którymi ćwiczy, zaczęli nazywać go „wielebny”. Zaczęło się od kobiety, która stwierdziła, że wygląda na księdza i zamiast „dzień dobry” wita go …

  • Cześć wielebny !

To już kolejna osoba, która całkowicie podświadomie bierze Piotra za księdza.

  • Ale się porobiło – Piotr nie może wyjść ze zdziwienia, że przebywa w sanatorium.
  • Zmiany dopiero przed wami – Homiel się wtrącił nawet przez telefon.
  • I co będzie ?
  • Cuda bracie.
  • Możesz powiedzieć jakie ?
  • To co się dzieje, dzieje się ponad wszelkie ludzkie postrzegania, lecz naprawdę się dzieje.
  • Pan Bóg na ciebie patrzy i kibicuje.
  • Nie wiem co znaczy kibicuje u Nich, to samo co u nas ? – pyta mnie Piotr.
  • Dokładnie tak.
  • Zauważyłaś, że mówi niekonkretnie ?
  • Mam taką naturę.
  • A nie możesz inaczej ?
  • Nie spiesz się, bo mała już notuje.

Dostałam spazmów ze śmiechu. Piotr mi opowiadał, a ja oczywiście starałam się zapisać każde słowo. Problem w tym, że Piotr nie wiedział, iż notowałam i opowiadał dosyć szybko. Nie nadążałam spisywać i w końcu zaczęłam pisać skrótami. 



15. 12. 16 r.  Warszawa.

Przyjechałam w końcu do Warszawy. Piotra wypisali z sanatorium na jego prośbę nieco wcześniej i cieszy mnie to bardzo. Jak dobrze wrócić do Piotra i… Homiela… Oboje się bardzo wzruszyliśmy jakby rozumiejąc, że nam niewiele czasu pozostało. Oczywiście od razu idziemy na kawę…

  • Co u ciebie biznesowo ?
  • Mailem przychodzą tylko same reklamy, żaden biznes. To moja wina, powinnam się bardziej starać – przyznałam całkowicie szczerze.
  • Nie ma w tym żadnej twojej winy – pocieszył mnie Homiel.
  • No tak … Jeśli nie moja to wina, znaczy, że to Oni przykrócili mi wszystko.
  • ….. Czy mam jej coś przekazać na pocieszenie ? – Piotr pyta Homiela.
  • Powiedz jej, że jej powiesz.
  • Ale co ?
  • Przecież nie masz głowy do czesania … Myśl ! 
  • ……… – zaczęłam się śmiać, uświadomiłam sobie jak bardzo mi tych rozmów brakowało. Tego ciętego Homiela humoru i nauki jednocześnie.
  • To co mam jej powiedzieć ?
  • Informacje w toku.
  • …….. – jeśli w toku, to nie ma sensu naciskać.
  • Jak tam w sanatorium ? – pytam.
  • Gdy dzisiaj wychodziłem, jeden z kuracjuszy na pożegnanie powiedział mi, że przychodził na śniadanie specjalnie wcześniej, by zjeść ze mną przy jednym stole. Powiedział mi to dopiero na koniec. Powiedział …
  • Ma pan tak pozytywną energię, że przy panu czuję się dużo lepiej.
  • Hmm …. Wcale mnie to nie dziwi – bo rzeczywiście ją ma.

Wieczorem siedzieliśmy po staremu na naszej wysłużonej kanapie i oglądaliśmy TV.

  • Jestem tak zmęczony, że nie mam siły się modlić wieczorami. Powiedziałem to Homielowi, a wtedy zobaczyłem Boga, który pracował na polu. Orał i orał, siał, orał, wyrywał perzyny … To praca bez końca …

  • Rozmawiałem dzisiaj z Ojcem – Piotr się przyznał.
  • Co będzie dalej ? … Spytałem …
  • W tym świecie wiecznie żyć nie będziesz.
  • Spojrzałem na samolot lecący wysoko.
  • Gdzie ty chcesz Mały lecieć ?… Spytał mnie …
  • Mały ?
  • Bo jesteś mały.
  • …. Hmm … Piękne masz te rozmowy … – uśmiechnęłam się.
  • Ojciec jest taką mądrością, że aż trudno uwierzyć ! – mówi Piotr do bólu szczerze, aż zaczynam się obawiać, czy nie posuwa się za daleko.
  • Ta mądrość, kiedy patrzy na ciebie, też nie może uwierzyć – odpowiada teraz Bóg Ojciec.
  • A w co nie może uwierzyć ?
  • Brak Mi słów.

Mi też brakuje słów, gdy Piotr zadaje takie pytanie. Milczeliśmy przez kilkanaście minut.

  • Gacek ciągle mnie atakuje, nawet w sanatorium nie miałem spokoju – narzeka Piotr. Widzę, że nagle sztywnieje i nastawia ucha …
  • … Gdybym mógł, to bym ci kark skręcił, ale nie mogę.
  • Za to wszystko !
  • Bo ta gra nie toczy się według naszych zasad.
  • …… ?! – Piotr powtórzył słowa i jednocześnie ścisnął pięści. Gdyby go widział, to pewnie by mu przyłożył.
  • Liczę na twoje potknięcie.
  • Pamiętaj ! Nic nie zostało zakończone. Chciałbym cię dopaść i pożreć.
  • A udław się !
  • … Tak, jak pożeram ich dziesiątki tysięcy …
  • …… – te słowa przyprawiły mnie o dreszcze…
  • Czy przejąłeś się tym, co powiedział ? – Homiel.
  • …….. – Piotr nie odpowiedział, bo mimo tylu doświadczeń takie bezpośrednie zetknięcie ciągle robi  ogromne na nim wrażenie.
  • Pamiętaj ! To siewca kłamstwa.

Piotr się uspokoił, ale nie miał ochoty już rozmawiać, więc i ja nie nalegałam. Siedzieliśmy zamyśleni przez dłuższą chwilę …

  • Czy serce wróci do pełnej sprawności ?
  • Nie będzie ci potrzebne do tego, co robić będziesz.
  • Co takiego będę robić ?
  • Patrz na zegar.

I w tym momencie w telewizyjnej reklamie pokazano zegar i wskazówkę, która do chodzi do godziny 12.00.

  • Nie powiem, co będziesz robić, ale do końca szczęście cię nie opuści.

Będziecie razem walczyć przeciwko występnym.

27. 11. 16 r. Szczecin. 

Piotr przed wyjazdem zjadł ostatnie, normalne śniadanie. Piszę ostatnie, bo podejrzewam, że w sanatorium dla świeżych zawałowców normalnie to raczej nie będzie.

  • Podróżny w drodze je to, co mu wpadnie w ręce.

Homiel chce powiedzieć, że Piotr jako wieczny wędrowiec niech się cieszy, że ma cokolwiek do jedzenia.

  • Ta wasza codzienność odchodzi w niepamięć.
  • Już nam zabrałeś przecież trochę … 

Zaczęliśmy się natychmiast zastanawiać, co w takim razie stracimy jeszcze.

  • Czy chcesz tam się zestarzeć ?
  • Tam ? – nie zrozumieliśmy, co ma na myśli.
  • Pokazał mi warszawskie mieszkanie, jak ściany się kurczą …
  • Niech ten łabądź też ma.

Uśmiechnęłam się, bo od razu wiedziałam co Homiel miał na myśli. Ostatnim czasy coraz częściej mawiam do Piotra, że w tym mieszkaniu zaczynam się dusić. I kurczące się ściany były tego symbolem.

  • Dlaczego mówi łabądź, a nie łabędź ? – pyta mnie Piotr.

Wzruszyłam ramionami, pomyślałam, że Piotr po prostu źle usłyszał. Nie było to ważne w tej chwili.

  • Przecież ona to jest jastrząb … Tak pokazaliście Olę w mojej wizji …
  • Dla kogo jastrząb to jastrząb, dla mnie łabądź powtórzył.
  • A ja się nie liczę ? – Piotr spytał, że coś mi szykują, a jego pomijają.
  • Nie rozśmieszaj mnie acan.
  • W takim razie kiedy kolejna przeprowadzka ? – Piotr spytał.
  • Już nie wkrótce, a szybko.
  • … Mam grać na loterii ? – zażartowałam, bo nijak nie mogłam sobie tego wyobrazić.
  • Loteria sama przyjdzie do ciebie.
  • Ale sam mówiłeś, że trzeba mieć nic, by być blisko Chrystusa …
  • Zaufaj Nauczycielowi.
  • ……. – czyli zaufaj Bogu.
  • Poznajecie świat dla wielu zakazany.
  • Wiedza bezcenna.
  • Cóż ci dadzą te domy …
  •  A tam życie wieczne …

Gdy Piotr wyjechał, zaczęłam oczywiście sprawdzać, dlaczego „łąbądź” a nie „łabędź” i co znaczy acan.

Wygląda na to, że pierwotnie mieliśmy łabędzia z „ą” w mianowniku i „ę” w przypadkach zależnych. Jako że jednak rozwój języka postępuje w kierunku eliminacji oboczności, w literackiej polszczyźnie „wygrał” łabędź, a forma łabądź będzie gwarowa, regionalna, archaiczna (niepotrzebne, skreślić – jak mawiał Tomasz Baranowski), a do tego zwalczana przez wąskich purystów. Nazwa gatunkowa to łabędź, łabądź jest ryzykowny w wypracowaniu domowym, ale nie widzę powodu, by zwalczać go w mowie potocznej. Kiedyś i tak zniknie, zostanie tylko w starej literaturze. http://sjp.pl/łabądź

http://www.sxvii.pl/index.php?strona=haslo&id_hasla=3778&forma=ŁABĄDŹ#3778

Przed paroma dniami pewien bardzo znany dziennikarz wyraźnie upajał się w swym telewizyjnym reportażu mianownikowym brzmieniem „łabądź”. Powtarzał je z wyraźnym upodobaniem kilka razy. Niestety, nie był w zgodzie z obowiązującym dziś kształtem tego rzeczownika, a jest nim łabędź.
Czytaj więcej: http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/704181,jan-miodek-krolowa-labedz-i-zoladz,id,t.html

Współczesne słowniki jednoznacznie określają formę łabądź jako błędną. Pod tym linkiem (http://sxvii.pl/index.php?strona=haslo&id_hasla=3778) znajdzie Pani słownik z XVII wieku. Używano wówczas formy łabęć, drugorzędnie łabędź, a łabądź był wariantem fonetycznym. Być może taka forma funkcjonowała lub funkcjonuje w dialektach. W każdym razie trzeba powiedzieć, że kierunek ewolucji wyrazu był inny: łabęć → łabędź.

Acan; dawniej: staropolski zwrot grzecznościowy tytuł grzecznościowy, skrót od wyrażenia „waszmość pan”, zwykle jako zwrot kierowany wprost do rozmówcy, odpowiadający dzisiejszemu „pan”, „wy” (zwykle z odcieniem lekceważenia); aćpan, acpan, aspan, waćpan, waćpan, waspan, acan.

Homiel dzisiaj pobawił się staropolszczyzną, o której nikt już nie pamięta.



29. 11. 16 r.  Szczecin. 

Piotr zadzwonił z sanatorium i zaczął opowiadać. W pokoju jest sam, łóżko obok jest wolne. Na razie wśród kuracjuszy jest najmłodszy. Gdy zaczął relacjonować, że musi ćwiczyć ze staruszkami trzymając się za ręce,  ryknęłam śmiechem. On wielki prezes …  Niewątpliwie będzie to dla niego spora lekcja pokory. Na koniec spytałam …

  • A co słychać u Homiela ?
  • Leżę na drugim łóżku – … i znowu ryknęłam śmiechem.


03. 12. 16 r.  Szczecin. 

Homiel obiecał Piotrowi, że w pokoju będzie mieszkać sami i tak było, ale przez jeden dzień. Dokooptowali mu mężczyznę, który strasznie chrapał. Piotr po drugiej nieprzespanej nocy wkurzył się i poprosił o przeniesienie …, i znowu jest sam. Trafił do nowo wyremontowanego budynku i dostał nieużywany jeszcze apartament. Zadzwonił rano …

  • Byłem tak zmęczony, że zasnąłem wczoraj już o 20.00. Obudziłem się o drugiej w nocy i przypomniałem sobie … Boże ! Nie pomodliłem się !
  • … Jeszcze będę cię słuchał … Usłyszałem natychmiast.
  • Więc pomodliłem się krótko i powiedziałem na koniec … Dziękuję ci Ojcze, że żyję, a wtedy przypomniał mi Chrystusa jak w kościele dotknął mojego serca … Chrystus to mój przyjaciel, powiedziałem … Jest dla mnie największym przyjacielem i mówiłem to absolutnie szczerze i wtedy usłyszałem bicie dzwonów, ogromnych dzwonów. Widziałem jak biły … I wtedy Ojciec powiedział do mnie. ..
  • Teraz jesteś gotowy, będziecie razem walczyć przeciwko występnym.


06. 12. 16 r.  Szczecin. 

Kiedy nie ma Piotra, mam czas na zgłębianie lektury, między innymi czytam „Dzienniczek Faustyny”. Jestem pewna, że przeżyła spotkania dokładnie tak, jak to opisała. Wiele widzę wspólnych cech z naszymi rozmowami i przeżyciami. Widzenie diabła, wizje, no i rozmowy. Bardzo zainteresował mnie fragment z dzienniczka

Pisz o mojej dobroci, co ci przyjdzie na myśl. — Odpowiedziałam: Jak to, Panie, a jak napiszę za wiele? — I odpowiedział mi Pan: Córko moja, chociażbyś mówiła naraz wszystkimi językami ludzkimi i anielskimi, to i tak nie wypowiedziałabyś za wiele, ale owszem, dopiero byś w cząstce wysławiła dobroć moją — moje niezgłębione miłosierdzie. O mój Jezu, wkładaj sam słowa w usta moje, abym mogła Cię godnie uwielbiać. Córko moja, bądź spokojna, czyń, co ci każę. Myśl twoja jest złączona z myślą moją, więc pisz, co ci na myśl przyjdzie. Jesteś sekretarką mojego miłosierdzia, wybrałem cię na ten urząd w tym i przyszłym życiu. Tak chcę, pomimo wszystkich przeciwności, jakie ci stawiać będą; wiedz, że upodobanie moje nie zmieni się.

Uderzyły mnie słowa przyszłym życiu… O jakim / którym życiu mówi Jezus ? 

Wysłałam to pytanie do Zakonu św. Faustyny z prośbą o interpretacje i po dwóch dniach otrzymałam odpowiedź; Pan Bóg wybrał s. Faustynę i dał jej szczególną misję głoszenia całemu światu orędzia o Jego miłosierdziu. Święta już za życia robiła wszystko, aby każdy człowiek uwierzył w Boże miłosierdzie i Mu zaufał, ale i teraz, po śmierci, cały czas to robi.

Jezus wyraźnie mówi, że ma być sekretarką, ma spisywać Jego słowa i przekazać je ludziom. Mówiąc o przyszłym życiu (w „Dzienniczku” określenie „w przyszłym życiu” występuje 7 razy) bierze się pod uwagę tylko dwie możliwości; życie po śmierci w Niebie lub kolejne życie na ziemi. Czytając tą odpowiedź natychmiast nasuwa mi się kolejne pytanie;

  • Jaki sens miałoby spisywanie słów Jezusa po śmierci w Niebie ? Dla kogo ? Dla ludzi w Niebie ?… Przecież to bezsensu … 

Akurat zadzwonił Piotr z sanatorium i przy okazji pytam o to Homiela …

  • Jej droga na Ziemi się nie kończy.
  • … ???!!! … 

O kurcze ! A więc Jezus mówiąc o przyszłym życiu Faustyny …, mówił dosłownie ! Opowiadam Piotrowi przez telefon o Faustynie, o której właściwie nic nie wie.

  • Faustyna widziała Jezusa w pełnej okazałości, rozmawiała z nim oko w oko !
  • Hmm …
  • Też byś tak chciała ?
  • A nie ?
  • To tak będzie.

  • Gdy się modliłem dzisiaj, usłyszałem Ojca …
  • Poniszczą ci to ciało trochę, ale Duch jest silny.
  • Będą cię kaleczyć, ale to tylko chwila.



Dopisane 16. 08. 2017 r.

Teraz jesteś gotowy, będziecie razem walczyć przeciwko występnym – Ks. Daniela (23); A przy końcu ich panowania, gdy występni dopełnią swej miary, powstanie król o okrutnym obliczu, zdolny rozumieć rzeczy tajemne.

Jeśli chcesz żyć, chodź ze Mną.

26. 11. 16 r. Szczecin.

Nie myślałam, że dzisiaj sobie porozmawiamy z Homielem. To dzień rodzinny, z rana pojechaliśmy po wielkie zakupy. Dzieciaki odkryły nowe hobby, uwielbiają kupować zdrapki. Mam takie wrażenie, że to nie potencjalna wygrana daje im radość, a same zdrapywanie. Czasami coś wygrywają, a wtedy znowu kupują zdrapki. Homiel się uśmiechnął …

  • Sport dla naiwnych. Złoto głupców.
  • Ale to jest też dobre, daje nadzieję.
  • W tym doszukujesz się nadziei ? A gdzie wiara ?

Wychodząc z galerii  niemal zderzyliśmy się w drzwiach z naszym prawnikiem. Byliśmy oboje tak zamyśleni, że go nawet nie zauważyliśmy, a on krzyknął w radości. Od razu nas poinformował, że dostał pismo z sądu, ale jeszcze go nie czytał. Pewnie to NIP odnosi się do ekspertyzy rzeczoznawcy. 

Idąc do auta stojącego na parkingu …

  • Gdy prawnik mi o tym mówił, zobaczyłem sowę, która siedziała i się rozglądała. W pewnym momencie zobaczyła pod nogami pełzającego węża, dziobem zrobiła szybki ruch, wbiła mu się w kark i zabiła. Po czym powoli zaczęła go zjadać, kawałek po kawałku.
  • Jeśli sowa to sędzina, to według tego jej decyzja powinna być jednoznaczna –  po tej wizji byłam tego pewna.

Reszta rodziny gdzieś nam się zapodziała, więc czekaliśmy na nią cierpliwie w samochodzie. Nie spodziewałam się, że Homiel wykorzysta i tą chwilę.

  • Ruszasz w drogę bracie.
  •  Zobaczyłem znowu przesłonę z kryształu i byłem do niej już w połowie drogi.
- Zobaczyłem drogę polną, a na niej ścianę z kryształów poukładanych jak mozaika… – opisuje Piotr w zamyśleniu 
– Wyszedłem zza zakrętu i zobaczyłem ścianę z kryształów… Świeci na biało, ale poświatę ma niebieską. 
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/05/24/ja-nie-jestem-twoim-celem-jestem-twoja-droga/

Po raz pierwszy ścianę kryształową widział we wrześniu. Dzisiaj odległość do niej znacznie się skróciła.  Nadal nie wiem co to oznacza, ale musi być ważne. Pamiętam, że Homiel był bardzo smutny ostatnim razem.

  • Dlaczego byłeś smutny, kiedy widziałeś kryształową ścianę ?
  • Bo Moja droga razem się kończy, tam wejść nie mogę.
  • ???
  • A co tam jest ?
  • ………. – nie odpowiedział.

Znowu zrobiło się nam bardzo smutno …, bardzo.


Wieczorem.

Po zawale i pobycie w szpitalu Piotr otrzymał skierowanie do sanatorium w Konstancinie. To jest tak blisko, jakby w ogóle nie wyjeżdżał. Bierze ze sobą komputer, dokumenty i biuro będzie prowadził w sanatorium, a ja zostaję w Szczecinie. Tak mocno byliśmy razem ostatnio, że trudno nam się rozstać. Piotr ciągle kombinuje jak się z tego wymigać.

  • Homiel, pomóż.
  • Co ty chcesz, a czego nie chcesz …, jakie to ma znaczenie ?
  • Jeśli chcesz żyć, chodź ze Mną.
  • A jeśli będę mało jeść ?
  • To za mało.
  • Stenty nie wystarczą ?
  • To jedna strona medalu.
  • A druga strona medalu ?
  • To luty.
  • Operacja wystarczy na parę lat ?
  • Parę lat ?! Do spełnienia misji.
  • Nie możesz odejść – mówię do Piotra, jestem przerażona, gdyby coś się stało.
  • Może, ale w odpowiednim czasie.
  • Muszą być spełnione warunki.
  • Warunki ? – pytam
  • Ty do nich należysz. Du ! powiedział po niemiecku, żebym wiedziała, że to mówi Homiel. Du znaczy ty.
  • Jaaaa ?! – zaczęłam się zastanawiać o jaki warunek ze mną związany Homielowi chodzi.
  • Trzy tygodnie przerwy bez pisania to marnotrawstwo – ciągnę dalej. 
  • Może ktoś cię nawiedzi ? Nie orzekaj. 

Siedzieliśmy oboje w zamyśleniu.

  • Zastanów się, dlaczego chcą cię podreperować ? spytał nagle Homiel.
  • Co znaczy podreperować ? – mówi się podreperować zdrowie, czyli wzmocnić.
  • Widzę miecz, jak ktoś go ostrzy na osełce …

  • Żebyś był miecz, musisz mieć moc.
  • Fizyczną ?
  • Gdyby fizyczną, zgłosilibyśmy się do restlera … – … a nie do ciebie chciałby pewnie powiedzieć. 

Piotr przypomniał teraz sobie wizję, która go męczy od kilku dni.

  • Gdy odmawiam modlitwę Ojcze przywróć ustalony porządek i na koniec wołam Archaniele Michale stań na czele swego wojska …, widzę archanioła Michała. Stoi nad diabłem i nogą przytrzymuje jego ciało … To wszystko jest podobne do tego znanego obrazu …

  • Widzę jak nogą dociska go do ziemi, a miecz przystawia mu do karku … Ale jego miecz na końcu nagle się rozdziela na trzy części, końcówka miecza wygląda jak trójjząb … – ciągle mi tłumaczy z przejęciem.
  • Środkowy szpikulec wbija mu się w kark, ale dwa boczne ostrza blokują mu po bokach głowę, żeby się nie ruszał, zablokował go ! – ciągle opisywał z przejęciem.
  • To specjalny miecz … Oni muszą mieć tam też jakąś technologię … Zrobić taki miecz ?! – zakończył podekscytowany.
  • Rozgadałeś się dzisiaj …
  • Masz Dusia na koniec.

Na koniec przed rozłąką Homiel mnie rozbawił i rozczulił jednocześnie. Piotr wyjeżdża jutro o 8.00 rano i nie będę go widzieć prawie miesiąc. 

  • Jesteś kochany Homiel, tego będzie mi brakować … Właśnie tej Dusi …
  • ………. – pomyślałam, że z nowym nauczycielem tak wesoło to już nie będzie.
  • Sposób się do narodzenia Chrystusa, świętuj to radosne wydarzenie.

Święta Bożego Narodzenia już niedługo.

 

Ludzie muszą wybrać, a nie mieć od razu.

25. 11. 16 r. Szczecin.

Jechaliśmy pociągiem. Wciąż pamiętając o wczorajszych słowach liczyłam na ciekawą rozmowę, zwłaszcza teraz, kiedy Homiel zapowiedział swoje odejście. Piotra męczyła wizja z dwiema falami, ciągle się zastanawia, co może to oznaczać. Po doświadczeniach z NIP wiemy, że jego wizje to zaszyfrowane wiadomości dotyczące zdarzeń w przyszłości i z tego względu musimy traktować je z największą uwagą. Każdy szczegół wydaje się ważny, a wiele z nich są dla nas niezrozumiałe. 

  • Dlaczego ja dopływam do brzegu ?
  • Człowiek nie ryba, przeznaczony jest do chodzenia, a ty ciągle pływasz.

Wow… Homiel jak zwykle niezawodny. Piotr wielokrotnie opowiadając o biznesie, o swoim życiu używa powiedzenia; żeby móc połączyć wszystko i jakoś żyć, muszę ciągle „pływać”. Mówiąc „pływać” ma na myśli kombinować, działać wielotorowo, nie mając jednocześnie żadnej stabilizacji. Stały grunt daje pewność, w jego życiu tego stałego lądu po prostu nie ma. Dopłynięcie do brzegu może oznaczać koniec takiej walki i osiągnięcie jakiejś stałości.

  • W przyszłym roku nie będziesz tym samym Piotrem – dodał Homiel.
  • ???

Piotr przypomniał sobie film „Adwokat diabła”. Donald Trump jest tym, na którego wszyscy czekają na bankiecie u Szatana, ale się nie zjawia. p. s. Apartament Donalda Trumpa w Trump Tower, był użyty w filmie jako dom postaci Alexa Cullena. Jego punkt orientacyjny stanowi złoty wystrój i klasyczny widok na Central Park.

  • Scenarzysta uznał go za diabła ? – zaciekawiło mnie to. 
  • Jakie to ma znacznie ?
  • Przed płomieniem nikt się nie ukryje, a nadchodzi ten płomień.
  • To jest nieuniknione ?
  • Nieuniknione. Wszystko o czym mówimy, przechodzi w fazę realizacji.
  • Nawet nie wiesz jak amfiteatr jest pełny, loża honorowa też.
  • To horror będzie …
  • Kryminał.

Homiel uwielbia zagadki, ale o „końcowym rozstrzygnięciu” mówi ostatnio tak często, że zaczęłam już w to wierzyć.


  • Będę miał kiedyś nowe auto ?
  • Nie będzie ci potrzebne.
  • A mi ? – spytałam.
  • Tobie zawsze jest potrzebne – zażartował.
  • Dlaczego nie będzie potrzebne ?
  • Zrozumiesz …, nie będziesz chciał.
  • Przygotuj się na rozstajne drogi.
  • … Co to znaczy ? Spytaj ! – ponaglam Piotra, a Piotr zmęczony …
  • Chcecie mnie oboje wykończyć ?
  • Ja nie, to Dusia ! – Homiel pokazał jak rękoma łapię Piotra za szyję i duszę, duszę pytaniami.

Bardzo mnie tym rozbawił. Dusia !?…  Tylko On mógł to wymyślić. Tak więc od dzisiaj mam nowe imię. 

  • Porozmawiajmy – nalegałam – Sam mówiłeś, że odchodzisz …
  • To, co ma nadejść, nie nadeszło, a jak nadejdzie, nie będziesz miała czasu na to.
  • ??? W tym roku się zacznie ?
  • Ten rok to cisza.
  • Przyszły ?
  • Burza w eterze.
  • Wszystko się zmieni ?
  • Wszystko zacznie się zmieniać.
  • Ja się zmienię ? A Dusia ?
  • Będzie twoja asystentką.
  • Wolę jak siedzi i gotuje – Piotr to typowy facet.
  • Ale ona nie woli.
  • Będę asystentką, bo będę spisywała !
  • Nie tylko to, będziesz asystować. 
  • ???!!! – skojarzyło mi się to z wyjazdami.
  • Hmmm … Z mieszkania w Szczecinie zrezygnujemy ?
  • Ten wątek niedługo się skończy.
  • Jak to ?
  • Sami zrezygnujecie.
  • ????!!!!!– zaskoczyła mnie ta informacja, ale jestem pełna wątpliwości, czy Homiel nie przesadza. Nic w tej chwili nie wskazuje na to, że będziemy się przeprowadzać.
  • To, że jedziemy akurat do Cisowskiego, to naprawdę nie przypadek ?
  • Zrobi jedno, naprawi drugie.
  • A co zrobi ?
  • Dla niego rutyna, dla innego nowość.
  • A Wy nie możecie załatwić tego ?
  • Cudów ci się zachciało ?
  • Nie ma pozwolenia. Masz swoje przejść.
  • Ile będziecie mnie jeszcze trzymać przy życiu ?
  • Tyle, ile trzeba i nie przy życiu, lecz tutaj.
  • A jak będzie z biznesem ?
  • W przyszłym roku będzie bardzo ciężki.
  • To nic nowego … A to co się zdarzy, ułatwi nam życie ?
  • Zapobierzy katastrofie.
  • Nadchodzi katastrofa ?
  • Dla bardzo wielu.
  • A miało być tak dobrze z PIS … 
  • Aby było dobrze, trzeba to robactwo wyplewić.
  • Czy możemy się jakoś do tego przygotować ? Na te czasy ?
  • Nie będzie wam dane. Oczekuj informacji.
  • Choć jesteś człowiekiem, będzie go w tobie coraz mniej.
  • Nawet nie poczujesz, że to się w ciebie wlewa.
  • Uwierzą nieliczni. A nieliczni to dużo.
  • Nawet Oli trudno będzie pojąć.
  • Jak się zmienisz, to może ty się ode mnie odsuniesz ? – pytam Piotra.
  • Nie da się. Dwie połówki zassane sokiem.
  • Nawet jak oderwiesz na siłę, to wyschną.

Homiel przypomniał nam ten obraz.

  • …… – nie wiedziałam o co dalej pytać. Ale przypomniałam sobie coś, co mnie męczyło do dawna.
  • Czy Enoch, Eliasz, Melchizedek to jedna dusza ?
  • To jeden prorok.
  • Aaa …. – znowu mnie zaskoczył. Co miał na myśli ? 
  • … Homiel powiedział teraz, że nie zdajemy sobie sprawy, jak często Bóg Ojciec schodzi do ludzi.
  • Pan Bóg lubi przebywać wśród ludzi, lubi jak się cieszą.
  • A teraz ktoś siedzi z nami teraz ? – pyta Piotr.
  • No kto ? Ja tu siedzę, Gruby siedzi, a dach otwarty – … i wszyscy nas słuchają.
  • Jak to jest, że masz tyle włosów ? To niesprawiedliwe ! Ponoć mądrej głowie włos się nie trzyma … – Piotr sobie lekko kpi.
  • A wiesz, że Bóg Ojciec ma dużo włosów ?
  • Aaaa … To ja się wycofuję ! – Piotr nie chciał rozmawiać o Ojcu.
  • Oblicze Boga oglądają nieliczni.
  • A ja ? – spytałam. 
  • Jakie masz znamię ?

Wzruszyłam się. Moja blizna … Nigdy nie o niej nie pamiętam, to AIDA po raz pierwszy mi powiedziała, że pochodzi od Ojca.

  • Masz odpowiedź …
  • Podlewa swoje kwiaty w ogrodzie codziennie.

Siedzieliśmy chwilę w milczeniu … Piotr się wyprostował ..

  • Gdybym chciał, to bym się ukazał i Oli i wszystkim, którym mówisz o Mnie.
  • Chciałbym, żeby nie widzieli, ale żeby byli dobrzy sami z siebie.
  • Ucz sam, ale beze Mnie.
  • Ludzie muszą wybrać, a nie mieć od razu.
  • Te słowa usłyszał Melchizedek.
  • Czcij Mnie i kochaj Mnie, jak czcisz i kochasz Mojego Syna.
  • Jesteśmy przyjaciółmi, ale ludzie muszą wybierać.

Spisywałam te słowa i ręka mi drżała. To jeszcze jedna odpowiedź samego Boga Ojca na kolejne fundamentalne pytanie, które od zawsze stawiają sobie ludzie. Dlaczego się nie ukazuje … 

  • Wiesz co teraz słyszę …? Z dołu …
  • Dla tych śmierdzieli ?! Tyle ?!!!

   




Dopisane 12. 08. 2017 r. 

  • Wszystko o czym mówimy przechodzi w fazę realizacji – muszę to potwierdzić… i w takim razie jest to dość porażające. Jeśli realizują się Jego słowa, które dotyczą naszego życia (np. przeprowadzka, której się nie spodziewaliśmy), to będą się realizować słowa, które dotyczą i całego świata, a to może być, na podstawie mojej wiedzy na dzień dzisiejszy, naprawdę dla wielu nie tyle porażające, co przerażające. Temu poświecę odrębny wpis, bo wymaga to głębokiej analizy.

  • Aby było dobrze, trzeba to robactwo wyplewić – te słowa odnoszą się do obecnej sytuacji gospodarczej i politycznej w Polsce. Kiedy nastało PIS Homiel wyraził swoją opinię mówiąc, że to najlepsza na dzisiaj opcja dla Polski. Czy ma rację? Wielu moich znajomych przyznaje dzisiaj, że żyli w błędzie stojąc przeciwko obecnemu rządowi, który faktycznie wyplewia robactwo. Tak więc na obecną sytuację  w Polsce spoglądam spokojnie, bo wiem, że tak musi być. 

  • Pan Bóg lubi przebywać wśród ludzi, lubi jak się cieszą.

Znam wasze potrzeby, pragnienia i to wszystko, co jest w was, ale jak bardzo byłbym szczęśliwy i wdzięczny, gdybym zobaczył, że przychodzicie do Mnie i powierzacie Mi swoje potrzeby, jak to czyni pełne ufności dziecko wobec swego ojca. Jakże mógłbym odmówić wam jakiejkolwiek rzeczy – o małym czy dużym znaczeniu – gdy Mnie o nią prosicie?

Chociaż Mnie nie widzicie, czy nie czujecie, że jestem bardzo blisko was w wydarzeniach dziejących się w was i wokół was? Jakże zasługujący na nagrodę będzie dla was dzień, w którym uwierzycie we Mnie nie widząc Mnie! http://www.voxdomini.com.pl/ojciec/o_02.htm


  • Te słowa usłyszał Melchizedek – czy da się to sprawdzić w jakikolwiek sposób? Wątpię. Melchizedek uosabiał postać wyznającą monoteizm w czasach jeszcze przed Abrahamem, albo wręcz, jak Henoch, poza narodowością żydowską. Był stawiany na równi z Eliaszem, Mesjaszem synem Józefa (tzn. Jezusem) oraz Mesjaszem synem Dawida (por. Psalmu 104,2). https://pl.wikipedia.org/wiki/Melchizedek

Pamiętaj, że na tym świecie nic nie trwa wiecznie.

24. 11. 16 r.  Warszawa.

Oglądaliśmy coś w TV, tak mi się przynajmniej wydawało, że oboje oglądamy TV. Piotr siedział tak głęboko zamyślony, że zerkając na niego z boku zwątpiłam w pewnej chwili, by widział przed sobą w ogóle telewizor. Ostatnio cały czas chodzi zamyślony i czasami trudno mi go przywrócić  do rzeczywistości.

  • Ktoś zadał mi właśnie pytanie.
  • Ktoś ? – spojrzałam na Piotra, a on ciągle bardzo poważny. Wzięłam do ręki zeszyt i długopis i czekałam.
  • Spytał mnie …
  • Czy jesteś gotowy na zmiany ?
  • …….. – Piotr siedział oszołomiony. Jeszcze chwilę się wahał, ale spytał …
  • Jakie ?
  • Czy jesteś gotowy na zmiany, one zbliżą cię do Mnie.
  • Oooo my God ! … – pomyślałam.

Poczułam wielki ciężar i wagę tych słów. Piotr zresztą też. Gestem powstrzymał mnie przed pytaniami i nadal słuchał …

  • Mogą być szokujące.
  • …….. – widzę, że Piotr się zawahał.
  • Niech stanie się Twoja wola Ojcze.
  • Niech się więc stanie wedle Mych słów i Mej woli.

Autentycznie siedzieliśmy jak zahipnotyzowani. Zrozumieliśmy oboje, że właśnie wydarzyło się coś ważnego. 

  • Zobaczyłem człowieka w rozkroku. Jedna noga jest w tym świecie, druga w drugim.

na skraju dwóch światów

  • Będziesz czerpał wiedzę z naszego świata garściami i przekazywał tym, którzy będą chcieli słuchać.
  • Każde słowo to słowo prawdy.
  • Nie lękaj się świata, które zamieszka w tobie, gdyż jesteś jego częścią.
  • I tak powoli odzyskamy, co Nasze.

Zapisywałam słowo w słowo bojąc się jedynie, że nie nadążam. To jest tak niesamowite …, ciarki mnie przechodzą. Piotr siedzi spokojnie, ale nie na baczność, co sprawia, że czuję się niepewnie. Może powinien paść na kolana ?

  • Bądź sobą.
  • Skoro wiesz kim jesteś, to czas, żebyś na powrót się nim stał.

Bóg Ojciec jakby odpowiedział na moje myśli. Patrzymy na siebie i nie wiemy co zrobić, jak zareagować, co powiedzieć, spytać …

  • Czekaj na zdarzenia.
  • Sposób się, nadejdą niebawem.
  • … Ale czeka mnie sprawa sądowa ? – Piotr wykrztusił. Wkurzył mnie, że w ogóle o to spytał w takiej chwili !!!
  • Nadejdą zdarzenia, sposób się – powtórzył, jakby tamto nie miało żadnego znaczenia.
  • … Słyszę teraz Homiela, mówi …
  • Odchodzę. Miło było, ale ktoś inny cię przejmuje.
  • Jak to ?!! – wyrwało mi się, bo natychmiast poczułam wielki, wielki żal.
  • No co ty ! Homiel przestań, nie odchodź – Piotr był całkowicie zaskoczony.
  • Przejmuje cię Ten, przy którym Ja milczę.

Poleciała mi łezka, a Piotr nic.

  • Ty tak spokojnie ? Od dziecka przecież Go masz ?!
  • Homiel mówi, że będzie teraz częściej przy tobie i będzie walczyć, żebyś słyszała.
  • ???

Tak strasznie mi żal … Najlepszy przyjaciel odchodzi ? … Myślałam gorączkowo jak to w ogóle jest możliwe … !!!???

  • Ktoś inny cię przejmuje.
  • Prawdziwy nauczyciel – pokazał obrazek stojący na parapecie.

  • Czy kiedyś się spotkamy w cztery oczy ?
  • Jak będziesz chciał.

Do Piotra dopiero teraz chyba doszło co się dzieje.

  • Kurcze … Może mi się to wszystko przesłyszało ? – mówi do mnie niepewnie …
  • Nie drwij ! Bo choć Tego, który to mówił już tutaj nie ma, to drzwi ma otwarte.
  • Czyli słucha – … pomyślałam.

Siedzimy w całkowitej ciszy i nam mózgi parują, myśli krążą, jestem lekko porażona i przerażona tym, co ma nadejść.

  • Podołamy ? Lepszy nauczyciel to i nauka trudniejsza … – pytam.
  • A pojętni uczniowie.
  • Żal mi się Homiel zrobiło.
  • Niepotrzebnie. Nie płacz, bo płaczę bardziej.
  • Nie martw się, nie nadążysz pisać.
  • Pamiętaj, że na tym świecie nic nie trwa wiecznie.

Nie mogłam dzisiaj zasnąć…




Dopisane 10. 08. 2017 r.

  • Mogą być szokujące – czytam dzisiaj te słowa z wielką pokorą wobec wszechmocy, wszechpotęgi i wszechmądrości Boga Ojca. No cóż… mogę jedynie tylko powiedzieć, że to chyba najlepsze określenie tego, co właśnie zaczęło się u nas dziać.

 

 

To co się dzieje i będzie się dziać… miało się dziać.

22. 11. 16 r. Warszawa.

Byliśmy na kawie, to znaczy ja piłam kawę, a Piotr jogurcik. Nieważne, że nie kawę, ważne, że znowu na „randce”.

  • Dzisiaj w kościele poczułem ciężar wszystkiego złego, co zrobiłem w swoim całym życiu … Rzuciłem się do piekła, bo wiedziałem co nabroiłem … Leciałem w przepaść i widziałem czarne łapska, które sięgały już po mnie, ale nagle pojawiła się z góry wielka dłoń, która mnie złowiła i uniosła do góry.

Piotr opowiadał o swojej wizji w głębokim zamyśleniu.

  • Dobrze, że nie jesteś sędzią, bo by ludzi w Niebie nie było – Homiel na to.

I miał rację. Pewnie Piotr tak jak siebie ocenił surowo, tak surowo oceniłby każdego grzesznika i wrzucił od razu do kotła, jeśli takowy w ogóle gdzieś tam w piekle istnieje.

  • Masz też dobre uczynki.
  • Myślisz, że święty nie grzeszy ?
  • Dopuszczone do niego, żeby się uczył.
  • Hm … To ciekawe … To co trzeba w takim razie zrobić, by trafić do piekła ? – pytam.

Homiel nie odpowiada, ale pokazuje fragment z filmu „Pasja”. Jezus umierając na krzyżu odpuszcza złoczyńcy, który w ostatniej chwili uwierzył i prosi o odpuszczenie. Homiel w ten sposób chce powiedzieć; nie pytaj co trzeba zrobić, aby tam trafić, ale co trzeba zrobić, aby tam nie trafić. Naprawdę niewiele…


Siedzimy dalej na tej „kawie”…

  • Zobacz, zabrał nam jednak tą codzienność – kiwam z niedowierzaniem.
  • To Mu się udało … – Piotr przyznaje.
  • Co nam jeszcze zabierzesz ? – pytam.
  • Nie pytaj co zabierzesz, a co dam …
  • A co dasz ?
  • To, do czego jesteście powołani.
  • ? …. A do czego jesteśmy powołani ?
  • Ty już głosisz słowo – do mnie.
  • A ty będziesz czynił.
  • Nie jestem Jezus przecież – obruszył się Piotr.
  • Ale możesz iść Jego drogą.
  • ?????

Powiedział „możesz”, a nie „idziesz” …? Czyli może, ale nie musi.

  • Za życia przeobrazisz się w anioła.
  • Ocalisz tych, co są do ocalenia.
  • ???!!!
  • Nie mówi chyba poważnie – Piotr do mnie zdziwiony. 
  • Co będzie się działo …
  • Siedząc tu nie uwierzysz … 
  • Z tą świadomością jeszcze nie.
  • Będzie „przewrót majowy” ? – Piotr użył przenośni mając na myśli rewolucję w naszym życiu, nagłe zmiany.
  • Będzie.

Zaczynam podejrzewać, że to z Ojcem teraz rozmawiamy. 



23. 11. 16 r. Warszawa.

Rozmawiamy i oglądamy jednocześnie TV.

Podano ciekawą informację. Kilkunastolatka chora na raka została zamrożona. 

  • Niech zamrożą sobie mózgi … !
  • Tak pokochali życie, że jedni straszą w domach, inni będą w tubach.

Choć Homiel był wyraźnie zdegustowany, to nas rozśmieszył. Naszła mnie też szybko refleksja. Homiel tymi słowami potwierdził, że takie zjawisko jak „duch” istnieje. Niektórzy ludzie po śmierci tak pokochali życie, że tu pozostali. Ale dlaczego tuby? Dlaczego ma straszyć akurat w tubach… ? Musiałam to sprawdzić.

http://noizz.pl/spoleczenstwo/hibernacja-ciala-14-latki-chorej-na-raka/p7n308z

Tam gdzie umierasz, tam „straszysz”? Być może … Rozmawiamy dalej …

  • Sąd się nie odzywa, na pewno przegramy – Piotr narzeka w depresyjnym humorze.
  • Ty płomienny ! Tomasz przy tobie siada.
  • Sąd już decyzję powziął.
  • Oni (NIP) już się z górą zderzyli, a teraz czekają.
  • Oni już wody nabierają, ale jeszcze myślą, że wypompują.

Siedzimy w milczeniu ponad godzinę. Piotr ciągle myśli o przyszłości, obawia się jej. Nie dziwi mnie to wcale, bo mieć w perspektywie operację na sercu … 

  • To co się dzieje i będzie się dziać …, miało się dziać.
  • Zostało spisane.
  • …. Ale, czy Wy na właściwego konia postawiliście ? – Piotr pyta nie zdając sobie spawy, że teraz z Ojcem rozmawia.
  • Szkoda, że nie znasz siebie.
  • Dmuchnij w słońce, a zobaczysz co się stanie.
  • Jak to ?
  • Dmuchnij.
  • ………. – dmuchnął oczywiście dwa razy, po swojemu. 
  • Raz powiedziałem.
  • I co ?
  • Zobacz, co będzie się działo.
  • ……….  – słońce zostało zakryte chmurami, nagle…  Eeee to przypadek myślę od razu … 
  • A gdybym tak poprosił o porsche ? 
  • Pan Bóg nie chciałby cię aż tak ukarać.



Dopisane 08. 08. 2017 r.

Autor: Jan Paweł II
Katecheza środowa Jana Pawła II wygłoszona 16 listopada 1988

Złoczyńca prosząc Jezusa, by o nim pamiętał, wyznaje wiarę w Odkupiciela. Umierając nie tylko przyjmuje swą śmierć jako słuszną karę za popełnione zło, ale zwraca się do Jezusa, by wyznać, że w Nim pokłada całą nadzieję.

Takie właśnie jest najbardziej oczywiste wyjaśnienie opisanego przez Łukasza epizodu, w którym element psychologiczny — przemiana uczuć złoczyńcy — jeśli nawet ma swą bezpośrednią przyczynę we wrażeniu, jakie wywołał przykład niewinnego Jezusa, który cierpi i konając przebacza, to swymi korzeniami tkwi w tajemnicy łaski Odkupiciela: to ona „nawraca” tego człowieka i obdarza go Bożym przebaczeniem. Odpowiedź Jezusa jest natychmiastowa. Przyrzeka On „nawróconemu” i skruszonemu złoczyńcy raj, razem ze sobą, jeszcze tego samego dnia. Chodzi tu więc o przebaczenie całkowite: ten, który popełnił zbrodnie i przestępstwa — a więc grzechy — staje się świętym w ostatniej chwili swojego życia.
Można niejako powiedzieć, że ten tekst Łukasza jest dokumentem pierwszej w dziejach kanonizacji. Dokonana przez Jezusa, dotyczy złoczyńcy, który zwraca się doń w tym dramatycznym momencie. Dowodzi to tego, że dzięki krzyżowi Chrystusa człowiek może uzyskać przebaczenie wszystkich win, a także całego złego życia, nawet w ostatniej chwili, jeśli się podda łasce Odkupiciela, który go nawraca i zbawia.

Słowa Jezusa skierowane do skruszonego złoczyńcy zawierają także obietnicę pełni szczęścia: „Dziś ze Mną będziesz w raju”. Odkupieńcza ofiara wyjednuje bowiem ludziom wieczną szczęśliwość. Jest to dar zbawienia niewątpliwie na miarę wartości ofiary, niezależnie od dysproporcji zachodzącej pomiędzy zwykłą prośbą złoczyńcy a wielkością nagrody. Przezwyciężenie owej dysproporcji dokonuje się przez ofiarę Chrystusa, który wysłużył szczęśliwość niebieską za cenę nieskończonej wartości swego życia i śmierci.
Epizod opowiedziany przez Łukasza przypomina nam, że „raj” jest dany całej ludzkości, każdemu człowiekowi, który, jak skruszony złoczyńca, podda się łasce i złoży swoją nadzieję w Chrystusie. Moment autentycznego nawrócenia, ów „moment łaski”, który, jak powiada św. Tomasz, „wart jest więcej niż cały wszechświat”2, może wyrównać rachunki całego życia, może sprawić, że człowiek, każdy człowiek, usłyszy skierowane do siebie zapewnienie Jezusa dane towarzyszowi męki: „Dziś ze Mną będziesz w raju”.

To ciało należy do tego świata.

16. 11. 16 r. Warszawa. 

Po powrocie z Bielska byliśmy długo oboje mocno zmęczeni. Nawet Homiel się nie odzywał. Dzisiaj musiałam sprowokować rozmowę …

  • Homiel, co tam nowego w Niebie ?
  • Po staremu.
  • Bóg Ojciec rozważa, a Młodszy z dziećmi.
  • ???

Myślałam, że padnę z wrażenia. Odpowiedział tak prosto, jakby mówił o wujku z Siemianowic. Po chwili tknęło mnie, że o Jezusie powiedział Młodszy. Jezus często odwiedza dzieciniec i Piotr też to widział.


Piotr ostatnio ma nasilenie ataków, ugryzienia są niemal codziennie. Przestałam je nawet dokumentować …

  • Ale mnie nienawidzą …
  • A ilu tlen dajesz ?
  • Czy musisz wszystko widzieć i wiedzieć ?
  • Tak już mam.

Mimo, że Piotr ma 3 stenty, czasami kłuje go w okolicach serca, zwłaszcza w momentach, gdy się zdenerwuje lub jest bardzo zmęczony. Od razu włosy stają mi dęba ze strachu i jestem w pogotowiu do działania. 

  • Walcząc o ciebie, walczy o siebie.
  • Ale jesteś Homiel… – rzuciłam, bo był niesprawiedliwy. 
  • Walczysz o siebie, bo jesteście monolitemwyklarował, że chodziło Mu o coś innego. Razem stanowimy jedność jak dwie połówki brzoskwini.
  • Ale jest jeszcze syn …
  • Nie zastąpisz oryginału substytutem.

Syn przyjechał wczoraj do domu. Nareszcie.



19. 11. 16 r.  Warszawa.                                                                                              

Piotr miał ciekawą wizję.

  • Widziałem jak leżałem na płasko. Zobaczyłem rękę wiszącą nade mną równolegle do mojego ciała, była tak wielka jak moje całe ciało. Wyciągnęła mojego ducha, moje drugie „ja” leżało pod ręką równolegle. Po chwili ręka wtłoczyła mnie z powrotem do ciała.

Oby nie było to, o czym myślę … Wyjście z ciała podczas operacji i powrót.

  • Kiedy będą cię szukać, to cię nie odnajdą.
  • Kiedy cię przestaną szukać, to wrócisz.
  • Nic nie rozumiem… – Piotr zmęczonym głosem. 
  • Jak długo będzie to trwało ? – a mnie to zaciekawiło.
  • To nie ma znaczenia.
  • Nie wróci, kiedy człowiek będzie walczyć o niego, lecz kiedy Ojciec mu pozwoli.
  • Zaczniesz nowe życie, już nie na morzu, a na lądzie.

Właśnie zdaję sobie sprawę, że Homiel odnosi się do tej wizji.

Pływałem kraulem po oceanie i szukałem skarbów. Nagle, zupełnie niespodziewanie pojawiła się jedna fala i sztorm, fala była bardzo wysoka i wyniosła mnie wysoko. Fala opadła, popływałem trochę, ale zaraz zauważyłem, że nadchodzi druga sztormowa fala. Była ogrooomna! Porwała mnie i płynąłem na niej tak, jak serwer, wyniosła mnie jeszcze wyżej. Czułem się na niej tak, jak się prowadzi konia. Unosiłem się na jej szczycie, a ona mnie wyrzuciła w powietrze i chyba straciłem wtedy świadomość. Ocknąłem się jak klęczałem na brzegu. Wylądowałem tam na kolanach. Pod kolanami poczułem kamienie i nie było to wygodne. Byłem zdziwiony, że jestem na brzegu, w oddali zobaczyłem dwie kobiety, jedna wyższa, druga niższa, które rozmawiały ze sobą, w ogóle nie zwracały na mnie uwagi.
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/04/30/odloz-wszystko-we-mnie-jak-ja-odlozylem-w-tobie/

Czyżby te dwie fale miały znaczyć dwa zabiegi ? Jeden prosty, drugi poważniejszy ? 

  • Dla pewności… To nowe życie będzie tu, ze mną ? – pytam. 
  • Czy tam …, z Wami ?
  • To ciało należy do tego świata.
  • Czyli chodzi o życie tutaj …

Ja również miałam dzisiaj dziwny sen. Mieszkałam na przystanku … To znaczy mieszkać to za dużo powiedziane, żyłam na przystanku w jakiś szmatach, kartonach, podręcznych bagażach itd. Nagle pojawiła się nie wiadomo skąd plaga czarnych much, które obległy mnie całkowicie, niemal każdy skrawek mnie. Ktoś wyciągnął miotacz ognia i zaczął to spalać. Krzyknęłam, żeby uważał, bo i mnie spali. Jak to się skończyło ?… Nie wiem. Obudziłam się gwałtownie, zmęczona już z rana.

Przystanek to świetne określenie symboliczne mojego życia, ciągle jestem w drodze, nigdzie nic stałego, Warszawa i Szczecin to wieczne przysłowiowe przystanki. A muchy ? Mój odwieczny wróg się odezwał … Myślałam o tym śnie i gadać mi się nie chciało …

  • Nie martw się przyszłością.
  • Nawet jak upadniesz, nie widzę betonu, lecz puch  – Homiel przerwał moje rozmyślania.
  •  Pokazał mi puch uformowany z drzew jako materac.

miękkie lądowanie

  • Czy nie lepiej nic nie wiedzieć o przyszłości ?
  • To nie ma znaczenia.

Hmm … Nie ma żadnego. Czy będę, czy nie będę wiedzieć … Oni i tak zrobią po swojemu.



20. 11. 16 r. Warszawa. 

Ciekawa sytuacja z rana. Piotr znalazł pod poduszką 2 zł. Skąd się tam wzięło ? Dwie poduszki, jedna na drugiej i dodatkowo jasiek …, a tu 2 złote centralnie po środku położone pod spodem. Żeby tam trafić, trzeba tam położyć.

  • Skąd się tam wzięło ? – pyta mnie Piotr myśląc, że to moja wina.
  • Zwracamy ci 2 zł, gdyż twój syn ci nie zwrócił.
  • ???!!!
  • Homiel, od czego ja tyję, bo już nie wiem jak jeść – pytam. Choćbym same suchary wchłaniała, to i tak waga do góry.
  • Od wieku.
  • A nie lepiej powiedzieć od powietrza ?
  • Jak chcesz.
  • ………. – śmiech. 

Ledwo weszliśmy do domu, a Piotr znowu się chwycił za bok i zaczął jęczeć, że szczypie.

  • Dlaczego jestem tak gryziony ?
  • Jesteś tak gryziony, jak ty ich gryziesz.




Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych i będą coraz trudniejsze, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/03/

Spójrz na niebo… To jest pewne.

15. 11. 16 r. Bielsko-Biała

Nowe miejsce i dosyć ciężka noc, choć nic się na szczęście nie działo. Rano Piotr pokazał mi ślad. Trzeci już dzień i jeszcze nie zniknął. Mało tego, wydaje się jeszcze ciemniejszy.

  • Czy to, co widziałem wczoraj … Czy to widziałem naprawdę ? – Piotr ciągle był pod wrażeniem.
  • To, co było wczoraj …, było.

Pojechaliśmy na umówioną wizytę do Kliniki. Już wchodząc natknęliśmy się na Cisowskiego, który ucieszył się, że byliśmy wcześniej. Zaprosił nas do swojego gabinetu i poświęcił nam w sumie 45 minut, choć czekano na niego niecierpliwie już w sali operacyjnej. Piotr przekazał mu płytkę CD, którą musieliśmy zdobyć na nowo. Ale by ją zdobyć, Piotr musiał znowu pojawić się w Szpitalu Wolskim u swojego lekarza prowadzącego. Gdy tam poszedł, prawie się ze sobą w drzwiach zderzyli.

  • To nie ty go szukałeś, to on ci wyszedł naprzeciw – powiedział wtedy Homiel.

Cisowski przyglądał się nagraniu uważnie, a potem uważnie przyglądał się Piotrowi. Na szczęście, zgodnie z zaleceniami Homiela, Piotr ubrany był „jak ta lala”, a może lepiej, jak super prezes. Najlepsza koszula, najlepszy garnitur, zdecydowanie wzbudzał szacunek.

Komputer lekarza lekko był obrócony w moją stronę i mogłam również oglądać to, co i on ogląda. Rzeczywiście, jedna tętnica i to ta jedna z najważniejszych (przednia zstępująca), w pewnym momencie stawała się cienka jak nitka. Cisowski był bardzo spokojny, kompletnie bez emocji, w skupieniu wyciągnął formularz i zaczął wypełniać dane. By przerwać to milczenie powiedziałam …

  • Urokliwe jest to miasto.
  • Ale Bóg o nas zapomniał, taki tutaj czasami smog.

Chciałam mu krzyknąć do ucha, że nie zapomniał, bo jesteśmy tu wyłącznie dzięki Niemu, że to sam Bóg go wybrał…, ale nie miało to w tej chwili żadnego sensu. Data operacji została wyznaczona na koniec lutego z zaznaczeniem, że może zostać przesunięta ze względu na brak funduszy, który zwykle dopada klinikę na początku roku.


Wracaliśmy do Warszawy około 9 rano. Zaczęłam wszystko w myślach analizować …

  • Wszystko ścielą ci pod nogi, dosłownie.
  • Wszystko po to, byś żył, żebyś zrobił, co masz zrobić.
  • A co mam zrobić ?
  • Dowiesz się w odpowiednim czasie.
  • O zawale nie wiedziałeś.
  • Gdybyś wiedział, to byś uciekł, tak kochasz swoje codzienności.
  • To prawda … Gdy wzięli mnie na stół, ja myślałem kiedy pójdę na kawę. To daje stabilność i pewność, te nasze codzienności.
  • Spójrz na niebo … To jest pewne.

Homiel znowu mnie poraził swoją mądrością. Nic na ziemi nie jest pewne. Pewne jest Niebo, które jest wieczne.

  • Co to było wczoraj, ten gacek ?
  • Pomyśl sobie, że tak jak oni cię gryzą, tak im większą krzywdę robisz.
  • Przypalacie się nawzajem.
  • Ostatnio im mocno dokuczyłeś.
  • A co z sądem będzie, mam operację … ?
  • Będzie, kiedy ma być. Ona (sędzina) jest rozważna.
  • Coś się stanie podczas operacji ?
  • Szkoda, że nie żyjesz w Grecji, dramaty byś pisał.
  • Wiedziałeś, że tak będzie Homiel ?
  • Jestem reżyserem tego przedstawienia.
  • ???? – … coś mnie w tej chwili tknęło, że to chyba z Ojcem rozmawiamy.
  • A nie da się tabletką to załatwić ? – Piotr pyta dalej kompletnie nieświadomy.
  • Już za późno.
  • Czy ty wiesz, że rozmawiasz z Ojcem teraz ? Reżyserem może być tylko Ojciec – mówię przytomnie do Piotra.
  • Taaaak ? Z kim teraz rozmawiam ?
  • … Ze Mną.
  • … To Ty Ojcze ?
  • Na to wychodzi … 
  • ………. – Piotr się baaardzo wzruszył.
  • Nie płacz, bo nie masz powodu.
  • No nie mogę stracić swojej najlepszej figury na polu szachowym.
  • Jeśli stracę hetmana, co My poradzimy ?
  • … Ojcze, jesteś najlepszym reżyserem świata – wykrztusiłam, bo sytuacja była niesamowita.
  • Wszechświata – poprawił mnie Piotr. 
  • Choć niewiele wiesz o świecie …, dziękuję.

I oboje  w rozmowie się zacięliśmy. Nie mieliśmy odwagi dalej kontynuować. Wjechaliśmy do Częstochowy i skręciliśmy prosto do klasztoru. Byłam do tej pory tam dwukrotnie. Zawsze pełno ludzi, niewiele więc zobaczyłam. Dzisiaj, być może z powodu pogody przyjechało znacznie mniej zwiedzających. Odwiedziliśmy kaplicę Matki Bożej Maryi, w środku tłoczno, niewiele wolnego miejsca, sporo kalekich ludzi. Wycofaliśmy się po chwili i wiedzeni instynktem poszliśmy na I piętro, gdzie jak się okazało znajdowała się kaplica Świętego Sakramentu i wielki obraz „Jezusa” wg św. Faustyny. Byliśmy prawie sami. Ledwo usiedliśmy w tylnej ławce, Piotr usłyszał …

  • Witam cię w Domu Ojca Mego.
  • Wykorzystuj ten okres na przygotowania.
  • Chodzi o zabieg ?
  • To też czas przygotowawczy.
  • Muszą pójść za tobą.
  • Musisz przyjąć ten kielich. 
  • Kiedy wszystko będzie stracone, wtedy narodzisz się na nowo.
  • Przygotuj się.

Piotr się rozpłakał, a ja czekałam cierpliwie.

  • Rozpłakałem się, bo mnie dotknął – wytłumaczył mi już w samochodzie.
  • Rozpocznie się seria cudów.
  • Ale mam sprawę sądową – Piotr znowu powtarza jakby o tym zapomnieli.
  • … Zobaczyłem Jego dłoń, jak dmuchnął pyłek z dłoni … Czyli to nic nie znaczy.
  • Nie mów już o nich, bo oni od dawna już nie żyją, tylko o tym nie wiedzą.
  • ……
  • Ten klasztor jest niesamowity. Cały ołtarz oddycha, ma taką energię, że się unosi i opada, jak żyjące serce – opowiadał swoje wrażenia.


Wróciliśmy do wizyty u Cisowskiego.

  • Ta rozmowa była inna niż poprzednio – mówię.
  • W jakim sensie inna ?
  • W takim, że ładnie wyglądałeś.
  • Ktoś, kto ma takie biurko i komputer, docenia wygląd.
  • Jest dobry, ale patrzy oczami.
  • … No tak. To normalne …
  • Rozmawiał jak z partnerem, byłeś bardziej czysty od niego.
  • Po trzecie cię nie zapomni.
  • A gdybyśmy tak uciekli i pojechali na Kanary, a nie na zabieg ?
  • Bilety znikną jak ta płytka.
  • Czyli nie ma sensu uciekać ?
  • Wiesz kto cię skierował do tej kliniki ?
  • Motylki, więc motylki będą przy tobie.
  • ………. – przypomniałam sobie Kowalewskiego w fartuchu pełnego motyli. To on nas skierował prosto do Cisowskiego.

Nam skóra cierpła ze strachu, a Homiel śpiewał sobie cały uradowany.

  • Róbmy swoje – Piotr wyraźnie słyszał jak śpiewał tę piosenkę.
  • Homiel, ty znasz każdy repertuar ? – pytam.
  • Wszystkich epok.
  • Którą muzykę lubisz najbardziej ?
  • Tę, którą ty.
  • ……. – zaczęłam się zastanawiać co lubię.
  •  Słyszę słowo Abba, ty też lubisz Abbę ! – Piotr prawie krzyknął odkrywczo.
  • …… – byłam pod ogromnym wrażeniem, gdyż rzeczywiście lubię ABBĘ, ale …!
  • Coś ty, to nie o to chodzi. ABBA to po hebrajsku Ojcze.
  • Aaaaa … Dlatego ? – Piotr pokiwał głową, bo na to by nie wpadł.
  • Nie inaczej.
  • Piotr niedouczony, ale przyjdzie dzień, kiedy będzie nas zawstydzał.
  • Jeśli rozumiem, dostaniesz taką wiedzę, że książkę nową spiszę ?
  • Wpadniesz do Domu, napijemy się kawy, posiedzimy przy stole …
  • …  Jak to wpadniesz ?! – znowu ciary mi przeszły po plecach. Nie wiedziałam co Homiel ma dokładnie na myśli.
  • Długo tak ?
  • W życiu długo, ale to chwila.
  • A gdybym nie zrobił tej operacji ?
  • Byłoby … pa pa.
  • ……. – i pokiwał dłonią na pożegnanie. Jednym słowem, jeśli Piotr nie podda się operacji na sercu, to umrze.

Wieczorem Piotr był bardzo zmęczony całym dzisiejszym dniem, za dużo wrażeń naraz. Leżał na kanapie i tylko wzdychał.

  • Mój ty Boże … Mój ty Boże …
  • Co tak Mały wzdychasz ?

Piotr nie odpowiedział, bo nie wiedział co ma powiedzieć.

  • Ojcze, on się martwi.
  • Nie martw się.
  • Wszystkie linki Ja trzymam.



Dopisane 02. 08. 2017 r.

  • Musisz przyjąć ten kielich.

Rzeczywiście, ten kielich wypijecie – powiedział. – Ale nie ja decyduję, kto zasiądzie obok Mnie. Mój Ojciec już dla kogoś przeznaczył te miejsca.

Oddalił się nieco, padł na twarz i modlił się: – Ojcze mój, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich. Ale niech będzie tak, jak Ty pragniesz – nie jak Ja. 


– Wpadniesz do Domu, napijemy się kawy, posiedzimy przy stole… – to się jeszcze nie wydarzyło.

  • Czyli najważniejsze przed nami? – pyta Piotr.
  • Przed tobąi pokazał akrobatę skaczącego z trapezu na trapez. Można to zinterpretować, że wielki skok jeszcze przed nim.

Wszystko musi być okupione.

11. 11. 16 r. Szczecin.

Poszliśmy do kościoła św. Rodziny w Szczecinie. http://www.swrodzina.eparafia.pl Więcej ruchu ! …, tak grzmiał lekarz, więc kiedy jest okazja, to idziemy, a nie jedziemy. Stanęliśmy pod figurą Jezusa. Prawie się nic nie wydarzyło, ale to „prawie” jest też wszystkim.

  • Znowu razem – powiedział do Jezusa Piotr dotykając Jego stopy.
  • Zawsze razem.

Wracaliśmy wolno i nasz spacer po zawale trwał nieco dłużej niż zwykle.

  • Jak leżałem w szpitalu, nikt mi nie dawał moich lat, dawali mi 45.
  • To dobry wynik – kiwam z uznaniem.

Po chwili słyszę sapanie.

  • Nie mam już siły, zmachałem się – Piotr się zatrzymał i oparł o płot.
  • To jesteś młody, czy nie ? Podnieś się ! 

Po spacerze poszedł do łazienki. Gdy wrócił …

  • Spojrzałem w lustro i spytałem … No to kiedy mnie weźmiecie ? Teraz, za miesiąc, za rok ?
  • Umrzesz, „ale jeszcze nie teraz” – zacytował słowa z filmu „Gladiator”.
  • Piotr jest ciągle zamyślony – mówię do Homiela.
  • Czyż nie o to chodziło, by mniej mówił, a więcej myślał ?
  • Głupotami nie pociągniesz ludzi.


13. 11. 16 r. Warszawa.

Wracaliśmy do Warszawy PKP. Ktoś pod Szczecinem rzucił się pod pociąg i przejazd był częściowo zablokowany. Kilka godzin później za Poznaniem historia się powtórzyła. Spowodowało to utrudnienia i opóźnienia niemal na całej linii Szczecin – Warszawa. Jeździmy pociągami kilkanaście lat, ale takiej plagi samobójstw nigdy wcześniej nie było. Byliśmy w fatalnym nastroju i niewiele się odzywaliśmy.

  • Homiel powiedział, żebym uważał, bo …
  • Gacki nie słuchają, ale wsłuchują się.
  • Czyli słuchają ludzi dokładnie ?
  • Tak.
  • Jak rozpoznać, kiedy to oni się odzywają ? – pytam. 
  • Czuj sercem. W końcu po coś masz te migreny.
  • A nie może być tak bez migren ? 
  • Wszystko musi być okupione.
  • To co stracili Adam i Ewa.

Dzisiaj przed wyjazdem i przez sekundy słuchaliśmy przemowy papieża Franciszka. Powiedział, że czasy są ostateczne. Powróciłam teraz do jego słów.

  • To by się zgadzało – powiedziałam mając na uwadze wszystko, co się na świecie ostatnio dzieje.
  • Franciszek jest sygnatariuszem tego upadku.
  • …..???

A ponieważ nie wiedziałam co znaczy dokładnie sygnatariusz, nie pociągnęłam tego wątku dalej.


  • NIP odwoła się, jeśli przegra ?
  • Zapłoną wstydem otoczenia.
  • Ale oni dojdą do siebie z czasem.
  • Popiół nie ma do czego wracać.

Wróciliśmy do Warszawy z prawie dwugodzinnym opóźnieniem. Wchodząc do mieszkania około 22.30 Piotr łapie się za bok swojej klatki. Myślę, że znowu ma zawał i w sekundę zamieram w bezruchu. Piotr zaczyna jęczeć … 

  • Coś mnie uchlastało … 

Rozebrał się, podciągnął koszulę i rzeczywiście … Długa, mocno czerwona pręga.  Zrobiłam zdjęcie. 



14. 11. 16 r. Bielsko – Biała. 

Dzisiaj jedziemy do Bielska-Białej, do kliniki, w której pracuje Marek Cisowski. Piotr ciągle się łudzi, że uniknie operacji, ale ja już jestem pewna, że będzie dokładnie odwrotnie. Homiele nie chowaliby płytki CD tylko po to, byśmy się tam jedynie przejechali.

Gdy Piotr rano wstał, pierwsze co zauważyłam, to ciemny ślad po wczorajszym ataku. Zrobił się siniak. Ponieważ Piotr musi zażywać specjalne leki na rozrzedzenie krwi każda rana, każde zadrapanie, uderzenie pozostawiają po sobie trwalszy, niż zwykle ślad.

  • Ale mnie dorwał …
  • Każde twoje tchnienie, każdy ruch, gest, myśl jest obserwowana.
  • Wyobraź sobie miliony oczu na świecie.
  • Wyobraź sobie, że one wszystkie cię obserwują.
  • Aż tak ? – nie wiem jak Piotr, ale mnie ciarki po plecach przeszły.
  • Wyobraź sobie, że aż tak.
  • Bez przerwy ?
  • Bez przerwy.
  • Te oczu są z dołu, czy Góry ?
  • Zewsząd.
  • To bez sensu Homiel … – Piotr miał na myśli, że jest nikim, by się nim tak zajmowano.
  • Bez sensu jest to, co powiedziałeś teraz.
  • Nie masz wiedzy.


Jechaliśmy do Bielska tym razem autem. Po drodze mijamy Częstochowę i w naszej sytuacji byłoby swoistą „zdradą”, gdybyśmy do Klasztoru nie zajrzeli. Jednak z braku czasu postanowiliśmy zrobić to wracając do Warszawy.

  • Widzisz ? Jedziesz, a twoi pracownicy jednak jakoś dają sobie radę bez ciebie, mogą pracować sami.
  • Gdzie tam ! Gubią się, ciągle czegoś chcą.
  • Jakoś telefonów od nich nie widzę.
  • To nie ma nic wspólnego z tym, co może być.
  • Ci chłopcy są od Boga.
  • Aaa, czyli dlatego ciągle ci Ojciec mówi … prowadź ludzi Moich … – przypomniałam sobie.

Homiel co chwilę coś komentował, był w doskonałym humorze.

  • Czy Chrystus bywa tak bezpośredni jak Ojciec ? – pytam.
  • Brak słów, by Go skomplementować.

Rozmawialiśmy o tuszy Piotra. Co prawda sporo schudł, ale przydało by się jeszcze więcej.

  • Dlaczego post jest taki ważny ?
  • Żyjesz duchem, a nie materią.
  • Czy da się żyć bez jedzenia ?
  • Nie jesteś gotowy na taką przemianę, światło prowadzi i karmi.
  • Wyobrażasz sobie, że mógłbyś lewitować ?
  • Co trzeba zrobić żeby lewitować ?
  • Musisz zapomnieć, że masz ciało.
  • A nie może by tak Piotruś polewitować trochę ? To byłaby zabawa – zażartowałam.
  • Po co ? Najgorsze jest robić sztukę dla sztuki.
  • Jaki jest tego cel ?
  • A cel jest ważny.

I w ten sposób Homiel szybko sprowadził mnie na ziemię.


Wjeżdżając do Bielska-Białej byłam zaskoczona urodą tego miasta. Urokliwe kamienice i góry posypane siwizną, pierwszym śniegiem, robiły bardzo pozytywne wrażenie. Spojrzałam dookoła …

  • Tu jest dobra kardiologia, można żyć.
  • Wolę długopalcą się świecę.

I znowu od razu przywrócił mnie do porządku. Na co komu świetna kardiologia, gdy świeczka i tak ma zgasnąć ? Można żyć w najlepszym miejscu na świecie, ale kiedy twoja świeca ma zgasnąć, to zgaśnie. Taka jest Boska wszechmoc.


Po obiedzie w hotelowej restauracji poszliśmy do pokoju, położyliśmy się na łóżkach i oglądaliśmy TV. Byliśmy zmęczeni. W pewnej chwili słyszę bardzo głośny dźwięk, dźwięk przypominający trzeszczenie suchego drewna. Jakby bardzo suche drzewo ktoś na siłę rozciągał, albo odwrotnie …, mocno ściskał. Mało brakowało, a posypałyby się iskry. To było tak głośne, że ktoś za drzwiami idący hotelowym korytarzem mógłby z powodzeniem to usłyszeć. Zaczęłam się rozglądać, bo co prawda było dookoła trochę drewnianych mebli, ale ten zdumiewający dźwięk, był jakby w powietrzu i dokładnie pośrodku pokoju. Dziwne, pomyślałam. Kiedy ja się rozglądałam szukając źródła tego dźwięku, Piotr zrobił się prawie biały.

  • Wiesz co się teraz stało ? Zza przesłony przede mną wyłoniła się gęba gacka. Był czarno-zielony, miał czarne oczy, trochę trójkątna gęba, czarne plamy na gębie. Powiedział do mnie …
  • Nienawidzę cię ty skurwysynu !
  • … ???!!!

Oboje nas zmroziło. Piotr przez dłuższą chwilę nie był w stanie się poruszyć.

  • Nawet tutaj nas dorwali…

I to zaskoczyło mnie najbardziej.




Dopisane 31. 07. 2017 r.

  • Wolę długopalcą się świecę – przypadek Jana Kulczyka jest doskonałym przykładem na prawdziwość tych słów.

  • Franciszek jest sygnatariuszem tego upadku.

Sygnatariusz. 1. państwo zawierające międzynarodowe porozumienie lub traktat; 2. osoba upoważniona do podpisania umowy międzynarodowej lub osoba podpisująca umowę, oświadczenie lub memoriał

Internet aż tonie w informacjach, iż Franciszek to ostatni papież i antychryst.

On nie jest ani ostatnim, ani antychrystem, ale kolejnym znakiem, sygnatariuszem (od łac. signator – ‚podpisujący’ od signum‚ znak’) czasów apokaliptycznych, których jesteśmy właśnie świadkami.


  • Wszystko musi być okupione. To co stracili Adam i Ewa.

Z opisów biblijnych wynika, że pierwsi ludzie po stworzeniu byli święci. Ich ciała miały nie podlegać cierpieniom ani śmierci. Ich rozum był światły, a wola skłonna do dobrego. Byli szczęśliwi. Ich stan, jak też miejsce przebywania, Biblia nazywa „ogrodem”. Aby jednak te wszystkie dary nie były bez żadnej zasługi ze strony człowieka, Pan Bóg wystawił go na bliżej nam nieznaną próbę, którą Biblia w sposób obrazowy przedstawia jako zakaz spożywania owocu z drzewa zakazanego. Pierwsi rodzice, za namową szatana, nie wypełnili polecenia Bożego, dlatego utracili wszystkie przywileje otrzymane w raju. Pan Bóg w swoim miłosierdziu zapowiedział jednak Zbawiciela świata, który wyjdzie z rodzaju ludzkiego i pokona szatana: przywróci zakłócony przez grzech pierworodny ład – ludziom da zbawienie, a Panu Bogu pełne wynagrodzenie.

http://www.fronda.pl/a/swieci-adam-i-ewa-pierwsi-rodzice,45480.html


  • Wyobraź sobie, że one wszystkie cię obserwują.

Mój Syn to Ja, Ja to On.

10. 11. 16 r. Część 2. 

Kiedy Piotr „dogorywał”, zwróciłam uwagę na jego buty, które z tyłu były wykończone kawałkiem skóry imitującej czarnego węża.

  • Ale masz buty !
  • A ja ci powiadam, że tak noszą się zwycięzcy – zażartował Homiel.
  • …… – pokiwałam głową, bo na wszystko ma ripostę. Wąż to symbol diabła.
  • Homiel to niesamowity wojownik – mówię do Piotra.
  • Czy to sprawia Ci przyjemność ? Ta walka ? – pytam.
  • To nie ma znaczenia, do tego jestem stworzony.
  • Przyjemność znajduję gdzie indziej.
  • Ta rozmowa to poezja, która czasami się przeradza w dramat.

Uśmiechnęłam się, ponieważ nawiązuje do naszych kłótni, które od czasu do czasu nam się zdarzają. Potrafimy się pokłócić nawet wtedy, gdy rozmawiamy z Homielem.  Zazwyczaj zawsze o to samo, że Piotr nie ma siły rozmawiać ….  i w ten sposób poezja zamienia się w dramat.

  • Co robisz w wolnych chwilach ?
  • Gram na waltorni.

  • Co z naszym synem ?
  • Tuż, tuż przed progiem domu.
  • …. Już wiem co oznacza w wizji, że temida urosła tak wysoko, że widziałem ją na poziomie jej kolan – Piotr zupełnie zmienił temat. 
- Zobaczyłem tę kobietę ze starą ręką, siedzącą z boku przy innym stole. Nie wiem jak to się stało, ale ja i królowa siedzieliśmy przed nią na krzesłach. Kobieta wstała i stała się niebotycznie wielka, sięgałem jej do kolan i powiedziała; 
- Jestem taka stara. 
Ja dalej siedzę, ona podchodzi do mnie i patrzy się na mnie, odwraca się tyłem i zasłania mnie przed królową. Wyciąga broń, strzela do niej i ją zabija. Ja aż podskoczyłem i krzyczę; 
- Coś ty zrobiła, ja tak nie chciałem! Odwróciła się do mnie ponownie i położyła mi na stole kanapkę z serem, a po przekątnej drugą. I odeszła. Byłem w szoku w jaki sposób to zrobiła.
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/10/12/odrobina-mgly-tajemnicy-zostala-zdjeta-ale-nie-mysl-ze-wiesz-wszystko/ 
  • Będzie wielka władzą, jaką ma.
  • Tak ? Bardzo jestem ciekawy jak się to wszystko potoczy.
  • Tak jak zobaczyłeś.
  • Kiedy ?
  • W wizji, ni mniej, ni więcej.
  • Ciekawe jak oni to zniosą ? – zaczynam się zastanawiać.
  • Dziadygi tego nie przeżyją. Niedosłownie, ambicjonalnie.
  • Odchorują ?
  • Odchorować to wrócić do zdrowia. Nie, nie przeżyją tego.
  • No nie wiem … Co Wy kombinujecie ?
  • Więc bądź zdumiony.
  • Choć znasz jej finał, to przebieg cię jeszcze zaskoczy.
  • Ale oni mnie nienawidzą. ..Piotr w zadumie …
  • Zostaw ich.
  •  Zobaczyłem jak szatkują, kroją i solą … To chcieliby ze mną zrobić.
  • ………
  • Zabraliście mi kawę … – Piotr z żalem, bo już się nie spotykamy tak często jak kiedyś.
  • Dobra trucizna.
  • Ja też nie powinnam pić ? – spytałam.
  • Powoli odchodzi.

To prawda. Costa Coffee do zawału była naszym stałym punktem spotkań, ale od kilku miesięcy dzieje się coś dziwnego. Coraz trudniej mi pić kawę z Costy, dosłownie ledwo ją przełykam i mam odruch wymiotny. Może organizm sam ją odrzuca ?  Jeszcze tej zagadki nie rozwiązałam.

  • Homiel, nie wiem co zrobić z moją firmą – właściwie nie pytam, a stwierdzam fakt. 
  • I ona zaliczyła złote dni.
  • A Ola ? Co ma robić.
  • Ola to przyszłość i złotymi głoskami będzie świecić.
  • ??? … Będę prowadzić biznes ? – byłam zaskoczona, ponieważ już mi się nie chce, swoje zrobiłam.
  • Twoje szczęście w czymś innym upatruję, ciesz się papciami – czyli kapciami. Maniana na całego. 

Pociąg w pewnej chwili zaczął  bardzo się trząść. Czuliśmy silne drgania, nasze ciała też drgały.

  • Czujesz to ?! Tak się trzęsło moje ciało, kiedy otwierały się wrota – natychmiast sobie to przypomniałam.
  • Wrota się już otworzyły.
  • … ???!!!
  • Znowu słyszę gacki, kryczą  ….
  • Zaczyna rosnąć !!!! 
  • … ???
  • Czy nie masz wrażenia, że jedni i drudzy obserwują cię jak się rozwijasz ? – szybko analizuję.
  • Co Homiel na to ?
  • A co Ja mogę na to, kiedy Mały nie robi się mały ?
  • Więc nie bądź przeciwko niemu.
  • …… – zaczęłam się śmiać, bo ciągle Homiel nawiązuje do naszych kłótni.
  • Już cię nic nie powstrzyma.
  • Przed czym ? – Piotr.
  • Ty już wiesz …
  • Niby co ?
  • Jak masz iść.
  • ………. – a ma iść drogą prostą.

  • Mam do ciebie pytanie techniczne. Jak ty rozpoznajesz, że mówią akurat gacki ? – pytam Piotra.
  • Nie wiem, czuję to, słyszę jakby z dołu …
  • Długo ten stan nie potrwa.

Piotr wrócił do wczorajszej rozmowy z Chrystusem. Znowu mi zaczął opowiadać ze wzruszeniem…

  • Patrz Mi w oczy … Tak powiedział…
  • Chciałbym, żebyś nazywał Mnie tak, jak Ja cię nazwałem.
  • …….. – i Piotr się znowu wzruszył.
  • To plan samego Ojca … Poczułem, że chciał…, byśmy się zbliżyli do siebie.
  • Pamiętaj … Mój Syn to Ja, Ja to On.
  • Rozmawiając z Nim to tak, jakbyś rozmawiał ze Mną. 

Zrozumiałam w tej chwili dlaczego Piotr słyszy często jednocześnie i Ojca i Syna, a od dłuższego czasu nurtowało mnie to pytanie. Zamilkliśmy do końca podróży … 


Wieczorem.

  • Ojcze, jestem taki grzeszny.
  • Jesteś grzeszny.
  • Jeśli to mówisz, to jestem zbudowany.



Dopisane 29. 07. 2017 r.

  • A co Ja mogę na to, kiedy Mały nie robi się mały? Więc nie bądź przeciwko niemu.
  • . – zaczęłam się śmiać, bo ciągle nawiązuje do naszych kłótni.

Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że rozmawiamy z Ojcem i dlatego pozwalaliśmy sobie na większy luz.